- W empik go
Spełnione marzenia - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2019
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Spełnione marzenia - ebook
Książka przedstawia dwoje współcześnie dorosłych ludzi, których uczucie zaczyna się w czasach młodości. Spotykają się po latach i uśpione uczucie ożywa. Historia przepleciona wieloma wątkami, jednak wszystkie związane są z historią kochanków. Pełna refleksji i znaków zapytania.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8155-305-6 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
…wszystko to co było… i trochę fantazji
Irkowi — Alicja
.
.
.
.
.
.
.
Wracałam od Basi, tuląc małego pieska. Tego słodkiego psiaka wczoraj wieczorem przyniósł mi tata od swojego kolegi. Szłam spokojnie, rozmyślając, jakie imię by do niego pasowało. Razem z Basią, która była nim zachwycona, rzucałyśmy propozycje, ale nic nie pasowało do tego ślicznego… Kubusia.
Coś mi mignęło, więc odruchowo podniosłam głowę. Naprzeciwko mnie dostrzegłam dwóch chłopców. Jednego znałam z widzenia. Zenek, chyba tak miał na imię, ale nie zwracałam na niego uwagi. Był stary, miał chyba z siedemnaście lat. Na dodatek był brzydki i pryszczaty i nosił okulary. Ten drugi był ładniejszy, można by nawet powiedzieć, że całkiem ładny, no i chyba młodszy.
— Romek, patrz, jaki ładny piesek! — zachwycił się chłopak.
— Piesek jak piesek, ale dziewczyna jaka ładna — powiedział ten ładniejszy, mijając mnie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Nie zwalniając kroku, szłam, rozmyślając nad imieniem. Nagle zza rogu wyłonili się ci dwaj. Jak to się stało? Przecież poszli w przeciwną stronę. Musieli szybko obejść skwerek, by wyjść mi naprzeciw. Niczego nie podejrzewając, szłam zatapiając się myślach nad imieniem dla mojego małego pupilka, kiedy chłopcy przyspieszyli i zrównali się ze mną.
— To jak ten piesek ma na imię? — zapytał ten ładniejszy.
— Kubuś — odparłam bez namysłu.
— A jego pani?
— Kto? — zapytałam.
— No ty, jak ty masz na imię? — Ja, Julcia, to znaczy Julka, no Julia — odpowiedziałam. Ale się wygłupiłam, gorzej wyjść nie mogło!
— Ładnie, a ja Romek to znaczy Roman. — Wszyscy nagle wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
— No tak Romeo i Julia — zaśmiał się ten drugi. — A ja jestem Marian. Na moment nasze spojrzenia się spotkały, twarze spoważniały. „Są całkiem mili pomyślałam, tylko co to za imiona, Romek, Marian, ale to i tak lepiej niż Zenek” — pomyślałam.
Po chwili szliśmy już jak starzy znajomi, choć byłam nieco stremowana. Romek mnie onieśmielał. Coś w nim było takiego, że nie potrafiłam na niego spojrzeć bez zarumienienia się. Dobrze, że był Marian, który okazał się całkiem sympatyczny, chociaż stary i pryszczaty. Droga do domu minęła szybko i w fajnej atmosferze. Rozmawialiśmy o psach, szkole, wakacjach, które właśnie się zaczęły. Dotarliśmy do mojego domu.
— Tutaj mieszkam. Muszę iść, bo jest późno — powiedziałam.
— A jutro będziesz mogła wyjść? — zapytał Romek.
— Mogę, przecież są wakacje.
— To wyjdź o czwartej — zaproponował.
— Dobrze — zgodziłam się i poszłam do domu.
Nigdy nie doświadczyłam takiego uczucia, mimo że skończyłam już czternaście lat. Wydaje mi się, że jestem głodna, ale nie mogę jeść. Powinnam od dawna spać, a nie mogę zasnąć. Nie jestem senna, nie jestem głodna, nie mogę się na niczym skupić, myślę tylko o jednym. Myślę o nim. Nie o tym starym, pryszczatym, rzecz jasna, tylko o Romku. Piękny, jest jak żaden chłopak w naszym miasteczku, mądry, tak rozumnie ze mną rozmawiał, patrzył na mnie, jakbym była na obrazku, a ja nie śmiałam nawet oczu na niego podnieść. Co prawda wysilałam się nawet na dowcip, ale wypadłam raczej słabo. Jest trochę starszy, ale tylko o dwa lata. To chyba dobrze, że chłopak jest trochę starszy.
Boże, jaka głupia jestem! Zamiast spać, marzę o nim, a on pewnie do jutra zapomni i wcale nie przyjdzie na spotkanie. Dobrze, że się z nim, a raczej z nimi pod kinem się umówiłam, bo przynajmniej przez okno zobaczę, czy przyszli. Może nie przyjdą, a może przyjdzie tylko ten pryszczaty Marian, ale nie, przecież to Romek pytał, czy wyjdę. Dlaczego ta noc jest taka długa? Czy nigdy się nie skończy?! A potem trzeba jeszcze do czwartej czekać! Co się ze mną dzieje? Czyżbym się zakochała? Nieraz czytałam o miłości od pierwszego wejrzenia, ale o takiej miłości to tylko w książkach można przeczytać. W życiu się nie zdarza, przynajmniej w moim. No tak, ale dlaczego nie śpię?
Skąd taki chłopak wziął się w naszym miasteczku? Mieszkam w tej mieścinie od urodzenia, wszystkich tu znam, a jego nie! Jak to się stało, że dzisiaj zobaczyłam go po raz pierwszy? Nadal nie śpię i nawet mi się nie chce… Dlaczego ta noc taka długa?
Gdy się przebudziłam, od razu zaczęłam myśleć o Romku. O tym, czy przyjdzie i jak mam się ubrać. Dotychczas wstawałam rano i wkładałam to, co miałam pod ręką, nie przykładając wagi do ubioru. Ale dzisiaj jest inny dzień — pójdę na spotkanie z Romkiem, no i tym pryszczatym Marianem, o ile w ogóle przyjdą! W co się dziewczyny ubierają na… spotkania? Skąd miałam wiedzieć, skoro nigdy nie umówiłam się z chłopakiem. Baśka chwaliła się, że kiedyś spotkała się z kimś, ale przecież nikt nie pytał, w co się ubrała. Zresztą Baśka ma starszą siostrę, mogła ją zapytać. A ja co — nic! Ani brata, ani siostry, jedynaczka. Wszyscy moi znajomi mi zazdroszczą, choć nie wiem, czego. Wciąż powtarzam, że są głupi, bo przecież nie mam nawet z kim się bić. A teraz to nawet nie mam kogo zapytać. Miałabym starszą siostrę, to od razu bym zapytała, ale jakby była młodsza… no to może przynajmniej powiedziałaby mi, czy dobrze wyglądam. I na tych rozterkach z powodu braku rodzeństwa minęło przedpołudnie. Nie miałam żadnego pomysłu. Odruchowo spojrzałam przez okno w stronę kina i… oni już tam stali. A ja? Która godzina? Za pięć czwarta! Gdzie moja sukienka? Jakakolwiek, nieważne, może być żółta! Dobrze, że jestem już opalona. Buty? Mam, chodaczki, będą pasowały, jeszcze tylko włosy przeczeszę i… a może oni przyszli repertuar w kinie przeczytać, a nie… E tam idę, w końcu już czwarta.
— Cześć, myślałem, że nie przyjdziesz — przywitał mnie Romek.
— Dlaczego miałabym nie przyjść? — odpowiedziałam pytaniem.
— Taka fajna dziewczyna na pewno by nas w konia nie zrobiła — odezwał się Marian.
„Nas” — pomyślałam. „Gdyby o ciebie chodziło, to pewnie, że bym nie przyszła, ale tu chodziło o Romka!
— Pewnie, że bym nie zrobiła — potwierdziłam.
— To może się przejdziemy gdzieś do parku — zaproponował Romek.
— Możemy, czemu nie. — Niezbyt inteligentnie, ale się zgodziłam.
Poszliśmy we trójkę. Znowu było miło, śmialiśmy się, żartowaliśmy i się wygłupialiśmy. W tak cudownej atmosferze minął nam dzień i nie wiedząc kiedy, zrobił się wieczór. Musiałam iść do domu, a wtedy w drodze powrotnej Romek dotknął mojej ręki. Prąd przeszedł po moim ciele. To było zupełnie nowe doznanie. Zrobił to niby przypadkiem drugi raz. Spojrzałam na niego jak rażona piorunem, ale on się nie przejął. Wręcz przeciwnie, wziął delikatnie moją rękę i tak wróciliśmy do domu.
Kolejna noc nieprzespana. Znowu nie mogłam się doczekać rana i kolejnego spotkania. Umówiliśmy się na czwartą. Kolejny dzień i kolejne spotkanie. Prawie każdy dzień spędzaliśmy razem. Spacerowaliśmy po miasteczku, chodziliśmy do parku i lasu, opalaliśmy się na łące, spotykaliśmy się na kąpielisku. Najpierw przychodził z kolegą, ale po kilku wspólnych spotkaniach Marian zaczął narzekać na brak czasu. Od tej pory spotykaliśmy się tylko we dwoje. Tylko ja Julka i on Romek.
I tak minęły wakacje, zaczął się rok szkolny.
Jak nigdy, byłam z tego powodu wściekła. Nie dlatego, że trzeba było wracać do szkoły, bo nigdy problemów z nauką nie miałam, ale dlatego że Romek musiał wyjechać do internatu. Chodził do budowlanki, a w naszym miasteczku działały tylko ogólniak i rolniczak. Skończyły się wakacje, a tym samym nasze spotkania ograniczyły się do weekendów co dwa, a czasami trzy tygodnie.
Czas mijał mi na czekaniu na weekend, kiedy mój Romek miał przyjechać. Minął rok szkolny, przyszły wakacje, wspólne spędzanie czasu, koniec wakacji, a po nim kolejny rok szkolny, ale ten miał być już inny. Romek skończył zawodówkę i zaczął edukację w innej szkole i w innym mieście. Wybrał szkołę w Bydgoszczy. Do domu przyjeżdżał rzadziej. Kolejny rok upływał mi głównie na czekaniu. A ja czekałam. Kolejny rok szkolny minął i przyszły wakacje, wspaniały okres, kiedy mieliśmy więcej czasu dla siebie. Ale to co dobre, szybko się kończy, wakacje spędzone razem niestety też.
I tak jak poprzednio, nowy rok szkolny, rozstanie i czekanie.
Był początek października. W ten wyjątkowo ciepły weekend jak zawsze czekałam na Romka. Przyjechał do mnie, wziął mnie za rękę i poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce, ale tym razem coś się zmieniło.
— Wiesz, Julcia, muszę ci coś powiedzieć. — W jego głosie wyczułam dziwne, obce tony.
— Słucham cię, Romku. — Spojrzałam na niego. — Wyglądał jak zbity pies. Nie przypominał mojego Romka. Patrzył na mnie obcy, nieznany mi chłopak. Poruszał ustami, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobywał. — Co chcesz mi powiedzieć? — zapytałam ochrypłym głosem.
— Julciu, ja tam, tam, w Bydgoszczy, po-poznałem dziewczynę — dukał.
Krew odpływała z twarzy, zimny pot oblał całe moje ciało.
— Co zrobiłeś?
— No właściwie nie, nie poznałem, ale, ale a…
— Może zamiast się jąkać, powiesz mi, o co chodzi?
— Założyliśmy się z kolegami, który z nas poderwie taką Bożenę, która z nikim nigdy nie rozmawiała, przed chłopakami uciekała jak dzikuska. To taka szara myszka, ale okazało się, że to bardzo fajna dziewczyna i ja wygrałem, i się w niej zakochałem, i teraz jesteśmy razem. — Strzelał jak z karabinu maszynowego. Każde słowo ja pocisk trafiało mnie prosto w serce. Czułam, że moje serce jest jedną wielką raną.
— Jak to Bożenę, jaką Bożenę?! — Podniosłam głos.
— Przepraszam — wyszeptał. — A taka była wielka miłość między nami. — Nie wiem, czy stwierdził fakt, że już mnie nie kocha, czy też wspominał to, co się dla niego skończyło. Dla NIEGO skończyło, bo ja nie potrafiłam wyrzucić go ani z serca, ani z pamięci. — Mam do ciebie prośbę, Julciu. Zostańmy przyjaciółmi. Bardzo chciałbym nadal się z tobą spotykać, jako przyjaciel, proszę.
— Dobrze, Romku — powiedziałam cicho — a teraz chodźmy stąd.
Spotykaliśmy się, ale nie tak jak przedtem. Mieszkaliśmy w małym miasteczku, więc było to nieuniknione. Czasami chodziliśmy do kawiarni, do dyskoteki, na spacer, ale NAS już nie było! Był rok szkolny, więc Romek mieszkał w internacie w Bydgoszczy. Było mi łatwiej, nie widząc go, ale tak bardzo za nim tęskniłam. Pojawiali się różni epuzerzy, ale żaden nie był NIM. Nikt nie był tak doskonały jak Romek, nikt nie był Romkiem.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Ach żeby można było
Cofnąć ten piękny czas
Aby się znów powtórzyło
To co złączyło nas
Abyśmy znów mogli chodzić
Naszymi ścieżkami przez las
Po płytkiej wodzie brodzić
Ach, żeby wrócił ten czas
Jak bardzo tego pragnę
Ty nie wiesz miły mój
Chciałabym, żebyś nagle
Powrócił do mnie znów….
grudzień 1975 r.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
…wszystko to co było… i trochę fantazji
Irkowi — Alicja
.
.
.
.
.
.
.
Wracałam od Basi, tuląc małego pieska. Tego słodkiego psiaka wczoraj wieczorem przyniósł mi tata od swojego kolegi. Szłam spokojnie, rozmyślając, jakie imię by do niego pasowało. Razem z Basią, która była nim zachwycona, rzucałyśmy propozycje, ale nic nie pasowało do tego ślicznego… Kubusia.
Coś mi mignęło, więc odruchowo podniosłam głowę. Naprzeciwko mnie dostrzegłam dwóch chłopców. Jednego znałam z widzenia. Zenek, chyba tak miał na imię, ale nie zwracałam na niego uwagi. Był stary, miał chyba z siedemnaście lat. Na dodatek był brzydki i pryszczaty i nosił okulary. Ten drugi był ładniejszy, można by nawet powiedzieć, że całkiem ładny, no i chyba młodszy.
— Romek, patrz, jaki ładny piesek! — zachwycił się chłopak.
— Piesek jak piesek, ale dziewczyna jaka ładna — powiedział ten ładniejszy, mijając mnie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Nie zwalniając kroku, szłam, rozmyślając nad imieniem. Nagle zza rogu wyłonili się ci dwaj. Jak to się stało? Przecież poszli w przeciwną stronę. Musieli szybko obejść skwerek, by wyjść mi naprzeciw. Niczego nie podejrzewając, szłam zatapiając się myślach nad imieniem dla mojego małego pupilka, kiedy chłopcy przyspieszyli i zrównali się ze mną.
— To jak ten piesek ma na imię? — zapytał ten ładniejszy.
— Kubuś — odparłam bez namysłu.
— A jego pani?
— Kto? — zapytałam.
— No ty, jak ty masz na imię? — Ja, Julcia, to znaczy Julka, no Julia — odpowiedziałam. Ale się wygłupiłam, gorzej wyjść nie mogło!
— Ładnie, a ja Romek to znaczy Roman. — Wszyscy nagle wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
— No tak Romeo i Julia — zaśmiał się ten drugi. — A ja jestem Marian. Na moment nasze spojrzenia się spotkały, twarze spoważniały. „Są całkiem mili pomyślałam, tylko co to za imiona, Romek, Marian, ale to i tak lepiej niż Zenek” — pomyślałam.
Po chwili szliśmy już jak starzy znajomi, choć byłam nieco stremowana. Romek mnie onieśmielał. Coś w nim było takiego, że nie potrafiłam na niego spojrzeć bez zarumienienia się. Dobrze, że był Marian, który okazał się całkiem sympatyczny, chociaż stary i pryszczaty. Droga do domu minęła szybko i w fajnej atmosferze. Rozmawialiśmy o psach, szkole, wakacjach, które właśnie się zaczęły. Dotarliśmy do mojego domu.
— Tutaj mieszkam. Muszę iść, bo jest późno — powiedziałam.
— A jutro będziesz mogła wyjść? — zapytał Romek.
— Mogę, przecież są wakacje.
— To wyjdź o czwartej — zaproponował.
— Dobrze — zgodziłam się i poszłam do domu.
Nigdy nie doświadczyłam takiego uczucia, mimo że skończyłam już czternaście lat. Wydaje mi się, że jestem głodna, ale nie mogę jeść. Powinnam od dawna spać, a nie mogę zasnąć. Nie jestem senna, nie jestem głodna, nie mogę się na niczym skupić, myślę tylko o jednym. Myślę o nim. Nie o tym starym, pryszczatym, rzecz jasna, tylko o Romku. Piękny, jest jak żaden chłopak w naszym miasteczku, mądry, tak rozumnie ze mną rozmawiał, patrzył na mnie, jakbym była na obrazku, a ja nie śmiałam nawet oczu na niego podnieść. Co prawda wysilałam się nawet na dowcip, ale wypadłam raczej słabo. Jest trochę starszy, ale tylko o dwa lata. To chyba dobrze, że chłopak jest trochę starszy.
Boże, jaka głupia jestem! Zamiast spać, marzę o nim, a on pewnie do jutra zapomni i wcale nie przyjdzie na spotkanie. Dobrze, że się z nim, a raczej z nimi pod kinem się umówiłam, bo przynajmniej przez okno zobaczę, czy przyszli. Może nie przyjdą, a może przyjdzie tylko ten pryszczaty Marian, ale nie, przecież to Romek pytał, czy wyjdę. Dlaczego ta noc jest taka długa? Czy nigdy się nie skończy?! A potem trzeba jeszcze do czwartej czekać! Co się ze mną dzieje? Czyżbym się zakochała? Nieraz czytałam o miłości od pierwszego wejrzenia, ale o takiej miłości to tylko w książkach można przeczytać. W życiu się nie zdarza, przynajmniej w moim. No tak, ale dlaczego nie śpię?
Skąd taki chłopak wziął się w naszym miasteczku? Mieszkam w tej mieścinie od urodzenia, wszystkich tu znam, a jego nie! Jak to się stało, że dzisiaj zobaczyłam go po raz pierwszy? Nadal nie śpię i nawet mi się nie chce… Dlaczego ta noc taka długa?
Gdy się przebudziłam, od razu zaczęłam myśleć o Romku. O tym, czy przyjdzie i jak mam się ubrać. Dotychczas wstawałam rano i wkładałam to, co miałam pod ręką, nie przykładając wagi do ubioru. Ale dzisiaj jest inny dzień — pójdę na spotkanie z Romkiem, no i tym pryszczatym Marianem, o ile w ogóle przyjdą! W co się dziewczyny ubierają na… spotkania? Skąd miałam wiedzieć, skoro nigdy nie umówiłam się z chłopakiem. Baśka chwaliła się, że kiedyś spotkała się z kimś, ale przecież nikt nie pytał, w co się ubrała. Zresztą Baśka ma starszą siostrę, mogła ją zapytać. A ja co — nic! Ani brata, ani siostry, jedynaczka. Wszyscy moi znajomi mi zazdroszczą, choć nie wiem, czego. Wciąż powtarzam, że są głupi, bo przecież nie mam nawet z kim się bić. A teraz to nawet nie mam kogo zapytać. Miałabym starszą siostrę, to od razu bym zapytała, ale jakby była młodsza… no to może przynajmniej powiedziałaby mi, czy dobrze wyglądam. I na tych rozterkach z powodu braku rodzeństwa minęło przedpołudnie. Nie miałam żadnego pomysłu. Odruchowo spojrzałam przez okno w stronę kina i… oni już tam stali. A ja? Która godzina? Za pięć czwarta! Gdzie moja sukienka? Jakakolwiek, nieważne, może być żółta! Dobrze, że jestem już opalona. Buty? Mam, chodaczki, będą pasowały, jeszcze tylko włosy przeczeszę i… a może oni przyszli repertuar w kinie przeczytać, a nie… E tam idę, w końcu już czwarta.
— Cześć, myślałem, że nie przyjdziesz — przywitał mnie Romek.
— Dlaczego miałabym nie przyjść? — odpowiedziałam pytaniem.
— Taka fajna dziewczyna na pewno by nas w konia nie zrobiła — odezwał się Marian.
„Nas” — pomyślałam. „Gdyby o ciebie chodziło, to pewnie, że bym nie przyszła, ale tu chodziło o Romka!
— Pewnie, że bym nie zrobiła — potwierdziłam.
— To może się przejdziemy gdzieś do parku — zaproponował Romek.
— Możemy, czemu nie. — Niezbyt inteligentnie, ale się zgodziłam.
Poszliśmy we trójkę. Znowu było miło, śmialiśmy się, żartowaliśmy i się wygłupialiśmy. W tak cudownej atmosferze minął nam dzień i nie wiedząc kiedy, zrobił się wieczór. Musiałam iść do domu, a wtedy w drodze powrotnej Romek dotknął mojej ręki. Prąd przeszedł po moim ciele. To było zupełnie nowe doznanie. Zrobił to niby przypadkiem drugi raz. Spojrzałam na niego jak rażona piorunem, ale on się nie przejął. Wręcz przeciwnie, wziął delikatnie moją rękę i tak wróciliśmy do domu.
Kolejna noc nieprzespana. Znowu nie mogłam się doczekać rana i kolejnego spotkania. Umówiliśmy się na czwartą. Kolejny dzień i kolejne spotkanie. Prawie każdy dzień spędzaliśmy razem. Spacerowaliśmy po miasteczku, chodziliśmy do parku i lasu, opalaliśmy się na łące, spotykaliśmy się na kąpielisku. Najpierw przychodził z kolegą, ale po kilku wspólnych spotkaniach Marian zaczął narzekać na brak czasu. Od tej pory spotykaliśmy się tylko we dwoje. Tylko ja Julka i on Romek.
I tak minęły wakacje, zaczął się rok szkolny.
Jak nigdy, byłam z tego powodu wściekła. Nie dlatego, że trzeba było wracać do szkoły, bo nigdy problemów z nauką nie miałam, ale dlatego że Romek musiał wyjechać do internatu. Chodził do budowlanki, a w naszym miasteczku działały tylko ogólniak i rolniczak. Skończyły się wakacje, a tym samym nasze spotkania ograniczyły się do weekendów co dwa, a czasami trzy tygodnie.
Czas mijał mi na czekaniu na weekend, kiedy mój Romek miał przyjechać. Minął rok szkolny, przyszły wakacje, wspólne spędzanie czasu, koniec wakacji, a po nim kolejny rok szkolny, ale ten miał być już inny. Romek skończył zawodówkę i zaczął edukację w innej szkole i w innym mieście. Wybrał szkołę w Bydgoszczy. Do domu przyjeżdżał rzadziej. Kolejny rok upływał mi głównie na czekaniu. A ja czekałam. Kolejny rok szkolny minął i przyszły wakacje, wspaniały okres, kiedy mieliśmy więcej czasu dla siebie. Ale to co dobre, szybko się kończy, wakacje spędzone razem niestety też.
I tak jak poprzednio, nowy rok szkolny, rozstanie i czekanie.
Był początek października. W ten wyjątkowo ciepły weekend jak zawsze czekałam na Romka. Przyjechał do mnie, wziął mnie za rękę i poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce, ale tym razem coś się zmieniło.
— Wiesz, Julcia, muszę ci coś powiedzieć. — W jego głosie wyczułam dziwne, obce tony.
— Słucham cię, Romku. — Spojrzałam na niego. — Wyglądał jak zbity pies. Nie przypominał mojego Romka. Patrzył na mnie obcy, nieznany mi chłopak. Poruszał ustami, ale żaden dźwięk się z nich nie wydobywał. — Co chcesz mi powiedzieć? — zapytałam ochrypłym głosem.
— Julciu, ja tam, tam, w Bydgoszczy, po-poznałem dziewczynę — dukał.
Krew odpływała z twarzy, zimny pot oblał całe moje ciało.
— Co zrobiłeś?
— No właściwie nie, nie poznałem, ale, ale a…
— Może zamiast się jąkać, powiesz mi, o co chodzi?
— Założyliśmy się z kolegami, który z nas poderwie taką Bożenę, która z nikim nigdy nie rozmawiała, przed chłopakami uciekała jak dzikuska. To taka szara myszka, ale okazało się, że to bardzo fajna dziewczyna i ja wygrałem, i się w niej zakochałem, i teraz jesteśmy razem. — Strzelał jak z karabinu maszynowego. Każde słowo ja pocisk trafiało mnie prosto w serce. Czułam, że moje serce jest jedną wielką raną.
— Jak to Bożenę, jaką Bożenę?! — Podniosłam głos.
— Przepraszam — wyszeptał. — A taka była wielka miłość między nami. — Nie wiem, czy stwierdził fakt, że już mnie nie kocha, czy też wspominał to, co się dla niego skończyło. Dla NIEGO skończyło, bo ja nie potrafiłam wyrzucić go ani z serca, ani z pamięci. — Mam do ciebie prośbę, Julciu. Zostańmy przyjaciółmi. Bardzo chciałbym nadal się z tobą spotykać, jako przyjaciel, proszę.
— Dobrze, Romku — powiedziałam cicho — a teraz chodźmy stąd.
Spotykaliśmy się, ale nie tak jak przedtem. Mieszkaliśmy w małym miasteczku, więc było to nieuniknione. Czasami chodziliśmy do kawiarni, do dyskoteki, na spacer, ale NAS już nie było! Był rok szkolny, więc Romek mieszkał w internacie w Bydgoszczy. Było mi łatwiej, nie widząc go, ale tak bardzo za nim tęskniłam. Pojawiali się różni epuzerzy, ale żaden nie był NIM. Nikt nie był tak doskonały jak Romek, nikt nie był Romkiem.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Ach żeby można było
Cofnąć ten piękny czas
Aby się znów powtórzyło
To co złączyło nas
Abyśmy znów mogli chodzić
Naszymi ścieżkami przez las
Po płytkiej wodzie brodzić
Ach, żeby wrócił ten czas
Jak bardzo tego pragnę
Ty nie wiesz miły mój
Chciałabym, żebyś nagle
Powrócił do mnie znów….
grudzień 1975 r.
więcej..