Stambuł. Opowieść o trzech miastach - ebook
Stambuł. Opowieść o trzech miastach - ebook
Imponująca, pełna zwrotów akcji biografia jednego z najbardziej fascynujących miast świata.
Daj zabrać się w wyjątkową podróż przez 6000 lat, trzy wcielenia Stambułu i dwie wielkie religie. Przejdź przez bramę między Europą i Azją. Zakosztuj stolicy imperium bizantyjskiego, rzymskiego i osmańskiego.
Uznana reporterka Bettany Hughes pracowała nad książką o Stambule ponad dekadę. Obserwowała na placu Taksim antyrządowe protesty, które rozlały się na cały kraj. Na własnej skórze doświadczyła zmian, w których efekcie miasto ponownie znalazło się w centrum globalnego zainteresowania.
„Fascynująca… łączy znajomość i zrozumienie tematu z wyrozumiałością i miłością: oto książka napisana zarówno umysłem, jak i sercem”.
Elif Shafak
„Przebłysk geniuszu.”
„The Times”
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8367-166-6 |
Rozmiar pliku: | 13 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sen Osmana, ok. 1280¹
Otóż możecie wiedzieć, że ten, który go nie widział, bardzo przyglądał się Konstantynopolowi, bowiem nie mogli sobie wyobrazić, że tak bogate miasto może być w całym świecie .
Geoffrey de Villehardouin,
IV krucjata, 1204²
Gdybyśmy tylko raz mieli popatrzyć na ziemię, stąd należałoby na nią spojrzeć.
Alphonse de Lamartine, poeta, pisarz i mąż stanu
1790–1869³
O Boże mój! Niech to miasto kwitnie aż po kres czasu!
Sułtan Murad IV, 1638⁴
1 Tłumaczenie za: J. von Hammer-Purgstall, _History of the Ottoman Turks_, red. E.S. Creasy, London 1878.
2 G. Villehardouin, _Zdobycie Konstantynopola_, tłum. Z. Pentek, Poznań 2003, s. 50.
3 A. de Lamartine, _Podróż na Wschód_, na osnowie tłum. J.T.S. Jasińskiego, oprac. P. Hertz, Warszawa 1986, s. 474. Zob. także: tenże, _Souvenirs, impressions, pensées, et paysages pendant un voyage en Orient, 1832–1833_, Leipzig 1861, s. 249.
4 Słowa sułtana Murada IV skierowane do dziejopisarza Soláka Záhdeha, zapisane w: E. Efendi, _Narrative of Travels in Europe, Asia and Africa in the Seventeenth Century_, tłum. J. von Hammer-Purgstall, London 1834, s. 103.PROLOG
632–718 n.e.
(kalendarz islamski 10–100)
Zaprawdę, zdobędziecie Konstantynopol. Jakiż to będzie wspaniały wódz i jaka wspaniała armia!
Tradycyjny hadis proroka Mahometa potwierdzający pragnienie zdobycia Konstantynopola¹
Pochwycił ich wiatr śmierci. Rzymianie byli w oblężeniu, ale Arabom wiodło się nie lepiej. Głód doskwierał im tak bardzo, że jedli zwłoki zabitych, własne odchody i odpadki. Żeby jeść, musieli zabijać jedni drugich. Za jeden korzec pszenicy liczono dziesięć dinarów. Szukali sobie kamyków i jedli je, by zaspokoić głód. Zjadali śmieci ze swych okrętów.
Michał Syryjczyk, oblężenie Konstantynopola, 717²
Nie znamy imienia posłańca, ale skutki przyniesionych przez niego wieści odczuwamy do dziś.
W pełni siódmego stulecia naszej ery cesarz bizantyński Konstans II władający państwem ze swojej stolicy, Konstantynopola, miał dwadzieścia pięć lat³. Doniesiono mu, że dzika nawała Arabów, z których wielu nazywało samych siebie _muzułmanami_ – „tymi, którzy się podporządkowują”⁴ – świeżo zbudowaną flotyllą około dwustu okrętów przypuściła atak na Cypr, Kos, Kretę i Rodos. Na chrześcijańskim dworze Konstansa znano tych muzułmanów, wyznawców religii, która nie liczyła sobie nawet jednego pokolenia, jako lud pustyni – nieufny wobec morza do tego stopnia, że na arabskich ulicach powszechnie sarkano: „wiatry wielbłądów milsze są niż modlitwy ryb”⁵. Ufny w przewagę liczebną i tradycje morskie miasta, sięgające co najmniej uroczyście obchodzonego momentu jego założenia przez żeglarzy z Grecji kontynentalnej 1400 lat wcześniej, Konstans wypłynął ze swej skrzącej się złotem kopuł stolicy, zanosząc modły, by wyprawa zakończyła się rytualnym pohańbieniem muzułmańskiego przeciwnika.
Nim jednak minął pierwszy dzień walki, to Konstans okazał się tym, który zaznał upokorzenia – w stroju prostego żeglarza wyskoczył za burtę okrętu i skulony na pokładzie zwykłej łodzi umykał desperacko z rzezi, jaka rozegrała się na wodach między Cyprem a wybrzeżem dzisiejszej Turcji⁶. Liczba ofiar tego arabsko-bizantyńskiego, muzułmańsko-chrześcijańskiego starcia była tak wielka, że podobno fale morza poczerwieniały od ludzkiej krwi. W źródłach muzułmańskich nazwano je Bitwą Masztów; nowe rodzaje okrętów – dromony i _szalandijjat⁷_ – wymusiły walkę wręcz, bo bizantyńskie i arabskie jednostki stawały burta w burtę, spięte linami. I ku zażenowaniu chrześcijańskiego Konstantynopola, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, to mahometanie wyszli z tego starcia zwycięsko.
Na z górą pół wieku Konstantynopol, nazywany domem Boga na ziemi, znalazł się w sensie zarówno fizycznym, jak i psychicznym, w stanie oblężenia. Mowa tu o mieście, które we własnym przekonaniu cieszyło się szczególnymi łaskami boskimi i miało po dzień końca świata pozostać niezdobyte. Zaledwie jedno stulecie wcześniej ten Nowy Rzym, najbogatsze miasto na ziemi, był chrześcijańską stolicą imperium o powierzchni kilku milionów kilometrów kwadratowych. Mieszkańcy Konstantynopola tak głęboko wierzyli w ochronę swojej protektorki, Maryi, że nazywali Matkę Boską „hetmanką” swojego miasta.
Po ucieczce z miejsca bitwy bizantyński cesarz Konstans powrócił najpierw do Konstantynopola, ale ostatecznie wyjechał na bezpieczną Sycylię, zostawiając rodzinne miasto w obliczu wroga. Pozostawieni samym sobie mieszkańcy jego najstarszej części na dawnym greckim akropolu, skąd rozciągał się widok na morze Marmara, i ci rozproszeni wzdłuż wybrzeży Bosforu i Złotego Rogu, dalecy byli od jedności. W odczuciu niektórych arabski podbój był już sprawą przesądzoną. Wyglądało na to, że w ciągu zaledwie kilku lat od śmierci Proroka Mahometa w roku 632 (10/11 według kalendarza islamskiego) muzułmanie dojrzeli do zawładnięcia większością znanego świata. W tym samym roku Arabowie podbili bizantyńską Syrię, w 636 roku armia Bizancjum poniosła ponowną klęskę nad rzeką Jarmuk, w 640 roku zajęcie Heliopolis otwarło drogę do bizantyńskiego Egiptu, w 641 roku padła Aleksandria, w latach 642–643 zajęto Trypolis, obecnie trwało natarcie na północ. Gdyby wydarzenia potoczyły się tak, jak się na to zanosiło, Stambuł stałby się stolicą kalifów już piętnaście wieków temu.
Bezpośrednio po Bitwie Masztów nadszedł jednak okres martwej ciszy. Młodą społeczność muzułmańską osłabiły kryzys sukcesyjny i bratobójcza waśń, które ostatecznie w roku 661 przeistoczyły się w trwający do dziś globalny rozłam na szyitów i sunnitów⁸. W Konstantynopolu życie toczyło się nadal, choć z pewną dozą niepokoju. Wielu mieszkańców opuszczało miasto, obawiając się, czy będzie ono w stanie ich wyżywić i ochronić. Panująca dynastia krótko wcześniej wprowadziła okrutną formę kary – rynotomię – polegającą na obcięciu nosa skompromitowanemu cesarzowi (żonom obcinano języki). W pałacu cesarskim i w miejscach wygnania pojawiały się odtąd złote osłony na nos. W regionach odległych od stolicy mieszkańcy chronili się w ufortyfikowanych miastach, takich jak Monemwasia na Peloponezie, albo dosłownie drążyli swoje domostwa, świątynie i spichlerze w miękkiej skale, na przykład w Kapadocji w Azji Mniejszej. Cesarz Konstans próbował nawet przenieść stolicę do sycylijskich Syrakuz.
Obawy były uzasadnione: najpierw w roku 667⁹, a potem ponownie w latach 668 i 669 Arabowie powrócili, doprowadzając swe wojska pod samą Złotą Bramę Konstantynopola. Również teraz korzystali z grecko-rzymskich łodzi i z grecko-egipskich załóg, złożonych z żeglarzy, których wcielano siłą do floty od czasu zajęcia portowej Aleksandrii w 642 roku; po wylądowaniu pod Chalcedonem, miastem leżącym po drugiej stronie Bosforu, zaledwie tysiąc metrów od Konstantynopola i w zasięgu wzroku, muzułmanie zaczęli obrzucać szyderstwami i groźbami mieszkańców stolicy, dla których „przedmiot pożądania świata”¹⁰ stał się pułapką bez wyjścia. Nie ulegało wątpliwości, że na scenie pojawiła się nowa potęga morska. Arabowie atakowali każdej wiosny, wyruszając z Kyzyku na wybrzeżu Azji Mniejszej. Jedynym, co mogło ich powstrzymać, był ogień grecki – szatańska tajna broń Konstantynopola, będąca mieszaniną kaukaskiej ropy naftowej, siarki, smoły i wapna palonego, o działaniu podobnym do napalmu – a także flota w sile pięciuset okrętów, którą zbudował Konstans po wyjeździe na Sycylię¹¹. Z najnowszych analiz źródeł syryjskich i muzułmańskich wynika, że te wczesne arabskie akty agresji należałoby uznać raczej za dokuczliwe najazdy niż pełnoskalową i konsekwentną strategię oblężniczą.
Wszystko to uległo zmianie w 717 roku.
Uległszy potędze miejskich murów i zaawansowanego uzbrojenia Konstantynopola, lecz ani na chwilę nie tracąc zdobyczy z oczu, w roku 717 (98–99 według kalendarza islamskiego) wojska muzułmańskie powróciły. Wcześniej, w 711 roku, Arabowie zdobyli Gibraltar, będący bazą wypadową do znacznej części Półwyspu Iberyjskiego. Należały już do nich całe połacie Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, a nawet obrzeża Europy. Teraz przyszedł czas na zajęcie Miasta Boga. W 717 roku uderzyły na nie jednocześnie z lądu i morza siły, nad którymi dowództwo powierzył swojemu bratu kalif Sulejman, władca z kontrolującej Syrię dynastii Umajjadów. Wcześniej Bizancjum utraciło kontrolę nad Kaukazem i Armenią. Władze Konstantynopola do tego stopnia uległy przerażeniu, że wszystkim mieszkańcom nakazano udowodnić, że dysponują środkami do walki i zapasami w spiżarni na cały rok; osoby, które nie spełniły tego wymogu, wydalano. Tego roku w przestrzeni między swoimi słynnymi murami miasto zasiało pszenicę¹². Tymczasem armia najeźdźców, natchniona do walki eschatologiczną wizją – przekonaniem o tym, że władca noszący imię jednego z proroków (Sulejman to arabski odpowiednik Salomona) ostatecznie zdobędzie miasto – i złożona w głównej mierze z Arabów i Berberów, zgromadziła ogromne zapasy materiałów wojennych i broni, w tym ropy naftowej, i skleciła własne obwałowanie oblężnicze wokół Konstantynopola, odcinając jego mieszkańców od pomocy sojuszników.
Plan Arabów miał jednak swoją słabą stronę: ich okręty nie były w stanie blokować miasta od strony morza. Najpierw ich flota stanęła w obliczu tego dziwactwa, ognia greckiego – jego użyciem z murów Konstantynopola kierował sam cesarz – potem, korzystając z okazji, zdezerterowali Koptowie, egipscy chrześcijanie, co dodatkowo osłabiło siły muzułmańskie; w efekcie, pod osłoną nocy, przez czarne jak atrament morze do oblężonego miasta płynął strumyczek zaopatrzenia, świeżych oddziałów i otuchy. Okręty muzułmanów wiozące posiłki od strony morza Marmara unoszone były przez zdradliwe prądy w Bosforze. Po zniszczeniu okolicznych wiosek najeźdźcy sami pozostali bez źródeł zaopatrzenia w prowiant; w ich obozach stopniowo zaczęła szerzyć się fala głodu, strachu i chorób. Kiedy przyszła sroga zima i ziemię pokrył śnieg, to oblegający, a nie oblężeni, zaczęli posuwać się do zjadania zwierząt jucznych, a nawet do aktów kanibalizmu¹³.
Wreszcie w dniu święta Zaśnięcia Bogurodzicy, 15 sierpnia 718 roku, głównodowodzący siłami arabskimi zarządził odwrót. Zasługę za zwycięstwo przypisano protektorce Konstantynopola, Matce Bożej, której wizerunek obnoszono po murach¹⁴. Chcąc wykorzystać moment przewagi, wyczerpani konstantynopolitańczycy zebrali siły do ostatniego natarcia na wycofującego się przeciwnika – wielu muzułmanów utonęło, pozostałych nękali Bułgarzy. Ocalała z pogromu część armii dowlokła się na sojusznicze terytorium, potem ruszyła w rodzinne strony.
Opisywane wydarzenia przeszły do legendy, zanim jeszcze stały się historią. Te natarcia, bohaterskie wyczyny i desperackie ucieczki to wstęp, dzięki któremu poznajemy powtarzający się motyw w dziejach Stambułu: to miasto prowadzące podwójny żywot, jako rzeczywiste miejsce i jako opowieść.
Pieśni o oblężeniach Konstantynopola i bitwach toczonych na pobliskich wodach śpiewano przy obozowych ogniskach obu stron konfliktu jeszcze przez całe pokolenia. W średniowiecznych kronikach i późniejszych źródłach podkolorowano relacje na temat tych wydarzeń: bizantyński cesarz Leon III rzekomo zatopił muzułmańską flotę, dotykając wód Bosforu swoim krzyżem. Wielu relacjonowało, że Konstans powiewał sztandarem z krzyżem przy wtórze psalmów śpiewanych przez swych żołnierzy, a muzułmański wódz naczelny Mu’awija wywiesił półksiężyc, u stóp którego jego wojska po arabsku recytowały Koran. Memorialiści nie zważali na to, że prawdopodobnie obie armie posługiwały się językiem greckim, a żołnierze i cywile, czy to obrzucając się obelgami i pogróżkami, czy to zanosząc modły, musieli rozumieć się nawzajem doskonale.
Zarówno w domach chrześcijan, jak i muzułmanów rok 717 stał się epizodem epickiej historii i odroczonego zwycięstwa. Osmanie odbywali później pielgrzymki do meczetów i miejsc kultu na terenie miasta, które, jak wówczas uważano, powstały w okresie oblężenia¹⁵. W piśmiennictwie arabskim często twierdzi się, że to strona muzułmańska odniosła zwycięstwo – i czekała kolejnego, całkowitego pokonania Konstantynopola i podległych mu terytoriów, kiedy dopełnią się dni¹⁶. Opowiadano, że przed oblężeniem w roku 674 arabski dowódca Jazid I wspiął się na uporczywie opierające się najeźdźcom mury miasta, dzięki czemu zasłynął jako _fata al-‘arab_, „młody bohater Arabów”; opowiadano, że w odwecie za rzeź muzułmanów arabscy komandosi przedarli się do miasta i powiesili bizantyńskiego cesarza w kościele Hagia Sofia. Na Zachodzie pieśni o perypetiach Konstantynopola w zasadzie śpiewa się do dziś; bitwa na polach Pelennoru i walka na lądzie i wodzie o miasto Minas Tirith, które opisał Tolkien w trylogii _Władca Pierścieni¹⁷_, inspirowane były między innymi tymi najazdami. A 15 sierpnia każdego roku wspólnoty w całym świecie chrześcijańskim nadal dziękują Maryi za jej cudowną moc opiekuńczą. Fakt, że Konstantynopol nie upadł, dodatkowo podnosił atrakcyjność miasta. W umysłach wielu ludzi urosło ono do fantastycznych proporcji.
Obok relacji o triumfach w źródłach bizantyńskich mamy również utrzymaną w tonie pewności wzmiankę o tym, że w okresie oblężeń Konstantynopola wyspa Rodos znalazła się pod okupacją Arabów, którzy rozbili, a następnie sprzedali żydowskiemu kupcowi jeden z cudów starożytnego świata – kolosa rodyjskiego (według niektórych źródeł przewróconego przez trzęsienie ziemi w 228 roku p.n.e., według innych naprawianego przez różnych rzymskich cesarzy, według jeszcze innych wrzuconego do morza). Sprzedanego na szmelc starożytnego stwora ciągnęło dziewięćset wielbłądów (według kilku popędliwych kronikarzy – trzy tysiące). To konkretne wydarzenie, choć z entuzjazmem relacjonowane w licznych średniowiecznych tekstach i przez wielu renomowanych współczesnych historyków, w ogóle nie pojawia się w źródłach arabskich. Może to efekt wstydliwego wyparcia – a może ta „relacja historyczna” to po prostu opowieść, okraszona charakterystycznymi tropami literackimi wandalizmu i kołtunerii, jakich oczekiwano od opowieści o Żydach i „saracenach”, i doprawiona odrobiną eschatologicznego lęku¹⁸.
Pamięć kulturowa, ta nadzieja historii, często jest równie potężna jak historyczny fakt.
Oto esencja Stambułu. Miejsce, gdzie opowieść i historia zderzają się ze sobą i zgrzytają; miasto, które podsyca idee i informacje, żeby upiększyć swój własny pomnik. Kąsek, który jako abstrakcja, jako marzenie, znaczył równie wiele jak w postaci fizycznej. Miasto, które od dawna podtrzymuje ponadczasową tradycję, sięgającą narodzin nowoczesnej umysłowości – miasto, w którym pielęgnuje się relacje z przeszłości mówiące nam, kim jesteśmy dziś. W ścisłym ujęciu historycznym arabskie porażki _de facto_ przyniosły zmianę kierunku dążeń. Odtąd priorytetem stało się już nie odcięcie „głowy” cesarstwa Bizantyńczyków, ale zagarnięcie otaczających ją zewsząd – od wschodu, południa i południowego zachodu – terytoriów. W rezultacie przez kolejne siedemset lat pomiędzy nowymi monoteistami panował stan niepewnej egzystencji równoległej, w którym zdarzały się zarówno momenty współdziałania, jak i konflikty. Nikt jednak nie zapomniał, że „kość w gardle Allaha” nie została zdobyta.
Dla ludzi wielu wyznań, zarówno ze Wschodu, jak i z Zachodu, Stambuł nie jest jedynie miastem, ale metaforą i ideą – obrazem miejsca, dokąd można dać się zabrać wyobraźni, gdzie można zostawić duszę. To miasto, które przyciąga abstrakcje i armie, bogów i bogactwa, serce i ciało, umysł i ducha.
1 Zob. Ahmad, _al-Musnad_ 14, 331, 18859; al-Hakim, _Al-Mustadrak_ 4, 421–422; al-Tabarani, _Al-Mudżam al-Kabir_ 2, 38, 1216; al-Buchari, _Al-Tarikh al-Kabir_ 2, 81 i _Al-Saghir_ 1, 306; Ibn ‘Abd al-Barr, _Al-Isti‘ab_ 8, 170.
2 Michał Syryjczyk , _The Syriac Chronicle of Michael Rabo (The Great). A Universal History from the Creation_, tłum. M. Moosa, Teaneck, NJ 2014.
3 Źródła arabskie podają sprzeczne daty; miało to miejsce w latach 651–652 lub 654–655.
4 Według Koranu (sura 22, 78) nazwę tę nadał im Abraham: „On was wybrał i nie uczynił żadnej trudności w waszej religii, religii waszego ojca Abrahama. On nazwał was muzułmanami, niegdyś i obecnie ”. (tłum. J. Bielawski, Warszawa 1986, s. 407). Zob. porównanie tłumaczeń : https://www.comp.leeds.ac.uk/nora/html/22–78 (dostęp: 14.03.2024).
5 W źródłach określa się to jako powiedzenie Beduinów, średniowiecznych Arabów, niekiedy Egipcjan. J.L. Burckhardt, _Arabic Proverbs_, London 1972, s. 120.
6 W pobliżu portu Phoenicus lub Phoenix (Finike na wybrzeżu licyjskim w prowincji Ankara dzisiejszej Turcji). A. Konstam, P. Dennis, _Okręt bizantyński vs okręt arabski od VII do XI wieku_, tłum. B. Jóźwiak, Oświęcim 2017, s. 61–63; W. Treadgold, _A History of the Byzantine State and Society_, Stanford 1997, s. 314.
7 Liczba pojedyncza _szalandi_ – zob. ilustracje w: A. Konstam, P. Dennis, _Okręt bizantyński_…, __ dz. cyt.
8 Nazwa „szyici” pochodzi od określenia _szi’at Ali_ – „stronnictwo Alego”, oznaczającego zwolenników lub pomocników Alego, kuzyna i zięcia Proroka. Z kolei sunnitami nazwano wyznawców _sunny_ (wzorca postępowania) Proroka. Doszło do sporów na tle tego, kto ma prawo objąć przywództwo jako kalif (następca). Kalif Mu’awija, sunnita rządzący w latach 661–680, założył dynastię Umajjadów.
9 Wyprawa poprowadzona przez Jazida, syna namiestnika Cypru Mu’awiji.
10 Zob. nowe tłumaczenie zaginionego tekstu Teofila z Edessy według R.G. Hoylanda w: _Theophilus of Edessa’s Chronicle and the Circulation of Historical Knowledge in Late Antiquity and Early Islam_, tłum. R.G. Hoyland, Liverpool 2011, szczególnie s. 166–168.
11 Zob. fascynujące prace badawcze prowadzone przez dr. Marka Jankowiaka.
12 Po zajęciu przez Arabów Aleksandrii jedynymi źródłami zboża dla Konstantynopola były Sycylia i Afryka – te linie zaopatrzenia okazały się zarówno drogie, jak i ryzykowne.
13 J. Harris, _The Lost World of Byzantium_, New Haven – London 2015, s. 88; zob. również: D. Stathakopoulos, _Famine and Pestilence_, Farnham 2004, pozycja 208 w katalogu.
14 W obwodzie Aıwan Saray w Stambule można dziś zwiedzić odtworzoną w XIX wieku świątynię Matki Bożej Blacherneńskiej, gdzie znajdowała się jedna ze wspaniałych ikon maryjnych miasta. W pobliżu poświęconego Maryi źródła przechowywano jej pasek, wykonany podobno z wielbłądziej sierści. Obecnie relikwia przechowywana jest na górze Athos.
15 F.W. Hasluck, _The Mosques of the Arabs in Constantinople_, „The Annual of the British School of Athens” 1916/1918, t. 22, s. 157–174.
16 Za przykład może posłużyć arabski historyk i filozof Ibn Chaldun: „muzułmanie uzyskali kontrolę nad całym Morzem Śródziemnym. Ich potęga i władza nad nim była olbrzymia. Narody chrześcijańskie nie mogły nic zdziałać przeciwko flocie muzułmańskiej w żadnym zakątku Morza Śródziemnego. W swych podbojach muzułmanie wciąż przemierzali jego fale”. Ibn Khaldun, _The Muqaddimah. An Introduction to History_, red. N.J. Dawood, tłum. F. Rosenthal, Princeton 1989, s. 210.
17 J.R.R. Tolkien, _Władca Pierścieni. Powrót króla_, V 6, tłum. M. Skibniewska, Warszawa 2022.
18 J. Howard-Johnston, _Witnesses to a World Crisis. Historians and Histories of the Middle East in the Seventh Century_, Oxford 2010. Zob. również: C.E. Bosworth, _Arab Attacks on Rhodes in the Pre-Ottoman Period_, „Journal of the Royal Asiatic Society” 1996, t. 6, nr 2, s. 157–164.Uwagi dotyczące
nazewnictwa
Nie tylko Stambuł wiele ma imion, wiele jest również sposobów transliteracji, konfiguracji i pisowni imion jego władców, mieszkańców, osobistości, nazw jego terytoriów, wrogów i sojuszników. Na przykład w przypadku wschodnich cesarzy z zasady wybierałam greckie formy imion, ale w razie potrzeby posługuję się także formami popularnymi, jak Konstantyn czy Michał. Zachowanie żelaznej konsekwencji jest tu niemal nieosiągalne i prawdopodobnie byłoby nieco pretensjonalne – pisząc o mieście, które często określano jako „świetlane”, dążyłam raczej do tego, by naświetlać niż zaciemniać. W posługiwaniu się fonetyką turecką pomogli mi Robin Madden, Lauren Hales, mój wspaniały adiustator Peter James i korektor Anthony Hippisley¹.
Antyczna grecka nazwa BYZANTION (łac. BYZANTIUM – Bizancjum) niemal na pewno pochodzi od praindoeuropejskiego _bhugo_ – kozioł. Może w niej występować pochodzący z gwary trackiej rdzeń _BUZ_ dotyczący wód i fontann. Tak czy inaczej, pierwsza historyczna nazwa miasta, Byzantion, odzwierciedla bogactwo naturalne flory, fauny i geologii obszaru metropolitalnego Stambułu. Nazwa KONSTANTYNOPOL pochodzi od _Constantinus_ – łacińskiego imienia Konstantyna Wielkiego, rzymskiego cesarza, który w 324 roku dokonał ponownego założenia miasta, dając tym samym początek cywilizacji, którą dopiero w XVII wieku nazwano BIZANTYŃSKĄ (bizantyjską) (tej nazwy użył historyk Hieronim Wolf w 1557 roku). Poczynając od 330 roku, miasto nazywane było Nowym Rzymem, natomiast w języku perskim i w językach Bliskiego Wschodu Cesarstwo Bizantyńskie zazwyczaj nazywano i nadal nazywa się RUM. Nazwa İSTANBUL (Stambuł) jest gwarowym tureckim przekształceniem greckiego wyrażenia _eis ten_ (lub _tin_) _polin_ – „w mieście” lub „do miasta” – albo pochodzi od wyrażenia _Islam-bol_, obfity w islam. Sami Grecy co najmniej od X wieku naszej ery posługiwali się nazwami STINPOLIN, STANBULIN, POLIN lub BULIN. Po podboju osmańskim formy te okazały się wygodnie podobne do tureckich form Stanbulin, STAMBOL i ISLAM-BOL. Religijne brzmienie nazwy Islam-bol cieszyło ucho Osmanów aż do XX wieku, a równolegle nazywali oni miasto KOSTANTINIJJE lub KOSTANTINIJE, od arabskiego AL-QUSTANTINIJJA. Nazwę Konstantynopol/Kostantinijje formalnie zniesiono po wejściu w życie tureckiej ustawy o poczcie z 28 marca 1930 roku, która nakazywała zaprzestać adresowania listów do Konstantynopola. Urzędowa nazwa miasta brzmiała odtąd İstanbul. Przez ponad 1500 lat mówiono i pisano po prostu: HE POLIS – Miasto – lub TEN POLIN – Do Miasta; chińska nazwa Cesarstwa Bizantyńskiego, FULIN, jest zniekształconą formą wyrazu Polin².
W swojej najwcześniejszej historycznej odsłonie, jako Byzantion, miasto nie zostało nawet wzmiankowane w hebrajskiej Biblii ani w greckim Nowym Testamencie (natomiast wzmiankę o Bosforze zidentyfikowano jako błąd w tłumaczeniu)³. Choć w Stambule z czasem pojawiła się dobrze prosperująca społeczność żydowska, to w biblijnej tradycji judaizmu zawsze był „innym” miejscem, niewyraźnym bytem – ani miastem grzechu, ani ziemią obiecaną. Na kartach _Iliady_ Bizancjum także jest nieobecne. Również dla wczesnych Greków wygięty pas lądu, który z Bosforu wrastał w morze Marmara, był odległym, lesistym terytorium, dobrze strzegącym swoich tajemnic, duchem na krańcach cywilizacji. Jak głosi tradycja, to właśnie z leżącego na azjatyckim brzegu wzgórza Çamlıca, skąd widać Bosfor, Złoty Róg i bizantyński akropol, diabeł ukazał Jezusowi „wszystkie królestwa świata oraz ich przepych”. Miasto z czasem zaczęło być opiewane jako ideał, stało się więc ucieleśnieniem pokusy.
Z ziemskiej perspektywy stanowiło mieszankę kultur, gdzie można było spotkać Rzymian, którzy przestali posługiwać się łaciną w VII wieku, obok greckojęzycznych muzułmanów, którzy żyli tu do IX wieku. Choć rzymskokatoliccy najeźdźcy miasta z 1204 roku określali jego mieszkańców mianem GRAIKOI (Niketas Choniates, _Historia_), to chrześcijańscy konstantynopolitańczycy sami unikali starożytnego określenia HELLEN, bo kojarzyło się z pogaństwem, a zamiast niego preferowali nazwę ROMAIOS. Nawet w XXI wieku Grecy na wszystkich kontynentach świata nazywają siebie ROMAIOI – Rzymianami, dziećmi Nowego lub Drugiego Rzymu. Etnicznych Greków stambulskich wciąż nazywa się ROMOI lub RUMLAR.
Choć to ważny wybór z punktu widzenia psycholingwistyki, używanie określenia „Rzymianie” w odniesieniu do mieszkańców miasta z okresu od roku 700 p.n.e. do roku 1450 n.e. jest nieco dezorientujące. Dlatego w tej książce RZYMIANAMI nazywani są starożytni Rzymianie, a mieszkańców miasta, które niegdyś nosiło nazwę Byzantion, potem Bizancjum i wreszcie Konstantynopol, nazywam BIZANTYŃCZYKAMI. BIZANCJUM oznacza tu miasto lub ideę cesarstwa Bizantyńczyków. Nie ulega wątpliwości, że nazwą miasta posługiwano się zarówno po to, by podkreślić rangę tej jednostki urbanistycznej, jak i po to, żeby określić jej granice. Przez całe stulecia na średniowiecznym Zachodzie cywilizację Konstantynopola nazywano KONSTANTYNOPOLITAŃSKĄ. Tuż przed zdobyciem przez Turków osmańskich w 1453 roku Konstantynopol był już jednak w zasadzie tylko otoczoną murami ruiną z drobnymi przyległościami ziemskimi⁴.
W osmańskim Stambule TURKAMI nazywano pierwotnie osoby dość niskiego pochodzenia, prowincjuszy. W dzisiejszych czasach na Zachodnim Wybrzeżu USA „turkiem” (_Turk_) nazywa się w slangu wielkomiejskim chłopaka z ikrą – widać w tym odbicie powszechnego, stereotypowego lęku, który utrzymywał się przez stulecia, a ostatnio zyskał nowe życie w retoryce świata polityki w związku ze staraniami Turcji o członkostwo Unii Europejskiej⁵. W 1578 roku John Lyly zapytywał, czy kiedykolwiek „byłże psotnik tak niegodziwy i nieokrzesany, takiż Turek obrzydły i okrutny”⁶; natomiast w słownikach w 1699 roku definiuje się hasło „Turek” jako człowieka o okrutnym sercu. W językach mieszkańców Zachodu, którzy _otomanką_ (fr. _ottomane_) nazywali niską kanapę bez poręczy, częściej można było usłyszeć o OTOMAŃSKIM (ottomańskim, osmańskim) zagrożeniu dla cywilizacji chrześcijańskiej⁷.
Cieśnina _BÓSPOROS_ (po grecku „bród dla bydła”) w średniowiecznej łacinie nazywana była także _Bosphorus_, a w średniowiecznej grece _Bosforos_; w tej książce zamiast nazwy pierwotnej używam późniejszej, popularnej nazwy BOSFOR. Opisując aspekty miasta w ujęciu ogólnym, bez przypisania do konkretnej epoki, posługuję się nazwą STAMBUŁ, a jeśli to wskazane w kontekście źródeł – nazwami Bizancjum, Konstantynopol lub Kostantinijje. Niekiedy takie nazewnictwo może być chronologicznie nieadekwatne, ale sądzę, że od dawna nieżyjący mieszkańcy Byzantionu, Bizancjum, Konstantynopola i Stambułu zrozumieją i – mam nadzieję – wybaczą mi to.
1 Od czasu wprowadzenia przez Atatürka w 1928 roku _Ustawy o przyjęciu i wdrożeniu alfabetu tureckiego_ w języku tureckim stosuje się wyłącznie alfabet fonetyczny. Ustawa zastąpiła stosowane za czasów osmańskich pismo arabskie zmodyfikowanym alfabetem łacińskim, liczącym 29 liter. Od łacińskiego turecki różni się najbardziej liczbą samogłosek; oprócz _a_, _e_, _i_, _o_, _u_ występują w nim również _ı_, _ö_ oraz _ü_. Pary _ı_–_i_, _o_–_ö_ oraz _u–ü_ pod względem wymowy różnią się miejscem artykulacji. W każdej z nich pierwsza głoska jest samogłoską tylną, czyli wymawianą z przesunięciem języka ku tylnej części jamy ustnej, natomiast druga jest samogłoską przednią. Wymowa _ı_ przypomina głoskę odpowiadającą _e_ w angielskim wyrazie „open” (jak polskie _y_ – przyp. tłum.), natomiast _i_ wymawia się jak w angielskim wyrazie „bit”. Tureckie _u_ brzmi podobnie do krótkiej samogłoski w angielskim wyrazie „foot”, natomiast _ü_ wymawia się jak długą samogłoskę w angielskim wyrazie „food”. Tureckie _o_ wymawia się jak krótką samogłoskę w angielskim wyrazie „hot”, natomiast _ö_ wymawiane jest podobnie do zbitki _ir_ w wyrazie „shirt”, przy czym język należy przesunąć do przodu jamy ustnej (jak niemieckie _ö_, czyli składając usta jak do wymowy polskiego _o_, wymawia się _e_ – przyp. tłum.). W języku tureckim występuje również _ş_, wymawiane jak _sz_, oraz _ç_, wymawiane jak _cz_. Charakterystyczna litera _ğ_ jest w wymowie „połykana” i niemal niesłyszalna. Najbardziej nietypowa może się wydawać litera _c_, wymawiana jak _dż_, natomiast litera _j_ zarezerwowana jest dla zapożyczeń takich jak „plaj” (plaża). W alfabecie tureckim nie występują litery _q_, _w_, _x_. Bardzo dziękuję Robinowi Maddenowi za zredagowanie niniejszego przypisu.
2 Zob. D.J. Georgacas, _The Names of Constantinople_, „Transactions and Proceedings of the American Philological Association” 1947, t. 78, s. 347–367.
3 W _Wulgacie_ św. Hieronima hebrajskie _besepharad_ w Księdze Abdiasza (1, 20) zostało przełożone jako _Bosforus_, natomiast w innych tłumaczeniach pojawia się tu nazwa Sefarad (np. Biblia Króla Jakuba: _Sepharad_; Biblia Lutra: _Sefarad_; Biblia Tysiąclecia: Sefarad _–_ przyp. tłum.) (być może Sardes, ale według późniejszych ustaleń jest to nazwa Hiszpanii): „A przeprowadzenie wojska tego synów Izraelskich wszystkie miejsca Chananejczyków aż do Sarepty, a przeprowadzenie Jeruzalem, które jest w Bosforze, posięże miasto południowe” (przekład za opartą na _Wulgacie_ Biblią Jakuba Wujka – przyp. tłum.) („_et transmigratio exercitus huius filiorum Israhel omnia Chananeorum usque ad Saraptham et transmigratio Hierusalem quae in Bosforo est possidebit civitates austri_”).
4 Zwraca na to uwagę w swoim wstępie D. Stathakopoulos, _Famine and Pestilence_, Farnham 2004.
5 Dziękuję Paulowi Cartledge’owi za przypomnienie mi postaci „Turka” z trylogii filmowej _Ojciec chrzestny_.
6 J. Lyly, _Euphues_. _The Anatomy of Wyt/Wit_, London – New York 1916 , folio 5.
7 Szczegółowo omawia to E. Said, _Orientalizm_, tłum. M. Wyrwas-Wiśniewska, Poznań 2005, s. 103–104.Wstęp
Choć wszystkie inne miasta mają swe okresy władztwa, a z czasem podupadają, jedynie Konstantynopol wydaje się posiadać jakiś rodzaj nieśmiertelności i pozostanie miastem dopóty, dopóki żyła będzie ludzkość, by mieszkać w nim lub je odbudowywać.
Pierre Gilles, 1550¹
4 lutego 1939 roku radio BBC wyemitowało nagranie wiersza Williama Butlera Yeatsa pod tytułem _Żeglując do Bizancjum_. W ten sposób nadawca uczcił żarliwego Irlandczyka, który zmarł siedem dni wcześniej. Spomiędzy trzasków i szumów, we wzorcowej wymowie _Queen’s English_ o połykanych końcówkach, płyną słowa na poły wzniosłe, na poły ponure. Nagranie samo w sobie jest jak podniszczona pamiątka po niegdyś świetnym mieście Bizancjum, po tym, jakie ono było i jakie się stało. Dźwięczny męski głos recytuje Yeatsowe wersy o miejscu, które żyło w głowie poety i żyje nadal w naszej wyobraźni: namacalne, niedoścignione i nie do opisania – charyzmatyczne w pełnym greckim znaczeniu tego słowa, pełne nieziemskiego czaru, który rozpala ziemską żądzę.
Dlatego żeglowałem po morzach, by wreszcie
Stanąć w Bizancjum, starym, świętym mieście.
O mędrcy, których święty ogień Boga sięgnął,
Jak na złoconych mozaikach na murze,
Wyjdźcie z ognia świętego, otoczcie mnie w kręgu,
Zacznijcie uczyć śpiewu moją duszę.
Wypalcie moje serce. Z pożądania chore,
Związane ze zwierzęcym, zdychającym stworem,
Nie wie, czym jest. Wy mnie więc unoście
W wymyślną sztukę wieczności.
Raz już poza stworzeniem, nigdy nie przybiorę
Mej cielesnej postaci z pierwotnej istoty,
Ale taką, jaką grecki złotnik czynił, formę
Wezmę: z kutego złota i emalii złotej,
By senny cesarz zasnąć nie był skory
Lub na złotej gałęzi będę śpiewał o tym,
Co przeminęło, przyjdzie, co mija jak w tańcu,
Szlachetnym panom i paniom Bizancjum².
To właśnie wielowymiarowy charakter Stambułu – tego dawnego, tego trwającego, tego przyszłego – podsycił mój własny romans z tym miastem, związek, który przetrwał ponad cztery dziesięciolecia. Historię tego miejsca o trzech nazwach – Byzantion lub Bizancjum (ok. 670 p.n.e.–330 n.e.), Konstantynopol, Al-Qustantinijja, potem Kostantinijje (ok. 330–1930), Stambuł, czyli İstanbul lub Stimboli (od ok. 1453) – często dzieli się na odrębne bloki: starożytny, bizantyński, osmański, turecki. Dla mnie jednak kulturalna, polityczna i emocjonalna siła Stambułu wynika z faktu, że opowieść o tym mieście nie jest ograniczana liniami kreślonymi w czasie. To miejsce, w którym ludzi łączą więzy ponadczasowe wynikające z charakteru z samego miejsca; właśnie dlatego podjęłam herkulesową (a niekiedy augiaszową) pracę polegającą na wykorzystaniu wskazówek wpisanych w lokalny krajobraz, aby przekazać opowieść o tym mieście od jego prehistorii aż po współczesność.
O tym, jak wielobarwne były populacje tego miasta, świadczą dziś relikty przeszłości przypadkowo ocalałe na terenie całej nowoczesnej metropolii – bazy późnostarożytnych kolumn w centrach handlowych, źródełka w pobliżu meczetów (w miejscu starożytnych pogańskich świątyń, które stały się chrześcijańskimi kościołami, a wreszcie muzułmańskimi sanktuariami). Stambuł często żyje poza czasem; właśnie dlatego miasto nazywano również Nowym Rzymem, Nową Jerozolimą, Wiecznym Miastem Allaha. Przez osiem tysięcy lat żyło, pracowało i bawiło się tutaj ponad 320 pokoleń ludzkości. To kontinuum pozostawiło nieco frustrujących luk, ale także bogaty materiał archeologiczny i dokumentalny, który w znacznej mierze dopiero teraz wyłania się z ziemi i z archiwów i na którym koncentruję się w niniejszej książce. Choć przez Stambuł przewinęły się postaci historyczne z samego świecznika, to oprócz tych, którzy w oczywisty sposób dzierżyli ster władzy, na niniejszych stronach starałam się również docenić bezpośrednie doświadczenia ludzi, którzy mogli nie zdawać sobie sprawy z tego, że tworzą historię. W sensie etymologicznym, celowościowym i filozoficznym miasto to ludzie, którzy mieszkają w jego murach. Dlatego w tej książce czytelnik znajdzie zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Znajdzie zarówno bogatych, jak i biednych, zarówno silnych, jak i słabych.
Tym, co powstało, nie jest jednak wyczerpujący katalog dziejów Stambułu. To zapis osobistej, fizycznej podróży – próby ustalenia, co tworzy miasto, w szczególności poprzez badanie nowego dostępnego materiału naświetlającego globalny charakter tła historycznego Stambułu – który być może pozwoli nam zrozumieć zarówno to miejsce, jak i nas samych. Stambuł zawsze był kluczowym punktem swego rodzaju sieci temporalnej i sieci neuronowej. Miasto jest bytem niesamowystarczalnym – warunkiem jego trwania i _de facto_ jego rozwoju są specjalizacja oraz powiązania poza jego granicami. Skupiam się zatem na przełomowych wydarzeniach bądź ideach, które ukształtowały Stambuł lub pozwoliły mu zdobyć wpływy gdzie indziej. Próbowałam zrozumieć, w jaki sposób miasto (wraz z mieszkańcami) musiało się przystosować i ewoluować, żeby przetrwać przez tysiąclecia, i jak potem iskry tryskające z tego wrzącego tygla zdarzeń podpalały świat.
Byzantion pojawia się na scenie w V wieku p.n.e. dzięki pismom Herodota. Ojciec Historii wspomina most pontonowy zbudowany przez jednego z najpotężniejszych ludzi na ziemi w celu połączenia Azji z Europą³. Kiedy dwa i pół tysiąca lat później pracowałam nad tą książką, w Stambule ukończono właśnie budowę pierwszych podwodnych tuneli międzykontynentalnych, które były oczkiem w głowie tureckiego prezydenta Recepa Erdoğana. 15 lipca 2016 roku, podczas nieudanego wojskowego zamachu stanu, kiedy frakcje puczystów próbowały obalić rząd Erdoğana, na moście Bosforskim łączącym azjatycki brzeg miasta z europejskim stanęły czołgi. Wojsko zajęło również plac Taksim i port lotniczy imienia Atatürka, poza tym zablokowano transkontynentalny most Mehmeda Zdobywcy. W nocy na moście Bosforskim – nazwanym potem mostem Męczenników 15 Lipca – otwarto ogień, raniąc protestujących obywateli. O świcie nad drogą wodną przecinającą Eurazję młodzi puczyści skapitulowali z podniesionymi rękami, niektórych później zlinczowano. Stambuł jest zmiennym, gorączkowym miastem, którego nastroje i _modus operandi_ mogą mieć wpływ na przyszły stan bezpieczeństwa Wschodu i Zachodu.
To wyjątkowo szczodrze obdarzone przez ląd i morze miasto od dawna zaspokaja filozoficzno-fizjologiczną potrzebę naszego gatunku, by podróżować, poznawać, nawiązywać kontakty i kontrolować. Położony na przypominającym róg nosorożca pasie lądu wrzynającym się w morze Marmara, 2700 kilometrów na południowy wschód od Paryża i 2200 kilometrów na północny zachód od Bagdadu, na samych krańcach Europy i w zasięgu wzroku od Azji, rdzenny Stambuł zyskał własny status w epoce antyku, kiedy dzięki rozwojowi technologii szkutniczej można było przewozić więcej ludzi, towarów handlowych, wojska i nowatorskich idei. Miasto przeżywało rozkwit, kiedy mężczyźni i kobiety w swoim postępowaniu kierowali się pewnym prehistorycznym słowem/pojęciem, które w mojej ocenie było rozrusznikiem cywilizacji. Chodzi o praindoeuropejski wyraz _ghosti_ (od którego pochodzą angielskie wyrazy _guest_ , _host_ i _ghost_ ), odnoszący się do swego rodzaju niepisanej etykiety, poglądu głoszącego, że na widok obcych na horyzoncie nie należy zasypywać ich gradem włóczni i pocisków z proc, lecz raczej podjąć ryzyko powitania ich w naszych progach – jako tych, którzy być może przywożą ze sobą nowe poglądy, nowe towary, świeżą krew. Z czasem to słowo/pojęcie ewoluowało w greckie _xenia_ – zrytualizowaną przyjaźń między gościem a gospodarzem, nić porozumienia, która zszyła starożytne światy basenu Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu. Dzięki nowym badaniom DNA z materiału kostnego wiemy obecnie, że starożytni odbywali znacznie dalsze i bardziej systematyczne podróże, niż kiedyś sądziliśmy⁴. Jeżeli cywilizacja polega na tym, że wyrusza się poza horyzont na spotkanie z nieznanym, nawiązuje kontakty, szuka sposobów na to, jak żyć z samymi sobą i z innymi ludźmi, to zarówno dla Wschodu, jak i dla Zachodu Stambuł idealnie nadaje się do zaspokajania tych potrzeb. A dziś zrozumienie opowieści o tym, co pewien Bizantyńczyk nazwał „miastem będącym przedmiotem pożądania świata”, jest potrzebne bardziej niż kiedykolwiek.
Stambuł szybko pnie się w górę na liście priorytetów dzisiejszej polityki. Nie chodzi jedynie o niedawne dramatyczne spory polityczne i zamachy terrorystyczne: to miasto w znacznym stopniu objaśnia geopolityczny kształt życia nas wszystkich. W przeszłości bywało ono bazą dla najbardziej nieustępliwych teokracji, podporą dominacji chrześcijaństwa jako religii światowej, powodem do utrapienia dla kalifów, a wreszcie siedzibą najdłuższego kalifatu w historii. Obok Mekki, Medyny i Jerozolimy Stambuł przez wielu uważany jest za najświętsze miejsce sunnickiego islamu. Bliskowschodnie tożsamości, konflikt na Bałkanach, rozłam Chorwacji i Serbii, rola Turcji w Unii Europejskiej, ekspansjonizm Rosji, konflikty w Ziemi Świętej, święte konflikty w USA i Europie, spory dotyczące granic państwowych Iraku i Syrii (a także Izraela) i bezpaństwowi uchodźcy z tych terytoriów: wszystkie te zjawiska mają korzenie w historii miasta trojga imion. Można powiedzieć, że Stambuł to kamień z Rosetty w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Punkty zapalne z czasów jego władców – Damaszek, Libia, Bagdad, Belgrad, Sarajewo, Kair, Kaukaz i Krym – są punktami zapalnymi również w naszych czasach. Wielu naszych przodków w Europie, na Bliskim, Środkowym i Dalekim Wschodzie czy w Afryce Północnej było sojusznikami, poddanymi, obywatelami bądź niewolnikami greckich, rzymskich, bizantyńskich lub osmańskich panów. Szlakami morskimi i lądowymi z „Królowej Miast” od dawien dawna płynie strumień porzeczek i przędzy, mat i armat, a także ludzi – podróżnych, brańców i uchodźców.
Choć historię Stambułu ukształtowała jego topografia, a opowieść o nim ukształtowała z kolei krajobraz naszego życia, to wydaje się, że fizyczne rozmiary samego miasta rzadko kiedy zasługiwały na zainteresowanie tej rangi legendarnych wrogów i herosów: Konstantyna I, wodza Hunów Attyli, Czyngis-chana, nowej armii islamu, Tamerlana, Iwana Groźnego, Katarzyny Wielkiej, imperium brytyjskiego, Państwa Islamskiego (ISIS). Oczywiście idea Stambułu wykładniczo przerasta jego powierzchnię. Jako metafora i lokalizacja miasto pojawia się w dramacie greckim, w Koranie⁵, u Szekspira⁶; Molier wspomina o Turkach, Machiavelli o Osmanach. Stambuł pojawia się w serii filmowej o agencie 007 – z perspektywy międzykontynentalnej to idealny bondowski kontekst. Opowiadając legendy swojego miasta, Turcy posługują się specjalną formą czasu – „jak zapamiętano”⁷. Stambuł to miejsce do załatwiania interesów i przyjemnego spędzania czasu, miejsce gdzie opowieści są równie ważkie jak fakty historyczne. Temu miastu i kulturze, którą ono stworzyło, zawdzięczamy więcej, niż nam się wydaje, zarówno jeśli chodzi o rzeczy ważne, jak i drobne: wyrażenie _lingua franca_, adorację Maryi, nicejskie wyznanie wiary, nazwę grupy etnicznej Romów, paszporty, widelec, dżingoizm, fakt, że niektórzy ludzie określają się jako „osoby rasy białej (kaukaskiej)”, podstawy współczesnego zachodniego prawa – wszystko to wykuto w stambulskiej kuźni. Greckie dramaty, rzymska filozofia, teksty chrześcijaństwa, poezja islamu – wiele tekstów klasy światowej ocalało tylko dzięki pracy mężczyzn (a czasami kobiet) z tutejszych skryptoriów (kantorów, gdzie kopiowano, tłumaczono i badano rękopisy), bibliotek, madras i klasztorów; Stambuł w znacznym stopniu przyczynił się do stworzenia wspólnego cywilizacyjnego banku pamięci.
Dziś na ulicach miasta obdarci furmani wozami zaprzężonymi w konie wyprzedzają ferrari stojące w niekończących się korkach. Supertankowce wiozące ropę z Rosji i ogromne frachtowce przewożące artykuły luksusowe z morza Marmara na Morze Czarne uprzykrzają życie miejscowym rybakom. Zapchane pociągi i warczące autobusy codziennie przywożą do centrum, a potem odwożą, dziesięć milionów stambulczyków – jeszcze więcej w aglomeracji stambulskiej, rozległym obszarze, który nadal utrzymuje pierwotny, wtórny i usługowy sektor gospodarki i nieoficjalną populację wynoszącą około 16 milionów mieszkańców. Z jednego krańca na drugi miasto rozciąga się na półtorej setki kilometrów. Wokół minaretu Błękitnego Meczetu krążą mewy, jak niegdyś wokół kopuł kościołów Konstantynopola. Tak, to miasto z fantazji, miasto duszy, ale zrodzone z ziemi, na której stoi; jest tu zakotwiczone.
Stambuł jest najdłużej istniejącym bytem politycznym w Europie. To konurbacja, która przez ostatnie osiem tysięcy lat spoiła w jedną całość mozaikę jednostek osadniczych i mikromiast, tworząc wielki, chaotyczny obraz, jakim jest obecna metropolia. Wiele dzisiejszych dzielnic niegdyś było samodzielnymi mieścinami: Chalcedon, Chryzopol, Sultanahmet, Psamatia, Kosmidion i Syki/Pera/Galata nad Złotym Rogiem – obecnie wszystkie zlały się w jedno jak kropla rtęci, tworząc aglomerację stambulską. Podczas ostatnich badań archeologicznych w rdzennym Stambule pod starożytnym hipodromem zidentyfikowano pozostałości przedchalkolityczne – sięgające głębiej niż czterdzieści dwie warstwy osadnicze zmierzone na stanowisku archeologicznym w Troi. Ten skrawek ziemi pomiędzy Wschodem a Zachodem nazywali swoim domem Fenicjanie, Grecy, Rzymianie, Genueńczycy, Wenecjanie, Żydzi, Arabowie, Wikingowie, Azerowie, Ormianie, Turcy. Będąc tu, mamy poczucie, że jesteśmy w środku świata, bo istotnie wchodzimy w kontakt z wieloma światami.
Jest to zatem rodzaj badania organicznego: archeologia miejsca i kultury, próba zrozumienia miasta, które wpływa na nasze życie na różne zapomniane przez nas bądź jeszcze nieuświadomione sposoby. Pisząc tę książkę, musiałam podróżować na same krańce cesarstwa: do Gruzji, żeby odnaleźć Dmanisi, gdzie dziś pozostał tylko samotny mnich i smuga dymu unosząca się nad mokrą od rosy górą, a gdzie niegdyś zbiegały się trasy bizantyńskich, perskich i ormiańskich karawan na osi jedwabnych szlaków, obok miejsca, w którym spoczęły (niedawno odkryte) szczątki najstarszych człowiekowatych w Europie, wysokich na metr dwadzieścia istot zabitych prawdopodobnie przez tygrysy szablastozębne⁸; na dziurawą granicę turecko-syryjską; przez skwar Arabii i chłód Dolomitów. Zapuszczałam się do starożytnych chińskich grobowców, napotykałam na swojej drodze uskoki tektoniczne, jakie podzieliły terytorium kontrolowane przez Stambuł po klęsce w wielkiej wojnie 1914–1918; napotykałam snajperów na granicy armeńsko-azerbejdżańskiej, zagrożenia terrorystyczne w Zjednoczonych Emiratach i alternatywne muzułmańskie style życia w świecie przedzielonym jedynie pasmami drutu kolczastego na anatolijsko-irackim pograniczu. Jadłam posiłek w pałacu Topkapı, podczas gdy na zewnątrz aresztowano protestujących, potem sama przyłączyłam się do protestu i posmakowałam gazu łzawiącego na placu Taksim. Podczas pięciomilionowego wiecu zwołanego w pobliżu jednego z najstarszych portów miejskich w proteście przeciwko zamachowi stanu w lipcu 2016 roku patrzyłam na morze tureckich flag, od którego poczerwieniało miasto – ten rumieniec widać było nawet z kosmosu. Praca nad tą książką zaprowadziła mnie do wielu miejsc. Aby jednak naprawdę zrozumieć opowieść o Stambule, musimy wpierw cofnąć się do samych kresów czasu historycznego, do prehistorii, i stamtąd spojrzeć dalej.
1 P. Gilles, _The Antiquities of Constantinople_, red. R.G. Musto, tłum. J. Ball, New York 1988, s. xlv.
2 W.B. Yeats, _Poezje wybrane_, tłum. L. Marjańska, Warszawa 1987, s. 130–133 (przyp. tłum.).
3 Most nad Bosforem przerzucił budowniczy króla Dariusza, Mandrokles z Samos: zob. Herodot, _Dzieje_, IV 88, oprac. R. Turasiewicz, tłum. S. Hammer, Wrocław 2005, s. 327–328; również Kserkses zbudował most przez cieśninę Hellespont między miastami Sestos i Abydos.
4 Za tę informację dziękuję dr. Rayowi Laurence’owi.
5 Sura _Ar-Rum_ 30, 1–5.
6 Otello, akt drugi, scena III; akt trzeci, scena V; akt piąty, scena II.
7 Po raz pierwszy zetknęłam się z tym zjawiskiem w pismach Orhana Pamuka, człowieka, który czterdzieści lat temu rozbudził moje zainteresowanie Stambułem.
8 W średniowiecznych piwnicach i w samotnych sanktuariach muzułmańskich odnajdywano tu szczątki przedstawicieli wczesnej formy _homo erectusa_ – drobnej budowy przybyszy z Afryki sprzed 1,8 miliona lat.