- W empik go
Śpiąca królewna: Zbiór opowiadań erotycznych na bezsenność - ebook
Śpiąca królewna: Zbiór opowiadań erotycznych na bezsenność - ebook
„Jestem jak nocny złodziej, jak jakiś cholerny wampir czy inkub. Podnieca mnie to boleśnie, to, że muszę ją rozebrać, że jest tak cudownie zależna ode mnie, nieświadoma, ufna. Czasami zastanawiam się, o co mi chodzi. Czy boję się kobiet i fakt, że ona śpi, sprawia, że mogę wreszcie być sobą, nie muszę zastanawiać się, co pomyśli, jak mnie odbierze? Czy to moje wychowanie takim mnie stworzyło? Odrzucam te rozważania. Mam jeden dzień z nią, kilka godzin, podczas których ona wreszcie normalnie śpi. Miriam ma problemy ze snem, boi się spać, mówi, że tylko gdy wie, że ją dotykam, że penetruję jej ciało, śpi spokojnie.”
Świat fetyszy jest olbrzymi, niektóre postrzegane są jako „zwyczajne” – poniekąd oswojone. Niektóre sprawiają, że się wzdrygamy, niepokoimy. Fetysz „Śpiącej Królewny” owiany jest tabu, zresztą nie bez powodu... (Śpiąca królewna, Catrina Curant)
Nie od dziś wiadomo, że seks jest najlepszym lekiem na stres i związaną z nim bezsenność. Ale co zrobić, gdy w łóżku panuje rutyna albo nie ma w nim nikogo, z kim można by sprawdzić prawdziwość tej teorii? Z pomocą przychodzą autorki Lust, proponując zbiór 10 pikantnych, przesyconych erotyzmem opowiadań, które odprężą, ukoją zmysły… A jak trzeba, to dostarczą również mocniejszych wrażeń i pomogą osiągnąć erotyczne spełnienie! Solo lub z kimś.
A wtedy już tylko krok do tego, by wreszcie wpaść w objęcia Morfeusza...
Robota do zrobienia
Uratuj moje serce
Balijskie przyjemności
Jak uwieść sąsiada
Spadające maski
Sanatorium Seksu 1: Igor
Sanatorium Seksu 2: Marta, THELMA i louise
Sanatorium Seksu 3: Albufeira
Śpiąca królewna
Nigdy nie jest za późno na miłość
Opowiadania zostały napisane przez następujące autorki LUST: SheWolf, Annah Viki M., Alexi Lexi, Catrina Curant, K. O. Thomas, Ruth Ross, B. A. Feder.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-270-9454-0 |
Rozmiar pliku: | 318 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Adam patrzył, jak Anna wychodzi z jego gabinetu w niebotycznie wysokich, czarnych szpilkach. Na sobie miała skórzane, obcisłe spodnie i skórzaną kurtkę motocyklową. Nie mógł pojąć, jak ona prowadzi motocykl w tych butach, ale zaraz złapał się na myśli, że pewnie je zmienia, zanim wsiądzie na pojazd. Machnęła blond włosami zawiązanymi w kucyk i zamknęła za sobą drzwi. Wkurzała go, ale musiał przyznać, że chętnie by strzelił klapsa w ten jej ponętny tyłeczek. Miała dopiero dwadzieścia sześć lat, ledwie skończyła studia i dzięki tatusiowi od razu trafiła do kryminalnych, do jego wydziału, zamiast najpierw odsłużyć swoje i się wykazać. No ale tatuś był szychą w policji.
Adam się wzdrygnął. Z rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu. Spojrzał na wyświetlacz i się skrzywił.
– No co tam? – Nie brzmiał zbyt zachęcająco, ale jego była żona na pewno nie spodziewała się z jego strony wylewności.
– Chciałabym dziś wyjechać, odbierzesz Michała ze szkoły? – przeszła od razu do rzeczy. Pomyślał, że pewnie jej fagas chce ją gdzieś zabrać.
– Nie mogę, mam ważną robotę – przyznał niechętnie. Wiedział, że jeśli teraz jej nie pomoże, to ona później wymyśli coś takiego, żeby nie mógł zobaczyć się z synem. Wkurwiało go to, ale nie był w stanie nic na to poradzić.
– No jasne, robota, to właśnie dlatego się rozwiedliśmy, pamiętasz? – Słyszał w jej głosie irytację.
– Pamiętam, że wolałaś się pieprzyć na boku – wypalił, chociaż powinien się ugryźć w język.
– Bo ty nie miałeś czasu się ze mną pieprzyć – odwarknęła i rzuciła słuchawką.
***
To był błąd, że nie zapukała, jakoś tak po prostu się cofnęła i nie pomyślała. Nacisnęła klamkę i już było za późno. Usłyszała wyraźnie końcówkę jego rozmowy z byłą żoną. Gdyby się cofnęła i zamknęła drzwi, zauważyłby. Musiała udawać, że nic się nie wydarzyło. Spojrzał na nią wściekły i zmarszczył brwi, zdziwiony, że znów ją widzi.
– Adam, przepraszam – był mniej więcej w wieku jej ojca, ale tu wszyscy mówili sobie na ty – zapomniałam zapytać, z kim jeżdżę.
– Ze mną – warknął.
Anna zmarkotniała. Skinęła głową i zamknęła za sobą drzwi. Nie ufał jej. Dlatego chciał mieć ją pod kontrolą. Okej, może i była młoda, ale nie głupia. Wiedziała dobrze, co o niej mówią i myślą. „Córeczka tatusia”. Uważali, że jej wszystko załatwił, a ona nadaje się co najwyżej do wypisywania papierów w sekretariacie. Była zła. Aż nią zatrzęsło. Pomaszerowała przez korytarz do własnego pokoju. Chujki uważają, że jak jest kobietą, i to młodą, a dodatkowo jej ojciec jest na stanowisku, to niczego się nie uczyła i jest głupia jak but z lewej nogi. A to nieprawda. Właśnie dlatego uczyła się więcej i lepiej. Szczytno skończyła celująco. Chcieli, by została tam jako wykładowczyni, ale ona wolała robić na mieście. Tylko że dostawała najgorsze i najnudniejsze zadania. Była takim trochę „przynieś, wynieś, pozamiataj” i chociaż rozumiała, że tak to działa, i tak ją to uwierało.
– No i co tam u Adasia? – Daria siedziała na jej biurku ze zwieszonymi nogami.
– Jak co, jajco. – Anna się naburmuszyła. – On chce, żebym z nim dzisiaj jeździła. A mógł mnie dać na służbowy motor, nie?
– Niby mógł. Ale przypominam ci, że od przeprowadzenia tego transportu jest obserwacja. My asystujemy tylko dlatego, że to ważna robota, a te chujki będą wieźli ostrą broń. Nie można ich zgubić.
– I uważasz, że bym zgubiła?
– Nie. I Adam też tak nie uważa, ale cała ta robota jest niebezpieczna i pewnie woli cię mieć na oku. Jesteś najmłodsza w zespole. – Daria zeskoczyła z blatu i założyła włosy Anny, które uciekły z kucyka, za jej ucho. – No i pewnie chętnie by cię przeleciał. – Zaśmiała się.
– I ty pewnie też, co? – Anna przekrzywiła głowę i wydęła usta. Wszyscy wiedzieli, że Daria jest lesbijką, wcale się z tym nie kryła.
– Ja to bym się musiała zastanowić. – Obydwie się zaśmiały. – Nie łam się, mała, będzie dobrze.
Daria wyszła, a Anna usiadła ciężko na krześle. Pragnęła działać, ale nie mogła. Adam ją wkurzał. Ale przecież mu tego nie wykrzyczy. Nie mogła. Był jej przełożonym. Na dodatek sporo starszym.
***
Patrzył, jak Anna idzie sprężystym krokiem do samochodu. Przebrała się w czarne dżinsy, czarną bluzę i czarne adidasy. Usadzi ją obok i niech robi notatki.
– To co? Ruszamy? – Uśmiechnęła się. Poczuł zapach jej perfum. Skinął głową i odpalił silnik. Jechali w milczeniu, pomyślał, że głupio zrobił, biorąc ją do siebie. To miała być długa droga i ciężka robota. Musieli niezauważalnie przeprowadzić transport broni z Gdańska do miejsca docelowego, które mogło być wszędzie. Nawet w Zakopanem. Z chłopakami to by pogadał, pośmiał się. A z tą dziewuchą? Włączył radio.
– No to będzie się działo, hmm? – zagaiła po kilkudziesięciu kilometrach. Chłopaki z obserwacji prowadzili transport. Oni ubezpieczali tyły. Jak będą znali miejsce, to zdecydują, co dalej.
– Działo się? Mam nadzieję, że nie za wiele. Chodzi o to, by nic nikomu się nie stało.
– Jasne, no tak. – Wyraźnie zrobiło się jej głupio. – Wiesz, to moja pierwsza taka robota, chciałabym się do czegoś przydać.
– Przydajesz, rób notatki i obserwuj – burknął. Anna zamilkła.
***
Chciało jej się płakać. „Co za buc”, myślała sobie. Czy to źle, że była głodna wiedzy i działania? On zapewne też się kiedyś ekscytował. A teraz co? Był stary i pełen jadu. W życiu mu nie wyszło, to wyżywał się na niej. Przymknęła oczy i nawet nie wiedziała, kiedy odpłynęła w sen. Obudziło ją szarpnięcie i głuche uderzenie. Otworzyła oczy, na dworze było ciemno i chyba zimno. Była końcówka marca, więc to było prawdopodobne.
– Cieszę się, że się wyspałaś. – Usłyszała głos Adama i nie wiedziała, czy to drwina, czy może coś innego.
– Coś się stało? – Przetarła oczy i próbowała wrócić do rzeczywistości.
– Walnęliśmy w słupek. Na dworze musi być lodowisko. Jest minus jeden i mżawka.
– O kurwa – wyrwało jej się. Spojrzał rozbawiony. – Gdzie jesteśmy?
– Za Olsztynem w stronę Szczytna. Wysiądę i zobaczę, co się stało. Nie mamy czasu.
– Gdzie transport? – zainteresowała się.
– Jadą za nimi chłopaki. Ale ciężko jest. Mało samochodów, ślisko, boczne drogi, ciężko się ukryć – powiedział i wysiadł. Widziała, jak obszedł samochód, nachylił się, coś sprawdzał. Wyprostował się i podniósł kciuk. Podszedł do jej drzwi. – Nie jest źle, lekko wgnieciony zderzak. To się wyklepie – stwierdził, gdy otworzyła drzwi. – Poczekaj, powiem przez grajkę, co się stało i że dojedziemy. – Nachylił się nad nią i sięgnął do urządzenia bliżej kierownicy, jakby nie mógł obejść samochodu. Wypełniał malutką przestrzeń. Czuła się przygwożdżona i nieswojo. Jej piersi otarły się o jego rękę. Adam przez grajkę opisał sytuację i się wyprostował. Miał zamiar odejść, gdy postawił krzywo nogę, poślizgnął się, skrzywił i krzyknął.
– Jasna cholera – jęczał, trzymając się za kolano.
– Co się stało? – Anka przestraszyła się nie na żarty. Wyskoczyła z samochodu i sama się poślizgnęła, ale zdążyła złapać równowagę i przytrzymać się drzwi samochodu.
– Źle stanąłem, to przez to oblodzenie. Odezwała się stara kontuzja.
– Zostałeś postrzelony? – wypaliła, a on się zaśmiał, chyba pierwszy raz, od kiedy się znali, tak serdecznie.
– Przykro mi, to nie jest kontuzja bojowa. Po prostu na treningu siatkówki źle skoczyłem i źle wylądowałem.
– Nie umiesz przyznawać się do błędów, co? – odpowiedziała, choć pewnie powinna ugryźć się w język.
– Co to ma do rzeczy?
– Ciało wiele o nas mówi. Nasze kontuzje też. Musiałeś mieć usztywnione kolano, skoro to się stało. Kolana oznaczają brak pokory. Nieumiejętność odpuszczania.
– A ty co mi tu jakieś czary-mary opowiadasz?
– Żadne czary-mary, fakty.
– Fakty są takie, że musimy jechać, a obawiam się, że ja chwilowo nie mogę prowadzić. – Jakby na dowód skrzywił się, gdy próbował postawić krok.
– Czyli musisz zdać się na mnie. – Zatarła ręce i ruszyła ostrożnie, by obejść samochód i zająć miejsce kierowcy.
Nie lubił oddawać nikomu kontroli, a oddanie kierownicy tym właśnie było. I to jeszcze tej smarkuli. Kolano pulsowało nieznośnie. Musiał przyznać, że nieźle jej szło, prowadziła pewnie i sprawnie jak na warunki pogodowe, jednak on i tak nie czuł się bezpiecznie. Niezależnie od tego, kto by prowadził i jaka była pogoda. Nie i już. To kontrola dawała mu pewność. Lubił też uporządkowaną przestrzeń. Zapewniała spokój i wytchnienie. Chaos go męczył. Ona była chaosem. Złapał za rączkę wiszącą nad głową, gdy zbyt gwałtownie zahamowała. Syknął.
– Nie bój, wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnęła się do niego. Pomyślał, że dobrze byłoby, gdyby ją przełożył przez kolano i sprał za ten bezczelny uśmiech.
– Przypominam, że jest oblodzenie.
– A ja, że transport jest wciąż przed nami.
– „Gdzieś ich wcięło” – dobiegł informujący głos z grajki.
– Co, kurwa? – Adam zacisnął zęby. Złapał za urządzenie nadające i warknął. – Znaleźć.
– Nie bój, jesteśmy blisko, zaraz to ogarniemy. – Anka jakby dostała wiatru w żagle i nacisnęła pedał gazu. Koła zabuksowały.
– Tak, na pewno ogarniemy, jak wylądujemy w rowie – podniósł głos. Ciśnienie mu skoczyło, to była bardzo ważna robota, a oni to spierdolili. Jak ich nie znajdą, to on za to beknie.
– Znam skrót, często jeździłam do Białego, miałam tam faceta.
– W Białymstoku? – Adam się zdziwił.
– A co? Nie można?
Skonstatował, że zrobiła się pyskata.
– Po prostu się zdziwiłem, że tak daleko. Skąd go wytrzasnęłaś?
– Z Tindera oczywiście.
– Dla mnie to nie jest takie oczywiste. – Spojrzał na nią zaintrygowany. Za moich czasów nie było Tindera.
– Załóż sobie, poznasz laseczki, zabawisz się.
Adam nie mógł uwierzyć, że tak do niego mówi.
– Myślisz, że powinienem się zabawić? – postanowił pociągnąć temat.
– Wyluzowałbyś – powiedziała bezczelnie, a on naprawdę miał ochotę dać jej lanie.
– Nie lubię luzować. – Zaczerpnął tchu, żeby dodać coś jeszcze, ale Anka pisnęła, przyhamowała i wyłączyła światła. – Co ty wyprawiasz?
– Zobacz, są. – Wskazała głową przed siebie. Adam w pierwszej chwili nie dostrzegł białego busa zaparkowanego z boku posesji.
– Myślisz, że to oni?
– Widziałam dokładnie tego busa, jak jechał.
– Wiele jest takich.
– Zostań, sprawdzę numery – rzuciła, jakby to ona wydawała polecenia, i już wyskoczyła zwinnie z samochodu.
Nie zdążył zareagować. Zatrząsł się cały. Bał się, że młoda coś spierdoli. A jeszcze bardziej bał się, że coś jej się stanie. Był odpowiedzialny za swoich ludzi, a ona była jednym z nich. Nie mógł jednak wysiąść za nią i się wydzierać. Za to wyłączył zupełnie silnik samochodu i patrzył, jak ciemna, szczupła i zwinna sylwetka przemyka pod murem. Nagle na posesji coś się poruszyło. Zapaliło się światło na ganku. Anka przywarła plecami do muru. Z domu wyszło dwóch kolesi i ruszyło do bramki. Było duże prawdopodobieństwo, że ją zobaczą. Wyjął broń z kabury i odbezpieczył. Patrzył na nich. Serce biło mu szybko. Wyszli, rozejrzeli się. On też spojrzał w miejsce, gdzie przed chwilą stała Anka, nie widział jej. Oni także nic nie zauważyli. Poszli do samochodu, wsiedli, odpalili i ruszyli wzdłuż posesji. Nie mógł nic zrobić. Obserwowany samochód zniknął, a po chwili drzwi od strony kierowcy otworzyły się i weszła Anka.
– To oni, jestem pewna. Widziałam numery. Wjechali od tyłu i zostawili samochód w garażu. Podczołgałam się. – Wyraźnie była z siebie dumna. I faktycznie, gdyby nie ona, byliby w dupie, ale to, co zrobiła, było karygodne. Milczał, chociaż ona zapewne oczekiwała pochwały.
Znaleźli jakiś przydrożny hotelik, w którym na dodatek wolny był tylko jeden pokój, na szczęście rodzinny, więc mieli dodatkową kanapę. Adam powiedział, że nie będą więcej szukać, bo mają się choć trochę wyspać. Wszyscy z jej wydziału mieli się przespać, żeby byli gotowi na jutrzejsze zatrzymania. Posesji i towaru pilnowała obserwacja. Ich sen nie dotyczył. Nawet jej nie podziękował. Nie, za dumny na to był. Milczał całą drogę i zaciskał szczęki. Widziała. A przecież to dzięki niej znaleźli towar.
Powiedział, że będzie spał na kanapie, i zniknął w łazience. Wyszedł ubrany, choć chyba brał prysznic. Po nim weszła ona. Na szczęście zabrała ze sobą mały plecaczek z bielizną na zmianę i świeżą podkoszulką. Nie miała tylko w czym spać. Uznała, że obcisła koszulka na ramiączkach, w której była, musi wystarczyć. Nie będzie się głupio krygowała. Poza tym sam to wymyślił, to spanie w jednym pokoju. Ona nie miała się czego wstydzić. Otworzyła drzwi łazienki i wyszła. Adam leżał na kanapie, przyciskając dłonie do skroni.
Nie dość, że kolano rwało, to dodatkowo rozbolała go głowa. Miał dość dzisiejszego dnia. Był wściekły, że zgubili transport i że właśnie Ance udało się go odnaleźć. Ale był także wściekły za jej samowolkę. Tak naprawdę powinien ją ukarać dyscyplinarką. Ale najgorsze, że po głowie chodziła mu zupełnie inna kara. Nie mógł się pozbyć tej myśli. Przed oczami miał jej nagi tyłek, wyobrażał sobie, jak może wyglądać. Chciał ją położyć na stole, kazać się wypiąć i dać jej klapsy. Zrobiłoby mu to dobrze.
Słyszał, że wychodzi z łazienki, ale nie otwierał oczu. Chciał jej dać czas, by się położyła.
– Boli cię głowa? – Usłyszał jej pytanie. Musiała stać blisko. Otworzył oczy i zaraz je zamknął. To się nie mogło dziać naprawdę. Ta gówniara bezczelnie w samej podkoszulce i majtkach stała nad nim ze zmartwioną miną. Czego chciała? Nie odpowiedział. – Pytałam, czy boli cię głowa – powtórzyła, jakby nie chcąc zrozumieć, że milczał specjalnie.
– Słyszałem.
– Ale nie odpowiedziałeś – drążyła. Otworzył powoli oczy i zmierzył ją wzrokiem. Podniósł się bez pośpiechu i usiadł. Jej biodra były na wprost jego wzroku. Nie odsunęła się. Gapił się na jej czarne, obcisłe majtki.
– Bo nie mam siły gadać. Ale tak, boli mnie głowa. Masz jakąś tabletkę?
– Mam, ale mam też coś lepszego, chcesz?
– Co? – Podniósł wzrok na jej twarz, którą okalały długie, jasne włosy.
– Mogę ci pomasować głowę, wiem, jak to się robi, gdzie nacisnąć, żeby przestało boleć, babcia mnie tego nauczyła, ona była trochę szeptuchą. Chcesz?
Podniósł brew.
– A to ty potrzebujesz pozwolenia? – Nie mógł nie być zgryźliwy.
– To twoja głowa, twoje ciało, nie mogę sama ingerować.
– A dzisiaj to była moja akcja i to ja dowodziłem. – Wstał. Tym razem patrzył na nią z góry. Podniósł głos, ona podniosła na niego oczy.
– No przecież wiem, że ty – powiedziała niewinnie. Ścisnęło go w dołku.
– Mam wrażenie, że podejmując decyzję pod posesją, o tym nie wiedziałaś. To nie jest, do cholery, samowolka.
– Nawet mi nie podziękowałeś – prychnęła. Skręcało go, by złapać ją za włosy.
– Podziękować – wysyczał przez zęby. – Miałem ci podziękować za to, że bez rozkazu zrobiłaś coś, co mogło narazić na szwank całą akcję?
– Nie, za to, że ich znalazłam. To dzięki temu, że jechałam skrótem. Gdyby nie ja, to do tej pory jeździlibyśmy nerwowo nie wiadomo gdzie.
– Przypadek – prychnął.
– Owszem, ale jednak. A później… Później może powinnam poczekać na twoją decyzję, ale bałam się, że będziesz za długo myślał. I tak dobrze wyszło, więc wyluzuj.
Patrzyła, jak jego oczy niebezpiecznie się zwężają. Zacisnął mocniej szczęki. Widziała to. Był o ponad głowę wyższy. Gdy stał tak blisko, ze zdziwieniem stwierdziła, że jej ciało reaguje na niego. Zrobiło jej się gorąco. Zupełnie nie wiedziała, czemu go prowokuje. Budził w niej coś takiego, że miała ochotę go prowokować. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak jest ubrana, a raczej rozebrana. Chciała sprawdzić jego wytrzymałość. Czy naprawdę był taki zimny? Czuła, że jest wyzwaniem. Nie dość, że był jej przełożonym, to był także sporo starszy i zdawał się niedostępny. Kręciło ją to. I owszem, wkurzał ją, ale miała ochotę go zmiękczyć. Ciekawa była, co oznacza ten wzrok. Wpatrywał się w nią intensywnie.
Obrażała go. Już on jej pokaże, jak długo myśli. Tym razem decyzję podjął w sekundę. Złapał ją za podbródek i ścisnął.
– Nie wyluzuję – wysyczał i nachylił się nad nią. Poczuł zapach świeżego płynu do kąpieli. Otworzyła usta i wysunęła lekko język. Nie rozumiał tego. Czy ona go zachęcała? Ale do czego? Zaczął ugniatać jej wargi kciukiem, a ona zaczęła ten kciuk lizać, więc wepchnął go głębiej i od razu zaczęła ssać, patrząc prosto w jego oczy. W tym spojrzeniu czaiło się wyzwanie, które mógł przyjąć lub odrzucić. Miał na to sekundę, może dwie. Musiał podjąć decyzję. Zrobił to.
Odwrócił ją od siebie jednym ruchem, oplatając włosy wokół własnej pięści i przyciągając ją do siebie. Czuła na plecach jego wciąż twarde i sprężyste ciało. Na pośladkach zaś czuła jego podniecenie. Wbijał się w nią, wcale nie próbując udawać, że jest inaczej. Chciał jej pokazać, że na niego działa. Objął ją i złapał mocno za szyję, ale zaraz jego chwyt zelżał. Gładził delikatnie. Drżała pod tym dotykiem jak nigdy wcześniej. Chciała rzucić mu wyzwanie, ale to, co z nią robił, sprawiało, że traciła zmysły. Topniała pod tym dotykiem. Chciała rządzić w tym starciu, ale była pewna, że to on prowadzi i jej tego nie odda. To ją rozpaliło, wydawało jej się, że jest słaby, ale właśnie pokazał jej swoją siłę. I ona chciała, by tą siłą ją zgniótł. I on to zrobił. Popchnął ją na stół stojący w rogu pokoju. Przygwoździł ją całym sobą. Czuła, jak jej piersi rozgniatają się na blacie. Nadal trzymał mocno jej włosy, a drugą ręką złapał jej ręce i przytrzymał jak do aresztowania. Nachylił się nad nią. Czuła, jak ją przygniata całym ciałem. Jak nogą rozkłada jej nogi. Wdziera się między nie kolanem. Na chwilę znieruchomiał, puścił jej ręce, nie wiedziała, co robi, ale po chwili poczuła dotknięcie metalu na nadgarstkach. Szybkim, sprawnym, wytrenowanym ruchem założył jej kajdanki.
– Och – wyrwało jej się. – Oszalałeś?
– Przecież właśnie tego chciałaś. – Jego głęboki głos wdzierał się w jej myśli. Czuła, jak jej serce galopuje, tłucze się wręcz oszalałe w piersi. Dotarło do niej cykanie zegara, które odmierzało jej upokorzenie. Ale było w tym coś jeszcze. Tęsknota za jego siłą, z którą ją właśnie brał. Cyk, cyk, bardziej. Cyk, cyk, mocniej. Chciała, pragnęła. I sama przed sobą się tego wstydziła. Wstrząsnął nią dreszcz podniecenia. Zaśmiał się. Musiał widzieć, jak na nią działa. Ale ona działała także na niego. Czuła wyraźnie jego podniecenie ocierające się o pośladki. Robił to specjalnie. Przyciskał penisa do niej i poruszał, jakby wwiercając się w nią, choć oboje nadal byli ubrani, o ile cienki materiał majtek można uznać za okrycie. Za chwilę już go nie miała. Rozciął jej bieliznę prawdopodobnie nożem, który – jak kajdanki – nosił przy pasku. Czuła zimny dotyk stali na pośladku. Włożył palec między jej śliskie, mięsiste wargi i się zaśmiał.
– To ci się naprawdę podoba, mała – rzucił.
Był podniecony do granic możliwości. Bał się, że fiut wyrwie mu się ze spodni, tak rwał się do jej tyłka, do jej soczystej cipy. Chciał w nią wjechać i przerżnąć tak, jak na to zasłużyła. Ukarać za niesubordynację. Nie powinien jej chcieć, była jego podwładną, dużo młodszą podwładną, ale jego ciało miało gdzieś, co powinien, a czego nie – tym bardziej że jej się wyraźnie także chciało. Nie protestowała wcale. Poddawała się ulegle każdemu ruchowi, który wykonywał. Słyszał jej przyspieszony oddech, jej jęki, czuł w powietrzu zapach podniecenia i sprawdził, jak jest śliska. To obudziło w nim znów złość na nią. I na siebie też. Na nią za to, że mu pozwalała, a na siebie, że w ogóle tego chciał.
– Zasłużyłaś na karę – powiedział złowieszczo i patrzył, jak jej ramiona lekko się napinają. – A wiesz, jak się karze niegrzeczne dziewczynki?
– Nie, proszę pana. – Pokręciła głową. Wciągnął powietrze. Weszła w jego grę, co go jeszcze bardziej podniecało.
– Niegrzeczne dziewczynki dostają w tyłek – wytłumaczył jej.
– Och. – W pierwszej chwili nie wiedziała, co powiedzieć. Bała się, ale jego słowa sprawiły, że coś w jej żołądku rosło i uciskało. Jej cipka pęczniała, a jej pośladki zaczęły mrowić, jakby pragnąc tego lania. – Ale ja się boję – dokończyła.
– Nie bałaś się wyskakiwać bez mojej zgody z samochodu, nie bałaś się zakradać pod dom bandziorów, a teraz się boisz? A może chciałaś, żeby cię złapali, co? – rozkręcał się.
– Może – wymamrotała. Jej soki spływały jej po udach gorącą strużką.
– Wiedziałem. Przecież znam takie jak ty. Chciałaś, by cię zabrali do środka i wzięli po kolei. Jeden po drugim albo wszyscy naraz – mówił, a każde jego słowo sprawiało, że soki z jej cipki ciekły jej po nogach. Czuła stróżki spływające po udach. – Widzę, że mam rację. – Jego palec starł śluz płynący jej po lewym udzie. – Podniecasz się jak suka w rui na samą myśl.
Najgorsze, że to była prawda. Ta wizja sprawiała, że chciała tego. Chciała się oddawać obcym facetom, ale też chciała, by Adam w końcu ją wziął. Jej wargi sromowe podbiegłe krwią stały się ogromne, czuła to. Boleśnie ciągnęły, domagając się zaspokojenia. Wepchnął palec umazany w jej sokach do jej ust. Oblizała posłusznie. Smakowała lekko słono.
– Tak smakuje twoje podniecenie – powiedział i pierwszy, niespodziewany klaps spadł na jej pośladek.
– Ał! – krzyknęła.
Zaskoczył ją, wiedział dobrze, chciał ją zaskoczyć. Poczekał, aż szok minie. Spięła się. Teraz już się spodziewała, ale on dotknął delikatnie miejsca, w które uderzył. Pogłaskał. Pogłaskał też drugi pośladek. Przejechał palcem między nimi i zatrzymał się na odbycie. Wepchnął koniuszek palca do środka. Jęknęła, ale nie zaprotestowała. Poruszyła lekko biodrami, jakby chciała jeszcze. Zdecydowanie nie była niewinną panienką. Na jego zgubę. Bo gdyby była, nie doszłoby do tej sytuacji. Wyciągnął szybko palec i zanim się zorientowała, uderzył ponownie. I ponownie, i znów. Myślała zapewne, że znowu zrobi przerwę, ale on chciał zobaczyć czerwień na jej pośladku. Skóra w końcu zaróżowiła się tak, jak lubił, więc przestał. Anna oddychała ciężko.
– Uważasz, że to odpowiednia kara? – Igrał z nią, bo wcale jeszcze nie skończył. Drugi pośladek pozostawał nietknięty.
– Nie wiem, proszę pana – jęczała.
– To w takim razie myślę, że to wciąż za mało za twoją niesubordynację. – I kolejne klapsy spadły na drugi pośladek.
Ten ból był jednocześnie przyjemnością. Chciała go jeszcze i nie chciała jednocześnie. To, co Adam z nią robił, było objawieniem. Wiedziała, że lubi ostro, ale do tej pory nikt nie sprawił jej lania. Bił i bił. Czuła pieczenie i pulsowanie pośladków. Nagle przestał i znów zaczął gładzić delikatnie, choć ta delikatność w tej chwili okazała się bardziej bolesna niż klapsy. Niespodziewanie rozwarł jej nogi jeszcze bardziej. Stała w nieprzyjemnym rozkroku, a on wdarł się w jej wnętrze palcami i zaczął ją nimi pieprzyć. Doznanie było tak silne, że aż obezwładniające. Nie kontrolowała własnego ciała. W tej chwili należało do niego. Robił z nią, co chciał. Panował nad jej reakcjami, nad tym, co czuła. A czuła, że za chwilę wybuchnie. Jeszcze trochę. Była na skraju. Ale on ją zostawił, znów porzucił. Poczuła chłód i pustkę, gdy wyjął z niej palce.
– Wypierdolę cię tak, że długo będziesz o mnie pamiętać – wyszeptał tuż do jej ucha, a jej żołądek skręcił się w supeł. Właśnie tego chciała. Czekała na to. A jednak dostała coś zupełnie innego.
– Aaaa! – krzyknęła, gdy tym razem jego dłoń uderzyła z głośnym plaśnięciem w jej wrażliwą cipkę.
– Właśnie tak, masz krzyczeć – wychrypiał. I uderzał raz za razem, a Anna wiła się na stole, trąc boleśnie sutkami o jego blat.
Jej cipka stała się wielka, czerwona i zapraszająca. Ociekała sokami. Dla niego. Nie mógł już wytrzymać. Rozpiął spodnie i wydobył fiuta. Jednym, szybkim ruchem wpakował go w nią, utorował sobie drogę i dobił do końca. Kwiliła pod nim, gdy ją pieprzył. Wchodził mocno i szybko. Złapał ją za włosy i posuwał bez zbędnych czułości i ceregieli. Krzyczała coraz głośniej, był pewien, że jest jej dobrze, że lubi być tak ruchana i bezczeszczona. Mógłby ją mieć na własność i wsadzać w nią nabrzmiałego kutasa, kiedy tylko mu się zachce. Napierał rytmicznie, a ona wypinała się, jakby chciała, by wszedł jeszcze głębiej. Poczuł na penisie, jak zaczyna drżeć, wycofał się więc i czekał, aż jej ciało się uspokoi. I wtedy zapragnął zobaczyć jej twarz. Poderwał ją ze stołu i odwrócił. Usadził ją na nim okrakiem ponownie. Musiał jej pomóc, ponieważ wciąż miała kajdanki na rękach.
Przyjrzał się jej. Oczy miała zamglone, a usta napuchnięte od przygryzania. Spojrzał niżej. Jej sutki wyraźnie zaznaczały się pod podkoszulką. Nie mógł jej zdjąć, więc tylko podciągnął do góry i uwolnił najpiękniejszy widok. Jej piersi zakołysały się przed nim zachęcająco. Uderzył najpierw jedną. Oczy Anny rozszerzyły się, ale usta ułożyły się w uśmiech. Uderzył raz jeszcze, jęknęła. Bił na zmianę, aż obie słodkie piersi się zaczerwieniły. Na skórze widniały ślady jego palców. Nachylił się i złapał lewy sutek między zęby, przygryzł. Syknęła.
– Boszzz, co ty mi robisz – jęczała.
– Pieprzę cię tak, jak lubisz – odpowiedział.
– Tak, teraz już tak lubię – przyznała.
Wyprostował się, spojrzał jej w oczy. Jedną ręką złapał ją za udo, a drugą przytrzymał za plecy, by się nie przewróciła do tyłu, i jednym, płynnym, lecz tym razem powolnym ruchem wszedł w nią. Patrzyła w jego wielkie, zielone oczy i czuła, jak się w niej rozpycha. Gapił się na nią i to było tak bardzo intymne. Zapragnęła go objąć, ale miała uwięzione ręce, więc oplotła go udami. Uśmiechnął się. Wyszedł z niej powoli i szybkim ruchem dobił ponownie. Nachylił się i ich usta w końcu się spotkały. Całował głęboko, namiętnie. Anna odchodziła od zmysłów. Poddawała się temu. Uznała, że mogłaby tak trwać. Jej ciało wpadło w dygot. Bała się, że on znów to przerwie, ale nie, przyspieszył, naparł na nią, pompował szybciej, aż wszystko w niej wybuchło, uwolniło się. Krzyczała, dochodząc, by uwolnić energię, jaka się w niej zgromadziła. Po chwili poczuła, jak jego ciało tężeje. Wyszedł z niej szybko, ściągnął ją ze stołu i gestem kazał klęczeć. Zrobiła to.
– Ssij – wydał polecenie. Wzięła jego penisa posłusznie do ust, a on tam napęczniał, drgał. Adam wykonał dwa ruchy, wsuwając go w nią i wysuwając, aż poczuła, jak tryska spermą. – Wyliż wszystko – jęczał. Ssała, lizała i połykała. – Dość – nakazał i znieruchomiał z dłońmi na jej głowie. Wyjął penisa z jej ust. Spojrzała w górę. Patrzył na nią równie oszołomiony. Potarł wierzchem dłoni jej policzek.
– No to zrobiliśmy robotę, co? – Puściła do niego oko.
– Robotę zrobiłem ja, ty się tylko wypinałaś. – Zaśmiał się i pomógł jej się podnieść oraz zdjąć kajdanki.
***
– I co teraz? – zapytała, gdy ponownie wyszła z łazienki.
– Teraz to ja idę pod prysznic – odpowiedział, bo prawda była taka, że nie miał pojęcia, co dalej powinni zrobić. Zaświtało mu w głowie, że mógłby to powtórzyć. Wbrew pozorom budziła w nim także czułość.
– Mogę z tobą spać? – Przekręciła głowę rozkosznie jak mała dziewczynka.
– I może jeszcze chcesz, żebym cię przytulał, co?
– Tak, proszę pana. – Spuściła głowę, a w nim coś zawrzało.
– Tak, możesz ze mną spać – szepnął jej do ucha i zniknął w łazience. Jego serce wciąż mocno biło. A może teraz nawet mocniej. Uśmiechnął się.