- W empik go
Szamanka od umarlaków - ebook
Szamanka od umarlaków - ebook
Ida Brzezińska ma Plany przez wielkie Pe. Niestety, ma jeszcze Pecha – też przez wielkie Pe.
Jej los spadkobierczyni wielopokoleniowego magicznego rodu wydaje się przesądzony, tym bardziej że to tylko kwestia czasu, zanim ktoś odkryje, że dziewczyna widzi duchy. A wtedy żegnaj, wolności! Witaj, szkolenie na medium u apodyktycznej ciotki!
Kontakty z umarlakami Ida ma zamiar nawiązywać dopiero po swoim trupie, kiedy więc stawia na swoim i utrzymując nadprzyrodzony dar w tajemnicy, rozpoczyna zwykłe szare studenckie życie po niemagicznej stronie mocy, trochę ma nadzieję, a trochę się łudzi, że to nareszcie koniec jej kłopotów.
A tymczasem to dopiero Początek. Przez wielkie Pe!
Wydanie, będące I tomem cyklu, jest poszerzone o niepublikowane dotychczas opowiadanie „Maszkarada”.
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68005-47-9 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aż trudno uwierzyć, że premiera _Szamanki od umarlaków_, mojego książkowego debiutu, wydarzyła się trzynaście lat temu. Trzynaście lat! Kiedy, ja się pytam? Kiedy to minęło?!
Od tamtego czasu wiele zmieniło się zarówno w prozie mojego życia, jak i w życiu mojej prozy. Pisałam tę powieść bez większego pojęcia, co robię, jako niespełna dwudziestodwuletnia studentka drugiego roku na Uniwersytecie Aberystwyth w maleńkim walijskim miasteczku (widzieliście serial kryminalny _Hinterland_? Jego akcja dzieje się właśnie tam, w tej samej nadmorskiej mieścinie, w której poznawałam tajniki psychologii i kryminologii, marząc po cichutku o tym, że kiedyś zostanę prawdziwą Clarice Starling). Wydałam _Szamankę…_ dwa lata później, w 2011 roku, gdy byłam już jedną nogą w Anglii, gdzie czekał na mnie Uniwersytet w Yorku i magisterka z neuronauki poznawczej.
A teraz, kiedy razem z Miętą oddajemy w Wasze ręce trzecie już wydanie książki, od której na dobre zaczęła się moja pisarska droga, mieszkam z rodziną w czeskiej Pradze, mam literalną licencję na pisanie (bez niej tutejsza skarbówka jak nic wsadziłaby mnie do paki za machlojki podatkowe) i jestem mamą czteroletniej imienniczki tytułowej szamanki. No kto by się spodziewał? Bo ja na pewno nie.
Ida Brzezińska wymyśliła mi się w momencie, gdy byłyśmy niemal rówieśniczkami, jednak czas płynie dla nas zupełnie inaczej. Ja zdążyłam się już tu i ówdzie pomarszczyć, pofałdować na mózgu (dobrze!) i na ciele (niedobrze!) oraz posiwieć na podobieństwo ciotki Tekli, podczas gdy Ida nadal szuka swojego miejsca na świecie, a jej własne ja skrywa przed nią – a także przed nami – jeszcze wiele tajemnic.
Przyznaję uczciwie, że gdy przyjrzałam się _Szamance…_ z perspektywy czasu, już z innym warsztatem, doświadczeniem i podejściem do spraw rozmaitych, czułam przeogromną pokusę, żeby tam wpaść między rozdziały, zdania i słowa i zrobić im z frazy jesień średniowiecza. Uzbrojona w czerwony długopis planowałam krwawą jatkę i w zasadzie chciałam napisać całą tę książkę raz jeszcze – na nowo, inaczej, tak jakbym zrobiła to teraz.
Na szczęście mi przeszło. A zamiast tego przyszło olśnienie: czy „raz jeszcze”, „na nowo” i „inaczej” aby na pewno znaczy „lepiej”? Czytelnicy już dwukrotnie pokochali _Szamankę…_ taką, jaka jest, ze wszystkimi wadami i zaletami debiutu, a nie naprawia się przecież tego, co działa, bo lepsze jest wrogiem dobrego. Zatem i ja postanowiłam pokochać i przyjąć je obie: Idę z pierwszego tomu oraz tamtą Martynę sprzed nastu lat, która stawiała pierwsze pisarskie kroki. Bo bez nich dwóch wtedy nie byłoby mnie tu, gdzie jestem w tej chwili. Zbyt wiele im zawdzięczam, żeby je dziabać i ciachać czerwonym mazakiem.
Ostatecznie wprowadziłam więc do _Szamanki…_ jedynie drobne poprawki, usuwając stąd i zowąd fabularne przeszkadzajki. Coś mi bowiem mówi, że Ida nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, a głupio byłoby ograniczać jej opowieść z powodu jakiegoś niefortunnego zdania, które nagryzmoliłam beztrosko niemal półtorej dekady temu.
Ponieważ jednak pokusa, aby u progu tej nowej pisarskiej i wydawniczej przygody dać trzeciej edycji cyklu o szamance nowy początek i nowy kierunek, okazała się zbyt silna, uległam jej w końcu, popełniając _Maszkaradę_. Ten prequel z jednej strony uzupełnia fabularnie tom pierwszy i rzuca nowe światło na przeszłość Idy, a z drugiej stanowi subtelną zapowiedź tego, co czeka szamankę w przyszłości. _Maszkarada_ w zamierzeniu miała być niedługa, lecz w praktyce zajmuje połowę pełnowymiarowej książki. Czyli miało być krótko, a wyszło jak zwykle i po raz kolejny zamiast opowiadania napisałam mikropowieść. Jak do tego doszło, nie wiem, chociaż się domyślam.
Ale to już zupełnie inna historia.