- W empik go
Światłoczuły - ebook
Światłoczuły - ebook
Działający na początku XX wieku w Bydgoszczy Sylwester Sapieha, zwany też „polskim Aleisterem Crowleyem”, to postać, która wiele lat po swojej śmierci nadal budzi kontrowersje. Szalony naukowiec? Nawiedzony okultysta? A może genialny wynalazca? Są nawet ludzie, którzy wierzą, że Sylwester Sapieha nie umarł. A przynajmniej nie do końca…
Ewa Makuszewska od zawsze interesowała się niezwykłymi zjawiskami, niewytłumaczonymi przez współczesną naukę. I właśnie dlatego zgłosiła się do projektu doktora Rafała Żmudowicza, który postanowił udowodnić, że duchy nie istnieją. Eksperymenty potwierdzające teorię „śladów światła”, przeprowadzone w ruinach domu Sylwestra Sapiehy, nie przebiegają jednak zgodnie z planem…
Czy miejsca mogą „pamiętać”? Czy można udowodnić brak życia po śmierci? Czy wszystko ma swoje naukowe wytłumaczenie?
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7995-212-0 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Powiada się, że miejsca zapamiętują wydarzenia. Że niektóre spośród wydarzeń, które dzieją się w danym pomieszczeniu, zostawiają w nim swój ślad. W pewnych domach odczuwamy niepokój, coś w rodzaju ciężkiej atmosfery. W innych wręcz przeciwnie – radość, harmonię, pozytywne emocje. Najczęściej nie jesteśmy w stanie odkryć źródła takich reakcji. Mało tego! Nawet się nad tym nie zastanawiamy…
Do tej pory Ewa siedziała z zamkniętymi oczami, wsłuchana w niski, melodyjny głos prowadzącego wykład doktora Rafała Żmudowicza. Kiedy je otworzyła, zobaczyła go, stojącego na małym podwyższeniu i oświetlonego delikatną iluminacją lamp zawieszonych pod sufitem. Przez ten jeden moment wydawał jej się tym samym człowiekiem, którego poznała kilka lat temu. Tak jakby nigdy się nie zmienił, jakby nadal był Ragnusem, szefem Legionu. Ale wrażenie minęło, gdy przyjrzała mu się bliżej: miał teraz więcej siwych włosów i opadnięte kąciki ust.
– Odczucia te wydają nam się naturalne albo irracjonalne. Niektórzy zaczynają szukać przyczyn swoich reakcji w teoriach spirytystycznych, uważając, że powodowane są one przez obecność bytów duchowych. Oczywiście, istnienie czegoś takiego jak realne oddziaływanie na materię czynników metafizycznych należy odstawić na boczny tor, bo to domena ignorancji, czasami tylko stwarzającej pozory wiedzy…
Choć Ewa wiedziała doskonale, jaki jest temat konferencji, i zdawała sobie sprawę ze zmian w przekonaniach Rafała, poczuła ucisk w gardle, gdy usłyszała, jak dawny Ragnus wypowiada te słowa. Dlaczego czasem jedno wydarzenie potrafi tak odmienić człowieka?
– W każdej sekundzie w przedmiotach, które nas otaczają, zapisywana zostaje niezwykła ilość informacji. Jak wykażę za chwilę, dane te mogą zostać odczytane. Co więcej, odczyt ten czasem odbywa się automatycznie.
Zaczął mówić głośniej, a w jego głosie Ewa wyczuła większą energię. W jej oczach pojawiły się łzy…
*
Przypomniała sobie jedno ze spotkań Legionu przed laty. Przebiegało ono jak zwykle w luźnej, wesołej atmosferze.
– Ale okultyzm, moja droga, to przecież całe spektrum zjawisk i działań! – Rafał niemal krzyknął, ale w jego głosie słychać było również rozbawienie. – Nie możesz twierdzić, że to tylko satanizm! To jakby powiedzieć, że wokal w metalu jest zawsze dzikim wrzaskiem i nigdy nie można rozróżnić słów. Uogólniasz…
– Ragnus – odezwała się Ewa, również lekko się uśmiechając. Uwielbiała spierać się z Rafałem.
– Niektórzy twierdzą, że każdy przejaw zainteresowania magią, duchami, bioenergoterapią, a nawet ziołolecznictwem prowadzi prosto do oddawania czci szatanowi. Bo to podobno nic innego jak bunt przeciw Bogu i wyciągnięcie ramion w stronę diabła…
– Nie wyjeżdżaj mi tu z tym katolickim myleniem pojęć! – Tym razem Rafał śmiał się jeszcze głośniej. – Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć, że to brednie.
– Ale przecież tak może być – stwierdził Marek, żywo gestykulując. – Może faktycznie jest to pierwszy stopień do szukania czegoś coraz bardziej mrocznego, bardziej zakazanego…
– Są różni ludzie – odparł Ragnus. – Każde skrajne podejście do dowolnego tematu jest szkodliwe. Nieważne czy uprawiasz sport, pracujesz czy zajmujesz się okultyzmem. Są rzeczy mniej i bardziej niebezpieczne. Osobiście nie rozumiem powodów, dla których katolicy tak nienawidzą okultyzmu. W końcu to tylko dążenie do doskonałości…
– Ale doskonałości bez Boga – mruknął Marek. – W tym chyba tkwi sens.
– Podobno stworzył nas na swoje podobieństwo – szepnął Rafał. – Czemu więc nie próbować sięgnąć po cząstkę boskości na własną rękę?
Ewa roześmiała się, widząc wyraz twarzy Rafała. Nie była już pewna, na którym etapie swoich wywodów zaczął żartować. Wiedziała, że dla wielu osób już sam temat rozmowy byłby oburzający, a co dopiero gdyby usłyszeli niektóre wypowiedzi… Być może właśnie dlatego uwielbiała dyskutować w ten sposób: nie do końca serio.
*
– Jak wszyscy zapewne wiemy, pewna część promieniowania światła widzialnego zostaje pochłonięta przez określony przedmiot, a reszta odbita – mówił dalej, a w jego wzroku Ewa dojrzała dawną pasję. – Dlatego jesteśmy w stanie rozróżniać kolory. Dzieje się przy tym jednak coś jeszcze. Światło odbite od jednego przedmiotu zapisuje się w strukturze innego. Po pewnym czasie mikroskopijne zmiany, które ono powoduje, stają się tak intensywne, że możemy zacząć mówić o pamięci przedmiotów.
Ewa ponownie przymknęła oczy, zasłuchana. Zdarzało już jej się myśleć, że Rafał posiada w jakimś stopniu umiejętności hipnotyzera. Być może nie był tego świadomy. Możliwe, że pomogło mu to w karierze akademickiej.
Głos doktora Żmudowicza był miękki, niski, a jednocześnie stanowczy…
*
– Musi istnieć coś więcej – powiedział kiedyś Rafał, gdy rozmawiali ze sobą w cztery oczy. – Kolejne istnienia, wcielenia. Okazje, by uczyć się dalej. Jedno życie jest przecież zbyt krótkie, by odpowiednio nad sobą popracować. Poza tym niektórzy mają mniej czasu niż inni…
– Alicja… – szepnęła Ewa, a Rafał kiwnął głową. – To dlatego tak mocno propagujesz rozwój duchowy, samodoskonalenie i wiarę w życie… po życiu?
Rafał uśmiechnął się smutno, w jego spojrzeniu dało się zauważyć melancholię:
– Z Alicją jestem tak silnie związany, że musi to oznaczać coś więcej. Tak jakbyśmy znali się od wieków. Czuję, że musieliśmy znać się w poprzednich wcieleniach. I tak jak byliśmy ze sobą w przeszłości, będziemy również i później. Wiem, że spotkamy się po tamtej stronie. Gdyby nie moje przekonania, gdyby nie wiara w to, że tak będzie, chorobę Alicji traktowałbym zupełnie inaczej. Ale wiem, że ona na mnie poczeka. Nawet jeśli miałoby to trwać wiele lat…
Mówił to tym charakterystycznym tonem, który pojawiał się zawsze wtedy, kiedy przekazywał niezwykle ważne informacje. Tonem, który powodował, że chciało się go słuchać bez końca. Choć mówił dość cicho, biło z jego słów tak wielkie wewnętrzne przekonanie, że nikt nie śmiał mu przerywać.
*
– Porównanie do fotografii nasuwa się tutaj samo, aczkolwiek nie jest zbyt trafne. Idea co prawda wydaje się bardzo podobna, ale zasada utrwalania już nie. Otóż w przypadku, o którym mówię, światło nie reaguje z żadną substancją, a zmiany, jakie tworzy, są niezwykle subtelne i oddziałują na strukturę danego przedmiotu. Dzięki zaawansowanej technice laserowej oraz urządzeniom, które w tej chwili przechodzą ostatnie testy, będę w stanie udowodnić swoją teorię.
Mimo obecnego sceptycyzmu Rafała wobec szeroko pojętej ezoteryki, Ewa słuchała wykładu coraz bardziej zaintrygowana. Zaciekawiły ją nawet kolejne wykresy, skomplikowane obliczenia i równania oraz schematy urządzeń. Sprawiało to wrażenie niezwykle uporządkowanej, a przez to sensownej i spójnej całości.
*
– Na dzisiejszym spotkaniu porozmawiamy na temat magii chaosu. – Rafał rozpoczął wykład, stając na środku pomieszczenia i trzymając w rękach plik kartek z odręcznymi notatkami. – Według mnie jest to najbardziej współczesna metoda uprawiania czarów. Prawdziwa magia XXI wieku!
– A co to jest ta magia XXI wieku? – zapytała ze złośliwym błyskiem w oku Ewa.
Rafał zamilkł zaskoczony; nie spodziewał się, że ktoś mu przerwie już na samym początku.
– Magia XXI wieku to najbardziej współczesna metoda uprawiania czarów… – odpowiedział jej szybko, próbując zażegnać niezręczny moment.
– No ale właśnie przed chwilą to powiedziałeś! – Ewa nieco podniosła głos.
Uwielbiała wprawiać Ragnusa w zakłopotanie i obserwować wtedy jego reakcje. Szef klubu wyglądał wtedy wyjątkowo uroczo.
Teraz spojrzał na nią, roześmiał się i pogroził jej palcem:
– Robisz to specjalnie! Ty złośliwy potworze! Tak bardzo lubisz patrzeć, jak ktoś gubi się we własnych słowach?
W odpowiedzi pozwoliła sobie tylko na nieznaczne uniesienie kącików ust:
– Owszem – odpowiedziała opanowanym głosem.
*
– Jak widzimy, aby urządzenie mogło działać, przedmiot musi być spryskany specjalną substancją utrwalającą. – Rafał nacisnął przycisk na małym pilocie i zmienił slajd.
– Po pierwsze wzmacnia ona ślady światła, po drugie umożliwia odbicie wiązki laserowej wysyłanej przez oświetlacz. Tak więc promień najpierw pada na przedmiot pokryty substancją, następnie odbija się od niego, a potem trafia w ten ekran o dużej czułości, podłączony do komputera. Następnie program analizuje zmiany w wiązce, które nastąpiły na skutek jej kontaktu ze śladami światła. Gdy uruchomimy co najmniej kilka laserów, oświetlających przedmiot wiązkami światła pod różnymi kątami, tak jak widzimy to na tym slajdzie, program komputerowy będzie w stanie wytworzyć dokładny, trójwymiarowy obraz pomieszczenia oraz tego, co się w nim znajdowało.
Kolejne naciśnięcie przycisku sprawiło, że zniknął ostatni szkic przedstawiający ustawione na trójnogach lasery, badany przedmiot, ekran i kierunki padania wiązek. Jako że był to już ostatni slajd, na ścianie pojawił się teraz biały prostokąt pustego obrazu. Po chwili Rafał włączył światło i zgasił projektor. Robiąc to kontynuował wywód, ale nieco bardziej podniesionym głosem, by uczestnicy spotkania mogli go usłyszeć, jako że stał odwrócony do nich bokiem:
– Cały proces wymaga jednak bardzo dużej precyzji. Przedmiot badany musi zostać pokryty odpowiednio grubą warstwą substancji reagującej, ekran nie może być zabrudzony, nie powinny występować podczas badania żadne drgania, bo czynniki te mogą mieć negatywny wpływ na jakość uzyskanego obrazu. Trzeba także zaznaczyć, że aby wszystko się udało, wymagane są odpowiednie warunki zewnętrzne. Na przykład na otwartym terenie ślady byłyby zbyt słabe ze względu na erozję, zabrudzenia i rozproszone źródła światła.
Zatrzymał się na środku podwyższenia i omiótł spojrzeniem siedzących. Ewie wydawało się przez moment, że patrzą na siebie i nagle powróciło do niej wspomnienie dawnego zauroczenia. Gdy zapisywała się do Legionu, była bardzo młoda, a Rafał imponował jej wiedzą, inteligencją i zaangażowaniem w to, co robił. Nigdy nie zwierzyła mu się ze swoich uczuć: przecież Ragnus miał wtedy żonę.
– Dlatego najlepsze warunki do badania można stworzyć w zamkniętych pomieszczeniach – kontynuował nieco ciszej. – Tam, gdzie znajdują się duże przedmioty wystawione na działanie pojedynczego, nieruchomego źródła światła, na przykład lampy. Ale ślady światła w otoczeniu mogą również zostawić przedmioty poruszające się. Na przykład ktoś regularnie podlewający kwiaty albo schodzący ze schodów. Mam nadzieję, że uda mi się tak bardzo dopracować urządzenia pomiarowe, by było możliwe ujrzenie tego ruchu. Proszę sobie wyobrazić, jakie znaczenie może mieć ta technologia w pracy archeologów i badaczy zamierzchłych kultur!
*
Ragnus, ubrany w czarną marynarkę, śnieżnobiałą koszulę i spodnie na kant, przypominał Ewie mężczyznę z lat pięćdziesiątych albo nawet z czasów jeszcze dawniejszych. Szczególnie że nosił pod brodą staromodną muchę. Nie wiedziała czemu, ale dosłownie nienawidził krawatów.
– Dziękuję wszystkim tym, którzy przyszli na naszą klubową wigilię – rozpoczął i wstał z krzesła, zapinając przy tym guzik marynarki. – Szczególnie osobom, które nie należą już do Legionu. Naprawdę się cieszę, że wpadliście, bo niektórych z was nie widziałem bardzo długo.
Ewa ujrzała melancholijne uśmiechy na kilku twarzach. Chyba wszystkim udzielił się nastrój chwili.
– To już piąty rok naszej działalności – mówił dalej Rafał. – Zaczynaliśmy skromnie, bo tylko w cztery osoby. Dopiero po dwóch latach klub zaczął się rozwijać. I to bardzo dynamicznie. Poszerzyliśmy granice naszych zainteresowań, zaczęliśmy wydawać „Świat Nieprawdopodobny”, zorganizowaliśmy cztery imprezy. Dołączały do nas kolejne osoby i dziś mogę z dumą powiedzieć, że mamy ponad dwudziestu aktywnie działających członków. Drugie tyle osób przewinęło się przez nasz klub w ciągu tych kilku lat.
Zrobił przerwę i upił łyk herbaty. W tym czasie zapanowała nabożna cisza.
– Mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale z dumą mogę powiedzieć, że ogromny wysiłek, jaki wspólnie włożyliśmy w nasz klub, nie poszedł na marne. Jesteśmy grupą rozpoznawalną w całej Polsce, nie tylko w Bydgoszczy. A to dzięki temu, że nigdy się nie poddawaliśmy, że wspólnie pokonywaliśmy kolejne przeszkody, że było nas stać na to, by tak bardzo zaangażować się w klub…
*
Ewa rozejrzała się wokół. Wszyscy obecni słuchali Rafała w skupieniu. Tematyka wykładów przyciągnęła wielu zainteresowanych ezoteryką, miłośników takich zjawisk jak na przykład UFO. Obok fizyków-amatorów byli również eksperci od kręgów, jakie niekiedy pojawiają się w zbożu, a także specjalista od optyki, który siedział ramię w ramię z kobietą rozkładającą karty tarota. Cyklicznie organizowane przez doktora Żmudowicza konferencje „Światło nauki w mroku ignorancji” mimo niszowego charakteru cieszyły się popularnością wśród ludzi o różnorodnych zainteresowaniach.
– I tutaj dochodzimy do głównego punktu mojego referatu. Mam zamiar udowodnić, że w pewnych okolicznościach, przy odpowiedniej temperaturze, oświetleniu oraz zapewne innych czynnikach, które mam nadzieję określić, istnieje możliwość samoczynnego ujawniania się śladów świetlnych zapisanych w danym miejscu. Zapewne w wyniku zabrudzeń powierzchni oraz innych czynników, które mają negatywny wpływ na jakość obrazu, kształty są często niewyraźne. Prawdopodobnie właśnie z tego względu wiele osób wierzy, że jest to manifestacja energii duchowej czy też jakiegoś rodzaju bytów. Prawdopodobnie nie mijają się za bardzo z prawdą, bo, jak wykazałem, jest to swego rodzaju energia. Jednakże z pewnością nie posiada ona ani świadomości, ani zdolności wpływania na otoczenie. To nie są żadne duchy w powszechnym rozumieniu tego słowa, a jedynie zapisy dawnych wydarzeń, które możemy zobaczyć tylko w określonych warunkach. Pozostaje pytanie, kiedy można odczytać ślady światła w sposób naturalny. W chwili obecnej kończę prace nad budową prototypu lasera, jak również nad określeniem proporcji mieszanki substancji reagującej. Wystarczająca do tego technologia jest już dostępna. Po kilku próbach w laboratorium mam zamiar przeprowadzić badania terenowe. W ten sposób udowodnię, że zawsze mieliśmy do czynienia jedynie ze zjawiskiem naturalnego wzbudzania śladów światła.
Zrobił krótką pauzę.
– Mam nadzieję, że zainteresował państwa mój wykład – powiedział.
Z satysfakcją zauważył, że większość słuchaczy była skupiona na tym, co mówił. Niektórzy wyglądali tak, jakby mieli za chwilę wybuchnąć, tak bardzo chcieli skomentować poglądy doktora na temat duchów. Zapewne byli to ci, którzy trafili na konferencję po raz pierwszy. Ci zaś, którzy byli już na poprzednich, nauczyli się, że trudno z nim dyskutować.
– Zapraszam również do śledzenia postępów mojego projektu oraz do czytania informacji, które umieszczam na swojej stronie internetowej. Tam również podam termin i miejsce przeprowadzenia próby terenowej. Już teraz zaznaczam, że będę potrzebował kilku osób, by skompletować zespół. I by nie być posądzonym o stronniczość, zapraszam do współpracy ludzi zarówno niewierzących w duchy, jak również tak zwane osoby wrażliwe na działanie tamtej strony. Za największy sukces projektu uznam takie udowodnienie mojej teorii, które przekona do niej również moich przeciwników. Dziękuję państwu za przybycie i do zobaczenia.
Rafał zebrał swoje kartki z notatkami, a ludzie zaczęli wstawać z miejsc. Większość skierowała się od razu do wyjścia, jednak niektórzy podeszli do Rafała. Doktor uśmiechnął się do siebie, wiedząc, że kolejny raz będzie musiał jakoś przetrwać rozwlekłe rozmowy, które nie wniosą nic sensownego do tematu. Szczerze nie znosił dyskutować zaraz po wykładzie. Szczególnie kiedy jakiś fanatyk ezoteryki starał się zrozumieć jego nagłą zmianę poglądów i naciskał go przy pomocy wścibskich, osobistych pytań. Tak, takich typów nie lubił najbardziej.
– Chciałbym osobiście powiedzieć panu, jak wielkie wrażenie robią na mnie pańskie wykłady, panie Rafale – zaczął jakiś wysoki, chudy młodzieniec.
Właśnie to robisz, pomyślał Rafał z lekką irytacją. Wtedy zdał sobie sprawę, że już kiedyś widział tego chłopaka i to w podobnej sytuacji. Chyba nawet niejeden raz. Tyle że wtedy było to spotkanie z pewnym znanym pisarzem albo dziennikarzem. Zaskoczony tym odkryciem stwierdził, że dziwak zaczął wtedy rozmowę w taki sam sposób jak teraz.
– Tak jak pan uważam, że tylko nauka jest w stanie wszystko wyjaśnić – ciągnął dalej natchnionym głosem chłopak, żywo gestykulując i robiąc mądre miny. Jego wypowiedzi słuchałoby się łatwiej, gdyby nie ciągłe jąkanie się.
– A tego, czego nie jest w stanie wytłumaczyć w tej chwili, wytłumaczy później, jak tylko zostaną opracowane odpowiednie teorie i technologie.
Rafał już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, ale młodzian nie dopuścił go do głosu:
– Tak się składa, że obaj mamy podobne poglądy.
Doktor powoli dochodził do wniosku, że jego rozmówca dokonywał jedynie autoprezentacji. Być może dlatego pojawiał się na wszystkich spotkaniach z interesującymi ludźmi oraz imprezach kulturalnych.
– Przemyślenia na temat śmierci i życia pozagrobowego natchnęły mnie do stworzenia całego cyklu rysunków, który nazwałem „Ekstazą ostatniej drogi krzyżowej”.
Powiedział to z przejętym wyrazem twarzy, mocno akcentując słowa, jakby miał do przekazania niezwykle ważne informacje.
Jezu…, poskarżył się w duszy Rafał i rozejrzał na boki, jakby szukając jakiegoś sposobu na uwolnienie się od rozmówcy.
Tymczasem chłopak jeszcze bardziej zbliżył się do doktora i nieco zniżył głos:
– Według mojej oceny już niedługo nauka osiągnie poziom, który pozwoli na przezwyciężenie nawet tak ostatecznej granicy jak śmierć…
– Jest pan wielkim optymistą – przerwał mu Rafał, nie mogąc wytrzymać dalszego potoku słów.
Próbował nawet uciec się do patrzenia prosto w oczy, bo po takim zagraniu ludzie zwykle rezygnowali z dalszej rozmowy. Tymczasem chłopak uśmiechnął się tylko, dumny z pochwały, i nawet nie spuścił wzroku.
– Och, jestem o tym przekonany – powiedział nieco mniej pewnym głosem. – Dziękuje, doktorze, za interesujący wykład.
Po tych słowach ukłonił się sztywno, odwrócił i skierował się do wyjścia. Rafał odetchnął z ulgą. Kiedyś był zmuszony do wysłuchania wywodów innego nawiedzonego słuchacza, które trwały ponad piętnaście minut i nic z nich nie wynikało. Dotąd wzdrygał się na to wspomnienie.
Na tyle zatopił się we własnych myślach, że prawie nie zauważył stojącej przed nim drobnej, młodej kobiety. Wpatrywała się w niego bez słowa, a doktor odniósł dziwne wrażenie, że widział już tę szczupłą, pociągłą twarz i spokojne spojrzenie brązowych oczu.
Uśmiechnęła się do niego ciepło, po czym powiedziała:
– Cześć, Ragnus.
W tym momencie wszystkie elementy układanki złożyły się w jedną całość: wiedział, z kim ma do czynienia, choć wtedy dziewczyna wyglądała nieco inaczej.
– Roseria – powitał ją pseudonimem, który używała w Legionie. – A to niespodzianka! Przyszłaś mnie przekonać do powrotu? – zapytał ze śmiechem. – A może zlinczować za obecne poglądy?
– Nic z tych rzeczy – odpowiedziała Ewa z uśmiechem. – Po prostu przeniosłam się z powrotem do Bydgoszczy, więc postanowiłam wpaść na twój wykład. Już od dawna nie należę do klubu. Poza tym, jak pewnie wiesz, wszystko i tak poszło w diabły.
Rafał pokiwał głową.
– Nie myślałem, że moje odejście spowoduje taki rozłam. Najwyraźniej wszystko miało tak kruche podstawy, że Legion przestał potem istnieć…
– Och, nie popadaj w samouwielbienie. – Uśmiechnęła się krzywo. – Zawsze miałeś skłonności do dramatyzowania. Chyba naprawdę wysoko się cenisz, doktorze. Tak się kończą w tym kraju wszystkie próby skupienia ludzi wokół czegoś, co bezpośrednio nie daje pieniędzy. Robienie czegoś dla idei wymaga inicjatora i kogoś, kto to będzie trzymał. A kiedy ta osoba odejdzie, wszystko ulega degeneracji, rozpada się. I nieważne, czy grupa jest zainteresowana ezoteryką, czy ochroną misiów panda.
Rafał parsknął śmiechem i pokiwał głową.
– Dobrze cię widzieć, Ewa – stwierdził prosto, ale szczerze.
– Ciebie też, Ragnus – odpowiedziała, wyciągając dłoń.
Uścisnął ją delikatnie, jakby obawiając się, że większa siła mogłaby połamać drobne kości dziewczyny.
– Będę sprawdzać doniesienia na temat tej twojej teorii – powiedziała, wycofując się powoli. – Na pewno jeszcze się do ciebie odezwę. Trzymaj się!
Rafał stał w miejscu, dopóki Ewa nie opuściła pomieszczenia. Ta rozmowa przypomniała mu, czym zajmował się jeszcze kilka lat temu. Poczuł lekki przypływ dawnej pasji i energii, niemal usłyszał też charakterystyczny śmiech Alicji, kiedy dyskutowali na interesujące ich tematy. Ból, jaki poczuł na to wspomnienie spowodował, że odrzucił od siebie rozmyślania o dawnych czasach i skupił się na teraźniejszości.