- W empik go
Szansa na start - ebook
Szansa na start - ebook
Szesnastoletni Mike nie potrafi wyobrazić sobie życia bez muzyki. Jego rodzice jednak zupełnie nie podzielają jego pasji i starają się wybić mu z głowy marzenia o zostaniu wielką gwiazdą rocka. Na szczęście Mike może liczyć na wsparcie swojego najlepszego przyjaciela, Willa, który w dniu urodzin wręcza mu bilet na koncert ulubionego zespołu. Niezwykły zbieg okoliczności sprawi, że Mike zaprezentuje swój talent szerszej publiczności, a jego życie zacznie się zmieniać w zawrotnym tempie. Aby spełnić marzenia, będzie musiał dokonać trudnych wyborów i zawalczyć z przeciwnościami losu, które nagle zbiorą się nad nim niczym ciemne burzowe chmury. Czy wystarczy mu siły i determinacji, by osiągnąć to, czego zawsze tak bardzo pragnął?
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-910-3 |
Rozmiar pliku: | 611 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy tak sobie siedziałem i rozmyślałem, do pokoju weszła moja starsza siostra. Madison miała zaledwie dwa lata więcej ode mnie, a już wiedziała, czego od życia chce. Opracowała plan na jakieś następne piętnaście lat. Skończyć liceum, pójść na studia psychologiczne, zaczepić się gdzieś w prywatnym gabinecie na jakimś stażu, a następnie otworzyć własny i pomagać ludziom z problemami. Oczywiście po drodze wyprowadzka z domu rodzinnego, mąż i dziecko, byle nie szybciej niż w wieku dwudziestu pięciu lat. Moja siostra zawsze była taka opanowana, dojrzała, i po prostu idealna. A ja? Zupełne przeciwieństwo, człowiek pełen marzeń, który nie ma pojęcia, jak zaplanować przyszłość.
– Przyspieszone wszystkiego najlepszego, Mike! – powiedziała z pełnym entuzjazmem. Całkiem zapomniałem, że jutro są niestety moje szesnaste urodziny.
Nigdy nie lubiłem ich świętować. Nie wiem, czym to było spowodowane, ale uważałem, że to całkowicie bez sensu. Cała ta otoczka pełni szczęścia i miłości. Aż robiło mi się niedobrze.
– Dzięki, ale urodziny mam dopiero jutro, więc czemu dzisiaj? – odpowiedziałem zaskoczony.
– Tak, wiem, że jutro. Chodzi o to, że… Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć.
– O co chodzi? – zapytałem zaskoczony. Widać było, że Madison się stresuje i czuje się bardzo zakłopotana.
– Nie będzie mnie na twoich urodzinach! Przepraszam – wydusiła z siebie.
Mojej zorganizowanej siostry nie będzie na moich urodzinach? Musiało stać się coś naprawdę ważnego, skoro zadeklarowała swoją nieobecność w takim dniu.
– Nie ma sprawy, ale co takiego się stało, że cię nie będzie? Czyżby koniec świata? – zażartowałem.
– Nie jesteś zły? Przecież to twoje urodziny, a ja mówię ci, że mnie nie będzie.
– Nie, nie jestem. Zastanawiam się tylko, co takiego się wydarzyło.
Bardzo mnie ciekawiło, jaką wymówkę ma moja siostrzyczka. Takie zachowanie było do niej naprawdę niepodobne.
– Akurat jutro mam niepowtarzalną szansę spotkania się z Emmą Rott.
Wiedziałem, że chodzi o „wielką” panią psycholog, która sprawiła, że moja siostra zapragnęła pójść w jej ślady. Madison kiedyś obejrzała program Emmy, w którym ta pomagała rodzinie zastępczej dogadać się z nowym podopiecznym, i to właśnie wtedy pojawiło się w jej głowie marzenie, by zostać kimś takim.
– Rozumiem – odpowiedziałem ze spokojem.
– Naprawdę nie jesteś zły? – zapytała dla pewności.
– Żartujesz? To dla ciebie wielka szansa, a ja urodziny mam co roku. Poza tym mam jeszcze dwie siostry, które będą ze mną świętować.
– Jesteś najlepszym bratem na świecie!
Po tych słowach Madison wręczyła mi prezent, uściskała i wyszła z mojego pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy.
Odpakowałem prezent i uśmiechnąłem się sam do siebie. Była to płyta mojego ulubionego nieanglojęzycznego zespołu Notil. Południowokoreańska grupa, w skład której wchodziło pięciu członków: Kim YoungJoon – pseudonim „TeddyBear”; Chung HaRim – ChungChung; Park SangKyo – „Kiki”; Lee SooWook – „Rocky”; oraz najmłodszy, mój rówieśnik Choi NaJoon – pseudonim „Tiger”. Byłem zachwycony. Bez zastanowienia wstałem i poszedłem po laptopa. Uruchomiłem płytę i zacząłem po cichu śpiewać. Oczywiście śpiewałem nieco po swojemu, gdyż nie znam zbyt dobrze koreańskiego. Zaledwie parę słów i zwrotów.
Tego samego dnia wieczorem poszedłem z moim najlepszym kumplem Willem wyprowadzić jego psa na spacer.
– Czyli Madison dała ci płytę Notil? – zapytał, udając zaskoczonego.
– Daj spokój. Jestem przekonany, że wiedziałeś o tym wcześniej – odpowiedziałem.
Will zaśmiał się tylko, po czym dodał:
– Ciekawe, co dostaniesz od pozostałych siostrzyczek, co?
– No wiesz, podejrzewam, że Eva, jak co roku, podaruje mi jakiś ciuch, a od Olivii raczej nie spodziewam się prezentu, w końcu ma dopiero 6 lat – zaśmiałem się.
Jeszcze przez moment porozmawialiśmy o moich urodzinach, po czym przeszliśmy na poważniejsze tematy.
– A jak w domu? – zapytał Will.
Z Willem znałem się od podstawówki. Wiedziałem, że mogę mu ufać, a on ufał mi. Jako jedyny wiedział, co się u mnie dzieje i jak wygląda sytuacja w mojej rodzinie.
– Stabilnie – odpowiedziałem.
– Na pewno? Bo coś mnie to nie przekonało.
– Tak, na pewno. Ojciec jest spokojny, a mama… Mama daje radę.
– Jeśli tak mówisz. Pamiętaj tylko, że zawsze możesz na mnie liczyć i zawsze ci pomogę – mówił ze współczuciem w głosie Will.
– Jasne, że pamiętam – rzuciłem, po czym spróbowałem zmienić temat.
W domu się nie przelewało i ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Nie jest łatwo utrzymać czwórkę dzieci, zwłaszcza kiedy wszystkie chodzą już do szkoły. Niestety nie tylko pieniądze były problemem. Czasami był nim też alkohol. Ojciec, zawsze kiedy miał wolne, potrafił „zrelaksować się” w tylko jeden sposób, po prostu pił. Nie byłoby może w tym nic wielkiego, gdyby nie to, że po alkoholu zdarzało mu się tracić kontrolę i nawet najmniejsza kłótnia z mamą kończyła się wielką awanturą pełną gróźb, obelg i wypominania błędów. Zdarzało się, że picie sprawiało, że stawał się radosny i miły, ale niestety częściej zaczynał być agresywny. A co do mamy, była dobrą kobietą, która po prostu kochała nie do końca dobrego faceta. Przez sytuację z ojcem często się na nas wyżywała. Ile to razy już słyszałem, że mam się pakować i wynosić z domu? Ani jedno, ani drugie nigdy nie przepraszało. Uważali, że nie ma takiej potrzeby i zachowywali się, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Nie był to dom pełen miłości ani dobrych wzorców do naśladowania, ale był to mój dom. Innego nie miałem.
Gdy wróciłem ze spaceru, wszyscy już spali. Był weekend, ale ojciec na szczęście musiał wziąć dodatkową zmianę w pracy i dzięki temu w domu było cicho i spokojnie. Usiadłem na brzegu łóżka, wyjąłem zza szafy mój największy skarb i zacząłem to, na co czekałem cały dzień. Pracę nad piosenkami. Mój niebieski zeszyt w kratkę był dla mnie najważniejszy na świecie. Nigdy nikomu go nie pokazałem i nikomu o nim nie wspominałem. Nawet Will nie wiedział, czym zajmuję się wieczorami, kiedy wszyscy śpią, a ja mam czas dla siebie. Po kilku minutach, jak zwykle, zjechałem z łóżka na podłogę i tam pisałem dalej.
Mój pokój nie był zbyt duży. Mieściło się w nim zaledwie rozkładane łóżko, szafa i komoda, na której stał telewizor. Nie miało to dla mnie większego znaczenia. Dla mnie ważne było, że to mój pokój, moja oaza i moje królestwo. Miejsce, w którym naprawdę mogłem być sobą i niczym się nie przejmować.
Spędziłem na pisaniu pół nocy. Nawet nie wiem, kiedy to zleciało. W końcu położyłem się na łóżku, włączyłem cicho muzykę z telefonu i pogrążyłem się w świecie swoich marzeń i rozmyśleń o tym, jakby to było, gdybym miał odwagę komukolwiek pokazać moje piosenki. Albo lepiej! Jakbym miał odwagę przed kimś zaśpiewać, by w końcu się dowiedzieć, czy naprawdę jestem tak zdolny, jak mi się wydaje. Niestety, nic z tego. Byłem typem człowieka, który nie miał odwagi zrobić pierwszego kroku. Wolałem już, aby było, jak jest, niż się skompromitować. Po prostu za bardzo bałem się opinii innych.
*
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej