Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spotkanie w Hawanie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 marca 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Spotkanie w Hawanie - ebook

Dekoratorka wnętrz Meggie Langston spędziła z Ramonem Acostą – właścicielem sieci hoteli – tylko jedną noc, po której Ramon natychmiast zniknął z jej życia. Kilka miesięcy później spotykają się w Hawanie. Ramon dowiaduje się, że Meggie zataiła przed nim ważną informację. Uważa, że jest mu coś winna, więc składa jej propozycję nie do odrzucenia…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-4259-2
Rozmiar pliku: 883 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Nie patrz tam, właśnie wchodzi obiekt twoich westchnień, a moich koszmarów.

Oczywiście, że na to zabawne ostrzeżenie głowa Meggie Langston obróciła się ku wejściu do pubu. Z narożnego boksu obserwowała nowo przybyłego, który obrzucił wnętrze przenikliwym spojrzeniem, by zatrzymać je na nich. Wcześniej było jej gorąco, teraz zrobiło się zimno. I znów gorąco, bo rozpoznała w przybyszu Ramona Acostę.

– No i czym się tak przejmujesz?

Odpowiedziała spojrzeniem pełnym wyrzutu.

– Nie musiałeś mi mówić, że przyszedł.

Luis Acosta, najlepszy przyjaciel Meggie, ścisnął jej obie dłonie w swoich.

– Próbowałem – odparł żartobliwie – oszczędzić nam obojgu kolejnego żałosnego spektaklu. Kto wie, jak byś zareagowała, gdyby nagle stanął za twoimi plecami. Wciąż pamiętam, co się działo przy waszym poprzednim spotkaniu.

Zarumieniła się i próbowała wyrwać mu dłonie.

– Naprawdę nie wiem, dlaczego cię toleruję. Jesteś paskudny.

W odpowiedzi roześmiał się i przytrzymał ją mocniej.

– Pewnie dlatego, że przez jakiś kosmiczny żart urodziliśmy się tego samego dnia i nasze spotkanie było najlepszym, co przydarzyło ci się w życiu.

– Może i tak. Wciąż pamiętam, jak uratowałeś mnie pierwszego dnia studiów przed gniewem profesora Winstona.

– Nie tylko wtedy. No i liczę na wdzięczność za załatwienie ci pracy, choć spokojnie mogłabyś to samo robić u nas.

– No nie wiem. Zawsze wolałam projektować wnętrza domów niż pięciogwiazdkowych hoteli.

– Sześciogwiazdkowych. – Wzruszył ramionami. – Zresztą, kto by liczył. Może któregoś dnia zmienisz zdanie. Na pewno łatwiej dogadałabyś się z Ramonem, gdybyś potrafiła się przyznać do swojego zadurzenia.

– Nie jestem zadurzona. – Nerwowo zerknęła przez ramię.

Luis westchnął dramatycznie, podążył wzrokiem za jej spojrzeniem, a potem znacząco popatrzył jej w oczy.

– Cokolwiek wymyśliłeś, lepiej o tym zapomnij – mruknęła.

– Uwierz mi, wiem, co robię. – Z uśmiechem ścisnął jej dłoń.

Próbowała znaleźć ciętą ripostę, ale stała na przegranej pozycji. Trafne odpowiedzi zwykle przychodziły jej do głowy dużo za późno, w dodatku była nieśmiała i wręcz sparaliżowana obecnością mężczyzny, który wszedł do pubu chwilę wcześniej.

Teraz zbliżał się do nich, bez wysiłku torując sobie drogę przez piątkowy tłum. Nie musiała patrzeć, by wiedzieć, że ludzie rozstępują się przed nim. Wystarczyło władcze spojrzenie oczu barwy morskiej zieleni. Bez trudu przywołała z pamięci charakterystyczny, korzenny zapach wody po goleniu. Aż za dobrze pamiętała, jak obezwładniająco działał na nią w przeszłości.

Dziś była już dwudziestopięcioletnią kobietą, a nie emocjonalną nastolatką, i powinna umieć się zachować stosownie do wieku, czyli beznamiętnie stawić czoło atrakcyjności przybysza, zamiast zerkać na niego pożądliwie.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, bracie – odezwał się Ramon po hiszpańsku.

Luis podziękował lekko napiętym tonem.

– Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że przyjdziesz. Późno już.

– Dopiero jedenasta, a ja zawsze dotrzymuję słowa. – W głosie Ramona brzmiało jeszcze większe napięcie.

Zauważyła, że zerknął na ich złączone dłonie, a dopiero potem zwrócił wzrok na brata. Luis puścił jej ręce i wzruszył ramionami.

– Siadaj, przyniosę szampana.

Zsunął się z wysokiego stołka i bracia uścisnęli się, mrucząc hiszpańskie słowa, których nie zrozumiała. W końcu obaj zauważalnie się rozluźnili.

Kiedy tak stali naprzeciw siebie, ich podobieństwo było oczywiste, zdecydowanie różne mieli jedynie oczy. Nieznacznie niższy, o ciemnobrązowych włosach Luis wyglądał zaledwie interesująco, podczas gdy czarnowłosy Ramon wprost hipnotyzował urodą.

Kiedy zostali sami, nie była w stanie podnieść wzroku. Zacisnęła drżące palce na szklance ze szprycerem i bezskutecznie usiłowała przekonać samą siebie że to tylko człowiek z krwi i kości, jak inni. A kiedy, zamiast zająć miejsce brata, usiadł obok niej, nieomal zabrakło jej tchu. Czas dłużył się nieznośnie, równie nieznośna była świadomość, że jest obiektem bacznej obserwacji.

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

Inaczej niż życzenia skierowane do brata, te przesycał żar, mroczna tajemnica, przeczucie niebezpieczeństwa. A może to tylko jej wybujała wyobraźnia? Z trudem oderwała od szklanki jedną dłoń, wsunęła za ucho nieposłuszny kosmyk i natychmiast ją cofnęła.

– Dziękuję – mruknęła.

– Nieładnie. Mogłabyś chociaż na mnie spojrzeć, kiedy do ciebie mówię – przeciągnął. – Czyżby twój drink był bardziej interesujący?

– Masz rację… to znaczy…

– Meggie.

Wypowiedział jej imię jak żądanie i nie miała innego wyjścia, jak podnieść głowę i odwzajemnić spojrzenie szmaragdowozielonych oczu.

W ciągu ostatnich trzech lat spotkała Ramona kilkakrotnie. Od pierwszego razu, kiedy Luis przedstawił ich sobie na ceremonii rozdania dyplomów, z każdym następnym wywierał na niej coraz większe wrażenie. I choć napominała się surowo i starała wyzbyć bezsensownego zadurzenia, kolejne spotkania tylko je potęgowały.

Problem narastał, ale nie czuła się na siłach walczyć z nim w dniu swoich urodzin. Zresztą, nawet gdyby Ramon Acosta był w jej zasięgu, to i tak nie miałaby szans z jego narzeczoną, olśniewająco piękną rosyjską modelką Swietłaną Roskową.

Kiedy jednak spotkali się wzrokiem, stwierdziła, że nie sposób mu się oprzeć. Fascynował ją niebezpiecznie, poczynając od oliwkowej karnacji i smukłej szyi widocznej w rozcięciu koszuli, po mocne dłonie, spoczywające na blacie stolika kusząco blisko jej palców.

– W końcu – zamruczał z cieniem satysfakcji w głosie. – Więc jednak nie spędzę reszty wieczoru na podziwianiu twojego profilu.

– Doprawdy? – burknęła i zamilkła, zażenowana.

Uśmiechnął się jednym kącikiem warg, ale w jego oczach nie dostrzegła ani śladu rozbawienia.

– Spojrzenie w oczy to jeszcze nie odkrycie prawdziwej natury, ale jednak ważny sposób komunikacji. – Tym razem była w jego słowach gorycz i jakby skrywany gniew.

– Coś się stało? – odważyła się zapytać. – Dlaczego jesteś taki spięty?

Nieoczekiwanie wybuchnął szyderczym śmiechem.

– Spięty?

Jego ton ją rozdrażnił, zmieniając niepewność w irytację.

– Moja troska cię bawi?

Przyjrzał jej się uważnie.

– To naprawdę troska, myszko?

– A co innego? – burknęła. – I nie nazywaj mnie myszką.

– Spokojnie, ani myślę naśladować mojego brata. Sam potrafię coś wymyślić.

– Może po prostu nazywaj mnie jak wszyscy. Meggie.

Z jakiegoś powodu ta propozycja go nie zachwyciła.

– Może. – Zawiesił posępny wzrok na jej ustach.

Czas dłużył się niemiłosiernie, a pomimo hałasu w pubie słyszała jego przyspieszony oddech.

– Czy ty i mój brat jesteście parą? – spytał nagle.

– Parą? – powtórzyła. – Nie rozumiem…

– Mam ci wyjaśnić? Sypiacie ze sobą?

– Słucham?

– To udawane oburzenie jest zupełnie niepotrzebne. Zwykłe „tak” lub „nie” wystarczy.

Zirytowana, zdecydowała się na kilka słów prawdy.

– Nie wiem, co ci dolega, ale najwyraźniej wstałeś dziś lewą nogą…

To, że zaklął po hiszpańsku, nie osłabiło mocy jego słów.

– Po prostu mi odpowiedz i dajmy spokój reszcie.

– Po co w ogóle przyszedłeś na nasze urodziny, skoro jesteś w takim podłym nastroju?

– Bo jestem lojalny i dotrzymuję słowa. A skoro Luis mi ufa, wypada to uszanować – wyjaśnił, hamując irytację.

– To nie kwestia lojalności…

– Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

Pokręciła głową, usiłując nadążyć za zmiennym tokiem rozmowy.

– To nie twoja sprawa.

– Tak uważasz? On traktuje cię jak swoją własność, a ty patrzysz na mnie tymi wielkimi, głodnymi, niebieskimi oczami?

– Wcale nie! – Poczuła się upokorzona, a jego śmiech zabrzmiał szyderczo, nieomal wrogo.

– Właśnie że tak! Za każdym razem pożerasz mnie wzrokiem. Ale ja z zasady nie dzielę się swoimi kobietami, więc o trójkącie nie ma mowy.

– Jesteś podły.

Nie tylko bezbłędnie odgadł jej starannie skrywane uczucia, ale i oznajmił jej to bez skrupułów.

– Rozczarowana, że przejrzałem twoją grę?

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Najwidoczniej coś się stało, bo przecież musi być jakiś powód twojego podłego nastroju. Ostrzegam jednak, że jeśli nie przestaniesz, chlusnę ci w twarz drinkiem. Więc jeżeli nie chcesz, żeby wygląd dopasował ci się do nastroju, to lepiej zamilknij. A w ogóle, jak śmiesz rozmawiać ze mną w ten sposób? Nie jesteś czasem zaręczony?

Luis wrócił na swoje miejsce i skinieniem głowy podziękował kelnerowi, który postawił przed nimi butelkę szampana w lodzie i trzy smukłe kieliszki.

– Zostawiłem was na tylko na kilka minut, a wyglądacie, jakbyście się chcieli pobić. Trochę to dziwne. – Pozornie beztroski, obserwował oboje przenikliwym wzrokiem.

Meggie pokręciła głowa, zdegustowana rozwojem sytuacji.

– Posłuchaj… ja naprawdę…

– Tylko wyjaśniłem twojej dziewczynie kilka kwestii – wtrącił Ramon.

– Mojej dziewczynie? – Luis uniósł brwi i wybuchnął śmiechem. – Skąd ten pomysł?

Zmilkli, i tylko Meggie wpatrywała się w napięciu w obu braci.

W końcu Ramon rozluźnił się trochę i wzruszył ramionami.

– Chcesz powiedzieć, że nie jest twoja?

– Owszem, jest…

– Przestańcie mówić o mnie, jakby mnie tu nie było!

Ramon zignorował ją i utkwił wzrok w bracie.

– …jak siostra dla brata, który się o nią troszczy – dokończył Luis. – A jako przyjaciel mam prawo reagować, kiedy ktoś próbuje ją skrzywdzić.

– Rozumiem.

– W porządku. Więc wszystko jasne. – Luis sięgnął po szampana.

– Naprawdę? Już wszystko ustalone? – syknęła jadowicie Meggie.

Ramon uśmiechnął się krzywo.

– Po prostu odniosłem mylne wrażenie.

– To przeprosiny?

– Daj mi trochę czasu, a znajdę właściwe słowa.

Niełatwo było uwierzyć w jego skruchę, bo był człowiekiem sukcesu. Nie tylko potrafił stworzyć z kilku hoteli odziedziczonych po rodzicach znaną na całym świecie sieć Acosta International, ale związał się z rosyjską pięknością, Swietłaną Roskową, która przyznała publicznie, że była muzą i współautorką jego działalności artystycznej.

Po licznych prasowych spekulacjach na ten temat Ramon udzielił tylko jednego wywiadu, przyznając, że jest kochankiem Swietłany i właścicielem Galerii Piedra, odnoszącej spektakularne sukcesy. Już podczas inauguracji kolekcja malarstwa i rzeźby jego autorstwa zyskała status bezcennej, a kolejka zamówień od możnych tego świata rozciągała się na lata. Przynajmniej tak twierdził Luis.

Teraz ten wspaniały mężczyzna wpatrywał się w nią dziwnie niespokojnym wzrokiem. Zauważył to nawet jego brat, pozornie pochłonięty odkorkowywaniem szampana.

– Jesteś dziś jakiś rozdrażniony – zauważył.

– Tak chcesz spędzić ten wieczór? Nabijając się ze mnie?

Co właściwie lśniło w tych zielonych oczach, skrytych teraz za opadającymi powiekami?

– Próbowałem rozluźnić przyciężką atmosferę, ale jeżeli tego nie chcesz, to przynajmniej odbierz telefon, bo dzwoni ci w kieszeni od dobrych pięciu minut.

Ramon rzucił bratu poirytowane spojrzenie, ale jednak sięgnął po telefon, zerknął na wyświetlacz i wyłączył urządzenie.

– Nie wierzę. Naprawdę dobrowolnie rezygnujesz z kontaktu z firmą? – Nie niedowierzał Luis. – A może kogoś unikasz?

– Luis…

W głosie Ramona brzmiało ostrzeżenie, ale jego młodszy brat specjalnie się tym nie przejął.

– Jakieś kłopoty? – kontynuował. – Urocza Swietłana potknęła się o własny obcas i popadła w niełaskę?

Ramon zbladł, a jego oczy zlodowaciały.

– Miałem ci powiedzieć później, ale skoro tak grzecznie dopytujesz… Nie jesteśmy już zaręczeni.

Ta zaskakująca informacja zmroziła całą trójkę i przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu. Meggie ocknęła się dopiero na dźwięk korka wyskakującego z butelki. Drogocenny pienisty napitek spłynął do kieliszków. I choć słowa Ramona wciąż dzwoniły jej w głowie, znów dotarł do niej gwar i zapachy pubu.

Luis podał jej kieliszek.

– Wypij – powiedział stanowczo. – Mamy już trzy powody do świętowania.

– Uroczo, że moje zerwane zaręczyny sprawiły ci taką przyjemność. – Głos Ramona brzmiał lodowato.

Luis spoważniał.

– Szanowałem twój wybór, ale zdania nie zmieniłem. To nie kobieta dla ciebie. Niezależnie od tego, czyja to była inicjatywa…

– Moja.

– Więc jednak mamy co świętować. Wypijmy – zaproponował z uśmiechem.

Napełnił dwa pozostałe kieliszki, a Ramon wygłosił toast urodzinowy. Sączyli wino, ale napięcie nie tylko nie zelżało, ale nawet wzrosło, zapewne przez te dziwne spojrzenia, które Ramon rzucał Meggie.

Westchnęła z ulgą, kiedy tuż po północy Luis wstał i skierował się do sąsiedniego stolika zajętego przez uśmiechniętą, rudowłosą dziewczynę.

– No to zaczynamy nasze drugie ćwierćwiecze. – Meggie odsunęła niedokończony kieliszek. – Chyba już pójdę.

– Zostań – poprosił Ramon.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, odwrócił się do brata.

– Moja limuzyna czeka na zewnątrz. Kierowca zawiezie was, dokąd zechcesz.

– Dzięki, ale tu muszę być wyjątkowo ostrożny. Nie chcę jej tak od razu przytłoczyć bogactwem, rozumiesz?

Ramon wzruszył ramionami.

– Świetnie. Zaśpiewasz jej serenadę w autobusie nocnym.

– Traktujesz wszystko strasznie poważnie. Istnieje coś takiego jak taksówki, pamiętasz? Będzie mnie stać, choć nie płacisz mi zbyt wiele.

– Skoro tak uważasz. Tylko zjaw się jutro w biurze trzeźwy i w dobrej formie.

– Jasne, ale obiecaj, że odwieziesz Meggie bezpiecznie do domu.

Meggie szybko wstała i sięgnęła po torebkę.

– Nie trzeba. Dam sobie radę.

Skorzysta z komunikacji, jak zwykle. Na szczęście jej telefon nie zadzwonił od czterech godzin, czyli od momentu, kiedy kontaktowała się ze szpitalem, by zapytać o samopoczucie mamy. Widocznie chora miała spokojną noc.

– Usiądź – rzucił Ramon władczo. – Jeszcze nie skończyliśmy.

Spróbowała go zignorować. Zerknęła na Luisa, ale przyjaciel przechylił się przez stół i szepnął jej do ucha:

– Masz urodziny. Życie jest zbyt krótkie na zmartwienia. Wrzuć na luz, żyj pełnią życia. Jeżeli to cię uszczęśliwi, będę zachwycony.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, już szeroko uśmiechnięty dążył do stolika rudowłosej ślicznotki.

– Prosiłem, żebyś usiadła – odezwał się Ramon.

Nie mogła umknąć, bo blokował przejście. Słowa Luisa wciąż brzmiały jej w uszach, kiedy wolno opadła na krzesło.

– Nie rozumiem, czego ode mnie chcesz. Nie mamy o czym rozmawiać.

Obserwował ją uważnie, a jego wzrok stopniowo łagodniał.

– Zdaje się, że jestem ci coś winien.

– Przeprosiny. Za trudne słowo?

Wzruszył ramionami i otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale kiedy z grupy siedzącej nieopodal dobiegł głośny wybuch śmiechu, skrzywił się z niesmakiem i wstał.

– Chodź. Dokończymy tę rozmowę gdzie indziej.

Wstała posłusznie, bo zamierzała ewakuować się, jak tylko wyjdą na zewnątrz. To, czego się o nim dowiedziała tego wieczoru, zniszczyło jej marzenia. W końcu musiała w nim dostrzec bezwzględnego biznesmena, o którym rozpisywała się finansowa prasa, i półboga, jak mówił o nim Luis, zgorzkniałego z powodu zerwanych zaręczyn.

Cokolwiek zaszło między nim i Swietłaną, najwyraźniej jeszcze się z tego nie otrząsnął. Nawet w tej chwili czuła pulsujący w nim gniew.

Uczepiła się kurczowo szansy wglądu w jego charakter, bo wszystkie jej dotychczasowe relacje z mężczyznami, łącznie z własnym ojcem, cechowała głęboka nieufność, co nie mogło pozostać bez wpływu na stosunek do płci przeciwnej.

Dotychczas tylko Luisowi udało się tę nieufność przełamać i to właśnie dzięki niemu pół roku wcześniej zdecydowała się na randkę, nie bacząc na gorzkie uwagi matki na temat mężczyzn jako takich.

Fakt, że Stephen okazał się niewierną gnidą, zranił ją, ale nie zaskoczył. Dlatego teraz nade wszystko pragnęła uwolnić się od towarzystwa. Wyszła z pubu, odetchnęła świeżym, październikowym powietrzem i zaczęła się oddalać.

Silna dłoń chwyciła ją za łokieć i przytrzymała na miejscu.

Gwar z pubu dobiegał tu słabiej i wszystkie zmysły Meggie były wyczulone na tego jednego mężczyznę. Cofnęła się o krok, usiłując zneutralizować kłębiące się w niej uczucia. On powtórzył jej ruch, osaczając ją swoim zapachem, masą, intensywnym spojrzeniem.

– Już późno.

– Wiem, która godzina.

Przysunął się bliżej, tak blisko, że ich nogi się zetknęły.

– Muszę… Powinnam już iść… – bąknęła niepewnie.

Przysunął się jeszcze bliżej, niemal przyciskając ją do ściany pubu.

– Może i powinnaś, ale nie masz ochoty…

Pokręciła głową, desperacko przywołując zdrowy rozsądek.

– Właśnie że mam.

Pochylił się nad nią tak nisko, że zobaczyła złociste refleksy w zielonych oczach i poczuła przesycony szampanem oddech.

– Nie możesz. Jeszcze cię nie przeprosiłem.

– Więc przyznajesz, że powinieneś?

Spojrzał na nią błyszczącymi oczami.

– Tak. Ale nie tutaj.

Zdobyła się na nie lada wyczyn i roześmiała głośno.

– Daj spokój. Wiesz, które mam urodziny, więc rozumiesz, że nie urodziłam się wczoraj.

Musnął ją palcami po policzku.

– Albo powiem ci to, co chciałabyś usłyszeć, i pozwolę odejść, albo odwiozę cię do domu, jak obiecałem Luisowi, i wtedy cię przeproszę. Chyba chcesz zapewnić przyjacielowi spokój ducha?

Pokręciła głową, usiłując uwolnić się od czaru, którym próbował ją omotać.

– Jestem już dużą dziewczynką, a Luis zrozumie. Wystarczą mi przeprosiny.

– Chcesz czegoś więcej. Przecież widzę.

Otworzyła usta, ale słowa zmarły jej na wargach.

Oderwał się od ściany i cofnął o dwa kroki, a jego bliskość zastąpiło poczucie straty.

Tym razem próbowała sprzeciwić się pokusie, której nie powinna ulec. W końcu jednak bezwolnie poszła za nim na brzeg chodnika, gdzie była zaparkowana smukła czarna limuzyna. Otworzył drzwi, nie odrywając od niej wzroku.

– Odwiozę cię do domu, a reszta będzie zależała od ciebie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: