- W empik go
Surowy jedwab - ebook
Surowy jedwab - ebook
Zapraszamy do zanurzenia się w świat niezwykłej poezji z ebookiem "Surowy jedwab" autorstwa Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, jednej z najwspanialszych polskich poetek. Ten wyjątkowy tomik wierszy łączy w sobie delikatność jedwabiu i surowość nieoszlifowanego diamentu, tworząc niezwykle bogaty w emocje i refleksje literacki klejnot. Pawlikowska-Jasnorzewska, znana ze swojej wrażliwości i wyrafinowanego stylu, prowadzi czytelnika przez subtelne niuanse ludzkich uczuć, odkrywając przed nim piękno codziennych chwil i głębokich przeżyć. "Surowy jedwab" to poetycka podróż, która oczaruje Cię swoim urokiem i pozwoli spojrzeć na świat z nowej perspektywy. Niech te wiersze staną się Twoją inspiracją i towarzyszem w chwilach zadumy, przynosząc ukojenie i literacką przyjemność.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8349-042-7 |
Rozmiar pliku: | 948 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I
Kominy: wieże krótkie, dymiące, bez wiary — — —
Rynny: przewlekłe blachy w których czas się pluszcze
i balkon: smętne gniazdo dla chorych i starych,
wyścielone wilgocią, przystrojone bluszczem.
W podwórku, nędznym cyrku katarynek, śpiewów,
chorych papug, ciągnących szczęśliwe numera,
śpiewak z bożej niełaski, schyla się bez gniewu,
i grosz odczepny w bruku jak pieczarki zbiera.
Na gankach krzywi żydzi z worami się wloką,
jęczą: handel! i kaszlą w zzieleniałej sieni.
— Noc latarnię księżyca podnosi wysoko
i świeci w martwe oczy nieboskich kamienic.
II
Wśród tych myśli zwapniałych,
tych sfinksów bez głowy,
wiosna niepostrzeżenie jawi się i znika,
deszczem się tylko znacząc,
ciężkim, jowiszowym,
którego złoto chłoną cytryny śmietnika.
III.
Jaskółki kreślą w locie
wiolinowe klucze,
nietoperz — klucz basowy.
Brzmi muzyka miasta.
Niebo, róża zachodu, krwawa i pierzasta
zrzuca płatek w kałużę
i z barwy go płucze.
IV
Raz na najwyższym ganku, w pełnem słońcu, siadła
dziewczyna jak Zuzanna w słonecznej kąpieli.
Blask jej odbiły oczu pokątne zwierciadła
Promień obleciał mury. Ludzie się zdumieli.
Migotały spojrzenia nieśmiałe, zawiłe,
trzech pięter jak trzech starców, wśród zgorszenia troski,
gdy ona trwała dalej, obrócona tyłem
do słońca co ją w uścisk pochwyciło boski.