-
nowość
-
promocja
Stulecie Eurazji. 100 lat konfliktów i zimnych wojen, które ukształtowały współczesny świat - ebook
Stulecie Eurazji. 100 lat konfliktów i zimnych wojen, które ukształtowały współczesny świat - ebook
"Wnikliwa analiza pozwalająca zrozumieć przyczyny i stawkę globalnego konfliktu z Chinami, Rosją i Iranem.
Często myślimy o epoce nowożytnej jako o okresie potęgi Ameryki. W rzeczywistości żyjemy jednak w długim i charakteryzującym się gwałtownym przebiegiem stuleciu Eurazji. Od początku XX wieku to ona była bowiem areną globalnej rywalizacji. Ten potężny, bogaty w zasoby ląd, oblewany wodami czterech oceanów, jest miejscem zamieszkania większej części ludności Ziemi i skupia znaczną część jej potęgi przemysłowej oraz potencjału militarnego. Ze strategicznego punktu widzenia Eurazja jest najcenniejszą zdobyczą i dlatego spory o superkontynent eurazjatycki wielokrotnie powodowały gwałtowne zaburzenia porządku światowego i jego przemiany, prowadzące niemal do jego destrukcji.
Od początków XX wieku autokratyczne państwa – od Niemiec po Związek Radziecki – walczyły o dominację nad tym strategicznym obszarem centralnym. Położone poza nim morskie potęgi – początkowo Zjednoczone Królestwo, a później Stany Zjednoczone – starały się utrzymać bezpieczeństwo demokratycznego świata przez zachowanie eurazjatyckiej równowagi. Rywalizacja Ameryki z Chinami, Rosją i Iranem jest kolejną odsłoną tej geopolitycznej gry.
Hal Brands, uznany ekspert w sprawach międzynarodowych, dowodzi, że lepsza znajomość strategicznej geografii Eurazji może pomóc zrozumieć źródła rywalizacji i konfliktów we współczesnym świecie. W Stuleciu Eurazji wyjaśnia, jak rewolucje techniczna i technologiczna oraz zmiany w sztuce wojennej, a także rozwój toksycznych ideologii podboju uczyniły z Eurazji centrum XX-wiecznej geopolityki i zarzewiem sporów, które będą cechowały wiek dwudziesty pierwszy.
Wiele rzeczy w najnowszej książce Hala Brandsa budzi podziw: od prostej klarowności jego prozy po śmiałość geopolitycznej argumentacji i od przenikliwych ocen krajobrazu strategicznego przed pierwszą wojną światową po uwagi na temat narastającego współcześnie napięcia między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. To śmiałe pisarstwo, w połączeniu z wybitnym profesjonalizmem edytorskim, przywołuje mnóstwo źródeł archiwalnych i pomocniczych, a także podważa przekonanie, że centrum światowej polityki znajduje się gdzieś daleko na Wschodzie.
― Paul Kennedy, autor książki Narodziny i upadek mocarstw. 500 lat burzliwej historii największych potęg świata
Stulecie Eurazji to historyczne i strategiczne osiągnięcie, szeroko zakrojone i znakomicie podbudowane dokumentacyjnie. Przede wszystkim jednak to książka potrzebna, analiza, której lektury należy wymagać od każdego, kto bierze na siebie lub ma nadzieję wziąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo narodowe w nowej administracji i kolejnym Kongresie.
― Robert Gates, 22. Sekretarz ds. Obrony USA, były dyrektor CIA
Hal Brands – redaktor pracy zbiorowej Twórcy nowoczesnej strategii. Od starożytności do ery cyfrowej jest profesorem stosunków międzynarodowych w Szkole Zaawansowanych Badań Międzynarodowych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i jest starszym ekspertem w American Enterprise Institute, a także komentatorem w serwisie Bloomberg Opinion. Mieszka w Bethesda w stanie Maryland."
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Historia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8175-777-5 |
| Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Twórcy nowoczesnej strategii. Od starożytności do ery cyfrowej
(jako redaktor publikacji)
Danger Zone: The Coming Conflict with China
(wspólnie z Michaelem Beckleyem)
The Twilight Struggle: What the Cold War Teaches Us about Great-Power Rivalry Today
The Lessons of Tragedy
(wspólnie z Charlesem Edelem)
American Grand Strategy in the Age of Trump
Making the Unipolar Moment: U.S. Foreign Policy and the Rise of the Post–Cold War World Order
What Good Is Grand Strategy? Power and Purpose in American Statecraft from Harry S. Truman to George W. Bush
Latin America’s Cold War
From Berlin to Baghdad: America’s Search for Purpose in the Post–Cold War WorldWSTĘP DO POLSKIEGO WYDANIA WIECZNIE ŻYWA GEOPOLITYKA
„Potencjalnie najniebezpieczniejszym scenariuszem byłaby wielka koalicja Chin, Rosji, a być może Iranu, »antyhegemoniczna« koalicja zjednoczona nie ideologią, ale uzupełniającymi się urazami. Pod względem skali i zakresu przypominałaby wyzwanie kiedyś stawiane przez blok chińsko-sowiecki, choć tym razem Chiny prawdopodobnie byłyby liderem, a Rosja – naśladowcą. Uniknięcie tego zagrożenia, jakkolwiek odległe ono może być, wymagać będzie demonstracji amerykańskich umiejętności geopolitycznych jednocześnie na zachodnich, wschodnich i południowych obrzeżach Eurazji”. Tak w 1997 roku pisał w swoim opus magnum Zbigniew Brzeziński − doradca amerykańskich prezydentów, strateg i geopolityk. Dziś te słowa wydają się prorocze, na naszych oczach bowiem obserwujemy pogłębiającą się współpracę między wymienionymi państwami, skierowaną przeciwko Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom. Prawie trzydzieści lat od opublikowania Wielkiej szachownicy inny amerykański strateg napisał dzieło, które w podobnym duchu stara się opisać znaczenie eurazjatyckiego superkontynentu z punktu widzenia strategicznych interesów Stanów Zjednoczonych.
Stulecie Eurazji Hala Brandsa to intelektualna podróż, pozwalająca czytelnikowi zrozumieć geostrategiczne powody, dla których Stany Zjednoczone począwszy od pierwszej wojny światowej decydowały się wielokrotnie na zaangażowanie polityczne i wojskowe interwencje w Eurazji. O wyjątkowości tej książki, szczególnie dla polskiego czytelnika, świadczą przede wszystkim dwie rzeczy.
Po pierwsze, Brands w ciekawy i przystępny sposób pokazuje, jak wątki ideowe i motywacje strategiczne splatają się w amerykańskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. Jak przekonuje, Stany Zjednoczone decydowały się w XX wieku na konfrontację z potęgami Eurazji zarówno po to, by „uczynić świat bezpiecznym dla demokracji” − jak chciał prezydent Woodrow Wilson − jak i po to, by odsunąć groźbę zdominowania Eurazji przez mocarstwo lub grupę mocarstw kontynentalnych, które po zrealizowaniu tego celu mogłyby zagrozić samym Stanom Zjednoczonym, wykorzystując zasoby i bogactwa superkontynentu do własnych celów wojennych.
Po drugie, autor przybliża historię amerykańskiej myśli strategicznej poprzez uwypuklenie jej dorobku i źródeł w klasycznych anglosaskich koncepcjach geopolitycznych. Prace Halforda J. Mackindera, Alfreda T. Mahana oraz Nicholasa J. Spykmana stanowią dla Brandsa punkt wyjścia i główną oś rozważań na temat strategicznego znaczenia Eurazji z perspektywy globalnej rywalizacji mocarstw, która raz po raz powraca w kolejnych odsłonach.
Dla autora szczególnie dorobek Mackindera stanowi ważny punkt odniesienia. Ten brytyjski geograf, uważany za twórcę anglosaskiej geopolityki, tuż po zakończeniu pierwszej wojny światowej w dziele Demokratyczne ideały a rzeczywistość zastanawiał się nad warunkami stabilnego pokoju w Eurazji po katastrofalnym konflikcie, który przetoczył się przez większość Starego Kontynentu. Brands zainspirowany Mackinderem podejmuje to samo zagadnienie, analizując wyzwania strategiczne XXI wieku.
Stulecie Eurazji to książka, która w niezbity sposób dowodzi, że klasyczna geopolityka wciąż inspiruje współczesnych strategów, i tak jak Brzeziński pod koniec XX wieku roku, tak Brands obecnie czerpie z idei Mackindera, Mahana i Spykmana pełnymi garściami, zadając kłam tym wszystkim głosom w polskiej debacie publicznej, które od lat kpiły i próbowały dezawuować klasyczną geopolitykę jako narzędzie przydatne do analizy stosunków międzynarodowych.
Brands przekonuje, że geopolityka rozwijana zarówno w świecie anglosaskim, jak i w kontynentalnej Europie, szczególnie w Niemczech w XX wieku, może być narzędziem zbrodniczej ideologii – jak było w przypadku niemieckiego nazizmu – a także orężem w rękach sił, które przeciwdziałały próbom podboju i podporządkowania sobie superkontynentu. To nie geopolityka jako taka jest problemem, tylko sposób i cel jej wykorzystania. To narzędzie w rękach polityków i strategów, które może być użyte do różnych celów.
Wreszcie, książka Brandsa, to wręcz credo pewnej wciąż wpływowej grupy w ramach amerykańskiej społeczności strategicznej, która walczy o utrzymanie wpływów w narastającym konflikcie intelektualnym o kształt amerykańskiej wielkiej strategii. Rozgrywka ta to starcie między dwoma obozami: zwolennikami „prymatu” i „powściągliwymi”. Ci pierwsi opowiadają się za utrzymaniem przez Stany Zjednoczone globalnej hegemonii, która manifestuje się między innymi przywództwem w świecie Zachodu, budową i wzmacnianiem amerykańskiego systemu sojuszniczego, dostarczaniem globalnych dóbr publicznych, w tym wolności szlaków wodnych, i utrzymaniem wojskowej obecności w trzech kluczowych teatrach strategicznych Eurazji: w Europie, Zatoce Perskiej oraz Azji Wschodniej. Stulecie Eurazji można potraktować jako manifest tej grupy.
Dzieło to stanowi ważne studium poglądów, które nadawały przez dekady ton amerykańskiej debacie na tematy bezpieczeństwa i polityki zagranicznej. Dziś, wraz z drugą kadencją prezydencką Donalda Trumpa, założenia i poglądy prezentowane przez Brandsa są coraz częściej kontestowane, w pierwszej kolejności przez tę część obozu Make America Great Again (MAGA), która opowiada się za powściągliwszą postawą Stanów Zjednoczonych wobec świata. Eksperci i politycy skupieni w tej nieformalnej grupie głoszą konieczność ograniczenia zaangażowania wojskowego Stanów Zjednoczonych przede wszystkim w Europie i na Bliskim Wschodzie, skoncentrowanie się na problemach wewnętrznych, obronie granic, umacnianiu wpływów na zachodniej półkuli w duchu doktryny Monroego i w dalszej kolejności na powstrzymywaniu Chin przed osiągnięciem statusu regionalnego hegemona. W związku z ograniczonymi zasobami i możliwościami przemysłowymi zdaniem „powściągliwych” Stany Zjednoczone powinny ostrożnie dysponować własnymi siłami i scedować więcej odpowiedzialności na sojuszników. Obrońcy „prymatu” opowiadają się za utrzymaniem systemu norm i wartości, który legitymizował pozycję Stanów Zjednoczonych w świecie, i podkreślają przede wszystkim korzyści, jakie Stany Zjednoczone wyciągnęły, tworząc globalny porządek w drugiej połowie XX wieku. „Powściągliwi” przeciwnie. Koncentrują się na czystej grze o równowagę sił w kluczowych regionach Eurazji. Są sceptyczni wobec liberalnego „porządku opartego na zasadach”, widzą w nim jeden z powodów nieudanych amerykańskich interwencji zbrojnych na Bliskim Wschodzie. Podkreślają głównie rosnące koszty utrzymywania światowego porządku, z którego inni skorzystali bardziej niż Stany Zjednoczone, na czele z Chinami. Wynik rozgrywki między tymi stronnictwami polityczno-intelektualnymi istotnie wpłynie na kształt amerykańskiej wielkiej strategii, w tym wobec Eurazji. Będzie miało to doniosłe znaczenie także dla przyszłości Polski.
Dzieło Brandsa należy zatem potraktować przede wszystkim jako głos w amerykańskiej dyskusji na temat tego, czy Stany Zjednoczone powinny − a jeśli tak to z jakich powodów i na jakich warunkach − angażować się w powracające starcia mocarstw w Eurazji.
dr Marek Stefan
zastępca redaktora naczelnego w magazynie „Układ Sił”
współpracownik kanału internetowego Strategy&FutureWPROWADZENIE
Jest styczeń 1917 roku i równowaga sił ulega załamaniu. Wojna, która zaczęła się od zamordowania w Sarajewie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, przekształciła się w wojnę światową i wkrótce zostaną w nią wciągnięte narody zamieszkujące wszystkie kontynenty. Niemcy są o krok od pokonania Rosji na wschodzie, co umożliwi im splądrowanie zasobów tego upadającego mocarstwa i zapanowanie nad Europą od Morza Północnego po Ukrainę. Wojska niemieckie wyczerpują siły francuskie na froncie zachodnim; niemieckie okręty podwodne usiłują głodem zmusić Wielką Brytanię do poddania się. Nawet jeżeli U-booty nie zadadzą Brytyjczykom i wspieranym przez nich aliantom śmiertelnego ciosu, mogą oni upaść wskutek bankructwa. Koszty wojny wykrwawiają imperium brytyjskie.
Niemcy są na dobrej drodze, by zdominować Stary Świat, dzięki czemu zyskaliby bazę kontynentalną do projekcji potęgi za oceany i na cały świat. „Zwycięstwo Niemiec zmieniłoby bieg cywilizacji” – stwierdził amerykański prezydent Woodrow Wilson. W świecie pod przywództwem wschodzącej autokracji nawet odległe demokracje nie mogą czuć się pewnie.
Jest grudzień 1941 roku i świat pogrąża się w otchłani. Hitler już rządzi w Europie od Brestu po Bałkany; niemieckie czołgi zbliżają się do Moskwy, Führer sądzi więc, że wkrótce pokona Związek Radziecki i skruszy wszelki opór między Atlantykiem a górami Ural. Na Dalekim Wschodzie cesarska Japonia zaciska totalitarne kleszcze. Od wielu lat Tokio dynamicznie rozszerzało zasięg imperium w głąb kontynentu azjatyckiego. W przeddzień ataku na Pearl Harbor armia japońska wyrusza na szlak, mający zapewnić jej kontrolę nad terytoriami od granic Indii do międzynarodowej linii zmiany daty, od Mandżurii do północnych rubieży kontynentu australijskiego.
Rządy Niemiec i Japonii stosują na podbitych terytoriach ludobójcze okrucieństwo, jakiego można się spodziewać po państwach faszystowskich. Wspólnie z Włochami dążą do zniszczenia istniejącego systemu międzynarodowego i zbudowania na jego gruzach dystopijnego „nowego porządku”. „Era demokracji przeminęła” – oświadczył japoński minister spraw zagranicznych. „Totalitaryzm zapanuje nad światem”. W Waszyngtonie amerykańscy kreatorzy polityki są przerażeni perspektywą, że państwa Osi połączą się poprzez Ocean Indyjski i Bliski Wschód, co zapewni im panowanie nad ziemiami Eurazji i otaczającymi ją wodami. „Gdyby tak się stało – pisze wybitny strateg Nicholas Spykman – półkula zachodnia zostałaby całkowicie otoczona. Zachowanie naszej niepodległości i bezpieczeństwa byłoby niemożliwe”.
Jest marzec 1947 i świat powrócił do równowagi. Druga wojna światowa zniszczyła dwa bezwzględne imperia, lecz wyniosła do potęgi nowe. Wojska sowieckie okupują tereny sięgające daleko w głąb wyczerpanej Europy, Stalin i jego sprzymierzeńcy walczą o dominację od Skandynawii i Grecji po Iran i Koreę. Krwawa wojna domowa wkrótce ogarnie najludniejszy kraj świata – Chiny, i wciągnie je w orbitę Stalina; głód i radykalizm tworzą idealne warunki do szerzenia się wpływów komunistów. Jeśli nie uda się szybko odbudować nadziei, dobrobytu i bezpieczeństwa w państwach wokół sowieckiej strefy wpływów, Moskwa – lub jej miejscowi komunistyczni poplecznicy – mogą sięgnąć po władzę. Doradcy prezydenta Harry’ego S. Trumana ostrzegają, że jeśli tak się stanie, tyran dorównujący Hitlerowi będzie miał do dyspozycji zasoby dwóch kontynentów; perspektywy przetrwania wolnego świata będą wówczas marne.
Jest luty 2022 i ludzkość wkrótce będzie musiała sobie przypomnieć, że historia kołem się toczy. Władimir Putin przygotowuje sięgającą po ludobójcze metody wojnę o podbój Ukrainy – państwa, które przez ponad sto lat zajmowało centralną pozycję w każdym konflikcie wielkich mocarstw. Plan Putina jest przerażającym odbiciem programów okrucieństwa i ekspansji realizowanych podczas drugiej wojny światowej. Stanowi też kulminację pokoleniowych wysiłków odtworzenia potęgi Rosji dzięki odbudowie jej supremacji na obszarze od Azji Środkowej po Europę Wschodnią.
W międzyczasie kolejny polityk aspirujący do uzyskania dożywotniej pozycji imperialnej, Xi Jinping, dławi wszelką opozycję wewnętrzną i mobilizuje chińskie społeczeństwo do ekspansji poza granice Państwa Środka. Jego rząd realizuje największy od czasów drugiej wojny światowej projekt rozbudowy floty, z nadzieją na podbój Tajwanu i przekształcenie zachodniego Pacyfiku w morze wewnętrzne Chin. Jednocześnie Xi stara się wykorzystywać wpływy gospodarcze i technologiczne – a także staromodne militarne prężenie muskułów – do budowy strefy wpływów sięgającej w głąb kontynentalnego zaplecza Chin i jeszcze dalej. Zgodnie z deklaracją Xi, stający Chinom na drodze „będą aż do krwi bić głowami w stalowy Mur Chiński”.
Kraj, który jeszcze kilkadziesiąt lat temu był rozpaczliwie ubogi, dąży teraz do hybrydowej hegemonii na lądzie i morzu. Xi i Putin stworzyli nawet nową oś autorytaryzmu. Zawarli ambitne strategiczne przymierze – trzecim partnerem jest w nim Iran – mające na celu stworzenie poddanego radykalnej rewizji porządku międzynarodowego z centralnym ośrodkiem w postaci nieliberalnej Azji.
Walka o lądowe obszary Eurazji i otaczające je wody jest decydującym czynnikiem we współczesnej globalnej polityce. W tym tyglu wykuwał się także teraźniejszy świat. A obecnie rywalizacja rozgorzała ponownie.
***
Często myślimy o współczesności jako o okresie potęgi Ameryki. W rzeczywistości żyjemy jednak w długim i gwałtownym stuleciu Eurazji. Od początkowych lat XX wieku była ona areną globalnej rywalizacji. Nie jest to niczym zaskakującym, zważywszy na jej rozległy obszar i cenne walory.
Jak wynika z samej nazwy, Eurazja łączy w sobie dwa kontynenty półkuli północnej Starego Świata: Europę i Azję. Wlicza się do niej należące do tych kontynentów wyspy, oddzielone od mas lądowych przybrzeżnymi morzami Eurazji, a także Afrykę Północną, która jest w równym stopniu powiązana z Europą poprzez Morze Śródziemne, co odizolowana od reszty Afryki przez Saharę. Eurazja rozciąga się zatem od wybrzeży Azji na wschodzie do Półwyspu Iberyjskiego i Wysp Brytyjskich na zachodzie, od Oceanu Arktycznego na północy do Oceanu Indyjskiego na południu. Heartland, czyli „serce kontynentu”, obszar nazwany tak przez geografa Halforda Mackindera, jest jedyną w swoim rodzaju przestrzenią.
Obejmująca stepy, góry, wyżyny, pustynie, dżungle i prawie wszystkie formy ukształtowania terenu Eurazja stanowi ponad jedną trzecią lądów na ziemi. Jest miejscem zamieszkiwania około 70 procent ludności świata oraz siedzibą znacznej części jego potęgi przemysłowej i potencjału militarnego. Jest miejscem narodzin wszystkich pięciu wielkich religii i kolebką licznych cywilizacji, które ukształtowały świat. Jej morza wewnętrzne, od Śródziemnego po Południowochińskie, są pasami transmisyjnymi wymiany handlowej; Eurazja ma też dostęp do wszystkich oceanów, po których na cały świat transportowane są towary i przemieszczają się floty oraz armie. Krótko mówiąc, Eurazja jest najcenniejszą zdobyczą i stanowi strategiczne centrum świata.
Oczywiście eurazjatycki krajobraz polityczny nigdy nie był statyczny. Przez większą część epoki nowożytnej centrum potęgi Eurazji była Europa Zachodnia – aż do czasu, gdy odbudowa Japonii po drugiej wojnie światowej, imponujący wzrost Chin i rozwój Azji przeniosły globalny gospodarczy środek ciężkości na wschód. Gdy zrodziła się koncepcja Eurazji, przywódcy państw dopiero zaczynali pojmować strategiczne implikacje znaczenia ropy i potęgi powietrznej. W latach 20. XXI wieku Eurazja i świat wkroczyły w długotrwały i zawiły proces transformacji energetycznej i stanęły wobec możliwości konfliktu w obszarze cyfrowym. Wielkim morskim ogniskiem zapalnym Eurazji było niegdyś Morze Północne, gdzie mierzyły się ze sobą Niemcy i Wielka Brytania; obecnie obszarami o największym potencjale zapalnym są Cieśnina Tajwańska, Morze Południowochińskie i inne miejsca konfrontacji potęgi Chin i Stanów Zjednoczonych.
Wśród tej ewolucji i rewolucji jedno nie uległo zmianie: Eurazja pozostaje miejscem działania. Tu mieszka i prowadzi działalność gospodarczą ogromna rzesza ludności, tu leżą najpotężniejsze – poza Stanami Zjednoczonymi – kraje świata i to regiony oraz morza Eurazji są areną najintensywniejszej rywalizacji definiującej pozycję geopolityczną jej uczestników. To dlatego świat wielokrotnie przeżywał turbulencje i zmiany oraz prawie ulegał destrukcji w wyniku sporów o superkontynent eurazjatycki i jego morskie przyległości.
Ambitne autokracje, od imperialnych Niemiec po Związek Sowiecki, walczyły o dominację, starając się uzyskać decydującą pozycję w tym strategicznym centrum świata. Oddzielone morzem i dominujące na wodach demokracje – początkowo Zjednoczone Królestwo, a później Stany Zjednoczone – wchodziły w alianse z kontynentalnymi partnerami, by – utrzymując podział Eurazji – zachować środowisko, w którym może rozkwitać kwiat wolności. Wielkie konflikty zbrojne, zimne wojny i wojny zastępcze XX wieku były częścią tego schematu. Rywalizacja Ameryki z nową grupą pretendentów – wśród których przodują Chiny – jest kolejną odsłoną tej geopolitycznej gry.
***
Określenie „Eurazja” może brzmieć obco w uszach Amerykanów. Dzieje się tak jednak wyłącznie dlatego, że dany był im luksus niepamięci o nim w osobliwej epoce pozimnowojennego pokoju. Sam termin sięga późnych lat XIX wieku, kiedy to geografowie i stratedzy zaczęli myśleć o sąsiadujących ze sobą kontynentach jako o pojedynczej, jednolitej arenie. Gdy wiek XX zaczęto definiować poprzez konfrontacje w obrębie tego megaregionu, termin ten rozpowszechnił się wśród intelektualistów, przywódców politycznych i planistów wojskowych.
W okresie poprzedzającym wybuch drugiej wojny światowej przedstawiciele tak różnych opcji jak prezydent Stanów Zjednoczonych i nazistowscy intelektualiści koncentrowali uwagę na Eurazji jako rezerwuarze niezrównanych zasobów i źródle potęgi. Pod koniec okresu zimnej wojny ściśle tajne amerykańskie dokumenty planistyczne były pełne odniesień do eurazjatyckiej masy lądowej – obszaru o krytycznym znaczeniu, z władzy nad którym Waszyngton nie mógł w żaden sposób zrezygnować bądź dopuścić do niej któregokolwiek z rywali. Koncepcja ta przenikała nawet najsławniejsze dzieła polityczne XX wieku. W klasycznej powieści George’a Orwella, Rok 1984, opublikowanej w 1949 roku Eurazja została przedstawiona jako totalitarny potwór toczący ciągłą wojnę. Tego odniesienia nie trzeba było nikomu tłumaczyć.
Przez wiele pokoleń wszyscy obeznani z polityką międzynarodową w skali globalnej wiedzieli, że Eurazja jest obszarem zderzania się imperiów. Koncepcja ta powraca, w miarę jak Eurazja ponownie staje się epicentrum rywalizacji i konfliktu.
***
Co zatem odróżnia stulecie Eurazji od każdej innej epoki? Morfologiczne cechy Ziemi nie uległy nagłej zmianie w 1900 roku. Wiek XX nie był pierwszym okresem, gdy Eurazja stała się przedmiotem zaciętego sporu. Jak podkreśla historyk John Darwin, już dawno temu tacy wodzowie jak Attyla, Czyngis-chan i Tamerlan starali się objąć swoim panowaniem rozległe połacie Eurazji. Nawet w zestawieniu z dziejami czasów mniej odległych wojna i rywalizacja nie są niczym nowym. W Europie stulecia przed 1900 rokiem były świadkami straszliwych konfliktów, takich jak wojna trzydziestoletnia i toczone przez Francję wojny porewolucyjne. W przeciwieństwie do tego, co głosi współczesna propaganda chińska, dzieje Azji nie były o wiele bardziej pokojowe.
Początek XX wieku był jednak inny; charakteryzowały go częstotliwość, okrucieństwo i zakres toczonych wówczas walk. Pierwsza i druga wojna światowa były konfliktami prawdziwie globalnymi, podczas których kampanie toczyły się na całym obszarze Eurazji i rozprzestrzeniły się na lądy i morza daleko poza nią. Były to dwie spośród najstraszliwszych w historii wojen toczonych przez państwa (być może właśnie dwie najstraszliwsze wojny między państwami, w zależności od przyjętych kryteriów) i odegrały główną rolę w zjawisku, które historyk Matthew White trafnie nazwał „upustem krwi” (hemoklysm), niemającym odpowiednika ciągiem niesłychanie krwawych zmagań charakteryzujących wiek XX. Zimna wojna toczyła się mniej gwałtownie, przynajmniej jeśli chodzi o supermocarstwa. Była jednak bardzo okrutna w regionach rozwijających się, gdzie miliony ludzi zginęły w „małych” wojnach, zastępujących kolejny konflikt ogólnoświatowy. Zasięg zimnej wojny nie był też mniejszy niż globalne oddziaływanie poprzedzających ją gorących wojen; główne starcia rozgrywały się od Berlina po półwysep Synaj, od Angoli po Półwysep Koreański, od Azji Południowo-Wschodniej po Amerykę Środkową.
Stawka w tych konfliktach była wysoka. Były to według pojęć politologicznych wojny o globalną hegemonię, które rozstrzygają o tym, kto zarządza systemem międzynarodowym i kształtuje przyszłość ludzkości.
Poza tym te starcia wybuchały gwałtownie i szybko w kategoriach historycznych: obie wojny światowe i trwająca przez wiele dekad zimna wojna rozpoczęły się na przestrzeni nieco ponad trzydziestu lat. W XX wieku wybuchały zaciekłe, wielokrotne walki o globalną supremację – często szokujące intensywnością, globalne pod względem zasięgu, toczące się o najwyższą stawkę – a w przypadku wszystkich głównym punktem odniesienia była Eurazja.
Stulecie Eurazji było w istocie definiowane przez epokowe zmiany i przerażające skrajności. Był to czas, w którym wojny i rywalizacja wielkich mocarstw rozprzestrzeniały się w sposób niekontrolowany, pochłaniając jak szalejący pożar wszystko, co napotykały na swej drodze. Była to epoka bezprecedensowych zbrodni popełnianych przez nowe i straszne tyranie we własnych krajach i za granicą. Był to wiek, w którym przełomy technologiczne, od linii kolejowych do broni atomowej, przewróciły do góry nogami politykę ogólnoświatową. Wiek ten ukształtował się pod wpływem uzyskania przez Stany Zjednoczone pozycji globalnego supermocarstwa, do czego doszło w znacznym stopniu w reakcji na nawracające kryzysy w obszarze eurazjatyckiego bezpieczeństwa. Przede wszystkim jednak był to okres, w którym bezprecedensowe krwawe rzezie – paradoksalnie – spowodowały wykształcenie się nowoczesnego systemu, bardziej pokojowego, pomyślnego i demokratycznego niż wszystko, czego ludzkość wcześniej doświadczyła. Stulecie Eurazji nie miało sobie równych pod względem zniszczenia, które przyniosło, i tworzenia, które po nim nastąpiło. Pod wieloma względami konflikty eurazjatyckie ukształtowały nasz nowoczesny świat. Aby zrozumieć, dlaczego do tego doszło – dlaczego określony obszar stał się w danym momencie motorem napędowym historii – trzeba zapoznać się z człowiekiem, którego życie i działalność przypadły na to niezwykłe stulecie.
***
Nazwisko Sir Halforda Mackindera nie jest powszechnie znane. O brytyjskim erudycie, żyjącym w latach 1861–1947, pamiętają – nie zawsze chętnie – badacze stosunków międzynarodowych. Przez wszystkich pozostałych został prawie zapomniany. Mimo całkowitego zaangażowania w ideę imperium brytyjskiego nigdy nie był w pełni członkiem elit kształtujących politykę tego kraju. Jego uczestnictwo w działalności na wysokim szczeblu jako Wysokiego Komisarza ds. Południowej Rosji po pierwszej wojnie światowej zakończyło się niepowodzeniem i poważnym upokorzeniem. W schyłkowym okresie kariery zajmował znaczące, choć raczej mało eksponowane stanowiska, takie jak przewodnictwo w Imperialnej Komisji Żeglugowej.
Wpływ można jednak wywierać na wiele sposobów i cień Mackindera jest znacznie dłuższy niż te pozostawione przez wielu polityków, dyplomatów i generałów. Mackinder był jedną z najciekawszych postaci swojej epoki – na różnych etapach życia uprawiał wspinaczkę, był geografem-odkrywcą, deputowanym do parlamentu oraz wykładowcą prestiżowych uczelni. Był płodnym autorem, a zakres jego zainteresowań był szerszy niż ten, który obecnie odważyłaby się zgłębiać większość intelektualistów. Mackinder nie był jednak dyletantem. Mocno ugruntował pozycję geografii jako dyscypliny naukowej. Uchodzi także za ojca siostrzanej dyscypliny: geopolityki – zajmującej się badaniami powiązań między morfologią Ziemi a walką państw o wpływy i pozycję. Począwszy od wykładu wygłoszonego w Londynie w Królewskim Towarzystwie Geograficznym w 1904 roku, Mackinder przestrzegał przed tym, co przyniesie rozpoczynające się stulecie.
Wystąpienie Mackindera zatytułowane Geograficzna oś historii było dobrze udokumentowaną analizą. Mackinder objaśniał w nim, jak postęp techniczny, zwłaszcza budowa linii kolejowych, prowadzi do geograficznego kurczenia się Eurazji i potencjalnie umożliwia jednemu mocarstwu uzyskanie kontroli nad tym obszarem o podstawowym znaczeniu. Zamknięcie strategicznego zaworu bezpieczeństwa, jakim była łatwa ekspansja kolonialna w XIX wieku, spowodowało, że wielkie mocarstwa zwróciły się przeciw sobie w wieku XX. Polityka i geopolityka przenikały się w sposób wybuchowy; wyrażoną nie wprost – w treści pierwotnego wykładu Mackindera – lecz rozwiniętą później tezą było stwierdzenie, że rządy nieliberalne mają obecnie do dyspozycji nowoczesne gospodarki przemysłowe i jest to czynnik, który jedynie ułatwia nowe działania represyjne i realizację projektów podboju.
Według przewidywań Mackindera wszystko to przyspieszy starcie tytanów. Państwo lub koalicja, dysponujące siłą lądową potrzebną do kontrolowania Eurazji, stanie się globalnym zagrożeniem, uzyska kontrolę na zasobami potrzebnymi do zbudowania niemającej sobie równych potęgi morskiej. Podstawą polityki światowej stanie się zatem schemat, w którym z jednej strony asertywne państwa kontynentalne będą parły do zdobycia eurazjatyckiego – i być może globalnego – prymatu, z drugiej, państwa wrogie wobec nich, zarówno potęgi morskie spoza Eurazji, jak i wrażliwe podmioty położone na obrzeżach jej masy lądowej, będą czynić wysiłki, by je powstrzymać.
Mackinder w wielu kwestiach się mylił i dlatego przez kolejne cztery dziesięciolecia pracował nad swoją tezą. Miał jednak rację co do wielkich tematów młodego XX wieku. Koncepcje te stały się punktem odniesienia dla przywódców, którzy pragnęli obalić eurazjatycką równowagę, i dla tych, którym zależało na jej utrzymaniu – nawet jeśli nigdy nie słyszeli o Mackinderze i z pewnością nie czytali jego dzieł. Niektórzy z najważniejszych dyplomatów i strategów XX wieku, tacy jak długoletni urzędnik brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Eyre Crowe, który przestrzegał przed nadchodzącym konfliktem z cesarskimi Niemcami, i amerykański dyplomata George Kennan, autor stanowiska swego państwa w kwestii zimnej wojny, czerpali szeroko z dorobku myśli Mackindera. Możliwość śledzenia przez nas wydarzeń stulecia Eurazji za pomocą analiz sporządzonych przez Mackindera w czasie rzeczywistym stanowi świadectwo jego trwałego oddziaływania.
Mackinder nie był oczywiście jedyny. Stulecie Eurazji przyciągało uwagę międzynarodowego grona specjalistów od geopolityki, którzy wzbudzili intelektualny ferment, rozumiejąc znaczenie nadchodzącej epoki. W latach 90. XIX i na początku XX wieku oficer amerykańskiej marynarki wojennej, Alfred Thayer Mahan, nieustannie podejmował w swoich tekstach znaczenie potęgi morskiej w świecie narastającej rywalizacji. Jego przesłaniem była teza, że oceany nie są już fosą chroniącą Amerykę, lecz szlakiem łączącym ten kontynent ze zmieniającym się światem. Amerykański socjolog holenderskiego pochodzenia, Nicholas Spykman, który przekwalifikował się na stratega na Uniwersytecie Yale, zakwestionował i zaadaptował podczas drugiej wojny światowej koncepcje Mackindera. Najwybitniejszy niemiecki geopolityk doby międzywojennej, Karl Haushofer, pomógł partii nazistowskiej wykorzystać koncepcje Mackindera do strasznych celów, odgrywając wówczas rolę podobną do tej, jaką od niedawna odgrywają rosyjscy intelektualiści z kręgów bliskich Kremlowi. Są to przedstawiciele autorytarnej szkoły geopolitycznej, która zarówno czerpała z dorobku swojego demokratycznego odpowiednika, jak i zagrażała nakreślonym przez niego celom. Dokonując przeglądu dyskusji między tymi mniej i bardziej wybitnymi intelektualistami, lepiej zrozumiemy, co wydarzyło się w burzliwym wieku XX i co dzieje się obecnie.
Idee nie przekładają się jednak same z siebie na rzeczywistość. Przebieg stulecia Eurazji został wytyczony przez niektórych najbardziej znanych i osławionych przywódców. Do protagonistów należeli z jednej strony bezlitośni tyrani, którzy zachłannie i okrutnie sięgali po wielkość. Cesarz Wilhelm II, Adolf Hitler, Hideki Tōjō i jego klika japońskich militarystów oraz Józef Wissarionowicz Stalin łączyli represje w kraju z agresją zewnętrzną. Ich najbardziej prominentnymi następcami są współcześnie Xi Jinping i Władimir Władimirowicz Putin. Ich oponentami byli politycy demokratyczni, montujący koalicje, aby skutecznie stawić czoło tym autorytarnym wyzwaniom, wśród nich Woodrow Wilson, Winston Churchill i Franklin D. Roosevelt w czasach obu wojen światowych, a także Harry S. Truman, Dean Acheson i ich transatlantyccy partnerzy w czasach zimnej wojny.
Polityka światowa bywa pokrętna i granica między tymi kategoriami także bywała czasami płynna. Stalin pomógł Hitlerowi rozpętać drugą wojnę światową, zanim wsparł aliantów, by go pokonać, i wszedł ponownie w konfrontację ze światem zachodnim podczas zimnej wojny. Chiny pomogły wolnemu światu zwyciężyć w tej rywalizacji, a teraz są jego najpoważniejszym rywalem. Stulecie Eurazji jest fascynujące z powodu płynnych przymierzy, jakie powstawały, i ponieważ pokazuje, jak ze zderzenia sił strukturalnych, wielkich idei i zasadniczych wyborów dokonywanych przez polityków tworzy się historia.
***
Książka jest opowieścią o stuleciu Eurazji. Przedstawiłem w niej wyniki analiz tekstów oraz kwerend archiwalnych z wielu krajów, które ścierały się ze sobą we wcześniejszej rywalizacji o Eurazję. Zawiera też materiały zebrane podczas podróży w wiele miejsc: od Japonii po Indie, Australię i Zjednoczone Królestwo. Materiały te posłużyły do zbadania zjawisk i zmian – rewolucji technicznej i w zakresie sztuki wojennej, rozwoju podłych reżimów totalitarnych i toksycznych ideologii podboju oraz innych mechanizmów, które sprawiły, że Eurazja stała się główną areną geopolityki w XX wieku. W książce zostały opisane epickie boje toczone podczas stulecia Eurazji. Można też znaleźć w niej odpowiedź na pytanie, w jaki sposób desperackie zmagania toczone w XX wieku ostatecznie zaowocowały wytworzeniem pomyślnie rozwijającego się liberalnego porządku, który obecnie znów mierzy się z zagrożeniami. Istnieje wiele powodów do ponownego przeanalizowania tej historii, a najważniejsze są dwa spośród nich.
Po pierwsze, walki o eurazjatycki prymat są walkami o los świata i przyszłość ludzkiej wolności. To sformułowanie może się wydawać na wyrost, lecz takie nie jest.
Eurazja jest środkiem ciężkości światowego porządku. Państwo lub grupa państw, które dominują w regionach o największym znaczeniu, dysponują nieporównywalnymi z niczym zasobami, bogactwem i dostępem do innych części świata. Uzyskanie przewagi w obrębie Eurazji przez jakąś agresywną autokrację lub przymierze tak rządzonych państw mogłoby zasadniczo przebudować porządek światowy i spowodować uciemiężenie konkurentów na całym świecie. Nawet gdyby taki hegemon nie zdołał dokonać faktycznego podboju zamorskich demokracji, mógłby spowodować w nich stan permanentnego bolesnego poczucia zagrożenia, wymagający jednoczesnej walki o zachowanie bezpieczeństwa i wolności.
Taka perspektywa była koszmarem demokratycznych przywódców w XX wieku. To samo widmo nękałoby świat demokratyczny, gdyby autokratyczne Chiny – lub autokratyczna oś – uzyskały dominację w obrębie kontynentu eurazjatyckiego i okalających go mórz. Historia obecnego stulecia, podobnie jak poprzedniego, będzie determinowana wynikiem eurazjatyckiej rywalizacji. Środki i sposoby podchodzenia do eurazjatyckich wyzwań mogą się z czasem zmieniać, lecz stawka pozostaje ta sama.
Po drugie, powodzenie Stanów Zjednoczonych i innych państw demokratycznych w drugim stuleciu Eurazji zależy od zakresu wyciągnięcia wniosków z pierwszego. Łatwo odejść od tej narracji w duchu geograficznego determinizmu. Ostatecznie wszystkie państwa, które sięgały po hegemonię w Eurazji, ponosiły klęskę, bo ich ambicje prowadziły do stworzenia skonsolidowanej przeważającej potęgi w postaci koalicji wrogów. Doświadczyły tego cesarska Japonia, Niemcy (dwukrotnie) i Związek Radziecki. Współcześni sprzymierzeni autokraci ponownie mierzą się z tym ryzykiem. Oto dylemat, wobec którego stają mocarstwa eurazjatyckie: gdy zyskują na tyle dużą siłę, by pokonać sąsiadów, ich potęga budzi wrogość świata.
Konflikty XX wieku nie musiały jednak tak się zakończyć. Historyk Richard Overy podkreśla, że wyniki rozstrzygających bitew mogą zależeć od precyzji, z jaką w decydującym momencie kilku pilotów zrzuci parę bomb. Wyniki obu wojen światowych i rezultat zimnej wojny mogły być inne, gdyby czołowi przywódcy zastosowali odmienne strategie w kluczowych momentach zwrotnych. Podobnie wyniki współczesnych rywalizacji będą zależeć od jakości przywództwa i dokonanych wyborów – a zatem od stopnia, w jakim rządzący wykorzystają doświadczenia z ostatnich stu dwudziestu lat. Nie mniej ważnym powodem analizowania stulecia Eurazji jest świadomość, że nie ma lepszego sposobu przygotowania się na przyszły rozwój wypadków.