Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Star Stable. Nadchodzi mrok - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
14 kwietnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
24,99

Star Stable. Nadchodzi mrok - ebook

Jedna kłótnia między przyjaciółkami może sprawić, że wyspa Jorvik już nigdy nie będzie taka sama

Zaczarowanej wyspie Jorvik grozi wielka powódź. Cztery przyjaciółki muszą stanąć do walki z żywiołem. To będzie trudne, bo ich wielką przyjaźń rujnuje narastający konflikt. W sercach dziewczyn pojawiają się wątpliwości i podejrzenia. Ale to nie koniec problemów – magiczna moc ich ukochanych koni zaczyna gasnąć…

Czy coraz silniejszy potwór Garnok wykorzysta moment słabości Jeźdźców Duszy, by przejąć panowanie nad światem, który tonie w mroku?

Star Stable. Nadchodzi mrok to finał wielkiej walki między dobrem a złem. Lisa, Anne, Linda i Alex oraz ich magiczne konie muszą ostatecznie rozprawić się z Garnokiem. Czy moc ich siostrzeństwa, magia i przyjaźń wystarczą?

Star Stable to uniwersum najpopularniejszej gry online o koniach – aż 15 milionów użytkowników na całym świecie i ponad 70 000 tysięcy graczek z Polski!

Dołącz do nich, bo świat Star Stable czeka właśnie na ciebie!

Poznaj bestsellerową trylogię Star Stable.

  • Tajemnica Złotych Wzgórz
  • Przebudzenie legendy
  • Nadchodzi mrok

oraz pięknie ilustrowane Star Stable. Opowieści z Jorvik.

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-7594-2
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Mówi się, że po każdej ciemnej nocy przychodzi jasny dzień, ale co tak naprawdę to znaczy? Czy życie stawia przed nami wyzwania, by przywrócić nam nadzieję, a wraz z nią światło? Czy to tylko słowa mające dodać otuchy w trudnych chwilach?

Gdy nad ziemią zapada mrok, łatwo się poddać. A jeśli jest za późno, by wygrać? Na wyspie Jorvik cztery dziewczyny biorą sprawy w swoje ręce. Postanawiają działać.

To opowieść o ostatnich Jeźdźcach Duszy oraz o ich pierwszej wielkiej walce ze złem.

1

„Nie rozumiecie? To nasza wina!”

Te słowa rozbrzmiewały w ich uszach, gdy galopowały przez odludne równiny Jorvik, wzbijając za sobą tumany pyłu. Nad polami, na których nie kwitły kwiaty – przynajmniej nie teraz, późną jesienią – pojawił się okazały czarny kruk, który sfrunął z drzewa. Gardłowo zakrakał i odleciał.

Cztery wybrane przez los dziewczyny w milczeniu spoglądały, jak ptak wzbija się ku niebu. Odkąd wyjechały z sekretnego kamiennego kręgu, niemal nie zamieniły ze sobą słowa. Nie było takiej potrzeby.

Co miały mówić? Gdy stały wśród kamieni runicznych i uświadamiały sobie powagę sytuacji, Linda powiedziała to, co wszystkie myslały.

„To my. My to zrobiłyśmy. Pospieszyłyśmy się. Byłyśmy zbyt niecierpliwe i teraz Jorvik słono za to zapłaci”.

Gdy ponownie teleportowały się do sekretnego kamiennego kręgu, wyzwoliły niezwykłą, potężną magię, która zagrażała wyspie, co wkrótce miało doprowadzić do katastrofy. To wszystko przez nie.

Z ich winy niemal eksplodowała olbrzymia Tama Bastionu chroniąca Zimową Dolinę przed powodziami, co naraziło wioskę na niebezpieczeństwo. Nie mogły tego zaakceptować i choć dopuszczały myśl o porażce, zmierzały teraz ku tamie w nadziei, że wszystko uda się naprawić.

Prowadziła Lisa na swoim koniu, Starshinie. Choć niebo było szare i ponure, a jego kolor przywoływał na myśl stary, zmatowiały ołówek grafitowy, sierść Starshine’a lśniła bielą. Jego gęsta, niebieska grzywa i ogon połyskiwały pod ciężką, nabrzmiałą chmurą. Nawet teraz, gdy wokół zapanował chaos, a na barkach dziewczyn spoczywała wielka odpowiedzialność, której mogły nie podołać, Lisa była wdzięczna, że do końca ich dwójka trzymała się razem.

Ściągnęła lejce i zamknęła oczy, na chwilę odcinając się od świata. Jej rude włosy tańczyły na wietrze. „To wszystko wydarzyło się tak szybko” – pomyślała. Jeszcze nie tak dawno była zwykłą Lisą Peterson. Teraz jest Jeźdźcem Duszy. Czy kiedyś wróci do normalności? Czy istnieje jeszcze normalność?

Mocniej zacisnęła powieki, rozkoszując się szelestem wiatru. Czasem odnosiła wrażenie, że to, co się wydarzyło, było tylko baśnią, ale nie pogodną, ciepłą. Spotkało je mnóstwo szczęścia, doświadczyły przyjaźni oraz dobroci, ale przeżyły też mroczne chwile. Wydarzyło się zbyt dużo innych rzeczy, które mogły stłumić światło.

Ogrzewając zmarznięte dłonie w grzywie Starshine’a, zastanawiała się, jak to wszystko się zaczęło. To wcale nie było tak dawno.

2

A wszystko zaczęło się, gdy Lisa i jej tata przybyli na Jorvik kilka tygodni przed rozpoczęciem semestru zimowego. Choć tak naprawdę to zaczęło się dużo, dużo wcześniej. Dziewczyny po prostu sobie tego nie uświadamiały. Legenda Jeźdźców Duszy była zapisana w żyznej glebie wyspy, w grzywach morskich fal, w Dolinie Złotych Wzgórz, gdzie przez cały rok jesień pyszniła się żywymi płomienistymi barwami. Legendą owiane były żyjące na wyspie niezwykłe konie zwane star­breedami, które nie występowały w żadnym innym miejscu na ziemi, legendarny był też sekretny kamienny krąg. Mieszkający wysoko w górach druidzi od pokoleń wspierali nowych Jeźdźców Duszy w odkrywaniu i udoskonalaniu mocy. Druidzi to mędrcy, których łączyła silna więź z naturą. Byli nieodłączną częścią Jorvik – jeśli oczywiście wiedziało się, gdzie ich szukać.

Jeźdźcy Duszy to cztery dziewczyny mające magiczne moce. Gdy jeźdźcy są razem ze swoimi końmi, starbreedami, moce te budzą się do życia. Misja Jeźdźców Duszy polega na zapewnieniu kruchej równowagi między dobrem a złem, aby wyspa Jorvik mogła pozostać niezwykłym, magicznym miejscem.

Od tysiącleci siły zła czyniły wszystko, żeby zaburzyć tę równowagę. Zło miało imię: Garnok. Pradawne straszne historie opowiadały o rybakach, których statek zatonął na szerokich wodach. Nie pochłonęły go potężne fale – zrobiła to diabelska bestia, która zwabiła rybaków do oceanicznych otchłani. Mówiono, że potwór potrafi władać umysłami, a jeśli ofiara poczuje jego obecność, nigdy już nie będzie sobą. Garnok wciąż tam był, przetrzymywany w niewoli poza naszym światem. Siły dobra czuwały nad tym, by nigdy nie zdołał uciec, a siły zła starały się go uwolnić.

Siłami zła dowodził John Sands, który – zwodzony obietnicami – przez setki lat pozostawał pod mrocznym wpływem Garnoka. Pragnął wyzwolić czarną magię i razem z mrocznymi siłami mieć udział we władzy Garnoka. Marzył też, by zemścić się na mieszkańcach Jorvik za wszystko, co zostało mu odebrane tak dawno temu.

Konie Jeźdźców Duszy są obdarzone magiczną mocą, a ta – w nieodpowiednich rękach – może być wykorzystana, by uwolnić Garnoka raz na zawsze. Dlatego pan Sands porwał konia Lisy, Starshine’a, a konia Anne, Concorde’a, wysłał do Pandorii, osobliwego świata równoległego, rodem z koszmarów, gdzie wszystko jest różowe, a myśli stają się kruche.

To wszystko było zupełnie nowe. Wcale nie tak dawno Jeźdźcy Duszy po raz pierwszy połączyli siły. Gdy dziewczyny zrozumiały, na czym polega ich misja, uświadomiły sobie, że nie mogą jej porzucić. Były Jeźdźcami Duszy i niezależnie od tego, jak się z tym czuły, musiały współpracować, by odnieść sukces.

Tak, wszystko było nowe, ale już osiągnęły więcej, niż mogły sobie wymarzyć. Uratowały Starshine’a i Concorde’a, przekonały mieszkającą na bagnach w Dolinie Złotych Wzgórz czarownicę Pi, żeby przekazała im Księgę Ceremonii Światła. Pozbyły się Jeźdźców Ciemności, Sabine, Jessiki i Katji, które ruszyły za nimi w pogoń w lasach. A co najważniejsze – zjednoczyły się. Jeźdźcy Duszy powinni działać wspólnie, teraz dziewczyny były tego świadome. Razem, ze swymi końmi, były nie do pokonania, jak powiedziała Elizabeth, ich ukochana przyjaciółka oraz mentorka.

Jeźdźcy Duszy ponieśli jednakże poważną stratę. Calliope, klacz Elizabeth, utonęła na bagnach czarownicy Pi. Lisa wciąż słyszała w głowie rozpaczliwe odgłosy z tamtego dnia. Przeraźliwe piski, które powoli cichły, rozbrzmiewały w niej echem. Po nich nastało jedynie żałosne łkanie.

Gdy usiłowały uciec z Bagiennego Kotła, czarownica Pi przemieniła Elizabeth – mądrą, przyjacielską Elizabeth, od której tak wiele dowiedziały się o misji Jeźdźców Duszy oraz mądrości druidów – w błędny ognik. Elizabeth była uwięziona w trzepoczącej, migot­liwej postaci i czekała, aż ktoś przywróci jej dawny wygląd. Nie mogła pocieszyć przyjaciółek, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nie mogła objąć dowodzenia, cwałować na swej pięknej siwej klaczy Calliope.

Jeźdźcy Duszy w czasie swej krótkiej znajomości przeżyli zarówno sukcesy, jak i porażki. Obecnie dziewczyny całą uwagę skupiały na tym, by zapobiec katastrofie. Nie mogły pozwolić, aby tama pękła, jak działo się to w okropnych wizjach Lindy.

Ale zapora nie była jedynym problemem. Lisa i pozostałe dziewczyny powoli zaczęły sobie uświadamiać, że coś jeszcze dzieje się na Jorvik. Nad wyspą zapadał mrok. Jorvik była w niebezpieczeństwie, tama stanowiła jedynie część zagrożenia, z jakim Jeźdźcy Duszy musieli się zmierzyć.

Lisa nie potrafiła się skupić na misji. Ostatnio nie mog­ła się na niczym skupić. Była zbyt rozkojarzona, ponieważ jej tata Carl, najważniejsza osoba w jej życiu, został uwięziony w siedzibie Dark Core. Schwytał go pan Sands razem z poplecznikami, Jeźdźcami Ciemności. Przez krótką chwilę także Lisa była jego więźniem. John Sands był gotów zrobić wszystko, by osiągnąć cel. Mógł torturować jej tatę, a nawet go zabić. Czym był problem dotyczący tamy w porównaniu z groźbą utraty jedynego rodzica?

„Nie myśl tak. Najpierw tama, potem tata. Taka jest kolej rzeczy” – mówiła do siebie.

Musiało tak być, ale to nie znaczyło, że ma się z tym dobrze czuć.

Lisa otworzyła oczy i wyprostowała się w siodle. Poczuła, że wzbiera w niej zniecierpliwienie.

– Pospieszcie się! – ponagliła towarzyszki, spinając Starshine’a ostrogami. – Naprzód!

Przyjaciółki przyspieszyły tempo i pogalopowały w kierunku tamy. Starshine rozdął nozdrza i potrząs­nął łbem, jakby chciał przed czymś ostrzec dziewczynę. Lisa pokręciła przecząco głową, usiłując oddalić natrętne myśli. Nie było teraz na to czasu.

3

Jechały szybko. Powietrze było rześkie, lecz żadna z nich nie czuła chłodu. Na ich twarzach malowała się determinacja. W bladym, szarym świetle cztery dziewczyny cwałowały ramię w ramię, zgodnie z przepowiednią znaną z legendy. Linda, Lisa, Alex i Anne podążały razem do celu, jak wielokrotnie wcześniej.

Ale tym razem było inaczej. _Wszystko_ było inne. Rzeka jak zawsze płynęła przez Zimową Dolinę, lecz poziom wody był tak wysoki, że na brzegach powstały olbrzymie błotne baseny. Gdy dziewczyny zbliżyły się do rzeki, końskie kopyta zachlupotały w mulistym podłożu. Przyjaciółki musiały zwolnić, aby się nie ześlizgnąć.

– Tak będzie przez całą drogę? – zapytała Anne, a jej twarz wykrzywił grymas.

Linda ściągnęła cugle i potrząsnęła głową.

– Musimy się oddalić od rzeki – stwierdziła. – Po twardym gruncie łatwiej będzie galopować.

Miała nadzieję, że jej słowa okażą się prawdą. Nie miały czasu na nieśpieszny stęp czy kłus. Teraz musiały cwałować. Odetchnęła z ulgą, gdy oddaliły się od brzegu i muł pod kopytami koni przestał chlupotać. Woda nie była już problemem, przynajmniej nie w tym momencie. Linda wyprostowała się w siodle i pozwoliła Meteorowi nadawać tempo. Silny, wrażliwy Meteor. Wezbrała w niej fala wdzięczności na myśl o tym, jak wspaniale się rozumieli. Nawet bez wskazówek domyślał się, czego pragnęła. Gdzie by teraz była, gdyby nie on?

Do ich uszu dobiegł ogłuszający tętent, jakby stado dzikich koni pierzchło w panice. Dochodził z lasu za ich plecami. Konie Jeźdźców Duszy także usłyszały ten dźwięk i były gotowe ponieść. Oczy rumaków się powiększyły, a mięśnie pod spoconą sierścią – napięły. Dziewczyny nie mogły uspokoić wierzchowców, nawet jeśli próbowały to zrobić. Podobno zwierzęta potrafią wyczuć, że dzieje się coś złego, ponieważ mają szósty zmysł, który pozwala im zareagować na zbliżające się niebezpieczeństwo dużo szybciej, niż reagują na nie ludzie.

Dziewczyny przez całą drogę miały ściśnięte żołądki, lecz gdy usłyszały dzikie konie, uczucie grozy ustąpiło miejsca czystej rozpaczy. Zwierzęta wyczuwały, że podwyższony poziom wody nie był spowodowany opadami deszczu.

Magia pociąga za sobą konsekwencje. Dziewczęta dobrze o tym wiedziały. Straszliwe słowa, których nikt nie chciał wypowiedzieć, wybrzmiały echem w pustej przestrzeni, wznosząc się do szarego, nabrzmiałego deszczem nieba. Może o tym była piosenka kosa? Może dlatego śpiewał ją tak żałośnie?

„To my. My to zrobiłyśmy”.

Linda wiedziała, co się stanie. Bardzo często musiała na to patrzeć w swoich wizjach. Najpierw niczego nie pojmowała. Nie potrafiła uporządkować obrazów, odnaleźć tego, co je łączy. Przez moment widziała ciemną wodę i słyszała stłumione krzyki, czuła nacisk na klatkę piersiową utrudniający oddychanie. Teraz już rozumiała znaczenie wizji, więc mocno ścisnęła rękami gęstą, szorstką grzywę Meteora, by dodać sobie otuchy. Poczuła bijące od niego ciepło, jego przyspieszony oddech. Mała część jej samej pragnęła w tej chwili zniknąć. Zatopić się we _wcześniej_, które zbyt szybko miało przemieni_ć_ się w _później_. Nie chciała nawet myśleć o tym, co nastąpi. Dopóki zmierzały do celu, mogły zapobiec katastrofie. Dopóki były w drodze, miała nadzieję.

Mimo wszystko.

Gdy dojdzie do katastrofy – jeśli do niej dojdzie – woda popłynie doliną ku leżącym w wiosce domom. Powódź wyrządzi olbrzymie szkody. Linda wyprostowała się w siodle. Pozwoliła, by jednostajne tempo cwału Meteora wymazało rozbrzmiewające w jej uszach odgłosy panikujących koni, przerażonych rodziców, dzieci płaczących za matkami, przeraźliwego bulgotu, który nastanie, nim wokół zapadnie cisza. Cisza mogła być najgorsza.

Linda kilkakrotnie mrugnęła, usiłując wymazać makabryczne obrazy stające jej przed oczami. Następnie zwróciła się do Alex, która jechała najbliżej:

– Musimy ich ostrzec, upewnić się, że ludzie mieszkający nad rzeką poniżej tamy opuszczą domostwa. Jeśli… Jeśli to wszystko się nie uda, nie mogą przebywać w wiosce, gdy tama pęknie.

Alex smętnie przytaknęła i spięła Tin­-Cana ostrogami. Jadąca obok niej Anne zrobiła to samo.

– To się _musi_ udać! – szepnęła Lisa. Ich spojrzenia się spotkały i Linda posłała przyjaciółce pokrzepiający uśmiech.

– Zaraz zaczynamy – oznajmiła.

– Nawet nie miałyśmy czasu na próbę – mruknęła Alex pod nosem. – Druidzi powinni byli do nas dołączyć. Jesteśmy pewne, że same damy sobie z tym radę? – dodała głośniej.

– Dobrze wiesz, że nie mogłyśmy na nich czekać – odparła Linda, z niecierpliwością kręcąc głową. – Nie należą do najszybciej poruszających się istot. Nie mogłyśmy zmarnować ani chwili – powiedziała, po czym na moment zamilkła, odgarniając ciemny kosmyk włosów, który wymknął się z jej gęstego koka. – Przecież to nie jest _aż tak_ skomplikowane! Wszystko mamy pod kontrolą. Musimy tylko zadbać, by szczeliny w tamie się nie powiększały, a następnie zamknąć je za pomocą magii Ceremonii Światła. Mamy wszystko, czego potrzebujemy.

Linda delikatnie pogłaskała sakwę, w której znajdowała się Księga Ceremonii Światła. Od wieków księga była przewodnikiem Jeźdźców Duszy po Jorvik. Teraz nadeszła ich kolej.

Nagle Linda wróciła pamięcią do chwili, gdy musiała skoczyć do basenu z platformy znajdującej się na wysokości dziesięciu metrów. Było to kilka lat wcześniej, kiedy jej rodzice jeszcze mieszkali na Jorvik. Bardzo dobrze pamiętała tamten moment, uczucie łaskotania w brzuchu, niepokój towarzyszący wstrzymaniu oddechu. Świat się zatrzymał, a platforma zapraszała do skoku. Wszystko dookoła jakby zamarło, Linda słyszała jedynie głośne bicie swojego serca.

_Bum, bum, bum._

W końcu wykonała skok. Jej ciało przeszył dreszcz emocji. Zrobiła to!

Pomyślała, że bycie Jeźdźcem Duszy jest podobne do stania na platformie i zdobywania się na odwagę, by skoczyć na głęboką wodę. Z tą różnicą, że Jeździec Duszy musi być gotowy na wielokrotne skoki, a nigdy nie ma gwarancji, że wokół będzie woda, która złagodzi lądowanie.

Alex spojrzała na Lindę. Oczy przyjaciółki błyszczały za zaparowanymi okularami. Alex udzieliła się jej pewność siebie.

– Okej – odpowiedziała, przechodząc do cwału. – Ruszamy!

4

Dobrze było podróżować obok siebie tak długo, jak było to możliwe. Rozległe równiny miały wkrótce ustąpić wąskim leśnym dróżkom prowadzącym do tamy. Najpierw jednak dziewczyny musiały dotrzeć do doliny, by ostrzec mieszkańców wioski. Chciały zapukać do jak największej liczby drzwi w nadziei, że ktoś poważnie potraktuje ich ostrzeżenia.

Na polach, w cieniu otaczających je drzew oraz gór, dostrzegły mały czerwony dom. Przed nim znajdował się niewielki ogród z trampoliną, widać było też żwirowy podjazd, na którym stały dwa samochody. Dziewczęta zwolniły tempo, przechodząc najpierw w kłus, a potem stęp, i pokierowały się w stronę domu.

„Piękne miejsce – pomyślała Lisa – odosobnione i tchnące spokojem”. Jej spojrzenie powędrowało w stronę werandy przyozdobionej z okazji Halloween. Plastikowa czaszka radośnie tańczyła na wietrze. Lisa zadrżała, żałując, że przed wyjazdem nie włożyła polarowej kurtki. Mroźne powietrze przeszywało ją do szpiku kości. Rzeczywistość oddziaływała jeszcze bardziej dotkliwie.

Jeśli tama pęknie, woda zaleje cały teren i zabierze ze sobą wszystko. Zabierze ludzi, którzy tu mieszkają.

Mały, może trzyletni chłopiec wybiegł z domu frontowymi drzwiami. W ręku miał zabawkę – kucyka. Malec napotkał spojrzenia dziewczyn oraz ich koni, po czym radośnie zapiszczał. Lisa pomachała do chłopca, a następnie podjechała do niego, by się przywitać.

– Czy twoi rodzice są w domu? – zapytała.

Chłopczyk nie zdążył odpowiedzieć, gdyż na werandę wyszedł mężczyzna w dżinsach i koszulce. Na jego ustach malował się niepewny uśmiech, który zbladł na widok poważnych min gości. Mężczyzna wziął dziecko na ręce i po kolei popatrzył na każdego z jeźdźców.

– Coś się stało?

– Tama – odpowiedziały jednogłośnie dziewczyny.

– Sądzimy, że tama pęknie – wyjaśniła Linda. – Musicie uciekać z wioski. Teraz!

Mężczyzna stał bez ruchu, trzymając chłopca w ramionach. Bacznie przyglądał się dziewczynom.

– Jeśli to żart, nie jest zbyt zabawny – powiedział po chwili.

– Proszę nam uwierzyć, to nie jest żart – odpowiedziała Alex. – Mówimy poważnie. Nie mamy teraz czasu na szczegóły, proszę ewakuować teren. Wyjedźcie stąd i powiadomcie sąsiadów. Proszę!

Tym razem mężczyzna nie odpowiedział, tylko zakołysał się w przód i w tył. Chłopczyk zaczął się wiercić i wyswobodził się z objęć taty. Po chwili już bawił się plastikowym konikiem na werandzie, ciągnąc jego kopyta po poręczy. Jego ojciec wciąż milczał, marszcząc czoło. Najpierw zerknął na Alex, następnie przeniósł wzrok na Lindę, Anne i Lisę, po czym znów wbił spojrzenie w Alex. Chłopiec szarpnął go za ramię.

– Chodź, tato! Auto! Szybko! Krikelin nie lubi wody – ponaglił, wskazując na konika.

– Nigdzie nie idziemy – powiedział stanowczo mężczyzna. – Nie wsiądę do samochodu tylko dlatego, że jakieś dziwne dziewczyny na koniach kazały mi to zrobić.

Linda poczuła, że wzbiera w niej fala gniewu i frustracji.

– Wiem, jak to brzmi, ale mówimy poważnie – odpowiedziała spokojnym tonem. – Miałam wizję. Widziałam pewne rzeczy – dodała. Przed oczyma stanął jej plastikowy konik, zabierany przez potężną falę. Zobaczyła też pulchną, niezgrabną dziecięcą rączkę, która po pewnym czasie znieruchomiała.

Dziewczyna mrugnęła.

– Jeśli stanie się to, o czym myślimy…

Czekała, aż mężczyzna znów na nią spojrzy.

– Jeśli stanie się to, o czym myślimy – powtórzyła spokojnym, opanowanym głosem – będzie naprawdę źle. Proszę ewakuować teren! Dla dobra pańskiego syna. Widział pan na własne oczy, że poziom wody wzrasta.

– Nie mieszajcie do tego mojego syna, to istne brednie – odparował szorstko mężczyzna. – To normalne, że jesienią, gdy nadchodzą deszcze, podnosi się poziom wody. Przez całe życie mieszkam nad rzeką. W przeciwieństwie do was wiem, co mówię.

Alex poczuła, że naszyjnik w kształcie błyskawicy, który zawsze nosiła, zaczyna parzyć ją w szyję niczym ogień. Zacisnęła pięści, myśląc o wszystkim, co chciałaby powiedzieć stojącemu naprzeciw mężczyźnie. Słowa złości oraz obelgi cisnęły się jej na usta. Ale Linda posłała jej ostrzegawcze spojrzenie.

„Nie dawaj mu amunicji, którą mógłby wykorzystać przeciw nam” – zdawał się mówić wzrok Lindy. „On sądzi, że postradałyśmy zmysły”.

Alex ugryzła się w język, ale naszyjnik w kształcie błyskawicy nie przestał palić jej w szyję. Wbiła wściekłe spojrzenie w mężczyznę, mając nadzieję, że przypadkowo ciśnie w niego piorunem, by uświadomił sobie swój błąd. Ale mężczyzna tylko wybuchnął śmiechem. Śmiał się jej prosto w twarz.

– Myślisz, że przejechałyśmy taki kawał drogi, żeby zrobić ci _dowcip_? – syknęła Alex, nie potrafiąc dłużej milczeć. – Sądzisz, że nie mamy nic lepszego do roboty? Posłuchaj, co mówimy. Tama pęknie, dojdzie do katastrofy. Uwierz mi, nie chcesz tu wtedy być.

Mężczyzna przestał się śmiać. Odwrócił się w stronę uchylonych drzwi frontowych, tak że stał plecami do dziewczyn.

– Jestem zmuszony was wyprosić – stwierdził. – Przestraszyłyście mojego syna. Nie widzicie? Zapraszam w Halloween, zabawimy się w cukierek albo psikus. Jestem pewien, jaki będzie wasz wybór.

Alex otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale Anne pokręciła przecząco głową.

– To nie ma sensu. Zrobiłyśmy, co w naszej mocy. Pospieszmy się i postarajmy zapobiec katastrofie. Wciąż mamy szansę.

– Musimy ostrzec pozostałych mieszkańców – powiedziała Alex, ale z trudem przełknęła ślinę, gdy napotkała spojrzenie Anne. Wtedy zrozumiała. Nikt nie uwierzy czterem nastolatkom. Nie miały czasu na przekonywanie ludzi, którzy nie chcieli słuchać. Musiały dotrzeć do tamy, zanim będzie za późno.

_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: