Spójrz na to filozoficznie - ebook
Spójrz na to filozoficznie - ebook
Dlaczego tak często nie czujemy się szczęśliwi? Dlaczego dręczy nas brak czasu, lęk przed porażką czy obsesja kontrolowania wszystkiego? Jak mamy sobie radzić z egzystencjalnymi wątpliwościami, obawami, frustracją i zmęczeniem, które nasilają się jeszcze w epoce globalnej pandemii? Andrea Colamedici i Maura Gancitano starają się zainspirować nas do poszukiwania odpowiedzi na pytania dotyczące najważniejszych spraw życiowych. Za pomocą myśli starożytnych i współczesnych filozofów oraz praktycznych ćwiczeń pokazują, jak odnaleźć siebie i dzięki temu rozkwitnąć. Przekonują, że filozofia może mieć ogromny wpływ na współczesne życie i ułatwiać podejmowanie kluczowych decyzji. Mowa o filozofii rozumianej nie jako intelektualna rozrywka, ale traktowanej jako most prowadzący na drugi brzeg, jako prawdziwa sztuka życia w harmonii, pomocna w odnalezieniu naszego miejsca w świecie.
Życie jest ciągiem pytań, na które nieustannie poszukujemy odpowiedzi. Aby nam pomóc, Andrea Colamedici i Maura Gancitano zabierają nas w mentalną podróż, prowadzą po nieznanych dotąd ścieżkach, a miejsca znajome pokazują z zupełnie nowej perspektywy. Spójrz na to filozoficznie to iskra inspiracji, która pozwala ponownie zachwycić się i zadziwić życiem. Karolina Polasik, autorka podcastu „Filozofia Po Prostu”
Współczesny świat jest absolutnie owładnięty obsesją szczęścia. Co gorsza, utożsamiamy je z rodzajem oszołomienia, jak po wielkim obżarstwie. Utwierdzamy się w przekonaniu, że aby osiągnąć szczęście, trzeba posiadać jak najwięcej, robić jak najwięcej, być „kimś”. Inaczej mówiąc, ciągle się doskonalić, bez ustanku, za wszelką cenę. Problem w tym, że ten pęd do rozwoju jest tak natrętny i ekspansywny, iż pochłania wszystko i nie zostawia w życiu przestrzeni na nic innego. I tak, w ciągłym pędzie do posiadania, bycia, robienia czegoś – pragnienie szczęścia ciągle wzrasta, a ono samo staje się bardziej nieosiągalne. Zdarzają nam się jedynie ulotne chwile radości, co w efekcie przygnębia nas jeszcze bardziej.
U podstaw naszej idei leży założenie, że filozofia jest nie tylko teorią, że powstała ona jako praktyka przemian, która ma nam pomagać zrozumieć i ożywić świat oraz nas samych. Taka była filozofia starożytna, zdolna wypracować serię prostych narzędzi o nieprzecenionej sile, które z powodzeniem można wykorzystać i dziś, jeśli tylko odczytamy je i odmienimy przez przypadki właściwe dla naszych czasów.
Andrea Colamedici i Maura Gancitano
Dostajemy do rąk narzędzie, które pod pewnymi względami jest absolutnym zaprzeczeniem typowego poradnika. Jest to mapa – ale niekompletna. Kompas, który nie wskazuje północy. Droga prowadząca zarazem wszędzie i nigdzie. Czerpiąc z myśli najstarszych szkół filozoficznych autorzy pokazują nam, że filozofia może nadal mieć ogromny wpływ na nasze życie i ułatwić podejmowanie kluczowych decyzji. Mowa o filozofii rozumianej nie jako intelektualna rozrywka, ale traktowanej jako most prowadzący na drugi brzeg, jako sztuka życia w harmonii, uczenia się i doskonalenia w dążeniu do rozkwitu naszego prawdziwego Ja oraz odnalezienia naszego miejsca w świecie. Jak mówią sami autorzy, aby pozwolić sobie naprawdę poczuć życie tu i teraz. Chodzi o to, aby spojrzeniem ożywić naszą codzienność, nauczyć się pielęgnować zachwyt światem i przywrócić mu jego magię.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7579-853-1 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jesteśmy wiecznie rozkojarzeni, dosłownie oderwani od istoty naszego życia. Jesteśmy pogrążeni w rozrywce i okrążeni nią do tego stopnia, że staje się ona granicą, uniemożliwiającą nam poznanie tego, czym jest świat. Jedynym sposobem na wydostanie się z tego kręgu jest odkrycie na nowo siły koherencji, spójności, konsekwencji.
Koherencja – piękne słowo. Pochodzi od łacińskiego _cum haerere_, dosłownie trzymać razem. Masz osobowość koherentną nie wtedy, gdy mówisz prawdę, ale gdy bierzesz pod uwagę całego siebie w tym, co robisz.
Zatem zachowanie integralności nie polega na powtarzaniu nawyków z przeszłości, a na wsłuchiwaniu się w każdą najmniejszą cząstkę siebie, nawet tę, która dopiero się w nas rodzi. To jest prawdziwe znaczenie koherencji, dalekie od banalnego konceptu zachowywania się zawsze tak samo. Huxley pisał, że kto chce być zawsze koherentnym zarówno w myślach, jak i decyzjach natury moralnej, jest chodzącą mumią, a w najlepszym wypadku, jeśli tli się w nim jeszcze iskierka życia, fanatycznym monomaniakiem. A tymczasem prawdziwa integralność to rodzaj przyjaznego porozumienia, co dzień z samym sobą odnawianego, sekret szczęścia, niemający nic wspólnego z planami pracy nad sobą, które przekształcają życie w nieustanną harówkę.
Być koherentnym to obserwować zachodzące w nas nieprzerwanie zmiany i poznawać się wciąż na nowo.8
RING NA ŚRODKU WYSYPISKA.
TRANSFORMACJA UCZUĆ LĘKU I DYSKOMFORTU W WIRTUALNYM ŚWIECIE
Każda filozofia życia, która odcina się od przestrzeni wirtualnej, jest z góry skazana na porażkę. Większość dnia spędzamy w sieci i korzystamy z szerokich wód internetu w znacznej mierze poprzez baseny portali społecznościowych.
Powszechne uczucie, panujące wśród wszystkich poruszających się w tej przestrzeni, to lęk przed zasadzkami, które zdają się czyhać na nas za każdym rogiem. Stąpamy w ciągłym napięciu, jakby te wirtualne ulice były wypełnione wiejskimi kumoszkami, które – parafrazując De André* – błyszczą intelektem. Niezależnie od rozmiarów sieci kontaktów, każdy nasz ruch online jest wyolbrzymiany, a najmniejszy błąd może okazać się śmiertelną pułapką.
Skąd się to bierze? Społeczna zazdrość, frustracje, nuda, tendencja do krytykowania i radykalizowania każdego najmniejszego odstępstwa od normy, wszystko to doprowadziło do powstania toksycznej wirtualnej przestrzeni, w której wszyscy są pod stałą obserwacją całej masy innych użytkowników i podlegają zbiorowej ocenie oraz karze. Tak jak pisaliśmy w _La società della performance_ , (Tlon 2019), jeden błędny ruch może zaważyć na czyjeś karierze, zniszczyć czyjeś życie. W konsekwencji obniżamy coraz bardziej poprzeczkę, usuwamy najmniejsze ryzyka.
Z lęku przed śmiesznością spłaszczamy się do przeciętności, a treści rozpowszechniane w sieci stają się kompromisem pomiędzy tym, co chciałoby się powiedzieć, a tym, co można powiedzieć, unikając publicznego linczu.
Portale społecznościowe a życie społeczne
Coraz więcej osób boi się lub zwyczajnie nie ma już ochoty wypowiadać się na portalach społecznościowych, bo zbyt wielu ludzi wokół używa ich jako ścieku, do którego można wylać całą swoją złość i frustrację, rozgoryczenie i uprzedzenia. Co dzień szukają nowych wrogów do pokonania i liderów, za którymi można by podążać. Media społecznościowe przestały być polem do dyskusji, a stały się bokserskim ringiem, ustawionym w samym środku wysypiska śmieci, gdzie sygnał otrzymanej wiadomości został zrównany z gongiem wzywającym do walki. Życie w sieci staje się coraz bardziej nie do życia; poza kilkoma szczęśliwymi wysepkami wszechobecne są oznaki regresu zarówno psychicznego, jak społecznego.
Zapominamy, czym jest poczucie wspólnoty. Widać to w działaniach i słowach. W mediach społecznościowych odsłanianie autentyczności okazało się – jak kiedyś proroczo stwierdził Mark Fisher** – niezwykle opłacalną wartością. Problem z tak zwaną powszechną autentycznością polega na tym, że mamy do czynienia z nieprzetworzonym materiałem emocjonalnym, bezustannie przelewającym się w sieci, bardzo pomocnym do zwiększania popularności i planowania kampanii reklamowych, ale niezwykle szkodliwym w kontekście osobistego rozkwitu. Codzienne publiczne wypluwanie jadu na świat to skazywanie samych siebie na śmierć wewnętrzną i odbieranie innym przestrzeni ekspresji. Tymczasem praca nad naszą frustracją pozwoliłaby nam stać się ludźmi lepszymi, mniej cynicznymi, spokojniejszymi. Sam musisz zdecydować, czy odejść w milczeniu, czy zostać i spróbować uleczyć tę przestrzeń.
Jesteśmy wiecznie podłączeni, nigdy połączeni. Istnieją między nami łącza, ale brak jest więzi. Nie jesteśmy w stanie zbliżyć się do drugiej osoby, jesteśmy ograniczeni i uzależnieni od narzędzi trzymających nas w sieci.
Liczba Dunbara
Brytyjski antropolog, Robin Dunbar, przeprowadził badania, które miały na celu określenie maksymalnej liczby relacji społecznych, w jakie człowiek może się angażować. Odkrywszy relację pomiędzy rozmiarem kory naczelnych a wielkością tworzonych przez nie grup społecznych, odniósł te dane do średnich rozmiarów mózgowia ludzkiego, wyznaczając w ten sposób to, co dziś nazywamy liczbą Dunbara: określił mianowicie, że jesteśmy w stanie utrzymywać relacje społeczne z nie więcej niż stu pięćdziesięcioma osobami.
Pomyśl o wszystkich osobach, z którymi stykasz się na co dzień w pracy, w życiu towarzyskim, w twojej okolicy, w internecie, pomyśl o swojej rodzinie. Wszyscy razem to zapewne dużo więcej niż sto pięćdziesiąt osób, nic więc dziwnego, że jesteś zestresowany, zwłaszcza że większość z tych relacji jest utrzymywanych przy życiu poprzez pośpieszne wiadomości i rozmowy telefoniczne, poprzez wciskanie imprez, kolacji i przyjęć urodzinowych pomiędzy tysiące zajęć w naszych i tak zapchanych po brzegi kalendarzach. Nasz mózg ma do przetworzenia zbyt wiele informacji, zbyt wiele danych, musi myśleć o zatroszczeniu się o zbyt wiele osób i rzeczy, przez co zaczynamy się obwiniać, jeśli nie wszystko, co robimy, wychodzi nam perfekcyjnie, czujemy się winni, gdy zapominamy o rocznicach, lub mamy wrażenie, że kogoś zaniedbujemy.
DEEP SCROLLING
Według badań przeprowadzonych przez Amerykańską Akademię Pediatryczną, wiele z przypadków depresji wśród młodzieży zarejestrowanych w ostatnich latach było związanych z niską jakością treści dostępnych na portalach społecznościowych. Nasz serdeczny przyjaciel, artysta Federico Clapis, ukuł termin _deep scrolling_, określający bardziej świadomy sposób korzystania z mediów społecznościowych. Deep Scrolling Movement to artystyczny ruch społeczny, którego celem jest przekształcenie naszego podejścia do mediów społecznościowych w działanie terapeutyczne, a tym samym zmianę naszych dotychczasowych nawyków na nowe, na nowy styl życia w sieci, czyli zaprzestanie śledzenia wszystkich osób, które publikują rzeczy nieistotne lub dziwne, a zrobienie miejsca dla tych profili, które zamieszczają SZTUKĘ.
Ćwiczenie, które chcemy ci zaproponować, podążając za ideą _deep scrolling,_ jest następujące: przestań śledzić lub usuń „lubię to” ze wszystkich stron, które nie publikują niczego wartościowego, których treści przyczyniają się do poczucia wyobcowania, wstydu, frustracji, niezadowolenia z samego siebie, w zamian zaś polub strony muzeów, artystów i artystek, filozofów i filozofek, poetów i poetek, projektów, które mogą cię zainspirować. Masz możliwość przenieść się do fabryki snów, dlaczego zatem miałbyś nasłuchiwać plotek z podwórka, czyli tego co Heidegger nazywał „_Gerede_”, paplaniną? Postaraj się, by czas, który spędzasz na portalach społecznościowych, był uzdrawiający, a nie szkodliwy: od zbędnego gadania boli głowa.
Aby zacząć proces uzdrawiania mediów społecznościowych, na początek potrzebne będzie porządne, zdrowe cięcie.
Cięcie
Podstawą jest opanowanie sztuki oczyszczenia przestrzeni wirtualnej, czyli umiejętności porządkowania i pozbywania się wszystkiego, co zbędne w twoim życiu w sieci, w celu uzdrowienia gospodarki naturalnej twego umysłu. To zupełnie jakbyś był wirtualnym ogrodnikiem, który musi pozbyć się wszystkich chwastów, by jego ogród mógł wypełnić się kwiatami. O ile łatwo zorientować się, że mamy za dużo zbędnych przedmiotów czy ubrań, kiedy przestają mieścić się w szafach, o tyle dużo trudniej jest zauważyć i zrozumieć, ile zamętu i szkód czynią nam pliki i aplikacje zainstalowane na naszym telefonie czy strony lub osoby, których profile śledzimy.
Jak napisał Cal Newport, profesor informatyki na Uniwersytecie w Georgetown (czyli nie żaden amisz zniesmaczony współczesną technologią), chodzi o to, by trzymać się filozofii „korzystania z technologii, w której czas spędzany online skupiony jest na małej liczbie starannie dobranych i zoptymalizowanych działań, które mocno wspierają to, co ma dla nas wartość, oraz radosnej rezygnacji z całej reszty”.
W twoim _Dzienniku_ zrób listę wszystkich aplikacji, które masz zainstalowane na twoim telefonie, i wyjaśnij, do czego ci służą. Pamiętaj, by dopisać również te, które zainstalujesz w przyszłości, a także nowe strony i profile, które zdecydujesz się śledzić. Miej pod kontrolą swoje życie online.
Zarówno dla ciebie, jak i dla właścicieli mediów społecznościowych nie istnieje nic ważniejszego niż twoja uwaga: decyduj rozważnie, komu i czemu ją poświęcasz.
Zrozum nas dobrze: nie proponujemy ci całkowitego wyeliminowania rozrywki i zastąpienia jej istotnymi życiowymi lekcjami. Wręcz przeciwnie, chodzi tu o nauczenie się przeżywania zabawy (o „bawienie” – przebywanie czasowo w miejscu innym niż zwykle) z elegancją (łac. _elegantia_ – wyborowość, według _Słownika języka polskiego_ pod red. W. Doroszewskiego), czyli wybierając, przeglądając i selekcjonując życiowe nowości. Media społecznościowe nie powinny być salą tortur, a przestrzenią dla radosnego poznania. Wierz nam, to możliwe, nawet jeśli w tej chwili wydaje ci się nierealne. Musimy zatroszczyć się o przestrzeń publiczną, a dziś nasza przestrzeń publiczna to również – a może przede wszystkim – przestrzeń wirtualna. Nasze osobiste samopoczucie zależy od tego, jak zdrowe jest nasze otoczenie.
Rozwiązania biograficzne i problemy społeczne
Żyjemy w ciągłym niepokoju, ponieważ szukamy rozwiązań biograficznych dla problemów społecznych. Obwiniamy się za niezdolność wypełnienia pustki, którą czujemy w nas, ale ona nie jest ani wyłącznie nasza, ani od nas samych zależna: współdzielimy ją wszyscy. To, paradoksalnie, ostatnia rzecz, która nas łączy i upodabnia. Staramy się ukryć poczucie dezorientacji, ale metody, które stosujemy, aby wypełnić tę pustkę, jedynie ją pogłębiają, każąc nam robić, pracować i produkować wciąż więcej i więcej. Wymagamy od siebie bezustannego poprawiania własnych wyników i jesteśmy dla siebie bardzo surowi, jeśli nie spełniamy tych oczekiwań. W tych codziennych bitwach dopingujemy się lękiem przed porażką. Ból, który odczuwamy, jest niezależny od nas, on jest dzieckiem naszych czasów, problemem całej społeczności, którego rozwiązanie – w konsekwencji – może być tylko zbiorowe. To dusza człowieczeństwa potrzebuje leczenia, nie nasza – tej wystarczy, by zostawiono ją w spokoju. Jeśli chcemy zatrzymać to zbiorowe zapadanie się w czarną dziurę i móc znów delektować się upływającym czasem, musimy zaangażować się w budowanie nowego poczucia wspólnoty.
Tak rozumiane media społecznościowe mogą stać się wspaniałą przestrzenią do nauki i dzielenia się z innymi, ale inaczej i skuteczniej. Tu znajdzie się miejsce dla filozofii.
Filozofia ratuje życie
Franco Basaglia***, ujmując swoje przemyślenia w jednym błyskotliwym zdaniu, że jeśli dobrze się przyjrzeć, nikt nie jest normalny, wykorzystał wieloletnie doświadczenie w dziedzinie psychiatrii, a także prace Sartre’a i Foucaulta.
Dzięki pierwszemu zrozumiał znaczenie humanizmu, radykalnej wolności każdego człowieka, który zasługuje na to, by być zawsze traktowany z szacunkiem. Od drugiego zapożyczył krytykę szpitali psychiatrycznych, jako miejsc, gdzie skupiając się na ujarzmianiu zaburzeń, niweczy się zbawienną moc szaleństwa.
Basaglia potrafił dostrzec wartość odmienności, dzięki czemu udało się we Włoszech odejść od tego modelu szpitali psychiatrycznych, w których jedynie zamykano i torturowano szaleńców.
Pokażcie mi zdrowego psychicznie człowieka, a ja go wyleczę, twierdził Jung. Widziani z bliska, wszyscy jesteśmy trochę nienormalni, z naszymi tikami, dziwactwami, lękami i fiksacjami. Umieć rozpoznać wyjątkowość drugiej osoby to klucz do człowieczeństwa. Jeśli przyjrzeć się uważnie, nic na świecie nie jest normalne, najmniejsza rzecz, postawiona przed oczami poety, staje się wyjątkowa.
Wystarczy nauczyć się właściwie na nią patrzeć, dając sobie czas. Należy otworzyć się na nudę, uwolnić przestrzeń.
Filozofia może uratować ci życie, dosłownie.
Sztuka nudzenia się
Nuda jest nieodzownym elementem procesu twórczego. To ten moment, gdy czas może się rozciągać i uwalniać, bez potrzeby szukania zbędnych zajęć. Służy stworzeniu przestrzeni dla kontemplatywnej uwagi, nie mającej nic wspólnego ze stanem hiperuwagi, w którym aktualnie żyjemy, który daje nam pozorne uczucie bycia aktywnymi, a tak naprawdę pustoszy nas, wpędza w stan chronicznego zmęczenia i stawia na skraju wypalenia. To ta rzecz, przed którą wszystkie media społecznościowe chcą nas uchronić, utrzymując nas w stanie nieustannej aktywności, przy czym, jak już zauważyliśmy, ciągle nas rozpraszając.
Wypracowaliśmy minimalną tolerancję na nudę, postrzegamy ją jako coś, z czym należy walczyć, jako hamulec, a tymczasem nasz mózg i nasza wewnętrzna głębia bezwzględnie jej potrzebują. Podążając za paralelizmem przedstawionym przez Byung-Chul Hana w _Społeczeństwie zmęczenia_, głęboka nuda jest ukoronowaniem odpoczynku duchowego, tak jak sen jest najwyższą formą odpoczynku fizycznego.
------------------------------------------------------------------------
* Fabrizio De André (1940–1999) – włoski poeta, kompozytor i jeden z najbardziej cenionych włoskich autorów tekstów. Przedstawiciel tzw. Scuola genovese dei cantautori .
** Mark Fisher (pseudonim k-punk) – brytyjski pisarz, bloger, filozof i nauczyciel akademicki, autor książki _Realizm kapitalistyczny_.
*** Franco Basaglia, włoski neurolog, uważany za najwybitniejszego włoskiego psychiatrę XX w.