Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Strzały nad jeziorem - ebook

Data wydania:
28 lutego 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Strzały nad jeziorem - ebook

Wczasów w Barlinku Róża Kwiatkowska nie będzie dobrze wspominać. Dziennikarka została tam oskarżona o popełnienie morderstwa! Ofiarą jest Andrzej Siudek, profesor archeologii podwodnej, który prowadził badania w Jeziorze Barlineckim. Kto naprawdę stoi za śmiercią naukowca? Była żona? Lokalny złodziejaszek? A może archeolożka kierująca konkurencyjną grupą badawczą?

Zszokowana obrotem sprawy Kwiatkowska wzywa na pomoc prywatnego detektywa Szymona Solańskiego. Z nieodłącznym kundelkiem Guciem u boku ruszają na poszukiwanie mordercy.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-5833-8
Rozmiar pliku: 883 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Barlinek istnieje naprawdę i jest piękną miejscowością wypoczynkową w zachodniej Polsce. Występujące w książce postacie są fikcyjne. No dobrze, oprócz pewnych braci, którzy – mam nadzieję – wybaczą mi umieszczenie ich na kartach tej powieści. Przedstawione tu miejsca mogą budzić skojarzenia z rzeczywistymi, co nie znaczy, że odpowiadają im jeden do jednego. Czasem wręcz przeciwnie! Zaświadczam, że opisane wydarzenia są wyssane z palca, choć szczątki prehistorycznego Stephanorhinusa naprawdę odnaleziono w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego. W Barlinku jak na razie nie natrafiono na takowe. Ale kto wie, co kryje się w głębinach tamtejszego jeziora...

AutorkaPROLOG

Chorzów

Ulica Bogedaina w Chorzowie nie bez powodu miała złą sławę. Szymon Solański przemierzał ją tam i z powrotem. Sierpniowe powietrze niemal stało. Usmarowane sadzą ceglane ściany familoków osaczały detektywa. Szymon starł z czoła rozpuszczający się żel do włosów. Zadarł głowę ku błękitnemu, nieskalanemu żadną chmurką niebu. Solański przypomniał sobie nauczyciela geografii z liceum, który mawiał, że gdy cirrus na niebie, to pogoda się psuje. A potem zanosił się śmiechem. Szymon nigdy do końca nie zrozumiał tych wybuchów wesołości.

Zamiast postrzępionych obłoków detektyw zauważył plwocinę, która wystrzeliła z gęby jakiegoś chachara. Wyżej wspomniany wychylał się z okna na ostatnim piętrze kamienicy, obserwując, jak ślina z plaskiem ląduje u stóp Solańskiego i zabryzguje mu wyglancowane półbuty. Szymon zaklął i skrył się w bramie. Nad sobą usłyszał świński kwik.

Wyciągnął smartfona i nieudolnie postukał palcem w ekran. Drugą ręką zatkał sobie nos, bo już nie był w stanie wytrzymać smrodu zjełczałego żarcia, moczu i palonego miału węglowego. Sam wcale nie mieszkał w lepszych warunkach. Jednak to miało się niedługo zmienić.

Włączył Internet i jeszcze raz sprawdził, czy dobrze trafił.

Nie było mowy o pomyłce.

Pomyślał, że dziewiętnastowieczny biskup Bernard Bogedain, którego pewnie nikt nie pytał o zgodę na użyczenie nazwiska do firmowania tej zapomnianej przez cywilizację ulicy, teraz przewraca się w grobie, widząc, co się tu wyprawia. A wyprawiało się całkiem sporo. Przynajmniej tak można było sądzić po wynikach, jakie wyrzuciła wyszukiwarka, gdy Szymon wpisał w niej adres, pod którym się znalazł. Morderstwo w Chorzowie, Samobójstwo w Chorzowie, Pijana kobieta zabiła nożem konkubenta, Mieszkanie na sprzedaż. To ostatnie akurat Solańskiego nie dziwiło. Nie wróżył jednak ogłoszeniodawcy szybkiego zrealizowania transakcji. Sam przyszedł tu kupować, lecz bynajmniej nie lokale.

Usłyszał ryk silnika. Ostrożnie wyjrzał z bramy. Gamoń cierpiący na ślinotok na szczęście już zniknął. Za to na położony po drugiej stronie ulicy parking zajechało cudo. Cudo, po które Solański tu przybył. Szymon strzepnął niewidzialne pyłki z marynarki, poprawił pijącą go pod pachami koszulę i ruszył w stronę samochodu.

Zza kierownicy wyłonił się jakiś facet. Solańskiemu przeszło przez myśl, że już go gdzieś widział. Mężczyzna miał na sobie dopasowany, z daleka cuchnący forsą, a jednak na swój sposób tandetny garnitur. Włosy ułożył nad czołem w zgrabną falę. Gdy wyciągnął rękę, by przygładzić pukiel, na przegubie dłoni błysnął zegarek. Do kompletu brakowało tylko złotego zęba.

Uścisnęli sobie dłonie. Ta należąca do kierowcy przywoływała skojarzenie ze zdechłym dorszem. Detektyw ukradkiem wytarł rękę w nogawkę spodni.

Solański stanął w rozkroku, założył ręce na piersi i przyjrzał się swojej wybrance. Bo przecież od razu było widać, że to audi TT jest rodzaju żeńskiego. Zgrabny opływowy kształt, niczym krągłe ciało kochanki. Lakier w odcieniu rudy metalik. Solański lubił rude. Wreszcie było go na nie stać.

Szymon całe życie klepał biedę. Pensja gliniarza, a potem nieregularne zarobki prywatnego detektywa nie pozwalały na wiele. Jednak odkąd dostał spadek, świat, o którego istnieniu nie miał bladego pojęcia, nagle stanął przed nim otworem. Wszystko dzięki sprawie braci Koszyckich, którą rozwiązał. Zaprowadziła go aż nad Atlantyk, na daleką Inishmore, jedną z trzech irlandzkich wysp Aran.

I przyniosła fortunę.

Kamil Koszycki zapisał Solańskiemu okrągłą sumkę. Wkrótce potem zmarł. Detektyw przecierał oczy, ślepiąc w monitor, na którym wyświetlała się strona internetowa jego banku. Za każdym razem miał wrażenie, że pomylił się przy zliczaniu zer.

Szymon spojrzał tetetce w zmrużone reflektory. Zagłuszył w sobie irracjonalne wyrzuty sumienia, które wylęgły się na myśl o przerdzewiałej szarej skodzie fabii, która stała osamotniona na podwórku przy 11 Listopada. Doszedł do wniosku, że trzeba mieć ubytki w testosteronie, żeby się użalać nad samochodem. Wyciągnął rękę po papiery wozu.

Te same, które zaraz posypały się na upstrzoną żwirem ziemię. W kieszeni Szymona rozdzwonił się telefon. Nieznany numer. Detektyw za cholerę nie potrafił zmienić fabrycznie ustawionej melodyjki, która przypominała dźwięk dzwonów pogrzebowych. Gdy tylko zaczynały dudnić, Solański dostawał drgawek. Teraz jedną ręką próbował pozbierać dokumenty, drugą zaś trafić w zieloną słuchawkę i przesunąć płynnym ruchem palca po ekranie aparatu. Szymon tęsknił za swoją starą nokią, w której po prostu naciskało się guzik, by odebrać. Do niedawna nie zamieniłby jej na żadnego iPhone’a. Jego nowe życie, wbrew pozorom, wcale nie było usłane różami.

– Szymon! – Solański usłyszał swoje imię wypowiedziane głosem, który znał aż za dobrze. – Jesteś tam?! – zapytała Róża Kwiatkowska. – Ten rzęch wam nie działa! – ryknęła do kogoś obok siebie i popukała w głośnik słuchawki.

– Co jest? – mruknął Solański.

Przez ostatnie tygodnie Róża odzywała się do Szymona sporadycznie. Wyjechała do jakiejś zapyziałej dziury pod Szczecinem i robiła ze swojej wycieczki wielką tajemnicę. Solański nie dociekał. Był pewny, że prędzej czy później i tak się wszystkiego dowie. I miał rację. Teraz jednak ciężko mu było skupić się na słowach koleżanki. Jego uwagę rozpraszała ruda piękność. Pogłaskał ją po masce.

– Pomocy! – wydyszała do słuchawki Kwiatkowska.

– Co? – Szymon otworzył drzwiczki od strony kierowcy i władował się do środka. – Słuchaj! Ale mam nowinę! – entuzjazmował się. – Lepiej usiądź, bo padniesz!

– Już siedzę! – warknęła Róża. – Dlatego właśnie dzwonię...

– To dobrze – przerwał jej. – Nie uwierzysz! Kupuję samochód! Audi TT. Rude. Ma dziesięć lat, ale wygląda jak nówka, słowo.

– Ale...

– Czekaj. – Solański zajrzał w wymięte papiery. – Sto czterdzieści dziewięć tysięcy przebiegu. To nie tak dużo, co nie? Dwieście koni! Trzydrzwiowa. Piękna!

– Zamkniesz się wreszcie?! – wydarła się Kwiatkowska.

– O, chwila, zrobię zdjęcie i ci prześlę. Jeśli mi się uda. Pod który numer? Stary czy ten, co mi się wyświetlił?

– Jeżeli wyślesz pod ten, z którego dzwonię, to sobie gliny od razu obczają twoją kradzioną, zapewne od szwabów, brykę! – Róża straciła cierpliwość.

– Znowu umawiasz się z jakimś policjantem? – zirytował się Szymon, który do tej pory nie potrafił wybaczyć Kwiatkowskiej jej romansu z funkcjonariuszem Gardy. Róża mogła się umawiać, z kim chciała, on jej nie bronił, ale żeby od razu z zapitym gliną z irlandzkiej wsi? I do tego rudym?!

Tu Solański na chwilę pogubił się w swoich rozważaniach, bo mu się przypomniało, że przecież jego audica też była ruda. Logika zgrzytnęła. Szymon nie zdążył jednak dojść z tym do ładu, bo wreszcie zrozumiał, co Kwiatkowska próbuje mu przekazać.

– Zostałam aresztowana! – oznajmiła Róża. – Wpłać za mnie kaucję, bo inaczej zgniję w lochach!

– Upiłaś się i zdemolowałaś ławkę w parku? – dedukował Solański, znając wcześniejsze dokonania Róży w omawianym zakresie. – Zachowuj się! Jesteś w końcu na gościnnych występach w tym całym Berlinku – pouczył ją.

– Nie Berlinku, tylko Barlinku! To ci od deski lubuskiej. I wcale niczego nie zdemolowałam! Jestem niewinna! – Róża była bliska płaczu.

– Jakiej deski? – Solański nie zrozumiał. – Zresztą jeden czort. Więzienia są pełne niewinnych. To o co cię oskarżają?

– Nie przeciągaj. Przysługuje mi tylko jedna rozmowa. Zamiast adwokata wybrałam ciebie.

– Mam się czuć zaszczycony?

– Czuj się, jak chcesz. Tylko wyciągnij mnie stąd! – Róży załamał się głos.

– To co zrobiłaś?

– Ja nic – upierała się. – Ale policja myśli, że popełniłam morderstwo.

– Popełniłaś co?

Solański nie miał już jednak okazji dowiedzieć się niczego więcej. Połączenie zostało przerwane.

Szymon zdezorientowanym wzrokiem przyjrzał się sobie we wstecznym lusterku. Potem zagapił się na sprzedawcę samochodu, który właśnie przydeptywał resztki papierosa. Solański zrozumiał, kogo ten facet mu przypomina. I aż się wzdrygnął. Handlarz o aparycji Johna Travolty z czasów Pulp Fiction wyglądał jak od niedawna on sam.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: