Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Spłaszczony świat - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
13 maja 2025
5865 pkt
punktów Virtualo

Spłaszczony świat - ebook

Pomyśl o tym – dlaczego lubisz to, co lubisz. Skąd pewność, że Twój gust jest Twoim gustem, a Twoje wybory Twoimi wyborami. Odpowiedź na to pytanie może nie być łatwa. Jednak przyda Ci się podczas podróży przez świat, o którym opowie Ci Chayka. Świat, w którym algorytm – beznamiętny, bezrozumny, acz sprawny, spłaszcza świat i serwuje Ci coraz bardziej rozwodnioną kulturę. Piotr Bucki Czy naprawdę sam decydujesz, co oglądasz, czego słuchasz i co Ci się podoba – czy tylko podążasz za tym, co „dla Ciebie” wybrał algorytm? Kyle Chayka zabiera nas w fascynującą i momentami niepokojącą podróż po świecie, w którym wszystko staje się „ładne”, wygodne, podobne. pokazuje, jak algorytmy platform takich jak Spotify, Instagram, Netflix czy TikTok wpływają na nasze gusta, wybory i styl życia – często niezauważalnie, ale skutecznie. I jak kultura zamienia się w jednolitą masę contentu stworzonego po to, by scrollować dalej. „Spłaszczony świat” to nie tylko błyskotliwy esej o technologiach. To opowieść o nas samych – zagubionych w feedzie, odciętych od zaskoczeń, karmionych tym, co znajome. Jeśli czujesz, że wszystko wokół wygląda coraz bardziej tak samo – ta książka pomoże Ci zrozumieć, dlaczego. I jak się z tego wybudzić.

Kategoria: Ekonomia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-24248-0
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1. SKĄD SIĘ WZIĘŁY ALGORYTMY REKOMENDACYJNE?

Pierwsze algorytmy

Słowo algorytm w istocie oznacza „wzór”. To każda formuła lub zbiór zasad prowadzących do uzyskania pożądanego rezultatu. Najwcześniejsze przykłady stosowania takich wzorów pochodzą ze starożytnego Babilonu, dziś znajduje się tam Irak. Na glinianych tabliczkach datowanych na 1800–1600 rok przed naszą erą zapisano pismem klinowym algorytmy, które pozwalały wyliczyć długość i szerokość zbiorników na podstawie ich głębokości oraz ilości ziemi wydobytej przy kopaniu. Matematyk Donald E. Knuth opowiada, że Babilończycy „przedstawiali każdy wzór jako listę kolejnych kroków do wykonania tak, żeby można je było prześledzić, a więc w istocie jako algorytm liczenia według zadanej formuły”. Wypracowali też własny system zapisywania obliczeń i w tym celu wykorzystywali, jak pisze Knuth, „nie język symboliczny, lecz rozpisanie wzoru typowe dla «języka maszynowego»”. Pisemne objaśnienia poszczególnych babilońskich algorytmów kończyły się niezmiennie tym samym stwierdzeniem: „Tak się przedstawia procedura”. To zdanie wskazuje dobitnie na pewną zasadniczą własność algorytmu, a mianowicie na to, że może on być wielokrotnie wykorzystywany, znajduje zastosowanie i pozwala osiągnąć ten sam dobry efekt w każdej sytuacji. Piewcy dzisiejszej Doliny Krzemowej mogliby powiedzieć o takim wzorze, że jest „skalowalny”.

Algorytmy odgrywały zasadniczą rolę na wczesnych etapach rozwoju matematyki. Około 300 roku przed naszą erą grecki filozof Euklides opisał – w dziele zatytułowanym Elementy – tak zwany algorytm Euklidesa, czyli metodę wyznaczania największego wspólnego dzielnika dwóch lub więcej liczb. Ten wzór wraz z sitem Eratostenesa (to z kolei algorytm z III wieku przed naszą erą, który służy do rozpoznawania liczb pierwszych w obrębie danego zbioru) znajdują zastosowanie również dziś, zwłaszcza w kryptografii. Samo słowo „algorytm” ma natomiast związek z inną postacią, a ściślej rzecz biorąc, z miejscem jej urodzenia.

Perski uczony Muhammad ibn Musa al-Chuwarizmi przyszedł na świat około roku 780 naszej ery w Chorezmie, czyli w regionie dziś położonym na terenie Turkmenistanu i Uzbekistanu. O jego życiu niewiele wiadomo, poza tym, że dotarł do Bagdadu, który po podboju Persji przez kalifat Abbasydów w VII wieku urósł do rangi intelektualnej stolicy regionu. Tam al-Chuwarizmi pracował w Domu Mądrości, znanym również jako Wielka Biblioteka w Bagdadzie, i zajmował się astronomią, geografią i matematyką. Podobnie jak wcześniej Biblioteka Aleksandryjska w Egipcie, tak i wtedy Dom Mądrości w Bagdadzie funkcjonował jako interdyscyplinarny ośrodek badawczy, w którym prowadziło się dociekania naukowe i tłumaczono na arabski teksty greckie, łacińskie, sanskryckie i perskie. Około 820 roku al-Chuwarizmi napisał traktat O obliczeniach za pomocą liczb hinduskich, za sprawą którego Europa przyjęła w końcu obowiązujący do dziś system liczbowy. To również on napisał Zasady rekonstrukcji i redukcji, czyli książkę poświęconą rozwiązywaniu równań. Po arabsku w skrócie mówi się o niej al-jabr (co odnosi się do skracania równań, czyli eliminowania się wartości powtarzających się po obu stronach znaku równości) i stąd się właśnie wzięło słowo algebra, będące nazwą jednej z dziedzin matematyki. Wspomniany traktat zawierał zasady rozwiązywania równań kwadratowych oraz metody liczenia powierzchni i objętości, także z wykorzystaniem przybliżenia liczby pi.

W połowie XII wieku Robert z Chester, angielski badacz arabskiego świata, zamieszkał w Hiszpanii, gdzie – czasem pokojowo, a czasem nie – współistniały ze sobą kultury muzułmańska, żydowska i chrześcijańska. To właś- nie wtedy po raz kolejny doszło do wielkiej wymiany i upowszechniania się idei między cywilizacjami. W 1145 roku Robert przetłumaczył traktat al-jabr na łacinę, jego tytuł oddając przy tym jako „algeber”, a al-Chuwarizmiego nazywając „Algoritmim”. W tamtym czasie miano algorytmów przypisywano wszelkiego rodzaju procedurom matematycznym przeprowadzonym przy użyciu cyfr hindusko-arabskich, ludzi zaś, którzy się tym parali, nazywano algorystami. (Pojęcie to pojawiło się później w odniesieniu do artystów z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, którzy wykorzystywali w swojej sztuce generowanie komputerowe, ale wydaje się, że dziś śmiało można by go używać w odniesieniu do każdego, kto pracuje z algorytmami). Już ta długa historia samego słowa dowodzi, że na działalność obliczeniową należy patrzeć nie tylko przez pryzmat naukowości, ale również w kontekście aktywności twórczej i wysiłku człowieka.

Programowanie komputerowe

Działanie komputera opiera się w istocie na serii wzorów, według których raz po raz dokonuje się odpowiednich obliczeń. Wyniki są zapisane w postaci ciągów zer i jedynek, które następnie stają się danymi wejściowymi dla kolejnych procesów. W 1822 roku brytyjski wynalazca Charles Babbage przedstawił pomysł „zastosowania maszyny do obliczania wartości w tabelach astronomicznych i matematycznych”. Za pomocą urządzenia skonstruowanego z ponumerowanych tarcz i przekładni, zwanego maszyną różnicową, chciał automatyzować procesy obliczeniowe. Ostateczna wersja tej maszyny nigdy nie powstała, ale gdy później próbowano ją zbudować, wyglądała trochę jak wnętrze fortepianu, tyle że zamiast młoteczków znajdowały się w nim ułożone w rzędach tarcze. Urządzenie stworzone według projektu Babbage’a miałoby 2,5 metra długości i ważyłoby 4 tony. Późniejsza jego wersja, zwana maszyną analityczną, w założeniu miała – gdyby powstała – przyjmować polecenia w postaci kart perforowanych i wykonywać proste programy oparte na warunkach czy pętlach. Wszystko to stało się fundamentem dla współczesnej, znacznie bardziej rozbudowanej sztuki obliczeniowej. Jak to ujął syn Babbage’a, Henry, w 1888 roku, „to wszystko tylko kwestia kart i czasu”.

Miano pierwszego programisty w historii powszechnie przypisuje się dziś Adzie Lovelace, córce lorda Byrona. Lovelace pisała algorytmy na potrzeby maszyny, która miała działać według projektu Babbage’a. Opracowała między innymi proces wyznaczania kolejnych liczb Bernoulliego. To również ona doszła do wniosku, że mechanizacja różnych procesów może też znaleźć zastosowanie w dziedzinach innych niż matematyka. W 1843 roku napisała o maszynie analitycznej, że „może ona wykorzystywać nie tylko liczby, jeśliby fundamentalne cechy innych obiektów dało się wyrazić w postaci abstrakcyjnych operacji naukowych i gdyby dało się w odpowiedni sposób podporządkować je zasadom działania i mechanice maszyny”. Innymi słowy, cokolwiek dałoby się sprowadzić do postaci podobnej do danych – czyli do ciągu liczby – dałoby się to też opracowywać zgodnie z przyjętymi formułami. Stwierdzenie to mogło się odnosić do tekstu, muzyki, sztuki czy nawet gry w szachy. Lovelace wyobrażała sobie w szczególności jedną formę takiej automatyzacji: „Załóżmy dla przykładu, że podstawowe zależności między wysokością dźwięków w harmonii i kompozycji muzycznej da się w ten sposób wyrazić i tym zasadom podporządkować. Wówczas maszyna mogłaby komponować rozbudowane i naukowe w swym charakterze utwory muzyczne, dowolnie długie i skomplikowane”. Mniej więcej taką wizję zrealizował w 1995 roku kompozytor Brian Eno, który spopularyzował „muzykę generatywną”. Koncepcja opierała się na zastosowaniu programu, który przy każdym kolejnym uruchomieniu tworzył inny, choć dość neutralny utwór muzyczny. Lovelace wyobrażała sobie, że nowa technologia mogłaby kształtować kulturę i pobudzać jej rozwój, tak jak to dziś czynią feedy algorytmiczne.

Lovelace już bardzo dawno temu wpadła więc na to, że manipulacje mechanicznymi poleceniami same dla siebie będą formą i wyrazem autoekspresji. W ostatniej dekadzie XX i w pierwszej dekadzie XXI wieku programowanie komputerowe znalazło się obok matematyki i nauk przyrodniczych w podstawowym programie nauczania, który realizowano w pracy z dziećmi. Sam po raz pierwszy przekroczyłem próg „pracowni komputerowej” w szkole średniej jakoś w 2002 roku. Graliśmy tam wtedy w edukacyjne gry wideo, które miały coś wspólnego z językami programowania. Tak naprawdę informatyki uczyłem się jednak na topornym plastikowym kalkulatorze TI-83, w który musiałem się wyposażyć jako uczestnik zajęć z rozszerzonej matematyki. Te urządzenia umożliwiały tworzenie kodu w języku TI-BASIC, który pozwalał na budowanie prostych pętli warunkowych i używanie zmiennych. Początkowo korzystałem z tych – cokolwiek by mówić: dość skromnych – możliwości kalkulatora w celu automatyzacji obliczeń z wykorzystaniem podstawowych wzorów, którymi posługiwałem się podczas testów. Potem jednak nabrałem wprawy i stworzyłem własną wersję gry w kółko i krzyżyk oraz cztery w rzędzie. Oto maszyna stała się dla mnie partnerem w moich wysiłkach kreatywnych. Było w tym coś magicznego.

Sto lat po Adzie Lovelace, w czasie drugiej wojny światowej, brytyjski matematyk i informatyk Alan Turing podjął na zlecenie rządu wysiłek łamania szyfrów i przyczynił się do rozbrojenia niemieckiej maszyny szyfrującej zwanej Enigmą. W 1946 roku, już po wojnie, napisał raport dla National Physical Library, w którym zawarł propozycję stworzenia „automatycznej maszyny liczącej”. Był to pierwszy tekst, w którym sztuczna inteligencja została przedstawiona jako realna możliwość, a nie jedynie koncept teoretyczny. W tamtym czasie istniały już maszyny liczące i sortujące o ściśle określonych zastosowaniach, ale Turing snuł dalej idącą wizję: „Człowiek nie będzie już musiał wykonywać powtarzalnej pracy polegającej na wyjmowaniu materiału z maszyny i ponownym wprowadzaniu go w odpowiednim momencie, bo maszyna sama się tym zajmie”.PRZYPISY

Piszę „poznałem”, choć w rzeczywistości to jedynie paraspołeczna (ang. parasocial) relacja. Czyli taka, w której jedna strona ma poczucie, że zna drugą, a druga nie ma o niej prawdopodobnie pojęcia. Takie paraspołeczne relacje rozkwitają w świecie mediów społecznościowych – twórcy odsłaniają prywatność (czasem wycinek, czasem niemal wszystko) i dają dostęp do siebie, który dla reszty staje się pozornie nieograniczony. To sprzyja i relacji, i monetyzacji relacji. Bez takich paraspołecznych relacji ze swoim plemieniem Taylor Swift nie mogłaby prawdopodobnie stać się pierwszą osobą, która dorobiła się miliarda dolarów.

Film CODA, który dostał Oscara w najważniejszej kategorii, czyli Najlepszy Film, to dosłowna kopia francuskiego filmu La Famille Bélier. Od oryginału różni się językiem, obsadą i kilkoma szczegółami, które sprawiły, że produkcja jest bardziej strawna dla Amerykanów i Akademii. W tym przypadku strawna znaczy to samo, co europejska wersja kuchni tajskiej.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij