- W empik go
Spadające maski – opowiadanie erotyczne - ebook
Spadające maski – opowiadanie erotyczne - ebook
Jako redaktor naczelna prestiżowego magazynu modowego, Emery odnosi same sukcesy. Ma poukładane życie, opływa w luksusy, a praca przynosi jej satysfakcję. Wydawać by się mogło, że kobiecie niczego nie brakuje... Do czasu.
Gdy podejmuje się przeprowadzenia wywiadu z tajemniczym wokalistą popularnego zespołu heavymetalowego, czeka ją niespodzianka: muzyk okazuje się mężczyzną z jej przeszłości, z którym łączy ją więcej, niż jest gotowa przyznać. Dziennikarka musi zmierzyć się z pożądaniem, które nie zgasło pomimo upływu lat... Czy poradzi sobie również z tym, co przed nim zataiła?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-284-6153-2 |
Rozmiar pliku: | 297 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przyglądał mi się z zaciętą miną zmuszającą do uległości. Jego niedoczekanie. W końcu postukał piórem o krawędź szerokiego obsydianowego stołu i nachylił się nad blatem.
– W żadnym wypadku, Emery. Przeprowadzisz ten wywiad. To moje ostatnie słowo.
Zacisnęłam wargi, żeby nie powiedzieć czegoś, czego mogłabym później żałować. Może i byłam redaktor naczelną „Celebrities Lounge”, ale na moje nieszczęście Grayson Brown był właścicielem magazynu. Uwielbiałam go, ale zdecydowanie poza momentami, gdy przeradzał się w stworzenie święcie przekonane o własnej nieomylności. Przez lata współpracy zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, jednak biznes był biznesem i doskonale zdawałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej będę musiała przystać na to, co tym razem wymyślił. Nie oznaczało to jednak, że zamierzałam się poddać. Moim hobby było przemawianie mu do rozsądku, ktoś zresztą musiał to robić. Chcąc nie chcąc, padło na mnie.
Odetchnęłam i wygładziłam nieistniejącą fałdkę na jedwabnej spódnicy od Diora, którą miałam dziś na sobie.
– Słuchaj… – zaczęłam opanowanym głosem. – Naszymi odbiorcami są głównie kobiety, w dodatku raczej eleganckie i szczerze mówiąc, nie wiem, czy interesuje je tego rodzaju muzyka.
– Właśnie. Kobiety – potwierdził zadowolony, jakby dopiero co odkrył Amerykę.
Westchnęłam, starając się zgromadzić wszystkie pokłady cierpliwości, były mi pilnie potrzebne.
– Tak… No więc, z tej racji…
– Na Boga, Emery – wszedł mi w słowo i wstał zza biurka, po czym stanął przede mną, krzyżując ramiona na piersi. – Być może kobiet nie interesuje heavy metal, ale gwarantuję ci, że z chęcią przeczytają rozmowę z liderem Skull & Drums.
Niemalże wywróciłam oczy na drugą stronę.
– Kim on w ogóle jest, ten cały lider? – zapytałam, udając zainteresowanie. Manipulowanie Graysonem opanowałam niemalże do perfekcji. Aktualnie zamierzałam uśpić jego czujność i podsunąć lepszy pomysł na wywiad do mojej rubryki. Przeważnie ta metoda okazywała się skuteczna. Miałam nadzieję, że tym razem również zadziała.
– Serio, Emmy? – Nie znosiłam, gdy zwracał się do mnie w ten sposób, dlatego nie zareagowałam i pozwoliłam mu kontynuować. – To najbardziej wpływowy muzyk ostatniej dekady.
– Yhm… – mruknęłam. – No i?
Nie byliśmy magazynem muzycznym, tylko modowym, dlatego nie widziałam logicznego powiązania.
– Ależ z ciebie ignorantka! Naprawdę! – Wyrzucił ramiona go góry. Irytował się tak zabawnie, że przez cały czas musiałam usilnie powstrzymywać parsknięcia. – Jeszcze ci mało? Dobrze, zatem pozwól, że wyłuszczę ci temat. Tobias Devlin vel Diablo jest najmłodszym zdobywcą kilkunastu platynowych płyt, a na dodatek to filantrop i ma niebywałą barwę głosu – wyliczał na palcach. – Ach! Nie wspominając już o tym, że jest chodzącą zagadką, bo od samego początku występuje w masce. Nikt nie wie, jak wygląda jego twarz. Czego chcesz więcej? Ten facet to chodzący ideał, w dodatku fantastyczny temat!
Westchnęłam, uciskając szczyt nosa. Nie dość, że pan Devlin posiadał absolutnie idiotyczne przezwisko, to wychodziło na to, że był bogiem kroczącym wśród ludzi i powinniśmy być mu za to wdzięczni. Przez owego dżentelmena Graysonowi niemalże ciekła ślina. Było to żałosne do tego stopnia, że aż zrobiło mi się go żal. Mój szef słynął z ogólnie pojętego kiepskiego gustu, ale jak widać, dotyczyło to także autorytetów. Nie mógł zachwycać się kimś innym? Na przykład jakimś uznanym naukowcem albo chociaż pisarzem?
Przyznaję, moje negatywne nastawienie nie wróżyło sukcesu, ale nie znosiłam piosenkarzy. Być może ktoś uznałby to za przesadę, jednak moje podejście nie wzięło się znikąd. Oczywiście z racji swojej niechęci nie miałam bladego pojęcia, kim był mężczyzna kryjący się pod pseudonimem Diablo. Jego imię i nazwisko również nic mi nie mówiły. O czym miałabym z nim niby rozmawiać? Nie znałam się na muzyce, a już na pewno nie na heavy metalu. Byłam naczelną najbardziej luksusowego magazynu _fashion_, do cholery!
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.