Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość
  • promocja

Smoczuś Fifcio i jego przyjaciele. Część 3 - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
5 grudnia 2025
2398 pkt
punktów Virtualo

Smoczuś Fifcio i jego przyjaciele. Część 3 - ebook

Mały smok Fifcio odkrywa otaczający go świat. Fascynują go zwierzęta i ich zwyczaje, rośliny oraz różne zjawiska przyrody. W Smoczej Puszczy wszystko zmienia się wraz z porami roku, co nieustannie zadziwia i zachwyca malca. Jego ciekawość prowadzi do wielu zabawnych przygód. Towarzyszy mu jego gadający ogon, który z ostrożności wolałby zostać w jaskini. Fifcio jednak nie słucha rad swojego ogona, przez co obaj często wpadają w tarapaty – a wtedy robi się naprawdę wesoło!

Opowieści o Fifciu bawią i uczą jednocześnie. Smok z gadającym ogonem rozśmieszy każdego – nawet dorosłych!

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Dzieci 3-5 lat
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9486-9
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZARODZIEJSKA FUJARKA

Smoki hucznie przywitały nowy rok. Tylko Fifcio był zawiedziony, bo zasnął przed północą i wszystko przegapił.

– Mogłeś mnie zbudzić! – strofował własny ogonek. Smoczuś nie był pewien, czy wraz z nowym rokiem przyszedł do puszczy mróz, ziąb i głód, jak kiedyś przepowiedział wilk Klif.

– Spytajmy dzika Muńka – poradził gadający, smoczy
ogonek.

Zwykle ruchliwy dzik drzemał w ciepłej kotlince ukrytej wśród chaszczy.

– Głód przyjdzie, gdy skończą się zapasy – ziewnął dzik. Przekręcił się na drugi bok i pogrążył w głębokim śnie.

Smoczuś nie był pewien, czy wierzyć dzikowi. Postanowił rozejrzeć się po puszczy, by porozmawiać z innymi jej mieszkańcami. W lesie panowała niezwykła cisza. Drzewa ukryte pod śniegiem udawały, że wcale ich nie ma, wiatr zagrzebał się gdzieś w zaspach, by w cieple przeczekać zimę, a mróz uwiązł w lodowej tafli jeziora i zamiast chrzęścić pod nogami, cierpliwie czekał roztopów.

Może właśnie dlatego wszyscy w puszczy smacznie spali. A może nie? Spała mamusia Frunia, tatuś Fuki i malutki smoczek Teoś, spał zając Chrupek, wiewiórka Runia i łasica Lusia. Spały smoki, które niedawno przybyły do puszczy, spał nawet słomiany Strach na wróble.

Gdy Fifcio się przekonał, że również groźny wilk Klif głośno chrapie, przestraszył się nie na żarty.

– Ktoś ich zaczarował! Będą spać cały rok! A może nawet dłużej! – zawołał zdruzgotany. Jeszcze chwilę pokręcił się po zamarłej puszczy i kilka razy zawołał: – Hop! Hop! Obudźcie się! – A gdy nic nie wskórał, wrócił do ciepłej jaskini. Ze zmartwienia wychłeptał garnek mleka, chociaż wcale nie czuł głodu, po czym ułożył się w łóżeczku i czekał, aż przyjdzie sen. – Prześpię rok. Smoki to potrafią. Może za rok czar pryśnie i wszyscy się zbudzą razem ze mną – powiedział, by dodać sobie otuchy.

Sądził, że wystarczy zamknąć oczy i już można śnić o niezwykłych przygodach. Jednak się mylił. Sen przychodzi do każdego w innym czasie, a u Fifcia już był, i to całkiem niedawno. Smoczuś wiercił się na łóżku, poprawiał kołdrę, układał się raz na jednym, raz na drugim boku. Na próżno.

– Zaśpiewam ci kołysankę – zaproponował mu ogonek.

Idzie, idzie drogą smok!

Hopsa, hopsa-sa!

Cieszy się, że minął rok!

Hopsa hopsa-sa!

Kiedy minie drugi roczek!

Hopsa, hopsa-sa!

Będzie z niego duży smoczek!

Hopsa hopsa-sa!

Fifciowi skoczna melodia bardzo się spodobała.

– Ja zagram, a ty zaśpiewasz – powiedział, sięgając po fujarkę, prezent od sarny Meli.

Ogonek chciał zaprotestować, ale nie zdążył. Smoczuś dmuchnął z całej siły w instrument. Rozbudzona fujarka wrzasnęła na cały głos. Od jej pisków zadrżały drzewa, skały i podziemne strumienie. Wybite ze snu zwierzęta rozglądały się trwożnie, sądząc, że to huragan runął na śpiącą puszczę.

– Odsypiamy noworoczną noc, tylko ty robisz wszystko na odwrót! – fuknęła niezadowolona kuna Nora.

– Gdyby nie moja fujarka, spalibyście bez końca! – powiedział z przekonaniem smoczuś. Był pewien, że odczarował śpiące zwierzęta.

– Skoro ma taką moc, to schowaj ją głęboko – poprosił ogonek, gdy przestało mu dzwonić w koniuszku ogona.KŁOPOTLIWI GOŚCIE

Fifciowe granie obudziło wszystkich mieszkańców Smoczej Puszczy. Nawet ci, którzy powinni przespać mroźne zimowe dni, zerwali się na dźwięk fujarki.

– Pora wstawać? – zdążył dopytać suseł Sus, nim wielka czapa śniegu spadła mu na czubek nosa.

Wyrwane ze snu nietoperze, żaby, świstaki, susły i borsuki próbowały zasnąć ponownie, ale nie wszystkim udało się to od razu. Tatuś Fuki polecił Fifciowi uspokoić rozbudzone zwierzęta i dopilnować, by ułożyły się do snu. Smoczuś starał się, jak mógł, susłowi Susowi zaśpiewał skoczną kołysankę, którą śpiewał mu jego ogonek, jednak niewiele zdziałał.

Sen lubi ciszę, a w puszczy było wyjątkowo gwarno. Maluszek Teoś w towarzystwie kilku równie malutkich smoków cieszył się zimą, aż las huczał od jego śmiechu. Na dodatek Runia biegała w kółko, nie mogąc odszukać zimowych zapasów. Dzik Muniek urządził sobie biegi na oślep, a miś Bim chrapał dniami i nocami tak głośno, że słychać go było nawet w sadzie. Ale najwięcej hałasu robiły nowo przybyłe smoki. Wędrowały w lewo i w prawo, gubiły się w nieznajomym lesie, zaglądały w najciemniejsze zakamarki puszczy i nawoływały się głośno.

Na domiar złego mieszkańcy puszczy za wszystkie te hałasy winili smoka Fifcia.

– Fifciu! Będziesz ty wreszcie cicho! – krzyczała oburzona kuna Nora.

– To nie on! – bronił Fifcia jego własny ogonek, ale nikt mu nie wierzył, nawet zając Chrupek.

Tymczasem najstarszy ze smoków, Hubert, starał się policzyć wszystkie przybyłe do puszczy smoki, smoczki i smoczątka. Miał jednak z tym ogromne kłopoty. Kiedy już policzył smoki w paski, to nie mógł odszukać tych w ciapki, a gdy odnalazł smoki w ciapki, to przepadły mu gdzieś w paski. A smoków w kropki nikt nie umiał odnaleźć i wydawało się, że to liczenie nigdy się nie skończy.

Fifcio postanowił pomóc Hubertowi, jednak liczenie smoków, które wciąż rozpierzchły się po puszczy, to nie taka prosta sprawa.

– Trzeba je wszystkie zebrać w jednym miejscu – mądrze poradził zając Chrupek, który już od dawna nie wychodził z domu, bo się bał, że zostanie rozdeptany przez biegające po puszczy smoki.

– Masz rację – zgodził się Fifcio. Zrozumiał, że ma tylko jedno wyjście. – Poproszę wilka Klifa o pomoc – rzekł i mężnie skierował się ku mrocznym ostępom.

Szczęście mu sprzyjało, odnalazł wilka i wyjaśnił mu, że zagubione smoki potrzebują jego pomocy.

– Mam łapać smoki? Nie zgadzam się! – warknął Klif.

– Nie. Musisz tylko zawyć tak strasznie, tak głośno, tak przeciągle i złowrogo jak nigdy dotąd. Żeby nawet leśna wiedźma, która nie istnieje, wystraszyła się twego głosu – poprosił i na wszelki wypadek zatkał uszy.

Klif zawył przerażająco. Śnieg z trwogi zamienił się w lód, a wrona Werka spadła ze struchlałej gałęzi. Gdy Klif zawył po raz drugi, zadrżały góry i zrzuciły z siebie zwały śniegu, które runęły wprost na Fifciową jaskinię. Huk wstrząsnął puszczą, a potem wszystko zamarło. Cisza rozlała się jak woda po całej okolicy. Zdziwione tym niezwykłym hałasem nowo przybyłe smoki zebrały się na polanie pod
dębem.

– Czy kogoś brakuje? – pytały.

Szybciutko policzyły wszystkich zebranych. Szczęściem nie brakowało nikogo. Był tam nawet Teoś.

– Zgadza się! – Smok Hubert odetchnął z ulgą.

– Nareszcie do puszczy wróci spokój i cisza – ucieszył się Fifcio, gdy dotarł na polanę.

Wziął Teosia za łapę i poprowadził do jaskini, ale chociaż błądził aż do zmroku, nie mógł jej odnaleźć! W miejscu, gdzie powinien być dom smoczusia Fifcia i jego przyjaciela Teosia, leżała wielka góra śniegu, a z niej sterczał czubek wysokiej jodły.

– Ojej, nasza jaskinia wystraszyła się wycia wilka Klifa i uciekła z puszczy – stwierdził maluch Teoś.

– Obawiam się, że przez to liczenie smoków zasypaliśmy własny dom – rzekł przygnębiony Fifcio i ze zmartwienia usiadł na ogonie, a ten nawet nie zaprotestował.

– Dostanie się wam – stwierdziła hałaśliwa wrona Werka.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij