Świąteczne przedstawienie - ebook
Świąteczne przedstawienie - ebook
Życie Kingi wypełnione jest pracą. Młoda nauczycielka spełnia się jako wychowawczyni w jednej ze szkół podstawowych w Warszawie. Przed nią i jej uczniami pierwsze świąteczne przedstawienie, które przygotowują wraz z równoległą klasą. Pech sprawia, że drugi nauczyciel ulega wypadkowi, a w jego miejsce pojawia się… On.
Rafał jest ucieleśnieniem tego, o czym marzyła Kinga. Z jednym wyjątkiem, jakim jest jego… charakter. Oboje kompletnie nie potrafią się dogadać, każde ich spotkanie kończy się spięciem, a w powietrzu iskrzy. Coraz trudniej walczyć im z pożądaniem, choć bardzo się starają…
Rafał skrywa tajemnice, a Kinga nie potrafi trzymać się od niego z daleka. Muszą jednak odegrać swoje role w świątecznym przedstawieniu…
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67520-21-8 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wyprostowałam się i omiotłam spojrzeniem klasę, w której się znajdowałam. Dwadzieścioro dzieci biegało, skakało i krzyczało jakby byli zwierzętami w zoo. Skrzywiłam się na tą głupią myśl. Zwierzęta przy nich wypadłyby dużo lepiej.
Westchnęłam. Kochałam swoją pracę, byłam młoda i to była moja pierwsza klasa, której zostałam wychowawczynią i starałam się robić wszystko jak najlepiej. Dzieci mnie lubiły, szybko złapałam z nimi kontakt.
Uderzyłam dłonią w blat swojego biurka, zwracając na siebie uwagę dzieci.
– Kochani, czas na próbę. Ustawcie się proszę w parach, za chwilkę wychodzimy – oznajmiłam, gdy szmery ustały.
Dopiero teraz rozpętał się prawdziwy chaos. Poprawiłam na nosie okulary w okrągłych oprawkach w oczekiwaniu, aż uczniowie spełnią moją prośbę. Czekałam cierpliwie, aż każde z nich zajmie swoje miejsce.
– Gotowi? – spytałam, a kiedy zgodnie pokiwali głowami, uśmiechnęłam się pod nosem. – Dobrze, w takim razie idziemy.
Przeszłam obok dzieci i otworzyłam drzwi, wypuszczając je na korytarz. Kiedy każde z nich znalazło się poza klasą, zamknęłam klasę i ruszyłam w kierunku sali gimnastycznej. Przemierzając szkolny korytarz, mijałam gabloty z pucharami oraz tablice z ogłoszeniami przedstawiające sukcesy uczniów uczęszczających do tej szkoły na przestrzeni lat. Tyle historii było zamkniętych w tych murach…
Dotarliśmy na miejsce, a gdy tylko przekroczyłam próg sali, dzieci rozbiegły się na wszystkie strony. Nie zamierzam się denerwować, dam im kilka minut na zużycie nadmiaru energii, kiedy ja będę omawiać kilka szczegółów z innym nauczycielem.
Michał stał kilka metrów dalej, trzymając w ręku plik kartek. Ruszyłam w jego stronę, wychowawca równoległej klasy nie zauważył mnie aż do chwili, kiedy przed nim stanęłam. Podniósł głowę i jego przyjazna twarz rozpromieniła się w uśmiechu.
– Kinga! Wspaniale, że jesteś. Próbuję ustalić, jak mają stać dzieciaki, ale nic z tego nie rozumiem. – Bezradnie rozłożył ręce.
Zachichotałam. Wzięłam od niego kartkę i rzuciłam na nią okiem. Rzeczywiście, sama potrzebowałam chwili, aby zorientować się, o co chodzi. Podniosłam głowę i spojrzałam na Michała z zamiarem wyjaśnienia mu niezrozumiałych zapisów. Mężczyzna był w średnim wieku, jego krótko obcięte włosy przyprószone były siwizną, tak samo jak broda. Z niebieskich oczu biło dobro, zawsze świetnie się czułam w jego towarzystwie. Był ulubieńcem wśród uczniów. Nauczyciel matematyki, którego wszyscy kochali.
– Chodzi o to, aby stali na zmianę. Raz chłopiec, raz dziewczynka. Klasa jest nieistotna.
Michał uśmiechnął się z wdzięcznością.
– Dziękuję. – Wziął ode mnie kartkę.
Po sali rozniosło się echo uderzanych piłek. Dzieci nie wytrzymały zbyt długo bez rozrabiania. Michał posłał mi przepraszające spojrzenie, po czym pomaszerował w kierunku uczniów. Po jego słowach nastała cisza. Obserwowałam scenę z podziwem.
Kiedy udało nam się ustawić dzieci w rzędach, mogliśmy rozpocząć próbę. To był pierwszy raz, kiedy przeprowadzamy ją z dwiema klasami na raz. Dzieci były podekscytowane, nie wszystkie rzecz jasna. Kilku rozrabiakom ledwo udało się ustać w miejscu.
Świąteczne przedstawienie zapowiadało się wspaniale. Były wierszyki, krótka scenka z humorem i kilka kolęd. Z trudem udało mi się ukryć ekscytację, pewnie wyglądałam jak jeden z uczniów, trudno.
Czterdzieści pięć minut zleciało szybciej niż zdałam sobie z tego sprawę. Jutro czekała nas kolejna próba. Dzieci wybiegły na korytarz z prędkością światła, a ja wraz z Michałem udałam się do pokoju nauczycielskiego.
Zamieniłam dziennik na ten, z której klasą będę miała kolejne zajęcia i na krótką chwilę usiadłam przy dużym stole.
– Kinga, jak poszła próba? – zapytała mnie kobieta w eleganckim kostiumie. To dyrektorka naszej podstawówki, zbliżała się już sześćdziesiątki, więc pewnie niedługo przejdzie na emeryturę, a to zapewni zmiany w naszym gronie pedagogicznym. Nie ukrywam, że odrobinę się nimi stresowałam.
– Nawet nieźle, jak na pierwszy raz – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Ewa, bo tak się nazywała, podeszła do mnie.
– Wierzę, że wraz z Michałem świetnie sobie poradzicie – powiedziała, uśmiechem dodając mi otuchy.
Skinęłam głową, a ona odeszła porozmawiać z innym nauczycielem. Byłam tu nowa, to mój pierwszy rok. Wcześniej pracowałam w wydawnictwie jako redaktor, ale to nie było to, czego szukałam. Po zakończeniu studiów polonistycznych długo zastanawiałam się, gdzie chciałabym pracować. Teraz z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że wreszcie jestem we właściwym miejscu.
Oczywiście musiałam przejść odpowiednie kursy pedagogiczne, aby móc pracować z dziećmi. Dyrektorka nie ukrywała, że byłam dla nich cennym nabytkiem. Po pracy w wydawnictwie znałam kilkoro autorów z polskiego rynku i mogłam ich czasami zaprosić do szkoły na krótką rozmowę.
Zadzwonił dzwonek, po którym od razu wstałam z krzesła. Udałam się do klasy, której uczniowie już na mnie czekali. Przeprowadziłam zajęcia, starając się skupić na sobie uwagę jak największej ilości dzieci. Jednak tylko na twarzy kilku osób widziałam zainteresowanie.
Po skończonej pracy pożegnałam się ze wszystkimi i opuściłam szkołę. Wracając do domu, zrobiłam zakupy. Uwielbiałam świąteczny klimat. W tym czasie Warszawa była przepełniona bożonarodzeniowymi dekoracjami. Lampki i światełka zdobiły witryny niemal każdego sklepu. Kochałam to miasto, tu się urodziłam, skończyłam szkoły i znalazłam pracę. Nigdy nie miałam w planach opuszczać stolicy.
Śnieg skrzypiał pod butami, kiedy przemierzałam ulicę aż do budynku, w którym kupiłam mieszkanie. Nie mogłam się doczekać, aż przekroczę próg ciepłego domu. Palce mi skostniały z zimna. Z ulgą weszłam na ciemną klatkę schodową. Wchodząc na piętro, minęłam się z jednym z sąsiadów. Starszy pan mieszkał w tej kamienicy całe swoje życie, czasami pomagałam mu wnieść zakupy. Wymieniliśmy uśmiechy.