Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Sposób bycia - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Data wydania:
29 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
49,99

Sposób bycia - ebook

Wizja człowieka przyszłości w duchu podejścia nastawionego na osobę.

Sposób bycia jest najbardziej osobistą i filozoficzną książką Rogersa. Składają się na nią teksty odzwierciedlające jego rozwój zawodowy i osobisty – od pierwszych lat pracy z młodzieżą, poprzez tworzenie systemu psychoterapii niedyrektywnej, aż po koncepcję grup spotkaniowych. Rogers nie ukrywa prywatnych opinii o psychologii akademickiej, którą traktuje jak skostniałą strukturę, otwarcie pisze o kontrowersjach, jakie wzbudzał on sam i jego koncepcje w środowisku psychologów i psychiatrów, ale także spogląda w przyszłość – kreśli wizję człowieka przyszłości w duchu podejścia nastawionego na osobę.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8338-930-1
Rozmiar pliku: 969 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

------------------------------------------------------------------------

Wprowadzenie

Pra­cu­jący na swo­jej pierw­szej nauczy­ciel­skiej posa­dzie Carl Rogers sie­dział wci­śnięty w grupę stu­den­tów psy­cho­lo­gii. Miał wów­czas nie­mal czter­dzie­ści lat. Działo się to krótko po wyna­le­zie­niu taśm magne­tycz­nych i grupa z zapar­tym tchem wysłu­chi­wała nagra­nia wywiadu psy­cho­te­ra­peu­tycz­nego. Rogers co chwila cofał taśmę i ponow­nie odtwa­rzał frag­menty sesji, aby zwró­cić uwagę na miej­sca, w któ­rych wywiad szedł w złym kie­runku, lub aby pod­kre­ślić te, w któ­rych klient robił zna­czący krok naprzód.

Oto jeden z wize­run­ków Carla Rogersa, jakie odnaj­dziemy w _Spo­so­bie bycia_, lecz jest także wiele innych. Wyobraźmy sobie inną scenę, która roze­grała się, gdy był on o dwa­dzie­ścia lat star­szy.

Na sym­po­zjum aka­de­mic­kim poświę­co­nym Ellen West, sze­roko ana­li­zo­wa­nemu przy­pad­kowi pacjentki, która kil­ka­dzie­siąt lat wcze­śniej popeł­niła samo­bój­stwo, Rogers poru­szył słu­cha­czy głę­bią i siłą swej reak­cji. Mówił o Ellen West tak, jak gdyby dobrze ją znał – jak gdyby otruła się zale­d­wie wczo­raj. Wyra­ził nie tylko swój żal z powodu jej tra­gicz­nie zaprze­pasz­czo­nego życia, ale także gniew na leka­rzy i psy­chia­trów, któ­rzy przez brak ludz­kich odru­chów i opę­ta­nie chę­cią doko­na­nia pre­cy­zyj­nego roz­po­zna­nia uczy­nili z niej przed­miot. Jak oni mogli tak postą­pić? – pytał Rogers. Szkoda, że nie wie­dzieli, że trak­to­wa­nie osoby jak przed­miotu zawsze jest prze­szkodą na dro­dze do suk­cesu tera­pii. Gdyby trak­to­wali ją jak osobę i pod­jęli ryzyko doświad­cze­nia jej rze­czy­wi­sto­ści oraz jej świata, mogliby zara­dzić jej śmier­tel­nej w skut­kach samot­no­ści.

Oto jesz­cze jeden obraz, póź­niej­szy o pięt­na­ście lat. Carl Rogers miał wów­czas ponad sie­dem­dzie­siąt lat i został zapro­szony, by wygło­sić uro­czy­sty odczyt na dorocz­nym zjeź­dzie Ame­ri­can Psy­cho­lo­gi­cal Asso­cia­tion . Uczest­nicy zjazdu roz­sie­dli się wygod­nie w fote­lach, ocze­ku­jąc doj­rza­łej retro­spek­tywy oto­czo­nego sza­cun­kiem sie­dem­dzie­się­cio­latka. Rogers tym­cza­sem zaszo­ko­wał ich, wska­zu­jąc na wiele cze­ka­ją­cych ich wyzwań. Naglił, by psy­cho­lo­go­wie szkolni nie ogra­ni­czali się jedy­nie do zaj­mo­wa­nia się uczniami, któ­rzy doznali uszczerbku z winy prze­sta­rza­łego i nie­od­po­wied­niego sys­temu edu­ka­cji, lecz aby zmie­nili ten sys­tem, aby uczest­ni­czyli w edu­ka­cyj­nym doświad­cze­niu, które wyzwo­li­łoby cie­ka­wość uczniów i wzbu­dziło w nich radość ucze­nia się. Wystą­pił prze­ciw ogra­ni­cze­niom ram pro­fe­sji i stwier­dził, że wysiłki zmie­rza­jące do wyda­wa­nia cer­ty­fi­ka­tów i licen­cji nie są warte swo­ich kosz­tów. Jest rów­nie wielu nie­li­cen­cjo­no­wa­nych, jak i licen­cjo­no­wa­nych szar­la­ta­nów. Zbyt wielu uta­len­to­wa­nym tera­peu­tom unie­moż­li­wia się upra­wia­nie zawodu. Sztywna biu­ro­kra­cja Ame­ri­can Psy­cho­lo­gi­cal Asso­cia­tion zaha­mo­wała roz­wój i kre­atyw­ność na tym polu. Pod­czas wystą­pie­nia Rogersa żaden ze słu­cha­czy nie zasnął.

W tych i w wielu innych przy­wo­ły­wa­nych w _Spo­so­bie bycia_ zda­rze­niach wyraź­nie dostrze­gamy zaan­ga­żo­wa­nie Carla Rogersa w roz­wój ludzi. „Nasta­wie­nie na osobę” – tak Rogers naj­chęt­niej okre­ślał swoje podej­ście. Już od począt­ków kariery zawo­do­wej, kiedy to przez dwa­na­ście lat pra­co­wał w Roche­ster z dziećmi ze śro­do­wisk ubo­gich i prze­stęp­czych, główny akcent w swo­ich pra­cach kładł na uzna­nie i posza­no­wa­nie świata doświad­czeń klienta. Rogers zaczął for­mu­ło­wać pomy­sły doty­czące tera­pii, które opie­rały się na prze­ko­na­niu, że przy okre­śla­niu kie­run­ków postę­po­wa­nia tera­peu­tycz­nego należy pole­gać przede wszyst­kim na klien­cie. To klient wie, co go rani, jakie doświad­cze­nia wyma­gają odsło­nię­cia i które pro­blemy mają dla niego zasad­ni­cze zna­cze­nie. W wieku trzy­dzie­stu kilku lat Rogers napi­sał pod­ręcz­nik z zakresu postę­po­wa­nia z dziećmi spra­wia­ją­cymi pro­blemy. Dzięki tej książce sku­pił na sobie uwagę śro­do­wiska aka­de­mic­kiego, co pozwo­liło mu objąć pro­fe­surę na Ohio State Uni­ver­sity.

W pod­ręcz­niku tym Rogers przed­sta­wił pio­nier­ski kurs doradz­twa psy­cho­lo­gicz­nego (pamię­tajmy, że w latach trzy­dzie­stych naszego stu­le­cia psy­cho­lo­gia kli­niczna w jej obec­nym rozu­mie­niu jesz­cze nie ist­niała). Gdy jego kon­cep­cje doty­czące tera­pii wykry­sta­li­zo­wały się, napi­sał pod­ręcz­nik _Coun­se­ling and Psy­cho­te­rapy_ . Wydawcy opu­bli­ko­wali go nie­chęt­nie. Wole­liby, żeby zapro­po­no­wano im tekst z dzie­dziny, która już ist­niała! W końcu jed­nak wła­śnie tej książce, wraz z _The Art of Coun­se­ling_ Rollo Maya, dane było ode­grać znaczną rolę w naro­dzi­nach psy­cho­lo­gii kli­nicz­nej i kształ­to­wa­niu w tera­pii podej­ścia o orien­ta­cji huma­ni­stycz­nej.

Carl Rogers był nie­ustę­pli­wym wojow­ni­kiem – sto­czył wiele bitew na polach medy­cyny i psy­chia­trii, które usi­ło­wały unie­moż­li­wić psy­cho­lo­gom lecze­nie pacjen­tów: wal­czył z reduk­cjo­ni­stami, takimi jak B.F. Skin­ner, któ­rzy zaprze­czali zasad­ni­czej roli, jaką w życiu czło­wieka odgrywa moż­li­wość doko­ny­wa­nia wyboru, wola i celo­wość; ście­rał się w pro­ce­du­ral­nych bitwach z psy­cho­ana­li­ty­kami, któ­rzy uzna­wali tera­pię nasta­wioną na klienta za uprosz­czoną i anty­in­te­lek­tu­alną.

Dzi­siaj, pół wieku póź­niej, tera­peu­tyczne podej­ście Rogersa wydaje się tak wła­ściwe, tak oczy­wi­ste i tak dalece potwier­dzone przez dzie­się­cio­le­cia badań psy­cho­te­ra­peu­tycz­nych, że trudno pojąć inten­syw­ność tam­tych spo­rów, a nawet zro­zu­mieć, czego wła­ści­wie one doty­czyły. Doświad­czeni tera­peuci obec­nie zga­dzają się, że – jak zauwa­żył Rogers już u progu swo­jej kariery – naj­waż­niej­szym aspek­tem tera­pii jest rela­cja tera­peu­tyczna. Praw­dziwe i szczere przy­wią­za­nie tera­peuty do pacjenta jest impe­ra­ty­wem: im bar­dziej tera­peuta jest rze­czy­wi­stą osobą i unika ochron­nych lub zawo­do­wych masek czy gier, tym chęt­niej pacjent odwdzię­czy się mu tym samym i będzie dzia­łać kon­struk­tyw­nie. Tera­peuta powi­nien akcep­to­wać pacjenta bez­wa­run­kowo, nie osą­dza­jąc go. I oczy­wi­ście musi wkro­czyć w świat swo­jego klienta z empa­tią.

Jed­nak idee Rogersa były wów­czas tak nowa­tor­skie, że musiał on wręcz zmu­sić pro­fe­sjo­na­li­stów, by raczyli je dostrzec. Jego główną bro­nią były obiek­tyw­nie potwier­dzone wyniki. Kre­atyw­ność pozwa­lała mu wyko­rzy­stać rezul­taty badań do obja­śnie­nia tego, na czym polega pro­ces psy­cho­te­ra­pii i jej wynik. Jego bada­nia nad naj­istot­niej­szymi cechami rela­cji tera­peuta–klient – empa­tycz­nym zro­zu­mie­niem, szcze­ro­ścią oraz bez­wa­run­kową, pozy­tywną uwagą poświę­coną przez tera­peutę klien­towi – zostały przy­jęte przez przed­sta­wi­cieli nauk spo­łecz­nych jako model wła­ści­wego podej­ścia.

W trwa­ją­cych przez całe życie wysił­kach na rzecz stwo­rze­nia i pod­trzy­ma­nia huma­ni­stycz­nej postawy w psy­cho­te­ra­pii Rogersa wspie­rał wpły­wowy głos Rollo Maya. Cho­ciaż zga­dzali się oni w kwe­stii podej­ścia do tera­pii i jej celów (i cho­ciaż oby­dwaj uczyli się w Union The­olo­gi­cal Semi­nary), wywo­dzili swoje prze­ko­na­nia z róż­nych źró­deł. Carl Rogers z badań empi­rycz­nych, Rollo May zaś ze stu­diów lite­rac­kich, filo­zo­ficz­nych i poświę­co­nych mito­lo­gii.

Roger­sowi w ciągu całej kariery zawo­do­wej zarzu­cano uprosz­czone podej­ście do tera­pii, a wielu prak­ty­ków wręcz kary­ka­tu­ro­wało tera­pię sku­pioną na klien­cie jako metodę, w któ­rej tera­peuta jedy­nie powta­rza ostat­nie słowa wypo­wie­dziane przez klienta. Jed­nak ci, któ­rzy znali Rogersa, któ­rzy śle­dzili spo­sób, w jaki prze­pro­wa­dza wywiady, lub też prze­czy­tali uważ­nie jego prace, wie­dzieli, że zapro­po­no­wane przez niego podej­ście nie jest ani uprosz­czone, ani ogra­ni­czone.

Prawdą jest, że Rogers podą­żał raczej od pod­staw ku górze niż od góry ku pod­stawom. Opie­rał się naj­pierw na bez­po­śred­nich obser­wa­cjach wła­snej pracy tera­peu­tycz­nej i pracy innych. For­mu­ło­wał kon­kretne, moż­liwe do zwe­ry­fi­ko­wa­nia hipo­tezy. (Była to zawsze zasad­ni­cza róż­nica mię­dzy podej­ściem Rogersa a podej­ściem psy­cho­ana­lizy, w któ­rej na pod­stawie daleko idą­cych wnio­sko­wań two­rzono niemoż­liwe do zwe­ry­fi­ko­wa­nia teo­rie, mające następ­nie wska­zy­wać na wybór pro­ce­dury tera­peu­tycz­nej i w pew­nym sen­sie nią ste­ru­jące). Jest jed­nak rów­nież prawdą, że już w począt­kach swo­jej kariery Rogers przy­jął kilka fun­da­men­tal­nych zało­żeń, na któ­rych oparły się jego póź­niej­sze prace.

Był on prze­ko­nany o real­no­ści i zna­cze­niu ludz­kiego wyboru. Wie­rzył, że ucze­nie się poprzez doświad­cza­nie jest znacz­nie bar­dziej war­to­ścio­wym podej­ściem do zro­zu­mie­nia samego sie­bie i zacho­dzą­cej zmiany niż usi­ło­wa­nia oparte na poj­mo­wa­niu inte­lek­tu­al­nym. Rogers wie­rzył, że jed­nostka dąży do urze­czy­wist­nie­nia wła­snych moż­li­wo­ści, że cechuje ją wro­dzona skłon­ność do roz­woju i speł­nie­nia. Rogers czę­sto wspo­mi­nał o swo­jej wie­rze w ist­nie­nie impul­sów two­rzą­cych (rów­no­wa­żą­cych siłę entro­pii) w całym życiu orga­nicz­nym. Gło­sząc prze­ko­na­nie, że czło­wiek dąży do samourze­czy­wist­nie­nia, dołą­czył do takich myśli­cieli, jak Nie­tz­sche, Kier­ke­ga­ard, Adler, Gold­stein, Maslow i Hor­ney, wie­rzą­cych w ist­nie­nie w jed­no­stce wiel­kiego poten­cjału, umoż­li­wia­ją­cego jej samo­zro­zu­mie­nie i oso­bi­stą prze­mianę. Wszak pierw­sza „gra­ni­towa sen­ten­cja” Nie­tz­schego mówiąca o ludz­kiej dosko­na­ło­ści brzmiała „Stań się, kim jesteś”. Karen Hor­ney, nie­kon­wen­cjo­nalna psy­cho­ana­li­tyczka, powiada, że „tak jak żołądź staje się dębem, tak dziecko doro­słym”. Zada­nie tera­pii wyni­ka­jące z takiego podej­ścia nie polega zatem na kon­struk­cji, rekon­struk­cji, mani­pu­la­cji czy kształ­to­wa­niu. Polega ono na wspo­ma­ga­niu wzro­stu lub usu­wa­niu prze­szkód sto­ją­cych na jego dro­dze oraz na pomocy w uwol­nie­niu tego, co od zawsze tkwiło w czło­wieku.

Rogers uwa­żał, że podej­ście nasta­wione na osobę wytwa­rza tak wielką moc oso­bi­stej prze­miany, że nie ma powodu, by ogra­ni­czać jego sto­so­wa­nie do osób z pro­ble­mami psy­chicz­nymi. Kon­se­kwent­nie pró­bo­wał wyko­rzy­stać je w wielu sytu­acjach poza­kli­nicz­nych. Przez dzie­się­cio­le­cia aktyw­nie uczest­ni­czył w pro­gra­mach edu­ka­cyj­nych, pod­kre­śla­jąc, że obok aspek­tów poznaw­czych naucza­nie powinno obej­mo­wać rów­nież aspekty afek­tywne, że nauczy­ciele powinni sku­piać się na całej oso­bie ucznia, że powinno się two­rzyć w szkole śro­do­wi­sko akcep­ta­cji, szcze­ro­ści i empa­tycz­nego zro­zu­mie­nia. Per­so­nel szkoły powi­nien być uczony podej­ścia nasta­wionego na osobę i powinno się pod­jąć wysiłki, aby wytwo­rzyć w uczniach poczu­cie wła­snej war­to­ści i wyzwo­lić ich natu­ralną cie­ka­wość.

„Grupy spo­tka­niowe” nie­kiedy okre­ślało się mia­nem „grup tera­pii dla ludzi nor­mal­nych”. Balan­so­wały one na gra­nicy mię­dzy edu­ka­cją a tera­pią lub – jak ujęto to z mniej­szym powa­ża­niem – mię­dzy „zawę­ża­niem się a posze­rza­niem umy­słu”. W latach sześć­dzie­sią­tych Rogers zro­zu­miał, że inten­sywne doświad­cze­nia gru­powe dają ludziom ogromny poten­cjał na rzecz prze­mian. Zanu­rzył się w ruchu grup spo­tka­nio­wych i wniósł zna­czący wkład w roz­wój tech­nik ich pro­wa­dze­nia. Wystę­pu­jąc prze­ciw sty­lowi wyko­rzy­stu­ją­cemu przy­mus i mani­pu­la­cję, z naci­skiem twier­dził, że to samo nasta­wione na osobę podej­ście tak istotne dla indy­wi­du­al­nego doradz­twa psy­cho­lo­gicz­nego jest rów­nie nie­zbędne w wypadku doświad­czeń gru­po­wych. Lide­rzy powinni być zara­zem uczest­ni­kami grup; wła­snym przy­kła­dem powinni two­rzyć śro­do­wi­sko uła­twia­jące postęp innym człon­kom grupy. Rogers sto­so­wał się do swo­ich wytycz­nych, a zapisy z jego sesji gru­po­wych poka­zują nie­wia­ry­godną uczci­wość psy­cho­loga: podob­nie jak w pracy indy­wi­du­al­nej, ujaw­niał nie tylko tra­piące go pro­blemy oso­bi­ste, lecz rów­nież fan­ta­zje doty­czące innych człon­ków grupy – przy­naj­mniej w takim stop­niu, w jakim jego zda­niem mogły one popro­wa­dzić innych w kie­runku kon­struk­tyw­nego wglądu w sie­bie (intro­spek­cji).

Wszystko to, co spraw­dzało się w wypadku małych grup, oka­zało się odpo­wied­nie rów­nież dla grup dużych. W wieku sie­dem­dzie­się­ciu pię­ciu lat Rogers pro­wa­dził zaję­cia kil­ku­set­oso­bo­wych grup w ramach pro­jektu two­rze­nia wspól­noty. Uwa­żał, że grupy nasta­wione na osobę dają do rąk potężne narzę­dzia roz­wią­zy­wa­nia mię­dzy­ludz­kich kon­flik­tów, zarówno w ramach jed­nego pań­stwa, jak i mię­dzy­na­ro­do­wych. Pra­gnąc mieć wpływ na łago­dze­nie napięć mię­dzy­kul­tu­ro­wych i etnicz­nych, Rogers przez ostat­nie dzie­sięć lat życia wiele podró­żo­wał. Pro­wa­dził grupy komu­ni­ka­cji lud­no­ści czar­nej i bia­łej w Repu­blice Połu­dnio­wej Afryki. Do wiel­kich audy­to­riów w Bra­zy­lii (wów­czas pod pano­wa­niem dyk­ta­tury) kie­ro­wał słowa o wol­no­ści indy­wi­du­al­nej i samo­urze­czy­wist­nie­niu. Wspo­ma­gał czte­ro­dniowe warsz­taty roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów dla wyso­kich urzęd­ni­ków sie­dem­na­stu naro­do­wo­ści Ame­ryki Środ­ko­wej, a przy­kłady doradz­twa nasta­wionego na klienta przed­sta­wiał pod­czas cie­szą­cych się wielką popu­lar­no­ścią warsz­ta­tów w Związku Radziec­kim. Jego mię­dzy­na­ro­dowe dzia­ła­nia i wysiłki były tak inten­sywne, że został nomi­no­wany do Poko­jo­wej Nagrody Nobla.

Książka _Spo­sób bycia_ zaczyna się od przed­sta­wie­nia poglą­dów Rogersa na komu­ni­ka­cję. Nie­wiele rze­czy było dla niego waż­niej­szych niż pre­cy­zyjne i uczciwe komu­ni­ko­wa­nie wła­snych uczuć i myśli. Kon­se­kwent­nie wystrze­gał się wszel­kich pokus skła­nia­ją­cych do wzbu­dza­nia podziwu, prze­ko­ny­wa­nia lub mani­pu­lo­wa­nia. Spra­wia to, że pisa­nie wstępu do jego pracy staje się w pew­nym sen­sie zbędne. Cho­ciaż nie­wielu zasłu­guje na wstęp bar­dziej niż Rogers, nikomu nie jest on mniej potrzebny. Jak czy­tel­nik sam się prze­kona, Rogers mówi we wła­snym imie­niu, czy­niąc to z nie­zwy­kłą jasno­ścią i wdzię­kiem.

Irvin D. Yalom

1995------------------------------------------------------------------------

Przedmowa

Nie­kiedy zadzi­wiają mnie zmiany zacho­dzące w moim życiu i w pracy. Książka niniej­sza przed­sta­wia te, które doko­nały się w ostat­nim dzie­się­cio­le­ciu, czyli – z grub­sza ujmu­jąc – w latach sie­dem­dzie­sią­tych. Obej­muje ona zróż­ni­co­waną tema­tykę, któ­rej w ostat­nich latach doty­czyły moje prace. Część z przed­sta­wio­nych tutaj myśli już zapre­zen­to­wa­łem w wielu perio­dy­kach nauko­wych, innych zaś jesz­cze ni­gdzie nie przed­sta­wi­łem. Zanim wpro­wa­dzę czy­tel­nika w treść tej książki, chcę spoj­rzeć wstecz na kilka kamieni milo­wych zna­czą­cych zmiany w moim życiu.

W roku 1941 napi­sa­łem książkę o doradz­twie i psy­cho­te­ra­pii, którą opu­bli­ko­wano rok póź­niej. Do pod­ję­cia tego tematu skło­niła mnie świa­do­mość, iż mój spo­sób pracy i myśle­nia o tera­pii zasad­ni­czo różni się od repre­zen­to­wa­nych przez innych dorad­ców psy­cho­lo­gicz­nych. Książka ta sku­piała się cał­ko­wi­cie na komu­ni­ka­cji wer­bal­nej mię­dzy osobą udzie­la­jącą pomocy a osobą, która jej potrze­buje. Nie zawie­rała żad­nych komen­ta­rzy na temat szer­szych kon­se­kwen­cji tego pro­cesu.

Dzie­sięć lat póź­niej, w roku 1951, ów punkt widze­nia został przed­sta­wiony peł­niej i z więk­szym prze­ko­na­niem w tomie trak­tu­ją­cym o tera­pii nasta­wio­nej na klienta. W pracy tej uzna­łem, że zasady takiej tera­pii mają zasto­so­wa­nie rów­nież w innych dzie­dzi­nach. W roz­dzia­łach napi­sa­nych przez innych auto­rów lub też w dużym stop­niu opar­tych na cudzym doświad­cze­niu tera­peu­tycz­nym zawarte są roz­wa­ża­nia nad tera­pią gru­pową, zarzą­dza­niem i prze­wod­ni­cze­niem gru­pie, jak i naucza­niem nasta­wio­nym na ucznia. Pole zasto­so­wań posze­rzało się.

Nie mogę uwie­rzyć, jak wolno wycią­ga­łem wnio­ski z tego, nad czym pra­co­wa­łem sam i nad czym pra­co­wali moi kole­dzy. W roku 1961 napi­sa­łem książkę, któ­rej nada­łem tytuł _A The­ra­pist’s View to Psy­cho­the­rapy_ , zastrze­ga­jąc, iż wszyst­kie arty­kuły ogni­skują się na pracy indy­wi­du­al­nej, cho­ciaż poszcze­gólne roz­działy doty­czyły także szer­szego pola zasto­so­wań. Na szczę­ście tytuł nie zro­bił dobrego wra­że­nia na wydawcy. Zmie­nił on tytuł jed­nego z roz­dzia­łów i zasu­ge­ro­wał, aby cało­ści pracy dać nazwę _On Beco­ming a Per­son_ . Przy­ją­łem tę suge­stię. Sądzi­łem, że piszę dla psy­cho­te­ra­peu­tów, lecz – ku memu zdzi­wie­niu – odkry­łem, że piszę dla _zwy­kłych ludzi_: dla pie­lę­gnia­rek, gospo­dyń domo­wych, biz­nes­me­nów, księży, mini­strów, nauczy­cieli i mło­dzieży, dla ludzi wszel­kiego pokroju. Książkę tę w angiel­skim ory­gi­nale oraz w licz­nych prze­kła­dach prze­czy­tały miliony ludzi na całym świe­cie. Wpływ, jaki wywarła, zmu­sił mnie do zre­wi­do­wa­nia ogra­ni­cza­ją­cego prze­ko­na­nia, że piszę tylko dla tera­peu­tów. Reak­cja na nią wzbo­ga­ciła moje życie i myśle­nie. Uwa­żam, że to, co zawar­łem od tego czasu w moich pra­cach na temat rela­cji mię­dzy tera­peutą i klien­tem, jest w rów­nym stop­niu prawdą w odnie­sie­niu do rela­cji w mał­żeń­stwie, rodzi­nie, szkole, admi­ni­stra­cji, rela­cji mię­dzy kul­tu­rami lub pań­stwami.

Pra­gnę teraz powró­cić do niniej­szej książki i do tego, co w niej zawar­łem. Na jej pierw­szą część składa się pięć arty­ku­łów o bar­dzo oso­bi­stym cha­rak­te­rze. Trak­tują one o moich doświad­cze­niach w prze­ży­wa­niu rela­cji mię­dzy­ludz­kich, o moich odczu­ciach zwią­za­nych ze sta­rze­niem się, o źró­dłach mej filo­zo­fii, moim spoj­rze­niu na wła­sną karierę, oso­bi­stym poglą­dzie na „rze­czy­wi­stość”. Zostały napi­sane nie tylko przeze mnie, lecz rów­nież dla mnie. Nie potra­fię prze­wi­dzieć, w jakim stop­niu dotkną one czy­tel­nika i jego prze­żyć.

Zarówno w tej czę­ści, jak i w pozo­sta­łych roz­dzia­łach książki czas powsta­nia poszcze­gól­nych tek­stów można okre­ślić na pod­sta­wie spo­sobu, w jaki trak­tuję pro­blem zaim­ków oso­bo­wych. Dzięki mojej córce i przy­ja­cio­łom o femi­ni­stycz­nych poglą­dach, sta­wa­łem się coraz bar­dziej czuły na „języ­kową” nie­rów­ność płci. Zawsze, jak sądzę, trak­to­wa­łem kobiety na równi z męż­czy­znami, lecz dopiero w ostat­nich latach jasno zda­łem sobie sprawę z poni­ża­ją­cego aspektu uży­wa­nia wyłącz­nie męskich zaim­ków w stwier­dze­niach odno­szą­cych się do obojga płci. Wola­łem jed­nak pozo­sta­wić star­sze tek­sty w for­mie takiej, w jakiej powstały, gdyż próby dosto­so­wa­nia ich do obec­nych stan­dar­dów mojego języka wydały mi się w pewien spo­sób nie­uczciwe. Co napi­sa­łem, to napi­sa­łem. Czas powsta­nia nie­któ­rych tek­stów można rów­nież okre­ślić dzięki zawar­tym w nich odnie­sie­niom do naszej (w mej opi­nii) nie­wia­ry­god­nie głu­piej, nie­ludz­kiej i nisz­czy­ciel­skiej wojny w Wiet­na­mie – wojny rów­nie tra­gicz­nej dla Ame­ry­ka­nów, jak dla Wiet­nam­czy­ków.

Druga część książki trak­tuje o moich prze­my­śle­niach i dzia­ła­niach zawo­do­wych. Na rosnący zakres zasto­so­wań moich idei wska­zują zmiany w ter­mi­no­lo­gii kate­go­ry­zu­ją­cej moje poglądy. Stary ter­min „tera­pia nasta­wiona na klienta” prze­kształ­cił się w „podej­ście nasta­wione na osobę” . Innymi słowy, nie mówię już tylko o psy­cho­te­ra­pii, lecz o pew­nym punk­cie widze­nia, o pew­nej filo­zo­fii, podej­ściu do życia, o spo­so­bie bycia, który spraw­dza się w każ­dej sytu­acji i któ­rego celem jest mię­dzy innymi _roz­wój_ jed­nostki, grupy czy spo­łecz­no­ści. Dwa z tych arty­ku­łów powstały sto­sun­kowo nie­dawno, nato­miast pozo­stałe napi­sa­łem nieco wcze­śniej. Połą­czone, przed­sta­wiają jed­nak główne aspekty mojej obec­nej pracy i prze­my­śleń. Oso­bi­ście lubię roz­dział zło­żony z sze­ściu czę­ści – wyda­rzeń, które tak wiele mnie nauczyły.

Trze­cia część doty­czy edu­ka­cji – pola, w któ­rym czuję się do pew­nego stop­nia kom­pe­tentny. Rzu­cam w niej wyzwa­nia insty­tu­cjom edu­ka­cyj­nym i przed­sta­wiam prze­my­śle­nia doty­czące tego, z czym być może przyj­dzie nam się zmie­rzyć w nad­cho­dzą­cych latach. Oba­wiam się, że moje poglądy są raczej nie­orto­dok­syjne i że mogą nie cie­szyć się popu­lar­no­ścią w panu­ją­cym tym­cza­sem w oświa­cie kli­ma­cie kon­ser­wa­ty­zmu, w dobie oszczęd­no­ści budże­to­wych oraz krót­ko­wzrocz­nych pla­nów. Są to więc prze­my­śle­nia doty­czące odle­głej przy­szło­ści naucza­nia.

W ostat­niej czę­ści książki przed­sta­wiam moje poglądy na dra­styczne prze­miany, któ­rym sta­wia czoło nasza kul­tura za sprawą mało zna­nych postę­pów myśli nauko­wej oraz osią­gnięć w wielu innych dzie­dzi­nach. Spe­ku­luję o kie­runku zmian, któ­rym pod­lega nasz świat. Przedsta­wiam rów­nież swoje poglądy na naturę osoby, która potra­fi­łaby żyć w owym odmie­nio­nym świe­cie.

Kilka spo­śród roz­dzia­łów tej książki opu­bli­ko­wa­łem w róż­nych for­mach wcze­śniej. Roz­dział czwarty _Sta­rze­nie się czy roz­wój?_, roz­dział dzie­wiąty _Two­rze­nie spo­łecz­no­ści nasta­wio­nych na osobę: zale­ce­nia na przy­szłość_ oraz roz­dział pięt­na­sty _Świat przy­szło­ści i czło­wiek jutra_ zostały tutaj opu­bli­ko­wane po raz pierw­szy.

Każdy ze skła­da­ją­cych się na tę pracę tek­stów przed­sta­wia tak czy ina­czej pewien spo­sób bycia, do któ­rego dążę – spo­sób bycia, który może prze­mó­wić do miesz­kań­ców wielu kra­jów, ludzi o róż­nym wykształ­ce­niu i zawo­dach, wio­dą­cych różne życie, i wzbo­ga­cić ich. Jedy­nie sam możesz stwier­dzić, czy zna­czy on coś rów­nież dla cie­bie, a ja tylko zapra­szam cię, abyś spró­bo­wał podróży tą „drogą”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: