-
promocja
-
W empik go
Światło bogów - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Światło bogów - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Sacha jest piękna, młodą dziewczyną, która mieszka na plebanii. Niestety miłość jej rodziców i odrzucenie przez resztę rodziny uczyniły, że jje życie pozbawione jest większych uciech, a ona sama żyje raczej skromnie. Pewnego dnia odwiedza ją dawno niewidziana kuzynka Deiridre. Przybyła ona do Sachy, aby poinformować ją o swoich zaręczynach z księciem Silchester. Książę jest jednym z najznakomitszych arystokratów w Anglii- jest młody, przystojny i zamożny. Okazuje się jednak, że niedawno miała wypadek, wpadł w sidła z prochem. Obecnie przebywa u swojej babki w Szkocji, gdzie cierpi i oczekuje operacji, która przywróci go do zdrowia. Poprosił swoją ukochana,aby odwiedziła go w Szkocji i ulżyła jego cierpieniu, pomagając mu w codziennych czynnościach, gdyż wskutek wypadku chwilowo utracił wzrok. Deiridre nie zamierza jednak wyjeżdżać do Szkocji, gdyż otrzymała zaproszenie na przyjęcie do Carola Geralda, w którym jak się okazuje jest tak naprawdę zakochana. O przysługę prosi Sachę. Chce, aby ta udała się do Szkocji i podając się za Deiridrę doglądała księcia, co pozwoli Deiridrze zatrzymać dla siebie zarówno księcia, który zapewni jej dostojne życie oraz ocalić uczucie do Geralda. Co wydarzy się w Szkocji?Jak zareaguje książę, gdy zobaczy, że jego opiekunka wcale nie była jego ukochana?
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-87-117-7079-5 |
| Rozmiar pliku: | 375 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Małżeństwo przez przyzwolenie” lub „nieformalne małżeństwo” było całkowicie legalną formą zawarcia związku małżeńskiego w Szkocji aż do roku 1949. Wiele osób pobrało się w ten sposób.
Cytaty czytane księciu przez bohaterkę książki pochodzą z dzieła _Świetność Grecji_ Roberta Payne’a.
Książka ta zachwyciła mnie i natchnęła bardziej niż jakiekolwiek inne dzieło traktujące o Grecji. Zacytuję tu słowa autora:
„Świetność Grecji wciąż rozświetla nasze niebo, sięgając Ameryki, Azji i krain, o istnieniu których Grecy nawet nie śnili. Religia chrześcijańska nie istniałaby w formie, jaką znamy, gdyby nie wpływ greckich kapłanów, którzy swoją naukę czerpali z greckiej filozofii.
Zawdzięczamy Grekom również początki nauki i myśli. Nie tylko zbudowali największe istniejące świątynie i dali światu najwspanialsze dzieła sztuki, ale także wprawili w ruch badawczy umysł, zaprzeczający istnieniu jakiejkolwiek granicy poznania”.ROZDZIAŁ 1
1860
Sacha układała kwiaty w salonie, gdy usłyszała odgłos kół przed frontowymi drzwiami.
Nanny nie było w domu, więc pospiesznie porzuciła swoje zajęcie, aby poprawić suknię, po czym spojrzała w lustro nad kominkiem.
Od rana zajmowała się porządkami na plebanii i nie zwracała uwagi na swój wygląd. Miała tylko nadzieję, że gość, który właśnie przybył — prawdopodobnie do jej ojca — nie jest osobą, na której by jej mogło zależeć.
Ale wiedziała, że niewielu mieszkańców parafii posiadało powozy.
Farmerzy używali wysokich drewnianych wozów, a lekarz jeździł w lecie otwartą dwukółką, na której w zimie montowano starą skórzaną budkę chroniącą od chłodu.
Rozległo się stukanie.
Sacha wyszła szybkim krokiem z salonu i ujrzała w otwartych drzwiach wejściowych podobne do kwiatu zjawisko w bladoróżowej sukni.
— Deirdre! — wykrzyknęła.
— Witaj, Sacha! — odpowiedziała jej kuzynka, lady Deirdre Lang. — Pewnie dziwisz się mojej wizycie!
— Bardzo! — przytaknęła Sacha. — Myślałam, że jesteś w Londynie.
— Wróciłam przedwczoraj wieczorem.
Deirdre weszła do salonu, rozejrzała się z pogardą i powiedziała:
— Zamknij drzwi. Chcę z tobą porozmawiać.
Sacha spojrzała na nią pytająco.
Deirdre była jej najbliższą kuzynką i rówieśnicą, ale odkąd dorosły, nie utrzymywały już tak bliskiego kontaktu jak dawniej, a ich przyjaźń jakby osłabła.
Kiedy się widywały, co nie zdarzało się często, Sacha czuła się tylko ubogą krewną. Wiedziała również, że ani Deirdre, ani jej rodzice nie darzyli szacunkiem jej ojca.
Stosunki rodzinne wyglądały inaczej, gdy żyła matka, lecz od jej śmierci trzy lata temu wszystko się zmieniło. Sacha dowiedziała się, jak niewiele znaczy córka pastora Little Langsworth, dowiedziała się też, że panem jej losu jest wuj — markiz Langsworth.
Kiedy lady Margaret Lang, jedyna córka drugiego markiza, poślubiła — sprzeciwiając się woli ojca — wielebnego Mervyna Waverley, jej krewni odsunęli się od niej.
— Jesteś szalona! Chcesz stracić swą urodę i pozycję dla jakiegoś pastora? — pytali.
Nie słuchali, kiedy lady Margaret odpowiadała, że jest „zakochana po uszy” w tym człowieku — najprzystojniejszym, najbardziej czarującym i najatrakcyjniejszym mężczyźnie, jakiego kiedykolwiek spotkała.
Nie było nic dziwnego w tym, że jej nie wierzyli, gdyż odniosła wielki sukces towarzyski w Londynie i o jej rękę ubiegało się wielu zacnych kawalerów.
Ojciec Margaret zastanawiał się, czy przyjąć ofertę znamienitego para, czy majętnego baroneta, którego dochody i posiadłości znacznie przewyższały jego własne.
Ale ona powiedziała, że albo dostanie zgodę na poślubienie mężczyzny, którego kocha, albo z nim ucieknie, co z pewnością wywoła skandal.
Po miesiącach dyskusji i nacisków, które w niczym nie zmieniły decyzji lady Margaret, jej ojciec dał za wygraną.
W obecności kilku osób odbył się skromny ślub i dwoje nieprzytomnie szczęśliwych ludzi osiadło poza obrębem posiadłości markiza, na niewielkiej plebanii, która właśnie opustoszała.
Poprzedni pastor zmarł przekroczywszy osiemdziesiątkę, i markiz postanowił zapewnić swej córce przynajmniej dach nad głową, a jej mężowi środki do życia.
Jednakże nie był zbyt hojny: pensja wyznaczona młodemu pastorowi bynajmniej nie zapewniała dobrobytu. Ale nowożeńcom wystarczało do szczęścia przebywanie ze sobą; nie brakowało im towarzystwa krewnych ani rozrywek.
Dopiero po kilku latach lady Margaret stwierdziła, że pozbawia swoją córkę wielu przyjemności. Kiedy jednak jej brat został trzecim markizem, jego córka i Sacha zaczęły przebywać razem, miały też wspólną guwernantkę.
Oznaczało to dla Sachy możliwość korzystania z wielu luksusów, które w innym przypadku byłyby dla niej nieosiągalne.
Mogła myszkować po pięknym wielkim domu we wczesnogeorgiańskim stylu, korzystać ze wspaniałej biblioteki oraz dosiadać wraz z Deirdre wspaniałych rumaków.
Niestety nowa markiza podzielała opinię całej rodziny w stosunku do lady Margaret, uważając, że szwagierka popełniła wielkie głupstwo, i przy każdej sposobności dawała jej to odczuć.
— Kiedy śpiewani: „Bóg stworzył jednego wyniosłym, drugiego zaś pokornym” — rzekła pewnego dnia Margaret Waverley do swego męża — myślę o Alice, tak bardzo świadomą tego, że Bóg stworzył ją „wyniosłą”, i o nas, którzy wybraliśmy pokorę.
Jej mąż zaśmiał się, po czym rzekł:
— Jeśli cię to drażni, kochanie, postaram się o przeniesienie do innej parafii. Jestem przekonany, że biskup okaźe przychylność i da mi inną posadę, jeśli go o to poproszę.
— Nie, oczywiście że nie! — odparła lady Margaret. — Zresztą gdybyśmy się przenieśli, Sacha straciłaby wszystkie obecne przywileje. Wiesz dobrze, że nie stać nas na takie konie ani na tak znakomitych nauczycieli jak ci, z których korzysta teraz wraz z Deirdre.
Zdawała sobie sprawę z tego, że to właśnie Sacha najwięcej korzystała z lekcji muzyki, udzielanych przez doświadczonego nauczyciela, który był niegdyś profesjonalnym muzykiem.
To Sacha naprawdę kochała lekcje tańca. Odbywały się one w sali balowej zamku i miały sprawić, że Deirdre będzie mogła tańczyć na najwytworniejszych balach w Londynie z gracją, którą natura jej nie obdarzyła.
To również Sacha najczęściej korzystała z biblioteki i była jedyną osobą w zamku, która w pełni ją doceniała.
— Wiesz, ojcze — rzekła, gdy miała piętnaście lat — opiekun księgozbioru powiedział mi, że jestem jedyną osobą, która sięgnęła po książki z greckiej półki, a jest tam wiele tomów. Widziałam takie, których nawet ty nie posiadasz.
Ojciec spojrzał na nią z zainteresowaniem.
— Ciekawe, czy byłyby pomocne w moich przekładach?
— Zapiszę ci ich tytuły — powiedziała Sacha. — Albo lepiej przyniosę, żebyś mógł sam je przejrzeć.
Pastor odrzekł po chwili:
— Nie wiem, czy powinniśmy pożyczać książki bez wiedzy twojego wuja, a szczerze mówiąc, nie mam ochoty prosić go o jakąkolwiek przysługę.
Sacha uśmiechnęła się.
Wiedziała, że między jej ojcem i wujem istniały nieporozumienia dotyczące stanu niektórych chat we wsi, zwłaszcza tych zajmowanych przez staruszków, niezdolnych do zajęcia się swoim obejściem.
Pomimo swej zamożności, markiz bywał bardzo skąpy w sprawach nie dotyczących bezpośrednio jego osoby, co ojciec Sachy powiedział mu wprost w rozmowie o kłopotach zdrowotnych starszych mieszkańców wioski, spowodowanych prżeciekającymi dachami i nieszczelnością okien.
— Nie martw się, ojcze — rzekła Sacha. — Pan Cornwall, opiekun księgozbioru, jest tak zachwycony moim zainteresowaniem książkami, że pozwoli mi pożyczyć, co tylko zechcę.
Nie słuchała już więcej protestów ojca i przynosiła do domu każdą książkę, którą uznała za pomocną w jego pracy.
Pastor przez ostatnie pięć lat zajmował się tłumaczeniami, próbując uzupełnić w ten sposób niewielkie dochody. W większości były to przekłady z greki, kupowane przez uczniów i biblioteki uniwersyteckie.
Jak mawiała lady Margaret, „każdy grosz się liczy”, ale była bardzo dumna z tego, że jej mąż jest uważany za autorytet w dziedzinie kultury starożytnej Grecji.
W Langsworth Hall zainteresowania skupiały się wokół życia towarzyskiego, a na tym polu Deirdre odnosiła od samego początku wielkie sukcesy.
Była piękna jak angielska róża i ubierała się u najdroższych londyńskich krawców. W rezydencji Langsworthów przy Berkeley Square zawsze było mnóstwo gości. Wielu z nich zabiegało o względy Deirdre i adorowało ją.
Dla Sachy koniec nauki oznaczał nagłą zmianę trybu życia.
Nie chodziła już codziennie do zamku. Skończyły się lekcje, które tak lubiła, podczas gdy Deirdre narzekała na nie bez przerwy; nie było już też nauki tańca ani jazdy konnej.
Nie mogła również więcej korzystać z biblioteki, co chyba najbardziej ją martwiło. Mimo że pan Cornwall byłby z pewnością zachwycony jej widokiem, obawiała się, iż ciotka nie byłaby zadowolona z nieuzasadnionych wizyt.
Miejsce Sachy było teraz na plebanii.
Gdy zabrakło poparcia matki, Sachy pozostało jedynie zapomnieć o przyjemnościach, jakich zaznawała w Langsworth Hall, i być wdzięczną za lata, podczas których były one dla niej dostępne.
Na szczęście w domu czekało na nią dużo pracy.
Wraz ze śmiercią lady Margaret niewielka pomoc finansowa, jaką otrzymywali z Langsworth Hall, skończyła się, Sachy i jej ojcu musiała wystarczyć odtąd skromna pensja pastora i dochody z książek.
Oznaczało to brak funduszy na drugą pokojówkę, i to, czemu nie mogła podołać Nanny, spadało na barki Sachy.
Ale Sacha była szczęśliwa, że może przebywać z ojcem. Ogromnie lubiła wspólne wieczorne pogawędki.
W ciągu dnia oboje byli bardzo zajęci, tak więc czas mijał im szybko. Dopiero wieczorem mogli wreszcie zagłębić się w jedną z ożywionych dyskusji, które niezmiennie kończyły się rozmową o Grekach.
Wiedza jej ojca o starożytnych Grekach, ich bogach i boginiach, była tak fascynująca dla Sachy, że temat ten nigdy jej nie nudził.
Próbowała również pomagać mu w tłumaczeniach, często o wiele szybciej niż on znajdując najtrafniejszy angielski odpowiednik jakiegoś słowa.
Było to jednak bardzo skromne życie jak dla osiemnastoletniej dziewczyny, szczególnie tak pięknej jak Sacha.
— Gdyby mnie pan spytał o zdanie — powiedziała pewnego dnia Nanny do pastora — to uważam, że jego lordowska mość mógłby coś zrobić dla swojej siostrzenicy. Zwłaszcza że tak się przyjaźniły z Deirdre, gdy były dziećmi.
Pastor spojrzał zza biurka i zapytał:
— Co masz na myśli, Nanny, mówiąc „coś”?
— To, proszę pana, że panience Sachy nie zaszkodziłoby pójście na bal i spotkanie kawalera, który by ją podziwiał, tak jak podziwiana jest lady Deirdre. Wyglądają jak siostry. Panienka Sacha jest bardzo podobna do swojej matki, a lady Deirdre do ojca. Można by je nawet wziąć za bliźniaczki.
— Rzeczywiście istnieje pewne podobieństwo — zgodził się pastor.
— Istniałoby z pewnością, gdyby panienka Sacha miała choć jedną przyzwoitą suknię zamiast tych tanich bawełnianych szmatek, które ja jej szyję.
Po chwili milczenia pastor odrzekł:
— Wiesz przecież, Nanny, że w tej chwili nie możemy sobie pozwolić na takie wydatki.
— Wiem, proszę pana — odpowiedziała Nanny. — Zresztą nawet gdyby pan kupił Sachy suknię na Bond Street, gdzież miałaby ją nosić? Tutaj? Chyba po to, żeby olśnić brukselkę, kapustę i tych kilku mieszkańców wioski, którzy przychodzą w niedzielę do kościoła.
Pastor nic nie odpowiedział, więc Nanny po chwili dodała:
— Wstyd, że to piękne dziecko pracuje tu jak niewolnica i nie ma prawa do żadnych rozrywek w zamku. Jestem pewna, że gdyby pani żyła, miałaby coś do powiedzenia w tej kwestii. Gdybym tylko mogła wyłożyć jego lordowskiej mości, co o tym myślę!
Wygłosiwszy tę tyradę, Nanny wyszła, zamykając gwałtownie za sobą drzwi.
Pastor westchnął.
Wiedział aż za dobrze, że Nanny ma rację, ale nic na to nie mógł poradzić.
Nie padnie na kolana przed swoim szwagrem i nie poprosi o zaproszenie Sachy na jedno z przyjęć, jakie często odbywały się w zamku.
Wiedział też, że Sacha nie może liczyć na zaproszenie do Londynu ze strony Deirdre.
Spojrzał na podobiznę swojej żony stojącą na biurku i wydało mu się, że w jej oczach dostrzega wyrzut.
Cóż mogę uczynić, najdroższa? — zapytał w myśli, — To jeszcze jeden powód, dla którego tak mi ciebie brakuje i tak bardzo czuję się zagubiony...
Pomimo głębokiej wiary, że spotkają się znów po jego śmierci, pastor pragnął, by żona była z nim także teraz.
Bolesna pustka, którą pozostawiła umierając, wydawała się coraz bardziej dokuczliwa w miarę upływu lat.
Kiedy Nanny powiedziała Sachy o swojej rozmowie z pastorem, dziewczyna roześmiała się.
— Wyobrażasz sobie Deirdre zapraszającą mnie na swoje przyjęcia? Wiesz tak samo jak ja, że ona się mnie wstydzi, gdyż tak niewiele znaczę.
— Powodem jest raczej zazdrość — odparła porywczo Nanny.
Sacha znów się roześmiała.
— Droga Nanny, czegóż ona mogłaby mi zazdrościć?
Ale sama wiedziała, że nie było to prawdą. Deirdre zawsze zazdrościła wszystkim tego, co mogłoby należeć do niej.
Potrafiła znienawidzić córkę szeryfa za to tylko, że pewien młodzieniec towarzyszył jej na polowaniach i na przyjęciach tańczył tylko z nią.
Dawniej Sacha również była zapraszana, lecz kiedy ostatnim razem wracały do domu, Deirdre była dla niej bardzo niemiła, ponieważ Sacha dobrze się bawiła.
— Zrobiłaś z siebie przedstawienie, Sacha, kiedy tańczyłaś „Pomarańcze i cytryny” — powiedziała. — I ciekawa jestem, jak ci się udało namówić tylu kawalerów, żeby cię prosili do tańca.
— Ty miałaś więcej partnerów niż ktokolwiek inny — odparła Sacha z nadzieją, że udobrucha kuzynkę.
— Należało mi się to, miałam przecież najpiękniejszą suknię — odpowiedziała Deirdre.
Markiza wtrąciła wtedy:
— To prawda, kochanie. Musimy ci sprawić jeszcze jedną suknię u madame Yvonne, mimo że jest taka droga. — Po czym, żeby sprawić Sachy jeszcze większą przykrość, dodała: — Powiedz swojej matce, Sacha, że potrzebujesz nowej sukni. Ta, którą masz na sobie, jest według mnie za ciasna i za krótka.
— Powiem, ciociu Alice — odparła potulnie Sacha.
Ale wiedziała, że ma na sobie bardzo ładną suknię, a jedyną przyczyną przytyków ciotki jest zazdrość Deirdre.
Przez ostatni rok Sacha nie widziała się z kuzynką, słyszała tylko plotki krążące po wsi.
Jako że większość służby w zamku pochodziła z Little Langsworth, opowieści o powodzeniu Deirdre na polu towarzyskim były ogólnie znane, i Sacha wiedziała praktycznie o wszystkim, co działo się w Langsworth Hall i w Londynie.
Wiedziała, że wielu dżentelmenów oświadczyło się o rękę jej kuzynki i że sama królowa skierowała do niej specjalny uśmiech, gdy była przedstawiana w Buckingham Palace. Mówiono również o rychłym małżeństwie z kimś bardzo wysoko postawionym.
Dla Sachy wszystkie te wiadomości były fascynujące, choć czasem myślała ze smutkiem, że byłoby wspaniale zobaczyć Deirdre i usłyszeć te wszystkie nowiny bezpośrednio od niej.
A teraz, ku jej zdumieniu, kuzynka osobiście zjawiła się na plebanii.
Nie potrafiła się powstrzymać i zawołała:
— Ślicznie wyglądasz, Deirdre! Nigdy wcześniej nie widziałam cię w różowym, jest ci w tym kolorze bardzo, bardzo pięknie!
— Wszyscy mi to mówią — odrzekła z zadowoleniem Deirdre — ale nie jestem pewna, czy nie lepiej mi w niebieskim...
Podeszła do kominka, żeby spojrzeć na swoje odbicie w wiszącym nad nim lustrze.
— Pewnego wieczoru — powiedziała — na balu w Buckingham Palace, miałam na sobie jasnozieloną suknię, i podobno książę małżonek powiedział, że była to najpiękniejsza suknia tego sezonu!
— Och, Deirdre, to wspaniale! Czy miałaś zajęte wszystkie tańce?
— Naturalnie — odparła Deirdre. — I bardzo wielu dżentelmenów żałowało, że mój karnet jest już wypełniony.
— Z pewnością jesteś królową każdego balu, na którym się pojawiasz.
— Oczywiście — powiedziała Deirdre, odwracając twarz od lustra, po czym dodała: — Przyszłam powierzyć ci pewien sekret, lecz nie możesz go nikomu zdradzić.
— Będę milczała jak grób! — obiecała Sacha.
Pomyślała, że znów jest tak, jak za dawnych czasów, kiedy dzieliły się wszystkimi sekretami, których nie mogli poznać rodzice.
— Usiądź, kochana — zwróciła się do Deirdre, wskazując sofę — i powiedz, co cię sprowadzą. Tęskniłam za tobą bardziej, niż to potrafię wyrazić słowami.
Przez chwilę Deirdre wydawała się zakłopotana. Wreszcie rzekła:
— Byłam tak zajęta, Sacha! Wczoraj nawet skarżyłam się mamie, że nie mam ani chwili dla siebie.
— Rozumiem, rozumiem doskonałe — odparła Sacha. — Naprawdę masz mi coś ważnego do powiedzenia?
Deirdre zniżyła głos:
— Chcę ci powiedzieć, że wkrótce odbędą się moje zaręczyny z księciem Silchester!
Sacha spojrzała na nią ze zdumieniem.
— Ależ to wspaniale! Bardzo się cieszę! Czy bardzo go kochasz?
— Jestem zachwycona perspektywami, jakie ten ślub przede mną otwiera. Pomyśl tylko, Sacha, będę księżną i będę wchodziła na przyjęcia przed mamą!
— Opowiedz mi o nim — poprosiła Sacha. — Czy jest przystojny?
— Tak, bardzo. Jak mogłaś o nim nie słyszeć? To jeden z najznakomitszych angielskich arystokratów, posiadacz stajni wyścigowych oraz wielkiego domu w Buckinghamshire... o wiele większego niż nasz!
— Niczego więcej nie możesz potrzebować! — wykrzyknęła Sacha. — Kiedy macie się pobrać?
Po chwili ciszy Deirdre odrzekła:
— Przygotowaniami zajmuje się tata. Najpierw odbędzie się przyjęcie zaręczynowe, na które będą zaproszeni wszyscy krewni i, oczywiście, wszyscy liczący się mieszkańcy hrabstwa.
— Kiedy to nastąpi? — zapytała Sacha.
— Za jakieś trzy tygodnie, ale tata nie chce, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym wcześniej, gdyż to zepsułoby całą niespodziankę.
— Tak się cieszę, że mi powiedziałaś. Będę się modlić, żebyś była szczęśliwa.
Deirdre nic na to nie odpowiedziała i po chwili Sacha dodała:
— Czy coś się stało?
— Nic się nie stało — odparła Deirdre. — Ale potrzebuję twojej pomocy.
— Pomocy?
— Tak, Sacha. Tylko ty możesz mi pomóc.
— Bardzo chętnie! — odparła Sacha. — Zrobię wszystko, o co mnie poprosisz, tak jak zawsze, Deirdre.
— Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. Słuchaj uważnie, gdyż to, co powiem, jest bardzo istotne...
Sacha usiadła na sofie obok swej kuzynki i Deirdre zwróciła się ku niej.
— Ojciec dowiedział się dwa dni temu, że książę miał wypadek!
— Wypadek? Czy jest ranny?
Deirdre skinęła głową.
— Jest teraz w Szkocji, u swojej babci. Wpadł w sidła z ładunkiem wybuchowym.
— Nie! — wykrzyknęła Sacha. — To straszne!
Dobrze wiedziała, jak niebezpieczne są takie wnyki, jej ojciec często narzekał, że wciąż są stosowane. Mówił, że są tak samo odrażające i okrutne, jak pułapki na kłusowników.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.