- W empik go
Snajper. Przetrwać piekło - ebook
Snajper. Przetrwać piekło - ebook
Bob stracił pamięć w zamierzonym przez kogoś celu. Zostaje wciągnięty w zabójczą misję ocalenia ludzkości przed zabójczym wirusem. Okazuje się bowiem, że tylko on potrafi stworzyć lekarstwo, by ocalić zdrowych i zarażonych ludzi.
Pomaga mu grupka osób z bujną przeszłością, którą zdołał uwolnić z rąk szaleńca pewien naukowiec, który miał dosyć mordów i eksperymentów na ludziach. Stworzył on tajną bazę, z której stara się ocalić resztkę nie zarażonych ludzi.
Niestety, sprawy się komplikują i nic nie jest tak jak powinno być. Na szczęście odnalazł Boba, który był kiedyś najlepszym strzelcem wyborowym. Jego doświadczenie pomoże w przetrwaniu i przedarciu się przez zabójczą misję tak, aby złapać tyrana, który ma zamiar zarazić wszystkich ludzi, eksperymentować i modyfikować wirusa, tak aby byli mu posłuszni. Stoi za nim największa korporacja na świecie, która daje wszelkie fundusze na jego tajne badania.
Z czasem grupa ludzi zaczyna przywiązywać się do siebie i coraz bardziej wierzyć w Boba i powodzenie misji, która jest prawie niemożliwa do wykonania…
Akcja trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, bez chwili na wytchnienie od dramatycznych wydarzeń w prawdziwie sensacyjnym stylu. To typowo męska proza dla twardych facetów.
Piotr Guroś
urodził się w 1985 roku w Knurowie. Ukończył Technikum Mechaniczne. Pracuje jako kierowca samochodów ciężarowych. W
wolnych chwilach zasiada i przelewa swoje bujne pomysły na papier. Jego historia jako początkującego pisarza zaczęła się w 2011 roku, pewnego dnia przebudził się z kilkoma pomysłami na powieść, zasiadł przy laptopie i zaczął pisać i pisze nadal. Interesuje się sportami siłowymi, kinem i motoryzacją.
W latach 2001-2003 był trzykrotnym mistrzem Polski w wyciskaniu sztangi leżąc.
Jako pisarz zadebiutował w 2012 roku powieścią „Snajper. Przetrwać piekło”.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-63080-73-0 |
Rozmiar pliku: | 636 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Budzę się na stole, otwieram oczy, wszystko mam za mgłą, czuję jakby podano mi jakiś narkotyk, powoli zaczynam dostrzegać barwy, nie wiem, gdzie jestem, nie wiem, co się stało, nie wiem nic, siedzę na krześle oparty o stół, na którym leży snajperka z zajebistym celownikiem optycznym i koperta. Zaciekawiony otwieram kopertę, w której znajduję mikro słuchawkę i kartkę, na której pisze: „wyjrzyj przez okno”, podchodzę ostrożnie, odsłaniam zasłonę i widzę wieżowiec, parking, a w oddali budynki (ale ktoś mnie robi, myślę).
Po chwili dzwoni telefon, odbieram, lecz nikogo nie słyszę, po chwili dobijanie do drzwi. Lekko przerażony podchodzę do nich, patrzę przez wizjer, lecz nikogo nie ma, otwieram, patrzę na klatkę, jest pusto, znów dzwoni telefon, odbieram, a w tle słyszę głos.
– Załóż słuchawkę, weź broń i podejdź do okna.
Zaciekawiony pytam:
– O co tu chodzi?
– Weź broń, Bob – ponownie głos mówi.
– Pierdolę, nie mam zamiaru, skąd znasz moje imię.
– W mieszkaniu jest 25 kilogramów C4 w skrzyni pod stołem, jeżeli chcesz żyć, to słuchaj. Masz 5 minut na zlikwidowanie celu, który zaraz podjedzie pod budynek, albo umrzesz.
Po chwili zastanowienia wziąłem broń, podszedłem do okna, odsłoniłem zasłony i wypatrywałem.
Po około minucie podjeżdża limuzyna, wychodzi kilku ochraniarzy, za nimi człowiek w garniturze. Zauważyłem, że wyjmuje coś z kieszeni, patrząc przez celownik, dostrzegłem jakieś małe urządzenie, dokładnie nie widziałem, co to jest, nagle usłyszałem w słuchawce.
– To twój cel, zlikwiduj go, Bob.
– Zapytałem, kto to jest, o co tu, kurwa, chodzi, w co wy mnie wpierdalacie?
– Masz 2 minuty, skup się, Bob.
– Co jest, co się dzieje, ja pierdolę, kurwa.
– Zamknij ryj i słuchaj, za chwilę cel odjedzie, a ty umrzesz, masz minutę, zlikwiduj gościa, teraz!!! Bob.
– Kurwa, powoli.
– Nie ma czasu – słyszę w słuchawce.
Cel odwraca się podchodzi do auta, oddaję strzał prosto w głowę.
Chowam się za okno, zerkając delikatnie, dostrzegam zbliżających się ochraniarzy. Skurwiele byli dobrze uzbrojeni, myślę jak by tu się ukryć, choć wydawało mi się, że to jakaś podpucha, myślę o skoku z okna, ale za wysoko, więc szukam innej możliwości.
Niestety, nic nie udało mi się wymyślić, dostrzegłem tylko jedną drogę przez drzwi, podchodzę powoli, dostrzegam cień pod drzwiami i delikatne ruszanie klamki. Schowałem się w łazience, ktoś wchodzi do mieszkania. Poczekałem na odpowiedni moment, gdy przechodził obok łazienki, zaszedłem go od tylu i szybkim, gwałtownym ruchem skręciłem mu kark, nie wiem, czy dobrze, ale nie miałem wyjścia, znalazłem przy nim glocka z tłumikiem i konkretną kosę, więc mogłem już załatwiać sprawę po cichu. Wyszedłem z mieszkania, wchodzę na wyższe piętro i obserwuję, co się dzieje, nie minęły trzy minuty, jak skurwiele wjebali mi się na chatę, lecz byłem sprytniejszy. Wbiegłem na schody przeciwpożarowe, ale tamci wezwali chyba posiłki, bo podchodząc do okna na tyłach budynku, jakiś jeleń zaczął do mnie strzelać, zdjąłem gościa ze snajperki, miałem już czystą drogę, schodząc w dół zauważyłem jak podjeżdża czarny bus. Zdążyłem się ukryć za kontenerem z gruzem. Przyczaiłem tych skurwieli, byli dobrze zorganizowani, mieli sprzęt za konkretną kasę, a ja dalej nie wiedziałem, o co tu kurwa chodzi. Stwierdziłem, że muszę się dowiedzieć, zdobyć więcej informacji. Skupiłem się na ochraniarzach z busa. Wysiadło kilku ochraniarzy i pobiegło na górę, zostało trzech. Jednego zdjąłem po cichu z glocka, drugiemu wbiłem kosę w szyję, trzeciemu zainwestowałem „low kick”, a następnie kolano w twarz, teraz mogłem go przesłuchać. Przyłożyłem mu nuż do gardła i grzecznie zapytałem.
– O co tu chodzi? czemu ja? czemu próbują mnie zlikwidować?
– Ja nic nie wiem – powiedział ochroniarz.
– Kto wie?
– Zabiją mnie jak się dowiedzą.
– Myślisz, że ja się zawaham, skurwielu?
– Nie wiem dużo, wiem, że jesteś weteranem, znasz się na broni i dobrze strzelasz. Musieli mieć pewność, że gościu zginie, nie wiedzieli jednak, że będziesz sprawiał tyle problemów. Dobry jesteś, nie zawiodłeś nas, ale i tak umrzesz.
– Co? Co to ma być? Przesłuchanie do idola? Pogięło cię.
– Wiem, że masz przejebane, mam nadajnik, zaraz tu będą, frajerze.
Po kilku sekundach ktoś wybiega przez schody pożarowe i zaczyna strzelać. W ostatniej chwili zasłoniłem się gościem, dobrze, że byłem obok busa i schowałem się za nim, podziurawili gościa naprawdę konkretnie, zanim zdążył upaść niemiał już głowy. Zza rogu wyleciała reszta ochraniarzy. Pomyślałem, że mam przejebane, na szczęście byłem niedaleko trupa bez głowy, wziąłem od niego AK-47, podszedłem na skraj busa i puściłem serie w ochraniarzy. Musiałem ich trzymać na odległość, żebym mógł uciec. Jedyną drogą było przejść obok schodów przeciwpożarowych, ale z góry pruło do mnie dwóch ochraniarzy. Nie było wyjścia, teraz albo nigdy. Wystrzelałem cały magazynek w ochraniarzy, żeby się pochowali, z ukrycia zaczęli walić do mnie ze wszystkiego, co mieli, to była masakra, dziurawili busa coraz bardziej. Miałem coraz mniej czasu, przeczołgałem się na drugi koniec auta, ściągnąłem z pleców snajperkę, nacelowałem na schody przeciwpożarowe i zdjąłem dwóch naraz prosto w głowę. Wtedy wstałem i biegłem w stronę schodów. Dobiegłem do zachodniej ściany, udało się, biegłem ile sił w nogach. Trzymałem mocno glocka, jakbym przeczuwał, że to jeszcze nie koniec, że tak łatwo nie będzie, biegłem obok budynków.
Dobiegając do końca przecznicy, zajechał mi drogę jakiś samochód. Pomyślałem, strzelam bez zastanowienia, albo oni albo ja, zdążyłem zdjąć kierowcę i pasażera. Rzuciłem się na ziemię, chciałem się ukryć, ale nie było za czym. Gdy z auta wychodziło trzech karków, auto wyjebało w powietrze, musiała to być rakieta kierowana, bo z auta nie zostało nic, siła uderzenia była tak silna, że podmuch wyrzucił mnie na kilka metrów dalej, leżałem trochę poturbowany. Nie umiałem zebrać myśli, nie wiedziałem, co się dzieje, nie wiedziałem już kurwa nic.
Obok palącego się wraka samochodu, podjechała jakaś jasna furgonetka z jakimiś naklejonymi, jebanymi kwiatkami na budzie. Otwarły się drzwi, wyskoczyło dwóch gości, byłem oszołomiony wybuchem. Widzę za mgłą, zbliżające się jakieś postacie, mają zdeformowane twarze, myślę, kurwa, co jest, podjeżdża jakaś pedalska furgonetka, rozpierdala auto z jebanej rakiety, a potem wyskakuje dwóch Mutantów, ale dobra, zobaczymy, co będzie dalej. Nie pytają mnie o nic, tylko biorą pod pachę i zaciągają do furgonetki, nie miałem sił na obronę, ale spoko, nie strzelają do mnie, pomogli rozwalić tamtych gości, nie jest tak źle, jakby się wydawało.
Wsiadamy do furgonetki i ruszamy z piskiem opon, zapytałem.
– Kim jesteście? dokąd jedziemy? kim oni byli?
– Nie gadaj tyle, leż, później dowiesz się wszystkiego, teraz musimy się stąd wydostać, zostało mało czasu, całej ludzkiej rasie grozi niebezpieczeństwo, zaufaj nam, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
Minęło kilka minut i usłyszeliśmy strzały, tamci musieli jechać za nami. Po chwili byli coraz bliżej, a ich strzały trafiały coraz celniej, krzyknąłem do zdeformowanych:
– Strzelajcie do nich!!! Bo nas rozwalą!!!
Ale tamci mieli przewagę, goniło nas 5 terenowych czarnych aut, a my uciekaliśmy jebaną furgonetką po lodach, to się nie uda, (pomyślałem) ci zdeformowani strzelali jak noga, z 20 strzałów trafiali może ze dwa razy, musiałem przejąć inicjatywę, bo zaraz nic by z nas nie zostało. Zapytałem:
– Macie jakąś broń dodatkowo?
– Tam pod fotelem na tyłach są dwie skrzynie, z jednej się ucieszysz.