Stróże. Wydanie zbiorcze - ebook
Anioły, biurokracja i Loki – bóg kłamstwa w akcji!
W świecie, gdzie niebo działa bez Boga, a aniołów stróżów dramatycznie brakuje, powstaje W.I.N.A. – Wydział Interwencyjny Nadzoru Anielskiego. To oni czuwają tam, gdzie standardowe procedury zawodzą, a skrzydła aniołów mogą oznaczać zarówno zbawienie, jak i zgubę.
Poznaj początki niezwykłej przyjaźni Butcha i Zadry oraz śledztwa, w których nie brak ani niebiańskiej biurokracji, ani boskich intryg. W tym świecie Loki – bóg kłamstwa – jest równie niezbędny, co nieprzewidywalny.
Idealna pozycja dla fanów „Kłamcy” i wszystkich, którzy dopiero chcą wejść do uniwersum Ćwieka.
Stróże zmienią wszystko.
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8406-182-4 |
| Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Historia tej książki jest dość zabawna, bo właściwie zamiast niej miał być serial – taki krótki, niskobudżetowy, prosto do internetu. Pomyślałem sobie, że byłoby fajnie stworzyć historyjkę trochę w stylu Zabójczej broni, ale w świecie Kłamcy.
Tylko kto miałby być jej bohaterem? Żaden z już stworzonych nie pasował, uznałem więc, że wymyślę nowych. Tylko jak uzasadnić, że wcześniej o nich nie wspominałem? No przecież! Niech będą zwykłymi Stróżami! Jak pomyślałem, tak zrobiłem, i w ten sposób powstało dziesięć scenariuszy do serialu Stróże, którego bohaterami byli dwaj aniołowie: Zadra i Butch. Sporo z tego serialu zostało w opowiadaniu Kto jest bez winy, choć w wersji książkowej w pewnym momencie ruszyłem z tą historią w nieco inną stronę. Więc cały czas jest szansa, że gdyby serial jednak kiedyś wyszedł, będzie miał czym zaskoczyć.
Ale na razie z różnych względów nie wyszedł. Za to pomysł na książkę o stróżach zapuścił już korzenie w mojej głowie. Pomyślałem: Hej, masz tu fajnych bohaterów prowadzących, potencjał na poszerzenie uniwersum niezależnymi historyjkami!
I faktycznie, dzięki Stróżom mogłem napisać opowiadania w różnym klimacie, w różnych gatunkach i czasem bardziej na poważnie niż w książkach o Kłamcy Jednocześnie wciąż mogłem tu pokazywać Lokiego z jego matactwami i robieniem na boki. Zaprezentować coś nie z jego perspektywy i pokazać przez to, że relacja skrzydlatych z bogiem kłamstwa bywa... no, skomplikowana, powiedzmy.
A potem, tekst po tekście, wyszło mi nagle, że za sprawą moich nowych i starych bohaterów nie tylko poszerzę świat Lokiego, lecz także mogę w nim jeszcze naprawdę sporo namieszać. Wprowadzić chaos wpisany w naturę Kłamcy.
No cóż, zaraz się przekonamy, czy się udało. Dajcie znać, a na razie życzę wam wszystkim miłej lektury. I jak zawsze dzięki, że jesteście!
Raz dwa… Raz, dwa…
Hosanna, Alleluja, Hosanna…
Chwalmy Pana, Alleluja!
Dobrze, spróbujmy zatem.
Zdawać by się mogło, że gdy Metatron wyśpiewał cię z Woli Pana, by głos Twój niósł się przez wieczność i bezkres, by wypełniał chwałą Stwórcy każdą cząstkę bytu, to niewielki przedmiot, który więzi dźwięki i odtwarza je na zawołanie, nie powinien wprawiać cię w zakłopotanie. Może to dlatego, że mówię, nie śpiewam? Może dlatego, że wciąż uczę się tego „ja” zamiast „my”?
Nie, to nie jest dobry początek.
Imię me Isma’il…
Choć nie, kurs mowy współczesnej uczy, że powinienem przedstawić się inaczej. Jeszcze raz…
Mam na imię Isma’il. Niegdyś eosopran w jednym z dolnych Chórów Pana, wkrótce… jeśli taka będzie wola Tronów i łaska nieobecnego Pana – anioł stróż.
Dziwnie się czuję ze świadomością, że zostałem wybrany. W pamięci mam czasy, gdy Pan był jeszcze z nami. Wtedy Chóry składały się wyłącznie z takich jak ja, aniołów wyśpiewanych, by śpiewać, by wprawiać rzeczywistość w drganie, nieść radość i otuchę na krańce Wszechświata.
Potem zaczęli przychodzić ci, którzy zawiedli. Nazywamy ich Zbłąkanymi, bo zawiedli w swojej posłudze. I dlatego zesłano ich do nas. Za karę. Nieustannie dają temu wyraz smutno-gniewnymi spojrzeniami i tendencją do przechodzenia w moll, gdy tylko śpiewy obowiązkowe zmieniają się w improwizacje, a także agresją i izolacją. Na przerwach zbłąkani niemal zawsze rozmawiają tylko ze sobą, mówią o ludziach, o świecie. Obskakują nowych, gdy ci przychodzą, i pytają o sytuację polityczną, o nowe mody, filmy w kinie. Dziś rozumiem te słowa, wcześniej nie mówiły mi wiele. Tak jak nie rozumiałem ich odpowiedzi na moje pytanie, jak tam jest. „Posrasz się, a nie zrozumiesz”, mówili najczęściej i wypychali mnie ze swoich zamkniętych kręgów.
Zbłąkani fałszują. Zwierzchności mi świadkiem, że nie chcę nikogo fałszywie posądzać o złą wolę, ale uważam, że robią to specjalnie. Jakby w ostatniej chwili wycofywali się z właściwego dźwięku. Potem chichoczą. Nie uczą się tekstów, tylko piszą je sobie na rękach, a gdy wznosimy Hymn o Miłości, parskają na słowo „cymbał”.
Jeden z Cherubinów zwrócił im nawet uwagę, że zachowują się niedopuszczalnie, ale wtedy któryś odpowiedział, że większa kara ich już nie spotka. Ale spotkała. Była nią decyzja Nadzoru Anielskiego, by niektórych spośród Chórzystów wcielić do służby Stróżów.
Z początku Zbłąkani nawet się ucieszyli i zaraz zaczęli pokazywać, jak to się zrehabilitowali za dawne przewiny. Nagle zaczęli śpiewać czysto, integrować się, pytać o imiona i nawet je zapamiętywać. Mnie co prawda nadal nazywali „Tym kolesiem z Moby Dicka”, co mi niewiele mówiło, ale robili to już jakby milej.
Dopiero potem się okazało, że Nadzór wyklucza z naboru wszystkich, których do Chórów zesłano za przewinienia w dawnej służbie. Anioł stróż, który z tego czy innego powodu przestał nim być, nie miał już powrotu. Zamiast tego, za sprawą niedoboru Stróżów, zdecydowano się powołać i przystosować Chórzystów pierwotnych do nowej służby. I tak oto trafiłem tutaj. Do niewielkiego pokoju w niedawno powstałej przestrzeni uczelnianej Nadzoru Anielskiego. Na to łóżko, z tym urządzeniem na poduszce.
Przedmiot nazywa się dyktafon. Otrzymałem go dzisiaj, jak wszyscy z pierwszego naboru, na zajęciach z „Przystosowania do współczesności” z zadaniem nauczenia się obsługi. Dyktafon jest cyfrowy i nie zawiera w sobie żadnego nośnika, o którym nas uczono, takiego jak kasety, płyty CD czy winylowe. Nagrywa dźwięk na zawartą w nim pamięć i z tej pamięci odtwarza. Jak? Jeszcze nie wiem, ale muszę się nauczyć przynajmniej częściowo. Choć i tak kluczowa jest lista zagrożeń, jaka może z tego przedmiotu wynikać dla podopiecznego. Tę mam stworzyć sam w oparciu o zajęcia z historii cywilizacji ludzkiej. Dużo wkuwania, ale dla kogoś, kto przez eony nauczył się zylionów gugolpleksów pieśni, nie powinno to być aż takie trudne, czyż nie?
To, co właśnie zrobiłem, to pytanie retoryczne. O tym też się ostatnio uczyłem. Niesamowite, że ta wiedza jeszcze mi się nie miesza.
Dobra, wystarczy na początek.
Dzień drugi z dyktafonem. Zobaczymy, co pamiętam z zasad przyznawania Stróżów.
Wynikiem niedoboru Stróżów i ciągle zwiększającej się liczby ludzi postanowiono, co następuje:
Po pierwsze, anioł stróż nie będzie już przypisywany jednostce, tylko całej komórce rodzinnej i będzie z nią wędrował przez pokolenia aż do skończenia rodu lub utraty praw do Stróża przez jej przedstawiciela. W przypadku gdy z jakiegoś powodu w nowej komórce rodzinnej znajdzie się dwóch Stróżów, zostanie to zgłoszone do Nadzoru Anielskiego, by jeden z nich mógł zostać rozdysponowany na innych potrzebujących. Anioł stróż sam decyduje, przy którym członku rodziny zamierza przebywać, na podstawie indywidualnej oceny sytuacji i stopnia zagrożenia. W przypadku postępowania Wydziału Interwencyjnego Nadzoru Anielskiego Stróż zobowiązany jest swój wybór uzasadnić.
Po drugie, potencjalny podopieczny musi być osobą wierzącą, praktykującym katolikiem. Dopuszcza się wyjątki dla innych spośród chrześcijan, ale rozpatrywane indywidualnie. Anioł stróż czerpie siłę oraz możliwości dokonania interwencji z modlitw podopiecznego, a zatem…
O, właśnie, przypomniało mi się, bo mieliśmy dzisiaj bardzo interesujący wykład jednego ze Stróżów. Nazywał się Kwiryniusz i mówił nam właśnie o sile modlitwy oraz o tym, jak motywować podopiecznego do regularnego zawierzenia i proszenia o wsparcie. Kwiryniusz był bardzo przekonujący i mówił wiele mądrych rzeczy, ale potem słyszałem, jak na korytarzu któryś z pracowników Nadzoru mówił o nim, że się mądrzy, a przecież toczyło się w jego sprawie postępowanie na wniosek samego archanioła Gabriela. Ponoć Kwiryniusz pozyskiwał modły za pomocą istoty mitycznej w służbie archanielskiej, niejakiego Lokiego.
Ale wracam do tema… a nie, muszę już iść, więc nagram to sobie później. Na Trony, to wciąż takie dziwne…