Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Świat można jeść w każdym miejscu. 14 - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,90

Świat można jeść w każdym miejscu. 14 - ebook

Czternasty tom Utworów zebranych Mirona Białoszewskiego zawiera blisko sześćset niepublikowanych i rozproszonych wierszy i tekstów kabaretowych z ostatniego okresu twórczości poety. Większość nie była nigdy wcześniej udostępniana czytelnikom. Te, które zachowały się wyłącznie w postaci nagrań recytacji autora, udostępniamy w formie dźwiękowej [informacja i kod QR w środku].

Zebrane tu teksty, pisane równolegle z utworami drukowanymi w ostatnich książkach poetyckich Białoszewskiego, stanowią ich naturalne dopełnienie. Wiele z nich to nieznane dotychczas elementy cyklów, które weszły w skład późnych tomików. Odnajdujemy tu rozpoznawalne motywy i wątki: drobne codzienne epifanie, poetyckie zapisy doświadczeń związanych z przeprowadzką do bloku na Chamowie i obserwacją świata widzianego z nowego miejsca, relacje z wizyt w dawnym mieszkaniu przy placu Dąbrowskiego i u matki w Garwolinie, opisy snów, migawki z podróży do Egiptu, a także groteski i skecze kabaretowe, w większości należące do cyklu „Kabaret Kici Koci”. Część wierszy stanowi poetyckie opracowanie wątków znanych dotąd jedynie z prozy dziennikowej Białoszewskiego. Teksty pochodzą z różnych źródeł – z archiwów prywatnych, Muzeum Literatury, Biblioteki Narodowej oraz z archiwum PIW-u.

Spis treści

 

 

Na osobność, na tę chcianą

Odczepić się [cykl]

19 lipca 1975. Odwiedziny starego mieszkania [cykl]

Pani Liza

Berbera

Nowe cztery strony świata z Chamowa

Wróciłem i w okno...

Żeby złowić uniesienie

Szare zielone miotłowce

A kiedy nie jestem tam na nowym...

Patrzeć w oddalenia

Uczta gazetowa

Rwanie piękności

Rodowodowo

Zupełnie z przypadku

Letnie siły [cykl]

Data w oknie [cykl]

Data w oknie: podejść, jechać [cykl]

Będą nas malowali [cykl]

Wyglądanie stworzenia

Przesuwa się...

Wyjrzenie stworzenia

Do dnia

Jest em nie znika

Ale tam!

Się jest

(samo się lata...)

Słońce, pętla tramwajowa. Zmęczenie. Ona opowiada mi

Dokończenie na pętli

Zabieganie o trwanie i wyjście [cykl]

A jak cisza nie

za mach jeden grudniowy

Dawniej konstruowałeś

Wydłubuję

Garwolin i z powrotem [cykl]

Zimna planeta [cykl]

Śnieg pada

Dowcipy pana Juliana u mnie

Szaro

Gałąź choinkową

Nowy Rok [cykl]

Święte tańce [cykl]

(Bycie to odwaga...)

Przechyły [cykl]

Na Chłodnej

(zza ścian, z gór...)

rano

trzeci

Nie brać własnej śmierci za poważnie

( I co? Tak lecicie...)

Nad mrówkowcem korytarz

Wylądowali?

Epoki, meble, przejścia

Niezgodność umowności

Kawalerkę na Saskiej Kępie zamienię na ponure, brzydkie mieszkanie w Śródmieściu

(Mgielne dnienie...)

Na przystanku obrócić się i

W autobusie

Od iii do uyy i do eżeli [cykl]

Bzyk [cykl]

Letnie półwiersze czyli tropikalne noce [cykl]

Chodzi się [cykl]

Pokój, ja, w kwadrat, kołuję

Pora złych snów [cykl]

Chodzę znów na stare śmiecie

Zimowe półwiersze [cykl]

Rozprawianie

Śnieg [cykl]

Dziś we śnie odbiłem się

(niebo macha wronami...)

(chodzę...)

(dnienia...)

wspólnotki

literówka

(Gwiazdy latają...)

śpło powiększające

Noc za oknem i za drzwiami [cykl]

Sny [cykl]

Niedzielojda [cykl]

Niewidoma Jadzia

Wiosenna słabocha [cykl]

Sen

Sen na siebie

Kocie lato (1)

Kocie lato (4)

(kościół stary brzydki...)

Stróżki z oczami

(przyjechała Mama z Garwolina...)

(mówi że nie żyje...)

(w niebie kłębiasto...)

(m. stoł Wwa stołówk mblość...)

(kurzo dużo podomek podwórzo...)

(Ci z tej instytucji...)

Pieśń bez sów

(przyszła proza do woza...)

Kto idzie?

(to nie tak dobrze...)

Sroka z nieba

W słupku słońca rozpęd

Dociekania

Podstarzała do podstarzałego przy stołach

(idę bez ludzi...)

Bajka prosto z łóżka też

Wiersze na błysk [cykl]

Powronne [cykl]

(wiersz wlecze ciąg...)

Dorabianie się

Zima blokowa [cykl]

Podfruwaje [cykl]

Wiersze korytarzowe [cykl]

Korytarzowiec [cykl]

Nowa dzielnica ze źródłogonem

Sprzed świąt

Życie rusza [cykl]

(aż do wymyślonych świń)

Wyrywki [cykl]

Wyrywania [cykl]

Wyrwy i wyrywasy [cykl]

Dojazd do zawieszenia [cykl]

Awanturki [cykl]

Na czubkach traw [cykl]

Działka duszy [cykl]

Macedonia

Macedonia babska

Macedonia święta

Macedonia krowia

U siebie w Polsce po podróży

Fafultety [cykl]

Kantata 50 (J.S.B.)

F [cykl]

(Klabzdry ZAIKS-u, larwy listopada...)

Znajomi

Zasłyszane w Sopocie wiecz. ulica

Sitko Mickiewicza

Faramuszki [cykl]

Faraonuszki wiersze przedegipskie [cykl]

Fatygi [cykl]

Niewidoma stoi w oknie

wiersz za niewidomą

Faramuchy [cykl]

Wycieczka do Egiptu [cykl]

(nieskończoność...)

(tańczy niebo na czubkach piramid...)

(za Garwolinem pole, szaro...)

(Królowa Hatszepsut...)

Białe wiersze od śniegu [cykl]

Dobrzenia [cykl]

(odkręcone...)

Nowa wiosenna słabocha czyli wiersze antywiosenne [cykl]

Wiersze na wyjazd [cykl]

(szklana rotunda z ludźmi i pieniędzmi...)

Wiersz do obrazów Le. So.

Wiersze dla Le. So. [cykl]

Względność

Wiersze przelotne [cykl]

Wiersz po wierszu

Wiersze cofane i wybiegające:

cofy z podróży macedońskiej [cykl]

W ogrodzie dochodzeń

Wyblakli macedońscy święci z krzyżami na sobie

Spotkanie aż w Macedonii 168

Wiersze cofane i wybiegające: wybiegi na letnisko [cykl]

Wiersze bez bicia [cykl]

Bicia w drzwi

(na jesieni wieczorem...)

Wiersze wykapane [cykl]

(Jestem nad morzem...)

(tłoczy się szafa na ból głowy...)

(A za oknem...)

(z namysłów, zamysłów...)

(świt...)

śpiewaczki

Moce nocy [cykl]

(Życie rzecz zwyczajna...)

Garwolin w zimie [cykl]

Naoliwione koło informacji

Słyszałki [cykl]

Nos w noc [cykl]

Pstryk [cykl]

(nagle jestem łowiony...)

(ja międzyplanetarny?...)

(Idę na przezroczyste płoty...)

(jest na niebie...)

(dusza idzie...)

(dreszcze gwiazdami biją do nosa...)

Przejrzenie

(Żółty zmierzch...)

Bury zmierzch wypukły deszcz schody

(leżę pod lampą...)

(niedobrze mi? czy dobrze?...)

Ciemno, płacz dziecka? Cisza

(pbea pba...)

Czerwcowe liźnięcie Różyckiego

Ucieczka przed bezwczasem

Letniskowiec 1

Letniskowiec 2

(gryzie ziemię...)

Niebeztroska ballada o Le.

Duch dotykalny (Jot opowiada)

(marzeniem lenistwa jest niebyt...)

(naprawiać bieg zdarzeń?...)

(wysiądą na Marsie...) 217

Rosja

(w zamieszaniu...)

Kosmos

Chód pojedynczości

Mucha [2]

(Lu. do mnie...)

(bez czego się jeszcze da?...)

(Ilu od ciszy poległo?...)

Spójrzcie w nocne niebo, tkwi

Pani Hala relacjonuje

(przelecieć...)

Gorączka głowy od życia

Z wierszowego garażu

(Na osiedlu...)

(pustka czarno...)

Sny w gościach (2)

Strojenie się na żarty

Lilie odwrotne

Wielki sen

(stany wojenne...)

(wieczność sypie kwiatami...)

(tren na sen...)

Jak się uwolnić od szajki?

Dzienny sen 1 sierpnia 1982

(wiatr wył...)

Blok naprzeciw legendy

Właścicielka burego kota i kotki w łaty, niedorosłej znajdy opowiada

(stuletnia rocznica...) 234

Ballada z zakończeniem jak gdyby nie na temat, ale tak się zdarza

(Nałogowo miała rację...)

(na linie...)

Pochwała torby

(otwór drzwi...)

szczegóły marznięcia

(smugi...)

Dwuwiersz przyśniony

(serce wróciło do domu...)

(Wiatr wieje...)

Pan Ursyn

Pani Jadźwinka

Pani Jadźwinka (toczy samomowę)

Wiersze ciotki Anieli [cykl]

wczas

(ogony są od stania...)

Wiersze baby z bloku [cykl]

Wiersze roznosiciela mleka [cykl]

Pani Mrówcia

Wiersz Władysława Gomułki

(Nie ma zapałek, sera, mydła...)

Nagrobki na kopki

(byłem-łemby-byłem...)

PDB

Jadzia w hożym młynie czyli depresja uszczęśliwiona

Geistliche Konzert (Śpiewy duchowe)

Kabaret Kici Koci: wiersze Kici Koci wynajmującej barany i robiącej na drutach kiecki [cykl]

Kabaret Kici Koci [cykl]

Jazda do Falenicy (na wigilię do podwarszawskich semiotyczek)

Nowa peruka

Ple-ple

(Rury i krany...)

(Kicia Kocia na melodię Posłałam ja Grzegorza)

Kicia Kocia, Sybilla i Bł. Siwula

Prze

(Stresa: ząb)

(Sybilla w progu do Kici Koci)

(Kicia Kocia siedzi pośrodku zimnego mieszkania...)

(Stresa siedzi u siebie w bloku)

(mamy już na górnym korytarzu...)

Transcendcentrala

Wylot (utwór naukowo-sceniczny)

(profesor Misia powraca przez morze...)

Jak trzy Eumenidy wybrały się do trzech Hesperyd

(na falach burej ulicy...)

Aneks. Nowo odnalezione niepublikowane prozy

[Jak się dzieci rodzą?]

Babcia pra

[Moja babka Bronisława]

[W Wielki Piątek na placu Dąbrowskiego]

[Muzyka porywa do słuchu, do tańca]

Leszek o sztuce i rozmowy moje z Leszkiem o sztuce

Utwory zachowane wyłącznie w formie nagrań

Zakradam się do okna

Boże Narodzenie, leżę

Trzeba się ustać w sobie

Szum

Leje, odbiciami

Mucha uciekła

Wylot

Piosenka

Tropikalne noce, nagle

Przebudził mnie szum i błyski

Parno, czekam w dużej ulicy

Śpiewam na cały głos

Szósta rano, widok

29 lipca, piąta rano

Mostek, wysiadam

Nim rano się rozejrzało

Korytarz nad wszystkim

Sznurki dreszczu

Mgło, mokro, wronio

Piękności

Śnieg [2]

Po śniegu

Wpada przez okno

Kręcona muzyka

Niewidomą i pana Medora

Szarobłysk

Pee, ten pion

Bolesław wstadliwy

Jedna w biurze

Blok inny

Największy rym

Po 10 godzinach pędzącego deszczu

Padało jak za Noego

Znów lecą chmury

Przeżywamy zalewy ulew

U Bacha rytmy do pary

Piosenka placu do tańca

Wczasy w Oborach

Zimno-ciepło, środa 11 sierpnia

Piątek, raniutko

Niedziela 15 sierpnia

Środa

Niedziela 22 sierpnia

Poniedziałek

Środa 25 sierpnia

30 sierpnia

z 31 sierpnia na 1 września

3 września

9 września

Nota od wydawcy

Źródła tekstów. Uwagi

Kategoria: Poezja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-64822-94-0
Rozmiar pliku: 880 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

z cyklu Odczepić się

Wprawiony w wylot
w polot

zaczepiony

na włosku nieba

i poczucia;

tu jest miejsce utajenia

— utajony,

tu jest miejsce ulepienia

— ulepiony,
rozpuszczenia

— rozpuszczony,
zapalenia

— zapalony,

bo to ja sam schodzę

do siebie

sam się nawiedzam, rodzę

i wchodzę

i schodzę

i wchodzę

i schodzę

3 lipca 75

z cyklu Odczepić się

Niebo dostało polotu

— Wyjemy?

— Ruszamy?

— Tylko powrotu nie ma, pamiętajcie,
jak ta hrabianka co w oknie u
niedorozwiniętych wyła i

— no dobra dobra, nikt nie skacze

— to co za

— gdacze gdacze

6 lipca 1975

z cyklu Odczepić się

To nie dlatego że rym

Ale one kraczą, kawczą nieraz z czkawki.

12 lipca 75

z cyklu Odczepić się

Naprzeciw szpary z zorzą

w niebie tym noc i miasto

ale najwyższe kloce już się widzą

w tamtym otworzonym

czerwone

przodami

przyjmują na siebie

pożar przyszłej pory,

nastawanie po bokach

już cieniami było, nim co.

7 lipca 75

z cyklu Odczepić się

Za rozproszeniem

przechodniu

w cieniu

zejść, usiąść

w przechodzeniu

z miasta, z wind

na ukos wieś

do trasy

nie gdzieś

liście wiercą się po rybiemu

nie ja drobię

bułeczkę

mnie drobią

się

zbiegłem

6 lipca 75

z cyklu Odczepić się

W tej perskiej ciszy

w każdą noc pstrą i piórną

słyszę ko ko koturno,

grzee eebie sie

Znam was: zarżniecie noc

jak kurę,

ona pochodzi z Persji też

podobno

w jej cieple siedzi wesz

niejedna.

12 lipca 75

z cyklu Odczepić się

Stuki, warczenia, dokuczają
na górze, skwar

Na dół!

nim co

bez wind!

tylko jakie jest

przyśpieszenie ziemskie

ile czego na ile

z dziewiątego

niedziela 12 lipca 1975

z cyklu Odczepić się

Oprowadzanie

— główny widok — dymią trzy siekierki,

przepraszam, kominy

— lewy: trawa, wprawa, szybowce

— prawy: osiedle bloków,

kopiec ze śmieci fest i rzędem Mokotów.

Więc nie jest tak źle, jak

państwo widzą, a widzą,

co? podejść, proszę, proszę

się, wy… lęk? i ja miałem lęk,

podziałem, brzdęk, wyleciał

15 lipca 1975Berbera

Zamiata za sobą sporo poezji.

Zarabia piórem.

— Ja już nie umiem chodzić
w krótkich sukniach.

Wchodzi, a Le. woła

— o, przyszła Krysia Leśniczanka.

Nie umie się awanturować.

Kiedy jej w domu

syn cisnął talerzem,

chciał spróbować raz tak

że może lepiej,

to ona stanęła,

straciła orientację.

Wracała z Saskiej z badania serca,

które wypadło dobrze,

wstąpiła,

upał,

wachlowała się spódnicą do podłogi

— Napisz o mnie,

chcę być heroiną noweli,

może być nieprawda,

żeby tylko było „Berbera”.

— Do wtorku

We wtorek

— W autobusie jeden,

wysiadł ze mną.

„Gdzie pani mieszka?”

,,W tym mrówkowcu”.

,,On mi zasłonił cały widok,

chodźmy do kawiarni”.

„E, nie”

— Sąsiadka

od rana pije, do ściany

,,Czy ja mogę przyjść do pani

z psem?

Ja go zabawię”.

„Niech pani przyjdzie”. Przyszła.

Umiała go jakoś zabawiać.

Sama nieraz się boi. Jej mąż myśli, że ona pije ze mną.

Raz wpada ona

„Mój mąż chce mnie ubezwłasnowolnić”.

I kłopot.

Wychodzę dziś do ciebie

on mnie mija, nie kłania mi się, skąd

mówi o mnie

„ona chodzi pijana

cały czas

po klatce schodowej”.

31 lipca 1975Nowe cztery strony świata z Chamowa

Kiedy tu się wprowadziłem,

patrzę, myślę sobie

— z każdego miejsca są drogi na cztery strony

świata

a tu jak?

Pierwsza strona

Trasa

Wisła

mosty

miasto w górze

— Bo tu to nie wiocha —

powiedział Tadzio —

Los Angeles.

Druga strona

Saska Kępa

stadiony

Targowa, wielka nieporządna

— uważam, że Targowa to dopiero Paryż
a bywalcy

— tak tak
bazary, cerkiew

nowe Pragi w olbrzymich piaskowcach

jakby się kto dorwał do piasku

coraz mokrzejszego w kolorach

pomarańczowy, czerwony,

rudy, fioletowy,

niebieski.

a dalej wielki ogon z Wiśniewa,

Piekiełka, Płud…

Trzecia strona

Grochów

otwarty, działki, forteca Hansena,

Wiatraczne rondo

obraca się na wszystkie strony,

kieruje, puszcza, zatrzymuje.

Na początku ja do Le.:

— Kiedy się jeździ na Grochów?

a on

— raz na rok,

i to nie.

A tu jeżdżę i jeżdżę

na przedmieścia Grochowa,

w gwiazdę,

na kocie łby, na guzikowce,

na wieczory autorskie,

w deszcze, w świty

i w upały.

Czwarta strona

Miało jej nie być,

bo tył Chamowa, i już Wisła.

No trochę bloków, zielsk.

Poszedłem w te zielska,

to Tadzio o tej stronie mówił

— widok na łąki

jak za szwedzkich czasów.

I tak. Jest i szwedzki krzyż. Świerszcze.

I bodiaki, stepy. I krzaki w wodzie.

I niby tego trochę, a tyle że o…

dopiero tu można użyć bujnie

w zielskach większych od człowieka.

1 sierpnia 1975Uczta gazetowa

— Więc już wiedzą co robić ze śmieciami. Będą rozprasowywać. Karoserie samochodów też. Wszystko.

— Karoserie łatwiej niż te mokre po jedzeniu. Będą pewnie coś z tego robili. Jak prasowane, o, meble. Dla nowożeńców.

— Może ubrania.

— Tak. I domy. Śmiecie będą szły na domy. Jedna do drugiej będzie się chwaliła „ja to jeszcze mieszkam w prefabrykacie, nie w śmieciowcu”. Czekaj, bo muszę cię doprowadzić do środka wiaduktu, tam dopiero jest przejście, a potem do przystanku musimy się cofnąć kawał drogi. — Mówię do Jadwigi, bo ją prowadzę koło Dworca Gdańskiego, w upał. To ona mi te wiadomości. — Epoka rozprasowywania.

— I nieprzechodzenia.

— Tak, chcieliby jak najluźniej zabudowywać, ale wtedy się rozciąga, trzeba dowozić, ale do dowożenia trzeba dojść, przejść, a oni nie lubią dawać przechodzić.

5 sierpnia 1975Rwanie piękności

— Postój tu, na chodniku, a ja pójdę rwać baobaby, tylko tam dalej.

— Dobrze dobrze

Wracam z baowachlarzami

— o, jak prędko — Jadwiga na to, prowadzę ją z tym pod sklep.

— Tu chwilkę poczekaj.

Idziemy z zakupami, z liściami, z ognichą do windy, pies bokser przed swoimi drzwiami ogląda się, daję mu powąchać

— Zaraz zaraz, wszystko wymaga wysiłku, ty usiądź tu, z tobą spokój, tu te zielska do tamtych starych, zmienić wodę, oj jakie ciężkie

— No właśnie

— No już, więc w tym zielonym dzbanie były gladiolusy, trochę przywiędłe, w wisiorach w różnych kolorach czerwieni, fioletu, takie indyki, nad nimi ogromna kumosa, taka choina z listkami i krupkami, pamiętasz takie

— tak, białe

— biało-zielone

— a tak

— i teraz te łopuchy, szmaragdowe, z tym razem więc od góry choinka, a od dołu wielka ćma paroskrzydłowa, zielona, z indorami. Tak, co lepsze na front, o, a tu po prawej stronie wysokie zielska zasuszone, do tego teraz dołożony dzisiejszy koper dziki, wyobraź sobie łodygi i pięćdziesiąt spadochronów… to razem jak ze starego podręcznika zielarskiego, w koper wetknąłem trzy zasuszone polskie mimozy, znów stara szkoła, po tej hrabinie, co prawdziwe szmaragdy podbijała zieloną bibułką.

Przyszedł Tadzio

— o, koper polny — spróbował — ma smak mydła.

Przyszli inni goście. Wyjąłem ognichę, ileś pawich piór z żółtymi kwiatuszkami na łodydze

— widzicie, to takie pióropusze niosą z dwóch stron, pośrodku papież w lektyce wysoko, wszystko się kiwa, w tłoku, znacie z telewizji?

Goście spytali

— Czy pan sam?

— Właśnie, czy ty sam to układasz, czy ktoś ci układa te kwiaty?

5 sierpnia 1975Zupełnie z przypadku

z zapędu na zakupach

rano

znalazłem się w środku Pragi

ale z boku

pod wierzbami, między wierzbami

miałem dwadzieścia minut do otwarcia poczty, usiadłem w trawie, patrzę

— jakie piękne

co za dzień

co za planeta!

one gałęziami głaskały powietrze i trawę

— o, jak tu dobrze

— Jestem dobrym odbiorcą

Tak. Sprawa odbioru ma wielkie znaczenie. I nadania. W ogóle odbiór — nadanie. Bez tego — obiektywność, taka sucha, że nic niewarta.

12 sierpnia 1975z cyklu Letnie siły

Wyścig księżyca z ciemnem

ciemna z ciepłem,

ciepła z rozwidnianiem

i z moją energią.

Czasem starcza,

czasem nie.

Dziś ciepło, po wyspaniu

noc — patrzę — początek, nastawiłem płytę,

z zakonnicami na starym mieszkaniu

— Le. w Wenecji —

usiadłem na balkonie, w placu,

słuchałem, zerwałem się

do tramwaju, co tyle ludzi?

Cały plac pod Pałacem w tłumie

lampki po krzakach, nocne stragany

— Święto „Trybuny Ludu”.

Poleciałem po Jadwigę,

z nią na Żoliborz,

tam Romana z Adą z psem

znalezionym

do wąwozu

dookoła Cytadeli,

woda

wierzby

mur

ławeczka

fontanna,

do tego księżyc,

odbicie,

posadziłem Jadwigę z pantoflem

prawie w wodzie

tłumaczymy jej, jak tu

wierzby rosną, moczą się,

słupy, jasnozielone, do wody

i znów z wody,

odwiozłem Jadwigę, siebie

na Chamowo, tu dalej księżyc,

wisi, mnie kusi

ale rozum nie daje

iść w dżunglę tutejszą.

Nie tracić za dużo uwagi

na chodzenie, wypatrywanie

autobusu; gołąbki podobno

za dużo tracą na fruwaniu,

brak im już na inteligencję.

Świat można jeść w każdym miejscu,

tylko żeby mieć trochę siły.

W nocy z 23 na 24 sierpnia 1975z cyklu Data w oknie

W dół

ciemno

cienia

róg

beton

księżyc

ja

pola

wysoko

krańce lamp

odwrócenia

z 31 sierpnia na 1 września 1975

z cyklu Data w oknie

gwiazdy

pusto

księżyc

wysoko

ja

bloki

czarno

psy

pola

uliczki

róg

beton

pierwszy wrzesień

jeszcze śpi

z 31 sierpnia na 1 września 1975

z cyklu Data w oknie

Na Wiśle gnieżdżenia się.

Krzaki.

Piszczą.

Gwiazdy.

Od Siekierek wsiowsko

psio.

z 31 sierpnia na 1 września 1975

z cyklu Data w oknie

Szaro w dole, snowo

Chamowo

filmowe miasteczko

do przezroczystości

nikt nie idzie

nic nie jedzie

niebo się przestawia

1 września 1975

z cyklu Data w oknie

Niebo się przestawia

ogonem

zorzy

pierwszy wrzesień

budzi się, niesie się.

z 31 sierpnia na 1 września 75z cyklu Data w oknie: podejść, jechać

Sen na starym mieszkaniu

Skręciłem w bramę na Nowolipiu.

Stary dom. Powąchać w środku.

Wypadek? No to przy okazji. Przy murze.

A tu nosze chcą się zderzyć ze mną.

Przeskakuję, przefruwam. Cztery trupy.

Dzieci niosą, mówią:

— Oni jeszcze ożyją, oni żyją.

Piąte w nogach. Też?

Wychodzę, uciekam, dzieci za mną

— Wariat!

Tą uliczką? Nie tą? Do obok. Żarnowiec.

Tańczymy. Zamiatamy. Izbę.

Wchodzę do drugiej: Le. i Misio Holender

— Przyjechaliście?

Le. do mnie na Misia

— Jak ci się podoba to dziecko?

Budzę się. To ja przyjechałem

ożywiony, przyniesiony

na starą kanapę

na te moje nosze

ze spłoszonych stron.

3 września 1975

z cyklu Data w oknie: podejść, jechać

Duch niespokojny,
bo mu dobrze

Przyjechałem na stare mieszkanie.

Przemieszkałem. Przenocowałem. Wstałem.

Na Żoliborz i z powrotem.

Jestem.

Śpiewają.

Co ja chcę? Co ja chcę?

Kwiaty kupione. Niepokoją.

Wyjść wyjść.

W środku siebie woła

zostać zostać.

Płyta idzie, namawia.

Wyjść i zostać. Wyjść i zostać.

To jak? Wszędzie dobrze.

I to jest ta święta rozrywka.

Rozchodzić się w sobie

powiać

a myśleć swoje.

z 4 na 5 września 75

z cyklu Data w oknie: podejść, jechać

Marszałkowska jak hamak
poranniutka

wygodniutka

bujaj mnie, psiajucho!

jeszcze szarutka

wrzesień, piąta

wrzesień, szósta.

Jak ona szybko sztywnieje,

nabzdycza się

a to pali a to wieje

rozindycza się

jak leje — też.

To nasz czar — tyle nas.

To nasz wróg — tyle nas.

Ale jak rozciągnąć nas w niej

na czas,

to się nam nadziało

oo

11 września 1975

z cyklu Data w oknie: podejść, jechać

Szarożółte pomglone

zniebieszczone

zróżowione.

Pomoczone

bo to Wisła.

Ruchome

bo jadę.

Wschód.

Powrót.

Do domu.

Zachodzę.

11 IX 75z cyklu Garwolin i z powrotem

Wróciłem od siostry Matei, śpię

Przytomność w bańkach do góry

gdzie jestem?

co to?

macam

szafka

— a, to siostry Matei

ona coś

— uczennice umieją lepsze szafki

zaraz zaraz

zjawa

odkorkować

jawa

szafka

moja

11 grudnia 1975

z cyklu Garwolin i z powrotem

Szosa do Garwolina

Jedziemy.

Staje.

Wychodzi.

Tamci gadają:

— nie, on wcześniej robił

— umarł

— w firmie

— firma płaci
— może nie zapłacił wszystkiego?

Ci patrzą

— Długo?

— Pojedziemy?

— Może wysiąść

Przechodzi cielę

za babą.

Szumią samochody.

Ten gazetą.

Koń.

Spokój.

— Cholera — za mną

cichutko.

Dwie wsiadły, mówią

— do drugiego autobusu!

Wziął narzędzia

— widocznie pomaga.

To inny zepsuty?

Oglądam się, stoi.

Aha.

Już. Jako dobrzy

ruszyliśmy.

Przystanek.

Nowi.

Teraz dopiero

— za pięć jedenasta,

pięć po jedenastej,

— Bylibyśmy w Garwolinie
Bylibyśmy w Garwolinie.

— I to żeby śnieg, zaspy

Na to nowej stary

— Zepsuł się.

Żeby nasz.

A to koledze.

Grzeczność.

Pasażerowie?

Czekają.

Nie wolno.

11 grudnia 1975

z cyklu Garwolin i z powrotem

Tłok

Jeszcze powiedzą

— Taki młody, a tu —

Tak patrzę i patrzę w to okno

a lata jadą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: