- W empik go
Śpiąca załoga - ebook
Śpiąca załoga - ebook
Zapraszam do odkrycia mistycznego świata poezji z ebookiem "Śpiąca załoga" autorstwa Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, gdzie każdy wiersz jest jak podróż w głąb ludzkiej duszy i historii. W swoim niezwykłym stylu autorka przemyca głęboką filozofię życia i miłości, ukazując piękno i złożoność ludzkich relacji oraz emocji. "Śpiąca załoga" to nie tylko zbiór wierszy, ale także literacka medytacja nad egzystencją, która poruszy Twoje serce i umysł. Pozwól sobie na tę poetycką podróż, która przyniesie Ci niezapomniane doznania estetyczne i duchowe.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8349-043-4 |
Rozmiar pliku: | 948 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W gęstej puszczy, przez jary, parowy,
Biegnie letni gronostaj piaskowy,
Szuka łupu, samotnie, odważnie.
To nie jary, to miejskie ulice —
Nie gronostaj, dziewczę śniadolice,
Kształt samiczy w sukni ciasnem jarzmie.
Dąży z celem, naprzełaj i chytrze.
Choćby anioł zagrał jej na cytrze,
Nie przystanie, nie spojrzy, skupiona.
Łokciem bodzie przeszkody natrętne
I dysząca, z przyśpieszonem tętnem,
Sunie, głowę wtulając w ramiona.
Doświadczona w tajnikach Warszawy,
W lewo, prawo, patrzy na wystawy,
Dłoń zaciska z ciepłą, srebrną piątką.
Choćby żebrak padł jej płazem do nóg,
Nie daruje, nie odda nikomu,
Konsekwentna jak prawe zwierzątko.
Srebrny pieniądz — grzech czy praca krwawa?
Rzecz nie nasza. Jej sekret, jej sprawa.
Ten bieg naprzód, nie spacer to płochy!
Ostrym wzrokiem śledzi w okien głębi
Pary pończoch: cielistych, gołębich —
I kupuje. Zdobywa pończochy!
Zachłannością leśnej puszczy bliska,
Łup drapieżnie do piersi przyciska...
Wraca. Serce spełnieniem nasyca.
W górze błyszczą rozrzucone smugi
Chmur jedwabnych, migdałowych, długich,
Gwiazda z pończoch, pod lampą księżyca.PARA KANARKÓW
Smukły kanarek, słoneczna premja,
Rzecz najzłocistsza, jaką zna ziemia,
W małej koronie na płaskiem czole,
Szczęśliwą u mnie cierpiąc niewolę,
W locie rozciąga skrzydła złożone,
I szmaragdową czaruje żonę
Koloraturą ostrą, żałosną,
W której mu skargi słowicze rosną.
Ona, w dywanu zagon wtulona,
Cała, jak serce, z miłości kona,
Pełna oddania w piersiach i dziobie,
Ócz czarne perły utkwiwszy obie
Tam, gdzie wśród stołu ciemnej topieli
On się wydłuża w wąziutki kielich,
Pieniąc się śpiewem słodkim, złocistym,
Rzucając wkoło świsty, prześwisty.
Nagle, w porywie sfrunąwszy, bliski,
Z namiętnych treli przechodzi w piski,
Uparte, głodne piski pisklęcia,
Poczem w miłosne wraca zaklęcia
I znowu w krzyki młodej gromadki,
Na cześć kochanki i przyszłej matki.
A potem — śmiechy nieśmiertelności!
Potem nauki jak gniazdko mościć!
Aż wreszcie spada, śpiewny i wartki,
Na towarzyszki stulone barki,
Z furkotem toczy, z trzepotem stroszy
Miłość, śpiewaną podczas rozkoszy.