- promocja
Star Carrier. Tom 4. Otchłań - ebook
Star Carrier. Tom 4. Otchłań - ebook
Już niby wiesz, jak smakuje zderzenie z nieznanym. Jak człowiek się czuje, kiedy staje naprzeciw potężnego wroga, o którym wie niewiele albo w ogóle nic. Ale minęło dwadzieścia lat względnego spokoju. Miałeś już nadzieję, że udało się pokojowo załatwić sprawy między człowiekiem a obcymi rasami, prawda? Ale to nie takie proste. Znów trzeba podjąć walkę, a nowy przeciwnik dysponuje miażdżącą przewagą, posługuje się nieprawdopodobną wręcz technologią. Żebyś jeszcze chociaż wiedział, z kim sprawa, ale nawet to pozostaje tajemnicą. W dodatku musisz walczyć także z zagrożeniem już znanym, a sił przecież od tego nie przybywa. To bezwzględna wojna o przetrwanie, wiesz o tym doskonale… Jakby tego było mało, zaczynają się coraz ostrzejsze tarcia w łonie samej ludzkości, spierają się Konfederacja i Stany Zjednoczone, oliwy do ognia dolewają pozostałe mocarstwa…
No cóż, żołnierzu, nie masz innego wyjścia, jak znów zasiąść za sterami maszyny bojowej, aby rzucić się do gardła wrogom.
Ian Douglas po raz kolejny zaskakuje czytelnika pomysłowością. Do znanego już doskonale świata wprowadza nową zmienną, każe ludzkości stawić czoła następnemu niebezpieczeństwu, tajemniczemu, trudnemu do ogarnięcia. Oprócz tego wprowadza do akcji wojowniczą rasę Slan, jak zwykle znakomicie opisując problemy związane z komunikacją przedstawicieli cywilizacji diametralnie od siebie odbiegających konstrukcją psychofizyczną.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64030-29-1 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zapis danych Agletsch 783478
Cywilizacje galaktyczne
Klauzula tajności: Red Alfa
Kod klasyfikacyjny cywilizacji: A548B7C
Nazwa potoczna: Sh’daar
Inne nazwy: Galaktyczne Imperium Sh’daar, Sieć Sh’daar, Cywilizacja Chmury N’gai
Planeta macierzysta: Nieznana, przypuszcza się, że jest to grupa planet zlokalizowanych w jądrze Omega Centauri T_(–0,876gy), nieregularnej, galaktyki, ponad osiemset milionów lat temu, oddalonej o dziesięć tysięcy lat świetlnych od płaszczyzny spiralnych ramion Drogi Mlecznej. Ta karłowata galaktyka została wchłonięta przez Drogę Mleczną przed około siedmiuset milionami lat i funkcjonuje jako gromada kulista Omega Centauri, oddalona od Słońca o około szesnaście tysięcy lat świetlnych.
Historia: W odległej przeszłości Chmura Gwiezdna N’gai zdominowana była przez ur-Sh’daar, grupę zaawansowanych technologicznie, podróżujących w kosmosie cywilizacji. Około osiemset siedemdziesiąt do dziewięciuset milionów lat temu ur-Sh’daar przeszli przez tak zwaną osobliwość Vingego, kiedy to gwałtownie przyspieszający rozwój technologii wywołał nie do końca zrozumiałą zmianę, która doprowadziła niemalże do upadku kultury ur-Sh’daar. Podczas gdy większość jej przedstawicieli znikła, przenosząc się prawdopodobnie do równoległego świata, wiele istot nie było w stanie lub nie chciało dokonać przemiany. Znani jako Outsiderzy, odbudowali cywilizację po katastrofie galaktycznej nazwanej Schjaa Hok – Transcendencja. Outsiderzy z biegiem czasu stali się Sh’daar.
Kontakty galaktyczne : Ur-Sh’daar stworzyli system tuneli czasoprzestrzennych pomiędzy ich galaktyką a Drogą Mleczną, znanych jako wrota, węzły Sh’daar lub AGTR, od nazwy anomalii grawitacyjnej Texaghu Resch, pierwszego takiego urządzenia napotkanego przez ludzkość. Jako że wrota wiodły przez czasoprzestrzeń, czyli zarówno przez przestrzeń, jak i przez czas, dawały starożytnym Sh’daar dostęp do odległej dla nich przyszłości, czyli naszej teraźniejszości. Istnieją dowody na to, że aktywność Sh’daar około dwunastu tysięcy lat temu doprowadziła do eksterminacji rasy zwanej Chelk, która zamieszkiwała rejony systemu gwiezdnego Texaghu Resch. W ciągu następnych kilkunastu tysięcy lat liczne rasy technologiczne, zamieszkujące Drogę Mleczną, zostały albo zniszczone, albo zmuszone do zaniechania rozwoju w pewnych dziedzinach zwanych technologiami GRIN, obejmujących genetykę, robotykę, systemy informacyjne i nanotechnologię. Wśród nich znalazły się rasy, z którymi ludzkość była w stanie wojny od 2367 roku, czyli Turuschowie, H’rulka, Nungiirtok i ich symbionty, Koboldy, a także Slan. Inną rasą podległą Sh’daar byli kosmiczni handlarze informacją Agletsch, pozostający w kontaktach z ludźmi od 2312 roku. To oni, a właściwie one dostarczyły ludzkości większość informacji na temat Sh’daar.
System polityczny Sh’daar: Jak wspomniano wcześniej, Sh’daar to grupa cywilizacji technicznych, których przedstawiciele nie przypominali ludzi, ani pod względem fizycznym, ani psychologicznym. Niektórzy funkcjonują tylko w formie elektronicznej, zamieszkując sieci komputerowe lub sztuczne ciała i naśladując swe istnienie jako ur-Sh’daar. Inni Outsiderzy nadal żyją w formie cielesnej, są to Sjhlurrr, symbiotyczne formy F’haav – F’heen, Adjugredudhra, Groth Hoj, Zhalleg, Baondyeddi i wiele innych. Ogólna liczba gatunków wchodzących w skład Sieci Sh’daar liczona jest w tysiącach.
Technologia: Sh’daar starają się ograniczać rozwój technologiczny innych gatunków i zatrzymać go na poziomie odpowiadającym rozwojowi ludzkości około roku 2400. Tłumaczy się to potrzebą powstrzymania ras technicznych przed transcendencją, procesem związanym z technologiami GRIN, lecz jednocześnie niemającym nic wspólnego z technologiami grawitacyjnymi, napędami kosmicznymi czy uzbrojeniem. Sh’daar wydają się obawiać tych technologii, które prowadzą do radykalnych zmian ciała lub też procesów myślowych, zarówno u inteligencji organicznych, jak i sztucznych.
Według źródeł Agletsch sami Sh’daar są w posiadaniu technologii umożliwiających im rozbijanie gwiazd czy też anihilację całych układów gwiezdnych.
Na obecnym etapie niewyjaśnione pozostaje, czy ksenotechniczna paranoja Sh’daar ma podłoże filozoficzne, czy też praktyczne.
Wyciąg z przekazu danych Agletsch.
14 marca 2420Rozdział pierwszy
25 września 2424
TC/USNA RSV „Endeavor”
Czarna Rozeta, Omega Centauri
16 000 lat świetlnych od Ziemi
Godzina 13.30 TFT
Nic podobnego dotąd nie widziano, nawet w tak dziwnej i pełnej niespodzianek galaktyce jak Droga Mleczna. Badawczy statek kosmiczny USNA „Endeavor” dotarł tak blisko tego cudu, jak tylko odważył się kapitan. Chmury dronów rozpoznawczych dokonywały pomiarów i badań zewnętrznych okolic centralnego wiru Rozety.
Nazywano to Czarną Rozetą – sześć czarnych dziur znajdujących się w grawitacyjnej równowadze, symetrycznie rozmieszczonych wokół wspólnego środka. Każda z nich była nieznacznie większa od Ziemi i posiadała masę czterdziestokrotnie większą od masy Słońca. Każda poruszała się z prędkością dwudziestu sześciu tysięcy kilometrów na sekundę. Sumaryczna masa dwustu czterdziestu Słońc wirująca tak szybko zaginała materię czasoprzestrzeni i wprowadzała nieoczekiwane zmiany w lokalnej geometrii. Z perspektywy załogi znajdującej się na pokładzie wyglądało na to, że przestrzeń pomiędzy wirującymi czarnymi dziurami wypełniona była światłem. W miarę jak „Endeavor” zbliżał się do Rozety, ukazywało się coraz więcej szczegółów. Pomiędzy czarnymi dziurami widoczne były gęsto upakowane obłoki gwiezdne i konstelacje.
Pod pewnymi kątami czujniki okrętu odbierały ogromne promieniowanie rozchodzące się od wrót, pod innymi promieniowanie nie odbiegało od normalnego poziomu tła, z wyjątkiem twardych promieni gamma przepływających przez lokalną przestrzeń, a pochodzących z sześciu okrążających się wzajemnie czarnych dziur. Wirujący sekstet wydawał się otulony cienkim, gorącym obłokiem gazowym, a czarne dziury wielkości planet były w pewnym stopniu widoczne dzięki niebieskofioletowej plazmie, pochłaniającej promieniowanie X.
Dowódca „Endeavor” kapitan Sheri Hodgkins sprawdziła poziom promieniowania na powierzchni kadłuba jednostki badawczej i stwierdziła, że są wystarczająco blisko.
– Proszę nas wycofać kilkaset kilometrów, panie Colger.
– Aye, aye, pani kapitan. Manewruję…
Hodgkins połączona była z AI okrętu za pomocą implantu mózgowego, widziała więc manewry w oknie otwartym bezpośrednio w swoim umyśle. Podobnie jak zdecydowana większość ziemskich jednostek międzygwiezdnych, „Endeavor” miał kształt grzyba. Laboratoria i napędy mieściły się w jego trzonie, a moduły mieszkalne i sterownicze w obrotowych pierścieniach, kryjących się w cieniu ogromnego kapelusza. Woda zgromadzona w kopule ochronnej służyła zarówno jako napęd dla silników manewrowych, jak i ochrona przy prędkościach podświetlnych. Obecnie przyjmowała ona większość promieniowania Rozety. Magnetyczne tarcze zapewniały pewną osłonę, jednak kapitan nie chciała ryzykować przy tak ogromnym poziomie promieniowania, jaki panował na zewnątrz.
Dwa okręty eskortujące jednostkę badawczą, niszczyciele „Miller” i „Herrera”, pozostawały w formacji. Nikt nie był do końca pewien, jaka może być reakcja Sh’daar na prowadzenie badań tak głęboko we wnętrzu ich gromady. Od szesnastu lat Traktat Omega był przestrzegany. Aż do…
– Pani kapitan, wykrywamy ruch we wnętrzu wiru!
– Jaki ruch?
– Liczne cele poruszające się z dużą prędkością! Wektor na zbliżenie.
– Mostek! Wycofać okręt! Łączność! Powiadomić eskortę!
Niestety, „Miller” właśnie rozpadał się na dwie części, jego kadłub i kopuła ochronna znikały w białej, gorącej plazmie. „Herrera” miała czas wymierzyć i wystrzelić ze swojej głównej broni strumieniowej, lecz w chwilę później jej tarcze grawitacyjne zostały przełamane i kadłub rozerwał się pod wpływem cząsteczek wyłaniających się z wiru z prędkością bliską c.
„Endeavor” także został trafiony. Jego kopuła zniknęła w chmurze kryształów lodu pochodzących z wody zamarzającej w próżni. Hodgkins chwyciła poręcze swojego fotela dowódczego, gdy mostek zatrząsł się i oderwał od kadłuba.
– Łączność! Wiadomość ratunkowa!
W tym momencie mostek znikł w rozszerzającej się białej kuli.
Pięć sekund później AI automatycznej alarmowej stacji kuriersko-zwiadowczej HVK-724, oddalonej o półtora miliona kilometrów, zanotowała zniszczenie trzech okrętów głównych i uruchomiła podstawowy program.
Ziemia leżała szesnaście tysięcy lat świetlnych dalej. Przy maksymalnej prędkości z napędem Alcubierre’a kurier miał dotrzeć do celu w ciągu czterdziestu czterech dni.
7 listopada 2424
Baza Marynarki Konfederacji Dylan
Arianrhod, 36 Ophiuchi A III
Godzina 6.18 TFT
– Śluza zatoki jest otwarta – rozległ się głos. – VFA-140, macie pozwolenie na start.
Porucznik Megan Connor poczuła szarpanie myśliwca, spowodowane przez wybuch wewnątrz pobliskiej skały, przeniesiony przez otoczenie i kadłub maszyny.
– Przyjęłam, kontrola Arianrhod – odpowiedziała. – Na moją komendę, Draco, za pięć… cztery… trzy… dwie… jedną… START!
Przyspieszenie wcisnęło ją w oparcie fotela, gdy mknęła ku odległemu punktowi światła. Plamka gwałtownie się powiększała, by w końcu eksplodować wokół złotym blaskiem dnia. Pod brzuchami myśliwców błyskało morze Silverwheel.
W myślach kliknęła przycisk kontrolny i przed nosem jej myśliwca pojawiła się mikroskopijna czarna dziura osobliwości grawitacyjnej. Za plecami dwie rakiety zbliżały się do góry, w której mieściła się baza Konfederacji. Stardragon utrzymał pułap, dołączając do formacji złożonej z maszyn tego samego typu.
Nadleciało więcej rakiet.
– Idziemy świecą! – nadała do pozostałych. – Za trzy… dwie… jedną… teraz!
Dziewięć SG-112 Stardragon wzbiło się jednocześnie pionowo w górę, kierując się prosto w brylantowozłote niebo pokryte chmurami. Z przyspieszeniem pięciuset g myśliwce szybko przebijały się przez obłoki i atmosferę, by po chwili znaleźć się w otwartej przestrzeni.
– Konfiguracja bojowa!
Nanolaminatowe kadłuby zmieniły kształt z płaskich, gładkich trójkątów w literę Y, na końcach skierowanych ku przodowi skrzydeł wysunęły się pylony uzbrojenia. Dwie rakiety, uprzednio kierujące się ku bazie, zmieniły wektor i pomknęły za stardragonami eskadry „Draco”. Zamykający formację porucznicy Allende i Larson wystrzelili kinetyczne pociski antyrakietowe, które uderzyły w rakiety Slan i spowodowały ich detonację dziesięć kilometrów za ogonami myśliwców.
Na wewnętrznym wyświetlaczu Connor widziała, jak niszczyciel Slan zmienia kurs na przechwytujący. Powiększenie obrazu ukazało płaskie ostrze kadłuba i osiem rekinich płetw, pomalowanych na biało i czerwono. O samych Slan nie wiedziano zbyt wiele, prócz tego, że byli kolejną rasą podporządkowaną Sh’daar. Charakterystyczne wzory na kadłubach okrętów bojowych, zdaniem wywiadu, odzwierciedlać miały wygląd jakiegoś drapieżnika, ale nawet to było tylko przypuszczeniem.
Namierzyła niszczyciel, wybrała broń – rakiety przeciwokrętowe VG-44c Fer-de-lance – i odpaliła je.
– Ferdie uzbrojony! – krzyknęła. – Fox Jeden!
Rakieta z głowicą nuklearną wysunęła się spod kadłuba i pomknęła ku niszczycielowi. Pozostałe myśliwce rozsypały się we wszystkich kierunkach, atakując cele, którymi usiane było niebo.
36 Ophiuchi był trzygwiezdnym systemem oddalonym o jedyne dziewiętnaście i pół roku świetlnego od Ziemi i dziesięć od zajętego przez nieprzyjaciela 70 Ophiuchi i Ozyrysa. Komponenty A i B, pomarańczowe gwiazdy klasy K2, okrążały się wzajemnie po ekstremalnie eliptycznej orbicie, której najkrótsza cięciwa miała długość zaledwie siedmiu jednostek astronomicznych, a najdłuższa aż stu sześćdziesięciu dziewięciu. Obecnie znajdowały się trzydzieści JA od siebie i 36 Oph B wydawał się pomarańczową iskierką w ciemnościach rozciągających się za jasnym dyskiem 36 Oph A. Trzecia, mniejsza, czerwonopomarańczowa gwiazda 36 Ophiuchi C okrążała dwie główne w odległości pięciu tysięcy JA, czyli około dwudziestu ośmiu dni świetlnych, co czyniło ją w tej chwili niewidoczną gołym okiem.
System był młody, miał mniej niż miliard lat. Znajdowało się w nim mnóstwo komet i odłamków asteroidalnych. Planeta nazwana przez kolonistów Arianrhod została ujęta w wykazach jako 36 Ophiuchi A III, trzeci z czterech małych, skalistych globów. Znajdująca się w odległości nieco większej niż pół jednostki astronomicznej od gwiazdy, leżała w połowie strefy zamieszkania systemu. Pokryty w większości wodą świat miał masę dwukrotnie przekraczającą masę Ziemi. Lwia część suchego lądu skupiona była na południowej półkuli i tworzyła archipelag Caer Arianrhod. Tam właśnie znajdowała się kolonia naukowa Silverwheel.
Arianrhod stwarzała specjalistom Konfederacji doskonałą okazję do obserwacji planety podobnej do Ziemi, znajdującej się jeszcze w fazie intensywnego rozwoju. Ziemia musiała wyglądać podobnie jakieś trzy i pół do czterech miliardów lat temu. Atmosfera była trującą mieszanką dwutlenku węgla, metanu, azotu i dwutlenku siarki. Asteroidy i komety uderzały w młody świat, wywołując apokaliptyczne fale. Większość kompleksu Silverwheel znajdowała się pod ziemią, podobnie jak baza Marynarki Wojennej USNA, której zadaniem była ochrona naukowców. Teren nad powierzchnią wody był skalisty, niedostępny i pozbawiony życia.
Życie istniało jednak w oceanach, wzbudzając pytania o jego naturę i różnorodność w morzach młodej Ziemi. Wiadomo było, że życie pojawiło się w ziemskich zbiornikach wodnych już kilkaset milionów lat po uformowaniu się skorupy ziemskiej, ale sprowadzało się do form jednokomórkowych i tak miało pozostać przez dwa i pół miliarda lat. Organizmy wielokomórkowe pojawiły się jakiś miliard lat temu. Tymczasem na Arianrhod już istniały formy wielokomórkowe, takie jak meduzy.
Niektórzy naukowcy sugerowali, że życie na Ziemi nie ewoluowało raz, lecz kilka razy, inni twierdzili, że to promieniowanie słońca Arianrhod dało ewolucji tak potężnego kopniaka. Planeta oferowała ksenobiologom niepowtarzalną możliwość oglądania tego procesu na bieżąco. Nazwa systemu wywodziła się od imienia starożytnej celtyckiej bogini płodności i urodzaju. Pewnego dnia, za około miliard lat, ten świat mógł stać się drugą Ziemią. Tymczasem oferował ludzkości okazję do studiowania ewolucji planety. Większość z dwudziestu tysięcy mieszkańców Silverwheel stanowili naukowcy i ich rodziny.
Atak Slan nie był całkowicie niespodziewany.
Ozyrys, 70 Ophiuchi A II, został zaatakowany i przejęty dwadzieścia lat wcześniej przez połączone siły Turuschów i Nungiirtok. Ozyrys był jedną z tak zwanych planet ogrodów, z atmosferą składającą się z mieszaniny tlenu i azotu. Ludzie mogli tutaj mieszkać bez skafandrów ochronnych. Przedstawiciele władz w Silverwheel mieli nadzieję, że przeciwnikowi chodzi o przyjazne, podobne do Ziemi planety, a nie trujące i dopiero się formujące. Mijał rok za rokiem i nic się nie działo. Wydawało się, że Arianrhod nie znajduje się na liście celów.
Aż do dziś. W odróżnieniu od władz cywilnych Marynarka od dawna podejrzewała, że któraś z ras podległych Sh’daar wyciągnie rękę po 36 Ophiuchi, i wysłała do ochrony systemu trzy eskadry myśliwskie. Dwie z nich, „Draco” i „Reapers”, stacjonowały w bazie Marynarki bezpośrednio na planecie, a trzecia, „Blood Knights”, w bazie orbitalnej Caer Gwydion. Dwa dni temu drony rozpoznawcze rozmieszczone na obrzeżach układu zauważyły zbliżanie się dużych sił z kierunku 70 Ophiuchi.
Flota, która okazała się należeć do Slan, była mieszaniną lancetowatych niszczycieli i ciężkich okrętów bombardujących, oznaczonych w kodzie wywiadu Marynarki jako Trebuchet. Trzy eskadry prawie non stop były w ruchu, wracając do bazy tylko w celu uzupełnienia zapasów amunicji i dokonania koniecznych napraw. Caer Gwydion dziesięć godzin temu została trafiona przez trzy dwustumegatonowe rakiety i zamieniła się w obłok gorącego gazu.
Jednak pozostałe myśliwce pomimo strat kontynuowały szarpanie sił wroga.
Stardragon porucznik Sheridan otrzymał bezpośrednie trafienie strumieniem cząsteczek, myśliwiec znikł z pola widzenia.
– Wszyscy Draco! – zawołała Connor. – Kierunek na treby zbliżające się do planety. Zobaczymy, czy uda nam się załamać ten atak.
Trebuchety były kanciaste i pękate, całkowicie niepodobne do smukłych niszczycieli. Każdy miał nieco ponad dwieście metrów długości i pomalowany był na czarno, z jaskrawozielonymi znaczeniami. Przenosiły pojedynczą rakietę z głowicą nuklearną o mocy pięciuset megaton. Nadlatywały falami, wyrównując szyk w okolicach planety i wystrzeliwując śmiercionośny ładunek. Już z odległości piętnastu tysięcy kilometrów Connor była w stanie zobaczyć rozbłyski wybuchów na północnym wybrzeżu kontynentu, w miejscu, gdzie znajdowało się Silverwheel. Nawet znajdująca się głęboko pod ziemią kolonia nie mogła na dłuższą metę wytrzymać dzikiego bombardowania.
Przyjmując kurs, który umiejscawiał stardragona za rufami trebów, Connor wybrała w myślach cel, a następnie kliknęła ikonę odpowiadającą za uzbrojenie i wystrzelenie inteligentnej rakiety VG-10 Krait. Zanim jednak dosięgła celu, ogromna rakieta podczepiona pod kadłubem treba została zwolniona i pomknęła w kierunku planety. Connor wzięła na cel także rakietę i posłała za nią kolejnego kraita.
Nie mogła czekać na efekty swoich strzałów, zamiast tego obróciła gwałtownie myśliwiec, ostro hamując i namierzając kolejny cel. Oznaczyła następnego trebucheta i posłała w jego kierunku VG-10.
Otoczenie wypełnione było rozbłyskami jaskrawego światła wybuchów nuklearnych. Na kanale taktycznym Connor słyszała nawoływania i ostrzeżenia przekazywane przez pozostałych pilotów z jej eskadry.
– Draco Trzy, Draco Siedem! Masz stiletto na szóstej.
– Widzę go, Siedem, nie mogę go zrzucić!
– Siedzę mu na dupie! Na mój znak odbij w prawo w górę. Trzy… dwa… jeden… Teraz!
– Draco Dziesięć, tu Cztery! Jestem obok, asystuję!
– Przyjąłem, Dziesięć! Uzbrajam kraity!
– Stiletto! Mam sześć stiletto, kierunek jeden-siedem-dziewięć…
– Fox Jeden! Fox Jeden! Rakiety poszły!
– Przyciśnijmy te treby na zero-jeden-osiem!
– Trafienie! Mam jednego! Mam jednego!
– Draco Jeden! Uwaga, skipper! Trzy stiletto na twojej szóstej powyżej! Idą od strony słońca!
Connor obróciła myśliwiec wokół własnej osi i lecąc tyłem, skupiła się na znalezieniu przeciwników. Stiletto było kodową nazwą kosmicznych myśliwców Slan – smukłych, trójskrzydłych, przypominających grot strzały. Ich główne uzbrojenie stanowiło potężne, osiowe działo fuzyjne, którego bezpośrednie trafienie mogło zniszczyć nawet nanolaminatowy kadłub stardragona. Współczesne myśliwce kosmiczne były w stanie samodzielnie naprawiać uszkodzenia nawet podczas prowadzenia walki, ale strumień magnetycznie przyspieszonych cząsteczek wodoru poruszających się z prędkością bliską c przebijał się przez najlepszą obronę i pozostawiał tylko chmurę gorącego gazu.
– Przyjęłam! – krzyknęła Connor i odpaliła kolejny fer-de-lance, mierząc w środkowy z trzech nadlatujących myśliwców. VG-44c przeznaczone były do niszczenia wielkich okrętów o masach przekraczających setki tysięcy ton, ale potężna kula plazmy mogła unicestwić jednocześnie trzy atakujące myśliwce. Jeśli do nich doleci…
Niestety. Z jednego stiletto wystrzelił zabójczy promień i zniszczył nadlatującą rakietę tysiąc kilometrów przed osiągnięciem przez nią celu. Drugi promień pomknął w stronę stardragona i minął go, chybiając o włos dzięki błyskawicznemu unikowi wykonanemu przez AI.
Connor wypuściła chmurę imitatorów, pocisków wielkości ołówka, które naśladowały obraz myśliwca, myląc przeciwnika. Dobry komputer pokładowy był w stanie utrzymać cel pomimo tego, ale wystrzelony strumień uległ rozproszeniu w chmurze pułapek. Dziewczyna wystrzeliła następny fer-de-lance, a potem trzeci i czwarty, licząc na przełamanie obrony wrogich myśliwców.
Za jej plecami pierwszy krait eksplodował za rufą trebucheta, rozkwitając kulą białego ognia, w ułamku sekundy pożerającego okręt. Myśliwiec Connor kontynuował obrót, przyspieszając mocno w stronę planety. Pierwszy fer-de-lance wystrzelony w stronę prześladowców wyparował. Cholera…
Coś uderzyło w jej maszynę, powodując niekontrolowane koziołkowanie. Sprawdziła listę uszkodzeń, system sterowania nie działał, generatory mocy wysiadły…
– Wszyscy Draco! Dostałam!
Drugi fer-de-lance znikł z nieba. Myśliwce Slan zbliżały się szybko.
– Draco Dwa! Słyszysz mnie?
– Jeden, Sześć – odparł inny głos. Draco Sześć to porucznik Yamaguchi. – Dwójka wypadła z gry. Mogę jakoś pomóc?
– Sterowanie i napędy nie odpowiadają – odparła. – Przejmujesz dowodzenie eskadrą!
– Przyjąłem, Jeden. Nowy wektor…
Głos Yamaguchiego znikł w szumach.
Chwilę potem trzeci fer-de-lance, lecąc po łagodnym łuku, dopadł oddalone zaledwie o trzy tysiące kilometrów stiletto. Eksplozja rozjaśniła niebo, a gdy światło przygasło, w miejscu gdzie przedtem był myśliwiec, pozostały tylko obłoki plazmy.
Connor zaczęła oceniać sytuację. Generator mocy nie działał, para mikroosobliwości ciągnących maszynę zniknęła. Opadły tarcze magnetyczne. Uzbrojenie także odmawiało posłuszeństwa, podobnie jak silniki korekcyjne. Na szczęście nadal funkcjonowały systemy podtrzymania życia, pracujące na rezerwowych generatorach, podobnie jak czujniki lotu i AI.
Poprosiła AI o wyznaczenie kursu w kierunku Arianrhod, patrząc na zbliżającą się zieloną krzywiznę. Opadała z prędkością dwudziestu kilometrów na sekundę. Było to pięć kilometrów na sekundę więcej, niż wynosiła prędkość ucieczki¹ dla tej planety. Wyglądało na to, że odbije się od atmosfery, okrąży glob i umknie w przestrzeń.
Connor nie była pewna, co o tym myśleć. Nie spłonie w atmosferze w ciągu następnych minut, a to mogło oznaczać, że myśliwiec będzie miał trochę czasu na odbudowę po uszkodzeniach.
Jednak szybki koniec podczas wejścia w atmosferę mógł być lepszy niż zamarznięcie czy też powolna śmierć głodowa, gdy w końcu przestaną działać systemy podtrzymania życia.
Nie miała wielkiego wyboru.
Pięć minut później zderzyła się z atmosferą, która z powodu większej niż ziemska grawitacji była gęstsza na tej samej wysokości. Przy powierzchni ciśnienie pięciokrotnie przewyższało panujące na Błękitnej Planecie. Tu było bardzo niewielkie, jednak Connor poruszała się wystarczająco szybko, żeby uderzenie zatrzęsło nią dziko, a zewnętrzne warstwy kadłuba zaczęły się przegrzewać od tarcia. Temperatura wewnątrz kokpitu także zaczęła rosnąć. Nadal możliwe było wbicie się w atmosferę na tyle głęboko, by w niej spłonąć, jak gwiazda przebiegająca z dziennej strony nieba na nocną.
I w tym momencie koziołkowanie ustało, a myśliwiec ponownie znalazł się w otwartej przestrzeni.
Na szczęście krótkie spotkanie z atmosferą wygasiło także niekontrolowane ruchy maszyny. Niebo nie wirowało już nad głową Connor. Wytraciła nieco prędkość, ale nadal rozwijała ponad szesnaście kilometrów na sekundę, wystarczająco dużo, by na zawsze oddalić się od Arianrhod.
Biegacz. Takie określenie w slangu pilotów oznaczało maszynę uszkodzoną na tyle mocno, że pozbawiona sterowności oddalała się z miejsca bitwy w otwartą przestrzeń. Connor wiedziała, że tym razem nie wystartuje żaden holownik SAR, nie będzie misji ratunkowej. Slan byli wszędzie, panowali nad przestrzenią. Wielkie okręty, najprawdopodobniej transportowce, wchodziły w atmosferę i zbliżały się do kolonii Silverwheel.
AI sugerowała, że przynajmniej niektóre naprawy są możliwe. Priorytet nadała generatorowi mocy, by odzyskać zasilanie. A wtedy wszystko stanie się prostsze.
Bez zasilania Connor już była praktycznie martwa, tyle że wyrok został nieco odroczony.
Prawie pięć i pół godziny później automatyczna stacja kuriersko-zwiadowcza HVK-724, znajdująca się na orbicie odległej o czterdzieści jednostek astronomicznych od Arianrhod, przechwyciła transmisję alarmową z Silverwheel. Zapis zawierał informacje o bitwie w systemie 36 Ophiuchi, zniszczeniu stacji orbitalnej Caer Gwydion i trzech eskadr myśliwskich, poważnych uszkodzeniach kolonii badawczej, lądowaniu ciężko uzbrojonych oddziałów szturmowych przeciwnika oraz zniszczeniu bazy Marynarki Wojennej Dylan.
Kurier uruchomił program podstawowy, włączając napęd Alcubierre’a i znikając z normalnej przestrzeni. Przy maksymalnej prędkości pojazdu dystans dziewiętnastu i pół roku świetlnego dzielący 36 Ophiuchi i Ziemię mógł pokonać w zaledwie godzinę i osiemnaście minut.
Zbiegiem okoliczności było, że wiadomości o dwóch katastrofach dotarły na Ziemię w odstępie jednego dnia.
Aleja Wolności
Columbus, Dystrykt Columbia
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
Godzina 7.49 TFT
– Kapitanie Gray, tu łączność. Ważna wiadomość, klauzula pilne!
Trevor „Piachu” Gray, dowódca lotniskowca „Ameryka”, zatrzymał się w pół kroku. Wokół niego na Alei Wolności kłębił się tłum świętujący reelekcję prezydenta.
– Dawaj.
– Tylko głos, pełny zestaw czy tekst?
– Tekst poproszę.
W umyśle oficera otworzyło się okno dialogowe.
Priorytet: Pilne
Od: Dowództwo Marynarki Wojennej Konfederacji
Do: Wszystkich Dowództw
Według doniesień ze stacji kuriersko-zwiadowczej kolonia naukowa Konfederacji Silverwheel znajdująca się na 36 Ophiuchi A iii została zajęta przez siły szturmowe Slan…
Wiadomość mówiła dalej, że w ataku wzięło udział co najmniej dwanaście niszczycieli klasy Sabre, pięćdziesiąt okrętów bombardujących Trebuchet i duża ilość myśliwców Stiletto. Zarówno bazę Marynarki, jak i stację naukową uznano za stracone. Atak miał miejsce mniej niż dwie godziny temu.
Przekaz podpisany był przez admirała Ronalda Kinkaida, dowódcę Marynarki Wojennej Konfederacji.
Gdy słowa zblakły, Gray ponownie skupił się na otoczeniu. Jakiś mężczyzna, zgodnie z obowiązującą modą nagi z wyjątkiem animowanych tatuaży i hełmu sensorycznego, potrącił Graya z tyłu.
– Przepraszam, kapitanie.
– No problemo.
Tatuaż mężczyzny, zawierający słowo „wolność”, rozciągał się od obojczyka po pachwinę, migocząc spektrum kolorów.
Gray potrząsnął głową i poszedł dalej. Tłum był na tyle gęsty, że porwanie przez główny nurt mogło się okazać ryzykowne. Budynki rządowe górowały nad placem, eksponując swe fantazyjne kształty. Tłum zdawał się skupiony na jednym z nich.
Zwycięstwo Koeniga wydawało się otwierać bramę Partii Wolności głoszącej hasła antykonfederacyjne.
A może, jak sugerowała cyniczna część umysłu Graya, Amerykanie ekscytowali się swoją ulubioną dyscypliną sportową, polityką. Wystarczyło dać im jakieś hasło, powód do demonstracji i głosowania, a już siedzieli w tym po uszy.
Cała ta historia nie mogła wydarzyć się w gorszym czasie. Jeśli 36 Ophiuchi zostało zajęte przez Slan, znaczyło to, że Sh’daar ponownie wykonali wrogi krok, a więc niepodległość Stanów Zjednoczonych nie miała racji bytu. Ludzkość, zjednoczona ludzkość, musiała stawić czoła temu niebezpieczeństwu i wszystkie demonstracje świata nie mogły tego zmienić.
Gray wsiadł tego ranka do wahadłowca, by osobiście pogratulować prezydentowi, ale w obecnej sytuacji uznał, że nie jest to najlepszy moment na wizyty i wspomnienia.
Wahał się przez chwilę, przepychając przez tłum, po czym zawrócił i skierował się ku portowi gwiezdnemu Columbus.
Gray musiał szybko znaleźć się na orbicie. Na pokładzie swojego okrętu.
Był już prawie na pokładzie lotniskowca „Ameryka”, gdy nadeszła druga wiadomość.