- W empik go
„STRZYGA” czyli: jak być Nadim - ebook
„STRZYGA” czyli: jak być Nadim - ebook
„Diabeł” — został zatrudniony, na podstawie dżentelmeńskiej umowy z Agencją Wywiadu, na stanowisko „Płatnego Zabójcy.” Jego oficer prowadzący zmarł. Diabeł, jako następca, przejmuje szefostwo. Rekrutuje STRZYGĘ. Socjopatkę, wybitnie nadającą się do tej roboty. Kiedy Strzyga „załatwi” dwie osoby — Diabeł dostanie kasę za jej „wyszkolenie”, . Kiedy Strzyga załatwi kolejne 3 osoby — zostanie „uwolniona” kasa, za wszystkie zlecenia Diabła. Czy Diabeł odzyska swoje pieniądze? — POWIEŚĆ NA FAKTACH
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8324-393-1 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_KTÓRZY WYKONUJĄ ZAWÓD,_
_W KTÓRYM ZWYKLE UMIERA SIĘ MŁODO._
_DR DIABEŁ_
_Pamięci NADIEGO MAURERA, człowieka, który wciągnął mnie do Elity ELIT._
_Dr Diabeł._
Po 1980roku — wtedy się urodziłem.
Zabiłem oficjalnie 17 osób.
Skurwieli — którzy nigdy nie powinni się narodzić i chodzić po tej ziemi,
choć wiem,
że na pewno zabiłem więcej.
Czasem, przy eliminacji obiektu pojawiali się inni ludzie,
jak np. „ochrona obiektu”, z którą trzeba było sobie „poradzić” — czyli po prostu ją wyeliminować
Nie wiem, czy tamci w trakcie „awantury” przeżyli — kluczowy był dla mnie „obiekt”
— tylko to mnie interesowało —
wykonanie zadania!
Za każde zlecenie dostawałem równowartość od 100 000 zł w górę
i pełny zwrot poniesionych kosztów.
Zwroty były w różnych walutach,
od różnych międzynarodowych agencji wywiadowczych.
Agencje płaciły za to, czego nikt inny nie mógł zrobić.
Przeszedłem nielegalne szkolenie, które nikomu z Was w głowie się nie zmieści,
ani nie zmieści się tym, którzy są w jednostkach specjalnych.
Opisałem to wszystko w pierwszej części
Czyli:
„DOKOTR DIABEŁ
SPOWIEDŹ PŁATNEGO ZABÓJCY”
Jeśli nie znasz pierwszej części,
to nieco ciężej będzie Ci uchwycić to, co jest tutaj. Zaprawdę powiadam Ci:
Zapoznaj się z pierwszą częścią
i dopiero sięgaj po tą, którą trzymasz w dłoni.
Opowiedziałem tam
historię młodego człowieka,
który lubił sport, był całkiem niezłym studentem,
a życie potoczyło mu się tak,
że dokonał przynajmniej kilkunastu zabójstw z zimną krwią za pieniądze,
które płaciły mu różne międzynarodowe służby.
W konsekwencji
zmieniłem kilka razy losy świata — dosłownie.
I tak, tak — fakty bywają niewygodne, bywają mocne i mroczne,
albo wręcz żartobliwe…
jednak nadal są faktami.
Dlatego będę starał się powiedzieć o sobie jak najmniej, a jednocześnie jak najwięcej,
bo opinia publiczna,
powinna o tym w moim przekonaniu wiedzieć.
Opowiedziałem Wam w pierwszej — wyżej wspomnianej — części w ogromnym skrócie kim byłem, kim się stałem
i dlaczego stałem się taką osobą.
Dlaczego stałem się Diabłem.
Opowiedziałem Wam jak mnie rekrutowano na to „stanowisko” i dlaczego.
Jakie miałem predyspozycje i jakich nie miałem.
Opowiedziałem Wam o tych eliminacjach o których mogłem opowiedzieć
— bowiem, o niektórych nie mogę i jeszcze długo
nie będę mógł.
Te wszystkie słowa stanowią swego rodzaju wstęp,
do tego wszystkiego o czym dalej przeczytasz.
Zwłaszcza dla tych, którzy nie czytali pierwszej części.
Po śmierci NADIEGO
Mojego oficera prowadzącego,
„dziadka”,
i przyjaciela
Człowieka niesamowicie wyjątkowego….
zostałem szefem tego „Kurwidołka Zabójców”
będąc związanym dżentelmeńską umową
z Agencją Wywiadu,
poza tym, Firma była mi winna masę kasy,
a żeby ją otrzymać musi się wydarzyć jeszcze sporo zleceń.
Od tego momentu — od śmierci NADIEGO,
to ja byłem odpowiedzialny za rekrutację,
na Płatnych Międzynarodowych Zabójców,
ludzi jakich podsuwa mi Agencja Wywiadu.
To ja byłem odpowiedzialny za ich szkolenie,
Wdrożenie,
Nauczenie wszystkiego.
To ja byłem odpowiedzialny za to,
aby stali się najlepszymi,
najskuteczniejszymi,
Zabójcami na świecie
Aby byli:
ELITĄ ELIT.
PŁK DR DIABEŁ.Od Autora
Na wstępie zaznaczam: ta książka jest normalna, nie jestem jakimś autorem kolejnego „Przedwiośnia” czy „Nad Niemnem”. Nie będzie opisów przyrody i tego w jakim kolorze są ściany i zasłony jak u „Prusa” w „Lalce”. Ja skupiam się na czym innym. Pokazuje przemyślenia, spostrzeżenia i ukazuję pewną historię.
Ta powieść jest wierna prawdzie, ale nie jest ładna. Dlaczego? Bo ta prawda, też piękną nie jest i nigdy nie będzie.
Będzie tu dużo przekleństw, bardzo dużo, bo to jest kurewsko konkretny świat. Gdzie wyrażamy to co należy, bez zbędnego akademickiego pierdolenia.
Poznasz ten nasz świat. Świat w którym wielu mężczyzn a być może i kobiet chciałoby się znaleźć ale się nigdy nie znajdzie. Bo ten świat przecież oficjalnie nie istnieje.
DR DIABEŁ.
_(Kursywą w nawiasach jak teraz, będę wrzucał dodatkowe teksty. Czasem uzupełniające pewną wiedzę, a czasem będzie to dygresja)_
_PS. Dla czytelników, którzy nie sięgnęli po pierwszą część, wrzucam trochę linijek z jej zakończenia, aby zachować pewną ciągłość a was samych (nowych) wprowadzić…._1. Początki
Wyszedłem po spowiedzi
z konfesjonału…
34 x Ojcze Nasz
Rozgrzeszony ze wszystkich wcześniejszych zleceń.
Nadi umarł w Iranie a ja wróciłem do Polski. W tym samym tygodniu, już bez Nadiego, ogarnąłem Kurwidołek i kilka razy wpadłem na Miłobędzką. Nadi, wcześniej przed robotą w Iranie, dość mocno mnie już wprowadził, ale było jeszcze parę spraw które należało załatwić.
Ciało Nadiego zostało przez Turków, w drewnianej skrzyni z lodem dostarczone kurierem na Miłobędzką, w ciężarówce do przewozu ryb.
Nie mam pojęcia jak Turcy to zrobili, ale zrobili — w zamian za Range Rovera wartego prawie 500 000 tysięcy złotych, choć był cały ujebany krwią ichniejszego szefa policji i jego ochrony, którą wraz z Czeczenem i Nadim zajebaliśmy w centrum Teheranu.
Zadzwonił telefon:
— Słucham,
— Co to ma być? Wy sobie myślicie, że możecie sobie wojnę na Bliskim Wschodzie organizować!?
— A ktoś Ty kurwa za jeden? — zapytałem.
— Kapitan (imię, nazwisko) z Firmy! A co?
— A Ty kapitanie wiesz z kim rozmawiasz?
— Rozmawiam z gościem, którego numer był na paczce z trupem!
_(Po tym jak najpierw Range Roverem a potem dwoma śmigłowcami — była przesiadka z jednego do drugiego śmigłowca — dowieźliśmy z Czeczenem ciało Nadiego do Stambułu, ciało Nadiego zostało ze Stambułu wysłane przez Turków na Miłobędzką. Potrzebny był proforma numer do kontaktu. Kupiłem jakąś najtańszą wersję karty SIM w jakimś kiosku w Stambule i właśnie na tę kartę ów człowiek zadzwonił)_
— Dzwonię do gościa, którego numer był na skrzyni z trupem!
— To powiedz mi kapitanie, czy przez ostatnie trzy dni coś się w hierarchii pozmieniało?! — powiedziałem tym głosem — Bo o ile kurwa dobrze pamiętam, to kurwa kapitan — zacząłem podniesionym i zdecydowanym głosem — jest niższym oficerem od kurwa pułkownika! Więc kurwa zmień ton synek! Wiesz kurwa z kim rozmawiasz czy kurwa nie wiesz?
— …. — cisza
— Czyli chuja wiesz!
— … — cisza
W tym momencie ktoś inny przejął słuchawkę.
— Dzień dobry Panie Pułkowniku Diabeł — usłyszałem kobiecy głos.
— Dzień dobry — przywitałem się z absolutnym spokojem.
— Major (Magdalena Xxxxxxxx) z tej strony, przepraszam za kolegę. Nowy jest, 4 dzień robi. Jeszcze nie wie.
— To jest Diabeł? — usłyszałem jak tamten kapitan pyta babkę, która przejęła słuchawkę.
— Tak — odpowiedziała.
— O kurwa! To mam przejebane — odpowiedział.
Widać pomimo tego, że dopiero 4 dzień był w Firmie to już o mnie słyszał, może na szkoleniu już mu coś wspomnieli? Chuj wie — pomyślałem. Ale dobrze, niech wie.
— Wszystko jest ok? — zapytałem.
— Tak, wszystko ok, przepraszam za kolegę. Bardzo, ale to bardzo dziękujemy, że sprowadził Pan ciało Nadiego do Polski. Może w nieco nietypowy sposób, ale dziękujemy. Rodzina będzie Panu wdzięczna.
— Pani Major…
— Tak?
— Ten kapitan, to widzę, że nie wie kim jestem?
— Wie. W sensie wie, bo Pan z Nadim….. to wy już jesteście żywe legendy… znaczy przepraszam, Pan jest żywą legendą, ale nowy to tylko pod pseudonimem Pana zna i z opowiadań, ale nie wiedział, że Pan to Pan, Panie Pułkowniku.
— A teraz już wie bo stoi obok i słucha?
— Tak Panie Pułkowniku.
— Nie zesrał się?
— Prawie….
— Daj mi proszę skurwiela do telefonu.
— Tak jest panie Pułkowniku, oddaję słuchawkę.
— Słucham? — zapytał kapitan.
— I co synek? Mam Cię kurwa znaleźć?
— Nie Panie Pułkowniku Diabeł — odpowiedział wyraźnie zesrany.
— Zapamiętaj ten głos, bo ja Twój już kurwa doskonale pamiętam, jasne?
— Tak jest Panie Pułkowniku Diabeł.
— Co Ty w Firmie robisz? Za co odpowiadasz?!
— Za logistykę odpowiadam Panie Pułkowniku Diabeł.
— Czyli za co konkretnie?!
— Za to, że jak gdzieś komuś coś potrzeba to ja to załatwiam.
— Czyli jak ja czegoś chcę, to Ty mi to załatwiasz, tak?
— Tak Panie Pułkowniku Diabeł!
— To po pierwsze, jak Ty się nazywasz?
— (imię nazwisko).
— No to od dzisiaj jesteś dla mnie „ZIMA”, jasne?
— Tak jest Panie Pułkowniku Diabeł.
— Po drugie, Ty mi Zima przestań Pułkownikować, jasne?
— Tak jest Panie Puł….
— Zima…?!
— Tak jest. To jak się mam zwracać?
— Wystarczy: „Panie Diabeł”.
— Tak jest Panie Puł.. Panie Diabeł.
— A z ciekawości Cię Zima zapytam… jakie tam legendy o mnie krążą?
— No podobno DCD jest wstanie znaleźć i rozjebać zawsze każdego! Panie Diabeł.
— Jakie kurwa DCD? — co to jest?
— DC- Devils.
— Czyli?
— Diabeł, Czeczen — Diabły.
— I tak nas nazywacie?
— Tak Panie Diabeł.
— A w skróconej wersji jak? Powtórz proszę.
— DCD
— No dobra Zima, i jakie tam legendy krążą?
— Że każdego zawsze załatwicie, bez względu na okoliczności, bez względu na cel, że analitycy się mylą i zawsze wychodzi na to, że chuja są warci, że jesteście jako DCD tacy, że jak ktoś wie, że macie robotę, to nawet sam MOSAD czy ludzie z GRU, to się tam nawet nie zbliżają. Wszyscy się boją. Że — przepraszam za wyrażenie, ale że przechuje jesteście i nawet jak nie trzeba to ich zajebiecie, tak dla przykładu, bo podobno nienormalni jesteście i nikt nie chce zostać kolejnym „Marokańczykiem”.
— Powiedzieć Ci coś Zima?
— Tak jest Panie Puł… Tak Panie Diabeł.
— To nie są legendy.
— Co? A co Panie Diabeł?
— To martwa prawda jest.
— yyyyyyhummm. — słyszałem jak ledwo przełknął ślinę.
— Coś czuję, że często będziemy w kontakcie. Trzymaj się!
— Tak jest! Panie Diabeł.
Rozłączyłem się.2. STRZYGA czyli pierwsza rekrutacja
Minęły jakieś dwa, może trzy miesiące. Byłem szefem Kurwidołka ale nic specjalnego się nie działo. Pracowałem sobie spokojnie w swojej oficjalnej firmie jako handlowiec. Byłem po rozstaniu z Marią singlem i tyle. Cisza i spokój. W końcu.
Dzwoni telefon z obcego numeru.
— Dzień dobry Panie Pułkowniku Diabeł.
— Dzień dobry. Kim Pani jest i skąd zna ten numer?
— Z Firmy dzwonię.
— A z jakiej? Bo ja CV to do wielu firm wysyłam.
— A z takiej, do której się ciała przyjaciół w drewnianych skrzyniach z lodem wysyła.
— Czaję. To muszę sobie ten numer zapisać.
— Panie Diabeł…
— Słucham.
— Sprawa jest.
— Ja już na roboty nie jeżdżę, ja już tylko szefem tego Kurwidołka jestem.
— Aaa to to ja wiem, tutaj jest inna sprawa.
— To znaczy? Co? Podatki źle rozliczyłem? Czy co?
— Mamy ciekawy obiekt.
— To wiesz co…
— Co?
— Diabeł jestem i mówmy sobie na „Ty” ok?
— Ok. Magda.
— No to powiedz mi Madzia konkretnie o co kurwa chodzi.
— Mamy obiekt, po filologii, perfekcyjny angielski i francuski.
— Mów dalej — powiedziałem.
— Triatlon trenuje — bieganie, rower i pływanie.
— Co jeszcze? Bo to, że ktoś jest wysportowany i dwa języki zna nie czyni z niego nie wiadomo kogo. Jak z testami psychologicznymi?
— Tak jak u Ciebie.
— To znaczy?
— Socjopatyzm, w pozytywnym tego słowa znaczeniu patrząc z punktu widzenia waszej roboty.
— Wiek?
— 25 lat.
— Humm brzmi ciekawie, zwłaszcza pod kątem tego socjopatyzmu. Coś jeszcze?
— Brunetka, szczupła, długie kręcone włosy, jasna karnacja, wyraziste usta, glany, najlepsza na roku taka: „metal girl”.
— Kurwa, to dziewczyna?
— Tak Diabeł.
— Kurwa…
— Co?
— I wszystko przeszła?
— Tak.
— Grubo.
— No grubo, dlatego zadzwoniłam. Co z nią zrobić?
— Wyślij mi natychmiast jej akta na bezpiecznego maila i umów ją na jutro na 13stą. Niech wejdzie na recepcję. Powiedz jej, że na recepcji ma powiedzieć, że „jest umówiona z panem Diabłem”. A potem niech czeka… i niech czeka tak długo, aż nie podejdzie drugi raz do weneckiego na recepcji i się nie zacznie dopytywać dlaczego tyle czeka. Od razu sprawdzimy czy ma cierpliwość.
— No dobra i co dalej, jak drugi raz podejdzie to co recepcja ma jej powiedzieć?
— Powiedzcie jej, że przepraszacie, że zapomnieliście o niej i że taki człowiek tutaj nie pracuje. I że ona jest niepożądana w tym obiekcie i że ma go opuścić.
— Diabeł co Ty kombinujesz?
— Już ja wiem Madzia co ja kombinuję! Zaufaj mi. Akta mam mieć za 15 minut na zabezpieczonym mailu! Jasne?
— No w 15 min to się nie wyrobie!
— Madzia, Ty wiesz z kim Ty rozmawiasz?
— Tak, doskonale wiem.
— To jak będzie z tymi aktami?
_(Uznałem iż metoda NADIEGO czyli zarządzanie przez opierdalanie to zły pomysł dlatego o te akta poprosiłem inaczej aniżeli Nadi miał to w zwyczaju)._
— Za 15 min będziesz je mieć na mailu.
— Dziękuję.
— Jasne! Dobra, to rozłączam się z Tobą i dzwonię do Niej i skanujemy akta dla Ciebie.3. STRZYGA — akta
Magda przesłała mi jej wszystkie akta.
STRZYGA — dziewczyna z rozbitej rodziny. Rodzice się rozwiedli, kiedy miała mniej niż 9 lat. Ojciec poszedł w swoją stronę a matka w swoją. Dziewczyna mieszkała z babcią, babcią od strony matki. Babcią, która ją wychowywała. Trenowała od wielu lat triatlon i co więcej miała w tym zajebiste — z mojego punktu widzenia — sukcesy. Studia z lingwistyki stosowanej na ILSie (_Instytut Lingwistyki Stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim)._ Nie karana. Zero mandatów, zero spisywań (nie była nawet nigdzie przyłapana przez policję czy straż miejską na jaraniu fajka). Czysta kartoteka. Spojrzałem na jej zdjęcie jakie wysłała w CV. Nie jest normalna, typ „Metal Girl” jak to Magda określiła. Nad wyglądem zdecydowanie będzie należało popracować. Od momentu, kiedy blisko 4 miesiące temu ludzie z Firmy zaczęli ją obserwować nie robiła nic głupiego. Z nikim się nie spotykała, nie miała faceta, przestrzegała prawa. Żyła na zasadzie dom-trening-studia-dom itd.
W podsumowaniu dochodziłem do wniosku iż dziewczyna jest mądra, wykształcona — wszak dwa języki zna biegle — wysportowana — wszak triatlon trenuje z sukcesami — ale w tym wszystkim wydała mi się być dość samotna. Bycie samotnikiem ma w tej robocie ewidentne zalety, kiedy jest się zdanym samemu na siebie w obcym kraju, ostatnią rzeczą o jaką powinieneś się martwić to twoja własna psychika i samotność, zatem dobrze jeśli będąc samemu ze sobą jest ci po prostu z tym wygodnie. Niemniej, nie wiedziałem czemu, tak naprawdę aplikuje do wywiadu.
Wiecie czytelnicy…, aplikacja do wywiadu to nie jest coś normalnego… tutaj aplikują swego rodzaju fanatycy, ideowcy _(jakim ja byłem)_, albo ludzie, którzy po prostu wynieśli Firmę z domu, bo ich ojciec czy matka już tam pracowali. Nikt normalny według przyjętych standardów nie aplikuje na takie stanowiska. Zatem skąd ona się tutaj wzięła? Jakie ma powody? — zadałem sam sobie pytanie.4. Wyjątkowa rekrutacja
We właściwym miejscu byłem już o 11:55 i zacząłem czekać.
Dziewczyna przyjechała punktualnie na 13:00 i weszła na recepcję.
— Dzień dobry, z Panem Diabłem jestem umówiona.
— Proszę usiąść i zaczekać.
— Oczywiście. Rozumiem.
Czekałem w miejscu w którym wiele, wiele lat temu czekał na mnie Nadi. Minęła jedna i druga godzina, dziewczyna nie wychodziła. Byłem ubrany tak samo kurewsko dobrze, jak wtedy wiele lat temu Nadi, kiedy to on mnie rekrutował.
Kurwa, albo tak miękka, że nie pyta recepcji, albo tak twarda bo cierpliwa. Pożyjemy, zobaczymy. Czekam dalej. Ustawiony byłem tak, że nie było możliwości, aby inaczej z Firmy wyszła, musiałbym ją zauważyć.
Dzwonię do Magdy. Jest 17:13 laska czeka tam od 13:00… czyli ponad 4h.
— Cześć Madzia.
— Cześć Diabeł.
— Wciąż tam siedzi?
— Z tego co widzę na kamerze to tak.
— Pytała o mnie?
— Tylko raz, na początku, jak przyszła i recepcja powiedziała, żeby zaczekała, wiec czeka.
— Ok, dzięki.
Rozłączyłem się.
O 18:30, sam już miałem dość czekania — dzwonię do Magdy.
— Cześć Diabeł — przywitała się Magda.
— Madzia, powiedz recepcji, że ma jej proszę dosłownie przekazać: „że taki człowiek o którego pytała nie istnieje, i że ma opuścić obiekt bo jest tutaj niepożądana” — dosłownie, ok?
— Jak chcesz Diabeł.
— Dzięki.
Rozłączyłem się.
Nie minęły 2 minuty i dziewczyna wyszła. Idzie tą samą drogą którą ja szedłem wiele, wiele lat temu na przystanek.
— Przepraszam Panią! — zagadałem.
— Słucham! — odpowiedziała w bardzo arogancki sposób, co mi się niesamowicie spodobało — widać, że pewna siebie dziewczyna i wkurwiona tak jak kiedyś ja.
— Może mogę Pani jakoś pomóc?
— Nie, nie może mi Pan pomóc! Nie potrzebuję żadnej pomocy!
Ewidentnie drogi garnitur nie zrobił na niej wrażenia. Pieprzona „metal girl” — jak ją Magda określiła — pomyślałem.
— A ja jednak myślę, że mogę!
— Panie spierdalaj Pan!
To mi się kurewsko spodobało, młoda, pewna siebie, arogancka, taka jak ja prawie 16 lat temu. Chociaż nie, ja jednak byłem bardziej kulturalny.
— Czekałaś tam Pani od 13stej z tego co wiem… do teraz…
— Co kurwa? — odpowiedziała mi, prawie 14 lat starszemu typowi bez zająknięcia z przekleństwem — choć jak możecie się domyślać — ze względu na mój tryb „prowadzenia się” przez tyle lat — wyglądałem na starszego od niej o co najmniej 20—25 lat.
Idealna — pomyślałem.
— Czekała tam Pani od 13:00 do 18:31… ponad 5 i pół godziny — powiedziałem patrząc na zegarek.
— Panie, o chuj Panu chodzi!?
Nie dość, że cierpliwa to jednak kulturalna. — wszak formy „per Pan” używa — pomyślałem.
— Chodzi mi o to, że potrafi Pani czekać!
— Panie, czemu mnie Pan zaczepiasz? Czego chcesz?
— Pani jest cierpliwa z tego co widzę. To dobrze, bo co nagle, to — zrobiłem tutaj dłuższą pauzę — po Diable. — słowo „Diable” powiedziałem z wyraźnym zaakcentowaniem.
Stanęła jak wryta. Tak jak kiedyś ja. Dąb Bartek — 1200 lat korzeni.
Teraz poczułem to, co musiał czuć Nadi kiedy mnie rekrutował. Musiał mieć ze mnie niezły, kurewsko dobry ubaw w tym momencie kiedy mnie zaczepił. Tak jak ja teraz miałem ubaw z Niej.
— Miała tam Pani wejść i powiedzieć, że jest umówiona z Diabłem, babka na recepcji to przyjęła, ale nikt się nie zjawił. Czekała Pani pięć i pół godziny, na to, żeby ktoś w końcu powiedział, że taki człowiek nie istnieje i że ma pani opuścić recepcję, mam rację?
Stała jak wryta, ale odpowiedziała.
— Tak — odpowiedziała wyraźnie tracąc tą swoją pewność siebie którą jeszcze parę sekund temu tak epatowała.
— To był pierwszy test, czy umie być Pani cierpliwa, bo w tej robocie cierpliwość to podstawa.
_(Ewidentnie, na ten moment była dużo lepsza ode mnie — miała więcej cierpliwości.)_
— I jednocześnie — kontynuowałem — jak bardzo jest się oddanym ojczyźnie albo może i światu?
— Jak to?
— Widzi Pani — zawiesiłem głos… — są sprawy, są ludzie i są zadania do których Firma nie może się przyznać, których nie może oficjalnie zrealizować z różnych powodów, nie może nawet udawać, czy stwarzać pozorów, że o nich wie, ale do tych zadań są potrzebni ludzie — powiedziałem.
— To znaczy?
— Przejdźmy się na kawę — zaproponowałem.
— yyyy dobrze.
— Ale najpierw przejdźmy się na „Ty”. Ja jestem „Diabeł” a Ty jesteś „Strzyga”!
— Nie, ja jestem…
— Jesteś Strzyga –- przerwałem jej — Jesteś Strzyga! — powtórzyłem — Przyzwyczaj się do tego imienia….
— Dobrze Panie Diabeł.5. Poznajmy się, czyli różne zastosowania dachu z różnych perspektyw
Poszedłem ze Strzygą dokładnie tak samo jak kiedyś ze mną poszedł Nadi. Tą samą drogą, w to samo miejsce.
— Wybierz knajpę proszę.
— yyyy tam!
— Po pierwsze Strzyga, to nie mówi się „yyyy”.
— No wiem Panie Diabeł.
— Po drugie, to nie zaczyna się zdania od „no”.
— yyyy no wiem.
— Strzyga!
— No co? To aż takie ważne?
— W tym zawodzie wszystko jest kurewsko ważne, abso-kurwa-lutnie wszystko. Podobno lingwistykę studiujesz tak?
— yyyy no tak….w sensie skończyłam.
— Strzyga, kurdę! Serio?
— Tak skończyłam lingwistykę, angielski i francuski — odpowiedziała bez zająknięcia i poprawnie, widać, że jak się denerwowała to nie popełniała błędów. — zajebiście dobra cecha — ja mam tak samo — pomyślałem.
Uczy się, jest plastyczna, poprawiła się i załapała, to dobrze.
— Jak mówisz po angielsku i się zastanawiasz, to co mówisz zamiast tego swojego „yyyy”?
— Nic nie mówię, w angielskim się robi „am” i usta się same zamykają.
— To przenieś to proszę na grunt języka polskiego ok?
— „yyyy”, „am”, dobrze Panie Diabeł.
— Chcesz w wywiadzie służyć a po polsku nie umiesz poprawnie się wypowiadać? I mów mi po prostu: Diabeł.
— am, dobrze Diabeł.
— Dobra, powiedz mi w takim razie dlaczego tamta knajpa?
_(Wybrała dokładnie tą samą knajpę, którą wiele lat temu ja wybrałem przy pierwszym spotkaniu z Nadim)_
— Cóż, z dwóch stron są inne knajpy wiec wydaje się być bezpiecznie i dużo świadków, z dwóch stron ulica wiec jak coś, jest gdzie uciec.
— Coś jeszcze?
— No nie wiem, zadaszona jest, wiec jakby padać zaczęło to nie zmokniemy?
Skubana. Nie dość że wybrała tą samą knajpę co ja, to jeszcze podała niemal takie same argumenty, ale nie myśli jeszcze w sposób militarny czy wywiadowczy którego ja się uczyłem od ósmego roku życia marząc o pracy w GROMie. Dach chroni ją przed deszczem a nie przed snajperem, a może ona po prostu normalnie podeszła do tematu? Może tak jak to Czeczen _(dla nowych czytelników: Czeczen to mój wieloletni przyjaciel i partner w robocie)_ wiele lat temu powiedział, to ja jestem „jebanym paranoikiem”? Niemniej knajpa była wybrana. Wchodzimy.
— Dzień dobry, stolik dla dwóch osób poprosimy — powiedziałem.
— Dzień dobry, dawno Pana u nas nie było.
— Fakt nie było.
— Ten co zawsze?
— Wie Pani, w sumie to niech koleżanka wybierze.
Kelnerka spojrzała na mnie odjebanego w pantofle, białą koszule na spinki i krawat a zaraz potem na Strzygę, która była obrana cała na czarno i z mocnym czarnym makijażem. Jedyne co mogło się zrodzić w głowie kelnerki to to, że za chwilę będę ze Strzygą omawiać jakieś warunki sponsoringu młodszej „koleżanki” albo warunki jakie będą panować dzisiaj w nocy w sypialni podczas ostrego BDSMu. Kurwa, w tej knajpie jestem „spalony” pomyślałem w żartobliwy sposób patrząc na sytuację z punktu widzenia osoby trzeciej.
Strzyga w moment załapała i mówi:
— Tamten poprosimy.
— To proszę usiąść a ja zaraz podejdę.
— Dziękujemy — odpowiedzieliśmy.
— Gdzie siadasz? — zapytałem.
— Tutaj.
— Dlaczego?
— Bo nie będę siedzieć pod słońce.
Tak, ewidentnie myślenia wywiadowczego trzeba ją będzie nauczyć. W tej chwili nie zdaje sobie kompletnie sprawy z tego jakie mogą ją spotkać zagrożenia, co się może wydarzyć i jak ważne są niektóre szczegóły w tej pracy, ale niby skąd ma wiedzieć, skoro jeszcze nawet nie wie na czym ta robota miałaby polegać. Niemniej usiadła na moim miejscu a ja na miejscu Nadiego. Miejscu na którym on siedział już 15 lat temu a potem jeszcze wiele razy. Przeznaczenie, czy jak? — pomyślałem. Podeszła kelnerka.
— Czego się Państwo napiją?
— Dwa razy duże Americano poprosimy powiedziałem.
Strzyga nawet się nie odezwała, po tym co się wydarzyło i po tym, jak już na początku zwróciłem jej uwagę na to jak podstawowe błędy językowe robi nieco się wycofała. Tak, jakby się bała, że może palnąć jakąś głupotę.
— Dobra Strzyga, powiedz mi proszę, dlaczego Ty tak w ogóle aplikowałaś do tego wywiadu?
— Czemu w ogóle mówisz do mnie „Strzyga”? Ja aż tak źle wyglądam? Jak jakaś demonica ze słowiańskich legend?
_(Już miałem jej powiedzieć że w tym image-u to w sumie tak wygląda, ale ugryzłem się w język, nie chciałem jej jeszcze bardziej speszyć)_
— A wiesz, że nieładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie?
— A wiesz, że właśnie zrobiłeś to samo?
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
— Za mniej niż 1h będziesz wiedzieć czemu „Strzyga” a teraz słucham. czemu aplikowałaś do wywiadu?
_(Stara niepisana zasada, mówiąca o tym iż to wprowadzający nadaje nowe imię nowemu człowiekowi. Tak jak rodzice nadają imiona swoim własnym dzieciom, tak ja nazwałem ją Strzygą, co w moim przekonaniu ewidentnie pasowało i do jej wyglądu i do roboty jaką miała wykonywać)_
Podeszła kelnerka i postawiła dwie duże filiżanki Americano, do każdej dała po trzy saszetki cukru.
Razem ze Strzygą sięgnęliśmy po cukier. Okazało się, że jest tak samo pedantyczna jak ja
_(W końcu jej znak zodiaku to PANNA- więc pedantyzm ma we krwi)_.
Każdą saszetkę wsypała, zwinęła i dwie zwinięte włożyła do trzeciej pustej, żeby nie robić burdelu na stoliku. Ja zrobiłem jak wiecie dokładnie to samo. Zamieszaliśmy kawę i zobaczyłem, że obserwuje jak mam zwinięte saszetki z cukrem.
— Zawsze tak robisz Diabeł?
— Zawsze.
— Czemu?
— Nie lubię bałaganu. To skoro już mamy co pić, to czemu aplikowałaś?6. Inspiracja, czyli czemu akurat Wywiad?
Widzisz Diabeł, moi rodzice się rozwiedli jak miałam 9 lat. Matka odeszła od ojca bo był cholerykiem i nie dało się z nim wytrzymać, więc wcale jej się nie dziwię. Sam był z rozbitej rodziny i nie umiał zbudować normalnego związku. Poza tym był niedojrzały i to bardzo. Urodziłam się jak on miał zaledwie 20 lat. Byłam typową wpadką, czego moi rodzice nie omieszkali kiedyś podczas prania brudów sobie wzajemnie wygarnąć. Matka wtedy powiedziała, że powinna mnie była wyskrobać, zatem po rozwodzie, jak możesz się domyślać ojciec mnie nie chciał, a ja nie chciałam być z matką. Dlatego na rozprawie psycholog uznała iż jestem na tyle duża, że sama mogę powiedzieć co chcę i wybrałam mieszkanie z babcią od strony matki.
— I co dalej?
— Dalej rzuciłam się w naukę i sport.
— A skąd pomysł na wywiad?
— Widzisz, ja od dziecka byłam typem samotnika. Na zebrania w szkole nie przychodziło żadne z moich rodziców tylko babcia. Wiec w klasie zaczęłam być wyrzutkiem, stąd może ten mój czarny styl — żałoba po straconym dzieciństwie. Ale babcię mam super. Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Całe życie się mną opiekowała i pomagała mi, dopilnowała, żebym nie zrobiła nic głupiego. Kiedy miałam wybrać studia, zapytałam ją jakie powinnam wybrać, powiedziała mi wtedy, żebym wybrała coś, co pozwoli mi żyć na całym świecie, wiec pomyślałam, że lingwistyka będzie idealna bo wszędzie na świecie potrzeba tłumaczy. Nie wzięłam tylko pod uwagę tego, że niekoniecznie potrzeba tłumaczy na język polski. Przy tej naszej chujowej gospodarce i rządach jakie mamy to i tak praktycznie nikt nie chce z nami interesów robić. Wiec nauczyłam się dwóch języków płynnie ale nie mam żadnego konkretnego zawodu. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, po obronie magisterki, kiedy wysłałam ponad 600 CV, na stanowiska związane z tłumaczeniami, to odzew miałam taki, że już lepiej w ogóle nie pracować niż za te pieniądze jakie proponują. Wpisałam wtedy w google „jaka praca znając 3 języki obce”, no i wyświetliły się ogłoszenia dla pilotów wycieczek — tyle, że ja średnio lubię ludzi i odpowiedzialność za nich. Wolę sama kontrolować siebie i tylko siebie a nie wszystko dookoła. W którymś z kolejnych linków czy czymś takim, ktoś pisał o tym, że można pracować np. w Wywiadzie. Powiedziałam o tym babci, a ona mi na to odrzekła, że powinnam spróbować, bo na wiele rzeczy patrzę inaczej niż inne zwykłe dziewczyny, wiec może wywiad to doceni. Zatem złożyłam aplikację. I tyle. No ale jak widać nie docenił bo dostałam odmowę, a teraz widzę się z Tobą.
— To nie jest tak, że nie docenił.
— A jak jest?
— Uznano, że jesteś za dobra.
— yyyyy jak to?
— Bez „yyyyy” poproszę.
— Ty zawsze jesteś tak skrupulatny?
— Tak, dlatego jeszcze pomimo 15 lat w tym zawodzie żyję.
— yyyy jak to?
Strzyga kurwa, proszę Cię, jak masz zaczynać od „yyyy”, to nie zaczynaj wcale. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to będziesz się zajmować takimi rzeczami, że Twój rozmówca nie ma prawa nawet przez ułamek sekundy poczuć, że się wahasz, zastanawiasz, czy czegoś nie wiesz! Jasne?
— Tak, ale o jakich rzeczach mówimy?
— O ratowaniu świata.
— y, ok. To co ja niby miałabym robić?
— Zostać Strzygą, tak jak ja zostałem Diabłem.
— Kim? Miałeś mi powiedzieć co to znaczy…7. Kim jest Strzyga
Widzisz, są na świecie takie sprawy do załatwienia, których nie można załatwić oficjalnie, bo były by z tego jeszcze większe problemy.
— Na przykład jakie? — zapytała wyraźnie skupiona.
— Na przykład takie, że wywiad tego czy innego państwa wie o tym, że ktoś planuje jakiś zamach, na przykład na autobus dzieci jadących do szkoły. Nie można tam wysłać wojsk specjalnych, bo jak kogoś złapią to prędzej czy później ten ktoś na torturach się przyzna dla kogo pracuje i dla jakiej jednostki i mamy międzynarodową aferę, że wojska specjalne jakiegoś państwa weszły z bronią na terytorium innego państwa.
— No to chyba do takich rzeczy jest wywiad, nie? — zapytała.
W tym momencie w duchu aż się uśmiechnąłem, bo ja powiedziałem Nadiemu kiedyś niemal dokładnie to samo.
— Nie Strzyguś, nie. Bo tych z wywiadu też mogą złapać, a ja potrzebuję ludzi którzy po pierwsze są perfekcyjni i nie popełniają błędów, a nawet jeśli popełnią i ich złapią, to nie ważne co się stanie, to nie będą mogli powiedzieć dla kogo pracują.
— Czyli ja bym nie pracowała dla wywiadu?
— Nie.
— A dla kogo?
— Dla mnie.
— A Ty jesteś….?
— Diabeł. Doktor Diabeł — powiedziałem jak jakiś cholerny James Bond.
— Coś więcej Panie Doktorze?
— Nieoficjalnie Pułkownik Doktor Diabeł. Od 8 lat jeden z najskuteczniejszych na świecie płatnych Zabójców pracujących na zlecenie różnych międzynarodowych agencji wywiadowczych i nie tylko wywiadowczych, również dla Europolu, Interpolu i paru innych. Przez ostatnie 8 lat załatwiłem oficjalnie około 17 skurwieli, którzy nie powinni chodzić po tej ziemi a najlepiej jakby nigdy się nie narodzili. Chociaż wiem, że na pewno załatwiłem więcej. Chwaląc się, parę razy zmieniłem losy świata. Wcześniej przeszedłem piekielne siedmio-letnie szkolenie w konsekwencji którego stałem się Diabłem, Diabłem, który zabiera ludzkie dusze do piekła skutecznie, tak aby już nigdy stamtąd nie wyszły. Kilka miesięcy temu na robocie w Iranie zmarł mój dobry przyjaciel i prowadzący mnie „oficer” imieniem Nadi. Z racji tego, że byłem najlepszy, albo przynajmniej jedynym żyjącym z najlepszych, plus ze względu na pracę zawodową jako manager, w kilku różnych korporacjach, zarządzający zespołami liczącymi nawet do 40 osób, to przejąłem po nim kontynuację tej dżentelmeńskiej umowy z Firmą i to teraz ja zarządzam tym Kurwidołkiem Zabójców. Co jakiś czas Firma podrzuca mi osobę, która w jej przekonaniu po przejściu wszystkich testów okazuje się mieć wystarczająco mocną socjopatyczną osobowość. Wtedy do mnie dzwonią i mówią, że ktoś taki się pojawił. Aktualnie padło na Ciebie. Co jeszcze chcesz wiedzieć?
— Czemu „Strzyga” i co ja bym konkretnie miała robić? — zapytała bez zająknięcia.
Ewidentnie adrenalina poprawiała jej możliwości i skupienie — zajebiście — pomyślałem.
— Widzisz, może Ci się to wydać trywialne, ale NADI to był po prostu skrót od Nadzorcy Egzekucji. Wiele lat temu miałem z nim dokładnie takie samo spotkanie jak teraz Ty ze mną. To On mnie wtedy, tutaj, przy tym stoliku rekrutował i opowiadał o tym wszystkim. Tyle, że ja na Miłobędzkiej wysiedziałem godzinę i podszedłem do lustra czepiając się, czemu ktoś z kim jestem umówiony nie przychodzi. Zaczepiłem Cię dzisiaj dokładnie tak samo, jak 15 lat temu zaczepił mnie Nadi. Wybrałaś dokładnie tą samą knajpę co ja, choć częściowo z innych powodów, ale o tym jeszcze pogadamy i się tego douczysz. 15 lat temu powiedziałem Nadiemu, po tym, jak przedstawił mi wszystkie warunki przy takiej samej filiżance czarnej kawy Americano, że biorę tę robotę. Tak jak wspomniałem, przeszedłem piekielne szkolenie, na początek z tego jak wyglądać, jak strzelać, z języków obcych, z jazdy samochodem, z survivalu, taktyki czarnej _(walka w budynkach),_ z taktyki zielonej _(walka w środowisku zielonym — leśnym),_ z uwodzenia kobiet, z taktyki czerwonej _( ratownictwo medyczne na polu walki)_ oraz jeszcze parę innych szkoleń. Wszystko to trwało 7 lat zanim stałem się Diabłem.
— Pływać Cię nie uczyli Diabeł?
— Nie, pływać żeglować czy jeździć motocyklem umiałem i umiem nadal.
_(Nie chciałem Strzydze mówić wszystkiego, zwłaszcza, że trenowała triatlon. Kiedy się znajdzie w basenie niech ma małego mind-fucka. Tak wiem, skurwiel ze mnie, ale dzięki temu wciąż żyję i nawet teraz pisząc o tym uśmiecham się na samo wspomnienie tamtego spotkania i tego, że wszystkiego jej nie mówiłem)_
— No dobra, to poznałam Twoją historię a co niby miałoby być ze mną?
— Uważam, że nadajesz się na Strzygę.
— Na Strzygę czyli na kogo?
— Na kobietę, która będzie po tym jak przejdzie szkolenie zabierać ludzkie dusze jako — jak to nazwałaś — demonica, do samego piekła, tak aby już stamtąd nie wyszły.
— Czy Ty mi oferujesz szkolenie na płatną Zabójczynie a potem pracę dla Ciebie?
— W sumie tak — pociągnąłem ostatni łyk Americano — i bez feminizmów poproszę, nie zabójczynię lecz płatnego Zabójcę.
Podeszła kelnerka, która tak teraz jak i zawsze w tej knajpie skrupulatnie obserwowała mnie i Nadiego.
— Jeszcze raz to samo poprosimy — powiedziała Strzyga.
— Ja pierdolę — powiedziała sama do siebie.
— Co?
— To jest jakaś ukryta kamera, nie?
— Nie.
— Hahahaha kurwa jasne — zaczęła się rozglądać na boki.
— Poważnie.
— I ja mam w to uwierzyć?
— Nie.
— To co?
— Czy jesteś otwarta na dalszą rozmowę zwłaszcza, że zamówiliśmy kolejną kawę.
— Jestem.8. Umowa czyli CYROGRAF
— Powiedz mi Strzyga, co Ty byś chciała w życiu robić?
— Nie wiem, bogatą być? Szczęśliwą być? A co?
— A jak zamierzasz to osiągnąć?
— Nie wiem, ja dopiero co studia skończyłam.
— I szukałaś pracy, której za godziwe pieniądze nie mogłaś znaleźć, tak?
— Tak.
— I co zamierzasz dalej?
— Nie wiem.
— A co powiesz na 150 000 zł od głowy?
_(Stawki się pozmieniały, bo i czasy się zmieniły, teraz „kontraktor” dostawał nie 100 000 zł a 150 000 zł od celu, a agencja dodatkowe 300 000 zł a nie 200 000 zł, ja miałem z Firmą prostą umowę: Kiedy wyszkolony przeze mnie człowiek wykona drugie zabójstwo ja dostaję 500 000 zł. Wiec Firmie na czysto i tak 100 000 zł zostaje (2x300 000zł — 500 000zł ) — minus kieszonkowe, ale od późniejszych eliminacji nie mam prowizji. Poza tym, że ktoś musi jeszcze za mnie rozwalić parę osób. Miałem na Kajmanach uzbierane ok. 1 800 000 zł. za 17 trupów. Firma zainwestowała we mnie 5 mln. Do tej pory zwróciło jej się 3 600 000, ktoś musi za mnie zrealizować zlecenia z których Firma zarobi 1 400 000 zł. Czyli minimum po obecnej stawce 5 trupów, żebym mógł wyjąć blisko 2 mln, które miałem odłożone a właściwie to zarobione i czekające na mnie. Jeśli ktoś to zrobi, to do swojego 1 800 000 wpadnie mi jeszcze dodatkowe 500 000 zł razem 2 300 000 zł plus to co już miałem zaoszczędzone z kieszonkowego i prywatnej normalnej pracy zawodowej)_
— Ile?
— Co powiesz na 150 000 zł od głowy?
— Co to znaczy od głowy?
— Dostajesz akta z dokumentami, planujesz robotę, jedziesz, zajebujesz i jest trup, martwy trup. Z tego masz 150 000 zł.
— O kurwa.
— Podoba się?
— Zdecydowanie, tylko nie wiem czy jestem do tego zdolna.
— Każdy jest, tylko nie każdy wie że jest. Wszystko jest w głowie. Ale jest jedno ale…
— Jakie?
— Firma zainwestuje w Ciebie masę kasy, w sensie w te Twoje szkolenia i ta kasa musi się zwrócić.
— To znaczy?
— Twoje szkolenie będzie kosztować około 5 000 000 zł.
_(5 000 000 zł podzielić na 300 000 zł dla Firmy od trupa = 17 trupów (plus kieszonkowe) czyli około 18 trupów, żeby Firma wyszła na „zero” ze szkoleniem Strzygi ale dochodzi jeszcze kwestia mojej osoby czyli: 500 000 zł za wyszkolenie plus zwrot za to co już zainwestowali i z powodu czego nie mogę wypłacić swojej kasy, czyli po dzisiejszych stawkach kolejne 5 trupów, które musi za mnie załatwić Strzyga. Razem 23 ciała, pierwsze 5 uwolni dla mnie moją kasę, kolejne 17 uwolni kasę dla Strzygi.)_
— 5 mln złotych?
— Tak.
— O kurwa.
— Kasę dostaniesz dopiero jak się Firmie te pieniądze zwrócą.
— To znaczy?
— Po wykonaniu 25 zlecenia _(Specjalnie powiedziałem górką)_
— A to zawsze ma być wyeliminowanie kogoś?
— Nie, czasem wyeliminowanie obiektu, czasem przewiezienie czegoś albo kogoś, różnie to bywa. Niemniej od zlecenia masz 150 000 zł na swoim koncie na Kajmanach. W roku zwykle, statystycznie są 3 do 5 zleceń… czyli najpierw 7 lat, może 10 lat szkolenia… a potem jakieś 4 do 7 lat współpracy i realizowania zleceń. Teraz masz 25 lat, za 7 lat będziesz mieć 32 lata… jak dobrze pójdzie to w wieku 36 lat będziesz mieć uzbierane jakieś 3 750 000 zł…_(150 000zł x 25 trupów)_ na wcześniejszą emeryturę chyba wystarczy, nie?
— O kurwa.
— Co?
— Podoba mi się.
— Strzyguś, tylko Ty pamiętaj, że jak nie zrealizujesz zadania, albo odejdziesz, to nic nie dostaniesz.
— Rozumiem. O czym jeszcze powinnam wiedzieć?
— Będziesz dostawać ode mnie kieszonkowe, na jakieś zakupy, zwrot kosztów itp., ale to co najważniejsze teraz dla Ciebie, to to, że jak Ty mi powiesz, że Tobie to pasuje, to przez najbliższe 7 lat nie będziesz robić nic innego tylko szkolić się z osobami z którymi ja Cię umówię i gdzieś normalnie pracować, żeby mieć z czego żyć na co dzień i jesteś na każde zawołanie jasne?
— Jasne.
— Ty masz jakiegoś chłopaka?
— Nie.
— To dobrze.
— Dlaczego?
— Bo teraz masz być sfocusowana na czym innym a nie na kutasach. Może być tak, że będziesz gdzieś musiała wyjechać, że będziesz gdzieś się szkolić itp. Także jak chcesz sobie kogoś poznawać to spoko ale nie traktuj tego na poważnie, żadnych zaręczyn, dzieci, ślubów czy kredytów, jasne?
— Tak Diabeł.
— Jeszcze jedno…
— Co?
— Przez czas szkolenia nie dostajesz żadnej kasy.
— Jak to?
— Tak to. Musisz normalnie żyć jak żyjesz, mieć jakąś pracę i udawać, że wszystko jest tak, jakby się toczyło swoim normalnym życiem.
— Ty serio mówisz?
— Bardzo serio.
— To co ja mam teraz zrobić?
— Szukać normalnej pracy? Zbierać doświadczenie zawodowe, żyć i uczyć się tego co z mojej strony będzie Ci zaproponowane.
— Kurwa…
— Co?
— No to są dwie tożsamości w jednej.
— Tak, to jest jebana kontrolowana schizofrenia, w której lepiej, abyś się nie pogubiła, bo nikomu nie możesz o tym powiedzieć.
— Czaję.
_(Kiedy Nadi prowadził ze mną 15 lat temu podobną rozmowę nie był aż tak konkretny, co sprawiało, że mnie to wkurwiało. Ja poszedłem innym torem „kawa na ławę”, krótko zwięźle i na temat. Starzy czytelnicy już mnie znają i wiedzą jaki jestem a nowi mam nadzieję, że zrozumieją)_
— Strzyga, to proste pytanie…
— Jakie?
— Wchodzisz w to….?
Pociągnęła ogromny łyk kawy, spojrzała się na lewo i prawo, potem spojrzała się na mnie, podciągnęła rękawy i zobaczyłem na jej rękach ślady po tym jak się cięła.
— Wchodzę w to Diabeł. Podoba mi się ten nick: „Strzyga”, Demonica zabierająca ludzkie dusze do samego piekła. Wchodzę w to.
W momencie kiedy to powiedziała, to wyobraziłem sobie jakąś czarną mszę i ubijaną na ołtarzu dziewicę, albo choćby co najmniej kota a Strzyga robiła za głównego Kapłana, ewidentnie ofiara została złożona.
— Zatem jeszcze w tym tygodniu będziesz dostawać ode mnie SMSy z Nickiem osoby, telefonem, hasłem, odzewem, hasłem, odzewem i masz max 12h na to, żeby pod dany numer zadzwonić. Powiedzieć od kogo dzwonisz, podać hasło, czekać na odzew, następnie hasło, odzew i pytasz się potem tylko jak masz się ubrać oraz kiedy i gdzie się widzicie, jasne?
— Jasne Diabeł.
— Kurwa….
— Co?
— Mówił Ci ktoś, że dziwna jesteś?
— Wiele razy.
— W tej robocie to może być Twoja zaleta.9. ZIMA czyli początki współpracy
Wróciłem do domu. Szczerze? Nie sądziłem, że to tak łatwo pójdzie. Zacząłem wszystko analizować. Czy to poszło dobrze? Czy może źle? Czy ta rozmowa była dobra? Czy zła? Czy Strzyga była szczera czy nie? Możecie mi wierzyć lub nie. Masę rekrutacji w korporacjach przeprowadziłem, ale to była moja pierwsza rekrutacja na „takie” stanowisko. Jakby to zrobił Nadi? Czy o czymś zapomniałem? Czy powiedziałem wszystko jak należy? Miałem w głowie wiele pytań na które sobie sam odpowiadałem w tej pomarańczowej łazience gapiąc się w pomarańczowe okrągłe lustro. Wyszło jak wyszło. Czas zacząć organizować Strzydze szkolenie. Wybrałem numer do ZIMY _(Oficer ze strony Firmy odpowiedzialny za logistykę)._
Odebrała jakaś babka.
— Dzień dobry w czym mogę pomóc?
— Gdzie ja się dodzwoniłem?
— To mieszkanie prywatne…
— A Pan Zxxxxxxx tu mieszka może?
— A Pan to kto?
— A taki jeden z DCD.
— A to ja najmocniej Pana przepraszam, już przełączam.
— Słucham! — odpowiedział Zima wyraźnie w arogancki sposób, ewidentnie babka nie powiedziała kto dzwoni tylko po prostu przełączyła rozmowę.
— Cześć Zima, Diabeł mówi, pamiętasz mnie?
— o o o o kurwa… Oczywiście Panie Diabeł! Oczywiście, że Pana pamiętam.
— No to zajebiście. Zima, potrzebuję na wczoraj kogoś kto się zna na stylizacji ciuchów, wyglądzie, dobieraniu kolorów ciuchów, tego jak wyglądać, jak przykuwać uwagę i jak jej nie przykuwać. Kiedyś tutaj taki jeden pracował co się Luxor nazywał ale to 15 lat temu było… popytaj może starszej kadry jak do gościa dotrzeć, a jak się nie da dotrzeć, to kogoś innego potrzebuję, jasne?
— Jasne Panie Diabeł.
— Kiedy i pod jakim numerem mogę Cię bezpośrednio łapać?
— A dzwoni Pan pod +48 XXX XXX XXX jutro około południa powinienem już wiedzieć.
— Ok. dzięki. Cześć.
Dzwonię kolejnego dnia punktualnie o 12:01
— Cześć Zima i jak, masz kogoś?
— Tak mam.
— To dawaj numer.
— +48 XXX XXX XXX
— Imię?
— Nie wiem jak ma na imię, ale mówimy na niego „Model”
— Kurwa, idealnie przy takiej robocie. Długo z wami robi?
— Jakieś 4 lata.
— A wcześniej co robił?
— Modelem był.
— Zima, Ty kurwa serio mówisz, czy se jaja robisz?
— No serio Panie Diabeł! Wie Pan, kogo jak kogo, ale Pana czy Czeczena to nikt by tutaj nie oszukał, nikt kulki nie chce przypadkowej zarobić.
— Dobra. Dzięki Zima, trzymaj się.
Rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź.10. Organizacja szkolenia
Dzwonię pod wskazany przez Zimę numer.
— Słucham?
— Dzień dobry.
— Dzień dobry.
— Pracujemy powiedzmy, że dla tej samej Firmy… potrzebuję kogoś kto pomoże ze stylem jednej z naszych podopiecznych.
— A jak to będzie rozliczane?
— Jak zawsze, nadgodziny Pan wpisze i tyle ale w kolumnie „jakie” wpisze Pan „Dr Diabeł”
— O kurwa, to Pan?
— Tak ja. A to jakiś problem?
— Nie, absolutnie! To zaszczyt móc Pana poznać.
— Poznać kolego to się nie poznamy, ale głos sobie zapamiętaj. Dobra Model, kwestia jest prosta, mam taką „metal girl” i trzeba ją ogarnąć. Na kiedy można Was umówić?
— Na środę?
— Ty pytasz czy stwierdzasz?
— Nie no, na środę może być, byle by po południu.
— Dobra to wysyłam jej numer do Ciebie i jej numer Tobie i wysyłam hasła i odzewy za chwilę. Umów się z nią na jakąś taką nietypową godzinę… nie wiem… 16:13 czy coś. Niech się uczy precyzji od razu, jasne?
— Jasne Panie Diabeł.
— Model…
— Co?
— Ogarnij Ją, proszę
— Zrobię co w mojej mocy!
Rozłączyłem się z Modelem, sięgnąłem po pierwszą lepszą książkę z pośród setek jeśli nie tysięcy, które mam w domu. Otworzyłem na jakieś dowolnej stronie z dialogami i wysłałem zarówno do Strzygi jak i do Modela hasła i odzewy. Zobaczymy co wyjdzie. Niemniej strzyga musi zacząć od wyglądu. Za bardzo się rzuca w oczy.11. Cztery dni później
Dzwonię do Modela.
— Słucham.
— Cześć jak poszło ze Strzygą?
— Ona niereformowalna jest.
— Co przez to rozumiesz?
— Ma zakuty łeb na te swoje czarne ciuchy.
— Model, to ja inaczej zapytam.
— Co?
— Ogarniesz ją?
— Tak, ale to będzie długo trwało.
— Ok. To umawiaj się z nią regularnie i daj mi znać jak temat będzie załatwiony ok?
— Jasne!
Stwierdziłem, że przecież z Modelem nie będzie się spotykać codziennie, wiec szkoda marnować czasu. Dzwonię do Zimy.
— Słucham.
— Cześć Zima.
— Dzień Dobry Panie Diabeł.
— Zima potrzebuję kogoś, kto mi wyszkoli kogoś z obsługi broni, ale to ma być ktoś z zespołu bojowego po GROMIE, jasne?
— Jasne, da mi Pan ze dwa dni i ogarnę.
Dzwonię po dwóch dniach do Zimy.
— Znalazłeś kogoś?
— Tak, mam byłego dowódcę grupy bojowej z GROMU, chłopak jest już na emeryturze.
— Daj mi namiar na niego proszę.
— Łukasz, +48 XXX XXX XXX
— Ok dzięki.
Dzwonię do Łukasza.
— Cześć, masz jakieś ćwierć minuty?
— Zależy kto pyta?
— A taki jeden z Miłobędzkiej…
— A no to jak z Miłobędzkiej to słucham.
— Słuchaj, mam do przeszkolenia dziewczynę, trzeba ją nauczyć tego wszystkiego co Ty umiesz tylko, że dwa razy lepiej.
— No to łatwe nie będzie.
— Wiem, ale masz na to jakieś 5 lat, chyba, że uda się wcześniej. Firma za wszystko zwraca, ale to ma być w chuj konkret, jasne?
— Jak to pięć lat?
— A tak to, powiedziałem, że ma być wyszkolona dwa razy lepiej od Ciebie.
— No ale to tanio nie będzie…
— Łukasz, kiedy ja mówię, że w chuj konkret, to znaczy, że cena nie gra roli? Rozumiesz?
— A kim Ty kurwa jesteś, że możesz takie obietnice stawiać?
— A takim jednym co był wysyłany tam gdzie was nie można było wysłać.
— Kurwa wywiadoczyk się znalazł?
— To wiesz co, rozłączymy się teraz, a Ty zadzwoń proszę do mojej Firmy i powiedz, że Diabeł, Doktor Diabeł, do Ciebie dzwonił i zapytaj o mnie, a ja za 15 min. jeszcze raz do Ciebie zadzwonię ok?
— Widze, że w chuj konkretny jesteś…
— Jestem. Dzwoń.
— Ok.
Dzwonię po upływie 15 min.
— I jak zadzwoniłeś?
— Przepraszam Pana Pułkownika, proszę mi wybaczyć i przepraszam, proszę mi tylko powiedzieć…. jak to cena nie gra roli?
— A no tak to, jak ona będzie co weekend wypierdalać towaru _(nabojów)_ za 30 tysięcy przez pięć lat, to znaczy, że tak ma być i jest ok, a ona ma tyle napierdalać, aż do jebanych odcisków na palcach, barkach, łokciach itd… jasne?
— Dobra, to na kiedy ją można umawiać?
— Na wczoraj! Ja wysyłam jej Twój numer i w ciągu 12 godzin ona się z Tobą skontaktuje. Ma umieć strzelać zawsze, wszędzie, na trzeźwo i po pijaku, ze wszystkiego, jasne?
— Będzie umiała dużo więcej. Proszę mi zaufać.
— Kolego, ja po robocie w Iranie to już momentami nawet sam sobie nie ufam.
— A słyszałem, że dał Pan tam czadu, przed chwilą mi mówili jak Pan ciało kolegi sprowadził do kraju.
— Za chwilę wyślę Ci też SMSa z hasłami i odzewami żebyś wiedział, że ona to ona ok.?
— Jasne.
— Dzięki, na razie.
Sięgnąłem po kolejną książkę jaka stała na półce za moimi plecami. Otworzyłem, znalazłem dialogi i wysłałem.