Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Stażysta. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 lutego 2023
Ebook
39,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Stażysta. Tom 1 - ebook

Życie nie kończy się po śmierci…

W świecie „Stażysty” na zmarłych czekają upiorne kolejki po odpowiednią pieczątkę i niekończące się batalie o właściwe miejsce wiecznego spoczynku. Dla Darwina – stażysty w Urzędzie Przeżytych – jest to chleb powszedni, każdego dnia robi to samo. Do czasu kiedy z Podziemia uciekają trzej skazani na piekło Przeżyci, a winą za naruszenie porządku zostaje obarczony właśnie on.

Równowaga obu światów zostaje zagrożona i tylko Darwin ma świadomość nadciągającej zagłady. Czy będzie w stanie ją powstrzymać? I czy w ogóle chce to zrobić?

„Stażysta” to opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca we wszechświecie. I przykład na to, że prawdziwa przygoda czasami rozpoczyna się wtedy, kiedy podróż wydaje się… kończyć.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-7630-8
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1
NIEDOWIAREK
EGZAMIN

Kropla potu spłynęła po policzku, podrażniła skórę. Darwin podrapał się, rozcierając wilgotny ślad. Poprawił stary krawat udekorowany wyblakłymi, ciemnoszarymi paskami, które sprawiały, że śnieżnobiała koszula traciła na atrakcyjności. Spróbował poluzować kołnierzyk, żeby łatwiej mu się oddychało. Nie pomogło. Sytuacja wymagała pewnych poświęceń, musiał zaakceptować niewygodę. To była jego jedyna szansa na awans. Staż kończył się Egzaminem na pełnoprawnego pracownika Urzędu, co stanowiło pierwszy krok w karierze. Darwin zerknął w stronę wiszącej na ścianie tabliczki. Na plastikowej, gładkiej powierzchni znajdowała się nieco wytarta, ale wciąż widoczna czerwona strzałka i napis: Sekcja SRU.

Na ten moment czekał wyjątkowo długo.

„Radość później”, pomyślał, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu. Pojawił się na jego twarzy razem z błyskiem zniecierpliwienia w oczach. Potarł biurko czubkami palców i odetchnął głęboko, tak jak radził mu Arkadiusz, jego Opiekun. Próbował opanować emocje.

Starszy mężczyzna stał obok. Milczał, jak na egzaminatora przystało. Kiedy Darwin spojrzał w jego stronę, ten skinął nieznacznie głową, dodając mu otuchy.

Usłyszeli dzwonek. Drzwi ogromnej windy, umieszczonej na końcu wąskiego korytarza, rozsunęły się. Pierwszy interesant wyglądał na zdezorientowanego. Jasnobeżowy, pognieciony garnitur migotał, odbijając światło żarówek. Ciemna plama krwi odznaczała się na marynarce.

Darwin pomachał do niego zza biurka.

– Zaczynamy – szepnął sam do siebie.

Wziął jeszcze jeden głęboki oddech i się uśmiechnął.

– Witamy w Urzędzie Przeżytych! – powiedział, kiedy mężczyzna pokonał korytarz, mijając po drodze parę zamkniętych drzwi, i stanął przed biurkiem. – Poproszę numerek.

– Numerek? – Petent potarł skroń. Rozejrzał się dookoła niepewnym wzrokiem. – Gdzie ja właściwie jestem? – zapytał.

– Ach! – Darwin przypomniał sobie formułkę, od której powinien zacząć. – Witamy w Urzędzie Przeżytych! W miejscu, które wyznacza kierunek twojej dalszej drogi – wyrecytował. – Gratulujemy zakończonego życia. Mamy nadzieję, że ostatni oddech nie był bolesny. – Jego wzrok zatrzymał się na chwilę na czerwonej plamie, która zdawała się mówić coś zgoła odmiennego. – Śmierć to początek nowej przygody. Twoja rozpocznie się niebawem. Bardzo prosimy o numerek i chwilę cierpliwości. – Wysunął dłoń.

Mężczyzna zamrugał, w jego oczach pojawiło się coś na kształt zrozumienia.

– To urodzinowy wkręt! – Na twarzy rozkwitł mu uśmiech. – Mam rację? – Spróbował zajrzeć za biurko. – Przeszliście samych siebie, możecie wychodzić! Rozgryzłem was, Maślaki! Niech to licho, złota pukawka od tatusia jest zajebista, ale to…! Ho, ho!

Zagwizdał z uznaniem. Nikt nie odpowiedział, chłopak i stojący przy jego ramieniu staruszek zachowywali milczenie. Poza nimi w korytarzu nie było nikogo.

– Gdzie są wszyscy?! – Mężczyzna potarł czoło.

Nie dało się nie usłyszeć gniewnej nuty. W głowie Darwina zapłonęło światło ostrzegawcze.

„Niedowiarek…” – pomyślał, wertując w pamięci wszystko, co kiedykolwiek udało mu się usłyszeć na ten temat. Niedowiarkowie byli niebezpieczni. Ich reakcji nie dało się przewidzieć.

W trakcie stażu zaobserwował tylko jeden taki przypadek. Tamten krzyczał, groził Urzędowi pozwem (cokolwiek to miało znaczyć), a na koniec się rozpłakał. Stażysta pamiętał, że po tej przykrej scenie jego Opiekun z niesmakiem pokręcił głową i pozwolił sobie skomentować:

– Prawnicy, okropność, zwykłe kanalie. Tam na górze nikt ich nie lubi i wcale się nie dziwię, trzeba na nich uważać. Na lekarzy również, zawsze twierdzą, że kto jak kto, ale oni z pewnością wiedzieliby, gdyby umarli. Zapamiętaj sobie: bądź czujny na wszystkich niedowiarków. Nikt nie wie, co akurat przyjdzie im do głowy.

Chłopak przełknął ślinę. Właśnie pożałował, że kiedy miał szansę, nie wypytał Arkadiusza o takie sytuacje. Gorączkowo rozmyślał, z kim właśnie przyszło mu mieć do czynienia. Prawnik? Lekarz? A może ktoś jeszcze inny?

Zerknął w stronę starszego mężczyzny. Ten wciąż tylko obserwował, oceniając, w jaki sposób jego stażysta wybrnie z sytuacji.

– Urodziny, pewnie wspaniała zabawa! – Darwin spróbował zmienić temat.

– Ekhm… – Chrząknięcie ze strony Opiekuna podpowiedziało mu, że wejście w sferę prywatną nie było najlepszym pomysłem. Urzędnicy zazwyczaj unikali skojarzeń z życiem, które właśnie się skończyło.

„Jak inaczej mam zdobyć ten numerek?!” – jęknął w myślach.

– Trzydzieści lat. – Mężczyzna się uśmiechnął. – Tata funduje taką bibę! Normalnie, jak co roku, tylko jeszcze lepszą. Odjechani ludzie! Dostałem wypasione prezenty…

– Właśnie! – Darwin wszedł mu w słowo. – Ludzie… Goście, tak?

Mężczyzna popatrzył na niego niepewnie, podrapał się po policzku, ale ostatecznie przytaknął. Czas uciekał, a Darwin wciąż nie uzyskał najważniejszego. Intensywnie główkował, odświeżając w pamięci Chodzi o numerek… czyli podstawy obsługi Przeżytych – urzędniczą biblię, którą przez cały ostatni tydzień wkuwał na pamięć. Przypomniał sobie, co najlepiej byłoby w tej sytuacji zrobić. Musiał delikatnie wypytać o Posłańców. Zawsze pojawiali się w parze, dwie połówki jednej całości. Tak różne od siebie, jak to tylko możliwe. Jedno rodem z Piekła, drugie w niebiańskiej poświacie. To oni zgarniali duszę zmarłego z Powierzchni i odsyłali ją do Podziemia. Zanim jednak świeżo upieczony Przeżyty wsiadł do windy, dostawał karteczkę z numerkiem. Tradycja sięgająca początków istnienia życia pozagrobowego. Ostatnie zadanie, które zmarły otrzymywał jeszcze w świecie żywych, i zarazem pierwsze, które miał wykonać już w Podziemiu, to przekazanie karteczki Urzędnikowi. Dla Urzędnika z kolei najważniejsze było, żeby numerek oddany został z własnej i nieprzymuszonej woli zmarłego. Stanowiło to rodzaj ostatecznego pogodzenia się ze śmiercią. Arkadiusz nazwał kiedyś ten akt „sceną po napisach”. Nigdy nie wytłumaczył swojemu stażyście, co konkretnie miał na myśli.

– Nie było pośród twoich gości jakiejś takiej dziwnej pary? – zapytał Darwin. – Nieznajomi, trochę inaczej ubrani? Może wręczyli ci coś… nietypowego?

– Niech to licho strzeli – parsknął petent – skąd niby miałbym wiedzieć? Nie znam wszystkich. Ale oni znają tatusia. Jedni go uwielbiają, a drudzy się boją. – Zachichotał. – Imprez, które organizuje staruszek, nie przegapi nikt. Przyjechał najlepszy sort Warszawki!

Darwin nie miał pojęcia, kim była Warszawka.

– Co było później? – ciągnął rozmówcę za język.

– Dostałem zajebiaste prezenty. – Trzydziestolatek westchnął z dziecięcym uśmiechem. – Noże od Maślaków! – Zerknął na stażystę. – Nie znasz Maślaków, prawda?

Ten gwałtownie pokręcił głową. Powoli tracił nadzieję.

– Moi ziomale – nieznajomy potarł marynarkę w miejscu, w którym plama przybrała najbardziej intensywny odcień – kupili zestaw noży kuchennych. Chłopaki wiedzą, że lubię jeść. I lubię noże – zarechotał. – To taki żart z ich strony – wytłumaczył, na wypadek gdyby Darwin nie zrozumiał.

Darwina nie interesowały żarty Maślaków. Znowu zaczynał się pocić, tym razem nie z podniecenia, ale ze stresu.

– Prezent od tatka był jednak najlepszy, moja pierwsza giwera. Cała ze złota. – Interesant rozmarzył się i kaszlnął. Splunął krwią na biurko, tuż przed Urzędnikami.

– Sorry – dodał, kiedy zobaczył, co zrobił. – Gdzieś tu miałem coś, czym da się to zetrzeć.

Niezgrabnie przeszukał spodnie. Później odwiedził palcami najmniejszą kieszonkę w górnej części marynarki, dziurawą i zakrwawioną. Wyciągnął z niej ładnie złożoną koronkową chusteczkę.

– Oj, tej ci nie dam. To też prezent, specjalny. Dostałem od takiej słodkiej dziuni. – Wyszczerzył zęby.

– Nie wątpię. – Darwin opuścił głowę.

– Miniówa… – mówił dalej trzydziestolatek. – Szczuplutka, krótkie włosy. Cycuszki pierwsza klasa. Chyba była z jakimś gościem, ale typ trzymał się z daleka. Coś mu na mojej imprezie nie pasowało. On nie chciał, to ja korzystałem. Wiesz, co mi ta cizia szepnęła na ucho?

Jego rozmówca pokręcił głową.

– Powiedziała: „Do zobaczenia na dole, złotko!” – szepnął, naśladując kobiecy głos. – Dasz wiarę? Lala przychodzi z facetem, wpycha mi swój numer telefonu, a później rzuca, że zobaczymy się na dole!

Oczy Darwina błysnęły niespodziewaną nadzieją.

– Tak powiedziała? – zapytał. – A mógłbym… mógłbym zobaczyć ten numer?

Mężczyzna zmrużył oczy.

– Nie zgarniesz mi jej, prawda?

– Nie, nie śmiałbym. Interesuje mnie tylko chusteczka.

Nieznajomy rozłożył przed nim materiał. Na koronkowym, przybrudzonym krwią płótnie widniało sześć cyfr. Kiedy chłopak na nie zerknął, rozjarzyły się lekko widocznym, czerwonym blaskiem.

„JEST!” – krzyknął w myślach, a na głos zapytał:

– Czy mógłbym ją dostać?

– Nie – odpowiedział petent szybko. – Mówiłem, że to moja laska!

Wyglądał nie tylko na urażonego, ale i porządnie zdenerwowanego. Zacisnął pięść na wartościowym prezencie, a drugą ręką sięgnął pod marynarkę, jakby czegoś szukał.

– Chcę stąd wyjść! – zażądał. – Wracam na górę! – Cofnął się o krok.

Strach wyjrzał przez oczy Darwina. Chłopak powstrzymał odruch nakazujący mu przeskoczyć biurko i zatrzymać petenta. Gdyby ten spróbował wrócić do windy, byłby to najgorszy z możliwych wyborów. Dla każdej ze stron.

– Potrzebuję tych sześciu cyfr – jęknął.

– Sześć? – Solenizant się zatrzymał.

– Sześć cyfr zapisanych na tym materiale – powtórzył stażysta. – Tylko tyle, nic więcej.

Mężczyzna rozłożył chustkę i zerknął na nią raz jeszcze.

– Powinno być dziewięć – bąknął, po czym popatrzył na Urzędników. – Okłamała mnie?

Darwin zauważył swoją szansę.

– Pokaż, sprawdzę! – powiedział.

Mina interesanta świadczyła o tym, że ten siłuje się z myślami. Darwin niemal widział gromadzące się w głowie trzydziestolatka wszystkie „za” i „przeciw”. Milczał, wiedząc, że od tej decyzji zależy jego zawodowa przyszłość. Nie mógł już nic więcej zasugerować.

– Nie trzeba sprawdzać. – Mężczyzna opuścił dłoń. – Geniuszem nie jestem, ale wiem, ile cyfr ma numer telefonu. Zrobiła mnie w balona. Chcesz, to bierz.

Zacisnął pięść, po czym rzucił w stronę Darwina zmiętą chustkę. Stażysta bez problemu chwycił podarek. Kiedy palce zetknęły się z materiałem, ten natychmiast stanął w płomieniach. Ułamek sekundy później na blacie biurka pozostała już tylko niewielka kupka szarego popiołu. Unosiła się nad nią smuga czarnego dymu.

Jubilat wybałuszył oczy, obserwując niespodziewaną sztuczkę. Jednocześnie pogładził prawą dłonią zakrwawioną część marynarki. Coś zmieniło się w jego wyglądzie. Darwin widział to już wcześniej. Obserwował podobne zachowania w trakcie stażu. Przekazanie numeru było dla Przeżytego jak olśnienie. Do zmarłego właśnie zaczęło docierać, że naprawdę był martwy.

– Bardzo dobrze! – Towarzyszący im starszy mężczyzna przemówił po raz pierwszy. – Nie wiedziałem, że trafi ci się niedowiarek! Świetna robota – pochwalił stażystę po raz drugi.

– Dziękuję, Arkadiuszu. – Darwin skinął głową. Powoli oderwał wzrok od interesanta, który oparł się o ścianę, oddychając ciężko.

– Myślę – egzaminator zaznaczył coś czarnym, metalowym piórem na karcie, którą trzymał przed sobą – że najtrudniejsze masz za sobą. Reszta to formalność!

We dwóch zerknęli poniżej blatu biurka. Interesowały ich trzy szuflady, jedyne, w które wyposażono mebel. W tej chwili każda była jeszcze pusta, ale już lada moment miało się to zmienić. Najniższa wyznaczała Przeżytemu korytarz prowadzący w stronę Piekła. Środkowa odprawiała go do Czyśćca. Ostatnia, ulokowana najbliżej blatu, oznaczała nic innego jak Niebo. Czekali, aż któraś się zapełni.

– Czemu tak długo to trwa? – Arkadiusz zaczął się niecierpliwić. – Pewnie urządzili sobie przerwę. Pospieszę ich, a ty – zerknął na gościa – przypilnuj petenta.

W czystej, nieco popękanej ścianie za biurkiem pojawiły się stare, drewniane drzwi. Arkadiusz je otworzył. Po drugiej stronie zastał windę, zdecydowanie mniejszą i słabiej oświetloną niż ta, którą do Urzędu przybył interesant. Egzaminator bez wahania wszedł do środka. Darwin usłyszał jeszcze, jak mechanizm rusza. Po chwili drzwi zniknęły, a ściana ponownie stała się gładka.

Stażysta odetchnął z ulgą, był z siebie dumny.

„Maurycy może mnie cmoknąć!” – pomyślał.

Wyobraził sobie minę drugiego stażysty, kiedy opowie mu, jak poszło. Maurycy był jego kontrkandydatem. Walczyli o to samo stanowisko. Jedno z tych nielicznych, które oferowały prawdziwie szeroki wachlarz dalszych możliwości. Tak funkcjonował Urząd – każdy dział otrzymywał dwóch stażystów. Tylko jeden z nich mógł przejść dalej. Zyskiwał miano pełnoprawnego pracownika Urzędu Przeżytych, a kariera stała przed nim otworem. Co działo się z kandydatem, który odpadł w wyścigu? Tego nie wiedział nikt. Nikt też o niego już więcej nie pytał.

Darwin uśmiechnął się z zadowoleniem. Poszło mu bardzo dobrze. Pytanie tylko, czy Maurycemu nie pójdzie lepiej? Kolega po fachu był ambitny. Zdaniem Darwina – odrobinę za bardzo. Musiał jednak przyznać, że takie podejście czyniło z konkurenta materiał na bardzo dobrego pracownika. Może nawet lepszego niż on?

Potrząsnął głową, wyrzucając z niej irytujące myśli.

– Co to? – usłyszał i przypomniał sobie, że nie jest sam.

– Przepraszam, o co pytałeś?

– Sekcja SRU? – Petent najwidoczniej zaczął powoli oswajać się z myślą, że jego życie się skończyło. Prawą dłonią grzebał wewnątrz zakrwawionej klapy marynarki, lewą wskazywał tabliczkę na ścianie.

– A, to! – Darwin wyszedł zza biurka, zbliżył się do wywieszki. – Sekcja SRU. Odpowiada za sprowadzenie Przeżytych do Podziemia, pracują tam Posłańcy i Łowcy. – Przejechał po plastiku rękawem marynarki, ścierając kurz, którego tam wcale nie było. Tabliczka zalśniła w sztucznym świetle. – Chciałbym kiedyś zostać jednym z nich – zwierzył się nieznajomemu.

– Ale po co? To jakaś lepsza fucha?

– No… tak – potwierdził. Odpowiedź była dla niego tak oczywista, że aż zdziwił się pytaniem. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że Przeżyty nie miał przecież pojęcia, jak działa Podziemie. – Tylko oni mogą opuszczać Urząd i iść tam, gdzie im się podoba. Nikt inny nie ma pozwolenia, żeby dostać się do świata żywych. Nigdy nie byłem na Powierzchni. Czytałem sporo na ten temat. Generalnie lubię książki – rozkręcił się – w Urzędzie jest ich cały ogrom. Biblioteka na trzecim piętrze, istny labirynt! Ale ponoć na Powierzchni macie ich więcej. I są inne.

Przeżyty pokiwał niepewnie głową.

– Ja to za książkami tak średnio – przyznał się. – Wolę… co innego.

Zapadła krępująca cisza. O dziwo, petent przerwał ją jako pierwszy.

– Chciałbyś być tym… eeee… Posłańcem, czy jednak Łowcą? – zainteresował się.

– Łowcą – odparł Darwin bez wahania. – Nie mogę być Posłańcem. Musiałbym pochodzić z góry – kciukiem wskazał sufit – albo z dołu – przekręcił palec, niczym Cezar na igrzyskach. – Za to każdy ma szansę zostać Łowcą.

– Z góry albo z dołu? – Mężczyzna uniósł brwi. – Oj! Masz na myśli niebo albo piekło? – Rozszerzył oczy.

– Tak, Niebo albo Piekło.

– Naprawdę istnieją… – Petent zamrugał. – Mama mi o tym opowiadała, ale to było dawno temu. Zmarła, kiedy byłem dzieciakiem. Tatko w to wszystko nie wierzy. Niech to licho, ale się zdziwi!

Darwin popatrzył na niego niepewnie. Zastanawiał się, czy dobrym pomysłem będzie poinformowanie petenta, że Przeżyci nie mają w zwyczaju odwiedzać żyjących. Doszedł do wniosku, że może z tym poczekać. Interesant podrapał się po głowie. Najwidoczniej jakaś myśl zaczynała go dręczyć.

– To gdzie ja pójdę? – zapytał.

Jak na komendę, biurko zatrzęsło się odrobinę.

– Zaraz się dowiemy – odpowiedział Darwin i przeszedł do swojego stanowiska pracy. – Arkadiusz dotrzymał słowa.

Sięgnął do pierwszej z góry szuflady. Wysunął ją. Była pusta. Zerknął niepewnie na petenta.

– Wspominałem, że oprócz Nieba mamy jeszcze Czyściec? – powiedział, zaglądając do środkowej szuflady.

W tej również nic nie znalazł. Przełknął ślinę. Nawet polubił pierwszego samodzielnie obsługiwanego interesanta.

– Może usiądziesz? – zasugerował.

Trzydziestolatek zauważył, że pod ścianą znajdowały się trzy krzesła, sprawiające wrażenie całkiem wygodnych. Nie zwrócił na nie uwagi wcześniej. Wzruszył ramionami i skorzystał z propozycji. Darwin wysunął ostatnią szufladę. Na dnie leżała papierowa, czerwona teczka. W środku zgromadzony był pokaźny plik dokumentów.

Rozłożył jej zawartość na biurku. Zadrukowane tekstem formularze okraszono zdjęciami małego chłopca, nastolatka i wreszcie dorosłego petenta. Jego życie spisane było na kolorowych kartkach. Począwszy od czystych, białych, kiedy był jeszcze dzieckiem, przez nieliczne błękitne – świadczące o paru dobrych uczynkach; sporo zielonych – neutralne działania; aż po gruby plik czerwonych papierów. Ten ostatni zdominował całą zawartość.

Darwin pobieżnie przejrzał dokumenty, w poszukiwaniu tego najważniejszego. Certyfikat Przeżytego znalazł na samym dole.

– Nie jest tak źle. – Uśmiechnął się. – Niby Piekło, ale wysyłają cię do trójki. Dziewiąty poziom to dopiero katusze. – Podniósł wzrok i…

…odkrył, że właśnie patrzy w wielką, złotą lufę rewolweru.

– Pal to licho – odezwał się interesant. – Nie pójdę do Piekła!

Pociągnął za spust.ROZDZIAŁ 2
URZĄD PRZEŻYTYCH
PIĘTNAŚCIE GODZIN PRZED EGZAMINEM

Darwin kolejny raz przekręcił się w łóżku. Wcisnął głowę w poduszkę i zamknął oczy. Długo tak nie wytrzymał. Poirytowany, machnął nogami w powietrzu. Kołdra uniosła się, a następnie opadła na kamienną podłogę. Od ponad godziny chłopak próbował zasnąć, ale nic z tego nie wychodziło.

Ostatnio miał z tym sporo problemów. Kładł się do łóżka; po kilku minutach zaczynał się wiercić, szukając właściwej pozycji. Kiedy w końcu ją znalazł, zasypiał na godzinę, góra dwie. Później zrywał się, rozbudzony. Kojarzył, że coś mu się śniło. Jakiś koszmar. Ale nie potrafił zapamiętać nawet fragmentu.

Istniało jednak coś, co czasami mu pomagało. Płaski, okrągły kawałek żelaza, wyszczerbiony na krawędzi – medalion. Mało kto wiedział, że Darwin trzymał coś takiego w pokoju. Żelazo miało w Urzędzie status niebezpiecznego. Ten metal, jeden z niewielu, działał bardzo nieprzyjemnie na wszystkie demoniczne stworzenia… Prawie wszystkie. Darwin przekonał się niedawno, że od tej zasady trafiają się wyjątki.

Wracając do medalionu, chłopak nie miał pojęcia, skąd ten niezwykły przedmiot w ogóle do niego trafił, ani kiedy to się stało. No i dlaczego jemu samemu tak na nim zależało. Kolista blaszka z jakiegoś powodu była dla Darwina ważna. I to bardzo. Towarzyszyła mu od… zawsze. Dowód na to, że coś więcej wiązało go z tajemniczą pamiątką, wyryty był na samym medalionie. Po jednej stronie znajdował się nieco wytarty, wyblakły i słabo rozpoznawalny symbol przypominający roślinę, niestety kompletnie chłopakowi nieznaną. Po drugiej zaś widniało krótkie słowo – Darwin. Sugerowało jakąś wspólną historię, chociaż sam zainteresowany nic takiego nie kojarzył.

Fakt był jednak faktem – medalion uspokajał jego nerwy. Przynajmniej wcześniej tak się zdarzało, bo ostatnio nawet jego kojące działanie nie pomagało zasnąć. Darwin podejrzewał, że zna przyczynę swoich problemów. Wielkimi krokami zbliżał się Egzamin na Urzędnika. Do wyznaczonego terminu pozostało mu jedynie…

Puknął palcem w lampkę nocną, a kiedy się rozpaliła, zerknął na zegar.

– Piętnaście godzin – szepnął sam do siebie.

Czas płynął w Urzędzie tak, jak w każdym innym miejscu. A jednak Darwin zastanawiał się kiedyś, czy w Podziemiu jest w ogóle sens używać zegarków. Nawet zapytał o to Arkadiusza. Ten zdziwił się, ale odpowiedział.

– Dlaczego miałoby być inaczej? Wieczność to nic innego jak czas upływający w nieskończoność. Odliczając go, wprowadzamy w Urzędzie pewien porządek. Ma to też dodatkowe walory, bo na Powierzchni mierzenie czasu jest czymś naturalnym. Widząc więc zegar, Przeżytym łatwiej odnaleźć się po śmierci. Coś znajomego sprawia, że czują się lepiej. Kiedy następnym razem będziesz w Bibliotece, sugeruję, żebyś spędził chwilę w dziale Przeżyci. Zajrzyj do sekcji Życie na co dzień. Poza tym gwarantuję, że jakiś zegar znajdziesz zarówno w Niebie, Czyśćcu, jak i w Piekle. Oczywiście, wszędzie pełni inną rolę – zakończył z lekkim uśmiechem.

Darwin wiedział, że nie uda mu się już zasnąć. Podrapał się po głowie.

– Może trochę więcej światła? – mruknął, przeciągając się.

Pokój natychmiast zareagował: dziewięć żarówek rozświetliło się pod sufitem. Gdyby przyjrzeć się im z bliska, można byłoby zauważyć, że każda posiadała w swoim wnętrzu coś przypominającego poranne słońce. Żółtawe promienie przegnały resztki senności.

Ściany pozbawione były okien; rzadko które pomieszczenie je posiadało. Brak szyb w Urzędzie miał swoje uzasadnienie. Budynek otaczała pustynia, nad którą unosiło się krwiście czerwone słońce. Problem stanowiły stworzenia, które pałętały się po okolicy – Duchy Przeżytych Zwierząt. Nadmierna ilość przezroczystego szkła mogłaby wystawić Urzędników na niezdrową ciekawość mieszkańców pustyni.

– Tak lepiej. – Darwin ziewnął w jasnym pokoju.

To, co znajdowało się na zewnątrz – nieznane – kusiło go, a szczególnie już Powierzchnia. Świat żywych wydawał się taki niedostępny. Istniał tak naprawdę tylko jeden sposób, żeby go odwiedzić – pozytywnie zakończony Egzamin na Urzędnika i stanowisko Łowcy w Sekcji SRU. Póki co, Darwin musiał zadowolić się tym, co miał. Budynek Urzędu Przeżytych w zasadzie nie kończył się ani w jedną, ani w drugą stronę. Pośrodku umiejscowiona była Recepcja, w której znajdowały się biura dwóch ważniejszych Urzędników – Arkadiusza i Stanisława. I do której docierała główna winda z Powierzchni. Kolejne piętra rozwijały się w górę i w dół, a także wzdłuż, wszerz i na ukos.

Jako stażysta, Darwin miał dość spore ograniczenia, w tym dostęp tylko do niektórych pięter. Na szczęście, niebawem miało się to zmienić. O ile – oczywiście – zda Egzamin. I zrobi to lepiej niż jego kontrkandydat Maurycy.

Zerknął na biurko. Zajmowało prawie całą ścianę; wyposażone było nie tylko w płaską powierzchnię do pisania, ale i w szereg pionowo ustawionych półek, sięgających pod sam sufit. Na blacie leżały porozkładane książki, jedna była niezamknięta. Ze środka wyglądał ciemny obraz jeźdźców, gnających na swoich wierzchowcach pośród chmur. Kiedy Darwin nie mógł zasnąć, czytał – to również go uspokajało.

Ilustracja przypomniała mu, że miał coś do załatwienia. Arkadiusz prosił o odniesienie trzech pozycji do Biblioteki. Darwin obiecał, że to zrobi. Zabrał od Opiekuna opasłe tomiska i… zatrzymał je w pokoju. Jedna z ksiąg – Dzikie Łowy – zainteresowała go do tego stopnia, że już niemal przekroczył termin zwrotu.

Prawdę powiedziawszy, wiedział, że nie powinien mieć problemów z samodzielnym wypożyczeniem tych książek. Jakieś ryzyko jednak istniało, urzędowi Bibliotekarze byli… dziwni. Przyszły mu do głowy jeszcze inne określenia, ale to było najbardziej neutralne. Zamówienie zapewne wzbudziłoby ich zainteresowanie. Być może uznaliby, że chłopak jest na taką lekturę zbyt niedoświadczony i pozbawiliby go dostępu do wiedzy.

Zaczął zbierać się do wyjścia.

„Ciekawe, czy Maurycy wstał?” – pomyślał z nadzieją, że jego współlokator jeszcze śpi.

Sektor stażystów znajdował się na drugim piętrze. Segmenty dzieliły się na dwa pokoje, które łączył wspólny salon. Urzędowym zwyczajem – dość intrygującym, zdaniem Darwina – stażyści ubiegający się o to samo stanowisko mieszkali razem, w jednym segmencie. Kandydatów zawsze – niezależnie od działu, do którego starali się dostać – było tylko i aż dwóch. Jednoosobowa konkurencja, niewielka, ale motywująca dla każdej ze stron. Staż nie miał odgórnie wyznaczonego limitu czasowego. Trwał tak długo, aż Opiekunowie uznali, że ich podopieczni mogli wreszcie podejść do Egzaminu.

Darwin wyciągnął z szafy białą koszulę i ciemne spodnie. Popatrzył na wiszący obok garnitur. Przełknął ślinę. Nie chciał denerwować się bardziej, niż to było konieczne. Zamknął drewniane drzwi. Po drugiej stronie wmontowane było lustro, w odbiciu zerknął na niego wysoki, szczupły chłopak o krótkich, wiecznie rozczochranych, brązowych włosach. Darwin zawsze miał sporo problemów z okiełznaniem ich. Kiedyś próbował walczyć z fryzurą za pomocą grzebienia, ale z czasem się poddał. W tej chwili już tylko od czasu do czasu przygładzał niesforne kosmyki palcami i czekał, aż wrócą do naturalnego ułożenia. Jeżeli coś wyróżniało Darwina na tle pozostałych stażystów, z pewnością były to oczy. Nikt nie miał tak szmaragdowych tęczówek jak on. Zielone spojrzenie przykuwało uwagę rozmówców. Pewną zagadkę mógł stanowić jego wiek. Przeżyci, z którymi Darwin zdążył zetknąć się podczas całego stażu, niemal zawsze wspominali, że chłopak wygląda bardzo młodo w porównaniu do pozostałych Urzędników. Dawali mu dwadzieścia, najwyżej dwadzieścia pięć lat. Wprawdzie czas w Podziemiu płynął tak, jak wszędzie indziej, ale żaden z Przeżytych nie wiedział, że zasada ta nie dotyczyła pracowników Urzędu. Darwin nie miał pojęcia, jaki był jego prawdziwy wiek. Raz spróbował to policzyć według ludzkiej miary, ale dał sobie spokój, kiedy wspomnienia zaczęły się zacierać. Zatrzymał się na siedemdziesięciu latach.

Odetchnął głęboko – wciąż miał dużo czasu do Egzaminu. To był najlepszy moment, żeby odwiedzić Bibliotekę. Przebrał się, spakował książki Arkadiusza do skórzanej, jednoramiennej torby i otworzył śnieżnobiałe drzwi. Wyszedł do salonu skąpanego w półmroku. Pomieszczenie było puste, dwie żarówki błysnęły słabszym niż w pokoju światłem, jakby nie chciały całkowicie pozbywać się ciemności. Świadczyło to o jednym – Maurycy spał. Drzwi, znajdujące się dokładnie naprzeciwko, były zamknięte. Darwin wyszedł, nie zatrzymując się więcej.

CZTERNAŚCIE GODZIN PRZED EGZAMINEM

Każde piętro w Urzędzie wyglądało nieco inaczej i do czego innego służyło. Cały budynek do typowych urzędowych również nie należał. Był jak niekończący się labirynt. Wśród pracowników krążyła nawet plotka, że ponoć w dawnych czasach mieszkał tu Minotaur. Później go wysiedlono, przystosowując miejsce pod siedzibę Urzędu Przeżytych.

Darwin nigdy nie natrafił na żadne ślady po byłym lokatorze. Być może znajdowały się na głębszych piętrach. Minus cztery stanowiło najniższe urzędowe piętro, do którego chłopak w ogóle dotarł. I nie była to do końca legalna wizyta. A po tym, co tam zobaczył, na wszelki wypadek postanowił nie schodzić niżej.

Lampy w korytarzu rozpalały się równie leniwie, co żarówki w salonie. Gasły chwilę po tym, jak chłopak przeszedł. W ten sposób Urząd Przeżytych sygnalizował, że na Powierzchni panowała noc. Darwin czytał o tym w Podstawowym przewodniku po życiu. Dla niewtajemniczonych. Biblioteka posiadała jeden wysłużony egzemplarz, który powiedział stażyście, że intensywność oświetlenia zmienia się w zależności od pogody, pory dnia czy nocy albo sezonu na Powierzchni. W zimie władzę w Urzędzie przejmował półmrok. Z kolei w lecie wszystko wydawało się jaśniejsze, Darwin mógłby nawet zaryzykować stwierdzenie – radośniejsze. Na tyle, na ile radosne potrafiło być życie w Urzędzie Przeżytych.

Zatrzymał się przed windą, jedną z wielu. Budynek zawierał ich co niemiara. Podobnie jak klatki schodowe, boczne przejścia, piętra czy półpiętra. Droga z drugiego na trzeci poziom, gdzie mieściła się Biblioteka, nie była wymagająca. Darwin bez problemów mógłby skorzystać z klatki schodowej, ale mimo wszystko wybrał windę. A to dlatego, że…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: