- W empik go
Sprzedana - ebook
Sprzedana - ebook
W świecie pełnym przemocy trudno o miejsce na miłość
Kornelia zostaje porwana, a następnie sprzedana gangsterom i umieszczona w domu publicznym. Od tej pory każdy dzień jest jak niekończący się koszmar. Kiedy kobieta trafia w ręce bezlitosnego sadysty, który zaspokaja swoje fantazje poprzez zadawanie ofiarom cierpienia, przestaje mieć nadzieję, że kiedykolwiek odzyska swoje dawne życie.
Wtedy spotyka Grigorija – bezwzględnego bossa rosyjskiej mafii. Widok zmaltretowanej, zakrwawionej dziewczyny sprawia, że gangster postanawia zrobić wszystko, aby wyrwać ją z rąk oprawców.
Między tą dwójką powoli rodzi się więź, która przekracza granice lojalności. Ale gdy Kornelii wydaje się, że wygrała walkę o wolność, los znowu przetasowuje karty i stawia ją przed dramatycznym dylematem… Kobieta musi podjąć decyzję, która zaważy na jej przyszłości – a w tym świecie każdy wybór może być początkiem końca.
18+
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8373-258-9 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Dzień dobry, kochanie! Pora wstawać. Zaraz się spóźnisz do pracy.
Słyszę, jak Adam do mnie mówi, ale puszczam to mimo uszu. Zaczynam się zastanawiać, czy ta robota jest tego warta. Nie cierpię jej i chyba poszukam czegoś innego. Czegoś w moim guście. Już od dawna to chodziło, ale próbowałam od tego uciec. Ciągłe wstawanie, żeby iść pracować za minimalną krajową, nie jest szczytem moich marzeń. Pracuję tam bardzo ciężko, a mimo to prawie nikt tego nie docenia. Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz odpoczęłam. Powstrzymywałam się przed odejściem, żeby nie zawieść Adama, bo on jako jedyny mnie w tym troszeczkę wspiera. Chociaż szczerze mówiąc, ostatnio przestaje nam się układać. Ciągle się kłócimy, wyzywamy, potem przepraszamy i od nowa. Zaczynam czuć się przy nim wysuszona.
Kiedy mam dzień wolnego i chcę chociażby wyjść z nim na spacer, to momentalnie mi odmawia. Za każdym razem twierdzi, że jest zmęczony, chociaż nie wiem czym. Nawet na seks nie ma ochoty. Zachowuje się jak ktoś ze stażem dwudziestu lat małżeństwa. Nie pasuje mi to. Chciałabym, żeby coś się w końcu zmieniło. Powoli wpadam w depresję. Najgorzej się czuję, jak wchodzę na portale społecznościowe i oglądam relacje swoich znajomych. Widzę, że co chwila gdzieś razem wychodzą albo dostają od swoich mężów chociaż bukiet kwiatów. Zazdroszczę im z całych sił. Już nie pamiętam, kiedy dostałam coś od Adama. Nawet w urodziny mi życzeń nie złożył. Dlatego teraz postanowiłam – dzisiaj nie wstaję. Wyśpię się za wszystkie czasy, a potem wstanę i poszukam czegoś ciekawego. Czegoś, co chociaż trochę mnie uszczęśliwi. I może bardziej opłacalnego. Z obecnej wypłaty starcza mi jedynie na opłaty i jedzenie, a w domu mam czas tylko na kąpiel i dwa rozdziały książki. A potem do spania. I od nowa.
– Wybacz, skarbie, ale nic z tego nie będzie. Nie mam na to siły. Później rozejrzę się za innymi ofertami – odpowiadam mu, po czym jeszcze bardziej owijam się kołdrą i zamykam oczy.
– Wstawaj! Nie możemy sobie na to pozwolić! – Jego odpowiedź sprowadza mnie na ziemię. – Zobacz. Ja teraz nie pracuję, bo mnie wyrzucili, pamiętasz? Jesteś jedyną osobą, która przynosi do domu pieniądze, i jeśli teraz zrezygnujesz, a żadne z nas nie znajdzie w najbliższym czasie roboty, to skończymy na bruku. Wiem, że nie masz już siły, ale proszę cię… – Zauważam łzy w jego oczach. – Wytrzymaj jeszcze trochę. Rozesłałem kilkanaście CV i wierzę, że tym razem mi się uda.
Ma rację. Pieprzoną rację. Muszę spiąć poślady i dać z siebie wszystko. Nie mogę teraz wydziwiać, bo faktycznie nie będziemy mieć z czego żyć. To, że czuję się wypalona, nie znaczy, że mogę tak po prostu postawić na swoim. W końcu nie liczę się tylko ja. Jest jeszcze Adam. Zwolnię się, jak tylko mój ukochany znajdzie coś stałego.
Mimo że zbiera mi się na płacz, odkopuję się z kołdry i wyciągam ręce, żeby się przeciągnąć. Już mam wstawać, kiedy Adam mnie powstrzymuje.
– Albo wiesz co? Jeszcze nie wstawaj. Przyniosę ci śniadanie do łóżka. Chociaż tyle mogę zrobić.
Nie odzywam się już, ale się ucieszyłam. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zaproponował coś takiego. Doceniam jego starania, zwłaszcza że nie doświadczam tego zbyt często. Pomyślałam, że może ma dla nas jakiś plan na wieczór. Mimowolnie zagryzam wargę i wyobrażam sobie, co ze mną zrobi. Przez głowę przechodzi mi myśl, że może po pracy wstąpię do sklepu z bielizną i kupię coś specjalnego, ale po chwili przypominam sobie, że przecież kończę dziś późno i już nie zdążę przed zamknięciem. Będzie musiało wystarczyć to, co mam w szafie.
Kilka minut później Adam przychodzi do mnie z jajecznicą na cebuli i kawą z mlekiem. Dodatkowo tacę stroi pojedyncza róża, która sprawia, że się uśmiecham. Biorę ją do ręki, zamykam oczy i zaciągam się jej pięknym zapachem. Odkładam ją na miejsce, a potem zabieram się za jedzenie. Zjadam wszystko, popijam kawą i idę się ubrać. Jak zwykle zakładam ten sam strój. Czarna ołówkowa spódnica i biała koszula to nieodłączny element na stanowisku kelnerki w niby-ekskluzywnej restauracji. Dobrze, że nie jest to obdarty fartuszek, bo już chyba całkiem bym tego nie zniosła.
Kiedy jestem już gotowa do wyjścia, idę jeszcze dać Adamowi całusa na pożegnanie. Okazuje się jednak, że mały buziak przeobraża się w namiętny, pełen pożądania pocałunek. W tym momencie żałuję, że muszę już wychodzić, bo czuję, że na dole robi mi się gorąco. Pociesza mnie fakt, że wieczorem w końcu poczuję się kochana i pożądana. Z wielką niechęcią odklejam usta od partnera i jeszcze przez chwilę patrzę mu w oczy. Adam wyznaje mi, jak bardzo mnie kocha, po czym odwraca się i wraca do mycia naczyń. Mam nieodparte wrażenie, że coś go gnębi, ale nie mam już czasu na szczerą rozmowę. Wrócę do tego wieczorem. Teraz muszę już iść i skupić się na pracy.
Po wejściu do lokalu mam świadomość, że mogę jednak nie mieć na to siły. Jest dzisiaj wyjątkowo dużo klientów. Zakładam na szyję identyfikator i jestem gotowa.
Tak jak przypuszczałam, roboty jest tyle, że przydałaby się chociaż jeszcze jedna para rąk. Jednak przez to, że szef oszczędza, na czym może, obie z Agatą harujemy jak woły robocze.
Agata pracuje tu już od kilku lat i przynajmniej raz w tygodniu oznajmia mi, że to koniec. Kupuje wtedy wino i zaprasza mnie na pożegnalne chlanie. Czasem się zgadzam, ale w większości nie mam na to czasu, więc muszę odmawiać. Jest w tym plus, bo dzięki temu nie grozi mi uzależnienie od alkoholu. Pamiętam, jak mama opowiadała o dziadku, który miał z tym problem. Wiecznie robił awantury i rozróbę. Kilka razy lądował na izbie wytrzeźwień, aż w końcu zasnął na wieki. Rodzina powinna płakać po stracie bliskiego, ale w tym przypadku babcia zrobiła huczną imprezę z okazji rozpoczęcia nowego życia. Dlatego, żeby oszczędzić Adamowi stresu, ograniczam się jedynie do picia przy jakiejś ważnej okazji.
Dzisiaj w pracy czas leci tak szybko, że nim się orientuję, to już zamykam drzwi do znienawidzonej restauracji. Sprawdzam jeszcze godzinę w telefonie i piszę SMS-a do Adama, że już wracam. Ruszam w drogę, ale tym razem wybieram dłuższą trasę, żeby pomyśleć, czy to czasem nie z mojej winy Adam był dzisiaj taki przygnębiony. Może ostatnio zbyt mocno go naciskałam o znalezienie nowej roboty? Mam ciężki charakter i czasami nie wiem, kiedy kogoś ranię.
W pewnym momencie ogarnia mnie dziwne uczucie. Niepokój. Mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Szybko się odwracam, ale w pobliżu nikogo nie ma. Z jednej strony czuję ulgę, ale z drugiej mam coraz większe ciarki na plecach. Przyspieszam kroku i wyciągam telefon, żeby dla spokoju porozmawiać z Adamem. Klnę pod nosem, bo jak na złość nie odbiera. Przyłapuję się na tym, że ze stresu nogi mam jak z waty. Już prawie biegnę. Jeszcze chwila i będę w domu.
Nagle ewidentnie słyszę, że ktoś za mną idzie. Odwracam się, ale nikogo nie dostrzegam. Za to czuję ból. Okropny ból. Domyślam się, że ktoś mnie napadł, więc zaczynam walić pięściami w zamaskowanego napastnika, ale nie przynosi to żadnego efektu. Skutek jest nawet odwrotny, bo bandyta uderza mnie jeszcze mocniej. A potem jeszcze raz. Odpływam.Kornelia
Budzę się. Jezu, ale mnie głowa boli. Co za sen mi się przyśnił… Zaraz. Ja pierdolę, co jest?! Gdzie ja jestem?! Przypominam sobie ostatnie chwile przed tym, jak się tu znalazłam. Wracałam z pracy, wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi i… faktycznie tak było. Myślę, co zrobić. Jestem przywiązana do jakiegoś słupa i za nic w świecie się z tego nie uwolnię. Prędzej zrobię sobie jeszcze większą krzywdę. Gdybym tylko miała wodę, spróbowałabym krzyczeć, ale mam tak sucho w ustach, że nie wyduszę z siebie choćby słowa. Jeszcze jest mi niedobrze. Ledwo powstrzymuj się, żeby nie zwymiotować. To by tylko pogorszyło moją sytuację. Ale zaraz. Kto i czemu mógłby mnie porwać? Nie mam bladego pojęcia. Z nikim nie mam zatargu, pieniędzy też nie mam, i nawet nie byłam skąpo ubrana. Więc co? O co może chodzić? Jezu…
Nie wiem, ile czasu już minęło, nie wiem nawet, czy jest dzień, czy noc. Nadal nie wymyśliłam powodu mojej obecności tutaj. Boję się. Czy ktoś mnie szuka? Czy ktoś mnie tutaj znajdzie? Moja głowa zaraz pęknie od natłoku myśli.
Z rozmyślań wyrywa mnie dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Mimowolnie zaczynam się trząść. Wiem, że zaraz wejdzie tu mój porywacz. A może porywacze? Po cichu marzę, żeby to był tylko głupi żart znajomych z pracy.
Chwilę później otwierają się drzwi. Światło razi mnie po oczach, jednak mam to gdzieś. Chcę zobaczyć, co się dzieje. Do pomieszczenia wchodzi dwóch zamaskowanych mężczyzn. To dobry znak. Jeśli napastnicy nie pokazują ofierze swoich twarzy, to jest wysokie prawdopodobieństwo, że nie chcą jej zabić. Kurczowo trzymam się tej myśli.
– Cześć, księżniczko! Jak się spało? Boli cię główka? – odzywa się jeden z napastników, a ja staram się przypomnieć sobie, czy znam ten głos.
– A może chce ci się pić? – pyta drugi, ale na pewno nie z troski.
Próbuję coś powiedzieć, ale jedyne, co wychodzi z moich ust, to pieprzony charkot. Jeden z mężczyzn wkłada mi butelkę wody do buzi i każe pić. Jakby rzeczywiście musiał kazać. Piję tak zachłannie, że prawie się krztuszę.
– I to by było na tyle, jeśli chodzi o nasze dobre serca. Na resztę musisz zasłużyć – chichocze mężczyzna.
– Kim jesteście i czego, kurwa, ode mnie chcecie?! – wypalam.
– Słyszysz to, stary? Pokażę ci teraz, co trzeba zrobić, jak jakaś suka pyskuje. – Patrzy na swojego partnera, po czym z całej siły uderza mnie w twarz. Czuję metaliczny smak krwi, jednak nie mogę się powstrzymać od powtórzenia pytania.
– Pytałam, kim jesteście i czego ode mnie chcecie.
– Proszę, proszę! Suka jest jeszcze głupsza, niż myślałem. – Śmieje się w głos i uderza mnie po raz drugi.
Tym razem wolę zostać cicho.
– Zabrakło ci już odwagi? Bardzo dobrze. To teraz przeproś.
– Nie.
– Nie? Ha, ha, ha! Słyszałeś to? Bo nie wiem, czy ja się nie przesłyszałem.
– Nie przesłyszałeś się. Pozwolisz, że to ja uczynię powinność? – Pyta drugi z porywaczy, a gdy tamten pierwszy kiwa głową, uderza mnie w brzuch. Momentalnie odechciewa mi się żyć.
– Czekamy, księżniczko! – Patrzą na mnie tak, jakby mieli mnie zaraz zabić, więc ostatecznie mięknę.
– Prze-prze-przepraszam. – Moja godność oficjalnie poszła się walić.
– No! I to mi się podoba! A teraz pozwól, że przybliżymy ci zasady.
Na te słowa przechodzi mnie dreszcz. Naprawdę się boję.
– Po pierwsze i najważniejsze: niczego nie dostaniesz za darmo. Każda kromka chleba i każda szklanka wody kosztuje. Walutą jest oczywiście seks. Będziemy ci przyprowadzać klientów, a ty będziesz spełniać ich oczekiwania. Jedna kanapka i jedna szklanka wody kosztuje tyle, co jeden zadowolony klient. Po drugie i równie ważne: nie interesuje nas, czy będziesz żreć i pić, nawet jeśli miałabyś zdechnąć. Twój zasrany problem. Tak czy siak, będziesz musiała zaspokajać naszych gości, bo oprócz ich potrzeb, są jeszcze potrzeby twojego chłoptasia, a że sam nie chciał za nie płacić, to zaproponował, żebyśmy wzięli ciebie. I po trzecie. Jeśli będziesz odmawiać czy prosić o wezwanie glin, nie wyjdzie ci to na dobre. Nasi goście są sprawdzeni i jak jest jakiś problem, to zaraz nam o tym mówią. Tak więc, jeśli będziesz niegrzeczna, to nie dość, że nasi klienci wezmą cię siłą i o wiele bardziej brutalnie, to dodatkowo dostaniesz od nas solidny wpierdol. Zrozumiałaś? Czy mam ci to inaczej wbić do głowy?
Patrzę to na jednego, to na drugiego. Szukam w nich jakiegoś szczegółu, po którym mogłabym ich zidentyfikować, ale niczego takiego nie dostrzegam. Ich sylwetki wiele mi nie mówią. Są ogromni, a to znaczy, że nie należą do grona moich znajomych. Do głowy przychodzi mi myśl, że są to prawdziwi porywacze. Nie. To nie jest prawda. To się nie dzieje naprawdę. To tylko jakieś niefortunne nieporozumienie i zaraz to wszystko się skończy. Boję się jak diabli, ale muszę zapytać.
– Co to znaczy, że mój chłopak zaproponował, żeby mnie wziąć? I o jakich potrzebach mówicie? O co tutaj chodzi? – pytam i płaczę, jakby miało to coś zmienić.
– Znaczy to tyle, że Adam Kasperczak wisi nam sto pełnych tysięcy i sam zaproponował taki układ. Nam pasuje. I tak wyjdziemy z tym na plus. Będziesz u nas rok i tylko od ciebie zależy, w jakim stanie stąd wyjdziesz.
– Albo zostaniesz wyniesiona – wtrąca drugi. – Tak więc dzisiaj masz już wolne, a jutro z samego rana bierzemy cię do mycia i rozpoczynasz swoją nową, ciekawą pracę. Na razie! – zarechotali i wyszli. Jak gdyby nigdy nic. Jakby to była normalna sprawa. Normalna praca.
Jezu! Dopiero teraz do mnie dochodzi, co zrobił mi Adam. Mój mąż. Mój skarb. Jak on mógł? Kurwa! Jeśli to prawda, to na pewno nie zgłosił mojego zaginięcia. Wszystko składa się teraz do kupy. Dlaczego był taki miły? Dlaczego tak mnie całował. I dlaczego był taki przygnębiony. Czułam, że coś jest nie tak. Kurwa! Co ja teraz mam zrobić? Nie chcę być dziwką.
Zalewam się łzami już od kilku godzin i nie mogę przestać. Dlaczego ja? Dlaczego akurat mnie to spotkało? Kiedy nie mam już siły na dalszy płacz, opieram głowę na ramieniu, zamykam oczy i oddaje się w objęcia snu. Może chociaż przyśni mi się coś dobrego.