Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Society X. Kennedy & Hunter. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
22 lipca 2025
39,90
3990 pkt
punktów Virtualo

Society X. Kennedy & Hunter. Tom 2 - ebook

Zasady klubu Society X są proste... złamiesz je – wylatujesz.

Zasada nr 1: żadnych imion

Nie ma znaczenia, czy chcesz je znać, to zabronione.

Zasada nr 2: żadnej wymiany numerów

Nie ma znaczenia, czy chcesz zadzwonić, to zabronione.

Zasada nr 3: wszystko musi pozostać ściśle anonimowe

Nie ma znaczenia, czy chcesz się czymś podzielić, to zabronione.

Dla Kennedy to ucieczka. Dla Huntera występ w pokoju obserwacyjnym to szansa.

Nieważne, czego pragniesz ani jaką masz fantazję. Doświadczysz tego w Society X.

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-272-9428-9
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

JEDEN

Kennedy

W końcu nadszedł ten dzień i pierwszy raz od siedmiu lat mogę spokojnie odetchnąć. Z jednej strony przykro mi, że odnoszę takie wrażenie, z drugiej – świetnie jest zasmakować wolności.

– Chyba nigdy w życiu nie widziałem cię tak uśmiechniętej – zauważa Chris, wchodząc do mojego gabinetu.

Chris Marshall to jeden z moich najbliższych przyjaciół i mój partner biznesowy. Po studiach wspólnie założyliśmy kancelarię Marshall & Vaughn. Od trzech lat cieszmy się dużą renomą w Portland.

Z szerokim uśmiechem siada przy moim biurku. W zielonych oczach widać błysk ekscytacji. Jasne włosy starannie ułożył na żel, czyli jest gotowy na wieczór na mieście. Patrzę na trzymany w dłoniach dokument i wzdycham z ulgą.

– Bo nigdy nie miałam ku temu powodów. W ostatnich latach radość dawała mi wyłącznie praca.

Musiałam się na czymś skupić, kiedy moje małżeństwo zaczęło się rozpadać. Gdy stanęliśmy na ślubnym kobiercu, byliśmy za młodzi i mieliśmy inne cele w życiu. Związku nie da się oprzeć na samym seksie. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio się do siebie zbliżyliśmy. Przestało nam na sobie zależeć, więc się rozeszliśmy.

Chris podpiera się na łokciach i nachyla, przy czym puszcza do mnie oko.

– To się wkrótce zmieni, przyjaciółko. Oblejmy twój rozwód. Nie będziesz więcej przesiadywać nocami w gabinecie.

Chris od początku zniechęcał mnie do ślubu, mówił, że nie pasujemy do siebie z Aaronem. Szkoda, że go nie posłuchałam. Wyszłam za mąż, aby sprawić radość rodzicom, którzy lubili mojego chłopaka. Teraz już wiem, że muszę myśleć o własnym szczęściu. Praca to tylko odskocznia.

– Czyżby? Jak mnie przed tym powstrzymasz?

W jego oku pojawia się błysk. Domyślam się, że coś wykombinował i że będą z tego problemy. Moje przypuszczenia potwierdza widok Elaine i Sary, które właśnie stanęły w progu, ubrane na wieczór na mieście. Elaine ma na sobie czarną rozkloszowaną mini, która w zestawieniu z krótkimi włosami koleżanki nadaje jej wyrafinowany wygląd. Sara z kolei upięła wysoko jasne kręcone włosy, dzięki czemu odsłoniła obojczyki. Włożyła czerwoną sukienkę bez ramiączek, w której wygląda seksownie.

– Dokąd się wybieracie? – pytam.

Patrzą po sobie i wymieniają uśmiechy.

– W to samo miejsce co ty – informuje mnie Sara.

Patrzę na swoją czarną spódnicę i niebieską bluzkę. Nie jestem ubrana na wyjście, które zaplanowali, gdziekolwiek mamy się udać. Elaine zbywa mnie gestem.

– Wyglądasz niesamowicie, Kennedy. Byłoby ci do twarzy nawet w worku na śmieci.

– To prawda. Nie wyróżnisz się z tłumu – zapewnia Sara.

To nasza recepcjonistka. Jak ja jest tuż po trzydziestce. Ja, ona i Chris zaprzyjaźniliśmy się na uniwersytecie. Sara musiała jednak zrezygnować z prawa, aby zaopiekować się chorymi rodzicami. Oboje już nie żyją, więc liczy, że uda jej się wrócić na studia. Elaine jest natomiast po czterdziestce. To szczęśliwa żona i mama licealisty. Pracuje jako asystentka w naszej kancelarii.

– Urządzamy dziś imprezę na twoją cześć. Planowaliśmy ją od tygodnia. – Chris wyciąga do mnie rękę.

Chwytam jego dłoń i wychodzę zza biurka, aby stanąć przy współpracownikach.

– Gdzie?

Wszyscy szczerzą do siebie zęby. Chris przenosi na mnie wzrok i znacząco porusza brwiami.

– Powiedzmy, że już najwyższa pora, żebyś się tam ze mną wybrała.

Moje serce zaczyna bić szybciej. Nie do wiary. Mówi o Society X? To klub, w którym przyjaciel ma status członka. Już od dawna kusi mnie, aby do niego wstąpić, ale gdy byłam mężatką, sądziłam, że nie powinnam. A potem czułam, że muszę poczekać, aż otrzymam wyrok rozwodowy, mimo że nasz związek rozpadł się wieki temu. Teraz już nic nie stoi mi na przeszkodzie.

– Wybieramy się do Society X? – pytam.

Sama myśl o wizycie w klubie przyprawia mnie o dreszczyk. Chris wielokrotnie opowiadał mi o przygodach w pokojach do seksu. Society X to ekskluzywny klub ze striptizem, który ma szerszą ofertę skierowaną do osób ze statusem członka. Comiesięczna opłata to spora sumka, ale według Chrisa warto sypnąć hajsem, by cieszyć się przywilejami.

Przyjaciel ciągnie mnie do wyjścia.

– Tak. Wspólnie zaplanowaliśmy najlepszy wieczór w twoim życiu.

Sara potakuje wesoło, gdy ją mijamy.

– Nadaliśmy imprezie nazwę „Wielki F”. Spodobała się pracownikom klubu.

– Świetnie – parskam śmiechem. Już nie mogę się doczekać.

Na parkingu wsiadam do swojego samochodu i ruszam za przyjaciółmi. Kolejka do klubu ciągnie się aż za węgieł. Parkujemy. Chris otwiera moje drzwi.

– Gotowa?

Wysiadam.

– Jak mamy wejść? Będziemy tu stać godzinami. – Wskazuję na tłum.

Podchodzą do nas Sara i Elaine. Wyczytuję z ich twarzy, że obie podzielają moje obawy. Chris śmieje się pod nosem i obejmuje mnie ramieniem.

– Oni nie mają członkostwa.

Podchodzimy do wejścia. Stojący przy drzwiach gość macha do nas. Jest przystojny, w życiu nie widziałam oczu w takim odcieniu błękitu. Ma muskularne ręce. Po sposobie, w jaki patrzy na Chrisa, domyślam się, że to jego niesławny kuzyn Max.

Chris się nachyla.

– To mój kuzyn – szepcze mi do ucha.

– Domyśliłam się – mówię z uśmiechem. – Jesteście do siebie kapkę podobni.

Chris uśmiecha się promiennie.

– Serio? Uważasz, że jestem tak seksowny?

Puszczam do niego oko.

– Możesz się ubiegać o pracę w klubie.

Moje słowa dodają mu pewności siebie. Mimowolnie wybucham śmiechem. Chris jest bardzo atrakcyjny, stale musi opędzać się od kobiet. Moi rodzice też go lubią. Zrozumieli, dlaczego nigdy się ze sobą nie umówiliśmy, gdy wyjaśniłam im, że mój przyjaciel jest gejem. Zgadzam się z mamą, która co jakiś czas narzeka, jakie to niesprawiedliwe, że najprzystojniejsi mężczyźni gustują w facetach.

Max podchodzi i na powitanie ściska moją dłoń.

– Kennedy, jak mniemam. Wiele o tobie słyszałem. Mam na imię Max. Oprowadzę cię po klubie.

– Miło mi. Też sporo o tobie słyszałam – mówię i puszczam oko do Chrisa.

Max teatralnym gestem wskazuje na drzwi.

– Idziemy?

Sara rusza pierwsza, wziąwszy Elaine pod rękę. Max i Chris idą za mną. Rozmawiają szeptem. Ewidentnie poruszyli jakiś zabawny temat, bo słyszę ich śmiech.

Za wejściem zatrzymujemy się przy stanowisku osoby, która prosi nas o pozostawienie rzeczy osobistych. Okazuje się, że do lokalu nie wolno wnosić telefonów.

– Drogie panie, proszę o oddanie takich urządzeń jak komórki czy aparaty fotograficzne. Wolno wam zatrzymać torebki – oznajmia Max.

Podchodzimy do kontuaru i kładziemy sprzęt. Po korytarzach przechadzają się pracownicy ubrani w garnitury. W Society X na niczym się nie oszczędza. Wszystko – od oświetlenia po kosztowną posadzkę – wskazuje, że właściciel nie żałował pieniędzy i zadbał o każdy detal.

Max omija jakąś grupę i prowadzi nas do korytarza z dwojgiem drzwi. Na jednych widnieje tabliczka z napisem „Mężczyźni”, na drugich – „Kobiety”. Posyła nam uśmiech, po czym otwiera te z napisem „Mężczyźni”.

– Zakładam, że to tutaj chcecie wejść?

– Yyy… tak – odpowiada ze śmiechem Sara. – Wolę facetów.

Rozchichotana Elaine szturcha mnie w bok.

– Tak tylko mówi.

Sara podchodzi do drzwi.

– Słyszałam.

Max przenosi wzrok na mnie. Kiwam głową. Otwiera drzwi. Od stóp wzwyż przenikają mnie wibracje basu. Jest ciemno, dlatego widzę tylko światło błyskające za wysoką ścianką. Słyszę krzyki kobiet. Podejrzewam, jaki widok je wywołał. Wchodzimy w głąb pomieszczenia. Wybałuszam oczy.

– Gotowa na imprezkę? – szepcze do mojego ucha Chris.

– Tak – odpowiadam cicho.

Chris mówi coś do Maksa. Chwilę później ktoś podaje mi koktajl.

Wokół przechadzają się i rozmawiają z kobietami półnadzy mężczyźni. W życiu nie widziałam tak wielu przepięknych osób. Mój eksmąż się do nich nie umywa, choć jest niczego sobie. Nie wiedziałam, że w Portland mieszkają tacy śliczni ludzie.

Siadamy przy stoliku, do którego zaprowadził nas Max.

– Za mniej więcej godzinę pojawi się niespodzianka. To pomysł Chrisa. Pomyślał, że właśnie tego ci trzeba.

Robię wielkie oczy i wciągam ze świstem powietrze.

– Nie każesz mi iść do ciemnego pokoju, prawda?

Wszyscy wybuchają śmiechem. Chris kręci głową.

– Nie, wariatko. Nie jesteś na to gotowa. Mimo to dziś czeka cię coś równie wspaniałego. Jutro mi podziękujesz.

Czy to źle, że się podekscytowałam? Mam trzydzieści trzy lata, a bawię się beztrosko jak studentka. Zbyt wiele czasu zmarnowałam na Aarona.

Society X słynie z tego, że w części lokalu urządzono seksklub. Członkowie mają do dyspozycji trzy salki: ciemną, obserwacyjną i bondage. W ciemnej w zupełnym mroku spotykają się dwie nieznajome osoby. Urok tego pokoju to seks z kimś obcym. Salka nawet mnie kusi, choć jestem wzrokowcem. Bondage zupełnie odpada. Nie interesują mnie bicze ani łańcuchy. Z kolei bardzo ciekawym doświadczeniem mógłby się okazać pobyt w pokoju obserwacyjnym, w którym ogląda się, jak ktoś odgrywa dowolną fantazję. Chris uwielbia tę salkę, to z jej powodu ma fioła na punkcie klubu. Niektórzy zapewne określiliby to mianem uzależnienia.

Max podaje mi kolejnego drinka. Właśnie tego potrzebuję, żeby wrzucić na luz. Chcę zasmakować wszystkiego, co ma do zaproponowania klub. Wstaję i biorę koktajl.

– Rozejrzę się, zanim pojawi się moja niespodzianka – mówię.

Sara zaczyna się podnosić. Wtem podchodzi i zagaduje ją striptizer. Koleżanka odwraca się do mnie i bezgłośnie mówi: „przepraszam”. Roześmiana zbywam ją gestem.

W całym pomieszczeniu stoją stoliki, przy których zajęte są niemal wszystkie miejsca. Gość na scenie tańczy przed grupą kobiet, a te wtykają za gumkę jego stringów banknoty o różnym nominale, nie tylko jednodolarówki. Babki są nadziane.

Błądzę wzrokiem po pomieszczeniu, aż moją uwagę przyciąga pewien mężczyzna. Jest nieznacznie młodszy ode mnie, zapewne przed trzydziestką. Zawiesiłam na nim oko ze względu na jego twarz, choć ciało też ma niesamowite. Kręci się wokół niego mnóstwo kobiet. On jednak skupia się wyłącznie na mnie. Oczy ma ciemne, zapewne brązowe. Przygryzam wargę, żeby się nie uśmiechnąć. Żaden mężczyzna od dawna nie spojrzał na mnie w ten sposób.

– Dobry wieczór – mówi ktoś za moimi plecami.

Serce podchodzi mi do gardła. Obracam się, z trudem chwytając powietrze. Wyciąga do mnie rękę uroczo uśmiechnięty facet w garniturze z logo klubu. Ciemne włosy postawił na żel.

– Mam na imię Jared. Pani to Kennedy Vaughn, zgadza się?

Ściskam go za dłoń.

– Tak – odpowiadam z zaciekawieniem.

Podaje mi wizytówkę.

– Obserwowałem panią. Chciałaby pani ubiegać się o członkostwo? Uważam, że będzie pani dla nas świetnym nabytkiem.

– To samo mówi pan każdej kobiecie? – pytam ze śmiechem.

W jego oczach odmalowuje się powaga.

– Nie, pani Vaughn. Drobiazgowo wybieramy członków. Wiem, że pan Marshall coś zaplanował na wieczór. Czy mimo to mogę zaproponować, że oprowadzę panią po klubie?

Z całych sił walczę z chęcią, aby spojrzeć na tajemniczego faceta po drugiej stronie pomieszczenia. Czuję na sobie jego wzrok.

– Dziękuję, Jaredzie. Pomyślę i dam znać.

Kiwa głową i posyła mi uśmiech.

– Świetnie, pani Vaughn. Czekam z niecierpliwością.

Odchodzi.

Obracam się. Serce mi się ściska, kiedy nie dostrzegam swojego faceta. Zapewne przeszedł już do drugiej części klubu i się do kogoś przystawia. W sumie co mnie to obchodzi? Przypuszczam, że jest gejem, jak większość facetów pracujących w klubach ze striptizem.

Wychylam drinka, rozglądam się jeszcze raz i już się szykuję, aby wrócić do stolika, kiedy ktoś mruczy mi do ucha:

– Mnie szukasz?

Wydaję stłumiony okrzyk i się odwracam. Odezwał się do mnie gość, na którego zwróciłam uwagę. Dobrze zgadłam – ma jasnobrązowe tęczówki ze złotymi pierścieniami wokół źrenic. Bardzo seksowne. Napływa ku mnie odurzająca woń jego wody kolońskiej. Z całych sił walczę z chęcią, by przesunąć palcami po jego umięśnionym brzuchu.

– Ktoś tu ma wybujałe ego, czyż nie? – odpieram.

Wzrusza ramionami.

– Nie. Po prostu liczyłem, że rozglądasz się właśnie za mną. Mam na imię Hunter. – Nie odrywając ode mnie wzroku, bierze mnie za rękę i składa na niej pocałunek. Uśmiecha się, kiedy przeszywa mnie dreszcz. – Nie widziałem cię tu wcześniej.

Powoli puszcza moją dłoń. Upominam się w myślach, że muszę oddychać.

– Mam na imię Kennedy. Jestem tu pierwszy raz. Znajomi z pracy uznali, że musimy oblać mój rozwód.

Uśmiecha się szeroko.

– Robi się coraz ciekawiej. Nie wyglądasz mi na osobę w wieku do zamążpójścia. A może krótko byłaś mężatką?

– Pięć lat. Zupełnie się od siebie różnimy. I nie jestem tak młoda, jak ci się wydaje.

Z uznaniem omiata mnie wzrokiem. Aż czuję ucisk w podbrzuszu.

– Niemożliwe, żebyś miała więcej niż trzydzieści lat.

– Mam trzydzieści trzy – uświadamiam go. – A ty… dwadzieścia jeden? – Wiem, że jest nieco starszy, ale miło mi się z nim flirtuje. Zresztą dlaczego miałabym sobie odmówić flirtu? Więcej nie zobaczę tego gościa.

Przygryza wargę.

– Dwadzieścia pięć. Ile lat ma twój były?

– Trzydzieści sześć. Czemu pytasz?

Przysuwa się, aż niemal stykamy się ustami, przy czym czuję bijące od niego ciepło.

– Ciekawi mnie, czy zwrócisz uwagę na młodszego. Na pewno mógłbym zafundować ci przeżycia, jakich nie doświadczyłaś z mężem.

Drżę. W głowie panoszą się myśli, by zaszyć się z tym facetem w jakimś ciemnym kącie. Gość zapewne został nauczony takiej nawijki – jak każdy pracownik klubu ze striptizem. Zakładam, że w przeciągu minionej godziny te same słowa skierował do kilkunastu innych kobiet.

Odsuwam się.

– Podziękuję. Nie jesteś gejem? – wypalam bez zastanowienia.

Uśmiecha się chyba nieco wbrew sobie. Nakręca na palce kosmyk moich kasztanowych włosów.

– Nie jestem gejem, Kennedy – mruczy, nachylając się. – Może nawet będziesz miała okazję się o tym przekonać.

– Kennedy – odzywa się Chris.

Rozglądam się. Przyjaciel przywołuje mnie gestem. Stoją przy nim Sara i Elaine. Hunter zdążył się oddalić. Mimo to zerka na mnie przez ramię, gdy udaję się na przeciwny koniec pomieszczenia. Chris patrzy na Huntera, a następnie na mnie.

– Widzę, że się dziś socjalizujesz. Uroczy jest.

Klepię go po ramieniu.

– Nic z tego.

– Gotowa na niespodziankę? Max na nas czeka – mówi z ekscytacją Sara.

Śmieję się.

– No chyba.

Max stoi przy wyjściu z sali ze striptizem. Otwiera drzwi. Ukazuje nam się długi korytarz, a na jego końcu kolejne drzwi.

Przechodzimy za Maksem do tych po lewej. Facet przystaje z dłonią na klamce i na mnie patrzy.

– Chris pomyślał, że to ci się spodoba. Ostrzegam jednak zawczasu, że nie musisz w tym uczestniczyć, jeśli nie chcesz.

Moje serce wali młotem.

– Co mnie czeka?

Max ruchem głowy wskazuje na salkę.

– To pokój obserwacyjny. Na prośbę przyjaciół wejdziesz na scenę z tancerzem. Zasadniczo czeka cię taniec na kolanach.

– A my będziemy widownią – szczebiocze Sara. – Chętnie zamienię się z tobą miejscami.

Chris obejmuje mnie ramieniem.

– Nie ma mowy. Kennedy musi to zrobić. Czas, aby zaczęła choć trochę korzystać z życia.

Max otwiera drzwi. Zaczerpuję głęboko powietrza. Jestem gotowa.

×

Pokój obserwacyjny ma otwarty plan. Z jednej strony znajduje się kanapa, a z drugiej scena. Na widok łóżka i krzesła na jej środku przeszywa mnie dreszcz. Mam dziwaczne przeczucie, że w którejś chwili wyląduję na tym łóżku. Rozglądam się, tymczasem Sara, Elaine i Chris siadają na długiej kanapie i zaczynają sączyć koktajle.

– Mogłabyś usiąść na krześle, Kennedy? – pyta Max.

Odwracam się w jego stronę, po czym przenoszę wzrok na krzesło. Dam radę. Wchodzę na scenę, a następnie siadam.

Przykuca przede mną i posyła mi uśmiech.

– W każdej chwili możesz powiedzieć: „Stop”. Do niczego nie będziemy cię zmuszać.

– Dobrze.

– Gotowa?

Zamykam oczy i kiwam głową. Nastaje ciemność. Kiedy otwieram oczy, ze względu na jasne światło nade mną nie jestem w stanie dostrzec siedzących na kanapie osób, przez co odnoszę wrażenie, jakbym była sama w pomieszczeniu. Ktoś włącza muzykę. Bez zaskoczenia orientuję się, że to Pony Ginuwine’a. Utwór został świetnie dobrany do okoliczności.

Czuję, że ktoś za mną staje. Ciepłymi dłońmi gładzi mnie po ramionach. Wydaję stłumiony okrzyk, kiedy do moich nozdrzy napływa woń jego wody kolońskiej. Czy to gość, z którym rozmawiałam przed chwilą? Serce bije mi jak oszalałe. Czekam, aż przejdzie przede mnie, bo chcę zobaczyć jego twarz. Pozostaje jednak na miejscu i się nachyla.

– Gotowa, Kennedy? – mruczy do mojego ucha.

Wciągam powietrze i zamieram, kiedy staje przede mną. To on. W jego oczach widać żar.

– Gotowa? – powtarza.

Zbliża się, staje nade mną w rozkroku, wzwiedzionym fiutem napiera na mostek. Osuwa się wzdłuż mnie, osłania ciałem. Mości się między moimi udami. Wsuwa dłoń pod spódnicę. Na jego ustach pojawia się uśmieszek. Wie, że nikt nie może zobaczyć, co wyprawia. Pozwalam mu na to, ekscytuje mnie to. Pragnę, żeby mnie dotykał. Nie mam pojęcia, jak daleko byśmy się posunęli, gdybyśmy byli sami. Jestem złakniona męskiego dotyku.

Przesuwa dłonią, środkowym palcem muska majtki. Trawi mnie pożądanie, dlatego domyślam się, że czuje, jak zwilgotniałam. Jęczy cicho i delikatnie przygryza moją pierś.

– Zabawimy się na ich oczach? – mruczy.

– Okej.

Bierze mnie na ręce i niesie na łóżko. Umieszcza na materacu, a następnie się na mnie kładzie. Porusza biodrami w taki sposób, jakbyśmy uprawiali seks. Niemal to widzę oczami wyobraźni. Ponieważ jest odwrócony plecami do moich przyjaciół, zsuwa bieliznę, aby pokazać mi wzwiedziony członek. Przeszywa mnie dreszcz, rozpaczliwie pragnę poczuć go w sobie. Przesuwa dłońmi po moich nogach i zdejmuje mi majtki. Zaciąga się moją wonią. Piosenka dobiega końca, w pomieszczeniu zapada cisza przerywana wyłącznie naszymi oddechami. Mimo to pragnę, aby chwila jeszcze trwała. Odurzona żądzą i wizją seksu, czuję się jak na haju. Pierś Huntera gwałtownie się unosi i opada. Gość ma rozszerzone źrenice, w jego oczach widać głód spełnienia. Doskonale go rozumiem.

– Nadal masz mnie za geja? – pyta szeptem.

Moje usta rozciągają się w nieznacznym uśmieszku.

– Może. Szkoda, że nie możesz mi udowodnić, że się mylę.

Zapalają się światła. Gość wstaje. Wkłada szlafrok i powoli się odsuwa.

– Do następnego…

Odprowadzam go wzrokiem, serce tłucze się o żebra. W życiu nie miałam tak doskonałego nastroju. Słyszę kroki głośne niczym grzmot, po czym w zasięgu mojego wzroku pojawia się Sara. Wachluje się.

– Jasny gwint. Nie do wiary, że to zrobiłaś. Ależ to było seksowne.

– To prawda. I mam wielką ochotę na powtórkę.

Chris i Max zaśmiewają się pod nosem.

– Uzależniła się – mówi mój przyjaciel. – Wygląda na to, że znalazłem wam nową członkinię.

To niewątpliwie słuszne spostrzeżenie. Złapałam bakcyla i… urósł mój apetyt.DWA

Hunter

Na widok długiej kolejki do Society X uzmysławiam sobie, że mamy piątek – dzień, w którym klub jest najbardziej oblegany. Tłumnie schodzą się tu zarówno kobiety, jak i mężczyźni. To osoby pracujące, spragnione relaksu przed powrotem do domu i prozaicznej egzystencji. Dzisiaj zupełnie inaczej korzystają z happy hour. Piją, my występujemy, robi się cholernie obrzydliwie.

Nic nie sprawia mi takiej satysfakcji jak wyraz twarzy pojawiający się u niczego niespodziewającej się kobiety, gdy wyciągam z gaci fiuta i pieszczę go dla jej uciechy. Pijane i napalone, zwilżają wargi językiem, sygnalizując, że są gotowe spałaszować ze smakiem, czym je uraczę. W tej chwili podchodzę do którejś i patrzę, jak rozdziawia usta i jak rozszerzają jej się źrenice, po czym oddalam się ku kolejnej, której za moją sprawą zwilgotnieją majtki. Uwielbiam je nęcić.

Na tym polega nasza praca. To nasz modus operandi. Mamy je kusić, aż zaczną się wiercić na krześle, pocierać udami o pulsującą łechtaczkę, aż dojdą. Potem każda się rwie, aby zapłacić mi za taniec na kolanach. Obowiązuje tylko jedna zasada – im nie wolno mnie dotykać, ja natomiast zdecydowanie ich dotknę.

Wchodzę do szatni i udaję się pod prysznic. Lubię się wykąpać, zanim wejdę na scenę. Potem pryskam się wodą kolońską i sprejem, dzięki któremu moja skóra będzie błyszczeć we fluorescencyjnym świetle. Moim zadaniem jest sprawić, by kobiety poczuły, że mogą zrealizować swoje fantazje. Chcę, żeby myślały, że mogą mnie zdobyć, że są dostatecznie seksowne, aby zaliczyć gościa takiego jak ja.

Większość spotykanych w klubie kobiet pyta, czy jestem gejem. Albo od razu zakłada, że tak jest. Chyba są ogromnie zdumione, gdy im uświadamiam, że jestem stuprocentowym hetero i że lubię, jak babki robią mi loda. Kilku moich kolegów z pracy faktycznie gustuje w facetach, jednak nikt tego nie rozgłasza. Wszyscy pracownicy Society X są równi i mają tylko jedno zadanie – sprawiać przyjemność.

– Co masz w grafiku? – pyta Donnie. Przeniósł się tu przed rokiem.

– Odgrywanie strażaka, jakąś scenkę w wannie i kilka występów grupowych. A ty?

Stoimy obok siebie ubrani w same dżinsy i bieliznę. To drugie otrzymaliśmy od klubu. Majtki są białe, na gumce mają napisane „Society X”. Bryce – właściciel – bardzo dba o swój lokal. Zapewne dlatego jest najlepszy w mieście.

W klubie utrzymywany jest taki porządek, że mógłbym przyprowadzić tu babcię, o ile nie musiałbym przy tym skłamać w odpowiedzi na pytanie, skąd o nim wiem.

Mieszkam w kawalerce na trzeciej kondygnacji całkiem przyzwoitego bloku. Nie należy do luksusowych, ale jest zadbany i mam własny kąt. Pomieszkiwałem z kilkoma tancerzami, ale to nie wypaliło, bo wiecznie organizowali maratony seksu. Babcia w niedziele chodzi do kościoła i domaga się, żebym ją tam podwoził, toteż nie chcę, aby zobaczyła – jeśli do mnie wstąpi – czyjegoś fiuta czy podskakujące w powietrzu cycki jakiejś laski. Babcia nie wie, że mój dochód zależy od tego, czy umiejętnie zrzucam ubranie albo pocieram o kogoś kutasem. Takich tematów nie porusza się podczas rodzinnej kolacji. Nie chcę przyprawić starszej pani o zawał ani skłonić do pomyślenia, że muszę odpokutować. Za modlitwę wystarcza mi nawoływanie imienia bożego, kiedy bzykam typiarę, z którą znajomość zakończę po tygodniu.

– Odgrywam scenkę nowożeńców, mam dwa spotkania w pokoju obserwacyjnym i wystąpię razem z tobą – mówi Donnie.

Pokój obserwacyjny jest zajebisty. Ale trzeba mieć łut szczęścia, żeby do niego trafić. Odwiedziłem tę salkę zaledwie kilka razy, natomiast Donnie regularnie spotyka się w niej ze stałymi bywalcami. To niezły wyczyn, bo niewiele osób może sobie pozwolić na uiszczanie bardzo wysokiej opłaty członkowskiej. Ci, których na to stać, mają swoich faworytów. Lubię zaglądać do tej salki, kiedy mam wolne i jest akurat otwarta. O możliwości oglądania dla przyjemności informuje wywieszka na drzwiach. Kiedy nie wisi na klamce, pracownikom nie wolno wchodzić do pomieszczenia. Nie możemy się ubiegać o członkostwo. Zresztą nie mielibyśmy na nie szans, bo nie możemy sobie pozwolić na taki wydatek.

Większość z nas za dnia wykonuje inną pracę. Tylko kilka osób utrzymuje się wyłącznie z roboty w klubie – na przykład G Money, czyli Gary. Facet pracuje tu od otwarcia. Zaczął jako bramkarz, a potem został tancerzem. Ma tylko ten etat i grafik przeważnie wypełniony prywatnymi przyjęciami. Kobiety traktują go niczym boga, choć nie gustuje w tej płci. Mimo to zarabia krocie na wieczorach panieńskich, prywatnych przyjęciach i imprezach z przeróżnych okazji. Niektórzy z nas mogą tylko pomarzyć o takim uznaniu wśród klientów.

Wystawiam głowę przez drzwi. Obserwuję wchodzące kobiety i kilku mężczyzn, gdy na scenie tańczy G Money. Stojące w pobliżu babeczki szaleją na widok jego chirurgicznie powiększonego fiuta. Przeważnie nie zwracam uwagi na klubowiczów. Tylko czasami wyławiam w tłumie osobę, na której skupiam się podczas występu. Bawi mnie, jak później usiłuje dać mi napiwek. Robię to jednak z innego powodu – bo to ktoś potrzebujący uwagi.

Wtem ją dostrzegam. Mój wzrok przykuwają rude włosy. Babka wygląda szykownie – na ile mogę ocenić z tej odległości – i jest tu pierwszy raz. Nigdy wcześniej nie widziałem jej w klubie.

– Wychodzę – mówię.

Donnie kiwa głową, nie oderwawszy wzroku od szmirowatego romansu, który czyta. Podczas każdego występu usiłuje odegrać scenę seksu z książki. Nie widzę w tym nic złego, choć sam wolę improwizować. Ot tak dymać widownię.

W chwili, w której wychodzę z zaplecza, dopada mnie grupka kobiet. To moje stałe klientki. Nie wiem, jak mają na imię, choć z niektórymi bardzo blisko się zaznajomiłem. Ryzyko zawodowe. Nie podrywam ich tutaj. Przeważnie wpadamy na siebie na przykład w Starbucksie czy gdzieś tam. Zazwyczaj babki zaczynają niezręcznie wypowiedzianym „Hej, niedawno widziałam twojego fiuta”, po czym zwilżają wargi językiem, zamiast normalnie pogadać. W ten sposób nie pozostawiają mi wyboru i muszę im pokazać, co potrafię zrobić tym fiutem, kiedy zostaniemy tylko we dwoje.

Staję przy barze i przyglądam się rudzielcowi. Zajebiście dopasowana spódnica podkreśla idealnie krągłe pośladki, toteż wyobrażam sobie, jak wodzę po nich dłońmi. Wizja wkrótce się zmienia i oczami wyobraźni widzę, jak trzymam ją za tyłek, kiedy mnie ujeżdża. Niespodziewanie wysycha mi w gardle. Kręcę więc głową i proszę barmana o piwo korzenne.

Penis drga, gdy kobieta obraca się i patrzy w moją stronę. Zawiesza na mnie wzrok, omiata mnie nim, szacuje, ile dzieli ją ode mnie kroków. Posyłam jej uśmieszek i ostentacyjnie obcinam ją wzrokiem z góry na dół.

Kiedy się obraca, uzmysławiam sobie, że muszę coś zrobić. Ruszam więc w jej stronę, ignorując kobiety, które ruszają za mną. Mam nadzieję, że szybko zorientują się w sytuacji. I tak nie wolno im mnie dotknąć.

Zatrzymuję się za nią i głęboko zaciągam wonią perfum.

– Mnie szukasz? – mruczę do jej ucha.

Obraca się, przy czym niechcący muska dłonią mojego fiuta.

Rozdziawia z zaskoczenia usta. To jak zaproszenie, by jej posmakować, wsunąć język do jej ust tak głęboko, że zacznie krzyczeć z przyjemności. Przenoszę wzrok na jej oczy. Są zielone, w życiu nie widziałem piękniejszych. Więzi mnie spojrzeniem, wyzywa, abym się w nich zatracił.

– Ktoś tu ma wybujałe ego, czyż nie? – pyta z odwagą, przez co tracę rezon. To lisiczka.

Wzruszam ramionami i mimowolnie układam usta w uśmieszek.

– Nie. Po prostu liczyłem, że rozglądasz się właśnie za mną. Mam na imię Hunter. – Ujmuję ją za dłoń i składam pocałunek na jej ręce. – Nie widziałem cię tu wcześniej.

– Mam na imię Kennedy – mówi nieco bez tchu po tym, gdy puszczam jej rękę. Opuszcza ją bezwiednie wzdłuż boku i bąka: – Jestem tu pierwszy raz. Znajomi z pracy uznali, że musimy oblać mój rozwód.

Singielka. Zajebiście. Mimo woli się uśmiecham.

– Robi się coraz ciekawiej. Nie wyglądasz mi na osobę w wieku do zamążpójścia. A może krótko byłaś mężatką?

– Pięć lat. Zupełnie się od siebie różnimy. I nie jestem tak młoda, jak ci się wydaje.

Odsuwam się nieco i omiatam ją wzrokiem, co kończy się tak, że zawieszam spojrzenie na jej biuście.

– Niemożliwe, żebyś miała więcej niż trzydzieści lat.

– Mam trzydzieści trzy – uściśla. – A ty… dwadzieścia jeden?

Przygryzam wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

– Dwadzieścia pięć. Ile lat ma twój były?

– Trzydzieści sześć. Czemu pytasz?

Podchodzę, aż niemal stykamy się wargami, i bez zastanowienia mówię w jej usta:

– Ciekawi mnie, czy zwrócisz uwagę na młodszego. Na pewno mógłbym zafundować ci przeżycia, jakich nie doświadczyłaś z mężem.

Minęły wieki, odkąd to ja pragnąłem poznać jakąś kobietę, a nie ona mnie. Praca striptizera ma pewne plusy. Nie muszę uderzać do żadnej babeczki – same ochoczo padają przede mną na kolana i chcą się zabawić. Z kolei tę… Kennedy… ja pierdolę, mam ochotę położyć na stole, rozłożyć jej nogi i skosztować cipki.

Posyła mi takie spojrzenie, jakby uważała, że żartuję. W odpowiedzi patrzę więc na nią z powagą. Kennedy przeszywa dreszcz. Porusza palcami. Zestresowała się. To ja doprowadziłem ją do tego stanu. Odsuwa się zbyt daleko jak na mój gust. Obserwujący ją znajomi chichoczą.

– Podziękuję. Nie jesteś gejem?

Tym razem wybucham śmiechem i korzystając z okazji, dotykam jej włosów. Nawijam na palec jedwabiście miękkie kasztanowe pasmo.

– Nie jestem gejem, Kennedy – szepczę, przysuwając się do niej. – Może nawet będziesz miała okazję się o tym przekonać.

Zostawiam ją na środku pomieszczenia. Stoi z rozdziawionymi ustami. Tuż za progiem szatni usiłuję odzyskać dech. Wpatruję się w swoje odbicie lustrzane, zastanawiając się, co ja wyprawiam, do licha. W życiu nie zrobiłem czegoś takiego. Wystarczyło jednak, że raz na nią spojrzałem, a zapragnąłem ją poznać… dotknąć jej. Teraz łaknę czegoś więcej.

Prostuję się, kiedy wchodzi Jared. Możliwe, że zauważył, co zrobiłem, i przedstawi mi całą listę zasad, które złamałem. Jeśli mnie zwolni, to wyjdę na salę i zaproszę Kennedy do domu.

– Wprowadziliśmy zmianę w twoim grafiku, Hunterze. Zaraz wchodzisz do pokoju obserwacyjnego.

– Dzięki – mówię, kiwając głową. Powinno mnie to ucieszyć. Lecz wolałbym całą noc bzykać wzrokiem Kennedy, niż obmacywać inną.

×

Zawsze liczę na fuchy w pokoju obserwacyjnym. Jednak tym razem przygotowanie się do wejścia do salki wymaga ode mnie całej siły woli. Chcę jak najszybciej mieć to za sobą i poszukać Kennedy.

Gdy klientka siada na krześle, światła zostają przygaszone, a muzyka włączona. To Pony Ginuwine’a – piosenka aż za często odtwarzana w klubach ze striptizem. Mimo to puszczamy ten kawałek, bo laski słysząc go, robią się wilgotne.

Wyczuwam, że obserwują nas jacyś ludzie, ale ich nie widzę. Wiem tylko, że w salce przebywa grupa, a nie jedna osoba. Zamieram na chwilę, gdy dostrzegam kobietę siedzącą na krześle. Mimo że nie widzę wyraźnie jej twarzy, to poznaję ją po rudych włosach. To ona. Kurwa, to Kennedy. Obiecałem jej rozrywkę, więc teraz dotrzymam słowa. Z uśmiechem na ustach staję za nią.

– Gotowa, Kennedy? – mruczę, dłońmi gładząc jej ramiona.

Spina się. Cieszy mnie, że wywołuję u niej stres. Gdyby poprosiła, żebym ją wyruchał na scenie, bez wahania bym to uczynił. Doprowadziłbym ją do orgazmu godnego gwiazdy filmów porno i przyprawiłbym o doznania, jakich doświadczyła tylko w najśmielszych snach.

Dalej milczy, więc staję przed nią i spoglądam jej w oczy.

– Gotowa? – powtarzam, stając w rozkroku i wyciągając z bielizny fiuta, aby mogła mu się przyjrzeć. Wciąga ze świstem powietrze, gdy przykładam członek do skóry między jej piersiami. Wiele bym dał, żeby je wyruchać. Osuwam się i ustawiam między jej udami tak, aby jej znajomi nie widzieli, co robię. Wkładam dłoń pod jej spódnicę i wodzę nią, aż docieram palcami do wilgotnych majtek.

Przeszywający kobietę dreszcz uznaję za zachętę. Delikatnie przygryzam przez materiał pierś. Kennedy jęczy. Drga mi fiut.

– Zabawimy się na ich oczach? – pytam, palcem wodząc w górę i w dół po jej majtkach.

– Dobra – mówi tak cicho, że ledwo wychwytuję słowo. Zgodziła się, więc mogę robić, na co mam ochotę, dopóki nie każe mi przestać.

Nim zdąży się rozmyślić, biorę ją na ręce. Umieszczam na łóżku i kładę się na niej. Biodra z własnej woli zaczynają się kołysać. Nawet nie wiem, kiedy mi staje.

Kennedy też porusza biodrami, dopóki się nie odsuwam w obawie, że dojdę i ubrudzę jej śliczną spódnicę. Przesuwam dłońmi po jej nogach i chwytam za pas majtek. Zdejmuję je. Widzę, że cholernie mocno zwilgotniała. Pochylam się i zaciągam jej zapachem, zapisuję go w pamięci.

Kiedy utwór dobiega końca, uzmysławiam sobie, że byłem jak w transie. Pierś gwałtownie mi się unosi i opada. Wóz albo przewóz. Mogę albo opaść, żeby się dowiedzieć, jak się poczuję, gdy zaciśnie mięśnie cipki na moim penisie, albo wstać i wykonać swoją robotę.

– Nadal masz mnie za geja? – pytam, nachylając się ku niej.

Kiedy na jej ustach pojawia się szatański uśmiech, żądza przybiera na sile.

– Może. Szkoda, że nie możesz mi udowodnić, że się mylę.

Nie wiem, czy mam odebrać te słowa jako zaproszenie. Jednak nim zrobię z siebie durnia, zapala się światło. Odsuwam się od Kennedy. Wymaga to wiele trudu, bo mamy tu doskonałe łóżko, z którego moglibyśmy skorzystać. Mimo to muszę odejść, bo nie poprosiła o seks.

– Do następnego… – mówię, po czym znikam za kurtyną. Przystaję, przysłuchując się Kennedy i usiłując zapanować nad oddechem. Ta kobieta wpędzi mnie do grobu.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij