- nowość
- W empik go
Soulmates - ebook
Soulmates - ebook
Jedno spóźnienie może wywrócić świat do góry nogami. Osiemnastoletnia Alexa Rey pochodzi z zamożnej rodziny, gdzie nie ma dobrych relacji z rodzicami. Wraz ze swoim bratem Hunterem nie doświadcza rodzinnego ciepła. Dziewczyna nie jest świadoma tego, że dzięki spóźnieniu się na lekcję Lucas, pokaże jej czym jest prawdziwe ciepło. W między czasie Alexa odkrywa tajemnice swojego brata i walczy z różnymi przeszkodami. Rodzeństwo zostaje szantażowane przez rodzicieli, co wpływa na ich życie.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8384-904-1 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Obudziłam się przez głośny huk w domu. Wystraszona zbiegłam na dół zobaczyć co się stało, wchodząc do kuchni zobaczyłam moją mamę i Rose, które patrzyły na zbitą drogą porcelanę.
— Mówiłam ci, że powinnaś umyć to lepiej! — cała czerwona ze złości krzyczała na pracownicę.
— Przepraszam Panią bardzo to się już nigdy nie powtórzy, obiecuję.- odpowiedziała zbierając kawałki porcelany z marmurowych płytek.
— Ostatni raz cię pouczam, nie będę płacić ci za tak skandaliczne zachowania- skomentowała po czym przeniosła wzrok na mnie- O kto nas przywitał o tak wczesnej godzinie? — zapytała patrząc na mnie z surowym wyrazem twarzy.
— Obudził mnie hałas i zeszłam zobaczyć co się stało- wyjaśniłam.
— Nic nowego Rose po prostu uczy się myć lepiej naczynia- wzięła butelkę wody z kuchni i skierowała się do wyjścia- Wychodzę! A ty dopilnuj, żeby służąca nie straciła pracy.- znikła za ogromnymi białymi drzwiami.
— Przepraszam za nią- spojrzałam na zapłakaną służącą, po czym opuściłam kuchnie. Kiedy wracałam do pokoju zobaczyłam, że dostałam wiadomość od znajomych na czacie grupowym.
_CLOE_
_— W ten weekend moi rodzice wylatują w delegacje, więc co myślicie o domówce?_
_JASON_
_— Jeszcze pytasz?! Dziewczyno odpowiedź jest tylko jedna…_
_CYNTHIANA_
_— Laski musimy iść koniecznie na zakupy._
_CAROLINE_
_— Może dzisiaj po szkole?_
_TYLER_
_— Jason to my załatwimy alkohol i ludzi_
_CLOE_
_— Alexa, a ty?_
_— Halo?!_
Czytałam czat i nie czułam się dobrze na tyle, żeby iść na domówkę. Po za tym nie jestem z tych osób, które lubią imprezować. W zasadzie mam wrażenie, że nie pasuje do ich towarzystwa. Włączyłam mój ulubiony album Lany Del Rey i zaczęłam szykować się do szkoły.
…
Droga do szkoły wyjątkowo mi się dłużyła. Przez cały czas zastanawiałam się nad wymówką, żeby odmówić moim znajomym pójścia na imprezę. Nie czuje się dobrze w tym towarzystwie, uważam, że wszyscy trzymamy się razem bo nasi rodzice to pracoholicy, którzy nie interesują się życiem swoich dzieci, a co więcej nie mają dla nich czasu. Przez intensywne myślenie, nie zauważyłam nawet kiedy szofer podjechał pod szkołę i trzymał mi drzwi, abym wysiadła. Jeszcze dobrze nie zdążyłam się rozejrzeć, a w moim kierunku szli moi,,pseudo” znajomi.
— A księżniczka nie potrafi odpisywać? — mruknął Tyler idąc w moim kierunku.
— Przepraszam was bardzo, ale zapomniałam odpisać i nie czuję się zbyt dobrze… -spuściłam głowę ze wstydu przed resztą znajomych.
— Ale będziesz na domówce, prawda?_ —_ wtrąciła Cloe
— Właśnie chciałam wam przekazać, że mnie nie będzie.- westchnęłam wiedząc bardzo dobrze jaka będzie reakcja.-Po prostu mam już plany i nie mogę ich zmienić.
— Nie wiem co się z tobą dzieje ostatnio Alexa, ale mam wrażenie, że próbujesz się od nas odciąć.- stwierdziła Caroline- No dobrze to w takim razie idziemy same laski na zakupy- stwierdziła.
— Spokojnie dziewczyny to, że Alexy nie będzie na domówce nie oznacza, że nie może wybrać się z nami- Cleo spojrzała na mnie z uśmiechem- To jak będzie, chyba zakupów to już nie odmówisz? -zapytała dobrze wiedząc co powiem.
— Ah … Cleo masz mnie. Jasne, że chętnie z wami pójdę- uśmiechnęłam się na tą propozycje kocham zakupy więc było to dość oczywiste, że nie odmówię. Lecz samo towarzystwo średnio mi pasowało. Miałam wrażenie, że cała ekipa zdaje sobie z tego sprawę, że kolegujemy się tylko przez naszych rodziców i dlatego, że jesteśmy postrzegani jako bogaci, których nikt nie lubi.
…
Cały dzień w szkole myślałam o zakupach i o tym jak męcząca jest przyjaźń z osobami, które udają, że cię lubią. Każdy myśli, że jesteśmy szczęśliwi, no bo przecież jesteśmy bogaci i nie mamy swoich zmartwień, ale jest sporo rzeczy, które zamieniłabym na ciepły kontakt z rodziną.
…
Po zakończonych lekcjach czekałam przed szkołą na dziewczyny. Podczas czekania usłyszałam kłótnie, spojrzałam w kierunku placu budowy na, którym uczniowie urządzali bójki i palarnie.
— Czego nie rozumiesz? -warknął jeden. Był bardzo wysoki i umięśniony.- Ostatni raz ci powtarzam, zrozumiano? — powtarzał tak chyba z dwadzieścia razy na co chłopak odpowiadał mu tylko kiwaniem głowy. Przez to, że był bardzo wysoki i ofiara stała tyłem nie mogłam zobaczyć kogo gnębi. A jednak …ten chłopak to Jason.
— Daje ci czas do jutra. Nie mam pojęcia jak to zrobisz, ale ma być to załatwione.- chłopak tak mocno trzymał Jasona, że ten prawie nadział się na słup.- Jeżeli tego nie zrobisz powiem im wszystko, a wtedy nie będzie już tak miło.- przerażona wróciłam z powrotem przed szkołę, gdzie już czekały na mnie Cloe i Cynthiana.
— A gdzie Caroline? -spytałam zdziwiona.
Powiedziała że się źle czuła i stwierdziła, że pójdzie do domu- odpowiedziała skrzywiona Cynthian.
…
Przez całą drogę nie mogłam przestać myśleć o Jasonie. Co tak naprawdę przed nami ukrywał? Może tak naprawdę nikt z nas nie zna się chociaż w połowie?
…
Przez jakieś trzy godziny chodziłyśmy po sklepach. Cloe kupiła śliczną bordową sukienkę, w której wyglądała jak anioł. Natomiast Cynthiana stwierdziła, że kupi srebrny brokatowy komplet składający się z spódniczki i topu.
— Alexa na pewno nic dla siebie nie widzisz? -spytała Cloe.
— Nie jakoś tak nie ma nic specjalnego- westchnęłam- Może innym razem. Przepraszam was, ale będę się już zbierać.- odparłam posyłając uśmiech do blondynek.
— Jesteś pewna, że nie przyjdziesz- Cloe nie odpuszczała-Bo wiesz zawsze jesteś mile widziana.
— Nie spokojnie. Na pewno mnie nie będzie, więc się nie przejmujcie. Bawcie się dobrze! — obracając się ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Nie musiałam czekać, bo mój szofer był w pobliskiej okolicy.Rozdział 1
Alexa
Nadszedł dzień, w który,,miałam mieć plany,,. Tak naprawdę ich nie było, moim jedynym problemem w ten dzień było to czy wstać o 10.00 czy 14.00? Nie wiem o której godzinie wstałam, ale obudził mnie dźwięk dochodzący z salonu. Schodząc na dół słyszałam jak mój brat zaczął wydzierać się na ojca.
— Dlaczego ty mnie nie rozumiesz?! -wrzeszczał- Jak możesz?! Nie szanujecie w tym domu nikogo nawet własnych dzieci… — w dalszej wypowiedzi przerwało mu uderzenie w policzek. Ojciec był człowiekiem stanowczym i nigdy z nikim nie dyskutował.
— Powiem ci tylko tyle Hunter, muszę się zastanowić czy przepiszę ci moje udziały w firmie. Jak na razie nie zasługujesz nawet na jeden.- w milczeniu wyminął mnie bez słowa i wyszedł na podjazd.
— O co znów poszło? -spytałam z żalem brata.
— Nic ja po prostu… On nie rozumie, że ja nie chcę jego udziałów, ani firmy.- otarł łzy- Ja po prostu zapytałem go czy znalazłby czas, żebyśmy poszli razem na golfa… Rozumiesz? Chciałem z nim spędzić chodź raz chwile jak syn z ojcem, a on? Straszy mnie, że nie odda mi udziałów?
— Ah… rozumiem Hunter, ale nie możesz polegać na nim. Wiesz jaki jest… Z resztą mama też nie ma z nami bliższego kontaktu niż,,Wychodzę,, — momentalnie poczułam jak łzy nachodzą mi do oczu- Hunter oni nigdy nas nie kochali… -odparłam.
— Wiesz jak wczoraj cię nie było, powiedziałem mu, że chcę zawodowo brać udział w wyścigach formuł… Wiesz co mi na to powiedział? Że mam przejąć firmę i mam wybić sobie inne pomysły z głowy- zdenerwowany rzucił szklanką do zlewu, która się stłukła.
Hunter to mój brat, jest tylko rok młodszy od mnie. Gdyby nie to, że jest postrzegany za,,bogola’’ to prawdopodobnie podbiłby wiele serc. Jest wysoki, dobrze zbudowany, posiada kilka tatuaży, ma brązowe oczy po mamie i brązowe włosy lekko dłuższe i falowane po ojcu. Jest bardzo uczuciowy ale po za domem tego nie okazuje, nie ma znajomych, bo nie może patrzeć na ich relacje z rodzicami, które w porównaniu do naszych są idealne. Od zawsze możemy liczyć tylko na siebie, nigdy nie mieliśmy relacji z rodzicami jak prawdziwa rodzina chyba, że chodziło o nasz wizerunek, żeby opublikować go w sieci i wypromować firmę na międzynarodowym rynku lotniczym.
Nasi rodzice to Bill i Celina Rey, ludzie o potwornych charakterach. Czasem mam wrażenie, że nie mają szacunku nawet do samych siebie. Są pracoholikami, którzy poświęcają pracy dziewięćdziesiąt procent czasu, a resztę na rozrywki. Są właścicielami własnej firmy lotniczej, mają tak wiele zleceń, że w tym roku byli zmuszeni dokupić sześćdziesiąt samolotów.
Z wyglądu są bardzo intrygujący i eleganccy. Mój ojciec jest wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, ma czarne lekko falowane włosy i błękitne oczy, moja matka to totalne przeciwieństwo ojca, wysoka, szczupła wręcz wychudzona, ma długie, kręcone rude włosy i brązowe oczy. Zawsze, każdy mówił mi, że jestem podobna do ojca, ale mam coś w sobie z matki. Mimo tego jacy są mam nadzieję, że kiedyś zrozumieją swoje błędy.
…
— Wychodzę! -oznajmił.
— Gdzie?! -zapytałam zaciekawiona, bo rzadko kiedy rusza się z pokoju a co dopiero z domu.
— Oj… Daj spokój Alexa… -patrzył na mnie myśląc, że odpuszczę.
— Hunter pytam poważnie?
— Powiedzmy, że idę się zabawić… -uniósł lekko kąciki ust.
— Ty i imprezy?! Proszę cię- zaśmiałam się nie mogąc powstrzymać śmiechu- No dobrze skoro idziesz to chociaż powiedz gdzie…
— No do twoich znajomych. Tylor podszedł do mnie w szkole i zapytał czy chcę wpaść… No to powiedziałem, że wpadnę.-powiedział zdezorientowany.
— Tylor?
— No tak, a ty nie idziesz?
— Nie, nie mam ochoty i nie czuje się dobrze w ich towarzystwie, więc zostanę dzisiaj w domu.
— No dobra to ja idę.
— Hunter! Jeszcze jedno.
— Ta?
— Proszę cię uważaj na siebie i nie ufaj nikomu tym bardziej Tylorowi i Jasonowi.
— A to niby dlaczego? Wydają się w porządku.
— Nie znasz ich po prostu uważaj i jak coś to pisz…
— Alexa nie panikuj, po za tym jesteś starsza tylko rok, a ja już jestem pełnoletni.-wyszedł, a w domu rozległ się głośny huk trzasku drzwi.
Przez resztę wieczoru nie mogłam skupić się na niczym innym oprócz sytuacji z Jasonem. W pewnym momencie przypomniałam sobie jak na jednej z imprez Jason wpadł w bójkę i od tamtej pory zachowuje się dziwnie. Szczerze mówiąc nigdy z nim nie przepadałam, jest bardzo specyficzną osobą, ale za razem przystojną. Na każdej imprezie potrafi znaleźć sobie kogoś do towarzystwa, ale ma coś w sobie co od niego odpycha. Kiedyś Tylor wspominał mi, że Jason i Caroline byli razem, ale zerwali przez to, że Jason pod wpływem narkotyków zdradził Caroline. W pewnym momencie zaczęłam sobie uświadamiać, że dzisiejsza sytuacja Jasona to mogły być problemy związane z narkotykami.
…
Przy robieniu wieczornej skin care wyświetlałam story moich znajomych z domówki. W tle na story u Caroline zobaczyłam mojego brata siedzącego z Jasonem. Byłam jednocześnie zdenerwowana jak i zdziwiona tym co zobaczyłam. Nie zastanawiając się dłużej zeszłam na podjazd i poprosiłam szofera o podwózkę do domu Cloe.
…
Kiedy dotarłam na miejsce, zaczęłam przedzierać się przez tłumy ludzi, oczywiście nie mogłam nie spotkać Cloe, która ze zdziwieniem podeszła do mnie.
