- W empik go
Stray from Love - ebook
Stray from Love - ebook
„– Nie chcę być twoją zabawką, Aleks. Słyszałam ostatnio, że jestem dla ciebie kolejną nic nieznaczącą dziewczyną – przerywam w końcu ciszę, próbując się od niego odsunąć, ale on zacieśnia uścisk”.
Dziewiętnastoletnia Amelia Kamińska wchodzi w układ z prawnikiem Aleksandrem Roznerskim. On zajmie się sprawą jej przyjaciółki, a ona będzie udawać jego partnerkę. Jednak granica umowy, którą ze sobą zawierają, szybko zaczyna się przesuwać.
Amelia jest młodą, niedoświadczoną dziewczyną, a Aleks to dwudziestodziewięcioletni mężczyzna, który ponad wszystko ceni kontrolę. Wydaje się, że dzieli ich nie tylko wiek i doświadczenie, ale też sposób patrzenia na życie.
Jednak w tę relację szybko wkrada się pożądanie, a może coś więcej. Tylko że Aleks nie jest taki kryształowy, jak się wydaje. Wiele ukrywa przed Amelią. Zbyt wiele, by było to dla niej bezpieczne.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-933-3 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Amelia
Właśnie wracam od Leny. Jak mogła być tak głupia i pożyczyć pieniądze temu idiocie? Przecież od początku jej mówiłam, że to zwykły palant i naciągacz. Ale nie, ona była wielce zakochana. A teraz to ja muszę ratować tę kretynkę.
Zdecydowałam, że pójdę do kancelarii i zapytam jakiegoś nadętego, starego, pozbawionego wszelkich uczuć faceta w dopasowanym garniturku, co robić. Czemu mówię o nich tak sarkastycznie? Bo uważam, że to interesowne, egoistyczne i apatyczne chamy. Za większe pieniądze wyciągną z więzienia nawet najgorszego przestępcę. Kiedyś taki zarozumiały pan w garniturku wywalczył w sądzie wolność ścierwa, które zabiło mojego tatę. Dlatego nie darzę ich zbyt dużą sympatią.
Teraz jednak kieruję się do kancelarii, jednej z lepszych w kraju, aby pomóc Lenie odzyskać pieniądze, które pożyczyła Mikołajowi. Paradoks: Mikołaj, który kradnie… Nieważne. A więc idę w stronę tej kancelarii, pisząc kolejnego już SMS-a do Lenki, żeby się nie przejmowała i że postaram się jej pomóc, gdy wpadam na coś twardego.
W jednej chwili przewracam się na chodnik. Na szczęście udaje mi się choć odrobinę zamortyzować upadek, dzięki czemu nie skręcam sobie kręgosłupa, co w moim przypadku byłoby bardzo możliwe. Nade mną stoi jakiś mężczyzna, który tak szybko, jak runęłam, wyciąga do mnie rękę. Delikatnie ją chwytam, podnoszę się z jego pomocą i otrzepuję spodnie.
– Przepraszam, nie zauważyłam… – zaczynam, ale gdy nasze spojrzenia się krzyżują, milknę.
Przez moment przyglądam mu się uważnie. Jest wysoki, a garnitur opina jego umięśnione, jak mi się wydaje, ciało. Przygryzam wewnętrzną stronę policzka, kiedy widzę, jak powoli oblizuje pełne, malinowe wargi. Z moich ust wydostaje się ciche westchnienie. Patrzę w jego brązowe oczy i czuję coś dziwnego – zupełnie jakby swoim spojrzeniem czytał mnie od wewnątrz. To jest takie inne, niewytłumaczalne.
– Nie, to ja przepraszam – odpiera. – Gdybym był uważniejszy, nic takiego nie miałoby miejsca.
Uśmiecha się do mnie, a w jego oczach zauważam błysk.
Amelia, przestań się na niego gapić!
Potrząsam głową i przypominam sobie, że bardzo mi się spieszy. Już mam go wyminąć i ruszyć dalej, ale on znów się odzywa:
– Mam nadzieję, że nic ci nie jest. Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę? – Gdy widzi moją nieprzychylną minę, od razu się poprawia: – Przepraszam, gdzie moje maniery? Jestem Aleks.
Mimo że wydaje się miły, nie zamierzam nawiązywać nowych znajomości. Choć od rozstania z Teo minęły już cztery miesiące, nadal nie potrafię zaufać żadnemu mężczyźnie. Rozumiem, że zaproszenie na kawę to jeszcze nie jest zobowiązanie i w końcu powinnam zacząć spotykać się z kimś nowym, ale po prostu mam jakąś blokadę przed męskim gatunkiem.
– Amelia. – Ściskam jego dłoń, na co on składa lekki pocałunek na wierzchu mojej. – Niestety mam już zajęty wieczór, może innym razem. – Uśmiecham się uprzejmie i zabieram rękę z jego uścisku.
– W takim razie, proszę, gdy będziesz miała czas i ochotę na kawę, zadzwoń.
Podaje mi prostokątny kartonik – jak się okazuje, swoją wizytówkę – po czym odchodzi. Stoję jeszcze chwilę, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, następnie chowam wizytówkę do torebki i ruszam dalej. Tuż za rogiem odnajduję kancelarię, o której zapomniałam, spotykając przystojnego bruneta. Biorę głęboki oddech i łapię za klamkę.
Po wejściu do biura zauważam długi korytarz prowadzący do… No właśnie, dokąd? Moment później przekraczam próg otwartego pomieszczenia jakiejś sekretarki. Wokół stoją regały, a na półkach segregatory w różnych kolorach. Gołym okiem widać, że stawiają tu na minimalizm, ale też elegancję. Podchodzę do biurka, gdzie leżą równo ułożone dokumenty.
– Dzień dobry, chciałabym umówić się na spotkanie z… – Jak na złość wylatuje mi z głowy nazwisko tego prawnika. – Po prostu na spotkanie. Najlepiej jak najszybciej.
Na oko dwudziestodwuletnia blondynka, z wysoko upiętym kokiem i krwistoczerwonymi ustami, ubrana w białą koszulę, ołówkową spódnicę przed kolano oraz czarne szpilki, spogląda na mnie, uśmiechając się uprzejmie. Wygląda bardzo profesjonalnie, nie odstaje od wystroju kancelarii. Zerkam na swoje dżinsy i włożoną w nie białą koszulkę, po czym śmieję się w duchu z własnej kobiecości tego dnia.
– Proszę, bardzo zależy mi na czasie – ciągnę, wlepiając wzrok w blondynkę.
– Zaraz sprawdzę, kiedy mamy najbliższy wolny termin. – Patrzy na ekran komputera. – Niestety, ale najwcześniej mogę panią zapisać na przyszły miesiąc. Jeden z naszych prawników jest na urlopie, dlatego nie mamy obecnie wolnych terminów.
Uśmiecha się do mnie bezradnie, wzruszając ramionami. Nagle słyszę za sobą trzask drzwi i głos jakiegoś mężczyzny, który wydaje mi się dziwnie znajomy.
– Inga, zapomniałem ci powiedzieć, żebyś przygotowała na jutro dokumentację Wiecheckiego. W czwartek mam rozprawę… Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś przyszedł. Zaczekam u siebie.
Odwracam się w jego stronę, a sekretarka odpowiada grzecznie: „Dobrze, panie mecenasie”. Gdy widzę tego samego bruneta, którego wcześniej spotkałam na ulicy, unoszę wysoko brwi. On jednak nawet na mnie nie spogląda i odchodzi w kierunku, jak myślę, swojego gabinetu.
– Więc zapisać panią na przyszły miesiąc? – Sekretarka patrzy na mnie wyczekująco.
– On tutaj pracuje? – Wskazuję głową drzwi, za którymi znajduje się… Aleks? Chyba tak ma na imię.
– Tak, to właściciel kancelarii i zarazem najlepszy prawnik w mieście. – Uśmiecha się dumnie i pokazuje, abym się do niej zbliżyła. – Swoją drogą, jest też chyba jednym z najprzystojniejszych – dodaje, czego raczej nie można uznać za zbyt profesjonalne, lecz jej wiek wskazuje, że to prawdopodobnie stażystka.
Chichocze cicho, ale zaraz wraca do swojej poważnej postawy, gdy drzwi biura jej szefa ponownie się otwierają.
– Jednak nie mam czasu czekać. Prześlę ci mailem, czego dokładnie potrzebuję.
W tej chwili przenosi wzrok na mnie. Jego brązowe oczy znów wpatrują się w moje, przewiercając mnie na wskroś. Mężczyzna poluźnia idealnie zawiązany krawat i uśmiecha się szelmowsko.
– A więc zbyłaś mnie, bo śpieszyłaś się do mnie?
Mimo jego sarkastycznych słów postanawiam nie dać za wygraną i jakoś doprowadzić do tego, żeby przyjął mnie wcześniej niż w przyszłym miesiącu.
– Nadal chcesz zaprosić mnie na kawę? – Uśmiecham się słodko, mając nadzieję, że odpowie twierdząco.
– Chętnie, ale teraz jestem zajęty.
Wiedziałam. Zawsze tak jest. Nie po mojej myśli. Jeszcze ten Pan-Perfekcyjny-Adwokat po pięciu minutach zdążył znaleźć inne plany. Wywracam oczami i zamierzam wyjść, lecz zatrzymuje mnie jego głos.
– Zaczekaj, mam pomysł.
Odwracam się w kierunku Aleksa i patrzę na niego wyczekująco. Obiecałam Lenie, że zrobię wszystko, by jej pomóc, więc nie mogę tak po prostu odpuścić. Postanawiam go wysłuchać. Nie mam nic do stracenia. Jeśli nie spodoba mi się jego pomysł, najwyżej podziękuję i wyjdę. Mężczyzna otwiera drzwi do swojego gabinetu, a potem ruchem ręki zaprasza mnie do środka. Marszczę brwi i spoglądam na sekretarkę, która tylko wzrusza ramionami, po czym wraca do pracy.
Wolnym krokiem ruszam w stronę Aleksa. Gdy wchodzę do jego biura, zajmuję miejsce na skórzanej kanapie i rozglądam się dookoła. Pomieszczenie jest spore. Pod przeszkloną ścianą stoi biurko z fotelem obrotowym. Przy ścianie obok znajdują się kanapa, na której siedzę, szklany stolik oraz fotel. Moją uwagę przyciąga ogromny obraz, zajmujący dużą część ściany po drugiej stronie, składający się z kilku części ułożonych w jedną całość. Gabinet utrzymany jest w ciemnej kolorystyce.
Aleks siada w brązowym fotelu naprzeciw mnie. Chwilę siedzimy, wpatrując się w siebie bez słowa.
– Więc co to za pomysł? – Postanawiam przerwać ciszę.
– Domyślam się, że zależy ci na tym, by jak najszybciej zająć się twoją sprawą, prawda? – Przytakuję, a on dodaje: – Na kiedy zapisała cię Inga?
– Najbliższy wolny termin jest w przyszłym miesiącu – mówię, brzmiąc na znacznie smutniejszą, niż zamierzałam. Naprawdę zależy mi na tym, aby pomóc przyjaciółce.
– Jeśli się zgodzisz, możemy załatwić to jeszcze dzisiaj. – Zdziwiona, podnoszę brwi, bo to przecież najlepszy adwokat w mieście. Słyszałam, że wygrywa prawie każdą sprawę. Więc dlaczego chce mi pomóc, mimo że nie ma czasu? – Idę dzisiaj na kolację z rodzicami. Męczą mnie już od dawna, żebym w końcu znalazł sobie partnerkę. Dodam, że jestem jedynakiem, a moja matka od kilku lat czeka na wnuki, z czym niezbyt się kryje. Dzisiaj miałem im kogoś przedstawić, bo zaczynają podejrzewać, że nie podobają mi się kobiety. – Śmieje się cicho. – Ale kompletnie nie wiedziałem, kogo mogę poprosić o pomoc. Teraz już wiem.
Posyła mi uroczy uśmiech i gdyby nie to, że jest cholernym prawnikiem, pewnie byłabym nim zachwycona.
– Czyli proponujesz mi, że pomożesz rozwiązać mój problem… – W sumie to nie mój, tylko Leny, ale o tym później. – A ja w zamian mam udawać twoją dziewczynę na kolacji z rodzicami?
– Właśnie tak. – Znów unosi kąciki ust, tym razem zadziornie, całkowicie odbiegając od wizerunku ułożonego pana adwokata.
Nie wiem, co powiedzieć. To z pewnością nie jest normalna propozycja. Przecież my się w ogóle nie znamy. Jak on to sobie wyobraża? W dodatku to ma być dzisiaj? Koniec końców w zamian dostanę to, czego chcę, więc może warto poświęcić jeden wieczór. Tylko czy to na pewno będzie jeden wieczór?
– Nie wydaje ci się to trochę bardziej skomplikowane? No bo co zrobisz, jeśli znowu będą chcieli się spotkać?
– Wymyślę jakąś ckliwą historię o naszym zerwaniu i tyle. Tym się nie przejmuj.
– Nie masz wyrzutów sumienia, gdy tak okłamujesz rodziców? – pytam, zmieszana, bo wydawało mi się, że taki prawnik zazwyczaj mówi prawdę, zwłaszcza swoim bliskim. A może on też nie ma zbyt dobrych stosunków ze swoimi rodzicami?
– Amelia, miałaś mi pomóc, a nie wtrącać się w moje życie i osobiste decyzje, które cię nie dotyczą. Jeśli nie chcesz, to ja skończyłem. Tam są drzwi – mówi chamsko, wskazując wyjście.
On jest jakiś bipolarny czy co? Poza tym, skoro mam udawać jego dziewczynę, chyba w pewnym stopniu jednak mnie to dotyczy.
– Spokojnie, byłam po prostu ciekawa. Nie zamierzałam cię oceniać. Cześć – odpowiadam, nim podniosę się z kanapy.
Gdy już mam wychodzić, chwyta mnie za ramię, a potem odwraca w swoją stronę. W jego oczach malują się skrucha i zmęczenie.
– Przepraszam, nie chciałem cię urazić. Mam po prostu gorszy dzień i mało czasu. Więc jak?
– Dobrze, pomogę ci.ROZDZIAŁ 2
Amelia
Jedziemy w stronę mojego mieszkania. Muszę się przebrać, bo w takim stroju raczej nie zaimponuję rodzicom Aleksa. Spoglądam na zegarek na lewym nadgarstku. Do kolacji zostały dwie godziny. Postanawiam, że zrobię lekki makijaż, włożę sukienkę oraz szpilki, i uznaję, że w jakieś pół godziny powinnam być gotowa. Następne trzydzieści minut zajmie nam dojechanie do domu Olka, bo z tego, co zdążyłam się dowiedzieć, mieszka jakieś osiem kilometrów stąd, a korki o tej godzinie są potworne. Kolejne pół godziny trzeba przeznaczyć na to, żeby on sam się ogarnął, i na dojazd do restauracji. Powinniśmy być przed czasem.
Patrzę na Aleksa, który w skupieniu prowadzi samochód. Przez moment podziwiam jego profil, ale gdy przenosi na mnie wzrok, szybko się odwracam. Kątem oka dostrzegam, że się uśmiecha. Po chwili słyszę jego śmiech.
– Śmiejesz się ze mnie? – Podnoszę wyzywająco brew.
– Zarumieniłaś się.
No teraz to już na pewno jestem czerwona jak burak. Odwracam się w stronę szyby i zakładam ręce na piersi. Nagle czuję na kolanie dłoń Aleksa.
– Nie wstydź się. Wyglądasz uroczo – mówi, sunąc ręką wyżej, wzdłuż mojego uda.
Nieruchomieję. Kompletnie nie wiem, co zrobić. Zachowuje się całkowicie inaczej, niż wydawało mi się, że zachowują się tak usytuowane osoby. Chyba zauważa moją reakcję, bo zatrzymuje dłoń w połowie mojego uda.
– Spokojnie, oddychaj. – Ściska lekko moją nogę, na co przechodzą mnie dreszcze. – Musisz się przyzwyczaić, skoro zamierzamy udawać parę. Ma to wyglądać wiarygodnie.
Nie odzywam się już ani słowem w drodze do mojego mieszkania. Kilka minut później parkujemy pod blokiem. Ogarnięcie się trochę mi zajmie, więc głupio, żeby Aleks czekał na mnie w samochodzie.
– Wejdziesz ze mną na górę? – Decyduję się go zaprosić.
– Jeśli chcesz, to jasne – odpowiada z uśmiechem, po czym wysiada z auta, obchodzi je i otwiera mi drzwi.
Mimo jego dobrych manier nadal nie jestem przekonana do prawników, tym bardziej wiedząc, jak zamierza oszukać swoją rodzinę. Drepczę w kierunku budynku, czując tuż za sobą obecność Aleksa. Wpisuję kod i ruszam do windy. Wchodzę pierwsza, a on podąża zaraz za mną. Po tym, jak wciskam guzik z cyfrą cztery, drzwi się zamykają. Wtedy czuję na biodrach jego ręce. Aleks przypiera mnie biodrami do ściany, na co mimowolnie robię gwałtownie krok do tyłu. Jego ciepłe, wilgotne wargi dotykają mojej szyi. Przymykam oczy z przyjemności, ale kiedy przenosi dłonie na moje pośladki i lekko je ściska, wyrywam się z transu.
Co się, do cholery, właśnie wydarzyło?
Drzwi windy otwierają się, co oznacza, że dojechaliśmy na czwarte piętro. Aleks jak gdyby nigdy nic odsuwa się ode mnie i wskazuje, żebym wyszła pierwsza. Szybko przekraczam próg mieszkania, zostawiając mu otwarte drzwi.
– Rozgość się – rzucam, nim skieruję się do sypialni, czując się już bardzo niezręcznie.
Myślałam, że zostanie w salonie, jednak rozbrzmiewa za mną dźwięk kroków. Postanawiam to zignorować i iść dalej, ale gdy słyszę, że Aleks siada na moim łóżku, odwracam się w jego stronę.
– Chciałabym się przebrać – mówię, dając mu do zrozumienia, żeby wyszedł, lecz on tylko spogląda na mnie, kiwa głową i opada plecami na materac.
Decyduję się na szybki prysznic. Ruszam do łazienki, czując na sobie jego przenikliwy wzrok.
Aleks
Leżąc na łóżku Amelii, myślę o tym, czemu ta mała tak na mnie działa. Dopiero co ją poznałem, a reaguję na nią bardziej niż na jakąkolwiek inną kobietę w ostatnim czasie. Przy niej nie potrafię się opanować. Ona musi być moja. Mówiąc „moja”, nie mam na myśli związku, bo dawno przestałem się w to bawić. Wpadłem w to raz i zdecydowanie o jeden raz za dużo. Miłości nie ma. Zdążyłem się o tym przekonać na własnej skórze. Dlatego teraz nie szukam niczego poważnego. Jeśli znów miałbym być w związku, to jedynie na własnych zasadach. Lubię, gdy kobieta jest posłuszna. Wolę mieć wszystko pod kontrolą. Jeżeli przyszła partnerka wykręciłaby mi taki numer jak moja eks, myślę, że nie byłbym już tak opanowany jak za pierwszym razem.
Wyciągam się na łóżku i przymykam oczy. Amelia siedzi w łazience już ponad dwadzieścia minut, a czas goni. Decyduję więc, że pójdę ją pospieszyć. Wychodzę z pokoju i wpadam prosto na nią. Przez chwilę przyglądam jej się uważnie. Biały ręcznik ściśle opina jej nagie ciało. Ledwie powstrzymuję się przed tym, żeby zerwać go z niej, a następnie wziąć ją tu i teraz. Gdybyśmy się nie spieszyli, pewnie właśnie tak bym zrobił. Teraz jednak Amelia stoi tuż przede mną, trzymając się za serce.
– Boże, wystraszyłeś mnie! – naskakuje na mnie. Wygląda uroczo, kiedy się złości.
Cholera, nie powinienem myśleć o niej w takim aspekcie.
– Spokojnie. Jestem aż taki straszny? – Unoszę pytająco brew i przygryzam wargę.
Jej wzrok zatrzymuje się na moich ustach.
– Tak… To znaczy nie… Nie to miałam na myśli – mówi nieskładanie, w końcu zerkając w bok. Łapię ją za podbródek i ponownie zwracam jej twarz w swoją stronę. Spogląda mi w oczy, po czym szybko odwraca głowę. – Pójdę się ubrać. – Wymija mnie i zamyka za sobą drzwi.
Przechodzę do salonu, gdzie opadam na miękką sofę. Przez moment zastanawiam się, skąd Amelia ma pieniądze na mieszkanie. Ze swoich źródeł wiem, że dopiero co skończyła liceum, a z rodzicami nie ma zbyt dobrych kontaktów. Mieszkanie może nie jest zbyt duże, ale ładnie urządzone i przestronne. Amelia z pewnością ma dobry gust. Postanawiam później zapytać ją, jak daje sobie radę. Nie wiem nawet, kiedy zasypiam, jednak to pewnie z przemęczenia. Ostatnio prawie w ogóle nie śpię. Odkąd mój kuzyn odszedł, wszystko jest na mojej głowie. Lubię swoją pracę, lecz lubię też od czasu do czasu porządnie się wyspać.
Teodor, mój kuzyn, o dwa lata młodszy niż ja, jest współwłaścicielem kancelarii. Ale dwa tygodnie temu urodziła mu się córka, więc postanowił zaopiekować się żoną i dzieckiem. Należy do tych bardzo odpowiedzialnych i poukładanych. Ponieważ rodzina jest dla niego najważniejsza, wzięcie urlopu było w jego przypadku czymś oczywistym. Rodzice Teo zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał trzynaście lat, i od tamtej pory wychowywali go moi rodzice. To przez niego naciskają tak na dziewczynę oraz dziecko. Co prawda cieszą się z narodzin Zuzi, ale to ich przyszywana wnuczka.
Ze snu wyrywa mnie stukot wysokich szpilek Amelii. Spoglądając na nią, stwierdzam, że wygląda obłędnie. Czarna sukienka opina jej smukłą sylwetkę, a biżuteria idealnie dopełnia stylizację.
– Jestem gotowa. Możemy jechać – oznajmia.
Ale ja nie mogę przestać na nią patrzeć. Najchętniej zostałbym z nią w domu i zrobił to, co chodzi mi po głowie, odkąd ją zobaczyłem.
Cholera, znowu o tym myślę. Jest ze mną coraz gorzej. Muszę się ogarnąć.
– Chodźmy – mówię i czym prędzej ruszam do drzwi, żeby nie zrobić niczego głupiego.
Amelia
Zerkam na zegarek. Dochodzi dziewiętnasta. Jestem pewna, że spóźnimy się trochę na tę kolację. To po części moja wina, bo ogarniałam się dłużej, niż zamierzałam. Zestresowana, przenoszę wzrok na Aleksa, który w przeciwieństwie do mnie jest całkowicie wyluzowany. Prezentuje się świetnie. Biała koszula idealnie opina jego mięśnie, a czarna marynarka dopełnia perfekcyjny wygląd. Boję się, że będę wyglądała przy nim jak jakaś gówniara, podczas gdy on będzie prezentował się jak poważny, dojrzały mężczyzna, w dodatku cholernie gorący. Nerwowo ruszam nogą. Aleks chyba to zauważa, bo kładzie rękę na moim udzie i głaszcze uspokajająco. Mimo że wcale go nie znam, ma na mnie dziwnie kojący wpływ.
– Spokojnie, nie denerwuj się. Moi rodzice są bardzo mili, nie masz się czego bać. – Unosi kąciki ust. – Opowiedz mi trochę o sobie. Będzie niezręcznie, gdy o coś mnie zapytają, a ja nie będę znał odpowiedzi.
Opowiedzieć… Okej, ale co? Nie ma o czym mówić. Jestem zwykłą dziewczyną, która właśnie skończyła szkołę i musi zacząć sama na siebie zarabiać, ponieważ ma popieprzonych rodziców, dla których liczy się wyłącznie młodszy synek. Są zapatrzeni w niego do tego stopnia, że zupełnie nie wiedzą, co on wyprawia.
– Nie możesz czegoś wymyślić? Moje życie nie jest zbyt ciekawe…
– Nie, chcę posłuchać, poznać cię. – Przez chwilę patrzy mi w oczy, a ja po prostu siedzę i podziwiam jego brązowe tęczówki. – Amelia – upomina mnie. – O czym myślisz?
– O niczym ważnym. Jeśli chodzi o mnie, właśnie skończyłam liceum i zamierzam iść na studia. Nie utrzymuję zbyt dobrych kontaktów z rodzicami. Mam młodszego brata Igora. Mieszkam sama, ale to już wiesz. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, po prostu pytaj – mówię zwięźle, bo niewiele tego jest na mój temat.
– Jesteś bardzo młoda…
Czekam, aż powie coś jeszcze, jednak on milczy. Nie wiem, jak na to zareagować. Dla niego pewnie jestem gówniarą.
– Pominęłaś temat chłopaka, więc rozumiem, że go nie masz? – Zdejmuje rękę z mojej nogi, a ja momentalnie odczuwam pustkę.
Czy to normalne? Z pewnością nie. W końcu ja nie jestem normalna. Chyba zbyt długo byłam sama.
– No… Ja… Nie – wyjąkuję.
Olek spogląda na mnie, następnie podnosi moją głowę, którą zdążyłam opuścić. Kolejny raz patrzy mi w oczy i uśmiecha się.
– To dobrze – stwierdza krótko, po czym parkuje przed restauracją.
Obchodzi samochód i otwiera drzwi po mojej stronie. Podaje mi rękę, a ja z jego pomocą wysiadam z auta. Po raz pierwszy czuję się tak inaczej, jak dojrzała kobieta. Czuję, że poznałam prawdziwego mężczyznę, nie chłopca. Podoba mi się to, jak się zachowuje. Mam nadzieję, że to spotkanie będzie naszym ostatnim, bo w przeciwnym razie mogę się za bardzo wkręcić, a on zapewne nie chciałby kogoś takiego jak ja. Nachyla się do mojego ucha, szepcze, że pięknie wyglądam, a później całuje mnie w policzek. Po moim ciele rozchodzą się przyjemne dreszcze. Aleks chwyta moją rękę, splata nasze palce i prowadzi mnie w stronę dużych, przeszklonych drzwi. Przy wejściu stoi mężczyzna ubrany w czarno-biały strój, który zapewne jest hostem.
– Mam nadzieję, że wszystko jest gotowe – odzywa się Aleks służbowym tonem do postawnego mężczyzny. Brzmi tak chłodno i surowo, aż się spinam.
– Oczywiście. Zapraszam, stolik numer osiem. Państwo Roznerscy już czekają.
Rozglądam się po wnętrzu. To chyba jedna z najbardziej prestiżowych restauracji w mieście. Już sama obsługa jest bardzo profesjonalna. Chociaż dziwi mnie sposób rozmowy Aleksa z hostem. Może często tutaj bywa i każdy go zna.
W całym pomieszczeniu rozstawione są czerwone świece i bukiety kwiatów. Nigdy nie miałam okazji tu być, jednak podoba mi się to miejsce. Aleks prowadzi mnie za rękę do stolika pod ścianą, gdzie siedzi para na oko pięćdziesięciolatków. Gdy podchodzimy, od razu wstają.
– Dzień dobry, mamo – wita się Aleks i całuje kobietę w policzek. – Tato. – Ściska dłoń mężczyzny i przenosi wzrok na mnie. – To moja kobieta, Amelia. Amelio, to moi rodzice.
Czuję się co najmniej dziwnie, kiedy Olek nazywa mnie swoją kobietą. Wyciągam dłoń do jego mamy, ale ona nawet na nią nie patrzy, tylko przytula mnie mocno. Choć na początku nie wiem, co się dzieje, chwilę później odwzajemniam miły gest.
– Kochanie, tyle czasu czekałam, aż mój syn nam ciebie przedstawi. Tak się cieszę, że w końcu mogę cię poznać.
Wow, to ciekawe, co zrobi, jak się dowie, że jej kochany synek wkręca ją wyłącznie po to, żeby dała mu spokój. Robi mi się jej trochę żal, bo wydaje się naprawdę miłą, ciepłą osobą.
Gdy mnie puszcza, przyglądam jej się dokładniej. Jest piękna. Długie, ciemne włosy opadają kaskadami na jej granatową sukienkę. Chyba niewiele kobiet w tym wieku może pochwalić się taką figurą, jaką ma mama mojego fałszywego chłopaka. Czuję się dziwnie. Ona wygląda jak dama, a ja… Przenoszę wzrok na stojącego obok niej mężczyznę. Prezentuje się równie dobrze co ona. Kiedy na niego patrzę, widzę w nim Aleksa. Są do siebie łudząco podobni.
– Jestem Emilia, a to mój mąż Antoni – oznajmia kobieta.
Wyciągam rękę do starszego mężczyzny, a ten składa na niej krótki pocałunek. No cóż, przynajmniej wiem, po kim Aleks to ma.
– Miło mi cię w końcu poznać, Amelio. – Uśmiecha się, co natychmiast odwzajemniam.
– Mnie również. Aleks dużo o państwu opowiadał – wypalam, niewiele myśląc.
– Tak? A co takiego mówił nasz kochany syn? – wtrąca Emilia.
No to się wkopałam…
Myśl, dziewczyno, co on mógł gadać. Przecież nie powiedział ani słowa.
Właśnie zamierzam wymyślić coś niezbyt ambitnego, ale ratuje mnie sam Aleks, który ściska mocniej moją dłoń i odzywa się:
– Mamo, daj spokój Melce. Usiądźmy już.
Uśmiecham się do niego w podziękowaniu.
Olek oczywiście odsuwa mi krzesło, żebym usiadła, i łapie mnie pod stołem za kolano. Czy to jednak nie za dużo jak na udawanie pary przez jeden wieczór? Mimo wszystko staram się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Zamawiamy jedzenie, a ja zastanawiam się, których sztućców powinnam użyć. Aleks chyba to zauważa, ponieważ nachyla się do mojego ucha i tłumaczy pokrótce, który jest do czego. Ja naprawdę nie jestem w tym dobra. Mnie wystarczy jeden widelec i nóż. Nie chodzę do takich restauracji, bo najzwyczajniej w świecie nie mam na to kasy. Kiedy Olek odsuwa się ode mnie, cmoka lekko mój policzek.
– Nie mogę się na was napatrzeć. Przepraszam, Amelko, nie chcę, żebyś myślała, że jestem wariatką, ale pierwszy raz od długiego czasu widzę Olka z kobietą, w dodatku tak szczęśliwego. Korzystając z okazji, chcielibyśmy z Antonim zaprosić was na obiad w niedzielę. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
Chwila, chwila, na jaką niedzielę? To miał być tylko jeden raz. I mieliśmy się więcej nie zobaczyć. Liczę, że Aleks jakoś się z tego wyplącze. Przypominam sobie słowa, które wypowiedział w kancelarii, i jestem zupełnie spokojna.
– Oczywiście, że przyjdziemy, mamo – odpowiada.
Patrzę na niego zaskoczona, a on kładzie dłoń na moim policzku, przyciąga mnie do siebie i składa na ustach czuły pocałunek.
Kolacja powoli się kończy, a mnie nadal nie opuszczają szok i zdenerwowanie. Bo o ile rozumiem, że pocałował mnie, by wyglądało to wiarygodnie, to jakim prawem decyduje za mnie? Przez moment chciałam po prostu wstać i wyjść, ale gdybym to zrobiła, z pewnością nie zgodziłby się pomóc Lenie, więc musiałam się jakoś opanować. Wciąż mam nadzieję, że to tylko jednorazowa sytuacja i po tym dniu wszystko się zakończy, a ja przekażę dalszy bieg sprawy przyjaciółce.
Gdy zjadamy i wstajemy od stołu, ojciec Aleksa wkłada kilka banknotów do płatnika, w którym kelner przyniósł rachunek, następnie prowadzi nas do wyjścia. Jestem szczęśliwa, że ta beznadziejna kolacja już się skończyła. Mimo że państwo Roznerscy okazali się naprawdę mili, byłam strasznie zażenowana, kiedy pytali o rzeczy typu: „Od jak dawna jesteście razem?”. Dobrze, że Olek potrafił wymyślić coś na poczekaniu, bo ja już dawno bym poległa. W końcu jego zawód zobowiązuje.
Po wyjściu na zewnątrz Aleks znów łapie mnie za rękę. Próbuję ją jakoś dyskretnie wyrwać, na co jedynie gromi mnie wzrokiem i ściska mocniej, więc odpuszczam.
– Czyli widzimy się w niedzielę? – odzywa się wesoło pani Emilia.
Szkoda, że ja nie mam tak dobrego humoru.
– Tak, mamo. Bardzo nam miło, że nas zaprosiłaś. Prawda, kochanie? – zwraca się do mnie Aleks, a ja mam ochotę go udusić.
– Ojej, całkowicie wyleciało mi z głowy, że mój brat ma urodziny. W niedzielę muszę pojechać do rodziców – wymyślam, próbując się wymigać. I chyba wychodzi mi to całkiem wiarygodnie.
– Ale to żaden problem. W takim razie przyjdź z rodzicami i bratem. Chętnie ich poznamy. Emilko, co o tym myślisz? – pyta żonę starszy Roznerski.
Jeszcze tego brakowało, żebym przedstawiła im swoją rodzinę.
– Świetny pomysł, skarbie. W takim razie mamy nadzieję, że przyjdziecie.
Spoglądam błagalnie na Aleksa, by ten coś zrobił. Przecież nie mogę przyjść z rodzicami. Mówiłam mu, że nie mam z nimi zbyt dobrego kontaktu. Poza tym mój brat nie ma urodzin. Co za chora sytuacja. Gdy już myślę, że jestem na straconej pozycji, odzywa się Olek:
– Nie sądzę, że to dobre rozwiązanie. Rodzina Melki pewnie będzie chciała świętować w swoim towarzystwie. Zróbmy tak: najpierw pojedziemy z Amelią na urodziny jej brata, a potem przyjedziemy do was, zgoda?
To w sumie lepsze niż zapoznanie z moją popieprzoną rodzinką, myślę, zniesmaczona tą wizją.
– No dobrze. W takim razie dajcie znać, o której będziecie.
Żegnamy się krótkim uściskiem, po czym idziemy w stronę samochodu. Olek otwiera mi drzwi, lecz gdy tylko widzę, że jego rodzice odjechali, wymijam go i ruszam w stronę swojego domu. To bardzo głupie z mojej strony, bo mieszkam na drugim końcu miasta, ale przecież mogę wrócić autobusem. Robię kilka kroków, kiedy słyszę trzask drzwi i zostaję pociągnięta za ramię z taką siłą, że prawie się przewracam, odbijając od klatki Aleksa. Patrzę na niego z chęcią opieprzenia go, jednak gdy zauważam jego zimny wzrok, odejmuje mi mowę. Olek łapie mnie za nadgarstek, następnie prowadzi do auta. Bez słowa otwiera drzwi i wpycha mnie do środka. Chcę wysiąść, ale rzuca cicho, żebym nawet nie próbowała. Obchodzi samochód, zajmuje miejsce za kierownicą, a ja chwytam za klamkę i ponownie usiłuję wydostać się na zewnątrz. Tym razem też jest szybszy, ponieważ jednym przyciskiem blokuje wszystkie drzwi. Spoglądam na niego zdezorientowana, ale nie zamierzam się poddać. Rzucam się w jego stronę, by postarać się odblokować drzwi. Aleks łapie mnie mocno za nadgarstek i przytrzymuje, na co syczę z bólu.
– Siedź w miejscu, bo nie chcesz zobaczyć mnie zdenerwowanego – mówi przez zaciśnięte zęby, nim puści moją rękę. Rozmasowuję bolące miejsce, a on nawet nie zwraca na to uwagi. Palant. – Zapnij pasy – rozkazuje.
Niech spierdala. Nie jestem tu od wykonywania jego rozkazów.
– Pierdol się – odpyskowuję ledwo słyszalnie.
On jednak chyba to słyszy, bo chwilę później widzę, jak ciężko oddycha, a jego szczęki się zaciskają.
– W bardziej sprzyjających warunkach szybko doprowadziłbym cię do porządku. Uwierz, że przez tydzień nie usiadłabyś na dupie.
Patrzę na niego zdziwiona, szeroko otwartymi oczami. On ma jakieś sadomasochistyczne zapędy czy co? Psychol. Teraz marzę jedynie o tym, żeby być już w domu, daleko od niego.
– Spokojnie, nie musisz się mnie bać. Nie jestem sadystą, nie skrzywdzę cię, a przynajmniej nie świadomie.
No to mi pocieszenie. Czyli jest zdolny do zrobienia mi krzywdy, tylko nieświadomie? Super, od razu czuję się bezpieczniej. Jeśli zaraz nie wrócę do domu, zwariuję.
– Olek, proszę, chciałabym wrócić do domu.
Spoglądam mu w oczy i dostrzegam w nich jakiś błysk. Spuszcza wzrok na moje wargi, ale zaraz wraca do oczu. Zwilżam usta językiem i lekko przygryzam wargę, chyba ze stresu. Aleks przymyka na chwilę powieki, zwraca się w moją stronę, po czym prostuje na siedzeniu.
– Dobrze, więc u ciebie omówimy szczegóły dotyczące sprawy, w jakiej do mnie przyszłaś – wraca do formalnego tonu.
Właściwie bardziej mi to pasuje. Czuję się bezpieczniej przy opanowanym panu prawniku niż przy niepanującym nad emocjami psycholu. Ale czy to dobry pomysł, żeby zaprosić go do domu? Już raz u mnie był, lecz wtedy jeszcze nie znałam go z tej drugiej strony. Przypominam sobie, że robię to dla Leny, i jest mi jakoś łatwiej. Poza tym przecież nie powinien wyrządzić mi żadnej krzywdy. To byłoby nielogiczne, biorąc pod uwagę fakt, że nie tak dawno poznałam jego rodziców. Po dwudziestu minutach jazdy bez słowa zatrzymujemy się pod moim blokiem. Chcę sama otworzyć sobie drzwi, jednak te ciągle są zablokowane. Wywracam oczami i czekam, aż Aleks łaskawie mi otworzy.
– Jeśli nie chcesz, nie muszę dzisiaj wchodzić. Załatwimy to innym razem. Przyjdziesz do kancelarii…
– Nie – przerywam mu. – Wejdź. Chcę mieć to jak najszybciej za sobą.
Sama nie wierzę, że to robię. Byłoby lepiej, gdyby ktoś był przy naszym spotkaniu. Mimo wszystko po tym dniu boję się przebywać z nim sam na sam. Jednak mam nadzieję, że szybko wytłumaczę, o co chodzi, dam numer Leny i będzie po sprawie. Jest jeszcze kwestia tej cholernej niedzieli, ale może uda mi się jakoś wykręcić.
Wysiadamy z samochodu, a ja oczywiście muszę czekać na Aleksa. Moment później jesteśmy już w mieszkaniu.
– Chcesz coś do picia? – zwracam się do niego, idąc do kuchni.
Olek podąża za mną. Jest tak blisko, że czuję jego oddech na karku. Stojąc już przy kuchennym blacie, odwracam się do niego, bo dziwnie milczy, ale nie mam możliwości nic powiedzieć, kiedy obejmuje moją twarz i przywiera ustami do moich w namiętnym pocałunku. Nie potrafię się opanować, podniecenie bierze górę i odwzajemniam pieszczotę, chociaż wiem, że nie powinnam wchodzić w żadne bliższe relacje z tym mężczyzną. Aleks łapie za moją dłoń, a potem kieruje ją na pokaźne wybrzuszenie w swoich spodniach.
– Widzisz, jak na mnie działasz? – pyta zmysłowo i całuje moją szyję.
Choć nie chcę, by przestawał, pragnę go, jest dla mnie przecież całkowicie obcym facetem.
Do tego ostro rąbniętym!
– Aleks, nie powinniśmy… – nie dokańczam, ponieważ odsuwa się ode mnie, potrząsając głową, jakby próbował wybudzić się z transu.
– Omówimy tę sprawę innym razem – mruczy pod nosem i wychodzi.
Po prostu wychodzi, zostawiając mnie w szoku.