Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Szczelina mroku - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
18 czerwca 2025
E-book: EPUB, MOBI
45,99 zł
Audiobook
45,99 zł
45,99
4599 pkt
punktów Virtualo

Szczelina mroku - ebook

Czasami tylko w cieniu można dostrzec prawdziwe światło

Kiedy Piekło jest w obliczu zagrożenia ze strony dawnego władcy, Narida i jej demoniczni towarzysze muszą zmierzyć się z mrocznymi sekretami przeszłości. By pokonać ogary piekielne, drużyna staje przed największym wyzwaniem.

Czy Narida i jej przyjaciele zdołają ocalić Piekło i przywrócić równowagę? Czy tajemniczy sojusznik obdarzony niezwykłą mocą natury pomoże im w tej niebezpiecznej walce? Czy zdołają odnaleźć w Toskanii dawno zapomnianego archanioła wojny, by pozwolić mu raz jeszcze zmiażdżyć przeciwnika? A może to sama Śmierć wskaże im drogę? Nadszedł czas, by stoczyć bój o… Piekło.

Ciemne moce rosną. Wiara pęka. Lecz nadzieja nieustannie walczy z mrokiem.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68371-52-9
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

_Piekło_

Kiedy władca piekieł stanął na schodach swojej rezydencji, nie zauważył niczego niepokojącego, a jednak narastająca niepewność wciąż mu towarzyszyła. Oparł się o żeliwną barierkę i wciągnął powietrze ze świstem, próbując wyczuć zagrożenie. Rozejrzał się dookoła. Między pustymi domami poniewierały się pożółkłe papiery, liście tańczyły w podmuchach wiatru, a gałęzie drzew jak zwykle sterczały oskubane. Usłyszał trzask, odwrócił głowę w stronę hałasu. Drewniane drzwi uderzyły o futrynę zrujnowanej kamienicy. Nic nowego, Piekło wyglądało jak zawsze, bez kolorów, zaplątane w chaosie i bałaganie. Jednak wyczuwał coś, czego nie umiał nazwać. Zmrużył oczy, przez jego czarne tęczówki śmignęła zielona błyskawica. Wypiął muskularną pierś i założył ciemne kosmyki za uszy. Przechylił głowę. Cisza… To właśnie ona niepokoiła go najbardziej. Żadna potępiona dusza nie pałętała się po uliczkach, nie zawodziła, nie piszczała, nie rwała włosów z głowy. Cisza krzyczała tak donośnie, że aż wykrzywił usta. Nie czuł gnilnej woni potępionych, co jeszcze bardziej wzmogło jego czujność.

Odsunął się od barierki i zszedł dwa stopnie. Wytężył słuch, cisza ponownie go spoliczkowała. Był królem piekieł i jeszcze nigdy nie czuł tutaj takiej pustki. Warknął pod nosem. Uniósł rękę i zaczął obracać dłonią w nadgarstku, tworząc ciemny wir. Zmarszczył czoło i wypchnął moc wysoko. Spuścił powieki, spojrzał przez ciemny splot powietrza. Obserwował Piekło z góry. Poza brakiem błąkających się dusz i dławiącej ciszy nie zauważył niczego niepokojącego.

Westchnął. Może tylko mu się wydawało?

Wszystkie mięśnie w jego ciele zadrżały. Wyrzucił rękę do góry. Obracał gwałtownie dłonią, wir leciał wyżej i szybciej. Rosnący niepokój go przytłaczał. Coś się zbliżało! Coś złowieszczego, bestialskiego… Coś niebezpiecznego! Drugą dłoń przyłożył do mostka. Niewidzialny ciężar miażdżył mu pierś. Otworzył usta i wciągnął solidny haust powietrza.

Nagle wszystko zniknęło. Nad jego głową zaczęły wirować czarne plamy. Jego demony zagłady zniżały lot. Ich ciała zaczęły się materializować już w powietrzu, ciemne połacie dymu zamieniały się w mężczyzn. Piekielny otworzył szeroko oczy. Zazwyczaj przemiana ta zachodziła tuż nad samą ziemią. Coś władało jego demonami! Pierwszy z nich uderzył o bruk. Drugi, od pasa w dół jeszcze w formie czarnego dymu, walnął barkiem o rozwalający się dach i z hukiem wpadł do środka budynku. Kolejny grzmotnął głową o schody sąsiedniej kamienicy. Wszyscy zamroczeni, obezwładnieni, pokonani, a przecież to demony zagłady! Istoty tak silne i potężne, że inne rasy bały się nawet wypowiedzieć ich nazwę. Zbiegł ze schodów. Patrzył na demony, które padały bezwładnie na ziemię. To niemożliwe…! Zacisnął zęby. W popłochu kręcił głową, wymachiwał rękami. Warczał.

Przed jego stopami upadł Alorik, jego prawa ręka, najsilniejsza jednostka w zespole. Król piekieł złapał go za ramiona i pomógł mu wstać. Patrzył na jego twarz wykrzywioną bólem. Demon ledwo stał na nogach.

– Czy to krew?! – Dotknął szramy na jego czole i zaklął pod nosem. Przecież demony… nie krwawią!

– Szefie – wystękał Alorik – coś nas atakuje!

Władca zacisnął zęby i patrzył w osłupieniu na demony, które leżały na trawie jak szmaciane lalki.

– Mam wrażenie, że dopadła nas jakaś… zaraza! Jesteśmy słabi. – Demon pluł krwią. – Nie czujesz tego?! – Stęknął z bólu, w głowie mu wirowało, skóra na policzkach pękała.

– Nie, do cholery! To niedorzeczne! Skąd ta zaraza, jakim cudem was dotknęła?! – Piekielny wodził wzrokiem po rannych. – Jesteśmy demonami zagłady, władcami piekieł! My nie chorujemy – wzdrygnął się – na zarazy!

Czuł, jak jego aura rozsadza go od środka, żar aż buchał z jego ciała.

– Szefie… zaraz nas spalisz! – Demon przetarł ranę na czole, która pod wpływem ciepła krwawiła żwawiej.

Piekielny na chwilę zamknął oczy, próbując zapanować nad złością.

– Co z duszami? Nie widzę ich!

Alorik wbił w niego przerażony wzrok. Wszyscy w Piekle wiedzieli, że przywódca należy do najsilniejszych demonów we Wszechświecie. Jego potęga wykraczała poza demoniczne moce. Strach Alorika rósł z każdą sekundą – król piekieł nie wyczuł zagrożenia!

Piekielny chwycił rannego za ramiona i poprowadził go na schody. Mężczyzna bezsilnie opadł na środkowy stopień.

– Gdzie dusze?! – Przez tęczówki władcy przemknęła zielona błyskawica.

– Pochowały się. – Alorik zacisnął powieki, tępy ból rozsadzał mu czaszkę. – Coś je wystraszyło. Wszystkie wyciągały ręce, wskazywały coś, co tylko one widziały! – wystękał i otworzył oczy. – Jak karaluchy wciskały się w każdą możliwą szczelinę. Bez wątpienia coś je przeraziło, nie wiem tylko co.

Wzrok króla piekieł ciął niedowierzaniem. W końcu piekielny uniósł podbródek, ściągnął dłonie w napięciu i spojrzał na swoje demony. Ich ciała pokryte były czerwonymi pęcherzami, gęsta ropa wylewała się z bąbli. Twarze miały powykręcane bólem, w oczach tlił się strach, a oddechy grzęzły im w płucach niczym ryk nienaoliwionych maszyn. Co się dzieje?! Władca przygryzł wargę. Byli przecież nieśmiertelni. Nie znali bólu, nie powinni w ogóle go czuć!

Wiatr zerwał się gwałtownie. Świszczał, piszczał, wznosił każdy papier z przyszarzałej trawy. Odbił się od pobliskiej kamienicy i przeleciał między rannymi, smagając ich po policzkach. Demony z jękiem spoglądały do góry. Nad ich głowami wirował ciemny dym, z którego oparów zaczęła się kształtować twarz. Duże, okrągłe oczy lustrowały piekielną przestrzeń. Wiatr hulał złowieszczo, ryczał, jednak nie rozwiewał widma.

Przywódca demonów patrzył zaskoczony. Rozpoznał znamię na policzku intruza: przekrzywiona litera A wyróżniała się znacząco. Zacisnął pięści w niemej furii, czuł bulgotanie ognia we krwi. Wyrzucił rękę do góry, palcami pompował powietrze. Słowa same wypływały z jego ust, ruchem dłoni tworzył wirującą otchłań.

– Aloriku! Uciekaj na Ziemię! – Jego krzyk przedzierał się przez świst powietrza. – Sprowadź Kaima! Ma anioła u boku! Ostrzeż wszystkich! Ostrzeż Nieboooo! – Dłonią wciąż wzniecał wir.

Demon spojrzał na przywódcę. Dyszał, ale kiwnął głową. Ostatkiem sił odbił się od ziemi i wskoczył w paszczę portalu.

Dymna twarz ryknęła i rzuciła się na władcę piekieł.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij