Stacja wieży ciśnień - ebook
Stacja wieży ciśnień - ebook
Debiutancka książka Dawida Mateusza, laureata 9. edycji konkursu poetyckiego Połów. Tom – dopracowany bodaj w każdym aspekcie: zarówno językowo-stylistycznym, jak też obrazowym i konceptualnym – pełni funkcję autorskiej rozgłośni radiowej. Wydarzenia zza wschodniej granicy pozwalają poecie zarysować szerokie tło dla wierszy, których zaangażowanie wydaje się oczywiste. Jednak nie tylko polityka (jako pewien rodzaj powiązań) napędza maszynerię tych utworów, lecz również rozpracowanie relacji intymnych i społecznych. Doskonały poetycki słuch autora potwierdza klasę tego debiutu.
Spis treści
Kiedy ścinałem jej włosy
Ligustr
Wykształcenie
Literatura małych ojczyzn
Perspektywy
Więź I
[Transmisję z Kijowa przerywa reklama]
Dziewczyny!
Brugata
Strelkov
Więź II
Kursy językowe
Instytut wydawniczy
Wstępne ustalenia
Hymn pierwszy
Stacja wieży ciśnień
Więź III
Dogmat
Pożegnanie z Julią
Sweetheart Come
Kolęda
Jej wiosenne sukienki
Polska
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65358-60-8 |
Rozmiar pliku: | 441 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od kiedy zamieszkałem w stacji wieży ciśnień,
wychodzę tylko po to, aby przyciąć ligustr.
– Dostaniesz po łapach – mówił ojciec – o mało
nie uciąłeś palca – sekator w jego dłoniach
lepki od żywicy, posłuszny i cichy jak matka,
wyglądał znacznie lepiej. Ile już razy
dostałem po łapach za dotykanie czy branie
do siebie albo ust? Ile razy musiałem
odnosić, przepraszać? Od kiedy
zamieszkałem w stacji wieży ciśnień, dłonie
mam pełne żywicy. – Jak skończysz, odłóż na miejsce
– ucina matka.
Trzy razy pytałem o nazwę tej rośliny.Wykształcenie
Widziałem, jak bezdomny na Moście Dębnickim rozkłada ręce
w geście oranta, czekając na to,
co ma się ziścić. Spacerowałem po bulwarach
i rozpoznałem miejsce, w którym Wisła wyrzuciła na brzeg
dwa martwe łabędzie. Raz do roku
składałem ofiarę w postaci choroby,
najczęściej w listopadzie, dla świętego
spokoju. Słyszałem, jak gawron modli się
na Plantach, a wiosenne wietrzenie kamienic
przyjmowałem jako dowód zmian. Widziałem
marsz nierówności i butelki na głowach
lewicy. Widziałem marsz nierówności i rany
w głowach prawicy. Wszyscy byliście piękni
i pijani nocą, a ja żarłem nienawiść
z obu waszych rąk, gdy wbiegałem wniebowzięty
w sam środek zwiastowania podejrzanych panienek
i w dziewczyny smutne jak Ruczaj,
by jadać
ich rybę widelcem i nożem, a niebo palcami,
biegając na oślep.
Pokazałaś mi, jak kochać i zdradzać,
więc wiedziałem, jak kochać i zdradzać. Wdychałem
sterylne mieszkania i smród ich śmietników. Niosąc
przez rzekę truchło idei, widziałem,
jak bezdomny na Moście Dębnickim rozkłada ręce
w geście oranta, czekając na to,
co ma się ziścić.
I nadal patrzę,
jak ta sama intensywna nieobecność dyktuje tętno –