- W empik go
Struktura rewolucji metanaukowej - ebook
Struktura rewolucji metanaukowej - ebook
Po raz pierwszy prezentujemy polskiemu odbiorcy dzieło, w którym Józef Życiński przedstawia summę swoich wieloletnich badań na gruncie filozofii nauki. W erudycyjnym i usystematyzowanym wywodzie Życiński pokazuje ukryte mechanizmy rządzące ewolucją nauki od jej początków aż po czasy nam współczesne.
Józef Życiński skupił swoją uwagę na jednej rewolucji, i to nie rewolucji przebiegającej w nauce, lecz rewolucji, jaka dokonała się w poglądach na naukę, czyli na rewolucji metanaukowej. Została ona wywołana przez dwie wielkie rewolucje naukowe uwieńczone (ale nie zakończone) powstaniem teorii względności i mechaniki kwantowej. Jeszcze raz okazało się, że nauka jest „częścią większej całości”. To, co się dzieje w nauce, ma oddźwięk – niekiedy bardzo daleko idący – w szeroko rozumianej przestrzeni kultury; szeroko rozumianej, bo obejmującej duże obszary życia współczesności. (…) Życiński zawsze głęboko przeżywał piękno naukowej przygody – piękno i element transcendencji: „Mimo niedoskonałości i braków prawdziwa nauka ma swoje piękno, które ujawnia się w przeobrażeniu tajemnicy w informację”. Samo to przeobrażenie jest piękne i tajemnicze.
[Ze Wstępu Michała Hellera]
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7886-022-8 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Episteme i doksa
Tytuł książki Józefa Życińskiego, którą przekazujemy polskiemu Czytelnikowi, nawiązuje oczywiście do słynnej książki Thomasa Kuhna Struktura rewolucji naukowych, która ukazała się w 1962 roku (pierwsze polskie wydanie w roku 1968) i od razu wywołała żywy oddźwięk. Istnieją w przestrzeni kultury „wrażliwe miejsca”, jakby punkty niestabilności – jeżeli ktoś w nie trafi, może wywołać reakcję łańcuchową. Zbyt długa dominacja pozytywistycznej wizji nauki budziła reakcję, lecz reakcja ta była jeszcze zbyt nieśmiała, by przełamać obowiązujące poglądy. Wprawdzie postęp nauki nie bardzo się liczył z dekretami filozofów, ale rzesze „pracowników nauki” nadal jeszcze powtarzały pozytywistyczne slogany. Chociaż wielcy uczeni – Einstein, Planck, Dirac – od dawna głosili nieortodoksyjne poglądy i były one chętnie publikowane na różne sposoby, ich istotne przesłanie bardzo powoli przesiąkało do świadomości tych, którzy powinni je zrozumieć znacznie wcześniej. Dopiero młody absolwent Harvardu powiedział coś, co nagle zostało usłyszane. To był początek końca pewnego – by użyć terminu ukutego przez Kuhna – paradygmatu w filozofii nauki.
Ale tytuł książki Życińskiego nie jest kopią tytułu Kuhna. Kuhn usiłował uchwycić prawidłowości wszystkich (ważniejszych) rewolucji naukowych, Życiński natomiast skupił swoją uwagę na jednej rewolucji, i to nie przebiegającej w nauce, lecz rewolucji, jaka dokonała się w poglądach na naukę, czyli na rewolucji metanaukowej. Została ona wywołana przez dwie wielkie rewolucje naukowe uwieńczone (ale nie zakończone) powstaniem teorii względności i mechaniki kwantowej. Jeszcze raz okazało się, że nauka jest „częścią większej całości”. To, co się dzieje w nauce, ma oddźwięk – niekiedy bardzo daleko idący – w szeroko rozumianej przestrzeni kultury; szeroko rozumianej, bo obejmującej duże obszary życia współczesności. Życińskiemu chodzi zwłaszcza o te przemiany, które znajdują swój wyraz w poglądach filozoficznych. Nie można wszakże pisać o warstwie metanaukowej, nie odnosząc się do nauki. Nic zatem dziwnego, że w książce Życińskiego jest wiele analiz interesujących dla samej nauki, jej ewolucji i jej metody.
Do opisu istoty metanaukowej rewolucji Życiński używa dwóch terminów Platońskich: episteme i doksa. Episteme było dla Platona wiedzą pewną, której „nie imał się ząb czasu”; doksa oznaczała wiedzę niepewną, opinię raczej niż wiedzę, która odznaczała się nie pewnością, lecz prawdopodobieństwem. Życiński używa tych wyrażeń raczej symbolicznie. W jego ujęciu rewolucja metanaukowa, którą się zajmuje, polegała na przejściu od episteme do doksa: od nauki rozumianej rygorystycznie, która nie zostawia miejsca na rozważania filozoficzne, różne od drobiazgowych analiz logicznych i językowych, do nauki, która sama prowokuje do filozoficznych spekulacji. Bo w gruncie rzeczy Życiński walczy o miejsce dla filozofii w „kontekście nauki”. Filozofia wciska się do ludzkiego myślenia wszystkimi możliwymi szparami i dlatego wyznaczenie tego miejsca nie jest sprawą łatwą. Wszystkie te elementy, które ingerują w uprawianie nauki, ale nie dają się do nauki zredukować, Życiński określa mianem ideatów i stara się wyłowić prawidłowości w ich funkcjonowaniu. Prawidłowości te nazywa po lakatosowsku ideologicznymi programami badawczymi, czym oczywiście zdradza źródło swoich inspiracji.
W filozofii nauki od dawna istnieje spór, który od czasu do czasu odnawia się w różnych formach i przybiera na sile: czy filozofia funkcjonuje tylko w kontekście odkrycia naukowego, czy również w jakiejś formie ingeruje w kontekst uzasadnienia? Zmagania Życińskiego z tym problemem wynikają między innymi stąd, że wyróżnienie tych dwóch kontekstów nie zawsze jest dość wyraźne, co otwiera duże pole niejednoznaczności. Na przykład elementy spekulacji filozoficznych często pojawiają się w interpretacjach „otaczających” teorie naukowe; niekiedy nie mają one nic wspólnego z tym, co stanowiło inspirację do stworzenia danej teorii, ale na pewno nie odgrywają też żadnej roli w jej uzasadnieniu. Wiele przykładów takich „ideatów” można znaleźć w analizach Życińskiego.
Zawarte w tej książce analizy Życińskiego, chociaż należą raczej do wczesnego okresu jego twórczości i nawiązują do dyskusji, które już dziś trochę przebrzmiały, zachowują zaskakująco wiele aktualności i zasługują na ponowne przemyślenie. Józef Życiński – i jako profesor, i potem jako biskup – żył głęboko zanurzony w swojej współczesności i z reguły pisał „na potrzeby chwili”, ale miał wzrok przenikliwy i błyskotliwą inteligencję. Jeżeli nie dać się uwieść jego reporterskiemu stylowi i wniknąć pod powierzchnię wartko płynących zdań, można znaleźć ważne myśli i idee, które warto rozwijać.
Idąc właśnie po tej linii, chciałbym podjąć wątek, który z pewnością byłby bliski Życińskiemu. Owszem, trzeba się zastanawiać nad relacjami pomiędzy nauką a filozofią, ale czy sama nauka nie jest po trosze filozofią, a przynajmniej nie spełnia pewnych funkcji filozoficznych?
Samo istnienie nauki jest swego rodzaju „faktem filozoficznym”. Wszechświat, w którym możliwa jest nauka, jest inny od wszechświata, w którym nauka byłaby niemożliwa. I nie chodzi tylko o to, że naukę mogą uprawiać istoty rozumne, a wszechświat musi zapewniać odpowiednie warunki, aby mogły zaistnieć. Wszechświat musi także „dać się poznawać”. Relacja pomiędzy złożonością ludzkiego mózgu (bo innych istot rozumnych poza nami we wszechświecie nie znamy) a złożonością wszechświata musi być tego rodzaju, żeby nasz mózg był w stanie „odwzorowywać w sobie” (w przybliżeniu) przynajmniej pewne elementy struktury wszechświata.
Śledząc ewolucję nauki i jej metody, możemy także powiedzieć coś więcej o poznawalności wszechświata i o naszym własnym sposobie poznawania. Może właśnie dlatego używana kiedyś powszechnie nazwa „metodologia nauk” została zastąpiona przez określenie „filozofia nauki”. Każde poznanie naukowe niesie w sobie jakieś przesłanie filozoficzne.
I jeszcze jedno, samo istnienie nauki i jej ewolucja stawiają wielki problem wartości – problem wieloaspektowy, bo nie chodzi tylko o etyczność niektórych zastosowań nauki, lecz przede wszystkim o naukę jako wartość dla ludzkości i o naukę jako dziedzinę twórczości człowieka.
Rozważania Życińskiego trzeba jeszcze uzupełnić jedną uwagą. Życiński bronił doksa przed zbyt rygorystycznie rozumianą episteme, promował rozluźnienie pozytywistycznych reguł na rzecz miejsca dla filozofii „w kontekście nauki”. Obecnie sytuacja pod tym względem uległa drastycznej zmianie. Metanaukowa rewolucja zapoczątkowana przez Kuhna zrobiła swoje. Słuszna skądinąd krytyka pozytywistycznej interpretacji nauki wyzwoliła falę oskarżeń pod adresem nauki, które cechował w równej mierze brak kompetencji i nadmiar gorliwości w ferowaniu wyroków.
Doprowadziło to do rozpanoszenia się różnego rodzaju irracjonalizmów, często przybierających pozę wyrafinowanych intelektualnie filozofii. W ostatniej fazie swojego życia Arcybiskup Życiński skierował przeciwko tego rodzaju nadużyciom ostrze swojego polemicznego talentu, stawał w obronie racjonalnej filozofii nauki przeciwko zakusom różnego rodzaju postmodernizmów, fundamentalizmów i antyewolucjonizmów. Nie znaczy to, że jego analizy zawarte w Strukturze rewolucji metanaukowej przestały być aktualne lub że należy je jakoś inaczej odczytywać. Życiński nigdy nie walczył z racjonalnością, domagał się tylko, by nie narzucać jej zbyt ciasnych granic. Irracjonalność może atakować z dwu kierunków: albo starając się ograniczyć racjonalność do bardzo małego wycinka, albo zezwalając jej na wszystko. Życiński widział oba niebezpieczeństwa i starał się je zneutralizować.
Ale w Strukturze rewolucji metanaukowej nie należy się dopatrywać tylko polemik i utarczek z przeciwnikami. Życiński zawsze głęboko przeżywał piękno naukowej przygody – piękno i element transcendencji: „Mimo niedoskonałości i braków prawdziwa nauka ma swoje piękno, które ujawnia się w przeobrażeniu tajemnicy w informację”. Samo to przeobrażenie jest piękne i tajemnicze.
Michał Heller
Tarnów, grudzień 2012 r.