-
nowość
Szary Wilk: Oszukać przeznaczenie. Część 2 - ebook
Szary Wilk: Oszukać przeznaczenie. Część 2 - ebook
Jego serce bije w rytmie głuszy. Jej – wbrew rozsądkowi.
XIX wiek. Mary Voltaire właśnie skończyła osiemnaście lat. Jako córka bogatego angielskiego inwestora ma przed sobą życie pełne przywilejów – i obowiązków. Rodzice postanawiają wydać ją za Milesa, syna ich wspólnika, którego bezwzględność i żądza władzy budzą w niej odrazę.
Szansą na ucieczkę od niechcianego losu wydaje się wyprawa do Ameryki, gdzie ojciec Mary kupił ziemie bogate w złoto. Dzika przyroda i obietnica wolności przyciągają ją jak magnes… Rzeczywistość jednak szybko weryfikuje te plany.
Mary cudem uchodzi z życiem po napadzie bandytów na nowe ziemie i ukrywa się w jaskini za wodospadem. Tam spotyka Szarego Wilka – młodego wojownika z plemienia Siuksów. Ich światy dzieli absolutnie wszystko, ale jakimś cudem udaje im się znaleźć wspólny język. To, co rodzi się między nimi pośród dzikiej natury, wykracza poza uprzedzenia, różnice kulturowe i wrogość plemienia.
Ale czy miłość wystarczy, by pokonać wszystkie przeszkody... i ocalić ich oboje?
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8423-056-5 |
| Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Starałam się sprostać pokładanym we mnie nadziejom, ale przez to czułam, że udaję kogoś, kim nie jestem. Najgorsze było to, że nie mogłam wyrazić, czego pragnie moje serce. A ono krzyczało z rozpaczy, bo nie chciało tego małżeństwa, nie chciało być blisko tego człowieka, wzbraniało się przed nim, jak tylko umiało. W końcu stało się… moje błagania zostały wysłuchane…
Mój ojciec zakupił kolejną parcelę w Ameryce Północnej, lecz tym razem osobiście zamierzał dopilnować wszelkich spraw, dlatego całą rodziną przenieśliśmy się do nowego miejsca. Mieliśmy być tam dotąd, aż dokopie się do żyły złota w nowo zakupionej kopalni. Niestety nigdy nie udało mu się osiągnąć zamierzonego celu. Bandyci napadli na naszą posiadłość i w bestialski sposób zabili moich rodziców. Ten sam los spotkałby też mnie, gdybym nie zdołała uciec i schronić się w jaskini za wodospadem.
Przeżyłam chwile grozy, smutku i załamania. Wyjazd, który z założenia miał być odskocznią od codzienności i spokojnym czasem na łonie natury, okazał się koszmarem, który już na zawsze zostawił ślad w mojej pamięci.
Byłam w potrzasku i nawet nie śmiałam marzyć, że coś jeszcze odmieni moje przeznaczenie. Życie jednak potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Gdy już myślałam, że stoję nad przepaścią i jedyną słuszną decyzją, jaką mogę podjąć, jest zamknięcie oczu i skok w otchłań nicości, czyjaś niewidzialna ręka zbudowała przede mną most, po którym bezpiecznie dostałam się na drugą stronę, żeby zacząć wszystko od nowa.
Swoją dłoń wyciągnął do mnie tajemniczy mężczyzna, Indianin – Szary Wilk, dzięki któremu zaczęłam na nowo czerpać radość z życia. To niewinne spotkanie przerodziło się w uczucie zdolne do największych poświęceń. Los potrafi jednak być zwodniczy. Kolejne wydarzenia zweryfikowały siłę naszej miłości, a czas miał pokazać, czy to, co nas połączyło, przetrwa, czy minie bezpowrotnie…ROZDZIAŁ I
Pomimo ogromnego bólu i wysiłku w końcu dotarliśmy do indiańskiej wioski. Nim zdążyliśmy minąć zasieki wokół obozowiska, członkowie plemienia wybiegli nam na spotkanie i, chwyciwszy Szarego Wilka pod ramiona, pomogli mu w dotarciu do naszego tipi.
Był bardzo osłabiony, toteż bez oporów położył się na miękkim posłaniu. Usiadłam obok niego i przyglądałam mu się uważnie. Posłał mi miły uśmiech. Starałam się go odwzajemnić, choć walczyłam z wyrzutami sumienia, że to, co mu się przydarzyło, było spowodowane wyłącznie przeze mnie. Czułam się winna. Wiedziałam, że nie ma do mnie żalu, ale i tak nie mogłam uwolnić się od ciężaru własnych myśli i obrazów z przeszłości.
– Odpocznij, musisz nabrać sił – powiedziałam i starannie przykryłam go derką. Chwycił delikatnie moją dłoń.
– Dziękuję, że jesteś przy mnie – rzekł słabym głosem.
– Kochanie, nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia bez ciebie – wyznałam wzruszona, mocniej zaciskając palce na jego dłoni. – Poza tym to ja powinnam ci podziękować. Zasłoniłeś mnie własnym ciałem… – Umilkłam i powoli wstając, złożyłam mu pocałunek na czole. Puścił moją dłoń i przypatrywał mi się w ciszy. – Prześpij się, a ja nazbieram chrustu na opał – dodałam i opuściłam namiot.
Szłam wolnym krokiem, mijając stojące dumnie tipi, lecz ponure myśli zaprzątywały nieustannie moją głowę. Czułam się nieswojo. Z jednej strony byłam szczęśliwa, że Szary Wilk przeżył, a mi udało się wrócić do wioski, ale z drugiej coś szeptało mi, że cały świat sprzysiągł się przeciwko mnie, a tutejsi ludzie, choć cieszyli się na nasz widok, mają mi jednocześnie za złe, że sprowadziłam to nieszczęście na jednego z nich. Może to był tylko wytwór mojej wyobraźni, ale przecież gdy Miles strzelił do Szarego Wilka, a mnie uprowadził, nikt nie ruszył mi z pomocą.
Oczywiście, w pierwszej kolejności musieli zająć się Szarym Wilkiem, bo to on bardziej potrzebował ich pomocy. Rozumiałam to. Może mieli nadzieję, że skoro znalazłam się wśród członków swojej społeczności, między białymi twarzami, jak często nazywali ludzi z moich stron, to ci nie zrobią mi krzywdy, a jedynie udzielą ostrej reprymendy i zabiorą mnie z powrotem do swoich. Sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć i dlaczego nikt nie posłużył się łukiem w mojej obronie. Wystarczyła jedna strzała…
– Gwiazdo Wiatru! – usłyszałam, że ktoś mnie woła moim indiańskim imieniem, więc odwróciłam się z wolna. – Mary, zaczekaj! – Mała Niedźwiedzica przyśpieszyła kroku i podszedłszy bliżej, chwyciła mnie pod ramię, a szczery, promienny uśmiech nie znikał z jej twarzy. – To musiał być cud, że wrócił do żywych! – wykrzyknęła z przejęciem.
– Tak. To zapewne był cud – przyznałam i delikatnie się uśmiechnęłam.
– Nie umiem opisać, jak bardzo jestem szczęśliwa – wyznała i nieco poważniej dodała: – Mary, tak niewiele brakowało… Myślałam, że już z tego nie wyjdzie i stracę kolejną ukochaną osobę. – Zauważyłam, że jej oczy zaszkliły się od wzbierających łez. – To mój jedyny brat. Nie mogłabym pogodzić się z tak wielką stratą – ciągnęła.
– Tak, ja również – przyznałam smutno, obwiniając się w duszy jeszcze bardziej.
Nie mówiła tego wprost, ale podświadomie czułam, że ona także obarcza mnie winą za to, co się stało. Przecież to ja sprowadziłam to nieszczęście na członka jej rodziny. Miałam wrażenie, że stąpam po grząskim gruncie. Nie chciałam stracić jej przyjaźni, bo traktowałam ją jak siostrę. Poza tym od samego początku, gdy tylko się tu zjawiłam, była mi życzliwa. Dlatego tym bardziej zraniłoby mnie, gdybym właśnie z jej ust usłyszała słowa gorzkiej prawdy, że to wszystko przeze mnie…
– Dokąd podążasz? – zapytała, aby przerwać tę nieprzyjemną chwilę ciszy.
– Idę po chrust. Pomyślałam, że skoro Szary Wilk teraz odpoczywa, to mam trochę czasu, by zrobić mu coś do jedzenia. Musi szybko nabrać sił – odpowiedziałam, siląc się na uśmiech.
– To bardzo dobry pomysł! Jeśli chcesz, to pomogę ci przyrządzić posiłek.
– Dziękuję, przyda mi się twoja pomoc, zwłaszcza że jesteś o wiele lepszą kucharką ode mnie. – Ucieszyłam się w duchu na to wsparcie, które wręcz spadło mi z nieba, i na jej towarzystwo, gdyż po niedawnych wydarzeniach byłam strzępkiem nerwów.
– Nie przeceniaj tak moich umiejętności. Poza tym wiem, że gotujesz równie dobrze jak ja – odparła żartobliwie.
– Przesadzasz, ale dziękuję.
– Mary, darujmy już sobie tę wędrówkę. U mnie przyrządzimy posiłek. Ojciec właśnie zwołał radę, więc będziemy miały dużo czasu, by spokojnie porozmawiać.
– Dobrze – odpowiedziałam mile zaskoczona jej propozycją i powędrowałyśmy w kierunku jej namiotu, który był nieco oddalony od pozostałych.
Wnętrze jej tipi było dość przestronne i przytulnie urządzone. Jak przystało na dobrą gospodynię, Mała Niedźwiedzica zadbała, aby panował w nim ład i porządek. Ściany ozdobione były kolorowymi paciorkami i łapaczami snów. Pod jedną z nich stał drewniany stojak z zasuszonymi ziołami. Na ziemi leżało dużo skór, z których zrobione były posłania. Pośrodku paliło się małe ognisko, przy którym wędziły się zawieszone na sznurze cienkie plastry mięsa, natarte miętą i oddzielone od siebie patyczkami. Dziewczyna od razu podeszła do paleniska i dorzuciła do płomieni kilka liści topoli. Przyjemny aromat rozprzestrzenił się po wnętrzu, a mi od razu zachciało się jeść.
Zaczęłyśmy przyrządzać pożywny rosół z bizoniego tłuszczu, do którego dorzuciłyśmy sproszkowane mięso. W pewnym momencie Mała Niedźwiedzica wzdrygnęła się, jakby nagle o czymś sobie przypomniała. Wyszła na zewnątrz i zaczęła niecierpliwie rozglądać się dookoła, uparcie czegoś szukając. Wybiegłam za nią, myśląc, że może coś się stało. Zobaczyłam, że utkwiła wzrok w jakichś roślinach. Uśmiechnęła się, jakby sama do siebie, i podbiegła w ich kierunku. Zerwała kilka liści i odwróciła się w moją stronę.
– Stracił dużo krwi. To pomoże mu odzyskać siły – wyjaśniła z dziwnym błyskiem w oku.
– Mam nadzieję, że szybko wróci po tym do zdrowia – powiedziałam, wskazując palcem na jej zbiory, kiedy już weszłyśmy do namiotu.
– Na pewno – potwierdziła i poczęła przygotowywać z części z nich napar.
– Mała Niedźwiedzico, dziękuję, że mi pomagasz. Dzięki tobie Szary Wilk szybciej wyzdrowieje.
– Tobą też będę musiała się zająć – oznajmiła poważnie, resztę roślin wkładając do półmiska. Starannie je roztarła.
– Nie trzeba. Nic mi nie jest. Rany goją się na mnie jak na psie. – Chciałam ją zniechęcić, ale jakoś się tym nie przejęła i w zaparte ciągnęła dalej:
– Ta rana na twojej głowie nie wygląda najlepiej.
– I ją też zauważyłaś? – dodałam na odczepnego.
– Nie dało się jej nie zauważyć – odpowiedziała, spoglądając na mnie surowo. – Przyłóż to i przytrzymaj chwilę. – Podała mi opatrunek, na którym umieściła papkę zrobioną z utartych ziół.
Zrobiłam tak, jak mi powiedziała – przytknęłam specyfik do rozcięcia z tyłu głowy i poczułam szczypiący, nieznośny ból. Odruchowo zacisnęłam zęby i przymrużyłam oczy.
– To oczyści twoją ranę i nie wda się zakażenie – wyjaśniła mi działanie lekarstwa.
– Dziękuję, że mimo wszystko chcesz mi jeszcze pomagać. Zrozumiem, jeśli po tym wszystkim, co tu zaszło, winą obarczysz mnie – wyznałam nieco przygaszona.
Spojrzała na mnie uważnie i przerwała przygotowywanie posiłku.
– Mary, nie obwiniam cię o to, co przydarzyło się mojemu bratu, jeśli to masz na myśli – rzekła poważnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Mała Niedźwiedzico, zdaję sobie sprawę z tego, jak to wygląda. Ludzie z plemienia, zwłaszcza ty i twój ojciec, zaakceptowaliście mnie i przyjęliście do rodziny, a ja nadużyłam waszego zaufania i sprowadziłam nieszczęście na twojego brata. Przeze mnie o mało nie doszło do tragedii… – wyrzuciłam z siebie i odsunęłam opatrunek od rany, wpatrując się w ziemię zrezygnowanym wzrokiem.
– Przecież nie miałaś na to wpływu – odparowała od razu, jakby nie chciała, abym się obwiniała.
– Ale Miles wrócił i tylko cud sprawił, że Szary Wilk przeżył spotkanie z nim – oznajmiłam drżącym głosem.
– To nie twoja wina. Skąd mogłaś wiedzieć, że zjawi się po ciebie i zareaguje w taki sposób? – Próbowała mnie uspokoić, ale nie dawałam się przekonać. Wciąż nękały mnie wyrzuty sumienia. Poczułam, że muszę wyrzucić z siebie wszystko, co mnie tak bardzo nurtuje.
– Mogłam przewidzieć, że będzie mnie szukał i w końcu odnajdzie. Nie sądziłam tylko, że tak szybko mu się to uda, i że tak tragicznie przebiegnie spotkanie z nim… – starałam się jakoś jej to wytłumaczyć. – Nie chciałam tego, chciałam zapomnieć o tamtym życiu, chciałam narodzić się na nowo jako Gwiazda Wiatru, ale najwyraźniej przeszłość nie zapomniała o mnie…
Przyglądała mi się przez chwilę w milczeniu, w końcu odstawiła na bok posiłek i podszedłszy bliżej, delikatnie objęła mnie ramieniem.
– Nie da się wszystkiego przewidzieć, choćbyś próbowała ze wszystkich sił. Gdyby ludzie za każdym razem potrafili to czynić, uniknęlibyśmy wielu nieszczęść i krzywd. Niestety nie jesteśmy tak doskonali, jak byśmy tego chcieli. Jedyne, co powinniśmy umieć, to wyciąganie wniosków z własnych błędów i unikanie ich w przyszłości.
– Szkoda, że nie mogę cofnąć czasu. Wtedy nie dopuściłabym do zaręczyn z Milesem – powiedziałam, pragnąc z całego serca uczynić to realnym, ale po chwili nadzieja zgasła i ze smutkiem dokończyłam podjętą myśl: – Ale wiem, że to niemożliwe i będę musiała zmierzyć się z konsekwencjami tej relacji.
– Nie znam go… – zaczęła siostra mojego męża – ale jego działania sprawiły, że zaczęłam się go obawiać. Mary, on naprawdę jest niebezpieczny.
– Tak… – przyznałam lekko zamyślona. – Życie człowieka, zwłaszcza Indianina, nic dla niego nie znaczy! Przepraszam, jeśli to cię uraziło. – Natychmiast zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało.
– Nie przepraszaj. Rozumiem, co miałaś na myśli – odpowiedziała, widząc moje zakłopotanie.
– Widzisz, Mała Niedźwiedzico… – zaczęłam rozwijać podjętą wypowiedź – Miles to człowiek bez skrupułów. Przeczuwałam, że nie jest najlepszym kandydatem na męża, ale cały ten związek był zaaranżowany przez naszych rodziców i choć wahałam się, by zostać jego narzeczoną, w końcu poddałam się i przystałam na ich prośby. Mimo wszystko nigdy bym nie przypuszczała, że jest zdolny do tak haniebnego czynu, by strzelić komuś w plecy. Od początku żałowałam, że zgodziłam się na te nieszczęsne zaręczyny, a teraz żałuję tego jeszcze bardziej. Gdybym wtedy sprzeciwiła się woli moich rodziców, zapewne nie doszłoby do tego. Gdybym wcześniej szczerze powiedziała im, co o nim myślę, zamiast ulegać ich namowom, dziś wszystko wyglądałoby inaczej. Tak bardzo mi przykro, to wszystko moja wina, to przeze mnie Szary Wilk o mało nie zginął – mówiłam stłumionym głosem, a ciepłe łzy mimowolnie naszły mi do oczu.
– Mary, nie mów tak… – próbowała mnie pocieszyć, ale ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Musiałam się komuś w końcu wyżalić, a Mała Niedźwiedzica była odpowiednią do tego osobą.
– Kiedy mnie porwał… byłam przerażona, nie wiedziałam, co robić. W głowie miałam mętlik, a moje myśli błądziły wokół Szarego Wilka, ponieważ nie miałam pewności, czy jedynie stracił przytomność, czy… umarł. Tak bardzo się bałam. Pragnęłam być przy nim, ale nie doczekałam się niczyjej pomocy. Zrozumiałam, że jestem sama i tylko ode mnie zależy, czy wrócę – zamilkłam pogrążona w smutku i rozpaczy.
– Mary… – zareagowała natychmiast, a po tonie jej głosu i minie mogłam stwierdzić, że bardzo przejęła się moimi słowami. – Domyślam się, że z twojej perspektywy mogło wyglądać to tak, jakby nikt za tobą nie ruszył z odsieczą, ale to nieprawda. Dla większości z nas nie ma znaczenia, że masz inny kolor skóry niż my. Jesteś mi bliska, jak siostra… Jesteś jedną z nas, Gwiazdą Wiatru. Rozumiesz? – tłumaczyła, patrząc ze współczuciem w moje oczy, po czym mocniej objęła mnie ramieniem.
– Nawet nie wiesz, jak cieszą mnie twoje słowa – rzekłam wzruszona.
Uśmiechnęła się i dokończyła:
– Gdy usłyszeliśmy odgłos wystrzału, bardzo się zaniepokoiliśmy. Cętkowany Koń z innymi mężczyznami pobiegli w tamtą stronę i dostrzegli, że Szary Wilk leży nieprzytomny, a jego ciało pokryte jest krwią. Z początku myśleliśmy, że on jest jedyną ofiarą tego zdarzenia, dopiero później, jak przenieśliśmy go do tipi i opatrzyliśmy jego rany, zorientowaliśmy się, że zniknęłaś i prawdopodobnie zostałaś uprowadzona. Mężczyźni od razu dosiedli wierzchowców i ruszyli szukać śladów, ale minęło już sporo czasu i w wysokich trawach nic nie mogli znaleźć. Wrócili nocą, a nazajutrz z samego rana wznowili poszukiwania. Po prostu nie trafili na wasz trop i nie mieli pojęcia, dokąd i w którą stronę odjechaliście…
– Dziękuję, że wyprowadziłaś mnie z błędu – przyznałam ucieszona.
Uśmiechnęła się delikatnie, ale zaraz na jej twarzy pojawił się niepokój, jakby jakaś myśl nie dawała jej spokoju. Obserwowałam ją i widziałam, że waha się, czy ujawnić to, co ją dręczy, czy nie. W końcu przemogła się i niepewnie zagadnęła:
– Muszę cię zmartwić. Długo zastanawiałam się, czy ci o tym powiedzieć, ale wydaje mi się, że skoro wróciłaś, powinnaś o tym wiedzieć.
– O czym? – zapytałam szybko, zaniepokojona jej słowami.
– Rwąca Rzeka chyba była przekonana, wręcz pewna, że odeszłaś stąd na dobre. Jestem więcej niż przeświadczona, że liczyła, że odzyska szansę u mojego brata. Mało tego, mimo że powiedziałam jej, że sama się nim zajmę, nie zraziła się i nieustannie przy nim była, zmieniała mu opatrunki, doglądała ran… Wyglądało to tak, jakby wierzyła, że już więcej tu nie wrócisz.
– Wróciłam, a więc wygląda na to, że po raz kolejny pokrzyżowałam jej plany. Podejrzewam, że teraz jeszcze bardziej mnie za to znienawidzi.
– Lepiej bym tego nie ujęła – przytaknęła poważnie, jednak już po chwili, nie mogąc znieść tego surowego tonu, wybuchłyśmy śmiechem.
– Muszę mieć ją na oku – zażartowałam, nie biorąc jej słów na poważnie.
– Przyznam ci rację. A wracając do tego Milesa… Podejrzewam, że zabierając cię stąd wbrew twojej woli, musiał mieć ważny powód, na tyle istotny, że nie mógł ryzykować, że ktokolwiek, a zwłaszcza mój brat, pokrzyżuje mu plany.
– Mała Niedźwiedzico, nie wiem, co też chodzi mu po głowie, ale przyznał się, że zależało mu tylko na moim majątku, i dlatego nie mógł dopuścić, bym oddaliła się z Szarym Wilkiem. Zmusił mnie nawet do podpisania dokumentu, w którym zrzekam się swojej własności, a jego wyznaczam na nowego właściciela…
– To podły drań! Czy powiedziałaś o tym mojemu bratu? – spytała zaniepokojona, wchodząc mi w słowo.
– Nie chciałam go martwić. Poza tym teraz jego zdrowie jest najważniejsze, nie powinien się tym przejmować. Miles stracił szansę na szybkie wzbogacenie się, bo uciekając, odebrałam mu dokument. Tak że problem można uznać za rozwiązany – oznajmiłam, myśląc, że ta odpowiedź ją zadowoli i nie będzie już drążyła tematu.
– Mimo wszystko dobrze by było, aby znał całą prawdę. Powinien być świadomy, że ten człowiek liczy na coś więcej. I bardzo możliwe, że nie spocznie, póki nie odbierze ci majątku. – Przerwała, zastanawiając się nad czymś, i znów zaczęła mówić bardzo poważnie. – Nie wiem, dlaczego z taką skwapliwością stara się odebrać ci twoją własność, dlaczego tak bardzo ryzykuje, ale podejrzewam, że jednak ma w tym jakiś ukryty cel.
– Nie doszukiwałabym się u niego ukrytego celu. On zawsze lubił wystawne życie, a mój majątek bardzo by mu pomógł w prowadzeniu go – wyjaśniłam.
– Mary, coś mi mówi, że to tylko jeden z powodów, dla których postanowił cię odnaleźć… – Spojrzała na mnie w taki sposób, jak gdyby chciała, abym to jeszcze raz przemyślała.
– Nie wiem, nie mam pojęcia, do czego jeszcze potrzebne są mu moje pieniądze. Mam tylko nadzieję, że odpuści i da mi święty spokój. Nie chcę więcej spotkać go na mojej drodze. Nie przeżyłabym… – Urwałam i nabrawszy głębiej powietrza, dokończyłam: – Gdyby znów chciał zrobić krzywdę komuś z was.
– Oby do tego nie doszło – skwitowała i zmieniła temat. – Mary, czas pokaże, jak ta sprawa się rozwinie, a teraz myślę, że przyda ci się kilka wskazówek, jak przygotować zioła, abyś mogła zmieniać opatrunki Szaremu Wilkowi.
– Zgadzam się – przytaknęłam z dużo większym entuzjazmem. – Ta umiejętność bardzo mi się przyda.
Już od dawna wiedziałam, że Mała Niedźwiedzica jest ekspertem w dziedzinie ziół i ich łączenia ze sobą. Ucieszyłam się, że zechciała mi z prawdziwą cierpliwością pokazać, w jaki sposób przygotować coś w rodzaju maści, której działanie miało przyśpieszyć gojenie się ran.
– Mam nadzieję, że wszystko zapamiętałaś? – Uśmiechnęła się przyjaźnie, wręczając mi w dłonie półmisek z lekarstwem. – To wcale nie było takie trudne, prawda? – wtrąciła żartobliwie, jakby pouczała małe dziecko.
– Tak, myślę, że wszystko zapamiętałam – odpowiedziałam pogodnie.
– W razie czego służę pomocą.
– Dziękuję ci za wszystko. – Skinęła głową, na znak, że przyjmuje podziękowanie. – Myślę, że jedzenie jest już gotowe. Czas, bym zaniosła je Szaremu Wilkowi. Może chcesz pójść do niego razem ze mną? – zapytałam, zmieniając temat.
– Wydaje mi się, że teraz powinniście nacieszyć się sobą. – Uśmiechnęła się zagadkowo. – Przyjdę innym razem.
– Jak uważasz – stwierdziłam i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia, w jednej dłoni trzymając zawiniątko z maścią, a w drugiej półmisek z wonnym rosołem.
– Mary, zaczekaj! – zawołała i podbiegła w moją stronę. – Mam jeszcze dla Szarego Wilka nowe opatrunki, na pewno się przydadzą.
– Bardzo ci dziękuję – powiedziałam, kiedy przełożyła mi je przez ramię. – Do zobaczenia!
– Do zobaczenia – pożegnała się i odsłoniła mi wyjście z tipi, bym bez problemu mogła przejść.
*
Wracając, dumałam nad całą tą zagmatwaną sprawą.
– _Mała Niedźwiedzica ma rację, powinnam powiedzieć o wszystkim Szaremu Wilkowi. Muszę być z nim całkowicie szczera. Możliwe, że Miles coś knuje, a największy problem stanowi fakt, że poznał już drogę do wioski, więc znów może zaatakować bez ostrzeżenia…_
Byłam już prawie na miejscu, gdy zauważyłam, że z naszego namiotu wychodzi Cętkowany Koń. Przystanęłam, a on delikatnie uśmiechnął się w moją stronę i skinął przyjaźnie głową. Odwzajemniłam jego gest i spytałam:
– Śpi jeszcze?
– Już się obudził i czeka na ciebie – odpowiedział spokojnie.
– To dobrze, mam dla niego ciepły posiłek i leki, które przygotowała Mała Niedźwiedzica. – Zauważyłam, że na dźwięk jej imienia jego oczy zabłyszczały. Widać było, że nie jest mu obojętna.
– Po dobrym posiłku i lekach na pewno szybko się wyliże – skwitował raźno.
– Też tak myślę – przyznałam. – Cętkowany Koniu, muszę już iść, nie chcę, by jedzenie wystygło.
– Rozumiem. Cieszę się, że wróciłaś. Do zobaczenia – dodał i odchodząc, położył mi dłoń na ramieniu.
– Do zobaczenia – powtórzyłam i weszłam do tipi.
Na posłaniu siedział Szary Wilk i przyglądał się blaskowi ognia. Jego oczy wodziły ze skupieniem za ognikami skaczącymi po rozżarzonych drwach. Przyglądałam mu się, był bardzo poważny, wręcz czymś zaniepokojony. W pewnej chwili, jakby wybudzony z długiego snu, odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się delikatnie. Odwzajemniłam ten gest, podeszłam i przykucnęłam obok niego.
– Przyniosłam ciepły posiłek, byś szybko nabrał sił – oznajmiłam, wręczając mu miskę do rąk.
– Dziękuję. Muszę jak najszybciej wrócić do zdrowia – oświadczył w zamyśleniu i zaczął powoli spożywać rosół.
– Twoja siostra już o to zadbała… – Spojrzał na mnie pytająco. – Nauczyła mnie, jak przygotowywać lekarstwo, by rana szybciej się zagoiła – wyjaśniłam, wskazując na przyniesione medykamenty i opatrunki.
– Ach tak. – Zaśmiał się pod nosem. – Cała ona, nie mogła się powstrzymać.
– To prawda. – Rozpromieniłam się i dodałam zadziornie: – Jak zjesz, to zmienię ci opatrunek. Przekonamy się wtedy, czy dobrze zapamiętałam jej lekcję.
– Z całą pewnością. Stwierdzam, że jesteś zdolną uczennicą.
– Dlaczego tak sądzisz? – zapytałam skromnie.
– W przeciwnym wypadku sama by tu przybiegła, co koń wyskoczy – zażartował, bardziej nachylając się w moją stronę.
– To fakt. A teraz zjedz spokojnie. – Położyłam mu swą dłoń na ramieniu i powoli wstałam, by dorzucić drwa do ogniska. Na szczęście zostawił je tu Cętkowany Koń.
Przystanęłam i obserwowałam przez chwilę, jak iskry spektakularnie wystrzeliły w górę, a pomarańczowo-złociste płomienie powoli obejmowały kawałki połamanych gałęzi. W pomieszczeniu od razu zrobiło się przyjemniej, gdy jasne światło wypełniło wnętrze. Odwróciłam się w stronę ukochanego i widząc, że zjadł, rzekłam:
– A więc… zaraz się przekonasz, jaka jest ze mnie pilna uczennica. I mam prośbę – dodałam, patrząc na niego kokieteryjnie – postaraj się, tak po starej znajomości, poudawać, że wszystko przebiegło bezboleśnie, dobrze?
Spojrzał na mnie, niby lekko zlękniony i z trudem przełykając ślinę, zapytał:
– To aż tak będzie przyjemnie?
– Obiecuję, że jak będziesz grzecznie siedział, wynagrodzę ci wszelkie niedogodności.
Uniósł zagadkowo brwi do góry, niby rozmarzony, i szybko odrzekł:
– Już nie mogę się doczekać.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji