- W empik go
Spotkać się w Słowie. Adwent i Boże Narodzenie. Tom 1 - ebook
Spotkać się w Słowie. Adwent i Boże Narodzenie. Tom 1 - ebook
Spotkać się w Słowie to seria medytacji do tekstów Ewangelii przewidzianych w liturgii Mszy Świętej na wszystkie dni roku liturgicznego. Tom pierwszy przynosi komentarz do Ewangelii okres Adwentu i Bożego Narodzenia. Proponowana lektura narracyjna Ewangelii służy odniesieniu jej orędzia do własnego życia, szczególnie w kontekście epidemii koronawirusa, która od marca 2020 roku w znacznym stopniu wpływa na nasze życie rodzinne, społeczne i religijne. Medytacje Spotkać się w Słowie to doskonała pomoc w osobistej lekturze Ewangelii, wsparcie dla osób praktykujących codzienne lectio divina, jak również źródło inspiracji kaznodziejskich.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8127-770-9 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jakie adwentowe czuwanie? Mt 24,37-44
Adwent rozpoczyna nowy rok liturgiczny, którego dni, tygodnie, miesiące są wyznaczane wydarzeniami zbawczymi z życia Jezusa, tajemnicą Jego narodzenia, śmierci i zmartwychwstania. To doświadczenie stałej obecności Pana.
W naszym życiu historia Jezusa staje się wciąż na nowo obecna. To my z Maryją przeżywamy nasze powołanie i nawiedzenie. Z uczniami słuchamy Jezusa na Górze Błogosławieństw. Wraz ze ślepcami prosimy Jezusa o uzdrowienie naszych oczu. Stoimy pod krzyżem Jezusowego cierpienia, które dotyka naszego życia. Razem z apostołami przeżywamy radość poranka zmartwychwstania. Oto rytm naszego życia, który jest Chrystusowy.
Ale jak z każdym rytmem, łatwo tu o monotonię, przyzwyczajenie, rutynę. Dlatego każdego roku Adwent to czas oczekiwania nie tylko na Boże Narodzenie. Dzisiejsza liturgia słowa mówi bowiem o innym przyjściu – o ostatecznym przyjściu Chrystusa przy końcu ludzkiego czasu. Tej godziny nie znamy (Mt 24,44), ale przyjście Syna Człowieczego jest pewne. Stąd w eucharystycznej aklamacji po przeistoczeniu wciąż na nowo wyznajemy: „Oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Co w praktyce może znaczyć to wyznanie?
Najpierw sama decyzja o czuwaniu: „Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie” (24,42). Tylko czuwanie gwarantuje, że nie będziemy zaskoczeni. Ale czuwanie nie polega na staniu na czatach. W kontekście wezwania do czuwania Jezus mówi o sytuacji, która miała miejsce za dni Noego (24,37-39). Bóg przychodzi w kataklizmie, w znaku zagłady. Tylko Noe potraktował poważnie tę zapowiedź. Inni robili swoje – jedli, pili, żenili się, za mąż wychodziły. Obojętność, życie tu i teraz, nieumiejętność postawienia pytania „Dlaczego?”, brak zainteresowania Bogiem i tym, co mówi.
W kontekście tej lekcji czuwanie jest najpierw kwestią zainteresowania się swoim życiem w perspektywie zbawienia. By czuwać, trzeba nam najpierw rozpoznać i uznać prawdę o naszym życiu, także w wymiarze słabości i grzechu, potrzeba pragnienia przemiany, nawrócenia.
Druga kwestia to czuwanie kreatywne. Problemem bowiem nie jest tylko, dlaczego czuwać, ale również jak czuwać. Dlatego Jezus, wzywając do czujności, opowiada przypowieść o słudze i panu (24,45-51), która jest ciągiem dalszym usłyszanej dzisiaj Ewangelii. Kluczowe zdanie tej przypowieści brzmi: „Szczęśliwy ów sługa, którego Pan, gdy wróci, zastanie przy tej czynności” (24,46). Czuwanie zatem nie jest biernością – to nowe życie, nowy styl życia.
Definiuje je najpierw odrzucenie uczynków ciemności: hulanek, pijatyk, rozpusty, wyuzdania, kłótni i zazdrości (mówi o nich św. Paweł w czytanym dzisiaj podczas Eucharystii fragmencie Listu do Rzymian: 13,12-13). Ale czuwanie to nie tylko sprawa zanegowania i odrzucenia czegoś w swoim życiu, to nie tylko jakaś prewencja, samoograniczenie. Dlatego św. Paweł podpowiada pozytywne działanie: „Przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa” (Rz 13,14).
Adwent jest oczekiwaniem na Boże Narodzenie – na Wcielenie. Nie chodzi tylko o wcielenie Syna Bożego, ale również o nasze wcielenie, nasze przyobleczenie się w Chrystusa. Stanie się to, gdy podążymy w naszym życiu śladami Jezusa, wchodząc w Jego ślady – podejmując Jego sposób myślenia, patrzenia, mówienia, czynienia. To jest nasze wcielenie w Chrystusa. To jest nasze Boże Narodzenie.1. niedziela Adwentu, rok B
Jak przeżyć inaczej tegoroczny Adwent? Mk 13,33-37
Rozpoczynamy czas Adwentu, jakże inny w tym roku pandemii. Trzeba nam na nowo odnaleźć się w tym czasie. Nic nie jest podobne do tego, co znaliśmy wcześniej. Trzymamy się kurczowo naszych schematów, oczekując, że tak jak w poprzednich latach będą zakupy, prezenty, dekoracje, stół – nie tylko wigilijny. Wobec koniecznych ograniczeń niektórzy czują się jak zagubione dzieci, bo gdyby zabrać całą tę otoczkę komercyjną, to z „magii” świąt nic albo niewiele pozostanie. Dzisiejsza Ewangelia to końcowy fragment mowy eschatologicznej Jezusa; już wiemy, że chodzi w niej o zapowiedź zburzenia Jerozolimy i przyjścia Pana na końcu czasów – tym razem w zapisie ewangelisty Marka. Spróbujmy w słowie Jezusa znaleźć dla siebie kilka podpowiedzi na przeżycie tegorocznego Adwentu tak różnego od wcześniejszych.
Jezus dwukrotnie stwierdza naszą nieznajomość czasu końca, który wiąże się z Jego powtórnym przyjściem na ziemię. Za pierwszym razem można by sądzić, że chodzi tylko o kwestie czysto chronologiczne, odnoszące się do odległego, dla nas nieosiągalnego czasu: „o owym dniu lub godzinie nikt nie wie, tylko Ojciec” (Mk 13,32). Kiedy drugi raz Jezus powtórzy tę myśl, użyje słowa kairos, które w języku greckim wskazuje zawsze na określony czas – czas, który jest właściwy na daną rzecz, moment najbardziej sposobny, chwilę, w której Pan Bóg przychodzi w nasze życie ze swoją łaską. W tym kontekście słowo Jezusa dotyka już nas osobiście: „Nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem” (13,35). Gdyby spojrzeć na nasze życie osobiste, to wskazane przez Jezusa punkty czasowe można odnieść do różnych jego etapów. Nikt z nas nie jest w stanie określić tej chwili, kiedy nastąpi koniec naszego czasu wyznaczony śmiercią. Ta świadomość chyba już do nas dotarła przez doświadczenie tegorocznej pandemii. Jezusowi nie chodzi jednak tylko o wytknięcie nam niewiedzy w kwestii długości naszego życia, tylko o nowe podejście do przeżywania czasu, który nam przypadł.
Instynktownie zwracamy uwagę na powracający aż cztery razy czasownik „czuwać”, jednakże formalnie pierwszym czasownikiem, którym Jezus podpowiada nam sposób przeżywania czasu naszego życia, jest czasownik blepō w imperatywie, przetłumaczony w Biblii Tysiąclecia jako „uważajcie” (13,33). Pierwotne znaczenie tego czasownika może wydać się banalne: „widzieć, patrzeć, dostrzegać”, bo chodzi o podstawowy czasownik wyrażający czynność patrzenia, kiedy coś się zauważa, dostrzega, kiedy coś rzuca się w oczy. Jego przeciwieństwem będzie czasownik katheudō – „spać”, którym Jezus zamyka swoją mowę (13,36). Znowu banalne stwierdzenie: śpiąc, nie patrzy się, oczy są zamknięte i nic nie widzą (pomijamy oczywiście kwestię snów). Do czego zatem Jezus zaprasza nas w czasie Adwentu? Do spojrzenia na świat wokół siebie, do zauważenia ludzi, którzy są przy nas, do przyglądnięcia się sobie samym. To jest wezwanie w dzisiejszym czasie, kiedy pomyślimy chociażby o wszechobecnych komórkach czy włączonym ciągle w domu telewizorze. Może w ten Adwent więcej będzie patrzenia w twarz drugiego człowieka, czytania tego, co jest na niej wypisane. Może w ogóle nastąpi odkrycie czyjejś twarzy z jej pięknem, szlachetnością, historią. Może też więcej będzie słuchania drugiego, szczególnie w domu. Słuchanie stwarza przestrzeń do dialogu, czyni miejsce dla drugiego w naszym życiu. Może zatem odkryjemy, że ten drugi w domu – czy szerzej: w przestrzeni naszego życia – jest podmiotem mówiącym, ma swoje zdanie, potrafi odpowiedzieć. Tak spędzony czas Adwentu będzie odkrywaniem siebie nawzajem.
Nie zapomniałem o czasowniku „czuwać”, który w języku greckim brzmi grēgoreō. I tu małe zaskoczenie – okazuje się bowiem, że w jego źródłosłowie jest czasownik egeirō, który znaczy „być przebudzonym, żywym, w pełni świadomym”, a w Nowym Testamencie staje się terminem technicznym na określenie zmartwychwstania. Czyli nasze patrzenie na świat, nasze zauważanie drugiego, usłyszenie tego, co on mówi, pozwala nam stać się „czuwającymi”, to znaczy ludźmi żywymi, przebudzonymi, „świadomymi” tego, co wokół nas się dzieje. Więcej: jakby Jezus zapraszał nas do powstania do nowego życia, do zmartwychwstania.
Jak może się dokonać nasze powstanie do życia przez czuwanie? Pozwolę sobie przywołać myśl św. Jana Pawła II z apelu jasnogórskiego, który miał miejsce 18 czerwca 1983 roku. Papież rozwinął wtedy sens tych trzech słów iście maryjnych: „jestem – pamiętam – czuwam”. W praktyce czuwanie to nic innego jak bycie „człowiekiem sumienia”, który „nazywa po imieniu dobro i zło, a nie zamazuje. Wypracowuje w sobie dobro, a ze zła stara się poprawiać, przezwyciężając je w sobie”. Tym bardziej takie czuwanie ma znaczenie, kiedy „okoliczności zdają się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy się łatwo z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza jeżeli tak postępują inni”. Adwent zatem zaprasza nas do rozeznawania, czyli osądzania w świetle wiary tego wszystkiego, co niesie życie. Może w ramach przygotowania do świąt będzie warto skorzystać ze swego sumienia i nazwać to, co dostrzegamy w naszym życiu, nie uciekając od kategorii dobra i zła. A może i pójść krok dalej – pojednać się z Bogiem, z drugim człowiekiem, nawrócić się, naprawić krzywdy… Po prostu czuwajmy!