— Ooo Alexa… mówiłaś, że masz plany- zaczęła obejmując mnie jedną ręką Czułam już od niej dość sporą ilość alkoholu.-Chodź napij się ze mną… będzie fajnie...chyba, że chcesz coś mocniejszego? -Spytała z uśmiechem.
— Cloe co ty gadasz? Gdzie jest mój brat? -spytałam zdenerwowana- Miał tu być.
— Jaki brat? To ty masz brata? Zabawna jesteś- i właśnie to był urok udawanej przyjaźni, że nikt nie wiedział o sobie kompletnie nic.
— Hunter, gdzie on jest? Był z Jasonem.-tłumaczyłam.
— Aaaa to poszli na górę, właśnie oni mają całkiem porządny towar...naprawdę świe…
— Cholera, który pokój? -przerwałam.
— Mój, weź coś dla mnie też.
Jak najszybciej mogłam zaczęłam przedzierać się przez tłum, kiedy dotarłam na górę oczom nie wierzyłam… mój brat był w tak okropnym stanie, że nawet nie poznał kim jestem.
— Hunter to ja, słyszysz? To ja Alexa. Chodź idziemy do domu.-próbowałam go podnieść, ale zaczął się stawiać.
— Zostaw mnie! Nigdzie nie idę! -odepchnął mnie tak mocno, że upadłam na drugi koniec pokoju.
— Coś ty mu zrobił do cholery Jason!? — ruszyłam w stronę blondyna- Ty jesteś w ogóle normalny?
— Spokojnie kochana, nic mu nie będzie. Nie musisz go niańczyć, wie co robi.-uśmiechnął się.
— Pomóż mi go zabrać do domu. Rozumiesz!? -zaczęłam szarpać blondyna.
— Dobra, dobra-zgasił papierosa i ruszył w kierunku bruneta-Chodź stary idziemy-zaczął go podnosić.
Brunet był już tak wykończony, że nie miał siły protestować i wsiadł bez problemu do auta.
— Porozmawiamy jutro o tym-zwróciłam się do Jasona.
— Nie mamy o czym, on jest już dorosły Alexa- trzasnął drzwiami od samochodu i odszedł.
Całą drogę brunet milczał opierając głowę o szybę.
…
Kiedy byliśmy już w domu zaprowadziłam go do pokoju.
— Dlaczego to zrobiłeś? -spytałam.
— Idź proszę, nie chce o tym gadać-obrócił się na drugą stronę-To nie twoja sprawa jestem już dorosły. Przestań mnie traktować jak pieprzone dziecko-mruknął.
— Jak mam cię traktować jak dorosłego skoro ty się tak zachowujesz? -wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
…
Hunter
Po południu obudziłem się z potężnym bólem głowy. Ledwo podniosłem się z łóżka, pierwsze co zrobiłem to poszedłem do pokoju siostry, ale jej tam nie było. Zacząłem ją szukać, bo średnio pamiętam co wczoraj się stało, ale wiedziałem, że muszę ją przeprosić. Przeszukałem cały dom i wypytałem obsługę, ale nic się nie dowiedziałem. Wyszedłem przed dom, bo zobaczyłem, że czarny Mercedes właśnie podjechał na podjazd.
— Widziałaś może gdzieś Alexę? -spytałem matki.
— Nie, a powinnam? Średnio mnie interesuje gdzie jest. Mam ważniejsze sprawy na głowie-ominęła mnie i udała się do biura.
— Cholera-mruknąłem- Podszedłem do szofera i poprosiłem go żeby zabrał mnie do siostry. Mogłem od razu iść do niego, a nie bawić się w detektywa.
— Panie Ray, Pani Alexa prosiła, abym nie mówił nikomu gdzie jest.-wymamrotał kierowca.
— Proszę Pana to jest moja siostra i ładnie proszę, abyś mnie do niej zawiózł-podniosłem głos, bo czasami nie dało się inaczej.
Bez zbędnego pierdolenia zawiózł mnie na jakieś osiedle, które wyglądało jak z tureckiego serialu. Wszedłem przez wskazaną bramę i zadzwoniłem dzwonkiem.
Drzwi otworzyła mi starsza kobieta.
— W czym mogę pomóc? -spytała ciepło.
— Moja siostra jest tutaj. Nazywa się Alexa- odparłem. W końcu zobaczyłem idącą w moim kierunku szatynkę.
— Co chcesz? -odburknęła.
— Porozmawiać, ja przepraszam cię za wczoraj, ale nie pamiętam co się stało.-spuściłem głowę w dół.
— Nie wiesz? -zapytała- A więc wczoraj nachlałeś się i naćpałeś z Jasonem..
— Ja wiem … nie powinienem, ale sama wiesz jak jest…
— Hunter to nie jest wytłumaczenie.
— Tak przepraszam. A co ty tu robisz u jakieś staruszki?
— To jest Pani Wilson.
— Okej i co tu robisz?
— Opiekuję się nią, nie ma nikogo bliskiego, a traktuję mnie jak wnuczkę.-spojrzała na mnie z zaszklonymi oczami-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
— No wiesz John się wygadał-zaśmiałem się.
— Wejdziesz? I tak za niedługo będę się zbierać.-zaproponowała.
— No chętnie poznam panią Wilson-uśmiechnąłem się co nie jest w moim stylu.
Po kilku godzinach spędzonych u Wilson poczułem ulgę. Poczułem się tak jakbym miał rodzinę o której zawsze marzyłem. Pokochałem tą kobietę jak babcie i wiedziałem, że starta jej będzie dla mnie bardzo bolesna.Rozdział 2
Alexa
Dzisiejszy dzień zaczął się bez jakiś większych dram, oprócz tego, że nie gadam z Jasonem to jest w porządku. Uważam, że dzisiejsza matma była dość przyjemna i Lucas zawsze słyszałam, że jest nie normalny i każdy się z niego śmiał, chodź szczerzę nie widzę powodu. Jest bardzo przystojny. Ma czarne dłuższe włosy zazwyczaj rozczochrane, jego oczy są tak czarne, że ciężko rozróżnić tęczówkę od źrenicy. Jest wysoki i zauważyłam, że ma kilka tatuaży na przedramieniu. Jestem tym typem laski, która wręcz uwielbia chłopaków z tatuażami. Jeśli chodzi o charakter, czułam się przy nim bardziej komfortowo niż przy mojej grupce znajomych. Uważam też, że jest niesamowicie inteligentny, sam fakt, że ma matematykę w jednym palcu. Mojemu overthinkowi przerwał Jason, który zmierzał w moim kierunku.
— Słuchaj nie wiem co ci te dupek na mnie nagadał, ale ma przejebane- zaczął agresywnie.
— Nie wiem o co ci chodzi. Nawet nie rozmawialiśmy na twój temat. Nie odzywam się do ciebie przez to w co wplątałeś mojego brata.
— Ja? On sam chciał. To jest moja działka i moje życie, więc proszę nie wpieprzaj się!
— Czyli to prawda? -spytałam.
— Co prawda? Nie którzy wyobraź sobie mają większe problemy niż zastanawianie się czy przejebać pieniądze w Diorze czy Pradzie-zaczął gadać coraz bardziej agresywnym tonem.
— Jason nie rób z siebie ofiary, każdy ma jakieś problemy. Poza tym będę się wpieprzać jeśli będzie chodzić o mojego brata. Rozumiesz?
— Nie ma sensu z tobą rozmawiać, ale żeby nie było, że cię nie ostrzegałem.-obrócił się i poszedł w stronę palarni. Kolejny powód dla, którego nie lubię z nimi się zadawać? Proste, gówno wiedzą, ale się wypowiedzą. Zastanawia mnie fakt dlaczego Jason miał pretensje do Lucasa, który nic nie wspominał na jego temat i dlaczego ostrzegał mnie przed czymś czego nawet nie usłyszałam. Stwierdziłam, że jak tylko wrócę do domu to porozmawiam z Hunterem i wyjaśnię całą sytuację. Pozostałe lekcje minęły dość szybko, ale męcząco, marzyłam tylko o tym, aby wrócić do domu.
…
Wchodząc do domu zrzuciłam z siebie kurtkę i zdjęłam buty, odruchowo poszłam do kuchni przywitać się z gosposią.
— Hej Rose-podeszłam i przytuliłam się do kobiety.
— Witaj kochana- uśmiechnęła się do mnie.-Jak w szkole? opowiadaj.-spytała.
— Nic ciekawego, jak zawsze kilka sprzeczek i nauka-sprostowałam-A tobie jak mija dzień?
— A całkiem dobrze, za niedługo wychodzę do domu, bo udało mi się wcześniej wyrobić.-patrzyła z podekscytowaniem. Rose to cudowna kobieta. Wiele razy zastępowała mi matkę, z nią mogę pogadać na każdy temat. Po prostu traktuję ją jak rodzinę, serce mi się kraja jak moja matka krzyczy i poniża ją, bo zrobiła coś nie wystarczająco dobrze, mimo tego, że dom jest wypucowany jak niejedna szyba w muzeum.
— Wiesz może gdzie jest Hunter?
— Wydaje mi się, że nie wrócił jeszcze do domu-odpowiedziała-Ewentualnie wziął samochód i gdzieś pojechał. Zapytaj Johna, jeśli gdzieś pojechał to on musiał wyprowadzić auto z garażu.
— Tak świetny pomysł- od razu ruszyłam w część parkingową rezydencji.
Wszędzie szukałam Johna, ale nie mogłam go znaleźć. Postanowiłam, że wejdę do garażu i zobaczyłam, że brakuje jednego auta, dokładniej czarne Lamborghini, które należało do mojego brata. Usłyszałam głos szofera na podjeździe więc wybiegłam z garażu, aby go spytać o Huntera.
— John widziałeś może Huntera, albo wiesz gdzie pojechał?
— Niestety nie mówił gdzie jedzie, poprosił tylko o wyprowadzenie auta, ale strasznie dziwnie się zachowywał.- odpowiedział.
— Dziękuje, bardzo mi pomogłeś- stwierdziłam, że wrócę do domu i tam poczekam na brata.
…
Mijały godziny, a on dalej nie wrócił do domu. Po północy usłyszałam, że ktoś wszedł do domu, zbiegłam na dół, ale okazało się, że to tylko moi rodzice.
— Nie śpisz jeszcze? -spytał ojciec, jakby go to kiedykolwiek interesowało.
— Nie, czekam na Huntera.- odpowiedziałam- A wy czemu tak późno wróciliście?
— Firma sama się nie poprowadzi.- odpowiedziała matka.
— Nie uważacie, że to jest chore? Jesteście pracoholikami.- zaczęłam podnosić głos.
— Gdyby nie nasz pracoholizm nie byłabyś tu teraz- matka zaczęła mnie przekrzykiwać- Bill idę do biura dokończyć te statystyki i podeślę tego maila do klienta.
— Żartujecie sobie?
— W czym ty masz znowu problem? -spytał ojciec.
— W tym, że nie wiadomo gdzie jest wasz syn, nie ma go cały dzień w domu, a wy zamiast się zainteresować to gadacie o statystykach? Czy wy jesteście poważni? -darłam się tak głośno, że zabrakło mi powietrza.
— Alexa, Hunter jest dorosły nie mam zamiaru go już niańczyć. Widocznie miał coś do załatwienia.- ojciec próbował mnie uspokoić.
— Co ty pieprzysz tato? Jakie niańczenie? Nigdy go nawet nie miałeś na rękach i nie spędziłeś z nim więcej czasu, niż na zdjęciach w reklamie firmy. To jest twój syn, rozumiesz?! -byłam tak zdenerwowana, że przez przypadek stłukłam jakiś zabytkowy wazon. Słyszałam tylko jak moja matka coś krzyczała, ale nie miałam zamiaru jej słuchać. Wzięłam bluzę, telefon, portfel, kluczyki od auta i wyszłam z domu. Stwierdziłam, że skoro rodzice nie przejmują się własnym dzieckiem to ja to zrobię. Poszłam do garażu i wyprowadziłam bordowe Porsche. Zacznijmy od tego, że nie miałam pojęcia gdzie mogę go znaleźć, ale przypomniało mi się, że kiedyś wraz z Hunterem stwierdziliśmy, że założymy sobie czipy nawigujące, jakby, któremuś z nas coś się stało. Weszłam w aplikację i włączyłam tryb nawigowania. Droga była dość krótka bo tylko dwadzieścia minut od domu. Dotarłam pod wielką złotą bramę jednej z rezydencji pod, którą stało czarne Lambo. Zadzwoniłam domofonem i po chwili odezwał się znajomy męski głos.
— Czego?! -odburknął.
— Jestem siostra Huntera. Potrzebuje z nim porozmawiać.
— Alexa?! Co ty tutaj robisz i skąd wiesz gdzie mieszkam?
— Co? Nie wiem kim jesteś, chcę porozmawiać z bratem, błagam wpuść mnie.
— To ja Jason, wchodź.
Nagle złota brama zaczęła się odsuwać, a ja zaczęłam iść w kierunku wejścia, w którym stał już Jason.
— To nie jest dobry pomysł Alexa.-powiedział ze spuszczoną głowa. Był strasznie spięty.
— O czym ty gadasz? Przyjechałam odebrać brata, bo nie ma z nim cały dzień kontaktu. Martwię się o niego.-łzy zaczęły napływać mi do oczu do oczu-Błagam powiedz mi co się dzieje.
— Alexa on jest dorosły, daj spokój.-nie zdążył dokończyć, bo wbiegłam do środka domu.- Kurwa stój!
Wchodząc do salonu poczułam jak moje nogi się uginają, w tym momencie emocje przejęły kontrole i zaczęłam histeryzować. Mój brat leżał nie przytomny na środku pokoju wokół niego było pełno woreczków, pieniędzy i różnych narkotyków do popakowania. Podbiegłam do niego i zaczęłam go szarpać, ale on nie reagował. Poczułam jak Jason próbuje mnie podnieść ale go odepchnęłam.
— Co wy zrobiliście?! Dzwoń po karetkę! Słyszysz!
— Nic mu nie… -zaczął.
— Kurwa dzwoń!
— Nie mam telefonu, gdzieś leży w tym syfie-Odparł.
— Weź mój-wyciągnęłam telefon z kieszeni i podałam chłopakowi.
— Nie zadzwonię! -położył telefon na stole.
— Że co nie zrobisz?! Ty jesteś pojebany?
— Jeżeli go zabiorą i zobaczą co ty się dzieje to wszyscy będziemy mieć problemy. Podjedź tu autem i sami go zawieziemy.-nie wiem czemu go posłuchałam, ale biegłam jak najszybciej mogłam. Pomogłam Jasonowi wnieść brata do auta, po czym on stwierdził, że poprowadzi, bo ja spowoduje jeszcze jakiś wypadek. Droga do szpitala trwała dość długo, przez całą drogę zastanawiałam się dlaczego on to zrobił. Kiedy podjechaliśmy, ja pobiegłam po lekarza, a Jason zaczął wyciągać Huntera z auta.
— Dobry wieczór, nazywam się Alexa Rey, przywiozłam mojego brata, który jest nieprzytomny. Prawdopodobnie przedawkował narkotyki, ale nie wiem ile i co.
— Dobrze spokojnie, gdzie on jest? -odpowiedziała lekarka.
— Mój kolega wyciąga go z samochodu-odpowiedziałam trzęsąc się.
— Personel! Idziemy! -momentalnie pięciu pracowników wiozło mojego brata na łóżku na jakąś sale-Niech Pani tu zaczeka- poprosiła.
Wysłałam mamie SMS, żeby poinformować ją o tym co się stało.
_ALEXA_
— Ja i Hunter jesteśmy w szpitalu. Mi nic nie jest, ale on jest w ciężkim stanie.
_CELINE_
— Ok.
Jak zobaczyłam odpowiedź na wiadomość momentalnie zrobiło mi się tak gorąco ze złości. Wyobrażacie sobie, że wasze dziecko walczy o życie w szpitalu, a wy odpisujecie na wiadomość,,Ok”
…
Wraz z Jasonem stwierdziliśmy, że zostaniemy tu dopóki, się czegoś nie dowiemy.
Lucas
Nie mogłem doczekać się spotkania z Alexą. Szczerze polubiłem ją i z tyłu głowy myślałem, że moglibyśmy się całkiem spoko dogadywać.
— Potrzebuję twojej pomocy Lil.
— Oho… Jak ty potrzebujesz mojej pomocy, to coś poważnego.-zaśmiała się.
— No można tak powiedzieć, a więc umówiłem się na spotkanie z taką dziewczyną i chciałem… -Oczywiście musiała mi przerwać, bo nie wytrzymała emocji.
— Nie gadaj! Ty i laska, kto to jest? -wpatrywała się we mnie, jakby chciała znać cała biografię.
— Przerwałaś mi, chciałem zapytać jakie kwiaty powinienem kupić…
— Kup jakieś nie przereklamowane hmmm...może Piwonie? Są śliczne i bosko pachną.
— Skoro tak uważasz, no dobra.
— Kim ona jest?! -powtórzyła pytanie.
— To Alexa Ray z mojej klasy-odpowiedziałem.
— Żartujesz?! O cholera, idziesz na randkę z Alexą Ray! -piszczałą z podekscytowania.
— To nie jest randka, po prostu przez przypadek poznaliśmy się na lekcji i ona zaproponowała spotkanie.
— Powiem ci tyle nie spieprz tego. Ona jest taka śliczna, pasowalibyście do siebie. W czym zamierzasz iść?
— Nie wiem pewnie jakieś dresy i bluza.
— Chyba oszalałeś, nie ma mowy.
— No a w czym?
— Czarna koszula i czarne spodnie.
— Niech ci będzie, jedyny raz kiedy cię posłucham i oby wyszło mi to na dobre.
— A kiedy się spotykacie?
— Jutro.
— Ale się cieszę, a ona przypadkiem nie zadaje się z bogolami?
— Tak sama jest jedną z nich, ale zauważyłem, że nie czuje się dobrze w towarzystwie tych ułomów.
— Zawsze wydawała mi się taka pewna siebie i wyniosła.
— Wczoraj na lekcji taka nie była, spoko się rozmawiało.
— To najważniejsze.
— A i jeszcze jedno.
— Tak?
— Jest fanką Lany Del Rey.
— Już ją kocham. Nie żebym cię wyganiała, ale wiesz chciałabym się wyspać.
— Ta rozumiem, wystarczy powiedzieć spierdalaj i mnie nie ma. Dobranoc Lilian.
— Dobranoc Luki.
Resztę nocy szkicowałem randomowe projekty domów. Cholernie uwielbiałem to robić, jeszcze kiedy leciało w tle The Weeknd, mogłem robić to godzinami. W przyszłości chciałbym zostać architektem. Uważam, że jest to ciekawa praca i czułbym się spełniony. Póki co wygrałem kilka konkursów i będę starał się dostać na najlepsze studia architektoniczne, ale co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
…
Godzina trzecia w nocy, co robi Lucas? Tak wypierdoliłem całą szafę po to, aby znaleźć outfit doradzony przez siostrę. Ja oprócz dresów i koszulki nie potrafię się ubierać, więc w tej kwestii wole jej zaufać. Wszystko pięknie, ale zapomniałem, że nie mam kwiatów, a jutro nie będzie czasu, żebym je kupił. Zacząłem szukać kwiaciarni, ale oczywiście co? Każda była zamknięta o trzeciej w nocy. Kto by się spodziewał? Przypomniało mi się, że moja babcia ma piwonie u siebie w ogrodzie. Godzina czwarta, a ja zakradam się do babci po piwonie? Czy jestem pojebany? Być może, ale czego się nie robi dla kobiet. Oby to doceniła. Stwierdziłem, że zostanę na noc u babci. Nie chciałem jej budzić, ale każde możliwe wejście było zamknięte i przez hałas wystraszyłem ją, a ona napuściła na mnie swojego psa obronnego, który rzucił się w moją stronę.
— Babciu to ja! -krzyknąłem.
— Jaka babciu?! Nie wstyd ci gówniarzu starsze osoby okradać?
— Babciu to ja Lucas! -próbowałem odgonić od siebie bestie Yorka-Cholera puszczaj mnie kundlu.
— Ojjj… Dziecko co ty tu robisz w środku nocy? -zapytała-Shira chodź tu!
— Przyszedłem po piwonie i chciałem zapytać czy mogę zostać na noc?
— Pewnie, chodź bo jeszcze zmarzniesz. A po co ci te kwiaty? Jak mogę wiedzieć.
— Jutro umówiłem się na spotkanie z koleżanką, ale zapomniałem kupić kwiaty. A Lilian wspomniała, że piwonie będą orginalne, więc taka historia jak prawie twój pies zagryzł ci wnuczka.
— Nie marudź, to dobrze, że Shira jest czujna. To musi być dla ciebie ważna ta koleżanka skoro o czwartej rano ryzykowałeś życiem, po to aby zabrać mi piwonie.
— Dopiero poznaliśmy się nie dawno i wyszło jak wyszło.
— Dobrze idź spać, dobranoc Lucas.
— Dobranoc.Rozdział 3
Alexa
Całą noc nie mogłam zasnąć i nawet nie próbowałam, było mi tak strasznie przykro, że nasi rodzice potraktowali Huntera jak śmiecia. Nie wykazali żadnego zainteresowania. W mojej głowie pojawiało się co chwilę jedno to samo pytanie,,Dlaczego?”. Pamiętam jak kiedyś z Hunterem mieliśmy w przedszkolu występ. Byliśmy wtedy tak podekscytowani bo graliśmy główne rolę i w dniu występu zamiast naszych rodziców pojawiła się Rose. Zawsze ona nam ich zastępowała, nigdy niczego nie odmówiła i była jak matka. Sama nigdy nie mogła mieć dzieci i traktowała nas jak własne. Oddawała nam się w stu procentach. Pamiętam również sytuacje jak złamałam rękę w trzeciej klasie podstawówki i zamiast mojej matki, była przy mnie Rose, która miała upoważnienie od rodziców. Jedyne co pamiętam z rodzicami to, że każdego wieczoru wracali do domu i szli do gabinetów po to aby móc dalej pracować. Nigdy nam nie pomagali i nie interesowali się naszym życiem. Jedyne co zrobili to załatwili nam,,przyjaciół” na siłę. Ja nie miałam wyjścia natomiast mój brat się na to nie zgodził. Zawsze był stanowczy i nie bał się tego okazywać. Ojciec widział w nim tylko najbardziej zaufanego przyszłego właściciela firmy, a mi od małego wpajali, że mam być idealna, bo mają na mnie plan, ale dowiem się w swoim czasie. Nagle poczułam jak ktoś mnie szturcha.
— Alexa… Wrócił z badań-powiedział Jason.
— I co?! Mogę do niego iść? Błagam.
— Nie, była tu przed chwilą lekarka i mówiła, że mamy jechać do domu
— Nie ma mowy, nigdzie nie jadę.
— To nic tu nie da, możesz dopiero go zobaczyć jutro- odparł-Jak chcesz to tu zostań, ale ja jadę do domu.
— Na pewno nie mogę go zobaczyć?
— Na pewno, chodź nie ma sensu-wstał z miejsca i ruszył w stronę drzwi-Idziesz?
— Poczekaj idę tylko zapytać o wyniki- udałam się do gabinetu lekarki mojego brata i zapukałam.
— Zapraszam-odpowiedziała niska, blondynka z okularami-O Pani Rey?
— Tak to ja, jestem siostrą… -przerwała.
— Tak wiem, niestety nie mam dobrych wieści-odpowiedziała. Pani brat przedawkował narkotyki, mało tego zmieszał kilka rodzai, plus doszedł do tego alkohol.-słysząc to rozpłakałam się na cały głos, nie mogłam pojąć dlaczego to zrobił.
— I co z nim będzie? -zapytałam szlochając.
— Powiem Pani tak, musi zostać dwa tygodnie pod obserwacją, zapewne będzie potrzebny psycholog i kto wie czy nie wyślemy go na leczenie. Jeśli chodzi o wizyty to dopiero będą możliwe od jutra. Jak długo brat zażywa narkotyki?
— Ja nie mam pojęcia, nigdy nie widziałam, żeby działo się z nim coś dziwnego, ale… Od jakiegoś czasu nawet nasz szofer zauważył, że dzieje się coś złego.
— Dobrze więc skontaktujemy się z psychologiem i postaramy się ustalić co może być tego przyczyną. A wasi rodzice? Żyją?
— Tak…
— A więc dlaczego nie przyjechali?
— Oni nie mają czasu, ich nie interesuje nasze życie.
— A więc mam pierwsze podejrzenia dlaczego Pani brat mógł zażywać narkotyki. Proszę mi powiedzieć jak wyglądały wasze relacje i jak to odbywa się teraz, oczywiście skonsultujemy to też z Pani bratem, ale chciałabym usłyszeć Pani wersję.
— A więc od małego nie poświęcali nam czasu. Zawsze na nas krzyczeli i kazali być nam ideałami. Wykorzystywali nas tylko do reklam firmy. A jeśli chodzi o relacje teraz, to nie ma jej. Napisałam mamie wczoraj SMS’a, a wie Pani co ona mi odpisała na to, że jej syn jest w szpitalu?,,Ok”. Jest Pani to sobie wyobrazić? -Mówiłam przez łzy.
— Jest mi tak przykro, niech Pani się nie martwi. Z dnia na dzień stan Pani brata będzie się polepszał. Dam Pani swoją wizytówkę i będziemy w kontakcie, teraz nich pani jedzie od domu i odpocznie.-posłała w moją stronę uśmiech. Naprawdę doceniałam to, że obca osoba stara się pomóc mojemu bratu, a jego własna matka ma go w dupie.
— Dziękuje Pani doktor. Do widzenia! -odwzajemniłam uśmiech i poszłam do Jasona, który czekał nam mnie już w aucie.
— I co? -spytał.
— Jest źle, przedawkował narkotyki, zmieszał kilka rodzai i w dodatku doszedł do tego alkohol. Ma być dwa tygodnie pod obserwacją.-mówiłam z płaczem.
— Ja przepraszam......To nie miało tak wyjść… -spuścił głowę.
— A jak?! Słyszysz siebie? -krzyknęłam-Skąd to mieliście? Po co? I dlaczego on to zrobił? -spytałam.
— Miałem ci nie mówić, ale to zaszło za daleko.
— Co?! O czym ty mówisz?
— Bo my.. No wiesz..
— Nie nie wiem, gadaj!
— My na początku byliśmy tylko dilerami, ale teraz twój brat jest szefem mafii, a ja jestem jego wspólnikiem…
— Co?! Od jak dawna to trwa?!
— Od jakiś trzech lat..
— Nie wierzę, Po co to robicie i skąd się znacie?
— Zaczęło się od tego, że twój brat nie chciał przejąć firmy po twoim ojcu, on go zwyzywał i się poszarpali. Tamtego wieczoru twój brat przyjechał do mnie i powiedział, że dostał propozycję nie do odrzucenia, no i zapewne domyślasz się co było tą propozycją. Więc pewna grupa straciła szefa w postrzale i tak się składa, że cała grupa była przepisana na Huntera, bo widzisz ten były szef to był przyjaciel twojego brata i tylko jemu ufał. Hunter stwierdził, że w ten sposób odda mu hołd i tak przejął całą grupę. Znamy się od początku szkoły i była umowa, że publicznie się nie znamy i nikt miał o tym nie wiedzieć.
— Nie wierzę… Żartujesz?! Jak doszło do wczorajszej sytuacji?
— Mieliśmy strasznie duże zamówienie do klubu nocnego w Los Angeles, a że nasi pracownicy, którzy się tym zajmują, są na urlopach to my musieliśmy się tym zająć i je spakować. Na podtrzymanie stwierdziliśmy, że weźmiemy kilka gram, aby nie zasnąć i skończyć robotę, ale on przeginał. Mówiłem mu, że to zły pomysł. Brał co piętnaście minut po gramie i doprowadził się do takiego stanu.
— Dlaczego nie zadzwoniłeś po pomoc?! On mógł zginąć!
— Zrozum, że jeżeli bym zadzwonił to zamiast do szpitala zawinęliby go do więzienia.
— Co się stało z towarem?
— Jest już dostarczony, nie martw się o takie rzeczy.
— Ale jakim cudem, skoro byłeś w szpitalu?
— Mamy przewoźników, to nie jest tak, że to są randomowi ludzie z niespełnieniami. To są osoby, które mają więcej doświadczenia, niż my.
— Czym jeszcze się zajmujecie?
— Nie powinnaś być taka ciekawska. To nie twoja sprawa.
— Skoro już zacząłeś to moja i tu chodzi o mojego brata, więc gadaj! -podniosłam głos.
— Mamy różne zlecenia, oprócz dilerki zajmujemy się produkcja broni, jak trzeba kogoś sprzątnąć to tez się tym zajmujemy, ale to zależy. Jest tego dużo, ale my zajmujemy się prawie wszystkim.
— Czyli to dlatego Hunter nie chciał przejąć udziałów?
— Nie on od początku, chciał się ścigać zawodowo, ale twój ojciec mu groził. Teraz to Hunter już się go nie boi. –skończył- Podwieziesz mnie na chatę?
— Jasne, dziękuje-powiedziałam.
— Nie masz za co taka jest umowa pomiędzy mną, a twoim bratem, a ty ani słowa nikomu.
— Zrozumiałam.
— Jak coś to pisz. Siema! -już chwilę później wchodził przez bramę. Wróciłam do domu, miałam w planach się położyć, ale na mój telefon przyszła wiadomość:
_LUCAS_
— Gdzie się widzimy?
W tym momencie, myślałam, że dostanę szału. Kompletnie spotkanie wyleciało mi z głowy, ale stwierdziłam, że pójdę.
_LUCAS_
— Chyba, że nie aktualne, bo chyba cię w szkole dzisiaj nie było.
_ALEXA_
— Aktualne, już nie mogę się doczekać. Może pod Parkiem na Glow Street?
_LUCAS_
— Spoko.
Momentalnie zerwałam się z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic. Kilka minut po zaczęłam się malować i wybierać ubrania. Postanowiłam, że czarne skórzane spodnie i bordowy longsleeve załatwi sprawę. Spakowałam do mojej torebki niezbędne rzeczy i ruszyłam na podjazd, gdzie czekał już John.
— Gdzie panienka się wybiera? -spytał z uśmiechem, a w tle grała Nirvana.
— Park na Glow Street -odpowiedziałam z uśmiechem. Droga minęła przyjemnie, przez cały czas John nucił jeden z albumów, co poprawiało mi zawsze humor.
— Jesteśmy na miejscu.
— Dziękuje-Wyszłam i udałam się pod bramę. Zobaczyłam, że w moim kierunku idzie Lucas, odruchowo pomachałam, na co on mi odpowiedział tym samym.
— Hej Lucas! -podeszłam i przytuliłam chłopaka na przywitanie.
— Hej Al-uśmiechnął się-Mam coś dla ciebie-wyciągnął bukiet piwonii i mi je podał-Nie wiedziałem jakie lubisz…
— Jejku dziękuję, nie musiałeś. Uwielbiam piwonie, są śliczne dziękuję-złożyłam pocałunek na policzku chłopaka, który się lekko zarumienił.
— To gdzie chcesz iść? -zapytał.
— Na rogu mają kawiarnię włoską, co ty na to? -zaproponowałam.
— Nie mam lepszego pomysłu, więc czemu nie? -zaśmiał się. Był uroczy jak się śmiał.-A więc powiedz coś o sobie Al.
— Al? -zaśmiałam się-To uroczę, nikt do nie tak nie mówi. A więc co chciałbyś wiedzieć?
— Wszystko.
-Em....mam brata, nazywa się Hunter i jest rok młodszy, uwielbiam Lane Del Rey moje ulubione kwiaty to piwonie i białe róże i chyba to tyle.
— A rodzice?
Przez chwilę się nie odezwałam.
— Przepraszam, nie powinienem.
— Nie, nic się nie stało. Z rodzicami mam bardzo słaby kontakt..
— Przykro mi.
— Teraz twoja kolej-zaśmiałam się.
— Tak się składa, że ma młodszą siostrę Lilian, moi rodzice prowadzą sklep z biżuterią, a moja babcia.. To właśnie od niej mam kwiaty, ma prawie, każdy rodzaj w ogrodzie i wkłada w nie całe serce. Jeśli chodzi o mnie lubię projektować domy, planuje zostać architektem, ale zobaczymy jak to wyjdzie i w sumie to nie wiem co mógłbym jeszcze powiedzieć.
— Wow, szczerze nie spodziewałam się, że ktoś tak cichy jak ty może być tak rozgadany.
Po kilku minutach byliśmy już w kawiarni. Zajęliśmy stolik przy oknie. Jest to moja ulubiona kawiarnia, ma swój klimat i wyróżnia się na tle innych. Wszystko jest robione na styl włoski.
— Dzień dobry, czy zdecydowali się państwo co chcą zamówić? -zapytała urocza kelnerka.
— Dla mnie będzie Espresso. A dla ciebie Alexa? — szatyn spojrzał na menu.
— Ja poproszę to samo i do tego pizze tradycyjną –odpowiedziałam.
— Dobrze, za chwilkę przyniosę państwa zamówienie.-odeszła w pośpiechu.
— Jest tu naprawdę przyjemnie-Mówiąc wpatrywał się w moje oczy.-masz śliczne oczy, tak jak moja siostra.
— Dziękuję-speszona chciałam odwrócić wzrok, ale zaczęłam wpatrywać się w jego czarne oczy.-Ty również, są tak piękne, nigdy nie widziałam tak ciemnych oczu.-na moje słowa z chłopaka ust wydobył się uroczy śmiech.
Po kilkunastu minutach kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Jedząc śmialiśmy się i rozmawialiśmy na różne tematy. Przy nikim nie czułam się tak komfortowo jak przy nim. Nagle w tle zaczęła lecieć piosenka Chrisa Isaaka.
— Znasz? -zapytał.
— Jeszcze pytasz? Kto by nie znał _Wicked Game?_
— Zatańczymy? -zaproponował, na co ja nie mogłam odmówić. Kiedy obsługa zobaczyła, że udajemy się na część parkietu, zgasili światła i zapalili projektor przez co zrobił się nocny klimat. Kiedy tańczyliśmy czułam jego wyraziste perfumy, które tak dobrze do niego pasowały.
— Uwielbiam tą piosenkę-powiedziałam, z głową opartą o jego ramię.
— Ja też, od tej pory będzie mi się kojarzyć tylko z tobą-odpowiedział, opierając brodę o moją głowę. Mój mózg nie mógł tego pojąć, jak szybko się polubiliśmy. Ten cudny moment przerwał mój telefon. To była Lekarka.
— Przepraszam cię muszę na chwilę wyjść.-oznajmiłam chłopaka-Słucham Pani doktor?
— Przepraszam, że Pani przeszkadzam, ale wybudziliśmy wcześniej Pani brata i kazał Pani przekazać, że chce się zobaczyć.
— Dobrze niech Pani mu przekaże, że zaraz będę.
— Do zobaczenia!
Weszłam do kawiarni, aby zapłacić, ale problem był taki, że nigdzie nie było rachunku. Zobaczyłam, że szatyn płaci przy barze, więc do niego podeszłam.
— Ile mam ci oddać? -spytałam.
— Oszalałaś? Nic-odpowiedział zdziwiony.
Wyciągnęłam z kieszeni dwadzieścia dolarów i chciałam podać je chłopakowi, ale on mnie wyśmiał.
— Za mało?
— Nie wygłupiaj się, ja stawiam. Co się stało, że musiałaś wyjść?
— Muszę jechać do szpitala. Jedziesz ze mną? -Przysięgam, że w tamtej chwili nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby się go o to zapytać.
— No pewnie, że tak.
— Powiem ci podczas drogi co się stało-Zadzwoniłam do szofera z prośbą o przyprowadzenie mojego auta. Po chwili ja i Lucas wsiedliśmy i włączyłam nawigację, bo nie wiedziałam za bardzo jak dojechać do szpitala, który nie był w moi mieście.
— A więc co się stało? -spytał zmartwiony.
— Mój brat miał wczoraj wypadek, ale jest już lepiej-przyznałam-Chciał się ze mną zobaczyć… Wiesz on nie ma nikogo poza mną-poczułam jak łzy zaczęły lecieć po moim policzku.
— Nie wiem co mam powiedzieć, nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Współczuję
Pokrótce streściłam mu moją sytuację z rodzicami i o odpowiedzi mojej mamy na informację o szpitalu, zajęło mi to całą drogę.
…
Kiedy dotarliśmy do szpitala, weszłam do sali sama, nie mogłam patrzeć na mojego brata w taki stanie, był blady i siny, miał podłączone mesę kroplówek.
— Ali… -zaczął niepewnie-Ja przep… -Podeszłam i go przytuliłam. Zobaczyłam w jego oczach łzy. Chciałam z nim porozmawiać na ten temat, ale stwierdziłam, że to nie najlepszy pomysł.
— Spokojnie, będzie lepiej-chciałam dodać mu otuchy.
— Mama nie przyjechała prawda? -zapytał łamiącym głosem.
— Nie-odpowiedziałam-Od tamtej pory nie odezwał się do póki nie przyszły pielęgniarki, aby zabrać go na badania i na rozmowę z psychologiem.
— Pani Rey-Zawołała lekarka-możemy porozmawiać?
— Tak oczywiście.
— Zapraszam do mojego gabinetu-otworzyła mi drzwi-Czy mogę dostać numer kontaktowy do rodziców?
— Nie wydaję mi się, żeby to był najlepszy pomysł. Oni i tak nie przyjadą.-stwierdziłam.
— Może uda mi się ich jakoś przekonać? -próbowała na siłę wyciągnąć od mnie informację.
— Doceniam Pani starania, ale ten proces nie ma sensu.-odpowiedziałam stanowczo.
— Dorze skoro Pani tak uważa, a i jeszcze jedno...Dziś dowiemy się po rozmowie z psychologiem więcej rzeczy miejmy taką nadzieję i zobaczymy czy jest sens trzymania Pani brata dwa tygodnie pod obserwacją. Jest szansa, że zostanie tylko tydzień.
— Dobrze to ja zaczekam na korytarzu, jak coś to proszę mnie poinformować-wyszłam z gabinetu i usiadłam koło szatyna.
— I jak? -spytał zmartwiony.
— Jest lepiej, jest szansa, że wypuszczą go szybciej-odpowiedziałam-Ale to zależy od rozmowy z psychologiem.
— Rozumiem.
— Pytała o kontakt do moich rodziców.
— I co podałaś?
— Nie, powiedziałam, że i tak by nie przyjechali, ale ona nie chciała dać za wygraną.
— Powinna uszanować twoją wolę-stwierdził.
Nagle usłyszeliśmy jak podjeżdża naraz kilka busów telewizyjnych, a po między nimi było auto moich rodziców. Nie wierzyłam własnym oczom. Moi rodzice wynajęli telewizję, żeby wybić firmę na zdrowiu mojego brata.
— No chyba robią sobie jaja! -Ruszyłam wściekła w kierunku rodziców-co wy odwalacie? -spytałam agresywnie.
— Przyjechaliśmy odwiedzić syna-odpowiedział mój ojciec.
— Czy wy jesteście normalni?! Wynajęliście pieprzoną telewizję?! W tej chwili ich wygońcie!
— Nie ma takiej potrzeby, zachowuj się dobrze bo to jest na żywo-odpowiedziała matka, szczerząc się tym samym do kamer.
— Nie ma takiej opcji! -podbiegłam do ochroniarza, który automatycznie zaczął wyganiać telewizję-Nie wierzę, że wy naprawdę jesteście zdolni do takich rzeczy.-patrzyłam na nich z niedowierzaniem.
— Jesteś bezczelna! -wykrzyczała mi w twarz matka.
Zobaczyłam jak w moim kierunku idzie Lucas.
— Chodź Al, usiądź to nie ma sensu-powiedział spokojnym tonem.
— A ty kim niby jesteś? -spytał mój ojciec.
— To nie Pana sprawa kim jestem, było trzeba się interesować córką wcześniej-odpowiedział przez zęby.
— Gówniarzu! Nie podskakuj mi. Wiesz w ogóle kim jestem?
— Tato zamknij się! -krzyknęłam, mając dość dalszego słuchania tego cyrku- Przestańcie się tak zachowywać!
O dziwo mój ojciec się nic nie odezwał i stwierdził, że wyjdzie ze szpitala. Moja matka zrobiła tak samo. Nie ma jak to odstawić szopkę na cały szpital, po czym wyjść jakby nigdy nic.
…
Poszłam do sali Huntera, który był po rozmowie z psychologiem.
— I jak było? -spytałam siadają obok niego.
— Nie potrzebuje opieki, tak stwierdziła psycholog-odpowiedział przenosząc się do pozycji siedzącej.-Ali ja cię przepraszam… -zaczął-Jak dużo wiesz?
— Więcej niż ci się zdaje.
— Cholera, nie chciałem, żeby tak wyszło-westchnął.
— Wiesz co? Zabolało mnie to najbardziej, że nie powiedziałeś mi o tym…
— Tak wiem to słabe, ale nie chciałem ci zawracać głowy moimi sprawami.
— Zawsze masz mi o wszystkim mówić, rozumiesz? -w odpowiedzi pokiwał tylko głową- Rodzice byli…
— Co?! Gdzie oni są?
— Oni przyjechali tu z telewizją, po to, żeby zrobić z siebie ofiary. Ochrona ich wywaliła…
— Nie wierzę, że byli w stanie zrobić coś tak podłego.-widziałam jak bardzo to przeżywał. Od małego był bardzo uczuciowym chłopcem, ale nigdy tego nie okazywał.-Jesteś sama?
— Nie.
— A z kim?
— Z Lucasem, chodzimy razem do klasy i akurat jak się spotkaliśmy zadzwoniła lekarka.
— Sorry, że popsułem wam spotkanie.
— Spoko i tak mieliśmy kończyć.
— Przekaż mu, że jeśli cię skrzywdzi będzie miał do czynienia ze mną.-powiedział z poważną miną.
— Spokojnie my tylko się kolegujemy.
— Mówię to na przyszłość.
— Potrzebujesz coś czy mam jeszcze zostać?
— Nie, możesz jechać, jak coś to będę pisał-przytuliłam brata na pożegnanie i udałam się na poczekalnie.
— Możemy jechać-zwróciłam się do szatyna.
— W porządku- uśmiechnął się. Uwielbiałam, kiedy widziałam go uśmiechniętego.
…
Po kilku minutach byliśmy pod domem Lucasa, bo zaproponowałam, że go odwiozę mimo tego, że chłopak odmawiał i zagroził, że wyskoczy z auta, ale ostatecznie tego nie zrobił, bo zabezpieczyłam drzwi.
— Dziękuje za wszystko Lu-posłałam uśmiech do chłopaka.
— To ja dziękuje za podwózkę i jakbyś czegoś potrzebowała to daj znać-zamykając drzwi-Do jutra?
— Tak, widzimy się w szkole-chłopak pomachał mi na koniec. A ja po kilku minutowym korku znalazłam się już w rezydencji.