Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Sylvia Plath. Dzienniki 1950-1962 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 listopada 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sylvia Plath. Dzienniki 1950-1962 - ebook

Kompletny zbiór dzienników Sylvii Plath obejmujący dwanaście ostatnich lat jej życia.

W wieku dziewięciu lat Sylvia Plath otrzymała od matki pierwszy dziennik i odtąd aż do samobójczej śmierci w lutym 1963 przelewała na papier wszystkie codzienne zmartwienia, lęki i namiętności, kreśląc tym samym wyjątkowy autoportret. Ten niezwykle intymny obraz pozwala lepiej zrozumieć Plath i jej twórczość, a szczególnie wiersze składające się na tomiki Kolos i Ariel. To właśnie dzieła stworzone w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy życia zapewniły Plath miano jednej z największych poetek XX wieku.

To wydanie zawiera dwadzieścia trzy zeszyty pochodzące z lat 1950–1962, pochodzące z archiwów Smith College, a także tekst dwóch notesów rozpieczętowanych przez Hughesa tuż przed jego śmiercią w roku 1998. Mamy tu więc okres studiów w Smith College, przerwany w 1953 załamaniem nerwowym, pierwszą próbą samobójczą i hospitalizacją w szpitalu psychiatrycznym oraz czasy nauki w Cambridge. Poznajemy kulisy małżeństwa z Tedem Hughesem, rozpoczęcia kariery akademickiej i szybkiego porzucenia jej na rzecz pisarstwa. W okresie bostońskim Plath dołączyła do literatów skupionych wokół Roberta Lowella, a ostatnie dwa lata spędziła w Anglii. Wszystko to zostało uzupełnione archiwalnymi zdjęciami i rysunkami samej poetki.

 

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66335-34-9
Rozmiar pliku: 6,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Lektura pełnego wydania dzienników Sylvii Plath pozwala nam bezpośrednio poznać ich autorkę. Plath zaczęła pisać pamiętnik w wieku lat jedenastu i praktykowała ten zwyczaj aż do swojej śmierci w wieku lat trzydziestu. Wydanie zawiera jej dzienniki z lat 1950–1962, pisane, gdy była już osobą dorosłą. Teksty tu prezentowane to dokładne i kompletne opracowania dwudziestu trzech oryginalnych rękopisów i maszynopisów znajdujących się w Kolekcji Sylvii Plath (Sylvia Plath Collection) Smith College w Northampton w stanie Massachusetts. Zbiór ten dokumentuje studenckie lata Plath w Smith College i Newnham College w Cambridge, okres jej małżeństwa z Tedem Hughesem i dwa lata spędzone na nauczaniu i pisaniu w Nowej Anglii. Dodatkowo dołączono do wydania fragmenty dzienników z lat 1960–1962.

W roku 1981, kiedy to Smith College sprowadził wszystkie rękopisy i maszynopisy pozostające do tej pory własnością majątku Plath w Anglii, dwa z dzienników w archiwum zostały opieczętowane przez Teda Hughesa i przeznaczone do otwarcia 11 lutego 2013 roku. Zostały one napisane pomiędzy sierpniem 1957 a listopadem 1959 roku i zawierają relacje z przebiegu pracy zawodowej Plath z okresu, gdy wykładała w Smith College, opisują także rok spędzony na pisaniu w Bostonie i prywatne sesje terapeutyczne z Ruth Beuscher. Oba dzienniki zostały rozpieczętowane przez Teda Hughesa na krótko przed jego śmiercią w roku 1998 i w obecnym wydaniu są prezentowane po raz pierwszy w całości.

W tej edycji brak dwóch dzienników, prowadzonych przez Plath w ciągu ostatnich trzech lat życia, jak twierdzi Ted Hughes w swoim wstępie do Journals of Sylvia Plath, zredagowanych przez Frances McCullough (Dial Press, New York 1982), jeden z nich „znikł”. Do tej pory nie został odnaleziony. Drugi, którego ostatni wpis został dokonany na trzy dni przed samobójstwem Plath, zniszczył sam Hughes.

Celem nowej edycji dzienników Sylvii Plath jest dostarczenie kompletnego tekstu odpowiadającego prawdzie historycznej. Rękopisy i maszynopisy ze Smith College zostały przygotowane do druku tak, aby w jak najmniejszym stopniu różniły się od oryginałów. Zachowane zostały ostateczne wersje dzienników, a wszelkie fragmenty przez Plath usunięte lub poprawione opisane są w przypisach. Ortografię, interpunkcję i gramatykę autorki, w tym także jej błędy, zachowano i pozostawiono bez komentarzy ze strony wydawcy^(). W istocie nie dokonano w tym wydaniu żadnych poprawek ani cięć. Wszelkie widoczne w tekście pominięcia są wyłącznie autorstwa Sylvii Plath. Zachowano także wszelkie dodatki do tekstu, w tym charakterystyczne dla Plath podkreślenia, nie skopiowano jednakże pierwotnego układu stron. Szczegółowe opisy fizycznych cech dzienników znajdują się w przypisach^().

Osiem głównych dzienników, napisanych w latach 1950–1959, stanowi trzon obecnego wydania i pojawia się w kolejności chronologicznej. Piętnaście notatników i zbiorów zapisków, pochodzących z lat 1951–1962, ułożono chronologicznie pod nazwą dodatki. Należy nadmienić, że część dzienników i notatników była prowadzona w tym samym czasie, a więc pokrywa się ze sobą. Ogólne informacje biograficzne umieszczono na stronach tytułowych kolejnych ośmiu głównych dzienników. Kilka not redakcyjnych, pojawiających się w nawiasach kwadratowych, skierowuje czytelnika do odpowiednich fragmentów w dodatkach. Uwagi te są jedynymi dopiskami niepochodzącymi od autorki dzienników. Zrobiono wszystko, aby zapewnić czytelnikowi bezpośredni dostęp do prawdziwych słów Sylvii Plath, pozbawionych wszelkich komentarzy czy interpretacji.

Aby nie zakłócać płynności tekstu, odnośniki wyjaśnione są pod koniec dzienników i dodatków^(). Zastosowano je między innymi za każdym razem, gdy ważne miejsca, członkowie rodziny, przyjaciele i osoby związane z życiem zawodowym Plath są wspominane po raz pierwszy. Opisano w nich także wszelkie autorskie dopiski, różnice czcionki i inne specyficzne cechy fizyczne dzienników, zwłaszcza te, które mają wpływ na znaczenie tekstu. Nie uwzględniono jednak drobiazgów z marginesów, takich jak „ptaszki” i wykrzykniki. W razie potrzeby przywoływane są inne rękopisy znajdujące się w Smith College bądź gdzie indziej.

Karen V. KukilNOTA OD WYDAWCY AMERYKAŃSKIEGO

W ostatnich latach swojego życia Ted Hughes pracował nad publikacją pełnej wersji dzienników Sylvii Plath zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Ameryce. W roku 1997 przekazał nadzór nad owym projektem swoim dzieciom, Friedzie i Nicholasowi, którzy byli już od pewnego czasu właścicielami praw autorskich. Aby ukończyć projekt, Hughes zarządził ujawnienie opieczętowanych uprzednio przez siebie dzienników.

Frieda i Nicholas powierzyli zadanie zredagowania książki Karen Kukil, kustoszowi działu rzadkich książek w Smith College, w stanie Massachusetts. Projekt był kontynuowany pod auspicjami Teda Hughesa do jego śmierci w październiku 1998 roku i został ukończony w grudniu 1999 roku.DZIENNIK

lipiec 1950 – lipiec 1953

Sylvia Plath urodziła się 27 października 1932 roku o godzinie 14.10 w Bostonie, w stanie Massachusetts, jako córka Ottona i Aurelii Schober Plath. Jej brat Warren urodził się 27 kwietnia 1935 roku. Mieszkali pod numerem 24 na Prince Street w Jamaica Plain do roku 1936, kiedy to rodzina przeniosła się do Winthrop, na Johnson Avenue, numer 90. Otto Plath zmarł 5 listopada 1940 z powodu komplikacji wywołanych cukrzycą. W 1942 roku Sylvia Plath przeprowadziła się z matką, bratem i rodzicami matki do Wellesley w stanie Massachusetts, na Elmwood Road 26.

Sylvia Plath rozpoczęła pisanie tego dziennika podczas letnich wakacji 1950 roku, poprzedzających jej wyjazd do Smith College w Northampton, w stanie Massachusetts. Niektóre fragmenty zaczerpnięte zostały z jej listów do przyjaciół. Plath miała ukończyć studia w roku 1954, ale uczyniła to dopiero w czerwcu 1955 roku, z powodu opuszczenia semestru jesienią 1953 roku.

.

.

Pieśń zaranna

Louis Macneice

Wgryzałem się w życie jak w kwaśne jabłko,

Gram nim jak pionkiem i jest jak trzeba.

Czegóż mam potem oczekiwać, skoro

Palcami poznałem już błękit nieba?

Nie zmierzchu bogów, lecz wśród cegieł brzasku

I gazeciarzy „nowa wojna” wrzasku.

„Zaczynamy żyć dopiero wtedy, gdy stwierdzamy, że życie to tragedia...”

W.B. Yeats

„Trzymaj się teraźniejszości, tego tu, przez które cała przyszłość przelewa się do przeszłości...”

James Joyce

1.

Lipiec 1950 – Może nigdy nie będę szczęśliwa, ale dziś wieczorem jestem zadowolona. Pusty dom, ciepłe otumanienie po dniu rozsadzania truskawek w słońcu, szklanka zimnego, słodkiego mleka i płaski talerz jagód w śmietanie – nic więcej. Teraz wiem, jak ludzie potrafią żyć bez książek, bez uczelni. Kiedy człowiek jest tak zmęczony pod koniec dnia, że musi iść spać, a następnego ranka czeka jeszcze więcej sadzonek, i żyje w ten sposób cały czas, blisko ziemi. W takich chwilach głupio by było prosić o więcej...

...

2.

Ilo^() zapytał mnie dziś, kiedy pracowaliśmy na polu truskawek: „Czy lubisz malarzy renesansowych? Rafaela, Michała Anioła? Kiedyś skopiowałem kilka obrazów Michała Anioła. A co myślisz o Picassie... tych malarzach, którzy udają, że koło i zwisająca z niego deseczka to noga?”. Pracowaliśmy na sąsiadujących ze sobą grządkach, przez chwilę milczał, a potem nagle znów zaczął mówić, ze swoim twardym niemieckim akcentem. Miał opalone, krępe, muskularne ciało i jasne włosy schowane pod białą chusteczką owiniętą wokół głowy. „Czy lubisz Frankha Sinatrę – spytał. – Taki zentymentalny, taki rhomantyczny, taki jak w księżycową noc, ja?”

...

3.

– Niebieskawa smuga światła nagle pojawiła się na podłodze pustego pokoju. A ja wiedziałam, że było to światło księżyca, nie latarni ulicznej. Czy jest coś bardziej cudownego w taką noc niż bycie dziewicą, czystą, nietkniętą i młodą?... (bycie zgwałconą)^().

...

4.

– Dzisiejszy wieczór okropny. Pomieszanie wszystkiego: sztuki Kanin Goodbye My Fancy, młodzieńczej chęci bycia, jak bohaterka, reporterką w okopach, bycia kochaną przez mężczyznę, który mnie podziwia i który rozumie mnie tak dobrze, jak ja siebie rozumiem. Do tego jeszcze Jack, który próbował być miły, a ja go zraniłam, mówiąc, że chce mnie tylko zaliczyć. Była kolacja w eleganckim lokalu za miastem, wszędzie góry pieniędzy. A potem ta płyta... ta tak dobra do tańczenia. Nie przypomniałam jej sobie aż do momentu, gdy Louis Armstrong zaczął śpiewać głosem ochrypłym od żalu: „Obleciałem samolotem świat cały, rewolucje w Hiszpanii zduszałem, wyznaczałem mapy Arktyki... ale wciąż brak mi taktyki, by zdobyć cię”. Jack zapytał: „Słyszałaś to przedtem?”. Więc uśmiechnęłam się: „Pewnie”. To był Bob^(). I wszystko było dla mnie jasne - - - szalona płyta i te nasze długie rozmowy, jego słuchanie i zrozumienie. I wiedziałam, że go kocham.

...

5.

– Wieczorem widziałam Mary. W tłumie ludzi wychodziliśmy z Jackiem z teatru, a ona przemykała się w drugą stronę w ciemnoniebieskiej kurtce. Ledwie ją rozpoznałam, miała spuszczone oczy i makijaż. Ale była piękna. „Wszędzie cię szukałam – powiedziałam – Mary! Zadzwoń do mnie, napisz!” Uśmiechnęła się, trochę jak ta Mary, którą znałam kiedyś, i poszła dalej. Wiedziałam, że nigdy nie będę mieć takiej przyjaciółki jak ona. Wychodziłam się bawić w białej sukni, w białym płaszczu, z bogatym chłopakiem. I nienawidziłam siebie za swoją hipokryzję. Kocham Mary. Betsy to tylko zabawa; histeryczna zabawa. Mary to dla mnie... dziewczyna, którą bym była, gdybym urodziła się we włoskiej rodzinie na Linden Street^(). Jest w niej witalność, jest modelką dla artysty, życiem. Bywa niegrzeczna, nie można na niej polegać i znaczy dla mnie więcej niż te wszystkie ładne, bogate, sztuczne dziewczęta, które spotykam. Może to moje ego. Może pragnę mieć kogoś, kto nigdy nie będzie dla mnie rywalką. Ale z nią mogę być szczera. Mogłaby być prostytutką, a ja nic bym sobie z tego nie robiła; nigdy nie wyrzeknę się jej jako przyjaciółki...

...

6.

– Dziś pierwszy sierpnia. Gorąco, parno i mokro. Pada. Kusi mnie, żeby napisać wiersz. Ale pamiętam, co było napisane na jednym z zawiadomień o odrzuceniu mojego maszynopisu: przy silnych opadach wiersze pod tytułem Deszcz spływają powodzią z całego kraju.

7.

– Kocham ludzi. Wszystkich. Myślę, że kocham ich jak filatelista kocha swoją kolekcję znaczków. Każda historia, każde wydarzenie, każda rozmowa to dla mnie materiał. Moja miłość nie jest bezosobowa, ale też nie jest całkowicie subiektywna. Chciałabym być każdym, kaleką, umierającym, dziwką, a potem wrócić do siebie, żeby napisać o swoich myślach, emocjach jako ta osoba. Ale nie mam wszechwiedzy. Muszę przeżyć własne życie, to jedyne, jakie mi dano. Ale przecież nie można wciąż patrzeć na własne życie z obiektywną ciekawością...

...

8.

– Dla mnie teraźniejszość to jest zawsze, a zawsze wciąż przesuwa się, płynie, topnieje. Ta teraz sekunda jest całym życiem, a gdy minie, umiera. Nie można jednak co sekundę zaczynać od nowa. Trzeba decydować, sądząc po tym, co umarło. To jak ruchome piaski... beznadziejne od samego początku. Czyjaś historia, obraz mogą do pewnego stopnia odnowić wrażenie, ale to nie starczy, nie starczy. Nic nie jest prawdziwe oprócz teraźniejszości, a ja już czuję przytłaczającą mnie masę stuleci. Jakaś dziewczyna, sto lat temu, żyła kiedyś tak jak ja. Jest martwa. Jestem teraźniejszością, ale wiem, że też przeminę. Szczytowy moment, wielki błysk, pojawiają się i zaraz znikają niekończące się lotne piaski. A ja nie chcę umierać.

...

9.

– O niektórych rzeczach trudno pisać. Kiedy coś ci się przydarzy, idziesz o tym napisać i albo dramatyzujesz, albo opisujesz lekceważąco, przesadnie podkreślasz to, co złe, albo ignorujesz to, co ważne, w każdym razie nigdy nie opiszesz tego tak, jak byś chciała. Właśnie usiadłam, żeby opisać, co mi się przydarzyło dziś po południu. Nie mogę powiedzieć matce^(); w każdym razie jeszcze nie teraz. Była u mnie w pokoju, kiedy wróciłam, i przerzucając ubrania, nawet nie wyczuła, że coś się stało. Wciąż tylko zrzędziła i gadała i tak dalej, więc nie mogłam jej zatrzymać, żeby jej powiedzieć. Nieważne, jak się o tym dowie, muszę to opisać.

Na farmie^() padało przez całe popołudnie, było zimno i mokro. Przykryłam włosy wzorzystą jedwabną chustką, a na koszulę włożyłam czerwoną kurtkę z ortalionu. Całe popołudnie przepracowałam przy fasoli i zebrałam ponad trzy buszle^(). Była już piąta, więc ludzie zbierali się i ja też czekałam przy samochodach na podwiezienie do domu. Właśnie przyszła Kathy i wsiadając na rower, zawołała: „Ilo idzie!”.

Spojrzałam i w samej rzeczy szedł w swojej starej koszuli koloru khaki i białej chustce, którą zawsze nosił na głowie. Od czasu, jak pracowaliśmy razem na polu truskawek, często rozmawialiśmy, dał mi też rysunek farmy narysowany pewnie i szczegółowo. Ostatnio szkicował jednego z chłopaków.

Więc zawołałam:

– Skończyłeś już rysunek Johna?

– Ach, ja, ja. – Uśmiechnął się. – Chodź zobacz, ostatnia szansa.

Obiecał, że pokaże mi, gdy skończy, więc go dogoniłam. Szedł do stodoły, gdzie mieszkał. Po drodze minęliśmy Mary Coffee. Czułam, że patrzy na mnie jakoś dziwnie i nie chce spojrzeć mi w oczy.

– Cześć, Mary – odezwał się Ilo.

– Cześć, Ilo – powiedziała Mary dziwnie beznamiętnym głosem.

Minęliśmy Ginny, Sally i grupę dzieci chowających się przed deszczem w szopie na traktor. Zaczęły krzyczeć i wyśpiewywać: „Ach, Sylvia!”. Spiekłam raka.

– Czemu mi dokuczają? – zapytałam. Ilo tylko się zaśmiał, szedł bardzo szybko.

– Zaraz wracamy do domu – krzyknął Milton z umywalni.

Skinęłam mu i poszłam dalej, spuściwszy wzrok. Doszliśmy do stodoły. Była wielka, wysoka, pachniała końmi i mokrym sianem. Panował tu półmrok, wydawało mi się, że widzę czyjąś postać za przegrodami dla koni, ale nie byłam pewna. Ilo bez słowa zaczął wspinać się na wąskie drewniane schody.

– Mieszkasz tam? Tak wysoko?

Wspinał się dalej, więc poszłam za nim, lecz zawahałam się na samej górze.

– Wejdź, wejdź – powiedział, otwierając drzwi swojego pokoju. Wewnątrz zobaczyłam ten rysunek. Weszłam do środka. Była to wąska klitka z dwoma oknami, stołem pełnym przyborów do rysowania i pryczą przykrytą czarnym kocem. Na stoliku z radiem leżały pomarańcze i stał dzban mleka.

– Proszę. – Podniósł rysunek: dobry ołówkowy szkic głowy Johna.

– A niech mnie! Jak to zrobiłeś? Brzegiem ołówka?

Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale teraz pamiętam, że Ilo zamknął drzwi i włączył głośno muzykę z radia.

Mówił bardzo szybko, pokazując mi ołówek.

– Widzisz, tu się wyciąga rysik, tak daleko, jak chcesz. – Czułam wyraźnie jego bliskość, śmiało patrzył na mnie niebieskimi oczami. Były przerażająco blisko i patrzyły na mnie wesoło.

– Muszę już iść, będą na mnie czekać – powiedziałam. – Rysunek jest bardzo ładny.

Uśmiechając się, stanął pomiędzy drzwiami a mną. Ruch. Jego ręka objęła me ramię i nagle jego usta znalazły się przy moich, twarde, gwałtowne. Wcisnął język między moje wargi i otoczył mnie żelaznym uściskiem.

– IIo! Ilo! – Nie wiem, czy krzyczałam, czy szeptałam, próbując się uwolnić. Moje ręce dziko i bezskutecznie walczyły z jego siłą. W końcu puścił mnie i odsunął się, a ja położyłam dłoń na ciepłych i obolałych od pocałunku ustach. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, jakby z zaskoczeniem i rozbawieniem, gdy zobaczył, że płaczę i boję się. Nikt mnie przedtem tak nie całował. Stałam tak, ogarnięta tęsknym, elektrycznym drżeniem.

– No już, już – mruknął, starając się mnie uspokoić. – Dam ci wody.

Nalał mi szklankę, wypiłam. Potem otworzył drzwi, a ja, potykając się, zeszłam po schodach. Ze spuszczonym wzrokiem minęłam Maybelle i Roberta, murzyńskie dzieci, które wołały mnie sepleniącymi głosikami, i Mary Lou, ich milczącą ciemnoskórą matkę, która stała dalej.

Wyszłam na dwór. Zza stodoły wyjechała ciężarówka - - - to Bernie, ten okropny, umięśniony, niski chłopak z umywalni. W jego błyszczących oczach malowała się złośliwa satysfakcja. Jechał szybko i nie mogłam go dogonić. Czy był w stodole? Czy widział, jak Ilo zamyka drzwi? Jak ja wychodzę? Chyba musiał widzieć.

Minęłam umywalnię i poszłam do miejsca, gdzie stały samochody. „Czemu płaczesz?” – krzyknął Bernie. Nie płakałam. Traktorem nadjechali Kenny i Freddy, a grupa chłopaków, idących do domu, gapiła się na mnie z błyskiem w oczach. „Pocałował cię?” – zapytał jeden z nich, uśmiechając się porozumiewawczo.

Było mi niedobrze. Nie chciałam z nikim rozmawiać, nie mogłabym się odezwać. Głos uwiązł mi w gardle jak coś gęstego i włochatego.

Pan Tompkins podszedł do dystrybutora, żeby popatrzeć, jak Kenny i Freddy uruchamiają swój stary samochód. Starali się być mili, ale wiedzieli. Wszyscy wiedzieli.

– Idzie nasza ślicznotka – powiedział Kenny.

– Ślicznotka, anielica! – dodał Kenny.

Stałam tak, z założonymi rękami, patrząc na obracający się silnik i uśmiechając się jak gdyby nigdy nic.

W drodze powrotnej Milton siedział obok mnie na tylnym siedzeniu, a David i Andy z przodu. David kierował. Wszyscy spoglądali na mnie z tym błyskiem tańczącym w oczach. David odezwał się bezbarwnym, sztucznie spokojnym głosem.

– Wszyscy was widzieli z umywalni, jak szliście do stodoły. Nabijali się.

Milton zapytał o szkic, więc porozmawialiśmy trochę o sztuce rysunku. Wszyscy byli tacy mili. Myślę, że z ulgą dowiedzieliby się, że ledwie, ale jednak uciekłam. Oczekiwali też pewnie, że będę płakać. Ale wiedzieli, wszyscy wiedzieli.

A teraz jestem w domu. Jutro muszę stawić czoło wszystkim na farmie. Boże mój, przecież to mógłby być sen, teraz prawie wierzę, że to był sen. Jutro będą mnie obgadywać i chciałabym umieć obrócić to wszystko w żart, dać ciętą odpowiedź, ale za bardzo się boję. Gdyby tylko mnie nie pocałował – teraz będę musiała kłamać, że nie. Ale oni i tak wiedzą, wszyscy wiedzą. Co mogę zrobić przeciw tylu ludziom...?

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: