- W empik go
Szafir - ebook
Szafir - ebook
Taką miłość można przeżyć tylko raz w życiu
Dzień, w którym siedemnastoletnia Amy wprowadza się do domu swojego starszego brata, na zawsze zmienia jej życie. Już od pierwszego spotkania między nastolatką a charyzmatycznym współlokatorem brata, Chrisem, zaczyna iskrzyć. Po kilku dniach to wyjątkowe przyciąganie bierze nad nimi górę. Nie potrafią powstrzymać się przed bliskością…
Kiedy jednak Chris zastrzega, że nie ma ochoty pakować się w związek, Amy zaczyna wątpić, czy decyzja o zaangażowaniu się w tę namiętną relację była słuszna. Dodatkowo odkrywa ona mroczne sekrety współlokatora, który oczarował ją spojrzeniem. Niebezpieczna działalność, w jaką jest uwikłany wraz z jej bratem, zwiastuje poważne problemy… A Amy w każdej chwili może znaleźć się w ich centrum.
Odważyłam się je otworzyć i to była dobra decyzja. Patrzył tylko na mnie. Nawet nie mrugał. Był tutaj ze mną. Jego słowa były dla mnie czymś, co mógł powtarzać mi każdego dnia. Nie potrafiłam opisać swojego szczęścia. Nie spodziewałam się takich słów z jego ust. Chciałam przeżyć z nim życie. Chciałam, żeby był wyłącznie mój. Już teraz wiem, co to znaczy mieć wszystko.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8373-158-2 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
czy można się zakochać w czyichś oczach?
można. można się zakochać, zgubić i znaleźć to, czego szukało się od dawna. można płakać i się śmiać. uczucia nie są czymś widocznym. nie możemy ich dotknąć ani nic takiego. od zawsze zastanawiałam się, jak to jest kogoś kochać i być kochanym. zastanawiałam się, ale nie chciałam tego. nie chciałam.
nie chciałam miłości z prostej przyczyny. bałam się jej. bałam się tego wszystkiego, co z nią związane. bałam się dorosłości i bałam się świata. tego innego świata. od zawsze miałam wszystko zaplanowane. każdy najmniejszy szczegół swojego życia. i nie, nie chodzi o to, że miałam notatnik, a w nim każdą rzecz, jaką miałam zrobić. moje plany to szkoła, przyjaciele i życie takie, jakie chcę stworzyć.
tylko że nie przewidziałam tego, że plany się zmieniają.
że kiedyś nadejdzie to cholerne uczucie, przed którym się wzbraniałam. kiedy myślałam, że w końcu zapanował spokój, pojawił się on…
i właśnie wtedy pojawił się nowy plan – plan z szafirowymi oczami i najpiękniejszym uśmiechem na całym świecie.
tak bardzo jak nie chciałam miłości, równie bardzo zaczęłam jej pragnąć.
chciałam dosłownie wszystkiego.
chciałam, żeby stał się moim życiem. tak jak ja stałam się jego życiem. chciałam tworzyć nasze życie.
no właśnie: chciałam. tylko że życie nie jest usłane różami, a uczucia są zgubą. najgorsze są te, do których nikt nie chce się przyznać.
nieważne ile razy upadniesz, ja zawsze cię podniosę. choćbym sama miała upaść.
spotkaj się ze mną, kiedy niebo zatańczy z gwiazdami. i znów mnie pokochaj.1.
Amy
Moje siedemnastoletnie życie nigdy nie wyróżniało się kompletnie niczym. Byłam zwykłą nastolatką, która kochała słuchać muzyki i przywiązywała się do wszystkich zbyt szybko. Wiele złych momentów nauczyło mnie, że życie nie jest usłane różami, ale każda z tych rzeczy sprawiała, że zmieniałam pogląd na wiele tematów, o których wcześniej nie byłabym w stanie myśleć inaczej. Kiedy byłam dzieckiem, chciałam być czarodziejką, która ochroni cały świat przed złem. Biegałam po domu z różdżką i pragnęłam, żeby każde moje marzenie się spełniło. Nie miałam wielu bliskich osób. Za dzieciaka miałam tylko jednego przyjaciela. Miał na imię Theo i był moją bratnią duszą. Ale kilka lat temu wyjechał i nie utrzymywałam z nim kontaktu. Bardzo go kochałam, ale nie w ten miłosny sposób.
Kiedy myślałam, że resztę życia spędzę z moim bratem, bo nie miałam żadnych znajomych, na mojej drodze pojawiły się Maddy i Luna. Są moimi przyjaciółkami. Są obroną przed światem, są bezpieczeństwem i spokojem. Jestem wdzięczna, że je mam. Te dwie szalone nastolatki zmieniły moje życie i jestem za to niesamowicie wdzięczna.
No właśnie – dom. W moim domu rodzinnym nigdy nie było miłości. Rodzice dużo pracowali, a mnie i mojego starszego brata Lucasa wychowała praktycznie babcia. Babcia jest moim zrozumieniem. Lucas, mój dwudziestoletni brat, wyprowadził się od rodziców, kiedy tylko skończył osiemnaście lat. I cholernie mu tego zazdroszczę. Jest wolny… To nie tak, że rodzice o nas nie dbali, bo dbali. Zawsze mieliśmy markowe ubrania i buty, kiedy byliśmy mali, przysyłali nam zabawki, będąc na innym kontynencie, ale ja za te wszystkie zabawki, pieniądze i ubrania chciałam od nich tylko trochę miłości. Teraz już tego nie chcę. Lucas od zawsze powtarzał mi, że mam iść swoją drogą, a nie robić to, czego oni chcą. Kocham go, ale czasami są momenty, gdy oboje jesteśmy w stanie się pozabijać.
Promienie słoneczne wpadły do mojego pokoju przez lekko odsłonięte rolety. Przetarłam oczy i uśmiechnęłam się, kiedy na ścianie zobaczyłam zdjęcia z dziewczynami.
– Amy! Wstawaj! – usłyszałam krzyk mamy z dołu.
No tak, dziś był ten dzień, gdy właśnie opuszczałam mój dom, w którym spędziłam całe swoje życie. To tutaj jeździłam rowerem po podłodze w salonie, to tutaj pierwszy raz powiedziałam do Lucasa, że go kocham, mimo że kiedyś przez sen wydłubię mu oczy; to tutaj żyłam. Do dziś.
Wstałam z łóżka, ściągając ze ściany zdjęcia z dziewczynami i pakując je do brązowego kartonu. Ubrałam ciuchy naszykowane wczoraj wieczorem i razem z tatą zniosłam bagaże na dół.
– Wiesz, że możesz jechać z nami – powiedział, kiedy wpychałam walizkę do bagażnika.
Na jego słowa przewróciłam oczami i prychnęłam.
– Po co, tato? I tak was nie będzie, tak jak teraz was nie ma – odrzekłam z żalem w głosie. Tata był bardziej wyrozumiały od mamy, ale oboje byli nie do zniesienia.
Dziś był dzień, gdy kończę moje stare życie i zaczynam nowe. Będę mieszkać z bratem, bo rodzice przeprowadzają się do Francji. Ja nie chciałam nigdzie jechać, bo tutaj miałam swoje wszystko. Miałam Lunę i Maddy, miałam szkołę i miałam Lucasa. Nie chciałam zaczynać żadnej nowej szkoły, bo ten rok przecież jeszcze wytrzymam. Lucas, który doskonale wie, jaki mam kontakt z rodzicami, sam zaproponował, żebym zamieszkała u niego. Nasz rodzinny dom już jest sprzedany, ale to zawsze będzie mój dom.
Nie dając nic więcej powiedzieć tacie, weszłam do domu i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Spojrzałam ostatni raz na to miejsce, gdzie znikały wszystkie smutki, a pojawiał się spokój. Spojrzałam na balkon, z którego oglądałam gwiazdy. Spojrzałam na moje łóżko, które słyszało najwięcej płaczu i krzyku, kiedy coś się działo, i nawet spojrzałam na biurko, gdzie wylałam tysiące łez nad zadaniami z matematyki.
– Fajnie było – szepnęłam ze szklącymi się oczami, ale ani jednej łzie nie pozwoliłam wydostać się z moich oczu. Zamknęłam drzwi i poszłam jeszcze do salonu.
Przy oknie stała mama, a kiedy mnie zobaczyła, delikatnie się uśmiechnęła. Nie odwzajemniłam tego.
– Zabrałaś wszystko? – zapytała, zasłaniając rolety.
Skinęłam w potwierdzeniu głową i spojrzałam na małą dziurę w podłodze, którą zrobiłam robotem Lucasa, kiedy byliśmy mali. Moje kąciki ust delikatnie się uniosły, ale nie było teraz czasu na rozpaczanie. Wyszłam z domu, a zaraz za mną mama. Wsiadłam do auta na tylne siedzenie i jedyne, co robiłam przez drogę do domu Lucasa, to myślałam o tym, jak to będzie. Jak teraz będzie wyglądać moje życie.
_A odbiegało ono od moich wszelkich oczekiwań._
Nie miałam pojęcia, jak to będzie wyglądać. W końcu będę wolna. Nie byłam typem dziewczyny, która była pilną uczennicą, ale jednak się uczyłam, bo musiałam. Lubiłam czasem się napić, ale nie za często, lubiłam życie. Napisałam wiadomość do Luny i Maddy, że jadę już do Lucasa. Obie mieszkają niedaleko niego, więc to kolejny plus mojej przeprowadzki. Lucas mieszkał na obrzeżach miasta, co było dla mnie dobre, bo nie lubiłam tłumów ludzi i nocy nieprzespanych z powodu przechodzących pod oknami osób wracających z imprez. Wjeżdżając na osiedle Lucasa, lekko się denerwowałam, ale wiedziałam, że będzie dobrze. Musiało być. Tata zaparkował samochód na betonowym podjeździe, a ja bez słów wysiadałam z auta i uściskałam brata, który stał na schodach przed drzwiami domu.
– Cześć, księżniczko – wyszeptał w moje włosy, a moje nerwy od razu uciekły daleko ode mnie. Brat postawił mnie na ziemi i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. Byliśmy do siebie podobni. Różniły nas włosy: on miał brązowe, a ja czarne, i wzrost: był chyba o trzy głowy wyższy.
– Hejka – odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. – Damy radę, prawda? – zapytałam, a on posłał mi swój uśmiech, który kończył wojny na świecie.
– Razem zawsze damy radę – powiedział i poszedł do auta po moje rzeczy.
Wnosiłam rzeczy do domu razem z Lucasem i rodzicami. Było tego dużo, bo zabrałam dosłownie wszystko – mogłam wyrzucić większość rzeczy, ale byłam kolekcjonerem dosłownie wszystkiego. Po wniesieniu tobołów do korytarza rodzice stanęli przede mną i patrzyli na mnie pseudoopiekuńczym wzrokiem.
– Kochamy cię – szepnął tata i mocno mnie przytulił.
Mama nie zrobiła kompletnie nic i było mi strasznie przykro.
– Ja ciebie też kocham, tato – powiedziałam i odsunęłam się od niego. Nie chciałam płakać. Nie mogłam.
Rodzice rozmawiali jeszcze z Lucasem, że ma mnie pilnować i takie tam, ale dobrze wiemy, że to ja będę pilnować jego, a nie on mnie. Kiedy drzwi się zamknęły, odetchnęłam z ulgą i posłałam bratu uśmiech godny samego szatana.
– O Chryste, chodź, pokażę ci twój pokój! – jęknął i zabrał część moich bagaży.
Z korytarza wchodziło się do obszernego salonu w odcieniach bieli i czerni, który był połączony z czarną kuchnią. Szłam przez salon za Lucasem; weszliśmy po dużych schodach, które prowadziły do pokoi. Chłopak otworzył nogą drzwi znajdujące się przy samych schodach; obok moich drzwi było jeszcze dwoje do innych pomieszczeń.
– Mój pokój jest na dole, bo zrobiłem mały remont, żebyś czuła się jak najlepiej. Tu jest łazienka, a tu pokój Chrisa – powiedział, pokazując kolejno drzwi obok.
Nie miałam pojęcia, że Lucas mieszka z kimś. Nigdy o tym nie mówił. Tak naprawdę o ówczesnym życiu Lucasa nie wiedziałam zbyt wiele. Może to dziwne, ale Lucas mieszka w tym domu dwa lata, a ja jestem tutaj pierwszy raz. Zawsze spotykaliśmy się na mieście lub u naszej babci, czasem też w naszym rodzinnym domu, ale nieczęsto, bo Lucas nie miał ochoty widywać się z rodzicami.
Zachłysnęłam się powietrzem, kiedy usłyszałam, że obok mnie mieszka jakiś chłopak, a mój brat dopiero teraz mi o tym mówi.
– Spokojnie. – Lucas zaśmiał się i przepuścił mnie w drzwiach do mojego pokoju.
Odgoniłam od siebie niepotrzebne myśli i weszłam do pomieszczenia. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech, bo Lucas naprawdę się postarał. Pokój był dość spory, z czego bardzo się cieszyłam, bo lubię mieć dużo przestrzeni. Ściany były białe, ale to dobrze, bo zapełnię je zdjęciami i cytatami. Naprzeciw drzwi znajdowało się wielkie okno balkonowe; łóżko także było naprawdę spore, podobnie jak szafa. Po prawej stronie stały biurko, lustro i regał na książki.
– Jest pięknie. – Spojrzałam na mojego brata, który stał oparty o futrynę z rękoma w kieszeni swoich czarnych dresów. – Dziękuję.
– Postaraliśmy się z Chrisem, co? – zapytał zaczepnie, a ja przewróciłam oczami, na co chłopak się zaśmiał. – Może się polubicie, ale oboje macie ciężkie charaktery. – Zaśmiał się ponownie i wyszedł z pokoju, a ja modliłam się do Boga, żeby żadne z całej naszej trójki nie ucierpiało podczas mojego pobytu tutaj.
Nie chcąc tracić czasu, zabrałam się za rozpakowywanie rzeczy. Zaczęłam od książek i innych drobiazgów. Ułożyłam książki na półce, a na biurku postawiłam koszyczek na długopisy, ramkę ze zdjęciem moim i dziewczyn oraz kaktusa, który ma już chyba z osiem lat. Trzyma się, skubany. Nad łóżkiem zawiesiłam światełka, które od razu podłączyłam, i zaczęłam rozwieszać zdjęcia i pisać cytaty na ścianie.
Życie jest tylko po to, żeby je przeżyć.
Tak podpisałam zdjęcie z imprezy urodzinowej Maddy. Kochałam to. Pisałam po ścianach, wylewając na nie każdą emocję. Był to mój świat, w którym nie było granic. W starym pokoju również tak robiłam, ale tydzień temu tata zamalował tę ścianę, co bardzo mnie bolało.
_I hate feelings._
– Czy ty właśnie napisałaś na ścianie, że nienawidzisz uczuć? – Podskoczyłam na łóżku, kiedy za swoimi plecami usłyszałam zachrypnięty głos, który sprawił, że na moim ciele pojawiały się ciarki.
Skoczyłam jak oparzona i kiedy zobaczyłam nieznajomego chłopaka, moje serce zabiło sto razy mocniej. Stał oparty o futrynę drzwi, miał na sobie białą koszulkę, szare dresy, co było jeszcze bardziej pobudzające, bo kochałam u chłopaków szare dresy, a jego brązowe włosy rozrzucone były na wszystkie strony. Na rękach miał pełno tatuaży, podobnie zresztą jak i na szyi. W całym swoim życiu nie widziałam jeszcze kogoś tak intrygującego jak on.
– Jak widzisz – odrzekłam wreszcie, odchrząkając, bo w moim gardle pojawiła się wielka gula. Byłam podenerwowana jego obecnością.
Chłopak patrzył na mnie wzrokiem niewykazującym emocji, w sumie taka była też jego twarz, ale tym, co najbardziej przykuło moją uwagę, były jego oczy. Były one niezwykłe. Pierwszy raz spotkałam się z kimś, kto ma szafirowe oczy. Muszę z ciężkim bólem przyznać, że mój współlokator jest naprawdę przystojny, a zarazem… piękny. Zazwyczaj nie zwracałam uwagi na oczy, ale jego były warte każdej najmniejszej uwagi.
– Taka sama jak brat, o Boże! – jęknął patrząc na mnie od góry do dołu, a ja się zezłościłam, bo nie lubię, kiedy ktoś ocenia mnie, nawet mnie nie znając. Chłopak chciał już wyjść z pokoju, ale ze mną nie ma tak łatwo.
– Nie ocenia się ludzi po pierwszej sekundzie od ich zobaczenia! – warknęłam, a on się zaśmiał i wyszedł z pokoju. – Palant! – syknęłam, a drzwi znów się otworzyły i tym razem do mojego pokoju wszedł Lucas.
– Co się stało? – zapytał, kiedy ja stałam na środku pokoju, licząc do dziesięciu i próbując się opanować.
– To był ten cały Chris? – zapytałam, podchodząc do okna. Wyciągnęłam paczkę papierosów i włożyłam jedną fajkę do ust, odpalając ją.
– Już się poznaliście? – zapytał, podchodząc do mnie, a ja widziałam, że nie mógł powstrzymać śmiechu.
– Nie, Lucas, nie poznaliśmy się. Wszedł do mojego pokoju, porównując mnie do ciebie, i wyszedł. Nawet się nie przedstawił. – Musiałam wyglądać komicznie z papierosem w ręce, robiąc głupie miny tylko dlatego, że jakiś frędzel porównał mnie do mojego brata. Ale ten frędzel jeszcze nie wie, że mam strasznie ciężki charakter. Swoją drogą: on podobno też…
– Przyjdziesz na kolację? – zapytał, a ja się zaśmiałam i pokiwałam potwierdzająco głową.
Dokończyłam papierosa, rozpakowałam ubrania i zeszłam na dół. Przebrałam się w krótkie czarne spodenki i top tego samego koloru, bo w domu było naprawdę ciepło. Weszłam do kuchni i usiadłam przy dużej wyspie kuchennej, nalewając sok do szklanki. Lucas wyciągał coś z papierowych toreb, a ja cicho się zaśmiałam, kiedy zobaczyłam zapakowane jedzenie.
– Sam zrobiłeś? – żartowałam, a on postawił przede mną sałatkę z kurczakiem.
– Tak, sam to zamówiłem.
Zaczęłam się zastanawiać, jak funkcjonuje mój brat, skoro nie potrafi gotować. Prawdopodobnie wydaje więcej pieniędzy na jedzenie z restauracji niż na papierosy, których pali o wiele za dużo. Zabrałam się za jedzenie, bo byłam naprawdę głodna. A kwestię jedzenia mojego brata postanowiłam przemilczeć. Może będę mu gotować, żeby nie umarł z głodu?
– O, zjesz z nami? – Wiedziałam, że pytanie Lucasa zostało skierowane do Chrisa. Wbiłam widelec w kurczaka, bo wiedziałem, kto stoi za moimi plecami; moje ciało oblał pot, sama nie wiedziałam dlaczego.
– Nie. Wychodzę – odrzekł twardym głosem, a ja w duchu odetchnęłam, bo chyba się nie polubimy.
Oj, zdziwisz się.
– Mam jechać z tobą? – Mój brat podszedł do Chrisa i zadał mu to pytanie niemalże niesłyszalnie, ale ja słyszałam, choć chyba nie powinnam. – Amy, niedługo wrócimy.
Skinęłam głową i zeskoczyłam z krzesła, bo straciłam ochotę na jedzenie. Nie miałam pojęcia, w co oni się wpakowali, i chyba nie chciałam wiedzieć. Choć mój brat od dziecka był szalony, a jego pomysły jeszcze gorsze niż on sam, to przypuszczałam, że tym razem może być poważnie.
Miałam świadomość tego, że moje życie od dziś będzie inne. Ale nigdy nie myślałam, że zmieni się aż tak bardzo.
– Poradzisz sobie? – zapytał mój brat, zakładając buty.
Chris przewrócił oczami, czekając pod drzwiami, a ja starałam się nie wybuchnąć.
– Tak, Lucas – odrzekłam nieco ostrzej, niż zamierzałem, zerkając na Chrisa.
– Długo jeszcze? – zapytał ze zniecierpliwieniem brunet.
– O Boże, nie jęcz, mógłbyś się jej chociaż przedstawić – wybełkotał mój brat.
– Ta, Chris, ale to już chyba wiesz. Ja też wiem, jak masz na imię, więc wszystko mamy załatwione. Najlepiej nie wchodź mi w drogę, a twoje życie będzie spokojne – warknął i wyszedł z domu, a ja stałam jak słup, patrząc, jak drzwi się za nim zamykają.
– Oj, to będzie ciężkie – jęknął Lucas i ruszył śladem współlokatora.
***
Leżałam na dużej kanapie w salonie, oglądając film, ale nie mogłam się na nim skupić. Cały czas myślałam o tym, co robią mój brat i Chris. Wiedziałam, że nic dobrego, nie jestem głupia. Wcześniej pogadałam chwilę z dziewczynami na kamerce, ale rozłączyłam się szybciej, niż początkowo planowałam, wykręcając się, że boli mnie głowa. Rodzice nie zadzwonili, ale to nie nowość. Było już przed drugą w nocy, a chłopaków jeszcze nie było. O tego palanta się nie denerwowałam, ale o mojego brata już tak. Nie minęło pięć minut, gdy usłyszałam przekręcanie zamka w drzwiach. Wyłączyłam telewizor i zapaliłam dużą lampę, która stała w rogu salonu.
– Nie śpisz? – spytał Lucas, wchodząc do pokoju.
Pokręciłam przecząco głową, a moje serce stanęło, kiedy zobaczyłam Chrisa z podbitym okiem i rozciętą wargą. Byłam tutaj dopiero jeden dzień, a to wszystko absolutnie nie zapowiada się dobrze.
– O mój Boże, co się stało?! – zapytałam spanikowana, a brunet spojrzał na mnie złowrogim spojrzeniem.
– Nic się, kurwa, nie stało – wycedził przez zęby, szybko udając się na górę.
Chciałam o całe zdarzenie zapytać Lucasa, ale usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi od jego pokoju. Westchnęłam i poszłam do siebie. Kiedy stanęłam przed drzwiami swojego pokoju, zobaczyłam, że drzwi od łazienki są otwarte, a przed lustrem stoi Chris. Nasze spojrzenia się spotkały, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Jego spojrzenie było groźne, ale nie mogłam przestać patrzeć w jego oczy. To było silniejsze ode mnie.
– Przepraszam – wyjąkałam, chwytając za klamkę, ale jego głos mnie zatrzymał.
– Za co? Za to, że widzisz mnie półnagiego?
Słysząc to, weszłam do łazienki i założyłam ręce na piersi, mierząc go od góry do dołu. Chłopak był lekko skołowany, ale starał się to ukryć. Bez słowa odwróciłam się i chciałam wyjść, ale jego dłoń oplotła mój nadgarstek. Jęknęłam, bo miał bardzo dużo siły. Odwrócił mnie w swoją stronę, spoglądając głęboko w moje oczy.
– Uważaj, Amy – wyszeptał, przykładając wargi do mojego ucha.
Wstrzymałam oddech, bo jego zapach dotarł do każdej komórki mojego ciała.
– Myślisz, że się ciebie boję? – zapytałam szeptem, patrząc mu wyzywająco w oczy.
Chłopak uniósł kącik ust i puścił moje ręce.
– Nie chodzi o strach. Jestem o wiele gorszy. – Trącił mnie ramieniem i wyszedł z łazienki, a ja zamknęłam drzwi na klucz, zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic, puszczając zimną wodę.
– Kurwa mać! – Uderzyłam ręką w kafelki. Po moim ciele spływała woda, która lekko mnie uspokajała. Nie miałam pojęcia, co miał na myśli, mówiąc, że jest o wiele gorszy, ale miałam świadomość tego, że piekło dopiero się zacznie.2.
Amy
Nie spałam całą noc, bo po prostu nie mogłam. Nie wiem, czy chodziło o nowe miejsce, czy o Chrisa, czy o mojego brata, czy o wszystko naraz. Dziś zaczął się ostatni miesiąc wakacji. Siedziałam na balkonie, paląc papierosa, była może piąta rano. Nie wiem dokładnie.
– Czym mnie jeszcze zaskoczysz, piękna?
Odwróciłam głowę z grymasem na twarzy, kiedy na balkonie obok zobaczyłam Chrisa jedynie w czarnych bokserkach. W gardle wyrosła mi ogromna gula, bo jego ciało było naprawdę atrakcyjne. Był wysportowany, a znaczą część jego skóry pokrywały tatuaże.
– Nie ma chwili spokoju w tym domu! – jęknęłam, zaciągając się fajką. Starałam się go ignorować, ale nie mogłam nic na to poradzić, że mój wzrok samowolnie wędrował na niego. Opierał się o barierkę, patrząc wprost na mnie. Jego siniak pod okiem nie był aż tak bardzo widoczny, a na wardze miał przyklejony mały plaster. – Masz rozdwojenie jaźni? – zapytałam, nawiązując do całej sytuacji z nocy. – Chcę spokojnie spalić papierosa. Możesz nie wchodzić mi w drogę? Mówiłam podobnym tonem, jakim on odezwał się do mnie wczoraj.
Chłopak zaśmiał się pod nosem i przeczesał włosy ręką.
– Ja? A kto zjadał mnie wzrokiem w łazience? A poza tym mówiłem, żebyś to ty nie wchodziła mi w drogę, a o tym, że ja mam ci w tę drogę nie wchodzić, nie było mowy – dodał z przekąsem, a ja myślałam, że po prostu sobie pójdzie. Ale to chyba nie ten typ człowieka.
Wyrzuciłam papierosa przez balkon i z hukiem wstałam z krzesła.
– Chciałbyś! – prychnęłam, rzucając w niego poduszką, która leżała na krześle.
Chris bez problemu ją złapał i spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
– Uwierz, takich jak ty jest więcej.
I te słowa spowodowały, że straciłam kontrolę nad sobą. Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić, a już na pewno nie on. Wyszłam z balkonu, trzaskając drzwiami. Przeszłam przez pokój, bez pukania wchodząc do jego pokoju. Stał cały czas w tym samym miejscu.
– Za kogo ty się uważasz, co?! – zapytałam rozwścieczona.
Chris odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem.
– Wyjdź! – warknął, a ja dalej twardo stałam w miejscu, patrząc na niego. – Wyjdź stąd, bo stracę cierpliwość.
Był groźny. Było to widać i słychać. Czy się bałam? Nie wiem. Jego ciało było pokryte małymi tatuażami, a jego sylwetka była bardzo wysportowana. Mimo tego, że właśnie stoją przed sobą dwa wulkany, które mogą wybuchnąć, ja stałam i mierzyłam każdy kawałek jego ciała. To nie było w żadnym stopniu normalne, ale nie obchodziło mnie to. Lubiłam igrać z ogniem, a ogień miałam właśnie przed sobą.
– Chris, widziałeś…
Oboje zwróciliśmy się w stronę drzwi, w których stanął mój brat. Jego mina była bezcenna – w końcu było wcześnie rano, a ja stałam w pokoju Chrisa, który był w samych bokserkach. Cóż, ja nie byłam lepsza, bo miałam czarne spodenki i top tego samego koloru.
– Dogadaliście się? – zapytał Lucas z uśmiechem, a ja podeszłam do niego i przed twarzą wystawiłam mu środkowy palec.
Czy mój brat był naprawdę taki głupi i myślał, że dogadam się z kimś takim jak Chris?
– Nic więcej nie mów – warknęłam, wychodząc z pokoju i trzaskając drzwiami.
Lucas
Przymknąłem oczy, kiedy Amy trzasnęła drzwiami, a następnie spojrzałem na mojego przyjaciela. Był dla mnie jak brat.
– Chris, ja nie chcę jej w to mieszać – powiedziałem, siadając na łóżku. – Ona nie może poznać naszego świata.
Kumpel wyciągnął papierosa i odpalił go, podając mi paczkę.
– Ale nikt jej w to nie miesza. Uspokój się – odparł głosem wypranym z emocji, ale u niego była to codzienność. – Swoją drogą, jeżeli nie chcesz, żeby poznała nasz świat, to dlaczego pozwoliłeś jej tu zamieszkać? To się wyklucza, Lucas. – Tym razem w jego głosie wyczuwalna była złość.
Z jednej strony miał rację, ale z drugiej absolutnie nie, bo to była moja siostra. Jedna z najważniejszych dla mnie osób, która zasługiwała na szczęście, a gdyby wyjechała z rodzicami, to wiem, że bym sobie tego nie wybaczył, ponieważ byłaby nieszczęśliwa.
Chris przeżył w swoim życiu cholernie dużo. Poznałem go dwa lata temu, kiedy wyprowadziłem się od rodziców. Byłem w klubie, gdzie go spotkałem. Okazało się, że pracujemy dla tego samego człowieka. Od tamtego czasu jesteśmy nierozłączni. Pomagam mu, a on mnie. Wiem, że jego życie nie było kolorowe, a teraz nie jest w przypadku nas obu. A dlaczego nie jest? Wplątaliśmy się w złe towarzystwo i zły świat, ale po latach nauczyliśmy się z tym żyć. Może nie do końca poprawnie, ale jakoś się staramy. Chris jest specyficzny, wybuchowy, ale potrafi też dużo czuć. Choć nie potrafi tego pokazać. Nie jest zbyt otwarty i wylewny. On jest po prostu wyjątkowy i żeby poznać tego prawdziwego Chrisa, trzeba umieć do niego dotrzeć, co jest cholernie trudnym zadaniem, bo on nie dopuszcza do siebie nikogo prócz mnie. Jesteśmy jak bracia i możemy zrobić dla siebie dosłownie wszystko. Za nic nie chciałbym mieć za swojego najlepszego przyjaciela nikogo innego.
– Chris, to moja siostra, pamiętaj o tym – szepnąłem i wyszedłem z jego pokoju.
Jeżeli ta dwójka kiedykolwiek się do siebie zbliży, to piekło zwyczajnie zamarznie na ich widok.
***
Od pół godziny czekałam w centrum handlowym na Lunę i Maddy. One zawsze się spóźniały, więc teraz nie mogło być inaczej. Ubrana byłam w kolarki, delikatnie za dużą koszulkę i białe air force’y. Siedziałam na ławce, pijąc mrożoną kawę, kiedy moje dwie ulubione osoby na świecie stanęły przede mną.
– Co tym razem? – zapytałam, gryząc papierową słomkę.
– O rany, no, nie wiedziałam, co mam ubrać! – jęknęła Maddy, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.
Ruszyłyśmy do pierwszego sklepu, a ja wiedziałam, że szybko z tej galerii nie wyjdziemy. Kochamy zakupy, a zakupy kochają nas.
Kiedy przebywałam z dziewczynami, byłam szczęśliwa. Byłam wdzięczna; przede wszystkim mogłam być sobą. Nie jestem nawet w stanie opisać swojej miłości do nich. Są dla mnie kimś najszczególniejszym. Nie pamiętam, jak wyglądało moje życie, kiedy ich w nim nie było. Mogę śmiało powiedzieć, że mnie uratowały. Bez nich nie byłoby mnie. Dopełniamy się. Kiedy jedna płacze, jedna z nas podaje jej chusteczkę, a druga trzyma mocno w ramionach. Kiedy jedna siedzi w łazience po ostrym melanżu, obie przytrzymujemy jej włosy. Kiedy się śmiejmy, to wszystkie razem. Kiedy pojawiają się problemy, pomagamy siebie nawzajem, a one znikają szybciej, niż się pojawiły. Mogę śmiało stwierdzić, że nie ma takiej przyjaźni jak nasza. Nasza jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Jest magiczna. Zdarzają się gorsze chwile, ale później przychodzi to cholerne zrozumienie, że tylko my siebie rozumiemy. Nie ma nic piękniejszego od tego, co nas łączy. Przysięgam.
– I jak ci się mieszka z bratem? – zapytała Luna, przeglądając wieszaki z sukienkami.
– Z bratem i jego najlepszym przyjacielem, który jest pięknym skurwysynem – odparowałam, a dziewczyny otworzyły buzię. – Nic nie mówcie. Nie wiem, kto pierwszy się wyprowadzi – jęknęłam, zdejmując spodnie z wieszaka. – Jest dość… specyficzny – dodałam, a one uniosły brwi. – O Boże, przestańcie. Lepiej mówcie, co u was.
– Idę dziś wieczorem na kolację z Willem – odezwała się zadowolona Luna, a ja się uśmiechnęłam. Była piękna i dobra. Miała krótkie brązowe włosy, tego samego koloru oczy i figurę modelki. Lubiła chłopców, a oni lubili ją. Była wredna, ale tak w zasadzie wszystkie byłyśmy.
– No to chyba dobrze. Może w końcu to ten właściwy – dodała Maddy. Ona z kolei była kimś, z kim po prostu chciało się przebywać. Była moim słońcem nawet w najciemniejszym miejscu. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że Will to… Will.
One obie były moim bezpieczeństwem, spokojem i radością. Nie ma nikogo przed nimi ani po nich. Tak przynajmniej myślałam, ale życie jest przewrotne, a szczególnie moje życie.
– Nie wiem już sama! – jęknęła. – Nie chcę czegoś na siłę. Nie chcę udawać, że mi nie zależy, bo akurat na nim zależy mi cholernie mocno. Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale muszę spróbować, żeby później nie pluć sobie w brodę, że nie spróbowałam.
Luna tylko przy nas otwierała się w ten najszczerszy sposób. To my znałyśmy ją bardziej niż same siebie. Od początku naszej przyjaźni to ona była tą najsilniejszą. Ona podnosiła nas, kiedy my nie miałyśmy siły wstać. Była cholernie waleczna. Podziwiałam ją za to, bo u mnie najmniejsza zła rzecz doprowadzała do płaczu i złości.
Po kilku godzinach zakupów, jedzeniu i śmianiu się postanowiłyśmy wracać do domu. Maddy odebrała mama, a Lunę Will. Na mieście nie było dużo ludzi, był piątek więc wszyscy byli w klubach, a nie na pustych i nudnych ulicach miasta. Nie miałam dużo zakupów, bo nie było nic ciekawego; kupiłam sobie jedynie pomadkę i tusz do rzęs. Nagle zorientowałam się, że tak naprawdę nie wiem, gdzie jestem. Nigdy nie byłam w tej części miasta i trochę się przestraszyłam, bo w parku, obok którego właśnie przechodziłam, siedziało dwóch mężczyzn, których wzrok spoczął na mnie. Przyspieszyłam kroku, ale oni ruszyli za mną. Moje serce zaczęło bić szybciej, a ja sama byłam sparaliżowana, bo bałam się takich rzeczy.
– Hej, piękna, zaczekaj! – usłyszałam za plecami głos jednego z nich, a w moich oczach pojawiły się łzy. Zaraz też poczułam na swoim ramieniu czyjś dotyk, który sparaliżował moje ciało. Zatrzymałam się, a pierwsza łza potoczyła się po moim policzku. – Chodź z nami – powiedział mężczyzna, dotykając mojego policzka.
– Zostaw mnie – wyszeptałam przestraszona.
Mężczyzna zaczął jeździć dłonią po mojej talii, a ja chciałam uciec, ale drugi z nich złapał mnie mocno za rękę. Krzyknęłam.
– Zamknij się! – warknął.
Byli dużo starsi i obleśni. Bałam się. Wyrywałam się z jego uścisku, ale nie byłam na tyle silna, żeby to zrobić. Czułam jego dłonie na swoim ciele i własne gorące łzy na twarzy.
– Masz trzy sekundy, żeby się od niej odsunąć! – Na moje ciało spłynęła fala ulgi, kiedy do moich uszu dotarł głos Chrisa. A może mi się wydawało, że to jego głos?
Mężczyźni jedynie się zaśmiali i zignorowali chłopaka. Ten, który cały czas mnie trzymał, pociągnął mnie za dłoń i ruszył gdzieś przed siebie. Zaczęłam krzyczeć, ale nagle nie czułam już żadnego uścisku. Zobaczyłam, jak jeden z napastników ucieka, a drugi leży na chodniku okładany ciosami przez Chrisa.
– Prosiła, żebyś ją zostawił! – krzyknął, uderzając go mocno w twarz, a z jego nosa wytrysnęła krew.
– Chris… – szepnęłam, wycierając łzy, jednak chłopak był jak w transie, wymierzając kolejne ciosy ledwo co przytomnemu mężczyźnie. – Chris, proszę cię…
Dopiero po tych słowach chłopak oderwał się od tego mężczyzny i spojrzał na mnie zimnym wzrokiem. Płakałam cały czas, bo nadal się bałam. I nie wiem, kogo w tym momencie bałam się bardziej. Chris podszedł do mnie, a ja odskoczyłam.
– Hej, nie bój się – szepnął delikatnym głosem. – On mógłby ci coś zrobić – warknął, zaciskając szczękę i pięści.
Kiedy dotknął dłonią mojego policzka z moich ust wydobył się cichy jęk. Nie mogłam zaakceptować tego, co przed chwilą się stało. Dlaczego on taki był? Czy on chciał zrobić mi coś złego? Nie wiem, czy w tym momencie bardziej bałam się Chrisa, czy tych mężczyzn. Chris był w amoku, a ja naprawdę się go wystraszyłam.
– Chodź.
– Nie – odparłam twardo.
Na jego twarzy namalowała się złość, ale szybko przybrał inny wyraz twarzy, zabierając równocześnie dłoń z mojego policzka.
– Chodź ze mną. Zabiorę cię do domu. – Jego głos był spokojny, nie taki jak zawsze. Teraz stał przede mną ktoś inny niż ten Chris, którego poznałam w domu.
Chwilę tak na niego patrzyłam, aż w końcu skinęłam głową w potwierdzeniu. Chłopak złapał mnie za ramię, ale bardzo delikatnie, a ja cały czas płakałam. Nie mogłam się uspokoić, ale jego dotyk był kojący. Nawet nie wiem, kiedy doszliśmy do auta. Stanęłam przed białym mustangiem, a chłopak otworzył drzwi od strony pasażera. Wsiadłam bez słowa, a moje nozdrza znów dopadł ten zapach. Ten, przez który nie byłam w stanie zmrużyć oka przez całą noc. Patrzyłam pusto w szybę, a na twarzy czułam zaschnięte łzy. Chris wsiadł do auta i poczułam na sobie jego wzrok.
– Mogłeś go zabić – wyszeptałam zachrypniętym głosem, bo nie miałam już siły. Nie miałam siły na nic.
– Mogłem, masz rację, i bym to zrobił, gdybyś nie poprosiła o to, żebym przestał.
Słysząc jego słowa, zacisnęłam powieki, bo znów zebrały się w nich łzy. Kiedy Chris uderzył ręką w kierownicę, zaczęłam głośno płakać.
– Nic ci nie zrobię, Amy. Nie bój się mnie.
– Jak mam się ciebie nie bać?! – krzyknęłam, przez łzy patrząc w jego oczy. – Mieszkam z tobą! Jesteś za pierdoloną ścianą, a dziś widziałam, jak robisz krzywdę drugiemu człowiekowi!
– On też chciał ci zrobić krzywdę!
Wiedziałam, że stracił cierpliwość. Po jego wykrzyczanych słowach oboje wpatrywaliśmy się w siebie przez dobre kilka minut. Badałam każdy możliwy fragment jego twarzy, a załzawione oczy mi w tym nie przeszkadzały. Jego wyraźnie zaznaczona szczęka, prosty nos i pełne malinowe usta sprawiały, że automatycznie się uspokoiłam. Nie płakałam ani nie krzyczałam.
Chris dotknął mojego policzka, ale tym razem poczułam to inaczej… Nie chcę tego czuć.
– Co ty tam robiłeś? – zapytałam, przymykając oczy.
– Miałem coś do załatwienia. Widziałem, jak szłaś tym pierdolonym chodnikiem, a ja znam tę okolice. Lucas by mnie zabił, gdybym widział, że coś ci się dzieje, a nic bym z tym nie zrobił. – Zabrał dłoń z mojego policzka i odpalił silnik, włączając się do ruchu.
Nie mam pojęcia, co mam o nim myśleć. Z jednej strony jest skurwysynem, ale dziś mnie uratował. Co prawda miałam świadomość, że był w stanie zabić tego człowieka i przerażało mnie to, ale z drugiej strony, gdyby nie on, to ja mogłam skończyć zupełnie inaczej.
– Dziękuję – szepnęłam, patrząc na jego profil.
Po moich słowach zacisnął szczękę i cicho westchnął.
Weszliśmy do domu. Lucasa nie było, bo – jak powiedział Chris – podobno miał jakąś ważną sprawę do załatwienia. Wbiegłam do swojego pokoju, opierając się o drzwi. Znów płakałam, wróciły do mnie bowiem wspomnienia, które nie powinny wracać. Przez sytuacje, w których coś mi się dzieje, do mojej głowy wpadają wspomnienia związane z nim. I tak z jednej strony są to dobre wspomnienia, ale z drugiej przywołują istne piekło. Nie wiem, dlaczego tak mam, przecież Jasper nie wyrządził mi żadnej fizycznej krzywdy. Byłam zniszczona, ale psychicznie… Nie, chwila, ja byłam przez niego zniszczona w każdy możliwy sposób. Osunęłam się po drzwiach, podciągając nogi pod brodę. Płakałam, wyrzucałam z siebie wszystko, co było możliwe. Z moich ust wydostał się głośny krzyk.
Usłyszałam pukanie do drzwi, wiedziałam kto to, ale nie chciałam, żeby mnie widział. Już zobaczył wystarczająco dużo mojej słabości.
– Otwórz – powiedział twardym głosem, a ja pokręciłam głową, ale ostatnimi siłami zmusiłam się do wstania i otworzyłam te pierdolone drzwi.
Chłopak nie wiedział, co ma zrobić, ja też nie wiedziałam, jak mam się zachować i co zrobić z samą sobą. Byłam zniszczona i nie chciałam, żeby mnie oglądał w takim stanie. Jednak to było silniejsze, czułam się zobowiązana do tego, żeby się mu pokazać; w końcu mnie uratował.
– Co się dzieje? – zapytał, wchodząc do mojego pokoju i zamykając za sobą drzwi.
– Nic.
– Nie jestem głupi – warknął, siadając na łóżku. – Chodź do mnie.
Co? Czy ja dobrze słyszałam? Patrzyłam na niego z niezrozumieniem, bo przed chwilą krzyczał i był niebezpieczny… Po chwili jednak po prostu mu uległam.
Bez zastanowienia usiadłam okrakiem na jego kolanach, mocno wtulając się w jego klatkę piersiową. Chłopak od razu owinął swoje ręce wokół mojej talii, a ja głośno westchnęłam. Płakałam w rękaw jego bluzy, pokazując prawdziwą siebie. Nie chciałam tego robić, ale nikt inny dziś by mi nie pomógł. On wcale nie musiał tego robić. Nie musiał. Był obcym człowiekiem, którego znałam tylko z imienia, ale kiedy wtuliłam się w jego ciało, poczułam się dziwnie bezpiecznie. Jak to było możliwe? Dlaczego w ogóle to zrobiłam?
– Kiedyś ktoś bardzo ważny mnie skrzywdził. Często zdarzają mi się ataki takie jak dziś. Nie wiem, czy to po prostu panika, w jaką wpadam w takich sytuacjach, czy coś głębszego, ale to strasznie męczy. Głównie jest to spowodowane tym, że jak coś złego się dzieje, to te wspomnienia wracają, a ja nie umiem nad tym zapanować – mówiłam stłumionym głosem. I tak, może mówiłam to wszystko chłopakowi, który jest mi obcy, ale czułam przy nim dziwne poczucie bezpieczeństwa. Mimo tego, że był zły.
– Dziwnie się czuję z tym, że teraz jesteśmy w takiej sytuacji. Lucas by mnie zabił, gdyby dowiedział się, że jego siostra siedzi mi na kolanach i wtula się we mnie. W dodatku znamy się od wczoraj.
Parsknęłam śmiechem, kiedy usłyszałam jego słowa. Podniosłam głowę i wbiłam wzrok w jego oczy.
– Jestem zły, Amy, ale nie pozwolę, żeby coś ci się stało – szepnął.
– Nie znasz mnie.
– Masz rację, ale mieszkam za ścianą.
– To niczego nie zmienia – odrzekłam, kładąc dłoń na jego wardze, na której nie było już plasterka, a jedynie małe zadrapanie. – To chore. Weszłam ci w drogę, a ty nawet nic nie powiedziałeś. Nie powinniśmy tego robić.
– Nigdy nie mów nigdy. To tylko… przytulanie. Napijesz się czegoś?
– Wina.
Po chwili wstałam z jego kolan i – szczerze mówiąc – nie miałam pojęcia, co myśleć o tej sytuacji. W życiu nie przytuliłabym obcego chłopaka, ale w jego przypadku coś mnie do tego pociągnęło, choć jeszcze nie wiedziałam co. Chris wystawił dłoń w moim kierunku, a ja z lekkim zawahaniem ją przyjęłam i postanowiłam iść tam, dokąd chłopak mnie zaciągnie. Jak się okazało – do swojego pokoju. Kiedy puścił moją dłoń, poczułam chłód. Usiadłam na łóżku i obserwowałam go. Wyciągnął z szafy butelkę wina i dwa kieliszki. Nalał do obu alkoholu i podał mi jeden z nich, siadając po turecku na krańcu łóżka naprzeciw mnie. Bez zbędnego gadania przechyliłam kieliszek i opróżniłam go do dna. Chłopak uniósł kącik ust, a ja razem z nim, bo miał naprawdę ładny uśmiech.
– Dzięki, Chris.
– Za wino?
– Nie, za to wszystko. – Dolałam sobie jeszcze, znów wypijając od razu bordowy płyn. Alkohol zaczął uderzać mi do głowy, ale było to dobre uczucie. Już byłam spokojna. Nie wiem, czy to zasługa alkoholu, czy bruneta.
– Wiesz, że Lucas dużo o tobie mówił?
Spojrzałam z zaskoczeniem i zaciekawieniem na bruneta, który odłożył pustą butelkę na podłogę.
– Nie myślałem, że naprawdę taka jesteś.
– Jaka?
– Taka jak z jego opowieści.
– Nie mówisz zbyt jasno. Nie jesteś szczególnie otwarty.
– Nie jestem – odpowiedział twardym głosem.
Nie chciałam pytać o więcej, bo nie wiedziałam, jak zareaguje. Przecież go nie znałam, mógł się zachować w każdy możliwy sposób, a ja na dziś miałam już dosyć wrażeń.
– Dobranoc, Chris. – Poklepałam go po ramieniu i udałam się w stronę drzwi. Złapałam za klamkę i spojrzałam na jego szerokie plecy.
– Dobranoc, piękna – wyszeptał niemal niesłyszalnie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i dopiero po tych słowach wyszłam z jego pokoju.
Nie poszłam do siebie, a do łazienki. Umyłam włosy i ciało, chciałam zmyć z siebie cały dzisiejszy dzień. Nie miałam pojęcia, jak jutro będą wyglądać moje stosunki z Chrisem. Nie miałam nawet pojęcia, czy już można to nazwać relacją. Jakąkolwiek relacją. Wybuchowi współlokatorzy? Tak, to jest dobre określenie. Umyłam zęby oraz twarz i owinięta tylko białym ręcznikiem wyszłam z łazienki.
Od zawsze miałam pecha, ale kiedy okazało się, że w drzwiach mojego pokoju stoi Chris, a ja paraduję przed nim jedynie w ręczniku, stwierdziłam, że poziom mojego pecha właśnie osiągnął apogeum. Chłopak zlustrował moje ciało od góry do dołu, a po moim rdzeniu przeszedł dreszcz. Jego wzrok był inny. Nadal był zimny, ale było w nim coś jeszcze. Tajemnicze iskierki, które zwiastowały otwarcie bramy piekieł.
– Możesz się przesunąć? – zapytałam zmieszana, a on przepuścił mnie w drzwiach. – Chris, ale ja chcę się ubrać.
– No luz, nie biorę się za małolaty. – Wyszedł z mojego pokoju, a ja miałam ochotę wyskoczyć przez okno.
Nie, to nie jest tak, że po dzisiejszym dniu ułożyłam sobie plan na życie z nim. Ja po prostu przed zaśnięciem wyobrażałam sobie nierealne scenariusze, w których Chris grał główną rolę.
Chłopcy to moje największe przekleństwo. A Chris okazał się ich władcą.
***
– Kurwa, mówiłem ci! Ja pierdolę, Lucas! – obudził mnie głośny krzyk Chrisa. Nie miałam pojęcia, co się znów stało, ale wyskoczyłam z łóżka i otworzyłam drzwi od mojego pokoju.
– To nie moja wina, Chris, to Maks tego nie dopilnował. – Głos mojego brata świadczył o tym, jak bardzo był zdenerwowany. Będzie ciekawie.
– Tak, kurwa, nie dopilnował, żeby towar dojechał tam, gdzie powinien.
Nie widziałam, o jako towar chodzi, ale rozumiałam już, że tych dwóch chłopaków ma o wiele więcej tajemnic, niż przypuszczałam.
– Co teraz? To broń, a nie ubrania z Chin – powiedział wściekle Chris.
– Muszę tam jechać. A ty zostaniesz w domu z Amy i dopilnujesz, żeby nie spadł jej włos z głowy. Rozumiesz?
Czy właśnie mam zostać z Chrisem sama w domu? Boże, dlaczego ty mnie tak nienawidzisz? Czułam lekką obawę, bo nie wiedziałam, w co tak naprawdę wpakował się mój brat. Od małego miał odjechane pomysły, więc też i ten zapewne nie był mądry. Zeszłam na dół, a przy drzwiach stał już Lucas z walizką.
– Amy, muszę wyjechać. Nie wiem na jak długo. Tydzień, dwa. Chris się tobą zaopiekuje.
– Nie potrzebuję opieki – prychnęłam i weszłam do kuchni, robiąc sobie kawę.
– Będziecie mieli okazję, żeby się lepiej poznać! – krzyknął Lucas, a później usłyszałam już tylko trzaśnięcie drzwiami.
Poznać? To moje wyzwanie na czas nieobecności Lucasa.
Oparłam się łokciami o blat kuchenny i patrzyłam, jak woda gotuje się w przezroczystym czajniku. Usłyszałam warkot silnika i zobaczyłam, jak Lucas wyjeżdża z podjazdu swoim czarnym BMW.
– Za jakie grzechy? – zapytałam samą siebie, zalewając kawę w kubku z kaczką, który dostałam od Luny na urodziny.
Czułam się dobrze, będąc tutaj. Było naprawdę lepiej niż w pustym, dużym domu, w którym rodziców i tak nie było całymi dniami. Dom Lucasa był przepiękny. Mój brat od szesnastego roku życia pracował, więc bez problemu stać go było na taki dom, szczególnie że mieszkał z Chrisem, który również nie wyglądał jak dzieciak z bloku. Chociaż w sumie sama nie wiem, co mam o nim myśleć. Trochę teraz żałuję, że widział mnie wczoraj w takim stanie i że powiedziałam mu o chłopaku, który mnie skrzywdził. Pokazałam mu, że jestem słaba, a wcale nie chcę taka być.
Oderwałam wzrok od okna, a obok mnie stał Chris w niebieskich dresach, pijąc kawę z mojego kubka.
– Hej, to moje! – krzyknęłam, chcąc zabrać kubek.
– Jak ty możesz pić kawę bez mleka? – zapytał, wykrzywiając usta.
Warknęłam pod nosem, biorąc kubek, i udałam się do swojego pokoju. Postawiłam kubek na biurku i stanęłam przed dużą szafą. Dziś było ciepło, więc postawiłam na jeansowe spodenki i biały crop top na ramiączkach. Wypiłam kawę i pomalowałam się oraz wyprostowałam włosy. Umówiłam się dziś z dziewczynami nad jezioro, ale miałam zamiar leżeć na leżaku i się opalać, bo niestety nie potrafiłam pływać. Wpakowałam do małej czarnej torebki portfel, telefon i pomadkę ochronną i byłam gotowa do wyjścia. Założyłam swoje jordany z różowymi wstawkami, okulary na nos – i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach. W salonie na kanapie leżał Chris, robiąc coś na laptopie.
– Gdzie idziesz? – zapytał, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Czy ja mam ci się tłumaczyć? – zapytałam, stając przed nim.
Jego wzrok powędrował na moje nogi, a następnie na twarz. Przewróciłam oczami i udałam się do wyjścia.
– Chcę wiedzieć, gdzie idziesz! – warknął, łapiąc mnie za nadgarstek. – Mam cię pilnować, zapomniałaś?
Próbowałam się wyrwać, ale to było na nic, bo był ze sto razy silniejszy.
– Chris, puść! – jęknęłam, kiedy odwrócił mnie w swoją stronę. Spojrzał na mój nadgarstek i od razu mnie puścił, zapewne przypominając sobie wczorajsze zdarzenie.
Przymknęłam oczy i odwróciłam się na pięcie, udając się w stronę drzwi; chciałam już stąd wyjść. Złapałam za klamkę i pchnęłam drzwi, a moje ciało owiało ciepłe powietrze. Wiedziałam, że on na mnie patrzy, ale ja nie chciałam już patrzeć na niego. Niemal wybiegłam z posesji, wpadając na chodnik. Dopiero teraz odwróciłam wzrok w stronę drzwi, a w nich stał Chris, nadal patrząc prosto na mnie.
W drodze do domu Luny, bo tam miałyśmy się spotkać, dużo myślałam o brunecie. Chciałam poznać go trochę lepiej, żeby wiedzieć, jak się przy nim zachowywać, zważywszy na to, że jego mina zazwyczaj nie wyraża zupełnie nic. To najbardziej mnie irytuje, bo on nie pokazuje żadnych emocji ani uczuć. Cóż, ja lepsza nie jestem, chyba że pękam – wówczas wydostają się wszystkie najmniejsze nawet uczucia i emocje. To jest moja wada – przysięgam: nienawidzę tego.
Przed bramą Luny stały już dziewczyny, czekając na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, zamykając je w uścisku. Mój uśmiech nie był zbyt długi. Westchnęłam i postanowiłam powiedzieć im o całym zdarzeniu z wczorajszego dnia i moim ataku paniki.
– Co się stało? – zapytała Maddy.
Oderwałam się od nich i spojrzałam najpierw na jedną, potem na drugą.
– Miałam wczoraj nieprzyjemną sytuację. Wpadłam w panikę, a to wszystko widział Chris. Siedziałam u niego na kolanach, przytuliłam go i wypiłam z nim wino. A tak poza tym to nie, nic się nie stało – powiedziałam na jednym wdechu, a one czekały na dalsze wyjaśnienia. – Wracałam z zakupów, nie wiedziałam, gdzie jestem, i zaczepiło mnie dwóch typów, którzy chcieli zrobić mi coś bardzo złego. I wtedy pojawił się Chris.
– O mój Boże! – szepnęła Luna, przykładając dłonie do ust.
– Dlaczego nie zadzwoniłaś? – zapytała z wyrzutem Maddy.
– Maddy, jak miałam to zrobić? Widziałam, jak Chris próbuje niemalże zabić tego człowieka, bałam się go, ale mi pomógł. Wiem, że on nic mi nie zrobi.
Byłam tego pewna.
– Nie gadajmy już o tym. Chodźcie – powiedziała Luna, widząc, że zaraz może wyjść z tego afera.
Skinęłam głową i ruszyłyśmy na plażę, która była niedaleko. Wiedziałam, że mnie rozumieją, ale są złe za to, że to nie one mi pomogły.
Jednak wtedy tylko on mógł mi pomóc.
Na plaży nie było za wielu ludzi; poszłyśmy na mostek, na którym zawsze siedzimy. Luna wyjęła z plecaka butelki piwa i wręczyła nam po jednej.
– Ale wiesz, że gdyby coś się działo, to my jesteśmy? – zapytała smutno Maddy.
Złapałam ją za rękę i mocno ścisnęłam.
– Wiem, Maddy. Wiem.
Promienie słońca padały na moją twarz, a ja czułam się naprawdę dobrze. Bo miałam obok siebie kogoś, przy kim po prostu mogłam się tak czuć i to było najlepsze uczucie na świecie.
Po kilku godzinach picia alkoholu i śmiania się Luna zdecydowała się wskoczyć do wody. Dziewczyna zdjęła ubrania i została w czarnym komplecie bielizny. Bez zastanowienia wskoczyła do wody, a ja głośno się zaśmiałam. Maddy pokręciła głową i zamoczyła nogi, ochlapując Lunę.
– A wiecie, że ten Will to całkiem fajny chłopak – powiedziała zadowolna Luna, pływając na plecach.
– No nie mów, że z nim spałaś?! – krzyknęłam Maddy.
– Ciszej, debilu! – krzyknęłam, a dziewczyna przewróciła oczami.
– Boże, nie dramatyzuj, kobieto. Od razu spałam. Nie, nie spałam, puknął mnie w samochodzie.
Zaśmiałam się na słowa Luny, bo ona była naprawdę niemożliwa.
– Fajnie było? – zapytałam, ruszając brwiami.
– Tak.
– Dobra, stop – jęknęła Maddy przy akompaniamencie naszego śmiechu. – Jadę na tydzień do dziadków, nie wiem, jak to przeżyję – dodała dziewczyna, kładąc się na moście.
Dziadkowie Maddy mieszkali na wsi; uwielbiałam ich. Szczególnie babcię, która była cudowna. Często jeździłam do nich z Maddy, a później wracałam do domu z torbą ciasta i dżemów domowej roboty.
– Przywieź mi dżem – rzuciłam, kładąc się na jej brzuchu.
Dziewczyna zaśmiała się i położyła dłoń na moim policzku. Na moim boku położyła się Luna; nawet nie krzyczałam, że jest mokra, bo kiedy tak leżałyśmy wtulone w siebie, wszystkie zmartwienia znikały.
– Widziałam Jaspera z jakąś dziewczyną – szepnęła Luna.
W sercu poczułam ukłucie, ale wiedziałam, że to nic nie zmieni.
– Życzę mu tego, żeby laska zdradziła go z połową miasta – powiedziałam bez jakichkolwiek emocji. Nie obchodził mnie już ktoś taki jak Jasper, człowiek, który okazał się największym psychopatą na świecie.
– Też tak uważam. A ty zasługujesz na szczęście, Amy.
Może jeszcze w tamtym momencie nie wierzyłam w te słowa, ale po tym, co działo się później, mogłam śmiało stwierdzić, że warto było na to szczęście czekać.
***
Wróciłam do domu bez żadnych zbędnych przygód. Nie mogłam trafić kluczem w zamek, bo wypiłam więcej, niż planowałam. Nagle drzwi się otworzyły, a ja zamglonym wzrokiem spojrzałam na Chrisa, który stał przede mną w samych bokserkach. Zrobiło się niezręcznie.
– Wchodź – rzucił, otwierając szerzej drzwi.
Bez słowa weszłam do domu i chciałam położyć się spać, ale chłopak znów pokrzyżował mi plany. Stanął przede mną, blokując mi drogę, a ja znów poczułam ten zapach.
– Chcę iść spać! – jęknęłam niczym małe dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki.
– Mogłaś zadzwonić, przyjechałbym po ciebie – powiedział przeszywającym głosem, a ja spojrzałam na niego jak na debila.
– Nie mam twojego numeru, panie mądry. – Zaśmiałam się, a on pochylił się nade mną tak, że nasze nosy niemal się stykały.
– Wczoraj wpisałem ci go do telefonu, pani najebana.
Rozszerzyłam oczy ze zdumienia, bo nie mam pojęcia, kiedy to zrobił.
– Dobra, już nie udawaj takiego troskliwego – warknęłam, odsuwając się od niego. Chłopak gorzko się zaśmiał.
– A kto ci wczoraj pomógł, co? Co by było, gdyby dziś stało się coś podobnego? – zapytał zdenerwowany.
– Ale się nie stało! – krzyknęłam, rozkładając ręce na boki. – Nie potrzebuję twojej troski, Chris. – Wbiegłam na górę, zamykając się w swoim pokoju. Tak bardzo go nie rozumiałam.
Usłyszałam trzask drzwi od domu, a następnie warkot silnika.
– No zajebiście! – szepnęłam, kiedy Chris wyjechał z podjazdu.