- W empik go
Stan Lee. Człowiek-Marvel - ebook
Stan Lee. Człowiek-Marvel - ebook
Szczera, prawdziwa i wciągająca opowieść o człowieku, który marzył o karierze pisarskiej, a zrobił o wiele więcej: odmienił oblicze amerykańskiej popkultury.
Bob Batchelor opisuje jedną z najciekawszych postaci świata komiksu, ojca najbardziej popularnych komiksowych superbohaterów – Stana Lee. Życie słynnego scenarzysty było równie niesamowite, co wymyślane przez niego historie. Lee, dzięki ogromnej wytrwałości i niezwykłemu talentowi, już jako nastolatek został redaktorem w wydawnictwie, które potem zasłynie jako Marvel Comics. To tam powstała Fantastyczna Czwórka, Spider-Man, Hulk, Iron Man, X-Men czy Avengers – najsłynniejsze postaci komiksowego świata, którymi fascynują się od kilkudziesięciu już lat kolejne pokolenia czytelników. Na podstawie ich przygód wciąż powstają popularne adaptacje filmowe, a sami superbohaterowie stali się niezniszczalnymi symbolami kultury popularnej na całym świecie.
Stan Lee. Człowiek-Marvel to nie tylko historia życia kultowego wizjonera, ale także analiza genezy jego najważniejszych dzieł oraz próba określenia wpływu komiksu na kulturę popularną XX i XXI wieku.
Jeśli chcesz jako pierwszy dostać informację o przedsprzedaży książki, zostaw swoje dane. Będziemy na bieżąco informować Cię o postępach w pracy nad książką!
Biografia Stana Lee autorstwa Boba Batchelora jest nie tylko rzetelna i szczegółowa, ale też znakomicie napisana. Lubisz czytać historie pisane przez Stana? Historia samego Stana też ci się spodoba.
Steve Englehart, powieściopisarz i autor komiksów (The Avengers, Kapitan Ameryka)
Wnikliwe i szczere spojrzenie na życie jednego z najwybitniejszych XX-wiecznych twórców mitów.
Mark Waid, pisarz (Daredevil, Fantastyczna Czwórka, Kingdom Come)
Książka Boba Batchelora zabiera nas w podróż po życiu i wyobraźni Stana Lee, który we współpracy z Jackiem Kirbym i Steve’em Ditko stworzył fundamenty uniwersum Marvela, uwalniając tym samym kreatywną siłę, która do dziś kształtuje i zmienia naszą popkulturę.
J.M. DeMatteis, pisarz (Niesamowity Spider-Man, Silver Surfer)
Stan Lee to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów komiksów oraz osób zainteresowanych procesem twórczym. Wspaniała książka o wspaniałym człowieku.
Arthur Asa Berger, pisarz (The Comic-Stripped American)
Stan Lee to niezwykły pracuś, który zrewolucjonizował świat komiksu i dał nam jednych z najpopularniejszych superbohaterów. To fascynująca historia narodzin Marvela, ale też wierny opis życia pełnego blasku i cieni.
Tymoteusz Wronka, NaEkranie.pl
Bob Batchelor
Jest historykiem fascynującym się biografiami ikon kultury. Pisze o pomysłach i zagadnieniach, które pomagają kształtować współczesny świat. Najnowsza książka Boba – Stan Lee. Człowiek-Marvel – analizuje znakomite życie jednej z najważniejszych ikon w Ameryce.
Stan Lee
To legenda światowego formatu. Współtworzył wiele postaci z komiksowego uniwersum Marvela, takich jak: Spider-Man, Iron Man, Hulk, Doktor Strange, Fantastyczna Czwórka, Daredevil, Czarna Pantera, Thor oraz X-Men. Dzięki niemu Marvel Comics z niewielkiej lokalnej firmy zmieniło się w jednego z największych wydawców komiksowych na świecie.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8129-227-6 |
Rozmiar pliku: | 7,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stan Lee: Człowiek-Marvel to książka, która powstała w wyniku długich lat lektury, studiowania i obcowania z komiksami oraz współczesną popkulturą amerykańską. Nauczyłem się czytać, aby odkryć radości Spider-Mana i Avengers, z czasem oszalałem też na punkcie wykręcającej rzeczywistość serii What If. Nie pamiętam czasu bez Stana Lee, a nagłówek „Stan Lee prezentuje” mam nieustannie przed oczyma wyobraźni.
Książka ta nie powstałaby bez ogromnego wsparcia, pomocy i przyjaźni. Przede wszystkim dziękuję Stephenowi Ryanowi, starszemu redaktorowi z Rowman & Littlefield. Jest moim współspiskowcem, współtwórcą i – mniej więcej – współautorem tej książki. Jego wiedza i sposób obchodzenia się ze słowami sprawiły, że jest ona lepsza (być może za bardzo udzieliło mi się zamiłowanie Stana do aliteracji). Chciałbym również podziękować wszystkim z R&L, którzy dorzucili do tej publikacji swoje trzy grosze, łącznie z projektantami pracującymi nad okładką, redaktorami, ekipą od marketingu i zespołem produkcyjnym: to bez dwóch zdań pierwszoligowa drużyna.
Jako że niniejsza biografia Stana Lee opiera się praktycznie w całości na dogłębnym researchu, nie mogłaby zaistnieć w podobnej formie bez wspaniałych bibliotek i archiwów, dzięki którym jego spuścizna i osiągnięcia nadal żyją. Szczególnie cenię sobie zbiory American Heritage Center (AHC) Uniwersytetu w Wyoming. Już sama historia o tym, jak rzeczy Lee trafiły do Laramie w stanie Wyoming jest nielichą opowieścią. Personel AHC, którym kieruje dyrektorka Bridget J. Burke, okazał się profesjonalny, niebywale pomocny i szczodry. Chciałbym podziękować Amandzie Stow, która powitała mnie na miejscu i służyła celnymi uwagami, oraz – w szczególności – Johnowi Waggenerowi za nieocenioną pomoc przy nawigowaniu pośród dokumentacji i fotografii, a także gotowość do odkrycia przede mną tego, co Laramie ma do zaoferowania.
Dziękuję też z całego serca Jenny Rob i cudownej ekipie Billy Ireland Cartoon Library and Museum na Uniwersytecie Stanowym w Ohio. Materiały, które tam odnalazłem, były niezbędne do ukończenia książki, a tamtejsze wystawy zapewniły mi miłą odskocznię od długich ciągów wytężonej pracy badawczej. Dodatkowe źródła komiksowe, łącznie z trudno dostępnymi, rzadkimi egzemplarzami i rzeczami prosto z Marvela wytropiłem w bibliotece publicznej Cincinnati i hrabstwa Hamilton, bibliotece publicznej Munroe Falls, bibliotece publicznej Lane w Oxfordzie w stanie Ohio i King Library na Uniwersytecie w Miami, także dzięki sprawnie działającej wymianie bibliotecznej. Na koniec, oczywiście, nie mógłbym nie wspomnieć o samym Marvelu, któremu dziękuję za wprowadzenie cyfrowego abonamentu Marvel Unlimited. Archiwum wydawnictwa umożliwia dostęp do pełnego katalogu firmy i pozwala wytropić prace Lee, które powstały w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Stan Lee: Człowiek-Marvel bardzo skorzystał na dogłębnych analizach mojej pisaniny Joe Darowskiego, Chrisa Olsona i Normy Jones, którzy – przeczytawszy wczesne szkice – nie szczędzili mi rozsądnych uwag. Dzięki temu moja praca tylko stała się lepsza, a wszelkie błędy to tylko i wyłącznie moja wina. Beth Johnson, dyrektorka artystyczna w Matter Creative Group, przekazała niemało mądrych uwag na temat okładki i oprawy graficznej książki.
Szczęśliwie mam przy sobie fantastyczną grupę mentorów i przyjaciół, do których mogę się zwrócić, gdy research, pisanie czy redakcja idzie mu jak po grudzie. Dlatego najszczerzej dziękuję Philipowi Sipiorze, Donowi Greinerowi, Gary’emu Burnsowi i Gary’emu Hoppenstandowi. Dzięki, że jesteście rewelacyjnymi wzorami do naśladowania i przewodnikami. Kibicowało mi też wielu przyjaciół, a pośród nich: Thomas Heinrich, Chris Burtch, Larry Leslie, Kelli Burns, Gene Sasso, Bill Sledzik, Josef Benson, Jesse Kavadlo, Sarah McFarland Taylor oraz Heather i Rich Walterowie z rodziną. Miałem szczęście do fantastycznych mentorów, którym chciałbym podziękować. A są to: Lawrence S. Kaplan, James A. Kehl, Sydney Snyder, Richard Immerman, Peter Magnani i zmarła Anne Beirne. Skorzystałem też z przyjaźni grupy podobnie myślących entuzjastów popkultury w składzie: Brian Cogan, Brendan Riley, Kathleen Turner, Norma i Brent Jonesowie oraz Leigh Edwards!
Dziękuję mojemu przyjacielowi Jasonowi Pettigrewowi z Alternative Press za wsparcie i załatwienie na czas legitymacji prasowej. Chciałbym też podziękować moim kolegom z Wydziału Mediów, Dziennikarstwa i Filmu Uniwersytetu w Miami.
Moja rodzina była niesamowicie pomocna, zważywszy na to, jak pisanie książek wpływa na czyjeś zasoby czasu i energii. Dziękuję moim rodzicom, Jonowi i Lindzie Bowenom, za wszystko, co zrobili, aby nasze życie było nieskończenie lepsze. Dziękuję też Josette Percival i Michelowi Valois za ich pomoc i życzliwość.
Nie potrafię dostatecznie wyrazić ogromu swojej miłości i wdzięczności dla Suzette i Sophii („Roberto”). Mają nieskończone pokłady miłości i śmiechu. Bez nieustępliwości Suzette mógłbym nigdy nie spełnić dziecięcego marzenia i nie poznać Lee. I na koniec dziękuję mojej córce Kassie, która jest moją inspiracją, nadzieją i radością. Nie mogę się doczekać, jak rozwinie się jej pisarskie życie. Taka cudowna córka to prawdziwe błogosławieństwo!Prolog Świt fantazji
„Stan, musimy wypuścić paru bohaterów, bo wiesz, jest na to popyt” – wyszczekał do Stana Lee Martin Goodman, szef wydawnictwa Timely Comics. Gdy wyczuł jakiś raczkujący trend, nie krępował się pod niego podpiąć. Oczy płonęły mu wtedy na myśl o kasach fiskalnych w całym kraju podzwaniających od łykanych przezeń dziecięcych oszczędności, które ostatecznie miały trafić do jego kieszeni. Praktycznie słyszał, jak monety lądują na dnie kasety na pieniądze.
Instynkt Goodmana nie był bożym darem czy łutem szczęścia. Jako pragmatyczny przedsiębiorca nie mógł na nich polegać. Podobno podczas partyjki golfa z paroma innymi biznesmenami, którzy kierowali dystrybucją pozycji wydawanych przez jego głównego rywala, National Periodical Publications (z czasem firma znana będzie jako po prostu DC), gdzie swój dom znaleźli Superman, Batman i Wonder Woman, Goodman podsłuchał, jak tamci chwalą się nową, znakomicie się sprzedającą linią wydawniczą. Byli szczególnie dumni zwłaszcza ze świeżej drużyny superbohaterskiej, która jeszcze w owym roku miała otrzymać osobną publikację. Nigdy nie pozwalając umknąć szansie na nawiązanie zaciętej rywalizacji, Goodman zamierzał tę informację wykorzystać. Po powrocie do biura zaczął ujadać prosto do ucha Lee, aby ten stworzył własną ekipę superbohaterów, która mogłaby się mierzyć z tą od DC Comics… albo dwa razy lepszą.
Nie miał pojęcia, że jego starszy redaktor cierpiał na napady frustracji i rozpaczy. Lee nie potrafił ścierpieć perspektywy dalszej harówki przy komiksach. Rozważał zakończenie trwającej 20 lat kariery, mimo że praca u Goodmana zapewniła mu stałą wypłatę.
„Piszemy nonsensy… Straszliwe bzdury – powiedział swojej żonie Joan. – Chcę odejść. Po tych wszystkich latach stoję w miejscu. Dorosłemu człowiekowi ta durna branża nie przystoi”.
Lee spędził sporą część dorosłego życia, wypuszczając tytuły, których żaden dojrzały człowiek nie zaszczyciłby spojrzeniem, od głupiutkich opowiastek o zwierzakach do historyjek o wojnie czy miłości. Pracował z Joe Simonem i Jackiem Kirbym przy pierwszych komiksach o superbohaterach, ale ich popularność podupadła. W końcu nie mógł dłużej znieść ciągłej pracy pod presją czasu i nieustannego dostosowywania się do filozofii zarządzania Goodmana. Lee był gotowy robić coś innego – cokolwiek – byle tylko nie komiksy.
Pewnego razu ponury i wyczerpany Lee przyjechał do domu w Long Island po męczącym dniu w biurze na Madison Avenue. Zastanawiał się, jak ma pokierować swoją karierą, ale nie miał pojęcia, co tak naprawdę ma zrobić. A jeśli nie zdoła zarobić na utrzymanie rodziny? Co wtedy? Opowiedział Joan o nagłej dyrektywie Goodmana i poprosił ją o radę.
„Jeśli i tak zamierzasz zrezygnować, to zrób coś po swojemu – powiedziała. – Najwyżej cię wyrzuci, a skoro i tak chcesz odejść, to żadna strata”. Zawodowa przyszłość Lee zawisła na włosku, tak jak i cały jego dwudziestoletni dorobek. Dzięki komiksom mieli ładny dom w Long Island i nie brakowało im pieniędzy. Lee doskonale pamiętał czasy dzieciństwa, kiedy jego ojciec zmagał się z trudnościami chronicznego bezrobocia.
Strach i desperacja potrafią doskonale zmotywować. Lee posłuchał mądrej rady swojej żony. Joan zawsze była jego najlepszą przyjaciółką i najbliższą powierniczką. Gdy był na skraju załamania, gotowy się poddać, coś w nim pękło. Jeśli – ale tylko „jeśli” – wykorzystałby tę szansę, może coś by faktycznie się poprawiło i przełamałby zły urok monotonii. Lee uświadomił sobie, że tak naprawdę nie ma innego wyjścia. Lee, który obawiał się, co szykowała dla niego przyszłość – a szczególnie finansowego dołka – dzięki wsparciu Joan otrzymał zastrzyk pewności siebie, którego potrzebował, aby podjąć ten ostatni wysiłek, dać jeszcze jedną szansę karierze, którą rozpoczął jako młody absolwent szkoły średniej poszukujący źródła stałego zarobku.
Lee uznał, że wykona polecenie Goodmana. Do pewnego stopnia. Stworzy oryginalną drużynę superbohaterów, ale na własnych zasadach, nie według wskazówek szefa, zwykle kopiującego rozwiązania DC lub innych wydawnictw komiksowych. Goodman zasugerował mu nawet żenującą nazwę nowej drużyny: „Liga Prawych”. Lee uważał, że ten pomysł to kolejna marna kopia popularnych serii DC.
Zdecydował, że jego bohaterowie będą bardziej zakorzenieni w rzeczywistości.
„Stanąłem przed szansą napisania czegoś, co naprawdę będzie mnie cieszyć – powiedział – stworzenia postaci, które będą zachowywały się jak prawdziwi ludzie i osadzenia ich w naszym świecie. Mogłem wykazać się wyobraźnią i zakończyć niektóre opowieści happy endem, a inne wprost przeciwnie”.
Lee postanowił zaryzykować, nie bacząc na ewentualne konsekwencje. Cokolwiek by się nie wydarzyło, miał nadzieję stworzyć komiks, który sam chciałby przeczytać i który przywróciłby mu zawodową radość i trafił do czytelnika. Od razu zaczął szkicować nową drużynę.
„Zapomniałem o wydawcy, rozpędziłem się, zamierzałem się dobrze zabawić – opowiadał. – Nie miałem trudności z opanowaniem tej opowieści, bo wymyśliłem praktycznie wszystko od nowa… Mogłem utrzymać taki styl, jaki chciałem. Budowałem swoje uniwersum”.
Popuszczając całkowicie wodze fantazji, Lee postanowił stworzyć „drużynę, jakiej komiks jeszcze nie znał”. Zdał sobie sprawę, że to jego chwila prawdy. „Ten jeden jedyny raz – pomyślał – napiszę historię, jaką sam chciałbym przeczytać, gdybym był miłośnikiem komiksowych opowieści”. Nadal dzwoniły mu w uszach słowa Joanie: „Potrafisz wymyślać wciągające i ciekawe fabuły, tworzyć postacie o interesujących osobowościach, które mówią jak prawdziwi ludzie”. Dała mu zachętę, aby poszedł na całość. Po tych wszystkich latach wypluwania z siebie serii o potworach i pełnych napięcia opowieści science fiction Lee zabrał się do czegoś, co znał. Historia o nowej drużynie nie tylko miała czerpać z kultury popularnej, fantastyki naukowej i kina klasy B, ale również nawiązywałaby do zimnowojennych napięć i rywalizacji ze Związkiem Radzieckim w wyścigu zbrojeń nuklearnych i podróży kosmicznych.
Pierwszą rewolucją Lee było wprowadzenie zupełnie innego rodzaju lidera drużyny superbohaterów. Lee nie uczynił Reeda Richardsa muskularnym i diablo przystojnym astronautą, ale szczupłym, genialnym naukowcem, który lubił popisywać się swoją inteligencją. Następnie potrzebował głównej postaci kobiecej. Nie miała ona być typową bezbronną dziewczyną czekającą na swojego wybawcę zajętego akurat ratowaniem świata. Sue Storm była pełnoprawną członkinią drużyny, a nie doczepką do zamaskowanego herosa.
Lee był „zdeterminowany, aby napisać komiks o superbohaterach bez tajnych tożsamości”, bo doszedł do wniosku, że jakby sam był bohaterem, to chciałby, aby świat o tym wiedział. „Nigdy nie trzymałbym tego w sekrecie – tłumaczył – za bardzo lubię się popisywać”.
Gdy miał już dwóch głównych bohaterów, Lee postanowił raz jeszcze wywrócić zasady gatunku do góry nogami. Potrzebował jeszcze dwóch członków drużyny, aby wszyscy mogli się ze sobą droczyć. Jednym z nich został rozgorączkowany nastolatek. Tyle że zamiast uczynić go zwyczajowym pomocnikiem, co zawsze było żelaznym punktem tradycji komiksowej, Lee stworzył Johnny’ego Storma, młodszego brata Sue, istotnego członka drużyny, obdarzonego na tyle silnymi mocami, że spokojnie mógłby radzić sobie samodzielnie. Poza tym obecność rodzeństwa generowała napięcia innego rodzaju.
Ekipa potrzebowała jeszcze siłacza. Lee sprowadził na pokład nieokrzesanego mięśniaka z ludu imieniem Ben Grimm. Dzięki zestawieniu jego postaci z Richardsem, mózgowcem, czytelnicy byli świadkami nieustannej batalii między umysłem a mięśniami. Scenariusz często zderzał ich ze sobą, co pozwalało czytelnikom porównywać obie postawy, a nawet obligowało ich do opowiedzenia się po którejś ze stron.
Gryzmoląc lewą ręką notatki, Lee co i rusz wymyślał nowe rozwiązania fabularne i sylwetki kolejnych postaci, dochodząc do wniosku, że jego opowieści nie mogą być jak typowe komiksy dla dzieci i młodzieży, napędzane tylko i wyłącznie akcją. Dlatego skupił się na interakcjach pomiędzy członkami drużyny, próbując opisać je tak, jak wyglądają one w prawdziwych rodzinach. „Chciałem, żeby myślano o nich jak o rzeczywistych i żywych ludziach, których osobiste relacje wydadzą się czytelnikom, a także i mi, interesujące”. Lee celował także w nieco starszego odbiorcę, wierząc, że jeśli ludzie będą mogli odnaleźć w jego superbohaterach siebie, wtedy komiks spodoba im się tym bardziej. Telewizja i kino coraz śmielej przemawiały do nastoletniej i starszej publiczności, dlatego i on chciał podążyć za tym trendem.
Na koniec musiał jeszcze tylko wymyślić, w jaki sposób jego drużyna zdobędzie swoje nadludzkie moce. Raz jeszcze przyszły mu do głowy napięcia związane z Zimną Wojną i wyścigiem zbrojeń. Perspektywa nuklearnej zagłady przerażała cały świat, dlatego stała się główną osią fabuł literackich i filmowych. Drużyna Lee wybrała się w kosmos w eksperymentalnej rakiecie i w wyniku wypadku została poddana napromieniowaniu, które obdarowało ich niezwykłymi mocami, jednocześnie niemal skazując wszystkich na śmierć. Niemal natychmiast zdali sobie sprawę, że dla dobra ludzkości muszą połączyć siły.
Trzymając się kurczowo tak lubianej przez siebie aliteracji, Lee ochrzcił swoją bandę wyrzutków Fantastic Four, czyli Fantastyczną Czwórką. Krótko mówiąc, mieli oni uratować nie tylko Ziemię i Wszechświat, ale również karierę Lee, a także na zawsze odmienić amerykańską kulturę.