Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Spóźniony wyrok - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
30 maja 2025
E-book: EPUB, MOBI
45,00 zł
Audiobook
44,90 zł
45,00
4500 pkt
punktów Virtualo

Spóźniony wyrok - ebook

Powraca bohater cyklu nominowanego do Bestsellerów Empiku!

Czy powiedzenie „jaki ojciec, taki syn” odnosi się także do dziedziczenia mrocznych żądzy? A może to nie geny, lecz pieniądze i wpływy pozwalają realizować najokrutniejsze pragnienia, dając złudzenie nietykalności?

Komisarz Hektor Cichy wiedzie nowe życie z żoną, córką i drugą szansą, której nie chce zmarnować. Odsuwa pracę na dalszy plan, ale gdy ofiarą zbrodni zostaje Tadeusz Janicki, seryjny morderca i zawodowa porażka prokurator Wiedźmińskiej, wie, że nie może stać z boku. Janicki od roku przebywał w areszcie domowym, czekając na proces. Jednak strzeżony jak forteca dom nie uchronił go przed śmiercią. Zbrodnia była precyzyjna, bez śladu przypadku, a podejrzanych jest bez liku. Śledztwo wraz z Cichym prowadzą Gerald Pawłowski, syn dawnego komendanta, oraz Aurora Malczewska, wracająca do służby po sprawie Raju Dantego. Do zespołu dołącza także prokurator Rafał Zander, którego zaangażowanie w sprawę Janickich wykracza poza salę sądową. Zawodowy profesjonalizm miesza się z prywatnymi emocjami, a to zawsze prowadzi do kłopotów. To śledztwo odkryje sekrety i zmieni więcej, niż ktokolwiek się spodziewał.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-67013-65-9
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

MAJ

Natar­czywe pro­mie­nie słońca bez­li­to­śnie prze­dzie­rały się przez led­wie zasło­nięte zasłony, wypeł­nia­jąc pokój jaskra­wym świa­tłem i gorą­cem.

Bee powoli unio­sła powieki, wyda­wały się jej cięż­kie niczym skały, a każdy ruch wyma­gał ogrom­nego wysiłku. Spoj­rzała w stronę okna, lecz nie­mal natych­miast zaci­snęła powieki. Ośle­pia­jący blask ude­rzył ją z taką siłą, że poczuła, jakby ostrze prze­szyło jej głowę.

Leżała w bez­ru­chu, pró­bu­jąc pojąć, gdzie wła­ści­wie się znaj­duje.

Powoli jej wzrok przy­zwy­cza­jał się do świa­tła, a obrazy zaczy­nały nabie­rać ostro­ści.

Po chwili nie­spiesz­nie unio­sła się na łok­ciach, przyj­mu­jąc pozy­cję pół­le­żącą, i się rozej­rzała.

Po pra­wej stro­nie łóżka spał nagi chło­pak, a po dru­giej stro­nie leżał kolejny, byli to Doro i Jett. Zmarsz­czyła deli­kat­nie brwi, pró­bu­jąc przy­po­mnieć sobie, jak doszło do tego, że zna­la­zła się mię­dzy nimi. Jed­nak naj­bar­dziej zanie­po­ko­iło ją fakt, że rów­nież była naga.

Znów zamknęła oczy, z obawą zagłę­bia­jąc się w swoje wspo­mnie­nia – były jak roz­bite lustro, kawałki odbi­jały się od sie­bie, nie skła­da­jąc się w spójną całość. Widziała frag­menty: śmiech, tańce, kie­liszki stu­ka­jące o sie­bie, a potem ciem­ność. W uszach brzmiał jedy­nie echem hałas ostat­nich godzin – muzyka, śmiech, krzyki. Każdy dźwięk wyda­wał się teraz daleki, z innego świata, prze­siąk­nięty sur­re­ali­zmem.

Szybko prze­su­nęła się na brzeg łóżka, sta­wia­jąc bose stopy na zim­nej pod­ło­dze, ale nie mogła się powstrzy­mać, by nie zer­k­nąć jesz­cze raz na chło­pa­ków, u boku któ­rych się obu­dziła.

Chciała wstać, aby roz­gląd­nąć się za ubra­niami. Oka­zało się jed­nak, że na mięk­kim, kre­mo­wym dywa­nie spało jesz­cze dwóch nagich chło­pa­ków, a na fotelu i kana­pie dwie dziew­czyny. Ciche rów­no­mierne odde­chy wypeł­niały pomiesz­cze­nie, przy­po­mi­nały spo­kojne morze.

Była zdez­o­rien­to­wana, nie wie­działa, czy to wszystko jest snem, czy rze­czy­wi­sto­ścią.

Przy­ci­snęła dłoń do czoła, czu­jąc pul­su­jący ból głowy. Wspo­mnie­nia z poprzed­niej nocy zaczęły stop­niowo do niej wra­cać. Wypiła za dużo, co ostat­nio zda­rzało jej się coraz czę­ściej. Tym razem zgo­dziła się także na połą­cze­nie alko­holu z zio­łem, a to spra­wiło, że trudno było jej odtwo­rzyć cały prze­bieg wie­czoru. Zapach wczo­raj­szej imprezy wciąż uno­sił się w powie­trzu.

Ostroż­nie wstała, czuła zimne dresz­cze na nagiej skó­rze. Sta­rała się nie zro­bić hałasu, bo na pod­ło­dze leżały poroz­rzu­cane butelki po alko­holu. Każdy krok wyda­wał się wyzwa­niem. Sta­rała się nie nadep­nąć na nikogo, ale mijane osoby spały głę­boko.

Pamię­tała, że w dru­gim pokoju miała walizkę z ubra­niami. Po dro­dze się­gnęła po butelkę wody sto­jącą na sto­liku i wypiła kilka łyków. Była spra­gniona, jakby nie piła od dłu­giego czasu. Sta­rała się przy­wo­łać obrazy tego, co tu się wyda­rzyło.

Z każdą chwilą przy­po­mi­nała sobie coraz wię­cej, a w gar­dle rosła jej gula.

Ponow­nie rozej­rzała się po pokoju peł­nym nagich ludzi. Nagle poczuła, jak serce zaczyna jej bić szyb­ciej, a oddech staje się płytki. Prze­bły­ski wspo­mnień, które do niej wra­cały, spra­wiły, że ręce zaczęły jej drżeć.

Pospiesz­nie ruszyła do dru­giego pokoju i ener­gicz­nie otwo­rzyła drzwi.

Widok, który ujrzała, nią wstrzą­snął.

Na łóżku leżała naga dziew­czyna w pro­wo­ka­cyj­nej pozie, z roz­chy­lo­nymi nogami, a jej ręce bez­wład­nie opa­dały na boki. Jej pozy­cja ciała była nie­przy­zwo­ita.

Bee zasło­niła usta dło­nią z prze­ra­że­niem. Nie wie­działa, kim była ani jak nazy­wała się leżąca przed nią dziew­czyna, ale pamię­tała, że spę­dziła z nimi poprzedni wie­czór i noc. Nie wyglą­dała na śpiącą; bar­dziej przy­po­mi­nała osobę nie­przy­tomną.

Bee do niej pode­szła, jej dłoń drżała, gdy doty­kała ramie­nia dziew­czyny.

– Hej, śpisz? – zapy­tała cicho, ale tamta nie zare­ago­wała.

Bee zaczęła pani­ko­wać, zasta­na­wiała się, co zro­bić. Miała wra­że­nie, że czas zwol­nił, a każda sekunda cią­gnęła się w nie­skoń­czo­ność. Przed czar­nymi myślami powstrzy­mało ją tylko to, że młoda kobieta była cie­pła, co suge­ro­wało, że żyła. Ale dla­czego nie reago­wała?

– Halo, sły­szysz mnie? – dopy­ty­wała już gło­śniej, ale dziew­czyna jedy­nie mruk­nęła krótko, nie zmie­nia­jąc pozy­cji.

Bee pod­nio­sła z pod­łogi cienki koc i zarzu­ciła go na leżącą. Następ­nie przy­kuc­nęła przy swo­jej walizce, wyjęła figi i pod­ko­szu­lek i szybko się ubrała, czu­jąc nara­sta­jący nie­po­kój. Nie­ustan­nie zer­kała w stronę łóżka, nie mogła pozbyć się prze­ra­ża­ją­cych myśli. Po czym pospie­szyła do pokoju, gdzie spali pozo­stali. Omi­ja­jąc leżą­cych na pod­ło­dze, zbli­żyła się do łóżka i potrzą­snęła za ramię jed­nego z kole­gów, obok któ­rego się obu­dziła.

– Doro, obudź się – powie­działa sta­now­czo. – Obudź się! – powtó­rzyła, tym razem piskli­wym gło­sem. Chło­pak leni­wie uchy­lił powieki, tak jak ona chwilę temu. – W dru­gim pokoju jest dziew­czyna, naga. – Widząc, że obu­dzony spoj­rzał na nią nie­wy­raź­nym wzro­kiem, dodała: – Nie wiem, co jej jest i kto to jest! – Teraz już mówiła gło­śno, budząc pozo­sta­łych, któ­rzy zaczęli powoli się ruszać na swo­ich miej­scach.

– Dla­czego krzy­czysz? – zapy­tał drugi chło­pak, ledwo otwie­ra­jąc oczy.

– DZIEW­CZYNA W DRU­GIM POKOJU! – powie­działa spa­ni­ko­wana. – NAGA! BEZ KON­TAKTU!

Mło­dzi męż­czyźni spoj­rzeli na sie­bie i bez dal­szej zwłoki pod­nie­śli się, aby na wła­sne oczy spraw­dzić, o czym mówiła kole­żanka.

Powstałe zamie­sza­nie obu­dziło śpią­cych na pod­ło­dze. Dziew­czyny z fotela i kanapy, zauwa­żyw­szy, że są bez ubrań, natych­miast przy­kryły się kocami.

Nikt nie rozu­miał, co się dzieje i dla­czego zostali tak nagle obu­dzeni.

Kie­ru­jący się do dru­giego pokoju Doro i Jett nie zwra­cali uwagi na swój negliż, teraz ich prio­ry­te­tem było coś zupeł­nie innego.

Sta­nęli w drzwiach pokoju i przez chwilę patrzyli w mil­cze­niu na młodą blon­dynkę.

– Zakry­łam ją, bo była cał­kiem naga. Nic nie pozo­sta­wało dla wyobraźni – tłu­ma­czyła cha­otycz­nie Bee.

– Kurwa – wes­tchnął Jett.

– Kim ona jest? – zapy­tała z prze­ra­że­niem.

– Przy­sia­dła się do nas wczo­raj – odpo­wie­dział Doro. – Piła i bawiła się z nami w knaj­pie. Potem przy­szła tutaj z nami i… – urwał, gdy Bee zaczęła histe­ry­zo­wać.

– Naćpa­łeś ją, a potem… – prze­rwała, przy­kła­da­jąc rękę do ust.

– Sama chciała – stwier­dził bez emo­cji.

– Pie­przyć się z całą waszą czwórką? – Śmiała się roz­pacz­li­wie.

– Nie pro­te­sto­wała – odparł spo­koj­nie.

– Ledwo trzy­mała się na nogach! – wrza­snęła Bee, przy­po­mi­na­jąc sobie tamte wyda­rze­nia. Chciała ich powstrzy­mać, gdy się zorien­to­wała, że Nowa nie wie, co się dzieje. Jed­nak wyrzu­cili ją z pokoju i zamknęli się tam we czwórkę.

Bee pamię­tała, że dobi­jała się do drzwi, ale nikt nie reago­wał.

Kiedy w końcu wyszli z pokoju, zaczęli poka­zy­wać pozo­sta­łym zdję­cia i fil­miki, które robili sobie z Nową. Były okropne.

Bee nie wie­rzyła, że któ­ra­kol­wiek nasto­latka zgo­dzi­łaby się na coś takiego z wła­snej woli.

Na wspo­mnie­nie tego zro­biło jej się nie­do­brze. Uzmy­sło­wiła sobie, do czego tam doszło.

– Co jej zro­bi­li­ście poza tym, że ją zgwał­ci­li­ście? – dopy­ty­wała nad wyraz spo­koj­nie, choć czuła, jak wszystko prze­wraca jej się w żołądku.

– Nikt jej, kurwa, nie zgwał­cił! – wark­nął Doro. – Sama chciała się z nami zaba­wić. Chcesz zoba­czyć fil­miki? – mówił ze zło­ścią.

– Niczego nie chcę oglą­dać – odpo­wie­działa sta­now­czo. – Chcę wie­dzieć, co jej jest! – dodała, nie­mal lite­ru­jąc słowa.

– Chuj wie – rzu­cił Jett. Na jego twa­rzy malo­wało się napię­cie. Nagle leżąca wydała stłu­miony dźwięk, więc wszy­scy wbili w nią wzrok, ale się nie obu­dziła. – Co z nią zro­bimy? – zapy­tał, patrząc na Doro.

– Co to za głu­pie pyta­nie? – wtrą­ciła się wście­kle Bee. – Trzeba ją obu­dzić i odpro­wa­dzić do domu.

– Poje­bało cię – fuk­nął Doro.

– To co pro­po­nu­jesz? – drą­żyła Bee, krzy­żu­jąc ręce na pier­siach.

Na kilka dłu­gich sekund zapa­no­wało mil­cze­nie. Nadzy mło­dzi męż­czyźni zasta­na­wiali się nad roz­wią­za­niem.

– Pod­rzu­cimy ją przed knajpę, w któ­rej ją spo­tka­li­śmy – stwier­dził w końcu Doro.

– W takim sta­nie? – spy­tała Bee z nie­do­wie­rza­niem. – Skąd wiesz, że nic jej nie jest i że nie umrze?

– Nie umrze! Po pro­stu wzięła za dużo dra­gów – odparł wście­kle, ale kiedy zaczęła pła­kać, zła­god­niał. – Bee, nic jej nie będzie. Oddy­cha, coś mam­ro­cze – prze­ko­ny­wał. – Zmie­szała wódkę z pro­chami. Może na co dzień nie balan­guje i dla­tego tak to na nią wpły­nęło. Zoba­czysz, że nic jej nie będzie – powtó­rzył, gdy dziew­czyna zaci­snęła usta, nie­pewna, co zro­bić. – Obu­dzi się na ławce przy knaj­pie. Uzna, że za dużo wypiła i odpły­nęła. Wróci do domu i tyle będzie jej wspo­mnień – powie­dział, pod­szedł do niej i ją objął. – Lepiej, żeby nie pamię­tała o tej nocy. A jeśli nas zoba­czy, uświa­domi sobie, jak dała się ponieść, i pew­nie zrobi jej się głu­pio. Po co jej takie emo­cje? Zasza­lała, dobrze się bawiła, ale na trzeźwo pew­nie byłoby jej z tym źle – mówił, patrząc jej w oczy, pod­czas gdy jej myśli buzo­wały. – Bee, zaj­miemy się wszyst­kim. Nic jej nie będzie. Obie­cuję. – Wpa­try­wał się w nią inten­syw­nie, aż kiw­nęła głową, choć niepew­nie i bez prze­ko­na­nia. – Idź pod prysz­nic, a jak wró­cisz, nie będzie po niej już śladu.

Leżąca znów jęk­nęła, a Bee napły­nęły do oczu łzy.

Wie­działa, że nie ma szans w kon­fron­ta­cji z kole­gami. Czuła się bez­silna i zała­mana, ale nie potra­fiła już z nimi dys­ku­to­wać, więc skie­ro­wała się w stronę łazienki.

Zamknęła za sobą drzwi, usia­dła na kla­pie toa­lety i roz­pacz­li­wie pła­kała. Nie wie­rzyła w ani jedno ich słowo. Wie­działa, że Nowa została skrzyw­dzona, i czuła się bez­radna, bo nie mogła nic zro­bić.

Pozo­stało jej jedy­nie mieć nadzieję, że dziew­czyna rze­czy­wi­ście nie będzie pamię­tać tego, co ją tu spo­tkało.28 WRZEŚNIA 2018 ROKU. PIĄTEK

Hek­tor sie­dział na pod­ło­dze w salo­nie i przy­glą­dał się, jak czte­ro­mie­sięczna córeczka pró­buje samo­dziel­nie obró­cić się na brzuch. Obser­wo­wa­nie dziew­czynki przy­no­siło mu uko­je­nie po dniu w pracy, gdzie nie­ustan­nie towa­rzy­szyły mu prze­moc i śmierć. Poja­wie­nie się Lili na świe­cie zmie­niło prio­ry­tety Hek­tora o sto osiem­dzie­siąt stopni. Do nie­dawna nie przy­pusz­czał, że los da mu drugą szansę i umoż­liwi posia­da­nie nowej rodziny.

Kiedy patrzył na Lili, czę­sto wspo­mi­nał trzy­let­niego Ada­sia, synka, który zgi­nął w wypadku samo­cho­do­wym kilka lat temu wraz z pierw­szą żoną Hek­tora. Wów­czas komi­sarz miał trzy­dzie­ści lat i był prze­ko­nany, że jego życie dobie­gło końca. Przez lata żył w roz­pa­czy i braku nadziei na to, że jesz­cze spo­tka kogoś, kogo poko­cha, i że będzie mógł patrzeć w przy­szłość z opty­mi­zmem.

Jed­nak prze­zna­cze­nie oka­zało się dla niego łaskawe i ponad pół­tora roku temu posta­wiło na jego dro­dze Rok­sanę. Ich histo­ria była zawiła; gdyby chciał ją komuś opo­wie­dzieć, słu­chacz mógłby uznać, że Hek­tor rela­cjo­nuje fabułę kiep­skiej tele­no­weli. Mimo to Cichy miał w nosie, co inni pomy­śle­liby o ich związku. Dla niego naj­waż­niej­sze było, że był szczę­śliwy, i tym razem zamie­rzał zro­bić wszystko, aby tego nie utra­cić.

Pięć mie­sięcy temu, przed naro­dzi­nami Lili, oświad­czył się Rok­sa­nie, a ona zgo­dziła się zostać jego żoną. Hek­tor był rów­nie poru­szony tym wyda­rze­niem jak ona. Znów miał żonę i cudowną córeczkę. Był pewien, że Ola, jego pierw­sza żona, byłaby zado­wo­lona, gdyby widziała, że udało mu się wyjść z zapa­ści i po wielu trud­no­ściach dał sobie nową szansę.

Rok­sana nie zmie­niła nazwi­ska po ślu­bie, ponie­waż jej było już roz­po­zna­walne w branży mode­lin­go­wej, a to mogłoby wpro­wa­dzać zamie­sza­nie. Hek­tor nie miał z tym pro­blemu i rozu­miał jej decy­zję.

– Pomóc ci, słonko? – zapy­tał, obser­wu­jąc, jak dziew­czynka zaczyna się dener­wo­wać, ponie­waż po kilku pró­bach na­dal nie udało jej się przy­jąć wła­ści­wej pozy­cji. Lili uśmiech­nęła się na jego słowa, a on zbli­żył się do niej i deli­kat­nie popchnął ją w bok. Dzięki temu dziew­czynka wkrótce leżała na brzu­chu. – No i pro­szę, udało się – powie­dział rado­śnie.

– Tor, potrze­buję two­jej rady – ode­zwała się Aurora Mal­czew­ska, sie­dząca przy kuchen­nym stole razem z Rok­saną. Miała przed sobą roz­ło­żone doku­menty.

Aurora bywała u nich czę­sto, cza­sami nawet codzien­nie, ponie­waż miesz­kała nie­da­leko. Przed naro­dzi­nami Lili Hek­tor i Rok­sana prze­pro­wa­dzili się do więk­szego miesz­ka­nia poło­żo­nego w bli­skim sąsiedz­twie Mal­czew­skiej. Młoda wdowa, mająca podob­nie tra­giczną histo­rię jak Cichy, poma­gała im przy Lili, za co Rok­sana była jej wdzięczna. Koniecz­ność bycia cały czas z małym dziec­kiem cza­sami nużyła, iry­to­wała, a nawet męczyła. Obec­ność dru­giej osoby w pobliżu spra­wiała, że drobne nie­do­god­no­ści były mniej dotkliwe niż w poje­dynkę.

Rok­sana pra­co­wała nie­mal do samego roz­wią­za­nia. Czuła się dobrze, więc agen­cja mode­lek znaj­do­wała dla niej zle­ce­nia, wyko­rzy­stu­jąc fakt, że mogła rekla­mo­wać pro­dukty, które nie były dostępne dla zwy­kłych mode­lek.

Gdy Lili przy­szła na świat, Hek­tor spę­dził z Rok­saną pierw­sze dwa tygo­dnie w domu, ale potem musiał wró­cić do pracy, a ona przez więk­szość dnia zosta­wała sama z malusz­kiem. To była ogromna zmiana w jej życiu. Mimo że bar­dzo kochała Lili, cza­sami czuła cię­żar ogra­ni­czeń, jakie nie­sie macie­rzyń­stwo. Dla­tego wizyty Aurory były dla niej jak zba­wie­nie. Kobiety się lubiły i miały podobne poglądy na wiele spraw, co spra­wiało, że czę­sto rozu­miały się bez słów.

Hek­tor na początku patrzył na to z pew­nym nie­po­ko­jem, bo pamię­tał, że gdy poznał swoją obecną żonę, była w związku z inną kobietą. Dla­tego pew­nego dnia posta­no­wił zapy­tać Rok­sanę bez­po­śred­nio, czy Aurora wzbu­dza w niej jakieś inne uczu­cia niż tylko przy­jaźń. Musiał to usta­lić, żeby nie snuć dziw­nych domy­słów.

Przy­byl­ska zaczęła się śmiać, gdy usły­szała jego pyta­nie. Naj­pierw zapy­tała, czy Hek­to­rowi marzy się trój­kąt, ale kiedy zro­zu­miała, że mówi poważ­nie, zapew­niła go, że nie ma się czego oba­wiać, bo z Mal­czew­ską łączy ją coś w rodzaju sio­strza­nej więzi. Niby te słowa tro­chę go uspo­ko­iły, ale i tak nie tra­cił czuj­no­ści, zwłasz­cza gdy kobiety chi­cho­tały, a on nie miał poję­cia, o co cho­dzi.

– Na jaki temat? – zapy­tał, nie odry­wa­jąc wzroku od córeczki, która znów pró­bo­wała się obró­cić. Jej sta­ra­nia były roz­koszne.

– Byłam wczo­raj na akcji, a facet, z któ­rym nego­cjo­wa­łam, jest ci znany – wyja­śniła. – Pięć lat temu go zamkną­łeś.

Aurora, po zakoń­cze­niu zada­nia w Raju Dan­tego, wró­ciła do pracy w poli­cji jako nego­cja­torka, ale cza­sami pro­szono ją o pomoc przy pro­fi­lo­wa­niu spraw­ców róż­nych prze­stępstw. Była zado­wo­lona ze swo­jej pracy. Dzięki niej oraz Hek­to­rowi i Rok­sa­nie nie czuła się tak samotna jak zaraz po śmierci męża.

Dodat­kowo cały czas cią­gnęła się sprawa grupy Ire­ne­usza Matusz­kie­wi­cza, zna­nego jako Dante. Aurora liczyła, że pro­ces i jego zakoń­cze­nie pójdą szyb­ciej, ponie­waż zaczęła się zasta­na­wiać, czy nie dać się ponieść fali sza­leń­stwa i choć na chwilę zaszyć się gdzieś z dwu­dzie­sto­jed­no­let­nim Macie­jem Kosiń­skim, zwa­nym Kłem, który był małym świad­kiem koron­nym w spra­wie Raju Dan­tego. Nie­stety, dopóki sprawa nie zosta­nie zamknięta, Mal­czew­ska nie mogła się z nim spo­ty­kać. Ostat­nie dwa mie­siące były trudne, bo nawet ich kon­takt tele­fo­niczny był mocno ogra­ni­czony. Kieł prze­by­wał w miej­scu, o któ­rym Aurora nie miała poję­cia.

– Chcia­ła­bym, żebyś powie­dział mi, co o nim wiesz, bo mam napi­sać kilka zdań na jego temat – tłu­ma­czyła. – Roz­ma­wia­łam z nim wczo­raj długo, ale na­dal nie wiem, co o nim sądzić.

Hek­tor, zanim się pod­niósł, wziął Lili na ręce i ruszył z nią w kie­runku czę­ści kuchen­nej. Dziew­czynka cie­szyła się, że jest na rękach u taty. Małymi rącz­kami doty­kała jego twa­rzy, a on uda­wał, że chce ją ugryźć, co spra­wiało, że pisz­czała z rado­ści.

– Dla­czego zabra­łeś ją z maty? – zapy­tała Rok­sana. Cza­sami była zła na Hek­tora, ponie­waż sta­rała się uczyć córeczkę samo­dziel­no­ści, a on wra­cał z pracy wie­czo­rem i od tego momentu mała cią­gle była na jego rękach. Kiedy tylko go widziała, nie było mowy o tym, żeby została sama w łóżeczku, na macie czy w fote­liku.

– Nie mogła zostać tam sama, zaczyna się teraz prze­wra­cać na boki – mówił, śmie­jąc się do małej dziew­czynki o ciem­nych krę­co­nych wło­sach.

– Nie prze­sa­dzaj, nie miała zostać nad prze­pa­ścią, tylko na macie, na którą cią­gle patrzymy – stwier­dziła Rok­sana z lek­kim poiry­to­wa­niem.

Wspa­niałe było to, że Hek­tor tak się anga­żo­wał i pil­no­wał Lili. Jed­nak Rok­sana zda­wała sobie sprawę, że nie wyni­kało to tylko z miło­ści do dziew­czynki, ale także z jego wewnętrz­nego lęku, który był efek­tem traumy sprzed sze­ściu lat. Roz­ma­wiała o tym z Jaku­bem Jani­szew­skim, przy­ja­cie­lem Hek­tora i psy­cho­te­ra­peutą. Kuba obie­cał, że będzie pra­co­wał z Hek­torem nad tym tema­tem. Jed­nak oka­zało się, że było to trud­niej­sze, niż Jani­szew­ski się spo­dzie­wał. Cichy miał wła­sne argu­menty, z któ­rymi ciężko było dys­ku­to­wać.

– Dobrze jej na moich rękach, prawda? – Spo­glą­dał w ciemne oczy dziew­czynki, która rączką dotknęła go w nos.

– Daj mi ją, a tym­cza­sem prze­czy­taj to – powie­działa Aurora i prze­jęła Lili, która lekko się skrzy­wiła.

– Prze­my­sław Głowa. – Hek­tor prze­czy­tał nazwi­sko męż­czy­zny na głos. – Tak, pamię­tam go. Pozna­łem go przez przy­pa­dek, gdy przy­je­cha­li­śmy do sąsia­dów w spra­wie trupa. Przy­szedł, żeby wyra­zić swoją opi­nię o zmar­łym, był agre­sywny i pijany. Wkrótce wyszło na jaw, że rzadko bywał trzeźwy. A gdy był pijany, co zda­rzało się pra­wie codzien­nie, bił żonę i dzieci – rela­cjo­no­wał. – Niby to nie była sprawa krymu, ale nie mogłem o nim zapo­mnieć. Zamkną­łem go po tym, jak zła­mał rękę żonie i oka­zało się, że to nie był pierw­szy raz – kon­ty­nu­ował. – Gdyby nie zezna­nia dzieci, nie tra­fiłby do wię­zie­nia, bo żona nie chciała nic złego na jego temat powie­dzieć.

– Bała się? – zapy­tała słusz­nie Aurora, odcią­ga­jąc ręce Lili od swo­ich kol­czy­ków. Zwy­kle ich nie nosiła lub zdej­mo­wała po wej­ściu do Cichych, ale dzi­siaj wpa­dła tutaj zaraz po pracy i o nich zapo­mniała.

– Bar­dzo – odpo­wie­dział pew­nie komi­sarz. – Powta­rzała, że jeśli coś na niego zezna, to kiedy wyj­dzie, zabije ich wszyst­kich. Myślała, że w ten spo­sób chroni dzieci – wes­tchnął, prze­glą­da­jąc opis wczo­raj­szego zda­rze­nia. – Dostał sie­dem lat i już wyszedł? – zdzi­wił się.

– Taaa, za dobre spra­wo­wa­nie – rzu­ciła z prze­ką­sem Mal­czew­ska. – I pierw­sze, co zro­bił, to poszedł do domu, w któ­rym żył z rodziną, mimo że obo­wią­zy­wał go zakaz zbli­ża­nia się do nich. Oka­zało się, że jego żona wyje­chała z jakimś face­tem za gra­nicę do pracy i już nie wró­ciła. W domu została naj­star­sza córka z mężem, dziec­kiem i naj­młod­szym rodzeń­stwem – opo­wia­dała. – Oczy­wi­ście nie wpu­ściła go i powie­działa, że jeśli wróci, to wezwie poli­cję.

– Ale olał jej ostrze­że­nie – prze­rwał jej Hek­tor.

– Dokład­nie – przy­znała. – Wró­cił następ­nego dnia, kom­plet­nie pijany. Przed domem sie­działa jego naj­młod­sza, pięt­na­sto­let­nia córka z rocz­nym dziec­kiem naj­star­szej sio­stry. Dziew­czyna nie spo­dzie­wała się jego powrotu, a tym bar­dziej ataku z jego strony. Głowa wyrwał jej dziecko i zagro­ził, że jeśli go nie wpusz­czą do domu i nie powie­dzą, gdzie jest ich matka, to wrzuci dziecko do studni.

Hek­tor, sły­sząc to, auto­ma­tycz­nie skie­ro­wał wzrok na Lili. Jego córeczka miała zale­d­wie cztery mie­siące i była cał­ko­wi­cie bez­bronna. Roczne dziecko nie było dużo bar­dziej samo­dzielne niż jego maleń­stwo.

– Na szczę­ście naj­star­sza córka oka­zała się odważ­niej­sza niż matka, więc od razu zadzwo­niła po nas – kon­ty­nu­owała Mal­czew­ska. – Roz­mowa z nim nie była łatwa, bo był pijany. Gro­ził i wyma­chi­wał dziec­kiem nad stud­nią. Maluch pła­kał wnie­bo­głosy, co tylko bar­dziej go iry­to­wało – wes­tchnęła. – Po godzi­nie nego­cja­cji, w które włą­czyły się jego dzieci, oddał malu­cha i został zakuty w kaj­danki. Potem z nim roz­ma­wia­łam. Twier­dził, że chciał, aby dali mu drugą szansę, bo w wię­zie­niu miał czas na prze­my­śle­nia. Jed­nak oni nawet nie chcieli mu otwo­rzyć drzwi. Nie zamie­rzali go wysłu­chać, co go zała­mało, a kiedy się napił, to dodat­kowo go roz­wście­czyło.

– No i w czym pro­blem? – zapy­tał Hek­tor.

– Ma wró­cić do wię­zie­nia, a ja mam zde­cy­do­wać, czy zale­cić prze­dłu­że­nie wyroku i tera­pię – odrze­kła, ale Hek­tor jej prze­rwał:

– I co cię powstrzy­muje? – Dalej nie rozu­miał, skąd u niej te wąt­pli­wo­ści.

– Nie wiem, czy prze­dłu­ża­nie mu wyroku, choćby o rok, ma sens. Może gdyby odsie­dział te dwa lata, które mu jesz­cze zostały z pierw­szego wyroku, plus odbył tera­pię, to przy­nio­słoby lep­sze rezul­taty – tłu­ma­czyła. – Jeśli dosta­nie dłuż­szy wyrok, może się cał­ko­wi­cie zała­mać.

– Ra, czy ty sie­bie sły­szysz? – rzu­cił poważ­nie Hek­tor. – Ten czło­wiek przez lata znę­cał się nad swoją rodziną. Wyszedł warun­kowo na wol­ność, ale nie wytrzy­mał nawet tygo­dnia bez zakłó­ca­nia spo­koju. Dla jego rodziny naj­le­piej byłoby, gdyby został w wię­zie­niu na stałe. – Jego pew­ność zanie­po­ko­iła Mal­czew­ską. – On nie prze­sta­nie pić, bo nie uważa, że to jego pro­blem. A gdy pije, traci kon­trolę. Myślę, że czas, aby jego dzieci mogły żyć w spo­koju. Jeśli nie zosta­nie zamknięty, uczyni z ich życia pie­kło. Jesteś gotowa na takie ryzyko? – Spoj­rzał na nią pyta­jąco. – To nie jest tylko recy­dywa, to kolejny poważny zarzut. Tego nie da się zba­ga­te­li­zo­wać. Mógł zabić swo­jego wnuka, a cokol­wiek ci powie­dział, to były bred­nie – dodał sta­now­czo Cichy.

Rok­sana sie­działa, słu­cha­jąc ich roz­mowy. Była zmę­czona i cie­szyła się, że są osoby, które mogą prze­jąć opiekę nad Lili. Cią­gła czuj­ność i goto­wość do dzia­ła­nia zaczy­nały ją przy­tła­czać. Nie była przy­zwy­cza­jona do tego, że wiele spraw musiała zała­twiać w pośpie­chu lub nie­do­kład­nie.

– Dobrze, wydam nega­tywną opi­nię i zasu­ge­ruję prze­dłu­że­nie wyroku – powie­działa Aurora.

Cichy ski­nął głową. Cza­sem był zasko­czony podej­ściem przy­ja­ciółki. Miała już doświad­cze­nie jako nego­cja­torka, dosko­nale spraw­dziła się w zada­niu pod przy­krywką, a jed­nak cza­sem zda­wało się, że nie dostrze­gała zła, jakie ludzie potra­fią wyrzą­dzać. Hek­tor miał wra­że­nie, że potrze­buje cza­sem, by ktoś wska­zał jej wła­ściwą drogę. To nie pierw­szy raz, kiedy pytała go o zda­nie w związku ze swoją pracą. Nie prze­szka­dzało mu to. Chęt­nie dzie­lił się z nią swoją wie­dzą i doświad­cze­niem.

Nagle tele­fon Aurory zaczął dzwo­nić. Zer­k­nęła na wyświe­tlacz:

– Teściowa – oznaj­miła, poda­jąc Lili Hek­to­rowi. Dziew­czynka z uśmie­chem wró­ciła na jego ręce, a Cichy się­gnął do szafki po kolo­rową zabawkę i poka­zał ją małej.

– Wiesz, po co dzwoni? – zapy­tał Rok­sanę, wie­dząc, że kobiety dzielą się codzien­nymi spra­wami.

– Pew­nie ruty­nowo – odpo­wie­działa obo­jęt­nie. Cichy jej się przy­glą­dał. Wyda­wała się nie­wy­spana. – Raz na jakiś czas dzwoni, żeby spraw­dzić, jak się ma Ra – dodała.

Hek­tor wie­dział, że teściowa Aurory przy­po­mina jego wła­sną byłą teściową. Mama Oli też regu­lar­nie do niego dzwo­niła, aby spraw­dzić, jak sobie radzi. Ona ni­gdy nie pozbie­rała się po śmierci córki i wnuczka, mimo że miała inne dzieci i wnuki. Tra­giczna śmierć Oli ją zdru­zgo­tała.

Dla­tego na początku Hek­tor oba­wiał się powie­dzieć jej, że spo­tyka się z Rok­saną i że będą mieli dziecko. Wie­dział jed­nak, że nie może tego odwle­kać w nie­skoń­czo­ność. Kiedy Rok­sana była w poło­wie ciąży, ostroż­nie podzie­lił się tą wia­do­mo­ścią z byłą teściową. Zdzi­wiła go jej pozy­tywna reak­cja. Zade­kla­ro­wała pomoc i rze­czy­wi­ście kilka razy ich odwie­dziła. Rok­sana począt­kowo była scep­tyczna, czuła się dziw­nie w obec­no­ści matki zmar­łej żony Hek­tora. Jed­nak z cza­sem kobiety się polu­biły. Modelka miała przy­ja­zny cha­rak­ter i rado­sne uspo­so­bie­nie, które spra­wiły, że trudno było jej nie lubić. Teraz nawet była teściowa czę­ściej dzwo­niła do Rok­sany niż do Hek­tora, a ich rela­cje były przy­ja­ciel­skie.

Rodziny Hek­tora i Rok­sany miesz­kały daleko od nich. Cichy miał słaby kon­takt z rodzi­cami, ponie­waż był prze­ko­nany, że odsu­nęli się od niego po śmierci Oli, kiedy zaczął odci­nać się od wszyst­kich. Nie wal­czyli o niego, po pro­stu odpu­ścili, bo tak było im łatwiej.

Obec­nie wie­dzieli, że Hek­tor ma nową żonę i małe dziecko, ale komi­sa­rzowi nawet nie przy­szło do głowy, żeby zapro­sić ich na ślub cywilny, na który zde­cy­do­wali się z Rok­saną. Bli­scy Rok­sany przy­je­chali na uro­czy­stość, ale mię­dzy nimi a Hek­torem nie nawią­zała się na tyle bli­ska rela­cja, by spo­ty­kali się czę­ściej niż przy rodzin­nych oka­zjach czy świę­tach.

Hek­tor i Rok­sana byli zwią­zani przede wszyst­kim z przy­ja­ciółmi, to oni byli naj­waż­niejsi w ich życiu, i oboje czuli się z tym dobrze.

Po chwili Aurora wró­ciła do kuchni.

– Co się dzieje? – zapy­tała Rok­sana.

– Teściowa chciała się upew­nić, czy na pewno nie mam nic prze­ciwko temu, żeby Kaje­tan zamiesz­kał u mnie od jutra – wyja­śniła Aurora, a oni spoj­rzeli na nią w mil­cze­niu. Nie wie­dzieli, o kim mówi.

– Kaje­tan? – dopy­tał w końcu Hek­tor.

Mal­czew­ska przez chwilę nic nie mówiła, jakby myślała nad odpo­wie­dzią.

– Cho­lera, nie mówi­łam wam? – odpo­wie­działa pyta­jąco, a oni pokrę­cili gło­wami. – Nie wiem, jak to się stało. – Wzru­szyła ramio­nami. – Brat mojego męża prze­niósł się tutaj na stu­dia. Zde­cy­do­wał się na to w ostat­niej chwili, więc nie udało mu się zna­leźć sen­sow­nego miesz­ka­nia. Teściowa zadzwo­niła, żeby zapy­tać, czy na razie mógłby miesz­kać u mnie. A że moje miesz­ka­nie jest duże i nale­żało też do Mar­cela, to się zgo­dzi­łam.

– I będziesz się bujać ze stu­den­cia­kiem? – zapy­tał z nie­do­wie­rza­niem Cichy, pod­trzy­mu­jąc zabawkę dla Lili, żeby dziew­czynka mogła ją dobrze widzieć.

– Kaje­tan ma dwa­dzie­ścia trzy lata i zaczyna czwarty rok prawa – wyja­śniła Aurora. – Znam go od dziecka. Jest spo­kojny, roz­sądny, mądry i sku­piony na stu­diach – opo­wia­dała. – Nie spo­dzie­wam się żad­nych kło­po­tów – dodała z uśmie­chem. – Lubię go, będzie mi raź­niej.

– Okej – powie­działa nie­pew­nie Rok­sana. – A kiedy ostatni raz go widzia­łaś?

Mal­czew­ska znów się zamy­śliła.

– Na pogrze­bie Mar­cela – odparła w końcu. – Od tego czasu kilka razy do mnie pisał.

– Aha – rzu­ciła Rok­sana tonem, który zdra­dzał, że coś jesz­cze jej cho­dzi po gło­wie.

– Co? – zapy­tała Aurora, zgod­nie z prze­wi­dy­wa­niami.

– Młody chło­pak, któ­rego nie widzia­łaś od czte­rech lat, chce z tobą zamiesz­kać. Hmmm – wyja­śniła Rok­sana. – Nie wiesz, czy się nie zmie­nił. Może teraz impre­zuje i pije.

– Wiem, że taki nie jest – stwier­dziła Aurora z pew­no­ścią. – Sprawdź­cie jego pro­fil na stro­nie uczelni. Przez trzy lata był jed­nym z naj­bar­dziej zaan­ga­żo­wa­nych stu­den­tów. Brał udział w licz­nych kon­fe­ren­cjach nauko­wych, publi­ko­wał tek­sty w bran­żo­wych cza­so­pi­smach i książ­kach. Jest sku­piony, aby być dobry w tym, co robi.

Zapa­dła chwila ciszy, którą prze­rwał chi­chot Lili.

– Dobra, nie ma co snuć sce­na­riu­szy. Miejmy nadzieję, że tak będzie. A jeśli nie, to jakoś sobie pora­dzimy – zapew­nił Cichy, a obie kobiety przy­tak­nęły.

– Pójdę już. Muszę jesz­cze napi­sać kilka pism i przy­go­to­wać pokój dla Kaje­tana – oznaj­miła Aurora, wkła­da­jąc swoje rze­czy do kie­szeni kurtki. – Zadzwo­nię jutro. – Poże­gnała się naj­pierw z Lili, dając jej buziaka w poli­czek, potem z Hek­to­rem, a na końcu z Rok­saną, która odpro­wa­dziła ją do drzwi.

Chwilę jesz­cze o czymś roz­ma­wiały, ale Cichy nie sły­szał, o czym. Zresztą nie inte­re­so­wało go to, bo wła­śnie kładł się na macie edu­ka­cyj­nej obok córki.

Rok­sana wró­ciła do salonu i uśmiech­nęła się na ten widok.

– Idź się zdrzem­nąć. Ja się zajmę małą – zapro­po­no­wał, widząc, że żona wal­czy z zie­wa­niem.

– Ale ona za godzinę powinna coś zjeść – zauwa­żyła.

– Jeśli ten posi­łek nie wymaga two­jego udziału – wska­zał na jej piersi – to dam radę.

Rok­sana kiw­nęła głową na zgodę.

– W lodówce jest butelka z mle­kiem. Lekko ją pod­grzej – powie­działa, a Hek­tor potak­nął. – Dzięki.

– Nie ma za co – odparł lekko, uśmie­cha­jąc się. – To też moje dziecko.

Rok­sana uśmiech­nęła się na jego słowa i ruszyła do sypialni. Sły­szała jesz­cze, jak Hek­tor mówi do córki, że będą się faj­nie razem bawić. Roz­czu­lało ją, jak mąż prze­ma­wiał do Lili. Dziew­czynka była jesz­cze malutka, dopiero co nauczyła się roz­po­zna­wać ich twa­rze, lubiła bawić się nóż­kami i cią­gle wkła­dała rączki do buzi. Nie można było na razie ocze­ki­wać od niej zbyt wiele inte­rak­cji, a Hek­tor cza­sem mówił do niej, jakby miała przy­naj­mniej trzy lata. To było uro­cze.MAJ

– Kto pro­wa­dzi? – zapy­tał Jett po tym, jak udało im się ubrać wpół­przy­tomną dziew­czynę i zanieść ją do SUV-a. – Ja na­dal czuję się nawa­lony.

– Pojadę – posta­no­wił Doro. – To tylko dwa kilo­me­try, dam radę.

Jett nie­pew­nie spoj­rzał na kolegę. Wyglą­dał tak samo kiep­sko jak on i nie wyda­wało mu się, by czuł się lepiej. Lecz zawsze był odważ­niej­szy. Nie bał się iść pod prąd i robić tego, co uwa­żał za słuszne.

Wsie­dli do czar­nego SUV-a Dodge’a. Na tyl­nej kana­pie leżała młoda blon­dynka w jaskra­wej pucho­wej kurtce i czar­nych spodniach. Coś mam­ro­tała pod nosem, ale nie odzy­skała peł­nej świa­do­mo­ści.

Ruszyli, a Doro sta­rał się sku­pić wszyst­kie zmy­sły, aby poko­nać krótki odci­nek drogi do pubu.

– Prze­gią­łeś z tym gów­nem! Nie­po­trzeb­nie doda­wa­łeś jej ten syf do alko – ode­zwał się Jett, gdy tylko ruszyli. – Piła i paliła tak jak my, nie potrze­bo­wała dodat­ko­wego znie­czu­le­nia. – Co chwilę spo­glą­dał na tylną kanapę i czuł, jak jego wnętrz­no­ści się ści­skają. Sam brał udział we wczo­raj­szych wyda­rze­niach, ale teraz, z dzi­siej­szej per­spek­tywy, wyda­wały mu się obrzy­dliwe. – Skąd ty to wszystko bie­rzesz?

– Tak samo łatwo to zdo­być jak zioło – odpo­wie­dział poważ­nie Doro.

– Co będzie, jeśli sobie przy­po­mni? – Zer­k­nął na kolegę. – Jak sobie przy­po­mni nas? Będziemy mieli prze­je­bane.

– Nawet jeśli tak się sta­nie, to będzie jej słowo prze­ciwko naszemu – mówił spo­koj­nie Doro, co nie­po­ko­iło Jetta. Zwy­kle opa­no­wa­nie przy­ja­ciela było czymś korzyst­nym, ale dzi­siaj dawało obraz osoby bez­względ­nej. – Nie ma żad­nych dowo­dów na to, że zro­bi­li­śmy jej coś, czego nie chciała.

– Ma siniaki na szyi, udach i chuj wie gdzie jesz­cze – rzu­cił ze zło­ścią pasa­żer.

– No i chuj to zna­czy. Jak udo­wodni, że to my jej to zro­bi­li­śmy? – zapy­tał poiry­to­wany kie­ru­jący.

– Każdy z nas ją pie­przył, a jeśli zostały w niej nasze ślady?

– Nie ma szans, mie­li­śmy gumki. – Opa­no­wa­nie i racjo­nalne myśle­nie Doro przy­pra­wiało Jetta o ciarki na całym ciele, ale jed­no­cze­śnie pod­no­siło mu ciśnie­nie.

– A zdję­cia i nagra­nia?

– Masz mnie za debila? – Kie­rowca spoj­rzał na kolegę ze zło­ścią. – Zabra­łem jej tele­fon, wyłą­czy­łem go i scho­wam u sie­bie w bez­piecz­nym miej­scu – wyja­śnił.

Jett zamilkł, patrząc przez okno.

– Nie, nie, nie – nagle usły­szeli ciche szepty dziew­czyny.

Jett gwał­tow­nie się obró­cił, myśląc, że dziew­czyna się obu­dziła. Jed­nak na­dal miała zamknięte oczy.

– Zro­bi­li­śmy jej krzywdę – powie­dział, czu­jąc, jak wielka gula ści­ska go w gar­dle.

– Nie pier­dol! – krzyk­nął Doro. – Dosia­dła się do nas, piła z nami, pro­wo­ko­wała i pozwa­lała się doty­kać. Nie sprze­ci­wiła się, gdy zabra­li­śmy ją do pokoju – prze­ko­ny­wał. – Było jej dobrze – orzekł.

Jed­nak sie­dzący obok kolega nie był do końca prze­ko­nany co do jego słów, ponie­waż sam nie­wiele pamię­tał. Miał tylko prze­bły­ski, w któ­rych widział, jak wró­cili do domu i zaczęli grać w grę „prawda czy wyzwa­nie”. Usta­lili zasadę, że jeśli ktoś wybie­rze wyzwa­nie, to będzie ozna­czać, że chce zdjąć jedną część ubra­nia. Nowa spra­wiała wra­że­nie, jakby zale­żało jej na tym, aby być pierw­szą, która zapre­zen­tuje się im bez odzieży. W gło­wie chło­paka migały obrazy, w któ­rych dziew­czyna uśmie­chała się, sia­da­jąc na kola­nach kolej­nych chło­pa­ków. Być może naprawdę lubiła takie zabawy?

Zatrzy­mali się przy dużym stole usy­tu­owa­nym przed pubem.

– To może nie­po­trzeb­nie ją tu zosta­wiamy – ode­zwał się, kiedy wyszli z samo­chodu. – Skoro sama zapro­po­no­wała, żeby­śmy się zaba­wili, to może nie będzie miała pre­ten­sji?

– Może tak, a może nie – odparł Doro, otwie­ra­jąc tylne drzwi, po czym pocią­gnął dziew­czynę za ręce, aby usa­dzić ją na sie­dze­niu. Czuł, że tro­chę kręci mu się w gło­wie, ale liczył, że uda mu się ją prze­nieść na odle­głość trzech metrów. Była szczu­pła i lekka. – Może na trzeźwo nie jest taka otwarta i zrobi z tego aferę. Potrze­bu­jesz tego?

Jett pokrę­cił głową.

Doro wycią­gnął ją z auta, sta­ra­jąc się utrzy­mać rów­no­wagę, i ruszył powoli. Potem posa­dził ją na ławce i poło­żył jej głowę na rękach opar­tych o stół. Wyglą­dała, jakby zasnęła, zmę­czona po nad­mier­nym piciu.

Przy­glą­dali się jej chwilę w mil­cze­niu. Jett czuł zanie­po­ko­je­nie, nie podo­bało mu się to, co robili.

– Nie możemy ryzy­ko­wać, że zacznie o tym gadać – powie­dział Doro, kiedy ponow­nie wcho­dzili do samo­chodu.

– Myślisz, że nic jej się tu nie sta­nie? – zapy­tał Jett, gdy odpa­lili auto.

– Jest cie­pło, słońce świeci, a nie­długo otwie­rają pub, ktoś ją zoba­czy i obu­dzi – zapew­nił Doro, rusza­jąc.

– Co zro­bimy z Bee? – dopy­ty­wał Jett. – Ona nie da nam spo­koju.

– O nią się nie martw. Biorę ją na sie­bie – zapew­nił kie­rowca.

– Nie uwie­rzyła, że to była zabawa – roz­wa­żał Jett, bo i sam zaczy­nał mieć co do tego wąt­pli­wo­ści.

– Kurwa! To była impreza, nie­raz robi­li­śmy akcje, które potem na trzeźwo wyda­wały się krzywe. Tym razem jest tak samo, po co robić z tego więk­szą zadymę, niż trzeba.

– Ni­gdy wcze­śniej aż tak nas nie ponio­sło – stwier­dził Jett i obró­cił głowę, aby patrzeć przez okno. Zbli­żali się ponow­nie do miej­sca, w któ­rym spę­dzili ostat­nie dwa dni. Czuł strach, nie­pew­ność i złość. Miał nadzieję, że dziew­czyna rze­czy­wi­ście nie była zbyt cno­tliwa, a wczo­raj­sza noc nie była dla niej niczym nowym.

Na uła­mek sekundy przy­szło mu do głowy, że gdyby poczuła się wyko­rzy­stana lub skrzyw­dzona i nagło­śniła sprawę, mógłby nawet stra­cić sty­pen­dium spor­towe. A wtedy ojciec wpadłby w szał, a jego życie zamie­ni­łoby się w pie­kło. Dla­tego liczył, że tym razem im się uda, ale na kolejny taki wybryk już się nie zde­cy­duje.

Zapar­ko­wali przed drew­nia­nym dom­kiem.

– Zała­twię to z Bee – powtó­rzył sta­now­czo Doro, po czym wysiadł z samo­chodu i wszedł do środka.28 WRZEŚNIA 2018 ROKU. PIĄTEK

Hek­tor wszedł do sypialni około dwu­dzie­stej dru­giej. Rok­sana leżała na ple­cach, prze­glą­da­jąc coś na tele­fo­nie. On sam dopiero co wziął prysz­nic, więc był w samych bok­ser­kach. Wyglą­dał naprawdę dobrze – cały czas dbał o formę, podob­nie jak Przy­byl­ska. Nie­długo po ciąży wró­ciła do tre­nin­gów, a nawet kupili spe­cjalny wózek, aby mogła bie­gać z małą.

Modelka przy­glą­dała mu się z bły­skiem w oczach.

– Śpi? – zapy­tał.

– Tak, nie chciała zasnąć po połu­dniu, więc była pad­nięta – odparła, odkła­da­jąc tele­fon na półkę. – Może da nam nawet pięć godzin luzu. – Uśmiech­nęła się zalot­nie.

Cichy poło­żył się obok żony i na nią spoj­rzał.

– Może powinna spać z nami? – zasu­ge­ro­wał. Od momentu gdy dziew­czynka przy­szła na świat, nie­ustan­nie wra­cał do tego pomy­słu.

– Nie, powinna mieć wła­sną prze­strzeń – stwier­dziła sta­now­czo Rok­sana, przy­gry­za­jąc wargę. Po czym pod­nio­sła się i usia­dła na nim okra­kiem. Od kiedy uro­dziła się Lili, ich życie ero­tyczne się zmie­niło. Albo byli zmę­czeni, albo sta­rali się ode­spać. Rzadko mieli ochotę na seks, dla­tego kiedy nada­rzały się takie momenty, warto było je wyko­rzy­stać.

Nachy­liła się, zaczęła deli­kat­nie cało­wać go po szyi i wzdłuż torsu.

– Cze­kaj. – Zatrzy­mał ją w pół ruchu, kiedy kre­śliła języ­kiem kółka wokół jego sut­ków. – Nie wiem, czy nie pła­cze.

– Gdyby pła­kała, usły­sze­li­by­śmy to przez nia­nię – wyja­śniła Rok­sana, zdej­mu­jąc koszulkę.

Przez to, że kar­miła pier­sią, jej biust stał się peł­niej­szy i bar­dziej kształtny niż wcze­śniej.

Jedną rękę wsu­nęła do jego bok­se­rek, nie prze­sta­jąc go cało­wać.

– Może pójdę spraw­dzić? – szep­nął mię­dzy poca­łun­kami, co momen­tal­nie ją poiry­to­wało.

– Hek­tor, do cho­lery, chcę się z tobą pie­przyć, robię ci dobrze, a ty nasłu­chu­jesz, czy dziecko nie pła­cze? – Zeszła z niego wście­kła i usia­dła na brzegu łóżka, krzy­żu­jąc ręce na pier­siach. Była zła, roz­go­ry­czona i spra­gniona jego uwagi. Od dwóch tygo­dni się nie kochali. – Czy to już zawsze tak będzie wyglą­dać? – Spoj­rzała na niego z pre­ten­sją. – Lili jest naj­waż­niej­sza, to wia­domo, ale teraz śpi, smacz­nie i bez­piecz­nie – mówiła z iry­ta­cją. – Bra­kuje mi cie­bie. Potrze­buję raz na jakiś czas poczuć się jak kobieta, a nie jak mle­czar­nia. – Teraz w jej oczach sta­nęły łzy, na co natych­miast zare­ago­wał.

– Prze­pra­szam. Masz rację – powie­dział, chwy­ta­jąc ją za rękę i przy­cią­ga­jąc do sie­bie. – Wiem, że prze­sa­dzam, i obie­cuję nad tym pra­co­wać. – Teraz leżała na nim, a jej nagie piersi spo­czy­wały na jego tor­sie. – I z wielką chę­cią będę cię pie­przył do końca życia – powtó­rzył jej słowa z roz­ba­wie­niem, na co zachi­cho­tała.

– Kocham cię – wyszep­tała, a on od razu wpił się w jej usta, po czym odpo­wie­dział:

– Ja cie­bie też. – Oba­lił ją na plecy i zawisł nad nią. Była piękna jak zawsze. W ciągu dnia wyglą­dała na zmę­czoną, ale po trzech godzi­nach snu znów pre­zen­to­wała się dosko­nale, jak to ona. – A tak w ogóle – ode­zwał się mię­dzy poca­łun­kami – jesteś naj­ład­niej­szą mle­czar­nią, jaką kie­dy­kol­wiek widzia­łem.

Rok­sana wybu­chła śmie­chem i pozwo­liła mu zsu­nąć sobie figi.MAJ

– Bee, nie histe­ry­zuj, nic się nie stało – uspo­ka­jał Doro.

– Orgię z czwórką chło­pa­ków nazy­wasz niczym? – zapy­tała z nie­do­wie­rza­niem sie­dząca po turecku na środku dużego łóżka dziew­czyna. – Ona ma tyle lat co my!

– No i co z tego? – prych­nął chło­pak.

– Ja bym nie chciała, aby czte­rech pija­nych face­tów wkła­dało mi fiuty gdzie popad­nie! – unio­sła się wul­gar­nie. Była prze­ra­żona tym, co sobie wyobra­żała.

– A może ona lubi takie zabawy. Nie kumasz, że nie miała nic prze­ciwko?

– Dla­czego zamknę­li­ście się z nią w pokoju?! – mówiła, nie­malże pła­cząc. – Nie miała szansy się wam sprze­ci­wić – roz­wa­żała. – Była pijana i naćpana. Nie kon­tro­lo­wała tego, co robi.

– Tak jak my wszy­scy – odbił piłeczkę Doro. – Prze­cież to nie było tak, że my byli­śmy trzeźwi, a ona nie i to wyko­rzy­sta­li­śmy. Bawi­li­śmy się razem, pili­śmy i pali­li­śmy zioło. Ty też – przy­po­mniał. – Fil­miki jasno wska­zują, że to ona zaini­cjo­wała odważne zabawy.

Bee nacią­gała rękawy swe­tra na rękach i ści­skała je ze stresu.

– Pamię­tasz, jak opo­wia­dała, z iloma face­tami już spała? – Zer­k­nął na nią pyta­jąco, a ona patrzyła na niego nie­pew­nie. Dla­tego wyjął z kie­szeni spodni smart­fona, poszu­kał odpo­wied­niego nagra­nia i włą­czył. Podał jej tele­fon, a ona przy­glą­dała się, jak pijana dziew­czyna zaczyna się roz­bie­rać, wyko­nu­jąc obsce­niczne ruchy.

– Może nie pocho­dzę z mia­sta, ale potra­fię się dobrze bawić. Tutaj nie ma wiele do roboty, więc zostaje tylko pić i się pie­przyć – mówiła, tań­cząc, zdej­mu­jąc kolejne czę­ści gar­de­roby i śmie­jąc się.

– Potrze­bu­jesz tro­chę nowych wra­żeń – usły­szała głos z offu, nale­żący do Doro. – Możemy ci je zapew­nić.

– Eks­tra – odpo­wie­działa dziew­czyna do kamery, po czym nagra­nie się zakoń­czyło.

– Widzisz! – rzu­cił, spo­glą­da­jąc na przy­ja­ciółkę.

– Dla­czego dzi­siaj była bez kon­taktu i do tego była cała posi­nia­czona? Wiesz, jak to wygląda! – dodała, uno­sząc się. – Naćpa­łeś ją czymś jesz­cze?

– Brała to, co my – zapew­nił ją chło­pak. – Nie znamy jej, nie wiemy, jak reaguje na dragi, ale nie zro­bi­li­śmy niczego, na co się nie zgo­dziła – tłu­ma­czył.

– Robi­li­ście jej okropne zdję­cia – przy­po­mniała sobie.

– Chciała aktów, więc je zro­bi­łem – wyja­śnił.

– A pro­siła też o zdję­cie, na któ­rym wkła­dasz jej penisa do ust? – zapy­tała ze zło­ścią. – Musisz usu­nąć te zdję­cia – zażą­dała.

– Już ich nie ma – zapew­nił. Choć tak naprawdę nie zamie­rzał ich nisz­czyć, pod­nie­cały go.

– Powin­ni­śmy póź­niej się dowie­dzieć, jak się czuje – posta­no­wiła Bee.

– Niczego takiego nie będziemy robić – sta­now­czo odparł Doro. – Paku­jemy się, wra­camy do domu i zapo­mi­namy o impre­zie.

Dziew­czyna zaci­snęła usta w wąską linię.

– Może chcesz poroz­ma­wiać z Jet­tem? Uwa­żasz go za bar­dziej uprzej­mego w sto­sunku do dziew­czyn niż mnie. Opo­wie ci to, co pamięta.

Bee pokrę­ciła głową. Nie wie­działa, co o tym myśleć. Czuła, że to, co wyda­rzyło się w nocy, nie było zwy­kłą zabawą, ale prze­kro­cze­niem gra­nic. Dla­tego nie zamie­rzała zapo­mnieć ani o dziew­czy­nie, ani o impre­zie. Chciała dowie­dzieć się, czy wszystko z nią w porządku.

Zanim chło­pacy ją ubrali i wynie­śli, Bee wyjęła z saszetki dziew­czyny jej legi­ty­ma­cję szkolną. Musiała dowie­dzieć się, kim była i czy wyda­rze­nia ostat­niej nocy nie miały dla niej tra­gicz­nych skut­ków.MAJ

Kiedy tak­sówka z przy­ja­ciółką znik­nęła z pola widze­nia, wró­cił do lokalu. Jej wąt­pli­wo­ści zakłó­ciły jego spo­kój. Także wra­cał myślami do wyjaz­do­wej imprezy, ale nie zagłę­biał się w to tak jak ona. Sądzili, że gdyby Nowa poczuła się pokrzyw­dzona, to już by się o tym dowie­dzieli. Z dru­giej strony, dziew­czyna nie wie­działa o nich nic poza tym, jak mają na imię, i trudno było prze­wi­dzieć, czy zapa­mię­tała te szcze­góły. Wypiła dużo alko­holu, paliła z nimi zioło, a Doro, chcąc mieć pew­ność, że będzie chętna do zabawy, jaką wymy­ślił, dodał jej GHB do drinka.

Czy pod wpły­wem tylu róż­nych środ­ków była w sta­nie świa­do­mie zgo­dzić się na seks z nimi wszyst­kimi?

On także sporo pił i palił, dla­tego pamię­tał tamtą noc tylko frag­men­ta­rycz­nie, ale wie­dział, że dziew­czyna otrzy­mała jesz­cze jedną sub­stan­cję. A była drobna i szczu­pła, więc musiała mocno odczuć dzia­ła­nie tej mie­szanki.

Wró­cił do klubu, do loży, w któ­rej jesz­cze nie­dawno sie­dział. Jego wzrok padł na drinka, który zosta­wił na sto­liku. Przez chwilę roz­wa­żał, czy go dopić, ale osta­tecz­nie posta­no­wił, że go nie tknie. W pamięci wciąż miał obrazy, kiedy widział, jak Doro doda­wał nar­ko­tyki do drin­ków dziew­czy­nom, które pozna­wał w klu­bie. To zawsze uła­twiało mu póź­niej mani­pu­lo­wa­nie nimi, robił z nimi, co chciał, gdy były pod wpły­wem. Jett nie mógł tego pojąć. Dziew­czyny i tak były na niego napa­lone, nie­mal usta­wiały się w kolejce, żeby spę­dzić z nim noc. A jed­nak Doro miał tę wewnętrzną potrzebę peł­nej kon­troli i domi­na­cji – nie cho­dziło tylko o seks, ale o wła­dzę nad dru­gim czło­wie­kiem.

Jett dotąd igno­ro­wał to, co robił Doro – nie wtrą­cał się, bo nie czuł, że go to bez­po­śred­nio doty­czy. Ale teraz było ina­czej. Tym razem sam wziął udział w ero­tycz­nej zaba­wie, którą Doro wymy­ślił i zaaran­żo­wał. Poczuł dziwne ukłu­cie nie­po­koju, jakby prze­kro­czył gra­nicę, któ­rej nie powi­nien był prze­kra­czać. Zdał sobie sprawę, że to, co dotąd wyda­wało się nie­winne, prze­stało takim być. Sytu­acja wymknęła się spod kon­troli.

– Poszła? – prze­rwał jego myśli Doro, sia­da­jąc obok z tacą szo­tów, które balan­so­wały w jego rękach z cha­rak­te­ry­styczną pew­no­ścią sie­bie.

– Poje­chała tak­sówką – odparł Jett, rzu­ca­jąc szyb­kie spoj­rze­nie na pusty sto­lik, gdzie jesz­cze nie­dawno sie­działa dziew­czyna.

– Podoba ci się, co? – zapy­tał Doro z tym swoim zadzior­nym uśmie­chem, który zawsze zwia­sto­wał jakąś pro­wo­ka­cję.

Jett wes­tchnął z nie­chę­cią.

– Już o tym roz­ma­wia­li­śmy. Jest zabu­jana w tobie, a mnie nie bawi rola dru­go­pla­nowa.

Doro oparł się wygod­niej, nie tra­cąc dobrego humoru.

– Mogę się nią podzie­lić – powie­dział pół­żar­tem, z prze­kor­nym uśmie­chem na ustach. – Tro­chę trzeba ją jesz­cze pod­szko­lić w spra­wach łóż­ko­wych. Musi opa­no­wać różne tech­niki. Ty możesz być tym deli­kat­nym, a ja tym bar­dziej sta­now­czym. – Zaśmiał się, jakby opo­wia­dał naj­lep­szy dow­cip. Bez namy­słu podał Jet­towi pierw­szy z kilku kie­lisz­ków. Wypili do dna, zamy­ka­jąc roz­mowę.

Jett odsta­wił kie­li­szek i spoj­rzał na przy­ja­ciela z powagą.

– Nie mam zamiaru z nią spać – oświad­czył. – Po pro­stu ją lubię, jest mądra, miła i ładna.

– Czyli jed­nak ci się podoba. – Doro nie odpusz­czał, jego uśmiech tylko się pogłę­bił. – Ale naj­pierw chciał­byś z nią pójść na spa­cer, potrzy­mać ją za rękę, a może nawet poca­ło­wać, co? A dopiero potem… zająć się czymś bar­dziej kon­kret­nym? – rzu­cił kpiąco, jakby sama myśl o takim podej­ściu była dla niego obca.

Jett zaci­snął zęby, ziry­to­wany nie­ustanną grą przy­ja­ciela.

– Chciał­bym, żeby nie myślała cały czas o tobie – wyrzu­cił z sie­bie, nie kry­jąc fru­stra­cji.

Doro zaśmiał się gło­śno, ta odpo­wiedź jesz­cze bar­dziej go roz­ba­wiła. Trą­cił Jetta ramie­niem i wska­zał na par­kiet, gdzie kilka dziew­czyn tań­czyło bez­tro­sko, wiru­jąc w ryt­mie muzyki.

– Stary, daj spo­kój! Spójrz na nie. Życie jest krót­kie, a one tylko cze­kają na nas – powie­dział, obser­wu­jąc dziew­czyny na par­kie­cie. – Patrz na tę blon­dynę, ma nie­złe cycki – oce­nił Doro z typo­wym dla sie­bie bez­czel­nym uśmie­chem, a Jett wes­tchnął.

– Dla­czego nie sku­pisz się na Bee, tylko cią­gle szu­kasz nowych? – zapy­tał, mając nadzieję, że może tym razem jego przy­ja­ciel się zasta­nowi.

Doro się roze­śmiał.

– Kiedy jest, to się na niej sku­piam, i to bar­dzo. – Mru­gnął poro­zu­mie­waw­czo. – Ale teraz ma okres, a my jeste­śmy na impre­zie, więc dla­czego mar­no­wać oka­zję na dobrą zabawę? – dodał non­sza­lancko, poda­jąc Jet­towi kolej­nego szota. Wypili bez waha­nia.

Doro znów zer­k­nął na par­kiet i ski­nął głową w stronę dwóch dziew­czyn tań­czą­cych w rytm gło­śnej muzyki.

– Zobacz te dwie. Jedna w czer­wo­nej sukience, a druga z odsło­nię­tym brzu­chem. Ude­rzamy do nich?

Jett rzu­cił okiem w wska­za­nym kie­runku. Były ładne, trudno było temu zaprze­czyć.

– Dobra – zgo­dził się po chwili, ale zastrzegł suro­wym tonem: – Ale żad­nych dra­gów. Pijemy tylko czy­sty alko­hol, bez żad­nych dodat­ków!

Doro prze­wró­cił oczami z roz­ba­wie­niem.

– Niech ci będzie, dzi­siaj jeste­śmy grzeczni – odpo­wie­dział z uśmie­chem, wsta­jąc z miej­sca i kie­ru­jąc się w stronę dziew­czyn, które sobie upa­trzył.

Jett pozo­stał jesz­cze chwilę przy sto­liku, patrząc na przy­ja­ciela. Przy­się­gał sobie, że będzie czujny. Nie chciał, by Doro znowu posu­nął się za daleko, jak to miał w zwy­czaju. Impreza mogła być bez­tro­ska, ale on nie zamie­rzał pozwo­lić, by jego przy­ja­ciel skrzyw­dził kogoś tego wie­czoru.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij