Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Szalejąc za tobą. Connorowie. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Seria:
Format:
EPUB
Data wydania:
20 marca 2025
2993 pkt
punktów Virtualo

Szalejąc za tobą. Connorowie. Tom 2 - ebook

Lori Connor jest wedding plannerką i kocha swoją pracę – organizowanie pięknych uroczystości daje jej szczęście.

Nawet wtedy, kiedy musi zorganizować ślub w cztery tygodnie – a takie właśnie dostaje zlecenie. Na szczęście Amber i Matt wydają się bezproblemową parą, a dodatkowo towarzyszy im świadek, Graham Frazier. Charyzmatyczny i niesamowicie przystojny właściciel klubu piłkarskiego, który jest sceptycznie nastawiony do małżeństwa. Ma za sobą rozwód, jednak możliwe, że za sprawą Lori ponownie dostrzeże uroki ślubnych uroczystości…

Lori i Graham znajdują wspólny język, a Milo, synek Lori, owija sobie mężczyznę wokół palca. Ale czy ta dwójka myśli o sobie na poważnie?

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9491-3
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

GRAHAM

– Grahamie, jesteś pewny? – spytała Amber.

– Tak. – Zwróciłem się do Matta: – Czy mógłbyś przypomnieć swojej przyszłej żonie, że nigdy nie godzę się na coś, do czego nie jestem przekonany?

– Racja – potwierdził Matt.

– Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Oczywiście, że chcę być świadkiem na waszym ślubie. – Posłałem Amber szeroki uśmiech.

Siedzieliśmy w nowej restauracji w West Hollywood. Dziś było otwarcie, więc zaprosiłem Amber i Matta, żebyśmy wspólnie ją przetestowali. Szef kuchni szczycił się tym, że potrafi zmienić smażonego kurczaka w danie dla smakoszy. I dotrzymał słowa. Mięso było warte każdego wydanego centa, podobnie jak frytki i sałatka coleslaw. Od razu po przyjściu przyjaciele ogłosili nowinę – Amber była w ciąży. Powiedzieli też, że chcą się jak najszybciej pobrać.

– Będziemy musieli to zrobić po kosztach – ciągnęła dziewczyna. – Na sam widok cen za rezerwację miejsca rozbolała mnie głowa. Myślimy o tym, żeby wynająć kawałek przestrzeni na świeżym powietrzu i rozstawić namiot.

– Nie musicie niczego wynajmować. Możecie skorzystać z mojego ogrodu. Jest wystarczająco duży i lubicie go – zaproponowałem.

Amber westchnęła.

– Uwielbiam go. Ale to byłby dla ciebie duży kłopot.

Znów zwróciłem się do Matta:

– Przypomnij jej, że niczego nie proponuję, dopóki nie jestem o tym przekonany.

– Wy dwaj zawsze będziecie wrzodami na dupie. Dziękuję ci, Grahamie. Rozważymy twoją propozycję. Stawiamy ci dzisiaj kolację – zadeklarowała Amber.

– To mi wygląda na uczciwą transakcję. – Puściłem do nich oko, jedząc frytkę. Zamierzałem się też dołożyć do kosztów organizacji, ale o tym wspomnę im innym razem. To byłby mój prezent ślubny dla najlepszych przyjaciół.

– No tak, bardzo uczciwą. Znęcaj się nade mną dalej, a wynajdę ci takie obowiązki, żebyś cierpiał męki.

– Cierpiał męki? Oto ja, najlepszy świadek pod słońcem, a ty chcesz mnie udręczyć? Jeszcze mogę zmienić zdanie – zagroziłem. Amber przeszyła mnie spojrzeniem. Gdyby wzrok mógł zabijać.

Kiedy mnie zapytali, omal nie zasugerowałem, żeby wybrali kogoś innego. Obowiązki świadka sięgają o wiele dalej niż organizacja wieczoru kawalerskiego czy wygłoszenie przemowy. Powinien być głosem rozsądku, kiedy para tego potrzebuje, służyć radą. Moje małżeństwo okazało się porażką. Na jakiej podstawie moje rady miałyby im pomóc? Ale cała nasza trójka przyjaźniła się od czasów gimnazjum. Nie mogłem odmówić. Poza tym Matt i Amber zaczęli ze sobą chodzić w ostatniej klasie liceum. Przez te dwanaście lat nie potrzebowali moich mądrości, więc byłem pewien, że tak zostanie.

– Nadal się ze mną droczysz. Wiesz, że potrafię się zemścić. Z pomocą mojego przyszłego męża lub bez niej.

Matt uniósł ręce w geście obronnym.

– Hej, ja nic nie mówiłem.

– Wyczułam, że jesteś po stronie Grahama.

– Człowieku, lepiej jej nie wkurzaj. Odkąd zaszła w ciążę, jest jeszcze bardziej przerażająca.

Roześmiałem się.

– Wiecie co? Skoro stawiacie mi kolację, zamówię dokładkę.

Amber pogładziła się po brzuchu, a Matt przywołał kelnera gestem.

– My też weźmiemy. Mam teraz wymówkę, żeby jeść za dwoje, nie?

Dokładka smakowała nawet lepiej. Ciągle napływali nowi goście i w pewnym momencie zrobiło się dla mnie za tłoczno. Moja wina, że zarezerwowałem stolik w dniu otwarcia, ale testowaniem nowych knajp zajmowałem się hobbystycznie. Kiedy jedliśmy, Amber przedstawiała nam swój plan.

– Chcę, żeby ślub się odbył, zanim brzuch będzie widoczny, ale nie mam czasu na organizację. Potrzebuję profesjonalnego wsparcia. – Jako szefowa działu PR i marketingu w moim klubie piłkarskim była bardzo skuteczna, więc nie miałem wątpliwości, że znajdzie wedding plannerkę w mgnieniu oka. – Dlaczego ciągle patrzysz na zegarek? – spytała.

– Za godzinę mam rozmowę telefoniczną na temat potencjalnego transferu zawodnika i chcę być wtedy w samochodzie.

– Jest osiemnasta – zauważyła Amber.

– Dzwonią z Pekinu. Inna strefa czasowa. Ale nie sądzę, żeby długo mi to zajęło. Potem możemy się przenieść w inne miejsce.

Amber zmarszczyła nos.

– Nie możemy, przepraszamy. Mamy plany na później. Nadal odwlekasz powroty do domu, hę? Czy ty w ogóle spędzasz czas w tej swojej wypasionej willi?

– Oczywiście. Tam śpię. – Ale niewiele poza tym. Dom jest za duży, za pusty. Kupiłem go po rozwodzie, był w połowie drogi między Santa Monica a Malibu. Wcześniej mieliśmy mieszkanie w mieście, ale ja zawsze chciałem żyć nad oceanem i przez otwarte okna słuchać szumu fal bijących o brzeg, a nie hałasu ulicznego. Potrzebowałem wtedy trochę ciszy i spokoju. Teraz miałem pod dostatkiem obu i wkurzało mnie to. – Jest za duży dla jednej osoby.

– Przyzwyczaisz się – zapewnił Matt. – Chyba że chcesz go sprzedać i kupić coś mniejszego?

– W tej okolicy nie budują mniejszych, a ten mi się podoba.

Rozmowa na temat transferu okazała się stratą czasu, więc w trakcie przeglądałem maile. Pojawił się komunikat o nowej wiadomości od Amber zatytułowany „Obowiązki świadka”.

Lista była bezlitośnie długa, ale na samym końcu wstawiła emotkę z przymrużonym okiem i dodała: Nie przejmuj się. Myślę, że obędzie się bez połowy tych rzeczy.

Miałem przeczucie, że z tym ślubem będą same kłopoty.ROZDZIAŁ TRZECI

GRAHAM

W czwartek nie dałem rady pojawić się na czas na kolejnym spotkaniu z Lori. Amber i Matt mieli jej pokazać dom i ogród, żeby doradziła, gdzie postawić namiot weselny i zorganizować miejsce samej ceremonii ślubnej. Niezapowiedziana rozmowa telefoniczna z potencjalnym sponsorem zajęła mi grubo ponad godzinę. Kiedy byłem w połowie drogi, Amber zadzwoniła, że prawie skończyli i będą się zbierać.

Kurde, szkoda, bo chciałem ich złapać. Zeszłotygodniowe spotkanie było zaskakujące z więcej niż jednego powodu. Nie spodziewałem się, że okaże się takie owocne… ani że Lori będzie taka zjawiskowa. Bez wątpienia chciała wyglądać profesjonalnie w tej sukience. Nie odsłaniała absolutnie niczego. Prawdę mówiąc, zakrywała o wiele za dużo, a mimo to puściłem wodze fantazji, jak tylko przede mną usiadła.

Kiedy podjechałem od frontu domu, przeżyłem miłe zaskoczenie – Lori podeszła do czerwonej hondy, rozmawiając przez telefon. Usłyszałem jej głos przez otwarte okno.

– Szanuję to, że jesteś moją klientką, i lubiłam z tobą pracować, ale nie będę dłużej tolerować twoich wymówek. Jeśli nie stać cię już na moje usługi, po prostu to powiedz i się rozstaniemy.

Stała do mnie tyłem, a ponieważ nie zauważyła, że przyjechałem, mogłem obserwować ją w swoim żywiole. Miała pewny głos i wyprostowane plecy. Lori Connor nie daje sobie wciskać kitu. Podobało mi się, że ma twardy tyłek. Ogólnie podobał mi się jej tyłek; miała na sobie ołówkową spódnicę – ciasną w pasie i idealnie przylegającą do krągłości bioder i pupy.

– Okej. Umowa stoi. Doceniam twoją szczerość. Zadzwoń, kiedy staniesz na nogi – powiedziała. Rozłączyła się i odwróciła w moją stronę.

– Panie Frazier, dzień dobry! Nie słyszałam, że pan przyszedł.

– Po prostu Graham. Wszystko okej?

Wskazała na samochód.

– Nie odpala. Holownik jest w drodze, ale powiedzieli, że zajmie to co najmniej półtorej godziny. Znasz jakieś kawiarnie albo restauracje w okolicy, do których można pójść na piechotę?

Znałem kilka dobrych restauracji, ale wpadłem na lepszy pomysł.

– Wejdźmy do mnie. Zrobię kolację.

Zamrugała, po czym pokręciła głową.

– Dzięki, ale zjem coś w pobliżu.

Zauważyłem, że się zawahała. Kusiło ją, żeby się zgodzić, więc naciskałem dalej. Kolacja w towarzystwie Lori Connor byłaby dobrym pomysłem na spędzenie wieczoru.

– Lori, ja coś ugotuję. Odpoczniesz i opowiesz mi o dzisiejszych postępach z Mattem i Amber. Czy z moją propozycją jest coś nie tak?

Kąciki jej ust uniosły się w najpiękniejszym uśmiechu. Założyła ręce na piersi, ale odpowiedziała, uśmiechając się jeszcze szerzej.

– Cóż, skoro tak stawiasz sprawę, rzeczywiście trudno mi się oprzeć.

Lori szybko zrelacjonowała mi, co nowego w sprawie organizacji wesela. Zdecydowali się już na rodzaj namiotu. Następnym punktem na liście były degustacje.

– Namiot stanie oczywiście w ogrodzie. Plaża jest za wąska, żeby zorganizować ceremonię tam. Może też odbyć się w ogrodzie albo na tarasie, skąd widać ocean. Spokojnie pomieści osiemdziesiąt osób. Ale wtedy wszyscy kręciliby ci się po domu.

– Nie mam z tym problemu.

– Uwielbiam twój dom. Za ten widok dałabym się pokroić.

– Dzięki. Właśnie to mnie do niego przekonało.

Chciałem mieszkać blisko oceanu, a ta oferta pojawiła się jako pierwsza. Był zdecydowanie za duży dla jednej osoby, ale nie zamierzałem dłużej zwlekać. Kuchnię od oficjalnej części jadalnianej oddzielała wysepka. Wskazałem na dwa wysokie krzesła przy blacie.

– Możesz tu siedzieć, jak będę gotował.

– A co dziś poleca szef kuchni?

Lori wspięła się na krzesełko i uderzała palcami o blat, zerkając na podwójny piekarnik po drugiej stronie. Oparłem łokieć o wysepkę, a drugą rękę położyłem na niskim oparciu za jej plecami.

– Udka z kurczaka. Mogę zrobić sos pomidorowy i ugotować brązowy ryż. Mam też makaron. Lubisz sos serowy? Znam doskonały przepis ze śmietanką, gorgonzolą i parmezanem.

Zmarszczyła nos.

– Kurczak z sosem pomidorowym brzmi dobrze.

– Ale tak naprawdę wolałabyś makaron.

– Skąd wiesz?

– Mowa ciała. Dlaczego odmawiać sobie czegoś, na co ma się ochotę?

– O mój Boże, nie powinieneś mnie tak demoralizować. Oczywiście, że wolę makaron.

Roześmiała się. Jej wydatne usta, które uśmiechały się z mojego powodu, sprawiły, że zacząłem się zastanawiać, w jaki jeszcze sposób mógłbym ją zdemoralizować. Podszedłem bliżej i przesunąłem rękę z oparcia na jej plecy. Zesztywniała, ale nie odsunęła się.

– Demoralizowanie to moja specjalność.

Znów się roześmiała i przechyliła głowę na bok.

– A byłam całkiem przekonana, że lubisz proste, wąskie ścieżki.

– Skąd to wrażenie?

– Nie jestem pewna.

Oblizała dolną wargę. Prawie się zbliżyłem, żeby ją pocałować. Wtedy odwróciła wzrok, więc się wycofałem. Co ja do diabła robiłem? Przeszedłem do części kuchennej, wyjąłem wszystkie składniki i zacząłem przygotowywać kolację.

– Wow, ty naprawdę gotujesz! – wykrzyknęła Lori, kiedy kroiłem cebulę.

– Tak. Relaksuje mnie to. Myślałaś, że zaproszę cię na mrożoną pizzę?

– Przeszło mi to przez myśl.

Słyszałem uśmiech w jej głosie i spojrzałem na nią przez ramię.

– Nisko stawiasz poprzeczkę, co? Zobaczymy, czy zrobię na tobie wrażenie.

– No to dawaj, szefie.

Z miejsca, w którym stałem, miałem dobry widok na jej długie nogi. Spódniczka sięgała jej tuż przed kolano. Palce mnie świerzbiły, żeby jej dotknąć i podciągnąć materiał w górę ud. Jak gładką ma skórę? Jak dobrze smakuje?

– Jak długo znasz Matta i Amber? – spytała, skutecznie przerywając mój tok myślenia. Wstawiłem sos do zagotowania i odwróciłem się do niej.

– Od gimnazjum. To moi najlepsi przyjaciele.

– To słodkie, że opłacasz im weselne menu.

– Mam w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę, ale o tym cicho sza.

– Powiedz mi. – Próbowała mnie podejść, ale pokręciłem głową. – Robisz to specjalnie.

– Oczywiście, że tak. Odpłacam ci się za powątpiewanie w moje umiejętności kulinarne.

Wybuchnęła gromkim śmiechem, który rozległ się w całej kuchni. Nie mogłem oderwać wzroku od tych pełnych ust, tych długich nóg.

Kiedy jedzenie było gotowe, wzięliśmy wszystko na taras. Fakt, był ogromny. Miała rację; ceremonia spokojnie mogła się odbyć tutaj. Po jednej stronie stała rattanowa sofa, a obok niej stół na sześć osób. Usiedliśmy przy stole.

– Powinieneś spróbować swoich sił w konkursach kulinarnych. Wygrałbyś wszystkie. Brałeś lekcje gotowania czy coś?

– To wszystko zasługa Nany. Mojej babci. Jest lepsza od każdego szefa kuchni.

– Niesamowite. To nawet smaczniejsze niż przepis mojej siostry, ale… – udała, że zapina usta na zamek – miałabym poważne kłopoty, gdyby się dowiedziała, że tak mówię.

– Zachowam tę tajemnicę dla siebie. Nie wiedziałem, że Jace ma drugą siostrę. – Miałem przyjazne relacje ze wszystkimi chłopakami z drużyny, ale trzymaliśmy zdrowy dystans ze względu na pracę.

– Jest nas sześcioro. Trzech braci i trzy siostry. A ty?

– Mam dwójkę przyrodniego rodzeństwa, ale nie utrzymujemy kontaktu. Znam Amber i Matta już tak długo, że traktuję ich jak rodzinę.

Nie chciałem wdawać się w dalsze szczegóły. Matka od nas odeszła z powodu zdrad ojca, kiedy miałem dwa latka. Mężczyźni z rodu Frazierów skłonność do romansowania mieli chyba we krwi. Mój ojciec i dziadek ani trochę nie szanowali swoich żon i rodzin. Chciałem, żeby u mnie było odwrotnie. Ale rozwód pokazał, że małżeństwo nie jest łatwe, nawet jeśli dajesz z siebie wszystko, co najlepsze. Skupiłem się z powrotem na rozmowie z Lori.

– Która z sióstr ma takie niesamowite zdolności kulinarne?

– Valentina.

– Gdzie pracuje?

– Jest właścicielką firmy produkującej perfumy i kosmetyki.

– A reszta rodzeństwa?

– Landon ostatnio sprzedał swoją firmę IT w San Jose i przeprowadził się tutaj. Teraz otwiera fundusz inwestycyjny. Will jest detektywem, a Hailey konsultantką biznesową. Dużo podróżuje, przyjeżdża głównie w weekendy.

– Po smutnym tonie twojego głosu wnoszę, że chciałabyś ją widywać częściej?

– No.

Nie rozwodziła się nad tym tematem, bo skupiła się na makaronie i nie przestawała jeść, dopóki nie opróżniła talerza do czysta. Miałem przeczucie, że pod ołówkową spódnicą i włożoną w nią bluzką kryła się dzikość, która tylko czekała, żeby ją wyzwolić. Podobało mi się, z jakim apetytem jadła, jak perliście się śmiała. Po kolacji przenieśliśmy się na sofę.

– No i? Dama ukontentowana?

– O, tak. Pierwsza klasa, kuchmistrzu. Gdybyś kiedyś odszedł z klubu, zrobiłbyś furorę we włoskiej restauracji. Klub jest w twojej rodzinie od trzech pokoleń, mam rację?

– Tak. Mój dziadek odziedziczył fortunę i wszystko zainwestował w swoje dwie wielkie pasje: gorzałę i piłkę nożną. Firma alkoholowa padła po pięciu latach, ale klub przetrwał pokolenia.

Zawsze czułem się tam jak w drugim domu. A ostatnio jak w jedynym. Stadion i biura były blisko siebie. Dzięki klubowi miałem miłe wspomnienia z dzieciństwa. Starannie przycięta trawa, granie z najlepszymi piłkarzami tamtych czasów, siedzenie na podłodze w biurze ojca i słuchanie, jak prowadzi biznes. Piłka nożna była jedynym, co nas łączyło.

– Takie dziedzictwo to powód do dumy. – Spojrzała na telefon i westchnęła. – Zaraz powinnam się zbierać.

Chciałem ją powstrzymać. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz tak dobrze się bawiłem. Nie byłem gotowy na zakończenie tego wieczoru.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij