Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość
  • promocja

Syreny - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
12 listopada 2025
3391 pkt
punktów Virtualo

Syreny - ebook

Syreny to historia sióstr, których losy dzielą wieki, ale w tajemniczy sposób łączy magia snów i morza.

2019: Lucy budzi się w pokoju swojego byłego chłopaka z rękami zaciśniętymi na jego gardle. Przerażona, ucieka do domu swojej starszej siostry w nadmorskiej Nowej Południowej Walii. I ma nadzieję, że Jess pomoże wyjaśnić jej sugestywne sny, które poprzedziły napaść na Bena – ale siostry nigdzie nie ma. A powinna być, bo szykuje autorską wystawę obrazów przedstawiających tajemnicze kobieco-syrenie postacie i statek z figurą syreny na dziobie. Te same motywy śnią się Lucy.

W oczekiwaniu na powrót siostry, do Lucy dochodzą podejrzane plotki z pobliskiego Comber Bay. Ośmiu zaginionych na przestrzeni dziesięcioleci mężczyzn. Niemowlę porzucone w morskiej jaskini. Echo kobiecych głosów dobiegające spośród fal. Czym więcej wie, tym bardziej realistyczne stają się jej sny…

1800: Mary i Eliza, młode Irlandki, zostają wysłane do kolonii karnej w Australii. Płyną statkiem z syreną na dziobie. W miarę oddalania się od lądu, zaczynają zauważać w swoich ciałach zmiany, których nie potrafią wyjaśnić.

Ta opowieść o kobiecej sile na długo pozostaje w pamięci.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Proza
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-3571-2
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

NOTKA HISTORYCZNA

W roku 1788 brytyjskie statki dotarły do wybrzeża oddalonego o prawie dziesięć tysięcy mil od Anglii. Przywiozły skazańców, których przeciążony brytyjski system więzienny nie był już w stanie wchłonąć. Część nowo przybyłych pochodziła z Irlandii, kraju od stuleci zdominowanego przez Brytyjczyków. Zesłani z ojczyzny ludzie mieli stworzyć kolonię karną o nazwie Nowa Południowa Walia. W ciągu następnych osiemdziesięciu lat Brytyjczycy przetransportowali tysiące skazańców do Nowej Południowej Walii oraz pobliskich kolonii, nazwanych Ziemią van Diemena, Brisbane oraz kolonią Swan River. W roku 1901 połączyły się one z sąsiednimi koloniami i tak powstała Australia.

Rdzenni Australijczycy – Aborygeni oraz wyspiarze z Cieśniny Torresa – żyli na tych ziemiach od tysiącleci. Szacuje się, że przed rokiem 1788 na obszarze dzisiejszej Australii istniało ponad dwieście pięćdziesiąt języków rodzimych, będących odbiciem mnogości grup etnicznych reprezentujących różnorodne kultury. Brytyjska inwazja okazała się zabójcza dla Aborygenów i mieszkańców wysp Cieśniny Torresa. Odebrano im ziemię. Wielu straciło życie z rąk kolonizatorów i na skutek przywleczonych chorób zakaźnych. Po roku 1788 przedstawiciele ludów tubylczych stali się obiektem rasistowskiej polityki, mającej na celu ich „asymilację” ze społecznością białych Australijczyków. Stopniowo starano się pozbawić ich języka, kultury, ziemi. Efekty tych działań są odczuwalne do dzisiaj.

To bolesne dziedzictwo, o którym nie czuję się powołana pisać. Nie czuję się też uprawniona, by pisać o konsekwentnych i wytrwałych staraniach przedstawicieli rdzennych mieszkańców Australii usiłujących zachować swój język i własną kulturę. Zachęcam czytelników, aby sami zainteresowali się ich działalnością. Na początek polecam stronę Australijskiego Instytutu Studiów nad Aborygenami i wyspiarzami z Cieśniny Torresa (www.aiatsis.gov.au).PROLOG

Oddycha w rytm falowania morza.

Wdech.

Fale rozbijają się o skały, spienione wdzierają się do jaskini. Lodowata woda omywa palce jej stóp, drżące uda.

Wydech.

Przypływ cofa się, pozostawiając swoje dary. Lśniącą wstążkę wodorostów. Kawałki muszli perłowych jak kość.

Zaciska zęby, ale ból przeszywa ją na wskroś – intensywny, rozdzierający – i następny oddech jest krzykiem.

Kolejny skurcz. Krzyk ginie w ryku fal. Wie, że w tej ciemnej jaskini, otoczona śliskimi skałami, z których skapuje sól, jest bezpieczna, ale nienasycone morze wciąż trzeba karmić.

Trzęsącą się dłoń wkłada między nogi; wyczuwa pod palcami główkę dziecka pokrytą śliskim czepkiem.

Teraz.

Zadziera sukienkę, wsuwa rąbek tkaniny do ust i zaciska na niej zęby, zbiera siły. Prze ostatni raz, jej ciało pęka na pół i opróżnia się utrudzone, a ona bierze dziecko w ramiona. Dotyka maleńkich dłoni przypominających rozgwiazdy, półprzymkniętych powiek, jasnoróżowych ust.

Daje sobie tę jedną bezcenną chwilę. Potem wstaje, dygocząc na całym ciele, z kwilącym dzieckiem u piersi.

Poniżej wejścia do jaskini rozkołysane morze przelewa się przez skały i czeka.ROZDZIAŁ 1

Lucy

PONIEDZIAŁEK, 11 LUTEGO 2019 ROKU
UNIWERSYTET HAMILTONA HUME’A
BROKEN HILL, NOWA POŁUDNIOWA WALIA
AUSTRALIA, 900 KILOMETRÓW W GŁĘBI LĄDU

Budzi ją krzyk.

W pokoju wisi zapach stęchlizny i snu. Czuje przyspieszone tętno, delikatne włókna szyi. Paznokcie wbite w jej ręce.

Szary świt przesącza się przez listwy żaluzji. W słabym świetle Lucy widzi pod sobą Bena z oczami rozszerzonymi strachem. Pęknięte naczynko twardówki jego lewego oka przypomina czerwoną gwiazdę. Lucy zrywa się i cofa na chwiejnych nogach.

– Lucy – charczy Ben, trzymając się dłonią za szyję – co ty rob…?

Słowa więzną mu w gardle, ma zduszony głos.

Zduszony. Jej dłonie na jego szyi, jego wytrzeszczone oczy.

Dusiła go.

Ben siada i zapala lampkę. Lucy odskakuje od niej jak spłoszone zwierzę. Na korytarzu słychać kroki. Pukanie do drzwi.

– Ej, Ben! Wszystko w porządku? Słyszałem jakieś…

Lucy porusza się wolno jak w wodzie. Puls jej szaleje, czuje go w gardle. Ben kaszle. Wzywa pomocy.

Ktoś napiera na drzwi od zewnątrz. Lucy chwyta gałkę spoconymi palcami, żeby się na niej wesprzeć. Uszkodzony rygiel ustępuje. Gwałtownym szarpnięciem Lucy otwiera drzwi na oścież, przeciska się obok Nicka, współlokatora Bena, wypada na korytarz i pędzi po schodach na górę do swojego pokoju.

Wpada do środka, opiera się plecami o drzwi i dyszy ciężko, usiłując zrozumieć, co zaszło. W jej pokoju jak zawsze panuje porządek, książki ułożone w staranny stos leżą na biurku i nocnym stoliku, ale pościel jest zmiętoszona, a powietrze nieświeże. Wilgotne prześcieradło wydaje się nasiąknięte jej potem.

Lucy próbuje odtworzyć w pamięci wczorajszy wieczór. Chcąc uniknąć spotkania z ludźmi w stołówce, opuściła kolację. Żołądek oszukała herbatą imbirową z ulubionego kubka, który przywiozła z domu. Włączyła podcast i położyła się do łóżka z nadzieją, że słuchanie odwróci jej myśli od Bena i jego postępku.

Miała sen. Teraz go sobie przypomina. Lodowata woda omywa jej ciało, kamienie wbijają się w podeszwy stóp, pod głową skała. Gorący oddech jakiegoś mężczyzny na jej twarzy, jego palce wbite w jej skórę – strach pomieszany z rozpaczliwą potrzebą walki o przetrwanie…

Wyrwana ze snu zorientowała się, że siedzi okrakiem na Benie z dłońmi zaciśniętymi na jego szyi. Z przerażenia drętwieją jej palce i wargi.

Lunatykowała. Pierwszy raz w życiu.

Przygląda się swoim dłoniom. Obserwuje, jak drżą. Czyżby chciała skrzywdzić Bena – może nawet zabić – za to, co jej zrobił? Czy to był tylko sen, który wciąż trwa jak nieprzyjemny posmak w ustach – dławiący strach, instynktowna chęć walki o przetrwanie? Zupełnie jakby układ limbiczny mózgu pchnął ją do pokoju Bena niczym marionetkę poruszaną przez lalkarza.

W przypływie paniki zerka w stronę okna i widzi wschodzące słońce, które barwi niebo na różowo. Dostrzega ruch. Zarys munduru z odblaskowym napisem. Pracownik ochrony kampusu. Ben albo jego współlokator Nick musieli go wezwać po jej ucieczce.

Wyobraża sobie relację Bena: „Obudziłem się, a ona mnie dusiła. Próbowała mnie zabić”. Myśli jej się mącą. Usiłuje uspokoić oddech, ale nie może. Panika narasta, gorąca krew pulsuje w ciele.

Na pewno przeprowadzą dochodzenie. Zawieszą ją, może nawet wydalą ze studiów. Czy wezwą policję? Aresztują ją pod zarzutem napaści?

Wszystko, na co ciężko pracowała i o czym marzyła, przepadnie. Wyobraźnia podsuwa Lucy obraz Bena: sińce na szyi, ślady paznokci na skórze. To jej sprawka. Nawet jeśli tego nie pamięta, nawet jeśli wtedy spała.

Tylko kto w to uwierzy, zwłaszcza po tym, co zaszło?

Przecież wszyscy już i tak stanęli po jego stronie.

Pot spływa jej spod pach. Ogarnia ją przemożna chęć ucieczki.

Uciec, ale dokąd? Do rodziców nie pojedzie. Musiałaby przyznać, że ona, ich dobra córka, kogoś zaatakowała. Co gorsza, musiałaby wyjaśnić powód, powiedzieć, co zrobił Ben. Nie, wykluczone. A jeśli nie do rodziców, to do kogo? Kto pomoże, zapewni schronienie, póki sama nie wymyśli, co dalej, jak wszystko naprawić?

I wtedy pojawia się odpowiedź. Lucy szybko się przebiera, wyjmuje z szafy niedużą torbę. Bielizna. Ubranie. Chusteczki nawilżane. Balsam do ciała. Laptop. Ładowarka. Notes. Wrzuca to wszystko do torby trzęsącymi się rękami.

Otwiera szufladę biurka, wyjmuje zniszczoną pocztówkę, przeciąga palcem po adresie na odwrocie.

_Cliff House, 1 Malua Street, Comber Bay._

Jest tylko jedno miejsce, dokąd może pojechać. Tylko jedna osoba, która ją zrozumie.

------------------------------------------------------------------------

Droga ciągnie się bez końca, zlewając się z horyzontem. Za oknem pusty busz, kilometry pustego buszu. Stado kakadu różowych – ulubione ptaki matki – podrywa się z uschniętego drzewa, gdy samochód przejeżdża obok.

Jak okiem sięgnąć, nie widać innych aut. Jest sama.

Sięga po iPhone’a leżącego na siedzeniu pasażera i przytrzymuje go udami, żeby wybrać numer siostry. Po kilkunastu sygnałach – Lucy wstrzymuje oddech w przerwie między nimi – w telefonie rozlega się kliknięcie.

– Jess? – rzuca Lucy z nadzieją, przez ściśnięte gardło. Wtedy na linii słychać jasny i stonowany głos jej siostry. Nagrany na sekretarkę.

– „Cześć, tu Jess Martin. Nie mogę teraz rozmawiać…”

– Cholera – szepcze Lucy i się rozłącza.

Powtarza w myślach, że nic nie szkodzi. Że Jess w końcu odbierze i będzie wiedziała, jak pomóc.

Tylko czy na pewno?
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij