Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spragnieni siebie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Spragnieni siebie - ebook

Słynny architekt Drew Maddox ma opinię playboya. Najnowszy skandal, rzekome uczestnictwo w orgii, poważnie zagroził jego karierze. Aby ratować stanowisko w zarządzie firmy, Drew spełnia prośbę siostry i ogłasza zaręczyny z jej przyjaciółką Jenną, piękną i inteligentną specjalistką od neuroinżynierii. Jest gotów zaofiarować fałszywej narzeczonej gwiazdkę z nieba, byle tylko wyglądała na szczęśliwą. Co prawda Jenny pożąda go od lat, ale nie chce być „laleczką miliardera”. Uważa, że zasługuje na poważne traktowanie. I nie wystarczą jej pocałunki na użytek publiczności...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-8473-8
Rozmiar pliku: 656 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

‒ To była ustawka – bąknął Drew.

Doświadczenie nauczyło go dyplomacji w stosunkach z kąpanym w gorącej wodzie wujem, ale dziś żadne wykręty nie pomagały.

‒ Ustawka czy nie, szkody dla reputacji firmy są takie same! – złościł się Malcolm Maddox. Cisnął na stół kilka kolorowych pisemek. – Wezmą cię za narkomana i podrywacza nastolatek! Na miłość boską, dlaczego w ogóle trafiłeś do tej speluny? Coś ty sobie myślał, idioto!

Drew westchnął i policzył w myślach do dziesięciu. Zdjęcia w tabloidach nie były pochlebne: patrzył w obiektyw mętnym wzrokiem, koszulę miał rozpiętą do pasa, a jakaś laska w skórzanej minispódniczce siedziała mu okrakiem na kolanach.

‒ Przyjaciółka poprosiła mnie o pomoc. Dowiedziała się, że jej młodsza siostra wybrała się na prywatkę. Nie dałaby rady tam dojechać, więc zadzwoniła do mnie. Przed laty dobrze znałem gospodarza. Miałem tylko sprawdzić, czy małolata będzie bezpieczna.

‒ Jesteśmy dziś umówieni na kolację z Hendrickiem i Bev! – wrzasnął wuj. – Czy choć przez chwilę brałeś to pod uwagę?

‒ Pamiętam o kolacji – zapewnił Drew.

Hendrick Hill był wieloletnim partnerem biznesowym Malcolma i współzałożycielem firmy architektonicznej Maddox Hill. Drew go lubił, choć facet był kompletnie pozbawiony poczucia humoru.

‒ Bev przeczytała u fryzjera o pijackiej orgii w domu Arnolda Sobela! – Malcolm stuknął palcem w zdjęcie. – I kogo widzi? Zaćpanego dyrektora firmy swojego męża! Była oburzona.

‒ To nie orgia, wujku. Nigdy bym sobie nie pozwolił…

‒ Hendrick to załgany świętoszek – warknął Malcolm. – Miał czelność pouczać mnie o moralności i odpowiedzialności. Nie dba o to, ile wygrałeś konkursów architektonicznych i ile masz dyplomów, jeśli nie potrafisz zachowywać się przyzwoicie. Uważa, że powinniśmy się ciebie pozbyć, a jeśli przekona innych członków zarządu, mój głos w twojej obronie nie zda się na wiele.

‒ Rozumiem – odparł pokornie Drew. – Zostałem wrobiony. Ktoś starannie zaaranżował całą scenę na użytek paparazzi.

‒ Sam się wrobiłeś – odparł ponuro wuj. – Jeśli zarząd cię wyrzuci, twoi klienci rozpierzchną się na wszystkie strony. Co za upokorzenie!

To była pułapka, pomyślał Drew, ale nie powiedział tego na głos. Malcolm i tak nie słucha jego usprawiedliwień, lepiej nie gadać po próżnicy.

Katastrofa wizerunkowa czy nie, drugi raz zachowałby się tak samo. Kiedy Raisa dowiedziała się, że jej młodsza siostra Leticia wybrała się na jedno z niesławnych przyjęć u Arnolda Sobela, wpadła w histerię i gdyby Drew nie interweniował, wkroczyłaby tam z pistoletem w ręku, co oznaczałoby kłopoty. Dla Raisy. A może kilku innych osób.

Na miejscu okazało się, że ktoś spłatał psikusa jemu i Raisie. Leticii tam nie było. Chodziło o to, by ściągnąć Drew.

‒ Ktoś mnie wrobił – powtórzył bezradnie. – Fotograf się przyczaił, a zanim się obejrzałem, wylądowałem na kanapie w objęciach jakiejś laluni i jej koleżanek.

‒ Jeśli coś irytuje mnie bardziej niż kretyn, który myśli, że świat istnieje dla jego przyjemności, to obwinianie innych o swoje błędy. Byłeś w marines, na miłość boską! Pozwoliłeś, żeby kilka girlasek rozłożyło cię na łopatki?

‒ Wujku, może Drew lekceważy konwenanse, ale nie unika odpowiedzialności – wystąpiła w jego obronie młodsza siostra Ava. – Te dziewczyny wyraźnie się na niego zasadziły.

‒ Zasadzka, tere-fere-kuku! To wygląda jak wstęp do orgii.

‒ Ktoś się o to postarał, wujku – upierała się Ava – a ty dałeś się nabrać.

‒ Pewne jest jedno, twój brat nie dba o opinię firmy, której poświęciłem całe życie! A jeśli Hendrick nie zmieni zdania, Drew straci lukratywną posadę. Lepiej popracuj nad CV. Od jutra będziesz szukał roboty. Dziś przyjdź na kolację, bądź mężczyzną i wysłuchaj, co Hendrick ma ci do powiedzenia. Jeśli o mnie chodzi, umywam ręce. Mam dosyć twoich wyskoków.

Wzburzony Malcolm opuścił pokój, postukując laską. Chciał trzasnąć drzwiami, ale uniemożliwiły mu to zawiasy hydrauliczne. Kliknięcie było niemal niesłyszalne.

‒ Daruję sobie kolację. – Drew potarł skronie. – Nie jestem tam potrzebny. Mam dość upokorzeń na jeden dzień.

‒ Nie ma mowy! Oni odbiorą to jak przyznanie się do winy – stwierdziła z namysłem Ava. – Mam pomysł.

‒ Boję się zapytać, co tym razem wymyśliłaś – jęknął.

‒ Nie bądź głupi – skarciła go. – Firma cię potrzebuje, to oczywiste. Jesteś nową twarzą Maddox Hill. Nadzieją amerykańskiej architektury. Nikt inny nie potrafi kierować dużymi projektami wykorzystującymi zieloną energię. Zdobyłeś międzynarodową nagrodę za budynek zgodny z zasadami zrównoważonej architektury i zostałeś wyróżniony przez AIA COTE…

‒ Daj spokój, znam swoje CV.

‒ Wygrałeś konkurs Green Academy, a to tylko nagrody za ekologiczne projekty – ciągnęła siostra. – Masz wizję i potrafisz wprowadzić ją w życie. Maddox Hill bez ciebie wypadnie z rynku. Zobaczysz, już niedługo wszyscy będą mi dziękować, że zapobiegłam kryzysowi.

W to akurat był w stanie uwierzyć. Jego siostra miała burzę jasnych włosów, niebieskie oczy, zabójczą figurę i ogromną siłę przebicia. Bez trudu owijała sobie mężczyzn wokół palca. Tylko on czasami stawiał opór, w końcu był starszym bratem.

Cała sprawa brzydko wyglądała. Dopiero teraz dotarło do niego, ile może stracić. Musiałby przekazać komuś kontrolę nad dużymi projektami, a większość z nich będzie realizowana jeszcze przez kilka lat. Co gorsza, straciłby wpływ na Laboratorium Planetarne. Założył je we współpracy z działem badań nad robotyką w Maddox Hill Foundation. Zatrudnił obiecujących młodych architektów i inżynierów, aby tworzyć plany ludzkich siedlisk na Marsie i Księżycu.

Było to marzenie jego ojca, chciał go w ten sposób upamiętnić.

‒ Nie każę ci się wdzięczyć do Hendricka ani wuja Malcolma. To zadanie dla kobiety. Wykona je twoja narzeczona, a ty będziesz się uśmiechał i potakiwał.

‒ Jaka narzeczona? – zdziwił się. – Mam ją znaleźć przed kolacją? Chyba przeceniasz moje możliwości, Ava.

‒ Nic podobnego. Już mam kandydatkę. Olśniło mnie, kiedy wuj cię zbeształ. Mamy do czynienia z wygenerowanym przez kogoś fałszywym obrazem. Musimy odpowiedzieć w ten sam sposób, ale nasza historyjka przedstawi cię w dobrym świetle. A tak się składa, że główna bohaterka zaraz tu będzie!

‒ O czym ty mówisz? Nie rozumiem. Kto tu będzie?

‒ Twoja narzeczona – oznajmiła Ava.

‒ Żartujesz sobie?

‒ Ani trochę. Oczywiście, będą to tymczasowe zaręczyny. Kilka miesięcy, aż ludzie przestaną plotkować. Poznałeś ją, choć może nie pamiętasz. Byłeś na przepustce między jedną a drugą misją w Iraku. Odwiedziłeś mnie w akademiku. Jenna to moja koleżanka ze studiów. Mieszkałyśmy w jednym pokoju.

‒ Mała, rudowłosa, w okularach? Ta, która wylała na mnie dzbanek sangrii?

‒ Ta. Byłam z nią umówiona na kawę przed jej popołudniowym wykładem na konferencji, ale Malcolm tak histeryzował, że musiałam przesunąć spotkanie. Próbowałam go udobruchać. Nie na wiele się to zdało.

‒ Jaki wykład?

‒ Jenna jest inżynierem i kilka lat temu założyła firmę biomedyczną. Projektuje protezy kończyn. Sztuczne mięśnie połączone z układem nerwowym człowieka i sterowane bezpośrednio przez mózg. Medycyna przyszłości. Zajmuję się ich PR-em. Jenna ubiega się o nagrodę Wexlera: Doskonałość w Inżynierii Biomedycznej. Wygłosiła dziś prezentację. Jej misją jest udostępnianie niedrogich, sprawnie działających protez ramion i dłoni wszystkim, którzy tego potrzebują. Jest genialna, skoncentrowana na pracy, empatyczna i działa dla dobra powszechnego. Krótko mówiąc, idealna.

‒ Ale dlaczego miałaby się bawić w ratowanie mojej zszarganej reputacji? – Potrząsnął głową. – I czy ktokolwiek w to uwierzy?

‒ Publika będzie ci jadła z ręki, braciszku. Nie doceniasz moich profesjonalnych zdolności.

‒ Nie chcę kłamać – zaprotestował. – Mam wrażenie, że zaraz mnie ktoś przyłapie.

‒ Ogień zwalcza się ogniem – oznajmiła Ava. – Wolisz się poddać i rozłożyć firmę Malcolma na łopatki? Trzeba walczyć, nawet posuwając się do ryzykownych metod. Ktoś rozpuszcza fałszywe informacje o tobie. Przedstawia cię jako zdemoralizowanego playboya, który podrywa i porzuca naiwne młode dziewczyny. Moja historia jest dużo lepsza. Czarujący uwodziciel zakochuje się w mądrej kobiecie, miłość sprowadza go na dobrą drogę, budzi w nim wrażliwość społeczną…

‒ Mam sumienie i wrażliwość społeczną – zaprotestował. – Nie jestem kompletnym dupkiem.

‒ Nie przeszkadzaj. Robimy burzę mózgów. Cyniczny łobuz dręczony przez pustkę w sercu traci głowę dla inteligentnej dziewczyny w okularach. Miłość rzuca go na kolana.

‒ Pustka w sercu? – Uniósł brwi. – Naprawdę, Av?

‒ Współpracuj, braciszku. Jego wybranka robi sztuczne ramiona dla ludzi, aby mogli znów przytulić swoje dzieci. Rozumiesz? Szlachetne emocje. Ciepło. Bliskość. Wszyscy za tym tęsknimy.

‒ Rozumiem, ale uważam pomysł za idiotyczny.

Ava wzięła ze stołu tablet i podała bratu.

‒ To jest Jenna. Mój asystent nagrał jej prezentację i właśnie mi podesłał. Zobacz.

Młoda kobieta na ekranie stała na okrągłej scenie w Curtis Pavilion, jednym z najnowszych drapaczy chmur w Seattle, który Drew zaprojektował. Miała obcisłą szarą sukienkę. Ładne nogi. Rude włosy upięte były w kok, z którego wyślizgiwały się niesforne loczki. Nadal nosiła okulary, teraz jednak w skośnych zielonych oprawkach, które nadawały jej koci wygląd.

Drew przyjrzał się jej twarzy. Trójkątny podbródek, jasnobrązowe oczy, trochę piegów na nosie, pełne usta z seksownym zarysem dolnej wargi. Pomalowała je odważnie, na czerwono.

‒ Nowe połączenia nerwowe otwierają drzwi do odbierania prawdziwych wrażeń – mówiła. – Trzymamy pędzel w dłoni. Zaplatamy włosy dziecku. Gramy w kosza i kozłujemy piłkę. Przyjmujemy nasz odbiór świata jako pewnik i nie dostrzegamy, jakie to cudowne doświadczenie. Chcę, żeby te zwykłe cuda stały się dostępne dla każdego. Dziękuję.

Jej słowa zostały nagrodzone entuzjastyczną owacją. Drew wyciszył dźwięk, a Ava odebrała tablet.

‒ Firma nazywa się Arm’s Reach. W zasięgu ręki – powiedziała. – Zdobyła wiele poważnych nagród. Ostatnio AI and Robotics International Award. Milion dolarów. Potrzebuje dużo więcej, aby umożliwić ludziom dostęp do poważnych operacji neurologicznych, które umożliwiają korzystanie z najnowszej technologii. Jest przemiłą osobą, choć to już pewnie wiesz.

‒ Pomaga ludziom, którzy mają prawdziwe problemy. Nie będzie miała czasu na nasze pseudodramaty – uznał Drew bez przekonania. – Podeślij mi to wideo.

‒ Oczywiście. – Ava uśmiechnęła się, bardzo z siebie zadowolona, i postukała w ekran. – Zrobione. – Podniosła słuchawkę. – Pani Crane? Czy przyszła już pani Somers? Świetnie, proszę ją przyprowadzić. Bardzo dziękuję.

‒ Jenna Somers tu jest? – zaniepokoił się Drew. – Avo, wcale się nie zgodziłem…

‒ Nie bądź głupi. Po co tracić czas? Proszę! – zawołała, bo w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.

Na spory było już za późno.ROZDZIAŁ DRUGI

Jenna szła za siwowłosą recepcjonistką wzdłuż wiszącego korytarza nad ogromnym biurem projektowym. Trzykondygnacyjna szklana ściana dawała widok na śródmieście Seattle. Od dawna miała ochotę zobaczyć ten budynek, dzieło firmy architektonicznej Maddox Hill, wykonany w całości z ekologicznych drewnianych konstrukcji budowlanych. Nic dziwnego, że w środku był równie piękny jak na zewnątrz. Drewno nadawało mu ziemskiego przyjaznego ciepła, o które trudno, gdy materiałem jest beton i stal.

Szkoda, że Ava wykręciła się od spotkania w kawiarni. Jenna miała nadzieję, że przed wykładem przećwiczy z przyjaciółką główne punkty swego wystąpienia. Ava miała niesamowite wyczucie i wyłapywała wszystkie miejsca, które mogłyby znudzić słuchaczy lub byłyby za trudne dla laików.

Trudno. Poradziła sobie sama bez próby generalnej i teraz wszystko jest w rękach jury konkursu. Nagroda Wexlera to łakomy kąsek. Pół miliona dolarów popchnęłoby naprzód jej badania i przyspieszyło realizację planów.

Może Ava chciała się pochwalić najnowszą siedzibą Maddox Hill, a jeśli tak, ma powód do dumy. Jej wuj Malcolm był jednym z założycieli firmy, a autorem unikalnego projektu jej brat Drew – słynny architekt i otoczony złą sławą playboy.

Recepcjonistka zapukała.

‒ Proszę! – zawołała Ava.

Z dużych skośnych okien pokoju był niesamowity widok. Słońce świeciło nisko nad horyzontem, malując chmury na różowo. Ava powitała ją z uśmiechem, a mężczyzna przy stole się odwrócił. I wtedy świat się zatrzymał, a w każdym razie Jenna przestała oddychać.

Drew Maddox we własnej osobie. Starszy brat Avy. Architekt, którego klientami są multimilionerzy, potentaci technologiczni, arabscy szejkowie, hollywoodzkie sławy i członkowie rodzin królewskich. Obecnie bohater medialnego skandalu.

A zarazem obiekt jej pierwszej dziewczęcej miłości i wieloletnich fantazji. Zawsze umiała wybierać mężczyzn, ha, ha.

Nie widziała go od pamiętnej sceny w akademiku. Oblała gościa sangrią i uciekła. Dopiero kiedy sobie poszedł, wróciła z wiaderkiem i mopem. Odjechał na motorze w pogoni za zachodzącym słońcem i na zawsze stał się obiektem jej erotycznych rojeń.

Jest równie przystojny jak wtedy. Może bardziej. Po jedenastu latach stał się bardziej męski, przybyło mu mięśni i doświadczenia. Był wyższy niż zapamiętała. Duży facet z szerokimi barami i długimi nogami. Biała koszula, spodnie od garnituru i jedwabny krawat nie zmieniały wrażenia, że niebezpiecznie wejść mu w drogę.

Miał piękną twarz. Smagła cera, czarne włosy, głęboko osadzone zielone oczy. Długie rzęsy, jakich pozazdrościłaby mu niejedna kobieta. Wystające kości policzkowe, mocna linia żuchwy, zmysłowe wargi. Gęste czarne brwi. Wygląda jak amant filmowy, nic dziwnego, że kobiety mu się narzucały. Całkiem dosłownie, jeśli wierzyć brukowcom.

Ava wyglądała na rozbawioną, bo przyłapała przyjaciółkę na robieniu maślanych oczu do brata.

Jenna zaczerwieniła się gwałtownie. Niestety, taką miała skórę, typową dla rudowłosych. Biała cera, piegi i skłonność do oblewania się rumieńcem.

‒ Pamiętasz Drew?

‒ Oczywiście. – Jenna uśmiechnęła się w wysiłkiem. – Nasz pokój w akademiku. Wylałam na niego dzbanek sangrii.

‒ Ja też pamiętam – wtrącił ciepłym barytonem. – Cały się lepiłem.

‒ Opowiadałam mu o twojej prezentacji – powiedziała Ava. – Wysłałam nagranie, które zrobił Ernest.

Widział jej wykład? Poczuła się niepewnie.

‒ Wejdź, wejdź – popędzała Ava. – Poprosić o coś do picia? Kawa, herbata? Sok pomarańczowy, świeżo wyciskany?

‒ Dziękuję, niczego mi nie trzeba.

‒ Usiądź. Mamy do ciebie pytanie.

Jenna zajęła miejsce w fotelu, ale wciąż czuła się niepewnie. Drew wpatrywał się w okno, jakby nie mógł oderwać wzroku od barw zachodu na horyzoncie.

‒ Sprawa jest nietypowa, problem związany z PR-em. Pewnie nie widziałaś okładek najnowszych szmatławców?

‒ Kilka głupich tytułów na ekranie komputera. Nie czytałam tekstów. Już nikt nie interesuje się plotkami w gazetach.

Kłamstwo. Przeczytała wszystkie artykuły, każde słowo. I przyjrzała się zdjęciom. Nie mogła zrozumieć, co taki facet jak Drew widzi ciekawego w napompowanych silikonem laleczkach Barbie. Mężczyźni. Wszyscy tacy sami.

„Twórca Trzech Wież przyłapany in flagranti!”, donosił krzykliwy tytuł. Obok wykrzywiona twarz aktorki, z którą prowadzał się jakiś czas temu. „Bonita jest wściekła! Niegrzeczny chłopak popełnia dawne grzeszki”.

‒ Wuj zrobił mi dziką awanturę – przyznał Drew. – Gorszy problem to jego wspólnik, Hendrick Hill. Uważa się za strażnika moralności i postanowił mnie zwolnić dla przykładu. Wuj ma czterdzieści procent akcji, Hill też czterdzieści, a dwadzieścia jest w rękach pozostałych członków zarządu. Jeśli Hendrick przekona ich, że zdjęcia źle wpłyną na naszą reputację, wylecę z firmy.

‒ Bardzo mi przykro – odparła Jenna. – Z pewnością sobie poradzisz, jesteś architektem o światowej renomie i nikt tego nie kwestionuje. Jednak rozumiem, że sytuacja jest nieprzyjemna.

‒ Zwłaszcza że zdjęcia były ustawką – dodała Ava. – Drew został ściągnięty podstępem i wrobiony w dwuznaczną sytuację.

‒ Avo, czy musimy się babrać w błocie? – jęknął.

‒ Jenna musi znać sytuację od podszewki. Kawa na ławę. Zostałeś tam zwabiony, a dziewczyny rzuciły się na ciebie i pozowały do zdjęć w wyuzdanych pozach. Ktoś za tym stoi. Nie wiemy, kto jest twoim wrogiem, ale zadał sobie wiele trudu. I tu mamy nadzieję na twoją pomoc, Jenno.

‒ Ja? Ale jak to? – bąkała zdezorientowana.

‒ Pomyśleliśmy…

‒ Avo, ty pomyślałaś! Bądź precyzyjna.

‒ Okej, ja, Ava Maddox pomyślałam, że nagłe zaręczyny byłyby doskonałym sposobem na odwrócenie uwagi od skandalu. Rozumiesz, zamiast wizerunku rozpustnego kawalera mielibyśmy obraz szczęśliwie zakochanego mężczyzny. Czy nie jestem genialna?

‒ Jakie zaręczyny? Z kim? – I nagle coś jej zaświtało. Zaczerwieniła się. – Chyba nie masz na myśli…

‒ Oczywiście! Chodzi o ciebie! – zawołała Ava z entuzjazmem. – Jesteś idealna. Mądra. Śliczna. Powszechnie szanowana i podziwiana. Pomagasz ludziom skrzywdzonym przez los i jesteś w stanie odmienić ich życie. Twoja reputacja byłaby kołem ratunkowym dla Drew. Poza tym Hendrick uwielbia romantyczne historie. Malcolm powiedział mi kiedyś, że Hendrick za kawalerskich czasów nieźle narozrabiał, ale wszystko się zmieniło, kiedy poznał Bev. Przeżył nawrócenie. Ta para to prawdziwe wyzwanie, ale mamy szansę ich pozyskać i oczarować. Trzeba działać szybko i zdecydowanie.

Jenna nie była w stanie znaleźć ani jednej sensownej odpowiedzi. Zamknęła usta.

‒ Mówimy o tymczasowym rozwiązaniu – ciągnęła Ava. – Niech sprawa przycichnie, a Hendrick przestanie siać zamęt. Nigdy bym ci tego nie proponowała, gdybym nie była pewna, że na razie jesteś singielką.

‒ Racja – mruknęła Jenna. – Nikogo nie ma na horyzoncie. – Wiedziała, że jest czerwona jak pomidor. Upokorzenie po zdradzie byłego narzeczonego wciąż bolało. Rupert rzucił ją dla cycatej blondynki, która przyszła do firmy na praktyki. Zadał bolesny cios jej dumie i miłości własnej.

‒ A jako bonus czy nie będzie miło ogłosić zaręczyny, kiedy ten drań Rupert się żeni? Tylko na kilka miesięcy.

‒ Może tak – mruknęła niepewnie Jenna.

‒ Będziesz towarzyszyła mojemu bratu na eleganckich przyjęciach, wkładała najmodniejsze kiecki. Poznasz kilka wpływowych osób. Jest tam więcej pieniędzy niż pomysłów, jak je spożytkować. Niech bogacze dowiedzą się o twoich badaniach, może ten i ów zdecyduje się na hojny datek. To sytuacja, w której obie strony mogą odnieść korzyść. Historyjka o zaręczynach spowoduje, że zainteresowanie Arm’s Reach wystrzeli w stratosferę. Cały mój geniusz w dziedzinie PR-u nie przyniesie nam takiego wzrostu.

‒ Pochlebia mi to, ale nie jestem dobrą kandydatką.

‒ Rozumiem cię. Nie chcesz być kojarzona z tą paskudną aferą. – Zrezygnowany Drew wskazał na plik pisemek.

‒ Ależ nie. Chodzi mi o coś innego. Nikt nie uwierzy, że jesteśmy parą.

‒ Dlaczego? – zdziwiła się Ava. – Świetnie razem wyglądacie. Każde z was jest znakomitością w swojej dziedzinie.

‒ Av, puknij się w głowę! – zirytowała się Jenna. – Nie jestem w jego typie.

‒ W jakim typie? – Drew zmarszczył brwi. – Co u licha? Nie mam żadnego „typu” kobiety.

‒ Jesteś wyjątkowa – łagodziła Ava. – Całkowicie niepowtarzalna. Zrobiłabyś to? Dla mnie, bardzo proszę.

‒ Hm… – Jenna się zawahała. – To chyba nie ma sensu.

‒ Przestań, Av – powiedział surowo Drew. – Zmuszasz ją do czegoś, czego ona nie chce.

‒ Ale to ja mam rację! – upierała się Ava. – Oboje na tym skorzystacie. Mój instynkt spin doktora jeszcze nigdy mnie nie zawiódł.

Drew przyciągnął sobie krzesło i usiadł bliżej, tak blisko, że poczuła zapach jego wody. Żywiczny, trochę pikantny i bardzo męski. Działający na zmysły. Przyjrzał się Jennie uważnie.

‒ Naprawdę myślisz, że twojej przyjaciółce się to opłaci? Mimo mojej zaszarganej opinii? – zwrócił się do siostry.

‒ Kiedy ja popracuję nad mediami? Oczywiście! – odparła Ava z przekonaniem. – Będzie miała rekordową rozpoznawalność, a to kluczowe dla finansowania jej badań.

‒ Nie chcę wpływać na twoją decyzję, ale jeśli widzisz w tym korzyść dla siebie – zwrócił się do Jenny – zrobię co w mojej mocy, żeby się udało.

Korzyść dla siebie? Nie była w stanie myśleć trzeźwo w jego towarzystwie. Do diabła, Jenno, oprzytomnij.

‒ A może spróbujemy już wieczorem? Ava i ja spotykamy się na kolacji z wujem Malcolmem, naszym kuzynem Haroldem, Hendrickiem i jego żoną Beverly. Przyjdź jako zaproszony przeze mnie gość, nie jako narzeczona. Zobacz, jak się z tym czujesz. Jeśli po kolacji zechcesz się wycofać, nic się nie stanie. Całkowicie cię zrozumiem.

‒ Naprawdę? Czy to nie będzie, no wiesz, krępująca sytuacja?

‒ Będzie. Witaj w moim świecie.

Drew czekał, a ona zaczerwieniła się jak pensjonarka.

Zupełnie jak kiedyś. Na studiach Ava często wciągała ją w tarapaty, o których teraz myślała z uśmiechem. Życie bez przygód byłoby nudne. Tym razem chodzi o odegranie przedstawienia na użytek publiczny. Miała zbożny cel: zgromadzenie funduszy na działanie Arm’s Reach. Czy nie mówi się, że cel uświęca środki?

Zresztą to niewinna mistyfikacja. Nie okłamią nikogo poza plotkarskimi szmatławcami, które żyją z wściubiania nosa w prywatne sprawy znanych osób, i tego niefajnego wspólnika, Hendricka Hilla. Nikogo nie skrzywdzą.

No i zawsze może się wycofać.

‒ Zgoda – powiedziała. – Przyjmuję zaproszenie na kolację. Potem zobaczymy.

Ava aż podskoczyła i zaczęła klaskać w dłonie.

‒ Wspaniale! Masz czas wrócić do domu i przebrać się do kolacji. Przyjechałaś taksówką? Zaraz ci zorganizuję transport. Poczekaj sekundę.

Z jej smartfona rozległ się motyw przewodni znanego przeboju rockowego.

‒ Ernest? Co za informacja? Naprawdę? Aż trzech? Dobrze się składa. Tak, powiem, żeby się pospieszyli. – Odłożyła telefon i zwróciła się do brata i Jenny z błyskiem w oczach. – Mamy okazję zacząć z przytupem. Mój asystent wypatrzył trzech fotografów, którzy przyczaili się w holu w oczekiwaniu na Drew. Wykorzystajcie okazję! Choć raz to my się nimi posłużymy!

‒ Paparazzi? Chodzą za tobą? – spytała Jenna.

‒ Od czasu do czasu. – Drew zacisnął wargi.

‒ Od kiedy przyłapali cię z tą aktorką znaną z filmu z dinozaurami – wtrąciła Ava. – Jak się nazywała? Bonita Ramon. Trudno spamiętać twoje domniemane kochanki. Kiedy wydawcy odkryli, że plotki na temat sławnego architekta świetnie się sprzedają, nasłali na niego paparazzi. Drew ma pieniądze, aparycję, prowadzi bujne życie…

‒ Daj już spokój, Avo.

‒ Jesteś diabelnie fotogeniczny, nie zaprzeczaj. Kochani, ruszajcie się. Nie dajcie im czekać.

Jenna wzdrygnęła się na myśl, że będzie porównywana do ślicznej Bonity Ramon. Jej miłość własna srodze ucierpi na tym zestawieniu.

‒ Mamy razem wyjść na ulicę?

‒ Umówiliśmy się, że Jenna podejmie decyzję po kolacji – wtrącił Drew. – Jeśli teraz pokaże się ze mną, klamka zapadnie.

‒ Po co czekać? Czy to nie palec losu? – prosiła Ava. – Wyjdźcie, trzymając się za ręce. Uśmiechajcie się, flirtujcie, improwizujcie. To nie miejsce na wahanie i nieśmiałość.

‒ Jenno, wszystko w twoich rękach. Ja nie naciskam – powiedział Drew.

‒ Jen, proszę. Dla mnie. Powiedz, że mi ufasz – nalegała przyjaciółka.

‒ Cicho bądź, daj mi pomyśleć.

Jednak trudno myśleć trzeźwo, gdy jest tak blisko Maddoxa, a w głowie jej huczy.

Drew ma rację. Jeśli wyjdą razem, nie da się dyskretnie wycofać z całego planu. Ava też ma rację. Skoro mają zagrać zakochanych, nie powinni się wstydzić ani ukrywać.

Pomyślała o swoim niedoszłym mężu Rupercie, który wyjechał na miesiąc miodowy z dwudziestotrzyletnią stażystką. Kayleigh wyglądała jak postać z japońskich kreskówek: wielkie niebieskie oczy, rozchylone różowe usteczka.

Ach, do diabła. Jej życie miłosne i tak jest w rozsypce. Puste, ascetyczne, bezcelowe. Teraz przynajmniej może pomóc przyjaciółce, a jednocześnie wypromować Arm’s Reach. Raz się żyje.

‒ Wchodzę w to – oznajmiła.

‒ Tak! – Rozpromieniona Ava triumfalnie podniosła ręce. – Kierowca będzie czekał przed wejściem do budynku. To da fotografom chwilę na pstryknięcie dobrych fotek zakochanej pary. Nie idźcie za szybko. Uśmiechajcie się. Patrzcie sobie w oczy.

‒ Przestań nas reżyserować – zaprotestował Drew. – Poradzimy sobie bez suflera.

Ava, niezrażona tonem brata, odprowadziła ich do windy i pomachała na pożegnanie.

Nagle Jenna znalazła się sam na sam z obiektem swoich westchnień. Drew Maddox odbijał się w lustrzanych ścianach. Uff, stanowczo za dużo dobrego.

Dobrze pachniał. Był bardzo męski. Miał szerokie ramiona. Spodnie od garnituru opinały się na zgrabnym tyłku. Powiedz coś, bo sprawiasz wrażenie idiotki, napomniała samą siebie.

‒ Wciąż jestem oszołomiona.

‒ Przepraszam za siostrę. Ava działa z subtelnością buldożera.

‒ Dobrze ją znam.

‒ Wcześniej też taka była?

‒ Przez całe studia. Ja kułam, próbowałam zapamiętać jak najwięcej inżynierii mechanicznej i elektronicznej. Ava chciała mnie uratować przed śmiercią z przeuczenia. Jej świętą misją było pokazanie mi, jak się dobrze zabawić. Zgodnie z maksymą, że tylko frajerzy i nieudacznicy nie łamią żadnych przepisów.

‒ To do niej podobne! – Roześmiał się.

‒ Lubi stawiać przede mną wyzwania. Wytrąca mnie ze strefy komfortu.

‒ Czasem taka osoba się przydaje. Ale serio, jeśli nasz układ ci nie odpowiada, możesz się wycofać. Zgoda?

Jak miło. Przytaknęła.

‒ Drzwi się otwierają. Ostatnia szansa.

Podjęła decyzję gdzieś w głębi duszy, bo bez zastanowienia wspięła się na palce i pocałowała go w usta.

Drew zesztywniał, po czym pochylił się ku niej.

Miał ciepłe wargi, włosy na karku jedwabiste w dotyku. Drugą ręką przytrzymała policzek szorstki od krótkiego zarostu. Gdzieś w tyle czaszki zarejestrowała gwizdy i błyski fleszów. Wydały jej się nieistotne, odległe.

‒ Zaskoczyłaś mnie – mruknął Drew.

‒ Przepraszam. Nagła improwizacja.

‒ Nie przepraszaj. Służę w każdej chwili.

Przytrzymał drzwi windy i wyszli do holu, ręka w rękę.

Bądź pewna siebie, głuptasie, myślała Jenna. Jesteś dziewczyną Drew Maddoxa.

I nagle przybyło jej parę centymetrów wzrostu, wyprostowała się i podniosła głowę.

Trzymali się za ręce. Jenna nie była pewna, z czyjej inicjatywy, ale przyszło jej to naturalnie. Ochrona wreszcie się połapała i zablokowała reporterom drogę.

‒ Auto czeka, panie Maddox. Przepraszamy za zamieszanie – powiedział starszy mężczyzna.

‒ Nie szkodzi, panie Sykes. Niech robią zdjęcia przez szybę, ale proszę ich zatrzymać w holu, dopóki samochód z panią Somers nie odjedzie.

Drew podprowadził ją do dużego mercedesa.

‒ Kierowca odwiezie cię do domu. Nadal jesteśmy umówieni? Nie wystraszyłaś się fotografów? To dopust boży jak gradobicie czy atak komarów.

‒ Czyli drobiazg. Nie wycofam się.

Uśmiech skierowany tylko do niej rozjaśnił jej świat.

Na miłość boską, dziewczyno, nie wpatruj się w niego, jakby był darem z niebios.

‒ Przyjadę po ciebie kwadrans po ósmej. Stolik w Peccati di Gola jest zarezerwowany na ósmą czterdzieści pięć.

‒ Będę gotowa.

‒ Mogę ci zapisać mój numer? Przyślesz mi adres. ‒ Wprowadził dane do komórki Jenny, przycisnął guzik i odczekał, aż jego telefon zadzwoni.

‒ Jesteśmy w kontakcie – powiedziała.

‒ Mam szczęście ‒ mruknął i zerknął na paparazzi pstrykających zdjęcia. – Dzielna dziewczyna z ciebie.

‒ Niełatwo mnie zastraszyć.

Otworzył i przytrzymał drzwi samochodu, ale zanim wsiadła, pochylił się i pocałował ją.

To był prawdziwy, seksowny pocałunek. Namiętny, odważny. Drew smakował niesamowicie. Jak ogień, jak wiatr. Światło słoneczne igrające na morskich falach. Wczepiła się w jego rękaw, pod palcami czuła twarde mięśnie, dłoń ślizgała się po materiale.

Poddała się. Jego pocałunek obiecywał rozkoszne niespodzianki. Dreszczyk emocji był autentyczny.

I wtedy spanikowała. Drew całował tak, jakby zawsze marzył o jej ustach, a ona odpowiedziała odruchowo, na jakimś czysto zmysłowym poziomie.

Miała wrażenie, że spadła z niej maska i zajrzał jej w głąb duszy. Zobaczył nienazwane pragnienia.

Pomachał jej na pożegnanie, jakby się nie stało nic ważnego. Jakby jej gorąco nie całował przed obiektywami fotoreporterów.

Usta Jenny płonęły, w głowie się kręciło od nadmiaru emocji. Nie może sobie pozwolić na uleganie uczuciom.

Drew Maddox jest uwodzicielski z natury, z każdą kobietą. Prawdopodobnie nie potrafi tego powstrzymać, nawet gdyby się starał.

Trzeba o tym pamiętać.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: