Sposób na playboya - ebook
Sposób na playboya - ebook
Adriana Righetti pracuje dla następcy tronu, księcia Lenza. Otrzymuje od niego zadanie, żeby do czasu ślubu Lenza dopilnować jego młodszego brata, księcia Patrizia, by zachowywał się przyzwoicie. Ta misja wydaje się niewykonalna, ponieważ Patrizio nie przeżył ani jednego dnia bez wywołania skandalu. Jednak Adrianie udaje się znaleźć sposób na tego nieposkromionego playboya…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3829-8 |
Rozmiar pliku: | 757 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Mimo że minęło południe jego wysokość książę Patrizio, zakała królewskiego rodu i utrapienie Adriany Righetti, nadal spał w olbrzymim łożu w swoim apartamencie. Oczywiście nie sam.
Według plotkarskich gazet młodszy brat następcy tronu, wolny od dynastycznych obowiązków, pozbawiony sumienia i elementarnego choćby poczucia przyzwoitości, nie spędził sam ani jednej nocy od czasu osiągnięcia dojrzałości.
Tak jak przewidywała, zobaczyła splecioną z nim rudowłosą dziewczynę, z którą zrobił z siebie widowisko na zaręczynowym przyjęciu brata. Ale widok nagiej brunetki, obejmującej z drugiej strony muskularny, złocisty tors, kompletnie ją zaskoczył. Odwróciła wzrok od prześcieradła, ledwie zakrywającego biodra. Nie zareagowała na rozbawione spojrzenie i szelmowski uśmieszek na nieprawdopodobnie pięknej twarzy księcia Pata.
‒ Wskakuj, śmiało – zakpił w żywe oczy na widok jej przerażonej miny. – Starczy miejsca dla trzeciej.
‒ To bez wątpienia kusząca propozycja, ale nie skorzystam – odrzekła z godnością.
Pato odsunął brunetkę z wprawą świadczącą o bogatej praktyce i odgarnął z czoła zbyt długie brązowe włosy.
‒ Nie jesteś w kinie. Dołącz do nas albo wyjdź – zażądał.
Adriana popatrzyła z pogardą na nicponia, dbającego jedynie o własne przyjemności. Nie mogła uwierzyć, że zrzucono jej na barki taki balast po trzech latach pracy w charakterze osobistej asystentki następcy tronu, Lenza. Niepoprawny Pato wciąż dostarczał prasie pożywki i przynosił wstyd rodzinie. Nikt nie zliczyłby jego erotycznych przygód i rozbitych sportowych samochodów, wartych miliony. Zesłano ją tu na dwa miesiące, do czasu zaślubin Lenza, właśnie dlatego, że Pato nie potrafił zachować się należycie nawet przez jeden dzień, w dniu zaręczyn rodzonego brata.
Adriana zrobiłaby wszystko dla księcia Lenza, ale wolałaby, żeby poprosił o coś innego. Nic gorszego nie mogło jej spotkać. Po trzech latach wiernej, lojalnej służby zaczęła wierzyć, że zdoła zmyć historyczną skazę, plamiącą niegdyś szanowane nazwisko.
Tymczasem Lenz wezwał ją tego ranka do swego prywatnego gabinetu i oświadczył:
‒ Pato potrzebuje nadzoru przez najbliższe dwa miesiące. Jeśli ktoś rozsądny go nie przypilnuje, zniweczy moje plany, a gram o wysoką stawkę.
Chodziło o małżeństwo ze śliczną księżniczką Lissette. Potrzebował pozytywnego wizerunku. Kitzinia, mały kraj w wysokich Alpach, słynął z licznych ośrodków narciarskich, przepięknych górskich jezior, otoczonych zamkami i luksusowymi willami oraz komfortowych kurortów. Turystów przyciągały bajkowe historie, a nie skandale.
Adriana nie wyobrażała sobie, jak przetrwa dwa miesiące w tym piekle, patrząc na rozpustę, lenistwo i egoizm młodszego brata następcy tronu. Ale Lenz ją o to poprosił. Skoczyłaby dla niego w ogień, ponieważ jako pierwszy zignorował jej skompromitowane nazwisko i przyjął ją do pracy. Zasłużył na lojalność.
‒ Wolałabym przejść na czworakach po tłuczonym szkle, niż wskoczyć do łóżka Waszej Książęcej Mości, przy całym należnym szacunku – odparła z uprzejmym uśmiechem.
Pato odchylił głowę i roześmiał się serdecznie.
Adriana musiała przyznać, aczkolwiek z niechęcią, że nie brakuje mu uroku. Gdyby wygląd odzwierciedlał cechy charakteru, to nie on, lecz Lenz powinien odziedziczyć legendarną, oszałamiającą urodę po matce: czekoladowe włosy, zmysłowe usta, pięknie rzeźbione rysy, wspaniałe oczy i zniewalający uśmiech.
Pato wyplątał się z kłębowiska nagich kończyn, ściągnął prześcieradło i obwiązał sobie wokół talii. Według oceny Adriany zrobił to raczej po to, by ją jeszcze bardziej zgorszyć, odsłaniając nagość swoich towarzyszek, niż żeby zakryć własną. Przeciągnął się leniwie i uśmiechnął ironicznie na widok jej przerażonego spojrzenia.
‒ Ciekawe, co pupilka mojego brata robi o tak wczesnej porze w mojej sypialni z tym swoim oskarżycielskim spojrzeniem i typową dla siebie miną cenzora? – zagadnął.
‒ Po pierwsze, trudno nazwać południe wczesną porą – odparła, znacząco zerkając na zegarek.
‒ To zależy, co człowiek robił w nocy. Mówię oczywiście o sobie, ponieważ na pewno spędziłem ją ciekawiej niż ty.
Adriana uniosła brwi, a on znowu się roześmiał, jakby bawiło go jej oburzenie. Nie zamierzała dostarczać mu rozrywki.
‒ Po drugie, najwyższa pora, aby te panie opuściły sypialnię. Nieważne, co tu robiły. Wkrótce przeczytamy o tym w pasie – tłumaczyła dalej cierpliwie. ‒ Czy Wasza Wysokość je wyprosi, czy mam wezwać ochronę, żeby je usunęła?
‒ Zajmiesz ich miejsce?
Adriana wbrew woli zerknęła na opalony tors. Wielokrotnie oglądała księcia w całej okazałości w ryzykownych publikacjach prasowych, ale nigdy na żywo. Zaskoczyła ją własna reakcja. Powinna czuć do niego odrazę i faktycznie czuła, ale tylko intelektualną, bynajmniej nie fizyczną. Nie potrafiła oderwać wzroku od wspaniałej sylwetki, co najwyraźniej nie umknęło jego uwadze.
‒ Zwykle to ja ustalam reguły w łóżku, ale zapewniam cię, że jeśli skorzystasz z propozycji, nie pożałujesz.
Nie ulegało wątpliwości, że znów ją prowokował. Zaskoczyło ją tylko, że sugestia rozpaliła jej wyobraźnię. Przeraziła ją własna reakcja.
‒ Proszę sobie oszczędzić szczegółów swych erotycznych upodobań. Znam je doskonale. Prasa z lubością relacjonuje je od lat.
Znów ją zaszokował, gdy wyciągnął rękę i rozpiął trzy górne guziki żakietu, który zakładała do ulubionej ołówkowej spódnicy. Zanim ochłonęła, oświadczył z uśmiechem:
‒ Za dużo nosisz na sobie. Zasada numer jeden: pokazuj więcej ciała.
Adrianę oblała fala gorąca. Nieprędko wyrównała oddech. Gdy ochłonęła, ponownie uświadomiła sobie, że Pato celowo ją drażni. Odparła pokusę poprawienia odzieży. Pewnie liczył na to, że umknie z płaczem jak poprzednie pracownice, które Lenz przysłał do niego w ubiegłych latach. Nie zamierzała iść w ich ślady.
‒ Te sztuczki na mnie nie działają – oświadczyła lodowatym tonem.
‒ Na pewno?
‒ Poza tym już nie pracuję dla księcia Lenza. Wskutek odrażającego zachowania Waszej Wysokości, które obraziło narzeczoną następcy tronu, całą jej rodzinę i korpus dyplomatyczny, zostałam przysłana tutaj. Pozostanę do dyspozycji Waszej Wysokości aż do ślubu księcia.
‒ Do pełnej dyspozycji? – dociekał z błyskiem rozbawienia w orzechowych oczach.
‒ Jako asystentka, sekretarka, guwernantka i strażniczka. Zresztą mniejsza o nazwę. Zadanie pozostaje to samo.
‒ Jasne. Nie szukam faworyty, ale gdybym jej potrzebował, nie wybrałbym szarej kury, wiecznie zgorszonej moim zachowaniem. Lepiej wracaj do mojego porządnego brata i powiedz mu, że takie kury to ja jadam na śniadanie.
‒ Szkoda, że Wasza Wysokość przespał jego porę. Nigdzie stąd nie pójdę. I żadne obelgi mnie nie obrażą.
‒ Twierdzisz, że zdołałem urazić Lissette i całą jej rodzinę bez najmniejszego wysiłku. Spróbuj sobie wyobrazić, jaką przykrość mogę sprawić komuś, kogo obiorę sobie za cel.
‒ Nie muszę sobie niczego wyobrażać. To ja tuszowałam ostatnich pięć skandali wywołanych przez Waszą Książęcą Mość. W ciągu jednego roku.
‒ Różni lekarze, których nigdy nie poznałem, zdiagnozowali u mnie w rozmaitych parszywych publikacjach uzależnienie od adrenaliny, a to oznacza, że lubię wyzwania. Sprawdzimy tę teorię?
Zachowanie spokoju przyszło Adrianie z większym trudem niż kiedykolwiek, ponieważ patrzył na nią tak, jakby czytał w jej myślach.
‒ Nie rzucam Waszej Wysokości wyzwania – sprostowała. – Wasza Wysokość nie jest w stanie mnie obrazić, ponieważ nie interesuje mnie jego opinia. Moja misja polega wyłącznie na zapobieganiu kolejnym ekscesom przez najbliższe dwa miesiące, zgodnie z wolą nie tylko brata, ale również ojca Waszej Książęcej Mości.
Po ostatnim zdaniu Adriana raczej wyczuła, niż spostrzegła w nim jakieś nieokreślone napięcie.
‒ Czy wytoczyłaś swoją najcięższą broń? Jeżeli tak, to znaczy, że zdołałem cię zbić z tropu. Prawdopodobnie nie powinnaś mi udzielać tej ostatniej informacji.
‒ Naświetlam tylko rzeczywistą sytuację.
‒ Nie zamierzam sprzeciwiać się woli mojego króla, nawet jeśli, jak na ironię, przydzielił mi akurat pannę Righetti na strażniczkę moralności.
Adriana roześmiała się niewesoło, bynajmniej nierozbawiona. Wręcz przeciwnie. Ostatnia, zgoła niespodziewana uwaga zabolała tak samo mocno jak wszystkie, które w życiu usłyszała. Powinna za przykładem braci i kuzynów opuścić Kitzinię i rozpocząć anonimowe życie na obcej ziemi. Dlaczego uwierzyła, że sama jedna potrafi zmyć plamę ze swego rodu, o której nikt w królestwie nie zapomniał ani na chwilę? Nauczona doświadczeniem, nie okazała, jak bardzo ją zranił.
‒ Nie sądziłam, że Wasza Wysokość miał okazję poznać tożsamość nudnej, szarej kury – odparła.
‒ Każdy zna twoje nazwisko, Adriano. Twoja krew mówi sama za siebie.
Adriana cierpiała męki, choć słyszała gorsze obelgi. Nie odwróciła jednak wzroku. Gdyby nie uodporniła się już w szkole podstawowej, dawno by się załamała.
‒ Owszem, Almado Righetti popełnił straszny czyn przed stu laty. Ale jeżeli Wasza Wysokość liczy na to, że ucieknę z płaczem na wspomnienie mojej rodzinnej historii, czeka go rozczarowanie.
‒ Nie potrzebuję strażniczki ani faworyty.
‒ Nie pracuję dla Waszej Wysokości, tylko dla księcia Lenza. Przydzielił mi takie zadanie i zrobię wszystko, żeby go zadowolić.
Znów dostrzegła w oczach Pata jakiś dziwny, przelotny błysk. Nie potrafiła odgadnąć jego znaczenia, ale wyczuwała w nim siłę charakteru. Przemknęło jej przez głowę, że gdyby ją wykorzystał w dobrym celu, mógłby zrobić wiele pożytecznych rzeczy. Ale nie chciał.
‒ Nie przypominam sobie żadnych męczenników z rodu Righettich, tylko morderców, zdrajców i kochanki królów. O tych ostatnich chętnie bym z tobą podyskutował. Nie znoszę pustego łóżka.
‒ Wiem.
‒ Zasada numer dwa: przed księciem wypada uklęknąć. Najlepiej zacznij od razu. Tutaj. ‒ Wskazał miejsce u swoich stóp.
Adriana natychmiast wyobraziła sobie, jak pada na kolana, rozwija go z prześcieradła i robi to, co najwyraźniej sugerował. Oblała ją fala gorąca. Pato uśmiechnął się ironicznie, jakby wiedział, jakie skojarzenia obudził. Na szczęście rudowłosa towarzyszka odwróciła jego uwagę, ciągnąc go za ramię. Adriana skorzystała z okazji:
‒ Proponuję odprawić te panie, włożyć ubranie i przejść do gabinetu. Należałoby przedyskutować zasady współpracy.
‒ Proponuję zacząć od zaraz. Po pierwsze, nie znoszę, jak ktoś próbuje mi rozkazywać.
‒ Nieważne, co Wasza Wysokość powie. Wysłucham, może nawet uprzejmie pokiwam głową, ale zrobię swoje. W ten czy inny sposób doprowadzę do tego, że zacznie się Wasza Wysokość przyzwoicie zachowywać.
Pato odprawił towarzyszki tak dyskretnie, jak to możliwe, wziął prysznic i zadzwonił do brata.
‒ Przez te wszystkie lata myślałem, że to prawdziwa miłość: przyszły król i potomkini najsłynniejszego zdrajcy w dziejach kraju. Tak szepczą po kątach w pałacu i piszą na plotkarskich blogach.
Po ostatnim zdaniu zapadła znacząca cisza. Pato cierpliwie czekał na odpowiedź. Nie rozumiał, dlaczego rozsadza go złość. Zwykle oskarżano go o brak jakiejkolwiek wrażliwości. Ale przeżył wstrząs. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie Adrianę.
‒ Nic nas nie łączy – wyznał w końcu Lenz.
‒ Szkoda, że mnie nie ostrzegłeś. Wygląda tak jak te wszystkie królewskie faworyty z rodu Righettich.
‒ Ale nie jest taka.
‒ W takim razie co robiła u ciebie przez te wszystkie lata?
‒ Pracowała. Nawiasem mówiąc, doskonale. Reprezentuje sobą znacznie więcej niż ładną buzię. Á propos: dziennikarze zbierają obfite żniwo, usiłując odkryć tożsamość twojej ostatniej zdobyczy.
‒ Której?
‒ Nieważne – westchnął Lenz. ‒ Grunt, że mimo wszystko ludzie cię uwielbiają.
‒ Każdy z nas ma jakąś rolę do odegrania.
Jego starszy brat znów ciężko westchnął.
‒ Inaczej sobie to wszystko wyobrażałem. Powinienem święcić triumfy, a tymczasem czuję się jak uzurpator.
Pato włożył spodnie i koszulę i wyszedł z wielkiej sypialni. Przytłaczała go historia tego miejsca: niezliczone intrygi, knowania, przysięgi i koszty ich dotrzymania. Dochodzili do ostatniego etapu gry o wielką stawkę. Mieli bardzo wiele do stracenia.
‒ Nie trać wiary teraz, kiedy niemal dotarliśmy do celu – pocieszył.
‒ Co ma wiara do bezdusznych manipulacji?
‒ Jeżeli ją stracisz, wszystko pójdzie na marne – przekonywał Pato, głęboko poruszony przygnębieniem brata. – Co wtedy zrobimy?
Lenz przerwał na chwilę, żeby kogoś wysłuchać, po czym oznajmił:
‒ Muszę kończyć. Obowiązki wzywają. Najgorsze, że nasza gra wymaga poświęcenia i to nie ode mnie, co spędza mi sen z powiek. Przeraża mnie własny egoizm. Gdybym był lepszym człowiekiem, dobrym bratem…
‒ Decyzja zapadła. Jesteśmy, kim jesteśmy i nie mamy odwrotu.
Lenz znów zamilkł. Pato wiedział, jakie demony go prześladują. Te same co jego.
‒ Bądź tak miły dla Adriany, jak potrafisz – poprosił Lenz po dłuższej chwili.
‒ Czy to rozkaz?
‒ Tak.
Pato roześmiał się z goryczą na wspomnienie wszystkich dotychczasowych posunięć i tych, które jeszcze planowali. Na wspomnienie zaszokowanej miny Adriany, kiedy kazał jej przed sobą uklęknąć, krew zawrzała mu w żyłach.
Pato zastał Adrianę w małym pokoju przyjęć za głównym korytarzem swych rozległych apartamentów. Bezcenne antyki i wspaniałe dzieła sztuki podkreślały jego status. Wolał swoje mieszkanie w Londynie, gdzie nie musiał wygłaszać wykładów z historii, ilekroć gość spojrzał na krzesło.
Stanął w drzwiach i przez chwilę podziwiał jej urodę, odziedziczoną po słynnych pięknościach. Stała przy oknie, patrząc na chłodną, błękitną toń jeziora, otaczającego pałac. Nawet w zapiętym pod szyję żakiecie nie przypominała szarej kury, jak ją nazwał. Podziwiał jej elegancką sylwetkę. W wąskiej spódnicy i butach na wysokich obcasach wyglądała tak ponętnie, że natychmiast wyobraził sobie jej długie nogi oplecione wokół swojej szyi.
Odziedziczyła geny największej kusicielki w historii królestwa. Potrzebował jej do przeprowadzenia swojej gry, ale nie przewidywał, że dostarczy mu satysfakcji. Lecz teraz nabrał nadziei. Pomyślał, że istnieje wiele sposobów bycia miłym dla atrakcyjnej kobiety. Znał je wszystkie.