-
nowość
Syn Szewca 2: Niedokończony ścieg - ebook
Syn Szewca 2: Niedokończony ścieg - ebook
Kiedy w mieście pojawia się pierwsza ofiara z odciętym uchem i wypaloną literą, komisarz Sławomir Wilk wie jedno: koszmar sprzed lat powrócił. A wraz z nim ktoś, kto — według wszystkich — już dawno nie żyje. Kolejne ciała, kolejne litery i kolejne tropy prowadzą coraz bliżej prawdy, której nikt nie chce wypowiedzieć na głos. Bo wszystkie ślady wskazują na człowieka, który nigdy nie przestał nienawidzić… i który wraca, by dokończyć to, co kiedyś przerwano. W mroku Młynowa zaczyna wyłaniać się przerażający wzór. Sprawca działa metodycznie, zostawia znaki, prowadzi policyjnych śledczych tam, gdzie najmniej chcą trafić — do przeszłości, o której Wilk próbował zapomnieć. „Nie da się uciec od tego, co zostało stworzone w ciemności. Zło wraca.” Niedokończony ścieg to drugi tom brutalnej, pełnej napięcia serii kryminalnej Tomasza Roga — opowieść o zemście, nienawiści i demonach, które zawsze odnajdują drogę do tych, którzy próbują od nich uciec.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Kryminał |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788397881716 |
| Rozmiar pliku: | 508 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Niedokończony szew
Autor: Tomasz Rog
SPIS TREŚCI
Wstęp
……………………………………………………… ……… 4
Rozdział 1 — Zapach starych spraw ………………………… 6
Rozdział 2 — O jak Odwet ……………………………………….. 18 Rozdział 3 — Ł jak Łowca ………………………………………… 32 Rozdział 4 — Warsztat
……………………………………………. 49
Rozdział 5 — Cisza przed uchem ………………………………. 62
Rozdział 6 — Echo z Jastrzębia …………………………………. 74 Rozdział 7 — Litera A
……………………………………………… 87 Rozdział 8 — Piąty znak
…………………………………………… 98 Rozdział 9 — Kret w cieniu …………………………………….. 109 Rozdział 10 — Niepokojące zbieżności ………………….. 129
Rozdział 11 — Linia krwi
………………………………………… 143 Rozdział 12 — Ona to haczyk ………………………………….. 154 Rozdział 13 — Pułapka, która już czekała 172 Rozdział 14 — Ostatni strzał ………………………………….. 179 Epilog — Trzy ślady po ciszy ……………………187WSTĘP
Minęły dwa lata.
Dwa lata od tamtej nocy, gdy cisza wreszcie pękła, a to, co miało zostać pogrzebane, znów wypłynęło na powierzchnię.
Niektórzy twierdzą, że zło można zamknąć — w celi, w akcie sprawy, w pamięci. Ale zło, które potrafi czekać, zawsze znajdzie sposób, by wrócić.
Nie potrzebuje powodu. Wystarczy mu szew, który nigdy nie został
dokończony.
Komisarz Wilk od dawna nie wierzył w przypadki.
Magda Sobczak przestała wierzyć w ludzi.
A Artur Pietrzak… on dopiero zaczynał rozumieć, że w tym zawodzie nie da się pozostać czystym.
4
Wrocław znowu milczał.
Tylko śnieg przykrywał to, co ktoś próbował ukryć — i to, co ktoś inny znów postanowił odsłonić.
Bo niektóre sprawy nie kończą się w aktach.
Niektóre po prostu… czekają.
5
ROZDZIAŁ 1 — Zapach starych spraw Poranek jak
każdy inny.
Zimny, szary i jebiąco poniedziałkowy.
Komenda przy Podwalu w 2012 roku
wyglądała, jakby nikt jej nie odmalował od czasów, kiedy w „Teleexpressie”
nadal leciało disco polo. Ściany w kolorze rozmytej musztardy, podłoga pamiętająca erę gierkowską, a pod
sufitem świetlówki, które brzęczały tak, jakby codziennie żegnały się z życiem.
Maszyna do kawy znów pluła brązową breją. Ktoś walił w nią pięścią i darł się na cały korytarz:
— No dawaj, kurwo, chociaż pół kubka! Z pokoju techników poleciało:
— Kto, kurwa, ruszał mój pędzelek do
6
odcisków?! Powtarzam: kto go, ja
pierdolę, ruszał?!
Policyjna orkiestra symfoniczna w pełnym składzie.
Komisarz Sławek Wilk siedział za biurkiem, ze starym, niedopalonym papierosem w ustach i spojrzeniem, które mogło zatrzymać ruch na skrzyżowaniu Powstańców Śląskich. Na blacie piętrzyły się raporty z
poprzedniego tygodnia: włamania, domowe awantury, podejrzane garnki w garażach, jeden pies biegający po
dachu bloku — standard poniedziałku.
Wilk dmuchnął w kartkę, żeby odgonić popiół, i mruknął do siebie:
— Jak ja kurwa nie cierpię poniedziałków.
7
W tej samej chwili drzwi otworzyły się z hukiem.
Magda Sobczak wpadła do pokoju jak burza, w jednej ręce trzymając kubek kawy z automatu, w drugiej teczkę, a jej mina wyglądała tak, jakby właśnie dowiedziała się, że świat jednak się kończy — i to dziś.
— Wstawaj, Wilk. Mamy trupa.
Sławek nawet nie spojrzał w jej stronę, tylko uniósł lekko brwi.
— Znowu? — mruknął. — Kurwa, Magda, nawet kawy nie dopiłem.
— I już nie dopijesz. — Rzuciła kubek na biurko. — Kobieta. Pięćdziesiąt siedem lat. Jastrzębie, ten stary
budynek po dawnym domu dziecka. Wilk zatrzymał się w pół ruchu.
8
Zerknął na nią wolno, ciężko, jakby jego ciało sprzeciwiało się tej informacji całym sobą.
Jastrzębie? To przecież…
— Wiem. — przerwała mu cicho, bez cienia irytacji. — Ten sam rejon.
Zapadła cisza.
Taka, której w komendzie prawie nigdy nie było.
Wilk zgasił papierosa w przepełnionej popielniczce i westchnął, jakby ktoś po raz kolejny wcisnął w niego klucz
francuski.
— No to, kurwa… zaczynamy od mocnego poniedziałku.
Stare Jastrzębie
9
Zajechali na miejsce starym policyjnym passatem, który przy każdym zakręcie jęczał, jakby prosił o dożywotni urlop. Budynek po dawnym domu dziecka górował nad okolicą jak zapomniany grobowiec — obdarty tynk, brudne mury, okna zabite deskami, chaszcze po pas. Deszcz wisiał w powietrzu, ale
jeszcze nie spadał — idealna pogoda na zwłoki.
Makowski i młody Pietrzak byli już na miejscu. Makowski w kombinezonie
wyglądał, jakby życzył sobie, żeby był to już koniec zmiany. Pietrzak natomiast próbował wyglądać profesjonalnie, ale zdradzały go nerwowe ruchy i wzrok
uciekający gdzieś za taśmę policyjną.
— Witamy w raju po godzinach — mruknął Makowski, gdy Magda i Wilk podeszli.
10
— Co mamy? — Wilk zajrzał do środka przez uchylone drzwi.
— Kobieta — odpowiedział Adam. — Leży w głównym korytarzu. Jadwiga Moszczuk. Według papierów była sprzątaczką w domu dziecka.
— Moszczuk… — Magda zmarszczyła brwi. — Kojarzę nazwisko.
— No powinnaś, pani detektyw. — Makowski wzruszył ramionami. —
Wtedy, w Jastrzębiu, pracowała w tym samym domu dziecka.
Wilk nic nie powiedział.
Jego twarz stężała, jakby ktoś docisnął w nim niewidoczny spust.
11
Weszli do środka. Uderzył ich zapach stęchlizny, wilgoci i czegoś, co tylko w
raportach nazywa się „prawdopodobną krwią”.
Ciało leżało na posadzce.
Kobieta była ułożona starannie — za starannie. Jakby ktoś dbał o każdy detal.
Twarz zasłonięta włosami.
Dłonie splecione na piersi. Cisza wokół. A na plecach — litera O.
Wycięta precyzyjnie, równiutko, jednym ruchem.
Prawe ucho — odcięte. Wilk zamarł.
Jakby ktoś uderzył go w żołądek wspomnieniem, którego nie chciał.
12
— Nie… — wyszeptał. — Tego się nie da pomylić.
— Chyba że mamy naśladowcę — stwierdził Makowski, robiąc zdjęcia starą,
wyeksploatowaną lustrzanką.
— Albo sam mistrz wrócił z urlopu — dorzucił Pietrzak, próbując żartować, ale głos mu drgnął.
— Magda spojrzała na niego ostro.
— Nie żartuj z tego, Artur.
Aparat Makowskiego „cykał” regularnie, jak metronom odliczający powrót
koszmaru.
— Teren, wejścia, okna, ślady opon — rzucił Wilk zaciętym tonem. — I
13
wołajcie patologów.
— Jasiński już jedzie — odparł Makowski. — Ale ostrzegam: humor ma jak po rozwodzie. Córka mu wczoraj
oznajmiła, że zostaje weganką. Wilk prychnął pod nosem.
— To trup ma przejebane.
Pół godziny później na sygnale podjechała naczelniczka Lidia Nowacka.
Krótko ścięte włosy, płaszcz jak z wojskowego defiladowego zestawu, spojrzenie, które mogło wybijać szyby.
Wysiadła z auta bez słowa, nawet nie patrząc na ciało.
— Długo mnie tu będziecie trzymać na tym zadupiu? — rzuciła.
14
— Dopiero zaczynamy, pani naczelnik — odparł Wilk, zachowując neutralny ton.
— To skończcie szybko. I znajdźcie mi tego popierdoleńca, zanim znowu zrobi medialny cyrk.
Obróciła się na pięcie i odeszła, zostawiając po sobie zapach drogich
perfum i jeszcze droższego wkurwienia. Powrót do przeszłości
Wilk patrzył na ciało jeszcze chwilę, jakby próbował poskładać w głowie coś, czego nikt nie chce składać.
— Magda… jeśli to on…
Jej odpowiedź była natychmiastowa. Cicha, twarda. — Wiem.
— Myślałem, że ten rozdział mamy zszyty.
15
Magda zaciągnęła się papierosem i wypuściła dym wolno, jakby liczyła każde słowo.
— Może ktoś właśnie postanowił go odpruć.
Końcówka, która pachnie niedopowiedzeniem
W drodze do auta Magda odpaliła kolejnego papierosa, mimo że przed chwilą mówiła, że rzuca.
— Wiesz, co jest najgorsze w takich poniedziałkach? — rzuciła przez ramię.
— Co? — zapytał Wilk, zamykając drzwi passata.
— Że zaczynają się od kawy… a kończą na trupie.
Wilk uśmiechnął się krzywo.
— A czasem na odwrót.
16
Silnik zawarczał, wydech zadymił jak stara lokomotywa PKP.
Komenda czekała.
A z nią — sprawa, która miała nigdy nie wrócić.
Ale wróciła. Z
hukiem.
17
ROZDZIAŁ 2 — O jak Odwet
Kawa na komendzie smakowała tak, jak zawsze — jakby ktoś ją parzył w
wiadrze po farbie, które wcześniej służyło do mieszania smoły.
Pokój przesłuchań na parterze pamiętał jeszcze czasy milicji.
Blat stołu był porysowany inicjałami, krzesła nie do pary skrzypiały przy
każdym ruchu, a nad wszystkim wisiała lampa, która mrugała jakby za chwilę miała się przepalić, ale robiła tak od
pięciu lat.
Wilk siedział z Magdą przy stole, nogi miał wyciągnięte i oparte o wolne
krzesło, w jednej ręce kubek kawy, w drugiej zdjęcia z miejsca zbrodni. Na stole leżał wachlarz
18 wydruków — fotografie pleców Jadwigi Moszczuk, zbliżenia litery na skórze, brakującego ucha, śladów krwi.
— Litera „O”, brak prawego ucha… — mruknął, przewracając kolejne zdjęcie. — Jakby czas się, kurwa, cofnął.
Magda siedziała po drugiej stronie, półdupkiem na oparciu krzesła, z papierosem przyklejonym do dolnej wargi, chociaż w pokoju oficjalnie „obowiązywał zakaz palenia”.
Stuknęła paznokciem w raport techników.
— Albo ktoś postanowił zrobić powtórkę z rozrywki. — Podeszła bliżej,
przesunęła dokument w jego stronę. — Zobacz. Głębokość rany, kąt cięcia,
sposób ułożenia ciała… szczegóły się zgadzają co do
19
przecinka.
Wilk cmoknął z niesmakiem.
— Styl sygnowany krwią.
Drzwi otworzyły się gwałtownie, uderzając o ścianę tak, że odpadł mały kawałek tynku. Do środka wpadł Adam Makowski, z plikiem świeżo wywołanych zdjęć w jednej ręce i kubkiem kawy w
drugiej.
Kawa była bardziej szara niż brązowa.
— No, to mamy piękną rzeźbę — oznajmił wesoło, jakby właśnie przyniósł ciasto z cukierni. Rzucił zdjęcia na stół, a kubek postawił tak, że zdążył już zostawić okrągły ślad na
protokole.
Wilk zgasił papierosa w pustym plastikowym kubeczku po jogurcie i sięgnął po
20
pierwszą fotografię.
Makowski opierał się o framugę, kiwając głową jak dumny autor.