- W empik go
Studium bezkarnych potknięć o język - ebook
Studium bezkarnych potknięć o język - ebook
W prawdzie „Studium” to dogłębna analiza bazująca na konkretnych faktach, potknąć można się zwykle idąc, a język można wytknąć w akcie dezaprobaty licząc, jak małe dziecko, na bezkarność. Niemniej całość miała skleić się w jedną bryłę słów dającą mi, jako autorowi, bezkarność w epatowaniu swoim nastrojem na kartki porozrzucane tuż obok lub trochę dalej.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-301-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
otwarcie winno być jasne i dające określenie
tego co zawierać ma zbiór liter,
co łamie palce by ból był znacznikiem behawioralnym.
zatrzymajmy się na chwilę uchylając od obowiązku
tłumaczenia dnia, że gdzieś ucieka przed nocą.
rozważam,
stąd płyną następne węże co kuszą by podać
w wątpliwość jego czyny, a o niej myśleć, że wróci
bo przecież powinna.
bo przecież chcę rozumieć ją, jego, siebie
i czasem pisać wiersze.
otwieram.„bożeby”
panie bo żeby być trzeba słuchać, stukania
kolejnych słów o próg sumienia i nie odkładać ich
na później. okruszki ciastek upieczonych z oczekiwań
na nowe osiągnięcia zmiecione na szufelkę,
pod szafkę czy dywan
kończą swoją słodka misję — niechciane i denerwujące.
bo żeby, płynąć trzeba umieć unosić
się na wodzie. toniemy
bez przerwy w nowym ekscentryzmie, ekskremencie
wydalanym jako indywidualność.
bo żeby, mieć jakieś szanse warto
zajrzeć w zakamarki celi. za oczami
są ścieżki nerwów gdzie
co dzień chadzają nowe spostrzeżenia.
bo żeby czuć nie dotykając, trzeba najpierw
dostrzec lub zwyczajnie wiedzieć jak patrzeć.
bo żeby, nie zabijać Cię szpilkami pod paznokciem
czy kłamstwami pod powieką, należy westchnienie
niewygody znieść z uśmiechem na ustach.„dotrzeć”
proszę o kawałek chleba za dnia
bo normalności mi brak
bo brak mi normalności
podczas gdy wystają z fletu melodie.
palcem docieram dozwolonym traktem
we włosach. zaplątanym gestom
nie oddaje się wolności. w historii
nad głowami palą się
lampki wygnane z życia.
niewielu ma odwagę by spojrzeć w górę.
popatrzmy w dół, gdzie paskudnie
kichnął los opryskując,
twarz kolejnymi falami pogardy.
a niezmierzone dobro śpi,
nie płacze,
bo nie pada.„aleppo”
zmęczone oczy pamiętają słów tysiące
spisanych gdzieś przy małej lampce. wina
lepszego smak by nutkę rozluźnienia przyjąć
ze spokojem wyobraźni. drzwi
związane drutem poplątanym po próbach ich otwarcia.
zamknięte usta zszyte niewiedzą,
nie mówią jak umiera kolejny wiersz.
bez głowy i kropek, przecinków i członków.
bez rąk, bez twarzy.
w fotografii zatrzymany czas po to aby ktoś zapłakał
lub się zaśmiał. niewierny
wiersz bez Boga, jak pies do drzewa
wiązany, bez Boga i syna
w jego imię rzucony kolejny kamień.
pamiętają to oczy zmęczone
przy świecy wiszące na nożu
to wino dławiące wydarty przełyk drutem ściśnięty.
bez tchu wyobraźnia tuszuje pokaleczone momenty
nadzieja bawi się w pchełki,
a oni niosą dzieciom słodycz udręki.„pomoc”
otwartość przez zamknięte oczy
wlała nocą łzę wyrwaną z sumienia
kamiennego człeka. zarys wolności
na płocie o głowę wyższego od
strzelistych nadziei. brak
czasu na złagodzenie bólu gałek
na talerzu gonionych widelcem.
ręce pochodnią humanitarną poparzone.
światła nie było i nie będzie bo w ten sposób
łatwiej uciszyć krzyk, zerwanych strun.
związane na palcu duszy przy głowie,
dziś zasypiają na ziemi bezwiednie rzucane
obelgi do niewiernych.„amen”
amen i niech słowa spłyną po tej części, która twierdzi,
że jest lepsza od innych. odróżnia
mnie świadomość braku
połączenia z duszą. urodziłem się
nie do końca zdrowy stąd
wymazane mam kawałki moralności,
a pewność swoich czynów
zasypałem popiołem ostatniego papierosa.
wiem, że niewdzięczna starość
w końcu wydusi ze mnie wspomnienia
o szczęściu i chwili seksu tuż po kieliszku wina.
w oddali wyje pies przywiązany do drzewa
moimi instynktami. utrzymuję niechciane
mieszanki słów wydukanych pod dyktando
żalu — niezłomne sumienie ponownie
ma manie wielkości. Bóg
musi odstać na zapleczu moich błędów
by całość nabrała filmowych
zarysów. po kieliszku
wódki zostały jedynie podkrążone oczy.
sumienie znów uważa się adresatem
mojej wersji „ojcze nasz”.
amen i niech słowa spłyną.„ksiądz”
fragment opisanego rachunku,
po prawej cena usługi.
niżej dodany komentarz o braku satysfakcji
z wypłynięcia prawdy na oczy. kłamstw napchane
kieszenie, aż wystają za rant spodni.
klucze do parafii i smutek pod krzyżem
opluty symbol wiary. niepamięć o życiu
wyskrobanym, nie płaczącym bo to nie płacze,
nie powie, że się boi czy też, że bolało.
życiu tym razem nie było pisane
krzyżować czyjeś parafialne plany.
przy konfesjonale odpukane grzechy pożądanie
do chłopca,
do niej,
bo jaja bolały.„wiara”
stanik wypchany skarpetką,
zwykłe oszustwo pod koronką.
wierzysz, że pod materiałem
jest cycek — tak ci powiedziano.
czy zakładając z góry, że go tam nie ma jest łatwiej
onanizować się pół godziny na haju?
wzięty pod chmurkę myśleć,
że zacnie wypełnia miseczkę.
po odpięciu pozostaje rozczarowanie.
czy nie podobnie jest z wiarą?
wiesz słyszałem o czymś więcej stąd czuję bardziej.
mniej więcej na wprost widać podskoki tych i tamtych.
on jest!
go nie ma!
a nawet jeżeli jest to co?
a nawet jeżeli go nie ma to co?
to chyba niewiele zmienia?
może lepiej żeby go jednak nie było,
bo jak się wytłumaczy z tego bałaganu?
a może tłumaczy od dawna tylko nikt go nie słucha…„sumienie”
tak rzadko mnie odwiedzasz, gdy proszę
o zrozumienie moich kłamstw
wobec siebie i ciebie.
brakuje mi czasem wytycznych kreślonych
słońcem i księżycem, a chciałbym mieć coś
więcej pod stopami niż głowy pełne nienawiści.
coś więcej niż piach, żwir ich przekonań,
coś więcej niż żądania zrozumienia.
chciałbym zapisać o jedną kartkę więcej
każdym następnym razem.
czasem jest tak pusto i wolę by deszcz
obmył mi twarz z niewyuczonych min.
czasem jest tak pusto, gdy szukam ostatniej kropki,
wykrzyknika i pytajnika.
czasem chciałbym by to wszystko miało sens gdy
jest tak pusto bez Ciebie.„paczka”
ciężko odróżnić moment, w którym anioł
zrywa taśmę z paczek nadanych priorytetem.
kartony pełne wspomnień na końcu i tak zaklejone
są szarą taśmą. usta
trochę krzywo zamknięte — będzie bolało.
ważność przesyłki ma zwykle małą wartość,
a do środka zagląda się zwykle w chwilach
gdy paczka ma „zwrot” wbity w status.
to moment gdy anioł opisuje ten bełkot
i układa wersów skalę.
paczka? czy ona jest moja?
nie po to ją wysłałem by teraz wróciła opisana
„przemyśl to”.