Śnieżka. Tom 1 - ebook
Śnieżka. Tom 1 - ebook
Wiktoria nie należy do osób towarzyskich i nie cieszy się popularnością wśród znajomych. Nie ma przyjaciół, nie imprezuje, dobrze się uczy i ma plany na przyszłość. Skazą jej idealnego życia jest przeszłość, która nie pozwala o sobie zapomnieć. Wszystko się zmienia, gdy do jej pokoju wkrada się kot. A wraz z nim Aleks – wytatuowany blondyn, niezbyt wylewny, bezczelny i oceniający po pozorach. Życie dziewczyny nabiera tempa. Problem w tym, że demony przeszłości nie śpią, tylko cierpliwie czekają.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-67024-68-6 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35
ROZDZIAŁ 36
ROZDZIAŁ 37
ROZDZIAŁ 38
ROZDZIAŁ 39
ROZDZIAŁ 40
ROZDZIAŁ 41
EPILOG
PODZIĘKOWANIAPROLOG
Muzyka dudni w uszach. W panice rozglądam się po zadymionym pomieszczeniu, próbując dostrzec przyjaciółkę. Widziałam ją jakiś czas temu, kiedy rozmawiała z kolegą. Potem wypiłam z moim facetem dwa drinki i straciłam ją z oczu. Mam cholernie złe przeczucia, bo każda impreza kończy się w ten sam sposób.
Ignoruję zaczepki własnego chłopaka, który próbuje mnie przyciągnąć i objąć. Stanowczym ruchem odpycham jego dłonie, rzucając mu zirytowane spojrzenie. Śmieje się głupkowato, a potem odwraca plecami, jakbym go uraziła, ale mam to w dupie. Muszę odnaleźć przyjaciółkę.
Na parterze sprawdzam po kolei wszystkie pomieszczenia. Nakrywam parę, która nie zraża się moim widokiem i ostro „idą” do przodu. Krzywię się, wycofuję i wbiegam szybko po schodach. Na górze są jeszcze trzy pokoje, które muszę przeszukać. Do pierwszego nie mogę się dostać i aż prycham z frustracji, bo to przecież sypialnia mojego faceta.
W drugim – kolejna para, tym razem dwie dziewczyny, które najwyraźniej nie wyrwały żadnych chłopaków i postanowiły same się zabawić. W trzecim wreszcie ją widzę – leży bezwładnie na łóżku, a nad nią stoi najgorszy typ mężczyzny, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. Właśnie rozpina spodnie, więc podchodzę do niego i uderzam w ramię, popychając na biurko.
– Co jest, kurwa? – warczy, zapinając w pośpiechu rozporek. – Nie jarają mnie trójkąciki.
Nie zamierzam wdawać się z nim w dyskusję. Klękam na łóżku i próbuję ocucić przyjaciółkę. Nie reaguje ani na głos, ani na szczypanie po rękach. Z mocno bijącym sercem nachylam się nad jej twarzą. Strach ciśnie mi łzy do oczu.
– Co wzięła? – pytam, chociaż wcale nie spodziewam się odpowiedzi. – Ja pierdolę, co brała?!
– Chuj mnie to obchodzi. – Prycha „typ”, zakładając koszulkę. – Następnym razem lepiej pilnuj przyjaciółeczki, bo inaczej skończy w jakimś podrzędnym burdelu.
Gdyby nie fakt, że ona ledwo żyje, pewnie zabiłabym go na miejscu.
– Hej, słońce – szepczę jej do ucha. – Obudź się, słyszysz?
Nie reaguje, więc kładę dłonie na jej ramionach i delikatnie potrząsam. Bez skutku. Ręce zaczynają mi drżeć, ale wiem, że jeśli spanikuję, ona z tego nie wyjdzie.
– Zawołaj kogoś – rzucam w stronę debila, który stoi jak słup soli i gapi się na mnie. – Słyszałeś, łajzo?
– Kurwa, odczep się ode mnie, dobra?
– Jeśli nie ruszysz swojej dupy, to uwierz mi, już więcej nie przelecisz żadnej laski, bo nie będziesz miał czym, zrozumiałeś?!
Posyła mi lodowate spojrzenie, ale wychodzi z pokoju.
Odgarniam rude loki z twarzy przyjaciółki. Pamiętam, jak jej rodzice byli na mnie źli, że nakłoniłam ją do zmiany koloru.
– Co jest? – pyta mój facet, od razu podchodząc do łóżka. Łapie ją za rękę, a potem spogląda na mnie z przerażeniem. – Wiesz, co wzięła?
Kręcę głową, czując potworne wyrzuty sumienia.
– Nie wiem. – Biorę głęboki oddech. – Obiecałam jej, do cholery, że tym razem będzie normalnie… Spokojnie, zwyczajnie i co?
Czuję jego wargi na skroni, a potem pozwalam mu ją wziąć na ręce.
– Musisz ją zawieźć do szpitala.
– Ja?!
Prostuje się, ale z jego oczu nie znika strach.
– Wszyscy jesteśmy naćpani, oprócz ciebie.
– Nie mam prawa jazdy – mówię szybko, niezgrabnie wstając z łóżka.
– Przecież jeździłaś… Z pewnością coś pamiętasz. – Posyła mi naglące spojrzenie. – Uczyłem cię.
Po krótkiej chwili namysłu, zgadzam się, kiwając głową.
Zrobię wszystko, aby wyszła z tego bez szwanku.
***
Obiecałam, że będę miała na nią oko i pod żadnym pozorem, nigdy w życiu, nie sprowadzę na nią kłopotów. Zarzekałam się przed jej rodzicami, że nie będziemy piły ani brały czegokolwiek. Przysięgałam, że odprowadzę ją do domu w nienaruszonym stanie, a przez całą imprezę włos jej z głowy nie spadnie.
Miała mnie za przyjaciółkę.
A teraz siedzę w szpitalu i czekam na naszych rodziców. Cały czas gapi się na mnie policjant, który został wezwany, jak tylko pojawiło się podejrzenie posiadania narkotyków i jazdy po pijaku. Nagrabiłam sobie u lekarza dyżurującego brakiem cierpliwości i niewyparzonym językiem, więc wysłał mnie na badania krwi.
Cały czas mam nadzieję, że to nie dzieje się naprawdę. Co chwilę zamykam oczy, licząc, że zaraz się obudzę, a ta cała szopka okaże się tylko koszmarem.
Obracam głowę i patrzę w głąb korytarza. Moje wnętrzności wywracają się do góry nogami. Mam sucho w ustach, bo nawet z kilku metrów czuję na sobie potępiający wzrok ojca, którego znowu zawiodłam. Za nim wlecze się matka, jak zwykle trzymając się za serce.
To nie pierwszy raz. Znając mnie, z pewnością też nie ostatni.