Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Szalona Siódemka WAKACJE - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 lipca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szalona Siódemka WAKACJE - ebook

Szalona, pełna zabawnych przygód książka o przyjaciółkach, które wyruszają na wakacyjną wyprawę. Okazuje się, że pobyt na wsi może być naprawdę ekscytujący. Dziewczęta z dala od domu, poznają smak wiejskiego życia. Czy przetrwają bez kablówki, Internetu, telefonów?...

Okazuje się, że poradzą sobie doskonale, a przy okazji wprowadzą w uporządkowane życie mieszkańców gigantyczny chaos i zdemolują całą wieś!

Ta pełna humoru książka stanowi doskonałą lekturę zarówno dla młodzieży,
jak i dorosłych.

Pomysły Zuzi i jej koleżanek mogą być natchnieniem dla wielu rówieśników oraz przestrogą dla ich rodziców...

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65211-06-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział I Kosiarką na wakacje

Zuzia marzyła tylko o jednym: o chwili wypoczynku, relaksie i świętym spokoju. U progu wakacji jej mama wyjechała w delegację, pozostawiając ją pod nadzorem szalonego i ekscentrycznego sąsiada, pana Piotra. Przez kilka dni wraz ze swoimi czterema przyjaciółkami miała tyle niesamowitych przygód, iż spokojnie można by obdzielić nimi całą szkołę. Zuzia wraz z Arianą, Gosią, Magdą i Karoliną oraz domowym stadkiem zwierząt (berneńskim psem pasterskim, Walkerem, i leniwym kocurem, Felixem) przeżyła potop w mieszkaniu, otrucie gadającej papugi, wizyty natrętnej cioci Jadzi, polowanie na krokodyla, remont domu, reanimację złotej rybki i wielką ucieczkę po uczcie stulecia w KFC. Jak by tego było mało, wszystkim niespotykanym wydarzeniom towarzyszyły pierwsze westchnienia miłosne pana Piotra i cioci Jadzi.

Gdy wyjazd mamy dobiegł końca, wszyscy uczestnicy niezwykłych zdarzeń czekali w ogromnym napięciu na to, czy skutki ich niesamowitych przygód ujrzą światło dzienne. Przy zupełnie nieświadomym udziale pana Piotra mama nie zorientowała się w zmianach w domu, które zaszły pod jej nieobecność. Amnezja była na tyle silna, że nie zauważyła nawet przybycia do domu nowego berneńczyka, a właściwie – przeuroczej bernenki, którą Zuzia zdążyła nazwać Bellą.

Bella z Walkerem biegali po ogrodzie, od czasu do czasu radośnie poszczekując. Mama po kilkudniowym wyjeździe rozkoszowała się leniwym opalaniem, wystawiając na przemian lewy i prawy bok do słońca. Starała się opalać równomiernie. Obserwujące ją zza płotu Ariana i Magda stwierdziły, że regularny ruch obrotowy przypomina kręcenie się kurczaka na rożnie.

– Tak – powiedziała Magda – mama Zuzi wygląda, jakby smażyła się na rożnie. Obraca się regularnie raz w lewo, a raz w prawo.

– Rożno nie obraca się na przemian w obie strony – zauważyła nieśmiało Ariana – ono kręci się w koło cały czas.

– Jakie to ma właściwie znaczenie? – W sumie żadnego. Dziewczyny wzruszyły ramionami i weszły na podwórko. Krzyknęły grzecznie: – Dzień dobry pani! – i pomknęły szybko do pokoju Zuzi. Tu była ich tajna baza wojenna. Wszystkie narady odbywały się dokładnie w tym miejscu. Jedna z dziewcząt siadała zawsze w pobliżu okna, by kontrolować, co dzieje się na podwórku, podczas gdy druga lokowała się w pobliżu drzwi, nasłuchując, czy ktoś nie czai się na zewnątrz. Tylko Zuzia siadała wygodnie na środku wielkiego łóżka z nogami założonymi na nocną szafkę.

– Słuchajcie – zaczęła Zuzia – jak tak dalej pójdzie, to może dojść do tragedii. Mama zaczyna odzyskiwać pamięć. Wczoraj wieczorem pytała mnie nieśmiało o doniczkę, która zniknęła z parapetu, a dziś rano omal nie wyszło na jaw, że przemalowałyśmy ściany i sufit w kuchni!

– Masz rację – potaknęła Ariana – trzeba coś z tym zrobić. Tylko co?

– Najlepiej będzie, jak się przyznasz – powiedziała Magda.

– Zwariowałaś? Chcesz, żebym do końca życia siedziała na łańcuchu przywiązana do kaloryfera? Przecież mama nigdy w życiu mnie nigdzie już samej nie wypuści, nie mówiąc już o tym, że najprawdopodobniej sama też nigdy więcej nie opuści domu.

Debatowały tak dobre pół godziny, gdy z podwórka doleciał do nich ledwo słyszalny głos telefonu. Mama przestała się obracać i sięgnęła po słuchawkę. Dłuższą chwilę z kimś rozmawiała, a kiedy odłożyła telefon z powrotem na stolik, podniosła się i zawołała głośno:

– Zuzia!!! Chodź do mnie proszę!!!

Zuzia, nieco zaniepokojona, zdjęła nogi z szafki i poczłapała posłusznie w stronę maminego legowiska.

– Kochanie, mam dla ciebie wspaniałą wiadomość – zaczęła radośnie – dzwoniła przed chwilę ciocia Jadzia…

Zuzia zamarła z przerażenia. Czyżby wszystko miało się wydać? Czy może chodziło o jakąś jedną konkretną rzecz? Czekała w napięciu jeszcze chwilę, gdy mama odezwała się:

– Ciocia wspomniała mi o tym, jak cudownie sprawowałaś się podczas mojej nieobecności i jaka byłaś dla niej miła. Chciałaby w nagrodę zaprosić cię do siebie na prawdziwe, najprawdziwsze, wakacje na wsi.

Szczęka Zuzi opadła nieco powyżej poziomu trawnika. Spodziewała się, że ciotka zapraszała ją wcześniej jedynie z grzeczności. Teraz wyszło na to, że mówiła całkiem poważnie.

– Aaa… i zapomniałabym, że ciocia Jadzia wspominała, iż twoje koleżanki również zasłużyły na wakacje. Możesz zaprosić je wszystkie na wspólną wyprawę.

To podobało się Zuzi dużo bardziej. Samotne spędzanie wakacji z pewnością nie byłoby specjalnie ciekawe, ale wyjazd z Arianą, Gosią, Karoliną i Magdą mógł być rzeczywiście odjazdowy! Zuzia podskoczyła do góry i zaklaskała w dłonie. To się nazywa zabawa!

– Czy mogę zaprosić dziewczyny na wyjazd już teraz? – zapytała i nim zdążyła usłyszeć odpowiedź, biegła co sił w nogach w stronę mieszkania.

– Co się stało? Co tam? – dopytywały dziewczyny, gdy Zuzia zajęła swoje strategiczne miejsce na łóżku.

– Mam dla was rewelacyjną wiadomość. Jedziemy na wyprawę!

– Gdzie? Gdzie?

– Do cioci Jadzi.

– Gdzie?

– Do cioci Jadzi! – powtórzyła Zuzia.

Magda wydawała się być zachwycona. Ariana natomiast podchodziła do sprawy nieco bardziej sceptycznie.

– A czy twoja ciocia ma telewizor z anteną satelitarną?

– Pewnie nie – odpowiedziała Zuzia.

– A komputer z Internetem?

– Chyba też nie bardzo.

– To może ma chociaż zwykłą kablówkę?

– Widziałaś kiedyś kablówkę na wsi?

– No w gruncie rzeczy, to ja na wsi chyba nigdy nie byłam…

Dziewczyny wytłumaczyły koleżance, że wieś nieco różni się od miasta, że są tam trochę niższe domy i nie ma takich szerokich ulic, a na dodatek jest masa pól, po których biegają różne zwierzęta, a na podwórkach stoją stajnie, stodoły, obory i spichlerze.

– A co to u diabła jest spichlerz? – zdziwiła się Ariana.

– Spichlerz to takie miejsce, gdzie przechowuje się zboże, i są tam bardzo małe okna. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem dlaczego – powiedziała Magda.

– Nieprawda! Okna są tam duże, nawet bardzo duże, żeby było jasno – włączyła się do rozmowy Zuzia.

– Jakie to ma znaczenie, czy są duże, czy małe? Nas tam trzymać przecież nie będą.

Po dłuższej chwili dziewczęta doszły do wniosku, że zajmowanie się spichlerzem nie powinno w ogóle mieć miejsca, bo zdecydowanie ważniejsze było to, jak przekonać rodziców, żeby puścili je na wyprawę.

– Chodźmy najpierw do mnie – powiedziała Ariana. – Rodzice zawsze mówili mi, że powinnam pojechać kiedyś na prawdziwą wieś i zobaczyć, jak tam się żyje, żebym doceniła to, co mam w swoim domu.

– No to ruszajmy.

Dziewczyny jak na komendę poderwały się do góry i równym rządkiem ruszyły w stronę domu Ariany.

– Dzień dobry! – wrzasnęły chórkiem na widok taty Ariany, tak głośno, że ten aż podskoczył na swoim stołeczku.

– Dzień dobry – oparł z miłym uśmiechem.

– Tatooooo, ja mam do ciebie takie pytanie… – zaczęła nieśmiało Ariana.

– Nie teraz, córeczko. Jestem zajęty. Nie widzisz, że naprawiam kosiarkę?

– No tak, widzę, ale sprawa jest dosyć pilna – zaczęła ponownie Ariana.

– I naprawdę nie może poczekać do kolacji?

– Nie, bo widzisz, tato, chodzi o wycieczkę…

– Jaką wycieczkę? – zdziwił się tata i odłożył na bok naprawianą kosiarkę.

Wstał, wytarł ubrudzone smarem ręce w ulubioną roboczą koszulkę i spojrzał groźnie z góry na całe trio. Magda z wrażenia aż zadrżała. Za to Ariana, znając dobrotliwe podejście swojego taty i jego łagodny charakter, odważnie wysunęła się do przodu.

– Bo widzisz, tato, chodzi o to, że mam zaproszenie.

– Jakie znowu zaproszenie? – zapytał ze stoickim spokojem tata. – Mówisz mi tu o jakimś wyjeździe i na dodatek chcesz, żebym się zgodził, ale nie mówisz, od kogo i dokąd to zaproszenie!

Teraz wysunęła się od przodu Zuzia.

– Wyprawa jest do mojej cioci. Kiedy była tu ostatnio, zaprosiła nas wszystkie na kilka dni do swojego domu na wsi.

– Tata Ariany zmrużył szelmowsko jedno oko, przechylił na bok głowę i podrapawszy się wcześniej za uchem, krzyknął głośno:

– Maryyyśka!

Z okna na pierwszym piętrze wysunęła się spod firanki głowa mamy Ariany.

– O co chodzi?

– Nasza córka chce wyjechać na wieś!

– Na stałe? Naprawdę wyprowadza się w końcu i będziemy mieli ją z głowy? – zapytała z uśmiechem mama.

Ariana nieco pobladła. Czyżby rodzice naprawdę chcieli się jej pozbyć? Z wrażenia oparła się o stojącą obok taty kosiarkę. W tym momencie z głośnym warkotem zamruczał silnik i maszyna wystrzeliła jak z procy.

– Rany boskie, łapcie ją! – krzyczała z okna mama.

Kosiarka pędziła przez alejkę prosto w stronę trawnika i grządek z sałatą. Kiedy dotarła do zagonka, przejechała po nim w takim tempie, że nim ktokolwiek zdążył zareagować, trawnik był już skoszony. Kosiarka mknęła dalej przed siebie, rozrzucając skoszoną zawartość na prawo i lewo, zaśmiecając wszystko po drodze. Kiedy pogoń złożona z taty Ariany i dziewczyn już zbliżała się do celu i wydawało się, że sytuacja zostanie opanowana, maszyna nagle skręciła i pomknęła w stronę grządki, na której rosły śliczne tulipany, będące dumą i oczkiem w głowie mamy. Z domu dał się słyszeć przeraźliwy krzyk.

– Ratuuujcie moje tulipany! – wrzeszczała jak opętana mama Ariany, tak wymachując przy tym rękami, że mało nie wypadła z okna.

Jej lamenty w niczym jednak nie pomogły. Kosiarkowy pościg nie zdołał dopaść ożywionej maszyny przed grządką i kosiarka cięła kolejne rzędy kwiatów wyrzucając w powietrze setki kolorowych płatków. Zuzia stanęła przerażona. Złożyła ręce jak do modlitwy i cicho szeptała w duchu magiczne zaklęcia, by kosiarka zechciała się zatrzymać. Tymczasem grządka tulipanów przeistaczała się w kolorową łąkę wyścieloną roślinnymi resztkami. Kiedy urządzenie dojechało do końca alejki, gwałtownie szarpnęło się i skręciło w bok, dopadając swym ostrzem sterczące krzaki pomidorów. Pomidorowy sok z niedojrzałych jeszcze owoców tryskał na wszystkie strony tak intensywnie, że w jednym momencie cała czwórka była nim ochlapana od góry do dołu. Tata Ariany wyglądał, jakby go ktoś polał ketchupem. Zuzia z Magdą, nie mając szans doścignąć maszyny, stanęły i patrzyły po sobie. Magda sięgnęła nieśmiało palcem do czoła Zuzi i zgarnęła z niego sporą kroplę soku pomidorowego.

– Dobry – mlasnęła z uznaniem i przystąpiła do szczegółowych oględzin Zuzi i podjadania.

W tym czasie kosiarka znowu skręciła i ruszyła w stronę ślicznych główek sałaty. Po chwili cały ogród był już doszczętnie zrujnowany. Kiedy wydawało się, że złośliwe urządzenie wyjedzie na ulicę i ruszy niszczyć ogrody sąsiadów, silnik nagle umilkł. To mama, jedyna przytomnie myśląca, zbiegła na dół i wyrwała kabel z kontaktu. Pozbawiona energii maszyna stanęła posłusznie.

– Ariana! Pakuj się! – wrzasnęła mama. – Na wieś możesz wyjeżdżać choćby i dziś. Tylko nie wracaj przed jesienią, póki nie zbierzemy wszystkiego, co jeszcze zostało w ogródku.

Tata Ariany stał spokojnie, uśmiechając się do siebie od ucha do ucha. Mama spojrzała na niego dziwnym wzrokiem:

– A co ty się tak cieszysz? – prychnęła oburzona.

– Przynajmniej wiadomo, że kosiarka działa – powiedział zadowolony, mrugnął do dziewczyn okiem i na wszelki wypadek, by nie oberwać ścierką, którą mama trzymała w rękach, zniknął im szybko z pola widzenia.Rozdział II Wielkie sprzątanie

Dziewczyny, załatwiwszy w dość nietypowy sposób pozwolenie na wyjazd Ariany, ruszyły w stronę domu Magdy. Kiedy stanęły kilkanaście metrów przed nim, Zuzia podniosła rękę, by je zatrzymać.

– Słuchajcie! Musimy się naradzić. Nie możemy tak po prostu tam wejść i powiedzieć o wyjeździe tak samo, jak rodzicom Ariany, bo na pewno nie pójdzie tak gładko.

Magda skwapliwie przytaknęła głową.

– Z tatą to się jeszcze dogadam, ale ponieważ on jest strasznym pantoflarzem, to i tak zrobi to, co powie mama. Dlatego to przede wszystkim ją musimy przekonać, żeby mnie puściła.

– Może kupimy jej bukiet kwiatów? – zaproponowała Ariana.

Dziewczyny spojrzały po sobie i – jak na komendę– pokręciły głowami. Słowo „bukiet” bardzo źle im się kojarzyło. Kilka dni wcześniej Zuzia przez zupełny przypadek zjadła ogromną i prześliczną kompozycję z warzyw, którą mama Magdy przygotowała na konkurs.

– Lepiej nie ryzykować. Tylko jak ją przekonać do wyjazdu?

– Wiem! – wrzasnęła nagle Magda. – Moja mama jest pedantką.

– A co to znaczy? – zapytała Ariana.

– Pedantka to osoba, która bardzo, ale to bardzo, lubi porządek. No wiecie, wszystko musi mieć swoje miejsce, musi być idealnie czysto i nic nie może być pobrudzone.

– I co z tego wynika?

– Ano wynika z tego to, że mama będzie szczęśliwa, gdy obiecam jej, że dokładnie posprzątam calutkie mieszkanie. A na dodatek podczas wyjazdu nie będę mogła nabrudzić, więc mama będzie podwójnie szczęśliwa.

Pozmawiały jeszcze chwilę na temat strategii i ruszyły przed siebie. Najpierw w domu pojawiła się Magda, którą mama przywitała chłodnym „dzień dobry”.

– Dzień dobry, kochana mamusiu – zaszczebiotała radośnie Magda.

Mama zerknęła na nią podejrzliwie:

– Czy ty czegoś ode mnie nie potrzebujesz?

– Ależ skąd, mamusiu – zapewniła tak żarliwie, że omal sama w to nie uwierzyła. Kolejno przywitały się też Ariana i Zuzia.

– Jesteśmy wolontariuszkami ruchu czystości – przemówiła Zuzia, puszczając do Magdy oko.

– Czego? – zdziwiła się mama. – Wolontariuszkami ruchu czystości? – Mama uśmiechnęła się.

– To chyba nie powinnyście przebywać w tym domu, bo tu nie ma dziewczynek tak kochających porządek jak wy.

– Ależ skąd, proszę pani! Właśnie na tym polega nasza misja. Uczymy sprzątać tych, którzy czasami sobie nie radzą.

Magda chciała już gwałtownie zaprotestować, oświadczając, że ona przecież świetnie sobie ze wszystkim radzi, ale Ariana kopnęła ją w kostkę tak, że ta aż podskoczyła.

– Cicho bądź – syknęła jej w ucho Zuzia.

– Rzeczywiście potraficie tak dobrze sprzątać, czy tylko się przechwalacie? – zapytała z przekąsem mama.

– Umiemy! – odpowiedziały zgodnym chórkiem dziewczyny. – Nawet możemy to pani udowodnić, sprzątając calutkie mieszkanie.

– Zgoda. Jeśli uda się wam do mojego powrotu posprzątać dom, a przy okazji nauczyć tego Magdę, możecie prosić o co tylko zechcecie. Ale jeśli nie spełnicie obietnicy, ta młoda dama – tu wskazała palcem na córkę – pozostanie w domu przez najbliższy miesiąc bez prawa wyjścia nawet na chwilę. I to ja wówczas będę ją uczyła sprzątać.

To powiedziawszy, mama włożyła na głowę ogromny czerwony kapelusz i ruszyła w stronę wyjścia. Gdy tylko drzwi się zatrzasnęły, dziewczyny radośnie rzuciły się sobie na szyje, wykonując dziki taniec.

– Od czego zaczynamy? – spytała przytomnie Ariana.

– Najpierw ustalmy, ile mamy czasu, zanim wróci mama – odparła spokojnie Zuzia.

– W czwartki zazwyczaj wychodzi do swojej przyjaciółki, pani Agaty, mieszkającej obok szkoły. Wypija herbatę i wraca po krótkich ploteczkach. Mamy jakieś dwie, maksymalnie trzy godziny.

Zaczęły od pokoju Magdy, którego sprzątnięcie było rzeczą najtrudniejszą.

– A co mam zrobić z tymi puzzlami? – zapytała Ariana, pochylając się nad walającymi się po podłodze kartonikami.

– Może włożysz do pudełka? – zaproponowała Zuzia.

– Nie da się – odburknęła Ariana. – One nie mają swojego pudełka.

– Słusznie – dodała Magda. – Pudełko od puzzli przeznaczyłam na cukier, który trzymam w szafce z butami.

– Gdzie??

– No, w szafce z butami. Uwielbiam go podjadać, a ponieważ mama mi nie pozwala, to muszę go chować. A do szafy z butami raczej nie zagląda, więc mam swoje tajne zapasy. Chcecie trochę? – zapytała Magda, otwierając szafkę.

Zapach, jaki się stamtąd wydostał, spowodował, że obie koleżanki natychmiast pokręciły przecząco głowami. Magda, nie zrażając się odorem przepoconych butów, sięgnęła po pudełko, a następne pochyliła się nad nim i zaczęła je wylizywać.

– Fuj! Jak ty możesz to robić? – prychnęła oburzona Ariana i zabrała się za zbieranie rozrzuconych po podłodze skarpetek. Były tak sztywne, że można by nimi gwoździe wbijać.

– Do pralki z nimi! – wrzasnęła Zuzia.

– Jeszcze nie! – odkrzyknęła Magda. – Przecież używam ich dopiero trzeci tydzień. Powinny jeszcze kilka dni wytrzymać.

Mimo protestów, obie pary sztywnych skarpetek trafiły do kosza na pranie.

– A to co? – wybałuszyła oczy Zuzia.

– Rybka.

– Co? To była prawdziwa, żywa rybka?

– Tak. W ubiegłym miesiącu był u nas z wizytą wujek, który hoduje rybki. I ta mu wyskoczyła ze słoika. Zdechła, więc leży.

– A nie wpadłaś na to, żeby ją wyrzucić?

– Jakoś nie miałam czasu – wzruszyła ramionami Magda i odeszła w drugi kąt pokoju.

Kolejne przedmioty znikały z podłogi i lądowały w szafkach, koszu na śmieci i pralce.

Mimo nieprzerwanej pracy dziewczyny nie posunęły się z porządkami prawie wcale.

– Spójrzcie na zegarek – powiedziała Ariana. – Jeśli wierzyć w to, co powiedziałaś, to twoja mama dotrze do nas za niewiele ponad pół godziny, a my nie zdążyłyśmy posprzątać nawet jednego pokoju.

– I co ja teraz zrobię? Do końca wakacji będę miała szlaban i nie wyjdę z domu. – Magda zaczęła cichutko szlochać.

– Przestań płakać, bo poplamisz dywan i będzie więcej sprzątania! – kategorycznie zarządziła Zuzia. – Musimy cię jakoś uratować i zabrać ze sobą na wieś.

Ariana, która opychała się chwilę wcześniej znalezionym na podłodze kawałkiem czekolady, zaproponowała nieśmiało:

– Przecież możemy trochę przyspieszyć sprzątanie. Odnoszenie wszystkiego na swoje miejsce spowalnia nam pracę, prawda?

Dziewczyny pokiwały głowami na znak, że się zgadzają.

– W takim razie – ciągnęła usatysfakcjonowana Ariana – wszystko, co znajdziemy na podłodze, będziemy wrzucały do szafek, w których nie ma szyb. W ten sposób unikniemy wpadki, bo mama niczego nie zauważy.

Sprzątanie od razu szło im dużo szybciej. Jedyny problem napotkały w kuchni, gdzie wszystkie szafki miały przezroczyste szklane ścianki.

– I co? – bezradnie rozłożyła ręce Magda.

– I nic – odparła Ariana, wrzucając leżące na stole gazety do otwartej lodówki.

– Trochę zmieści się jeszcze w zamrażalniku – podpowiedziała usłużnie Zuzia.

Okulary mamy, wieczne pióro taty, które ten otrzymał jako prezent z okazji jubileuszu w pracy, oraz sterta rachunków za gaz, prąd i telefon – wszystko to powędrowało do drugiej od dołu szuflady w zamrażalniku. Kiedy mama wróciła do domu, Zuzia właśnie upychała w zamrażarce jakąś pogiętą bluzeczkę Magdy.

– Uff, skończone – dziewczyny otarły pot z czoła, a mama aż zaniemówiła z wrażenia.

– Faktycznie, cały bałagan zniknął – powiedziała z uznaniem. – Jakie, w takim razie, jest wasze życzenie?

– Żeby Maga mogła z nami wyjechać na specjalną porządkową misję do mojej cioci Jadzi – powiedziała Zuzia.

– Kiedy?

– Natychmiast! – odpowiedziały żarliwie dziewczyny.

– Obiecałam, a słowa zawsze dotrzymuję – powiedziała mama i pocałowała córkę w czoło. – Jestem z ciebie dumna, córeczko, że robisz takie postępy – dodała, a chwilę później Magda była już gotowa do wyjazdu.

– Jestem spakowana! – zawołała, chwyciła plecak i wybiegła razem z koleżankami z domu.

Nie oddaliły się więcej niż na dwadzieścia, może trzydzieści, metrów, gdy dał się słyszeć przeraźliwy krzyk mamy:

– Co robi w zamrażarce moja kurtka?!

Dziewczyny, nie zastanawiając się nad odpowiedzią, pędem puściły się w stronę domu Gosi.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: