Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Święty ogień - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
10 listopada 2025
24,90
2490 pkt
punktów Virtualo

Święty ogień - ebook

Warszawa. Seryjny morderca wybiera ofiary, które nikt nie uzna za grzeszne – prostytutki modlące się różańcem, adwokatów broniących gwałcicieli, nauczycieli kłamiących uczniom. Każde zabójstwo to rytuał. Każda scena zbrodni – cytat z Apokalipsy. Tym razem śledztwo prowadzi komisarz Ewa Krawiec. Ale morderca od początku wie, kim jest… i dlaczego to właśnie ona musi go sądzić. Gdy odkryje, że ofiary łączy z jej rodziną, zrozumie: to nie śledztwo. To sąd. A ona – ostatnia ofiara.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397854703
Rozmiar pliku: 1 002 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ŚWIĘTY OGIEŃ

_Powieść kryminalna_

_SŁOWO OD AUTORA_

__

_Ta książka narodziła się z pytania, które nie daje mi spokoju od lat:_

_Czy człowiek, który zabija z przekonania, że czyni dobro, jest potworem – czy prorokiem?_

_Nie szukaj tu prostych odpowiedzi. Nie znajdziesz tu bohaterów bez skazy ani morderców bez bólu. „Święty Ogień” to opowieść o wierności, która staje się zemstą, o rodzinie, która się rozpada w imię_

_sprawiedliwości, i o kobiecie, która musi zrozumieć, że sądząc innych, sądzi siebie. Wszystkie postacie są fikcyjne. Ale ich grzechy… są bardzo ludzkie._

_— M z Borowej_

SPIS TREŚCI

Wstęp

Rozdział 1 – Ofiara pierwsza – „Początek końca”

Rozdział 2 – Druga ofiara – „Grzech pychy” Rozdział 3 – Trzecia ofiara – „Zdrada zaufania” Rozdział 4 – Czwarta ofiara – „Milczenie” Rozdział 5 – Piąta ofiara – „Fałszywy obraz”

Wstawka 1: Dziennik Tomasza – Wpis 1 (po Rozdziale 5)

Rozdział 6 – Szósta ofiara – „Zabójstwo nienarodzonych”

Rozdział 7 – Siódma ofiara – „Zdrada małżeńska”

Rozdział 8 – Ósma ofiara – „Handel śmiercią” Rozdział 9 – Dziewiąta ofiara – „Ukorupowany sąd”

Rozdział 10 – Dziesiąta ofiara – „Fałszywy obraz duszy”

Wstawka 2: Dziennik Tomasza – Wpis 3 (po Rozdziale 10)

Rozdział 11 – Jedenasta ofiara – „Sprzedaż zguby”

Rozdział 12 – Dwunasta ofiara –

„Niszczycielska namiętność”

Rozdział 13 – Trzynasta ofiara – „Fałszywa miłość”

Rozdział 14 – Czternasta ofiara – „Zatajenie błędu”

Rozdział 15 – Ofiara Trzydziesta – „Krew Rodu”

Ilustracja: Mapa krypty pod kaplicą św. Anny Wstawka 3: Dziennik Tomasza – Wpis 5 (po Rozdziale 15)

Epilog: Pogrzeb

Wstawka 4: Dziennik Tomasza – Wpis 7 (przed Epilogiem)

WSTĘP

Warszawa nie śpi.

Nawet w nocy, gdy deszcz spłukuje krew z kostki, a wiatr niesie echa modlitw przez puste korytarze kościołów, miasto pamięta. Pamięta grzechy. Pamięta milczenia. Pamięta te, którzy uciekli – i tych, którzy zostali.

W tym mieście ktoś zaczął otwierać pieczęcie.

Nie z nienawiścią.

Nie z szaleństwem.

Ale z głębokim, bolesnym przekonaniem, że Bóg go wezwał.

A na jego drodze stanęła kobieta, która przez całe życie wierzyła w ludzką sprawiedliwość… …aż odkryła, że jej własna krew jest częścią Bożego planu.

To nie jest tylko śledztwo.

To spowiedź.

To ofiara.

To ogień, który oczyszcza – albo pali na popiół.

Czytaj uważnie.

Bo w tej historii… to ty decydujesz, kto jest świętym, a kto mordercą.

ROZDZIAŁ 1: OFIARA PIERWSZA – POCZĄTEK KOŃCA

5:17 rano. Kościół św. Krzyża, Warszawa Deszcz padał od północy. Mokry śnieg przyklejał się do szyb policyjnych radiowozów jak pleśń, a światła uliczne rzucały na mokry bruk długie, drżące cienie, jakby miasto oddychało w gorączce. Komisarz Ewa Krawiec przycisnęła dłoń do prawego boku – stara rana postrzałowa, pamiątka z akcji antyterrorystycznej w 2008 roku, zawsze bolała, gdy padało. Albo gdy czekało ją coś, czego nie chciała zobaczyć.

— Jest w kościele, pani komisarz — powiedział młody posterunkowy, zębami trzaskając z zimna. Miał na imię Kacper, służył od trzech miesięcy, a jego oczy, zwykle pełne entuzjazmu, teraz były szeroko otwarte ze strachu. — Strażnik znalazł ją, gdy otwierał drzwi. Nikt inny nie wchodził. Przysięgam.

Ewa skinęła głową, nie mówiąc nic. Wiedziała, że „przysięgam” w ustach nowicjusza oznacza: „Boję się, że to coś gorszego niż zwykle”. A „zwykle” w jej pracy to gwałty, rozpruty brzuch, zwłoki w worku na śmieci. Ale kościół? To było nowe.

Weszła do wnętrza.

Cisza.

Nie ta zwykła, spokojna cisza modlitwy. Ta była ciężka, jakby powietrze wypełniało coś niewidzialnego – strach, gniew, czy może modlitwa odwrócona do góry nogami. Zapach kadzidła, starych ławek z dębowego drewna i wilgoci mieszał się z czymś ostrzejszym, metalicznym. Żelazem.

— Tam — szepnął Kacper, wskazując prezbiterium.

Ewa ruszyła naprzód, buty cicho stukając o marmurową posadzkę. Witraż św. Krzyża rzucił na ścianę czerwone światło – jak krew spływająca z nieba.

I wtedy ją zobaczyła.

Kobieta leżała na posadzce, ułożona na kształt krzyża – ręce rozpostarte, nogi razem, stopy skierowane ku ołtarzowi. Twarz zakryta białą chustą z koronkami, jakby ktoś chciał jej dać godność w śmierci. Na piersi – różaniec z czarnych paciorków, przewiązany węzłem na gardle, jakby to on był narzędziem.

Ewa przyklękła, nie dotykając ciała. Znała zasady. Ale oczy jej nie kłamały: to nie był akt desperacji. To był rytuał.

— Zdjęliście coś? — zapytała, nie odwracając się.

— Nic, pani komisarz. Tylko zdjęcie. Strażnik zadzwonił od razu. Nie ruszył niczego. — Dobrze. — Wstała, rozejrzała się. Na podłodze, krwią albo czymś gęstszym, ktoś napisał cytat:

„I otworzyłem pieczęć pierwszą… i oto koń biały; a Ten, co na nim jechał, miał łuk, i dano Mu koronę, i wyszedł jako zwycięzca, aby zwyciężać.”

— Apokalipsa 6,2

— To z Biblii — mruknęła.

— Tak. Ale… dlaczego tu? — Kacper spojrzał na ołtarz, jakby spodziewał się, że Bóg odpowie.

Ewa podeszła bliżej do zwłok. Młoda. Może trzydzieści lat. Ubrana w tanie ubranie – spódnica z H&M, bluzka z rozciągniętym dekoltem – ale na nadgarstku złoty bransoletka z inicjałami „M.N.”. W kieszeni spódnicy – portfel. W nim: dowód osobisty, karta klubowa do baru „Eva” na Nowym Świecie… i różaniec z bursztynem, starannie zawinięty w chusteczkę.

— Prostytutka… i katolicyjka? — zapytał głos za jej plecami.

Odwróciła się. To był porucznik Marcin Dąbrowski, jej partner od trzech lat. Młody, bystry, z oczami, które potrafiły zauważyć to, co inni przeoczyli. Ale dziś wyglądał na zmęczonego. Miał pod oczami cienie – jego żona w ciąży, syn miał się urodzić za miesiąc.

— Albo ktoś, kto chciał, by tak wyglądała — odparła Ewa, nie spuszczając wzroku z zwłok. — Zobacz, jak ją ułożył. Delikatnie. Szanująco. Ale zabił ją przez duszenie. Różańcem.

— To sprzeczność.

— Nie. To wiara. On wierzy, że to nie morderstwo. To… ofiara.

Na zewnątrz zaszumiały drzewa. Witraż rzucił na ciało czerwone światło – jak krew.

— To nie jest zwykłe morderstwo, Marcin — powiedziała cicho. — To początek.

6:45 rano. Komenda Stołeczna, Sala Dowodzenia

Biuro było pełne dymu z papierosów i kawy z ekspresu, który od tygodnia nie działał poprawnie. Na tablicy korkowej – zdjęcie ofiary, cytat z Apokalipszy, plan kościoła św. Krzyża, mapa Warszawy z zaznaczonymi punktami.

— Magdalena Nowak, 29 lat — czytał Dąbrowski z ekranu komputera. — Rejestrowana jako osoba towarzyska.

Żadnych skaz, ale kilka zatrzymań za niepokojenie publiczne. Ostatnio pracowała w klubie „Eva” na Nowym Świecie. Mieszkała w wynajętym pokoju na Targówku.

— A różaniec?

— Matka wręczyła jej go przy chrzcie. Z akt parafialnych wynika, że chodziła na msze do 2015 roku. Potem… zniknęła z księgi. Parafia św. Anny w Sulejówku.

Ewa zatrzymała się.

— Sulejówek? Tam mieszkała moja matka. — Zbieg okoliczności — mruknął Dąbrowski, ale jego głos nie brzmiał przekonująco.

— Może. — Ewa podeszła do tablicy, przypiąła zdjęcie różańca. — Ale dlaczego zostawił cytat? Dlaczego w kościele? I dlaczego ten cytat?

— „Pierwsza pieczęć” — powiedział Dąbrowski. — W Apokalipszy jest siedem pieczęci. Każda otwiera nową plagę. — Czyli planuje siedem morderstw? — Albo więcej. Może siedem cykli.

Wtedy zadzwonił telefon na biurku Ewy. — Krawiec.

— Pani komisarz? — głos starszego mężczyzny, suchy jak papier. — Tu redakcja „Wieczoru Warszawy”. Dostał pan

anonimowy list. Podpisany: „Święty”.

Ewa zamarła.

— Przeczytam:

„Szukajcie tam, gdzie grzech wchodzi do domu Bożego.”

— To wszystko?

— Nie. Na końcu…

„Niech komisarz Krawiec prowadzi śledztwo. Ona ma oczy, by zobaczyć prawdę… i serce, by ją znieść.”

Ewa odłożyła słuchawkę. W pokoju zapadła cisza. Nawet ekspres przestał bulgotać.

— To niemożliwe — szepnął Dąbrowski. — Skąd wiedział, że to ty prowadzisz?
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij