Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Szczere Serce. Tom 1. Traperzy z Arkansasu - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 czerwca 2025
25,00
2500 pkt
punktów Virtualo

Szczere Serce. Tom 1. Traperzy z Arkansasu - ebook

Akcja powieści „Traperzy z Arkansasu” rozgrywa się na początku XIX wieku i opowiada o przygodach grupy traperów w amerykańskiej dziczy stanu Arkansas. Główny bohater, francuski traper o imieniu Henri, kieruje się silnym poczuciem lojalności i honoru, co sprawia, że okazuje pomoc amerykańskim osadnikom, którym zagraża grupa rdzennych mieszkańców Ameryki. W czasie tych wydarzeń Henri napotyka wiele wyzwań i niebezpieczeństw, w tym bitwy z rdzennymi Amerykanami, spotkania z dzikimi zwierzętami i zdradzieckie warunki pogodowe. Powieść znana jest z żywych opisów amerykańskiej dziczy i portretu surowego i niezależnego ducha traperów, którzy tam mieszkali. Autor wyraźnie opowiada się po stronie osadników, trochę po stronie Indian, choć przedstawia ich często jako ludzi okrutnych, lecz wyraźnie i jednoznacznie występuje przeciw „piratom preriowym”, bandytom grasującym na tych terenach.Seria wydawnicza Wydawnictwa Jamakasz „Biblioteka Andrzeja – Szlakiem Przygody” to seria, w której publikowane są tłumaczenia powieści należące do szeroko pojętej literatury przygodowej, głównie pisarzy francuskich z XIX i początków XX wieku, takich jak Louis-Henri Boussenard, Paul d’Ivoi, Gustave Aimard, Arnould Galopin, Aleksander Dumas ojciec czy Michel Zévaco, a także pisarzy angielskich z tego okresu, jak choćby Zane Grey czy Charles Seltzer lub niemieckich, jak Karol May. Celem serii jest popularyzacja nieznanej lub mało znanej w Polsce twórczości bardzo poczytnych w swoim czasie autorów, przeznaczonej głównie dla młodzieży. Seria ukazuje się od 2015 roku. Wszystkie egzemplarze są numerowane i opatrzone podpisem twórcy i redaktora serii.

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67876-68-1
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Gustave Aimard (właśc. Olivier Gloux) urodził się 13 września 1818 roku w Paryżu, zmarł 20 czerwca 1883 roku w paryskim przytułku św. Anny, do którego trafił pod koniec życia jako biedny, schorowany człowiek, uznany przez otoczenie za szaleńca.

Był autorem powieści przygodowych, jednym z najpłodniejszych i najpopularniejszych francuskich pisarzy XIX wieku.

Biologiczni rodzice porzucili go, został adoptowany przez rodzinę Gloux. Oficjalnie nazywał się Olivier Gloux, ale sam używał imienia Gustave. W wieku dziewięciu lat uciekł z domu i zaciągnął się na statek jako chłopiec okrętowy. Młodzieńcze lata spędził w Ameryce Południowej, m.in. w Patagonii, później trafił do Ameryki Północnej, gdzie wiódł życie pełne przygód i parał się różnymi profesjami, był myśliwym, traperem, poszukiwaczem złota. W 1835 roku zaciągnął się do wojska, ale po kilku latach zdezerterował. Podróżował po Europie, Turcji, Kaukazie i obu Amerykach.

Po powrocie do Francji poświęcił się pisaniu powieści przygodowych. Szczególnie upodobał sobie opowieści o amerykańskim Zachodzie, które opierał na swym bogatym doświadczeniu i licznych wspomnieniach. W ciągu dwudziestu pięciu lat spod jego pióra wyszło około sześćdziesięciu powieści. Do najbardziej znanych należą Traperzy z Arkansas (1858) i Bandyci z Arizony (1882) oraz duży cykl Władcy Oceanu. Początkowo jego powieści publikowano w czasopismach takich jak „Le Moniteur”, „La Presse”, „Le Voleur” i „La Liberté”. Jego książki doczekały się we Francji licznych wznowień i adaptacji, także teatralnych.

Powieści Gustave’a Aimarda opisują losy mieszkańców Ameryki Północnej na tle kolonialnych ambicji wielkich europejskich mocarstw i postępującego procesu znikania populacji Indian. Autor chętnie sięga po postaci gońców leśnych, traperów i myśliwych, ludzi pogranicza stanowiących łącznik między europejską cywilizacją a światem Indian. Główni bohaterzy jego powieści to ludzie o europejskich korzeniach, niezależni i odważni, wyznający zachodnie wartości moralne, ale prowadzący indiański styl życia.I

Hermosillo

Podróżnik który po raz pierwszy przybywa do Ameryki Południowej mimowolnie ma poczucie nieokreślonego smutku.

Rzeczywiście, historia Nowego Świata to nic innego jak żałosna martyrologia, w której fanatyzm i chciwość nieustannie idą ramię w ramię.

Poszukiwanie złota dało początek odkrywaniu Nowego Świata. Kiedy znaleziono pierwsze ślady tego kruszcu, Ameryka stała się dla zdobywców tylko pośrednim etapem, do którego przybywali chciwi awanturnicy, ze sztyletem w jednej ręce i krucyfiksem w drugiej, zbierając duże plony owego metalu, tak gorąco pożądanego, po czym wracali do swojej ojczyzny, aby afiszować się swoimi bogactwami i prowokować tym nieograniczonym luksusem nowe fale emigracji.

To właśnie temu ciągłemu przesiedlaniu się musimy przypisać w Ameryce brak tych wielkich zabytków, rodzaj kamieni węgielnych każdej kolonii, która wzrasta w nowym kraju, aby utrwalić tam swoją rasę.

Ten rozległy kontynent przez trzy stulecia był w pokojowym władaniu Hiszpanów. Kiedy się go dzisiaj przemierza, tylko tu i ówdzie rozsiane w dużych odległościach przypominają ich pobyt bezimienne ruiny, podczas gdy zabytki wzniesione wiele wieki przed odkryciem kontynentu przez Azteków i Inków wciąż stoją w swojej majestatycznej prostocie, jako niezniszczalne świadectwo obecności swoich twórców w kraju i ich wysiłków na rzecz cywilizacji.

Niestety! Co stało się dzisiaj z tymi chwalebnymi podbojami, których zazdrościła cała Europa, gdzie krew katów mieszała się z krwią ofiar na korzyść tego drugiego narodu, tak dumnego ze swoich dzielnych dowódców, urodzajnego terytorium i swego handlu, który obejmował cały świat? Czas płynął, a Ameryka Południowa odpokutowała za popełnione zbrodnie. Rozerwana przez frakcje walczące o efemeryczną władzę, uciskana przez rujnujące oligarchie, opuszczona przez obcokrajowców, którzy wzbogacili się na jej zasobach, powoli zapada się pod ciężarem bezwładności, nie mając siły, aby podnieść duszący ją ołowiany całun, by obudzić się dopiero w dniu, w którym nowa rasa, niesplamiona zabójstwami i rządzona według boskich praw, przyniesie jej pracę i wolność, będące same życiem narodów.

Krótko mówiąc, hiszpańsko-amerykańska rasa została utrwalona w domenach, które zostały jej przekazane przez jej przodków bez rozszerzania jej granic; jej bohaterstwo umarło w grobie Karola V1, a ona zachowała z ojczyzny tylko swoje gościnne obyczaje, swoją nietolerancję religijną, mnichów, guittareros2 i łotrów uzbrojonych w strzelby.

Ze wszystkich stanów, które tworzą ogromną konfederację meksykańską, stan Sonora3 jest jedynym, który ze względu na ciągłe tarcia i walkę z otaczającymi go plemionami Indian zachował wyraźną fizjonomię.

Zwyczaje jego mieszkańców mają pewien dziki charakter, który na pierwszy rzut oka odróżnia je od zwyczajów prowincji wewnętrznych.

Rio Gila4 może być uznawana za północną granicę tego stanu, który od wschodu i od zachodu wciska się między Sierra Madre5 a Zatoką Kalifornijską.

Sierra Madre, za Durango, jest podzielona na dwie gałęzie: główna kontynuuje zasadniczy kierunek, biegnie z północy na południe; druga skręca na zachód i za stanami Durango i Guadalajara przechodzi przez wszystkie regiony, które kończą się przy Pacyfiku. Ta odnoga Kordylierów tworzy południowe granice Sonory.

Wydaje się, że przyroda cieszy się, mogąc w tym kraju pełnymi garściami czerpać ze swego stanu korzyści. Klimat jest radosny, umiarkowany, zdrowy; złoto, srebro, najbardziej żyzna gleba, najsmaczniejsze owoce, rośnie mnóstwo ziół leczniczych; tu znajdują się najbardziej skuteczne balsamy, najbardziej przydatne owady do farbowania, najrzadsze marmury, najcenniejsze kamienie szlachetne, zwierzęta i ryby wszelkiego rodzaju. Ale także w ogromnych samotnościach Rio Gila i Sierra Madre niezależni Indianie: Komancze, Paunisi, Pimowie, Opatowie i Apacze6, wypowiedzieli okrutną wojnę białej rasie, a w trakcie nieubłaganych i nieustannych najazdów każą sobie drogo płacić za utratę wszystkich tych bogactw, z których obrabowali ich przodkowie nowoprzybyłych i których zwrotu nieustannie się domagają.

Trzema głównymi miastami Sonory są: Guaymas, Hermosillo i Arispe.

Hermosillo, dawniejsze Pitic, które rozsławiła wyprawa hrabiego de Raousset-Boulbona7, jest głównym ośrodkiem meksykańskiego handlu na Pacyfiku i liczy ponad dziewięć tysięcy mieszkańców.

To miasto, zbudowane na płaskowyżu, który opada w kierunku północno-zachodnim łagodnym zboczem ku morzu, opiera się i chroni się przed chłodem za wzgórzem zwanym El Cerro de la Campana – Górą Dzwonu – a szczyt tej góry jest zwieńczony ogromnymi blokami kamienia, które po uderzeniu dają wyraźny i metaliczny dźwięk.

Poza tym, podobnie jak inne miejscowości amerykańskie, to ciudad8 jest brudne, zbudowane z gliny i przedstawia zdumionym podróżnikom mieszankę ruin, zaniedbania i spustoszenia, która zasmuca duszę.

W dniu, w którym zaczyna się ta historia, czyli 17 stycznia 1817 roku, między trzecią a czwartą po południu, kiedy ludność zwykle zażywa sjesty, skryta w głębi swoich domów, normalnie tak spokojne i senne miasto Hermosillo przedstawiało dziwny wygląd.

Tłum leperos9, gambusinos10, przemytników, a zwłaszcza rateros11, tłoczył się z krzykami, groźbami i dzikim wyciem na Calle del Rosario – ulicy Różańcowej. Kilku hiszpańskich żołnierzy – Meksyk w tym czasie jeszcze nie zrzucił jarzma zwierzchnictwa – na próżno próbowało przywrócić porządek i rozproszyć tłum, uderzając bez zastanowienia na prawo i lewo ciężkimi uderzeniami drzewc włóczni osoby, które wchodziły im w drogę.

Ale zgiełk daleki był od zmniejszenia się – przeciwnie, stale się nasilał, szczególnie Indianie Yaqui12, zmieszani z tłumem, krzyczeli i gestykulowali w naprawdę przerażający sposób.

Okna wszystkich domów wypełniały głowy kobiet i mężczyzn, wpatrujących się w Cerro de la Campana, u podnóża której unosiły się grube chmury dymu wirujące w kierunku nieba. Wydawało się, że mieszkańcy trwają oczekiwaniu na niezwykłe wydarzenie.

Nagle rozległy się głośne okrzyki, tłum rozpadł się na dwie części jak zbyt dojrzały granat, ludzie odskakiwali na boki z oznakami największego strachu. Młodzieniec – raczej dziecko, ponieważ miał zaledwie szesnaście lat – pojawił się, unoszony niby trąbą powietrzną przez wściekły galop półdzikiego konia.

– Zatrzymajcie go! – krzyczeli jedni.

– Chwytajcie go! – krzyczeli inni.

– Válgame Dios13! – szeptały kobiety, żegnając się. – To sam demon!

Ale nikt nie myślał o zatrzymaniu go; unikali go tak szybko, jak to było możliwe. Śmiały chłopiec kontynuował swoją szybką jazdę z drwiącym uśmiechem na ustach, rozpaloną twarzą, iskrzącymi oczami, rzucającymi na prawo i lewo ostre spojrzenia – niczym ciosy chicote14 na tych, którzy za bardzo się do niego zbliżali, lub którym ich zły los nie pozwolił odejść tak szybko, jakby tego chcieli.

– Ej! ej! Caspita15! – zawołał vaquero16 o głupiej twarzy i atletycznych kończynach, kiedy dziecko, mijając go, potrąciło. – Niech diabeł weźmie tego wariata, który prawie mnie przewrócił! Ale – dodał po spojrzeniu na młodego człowieka – nie mylę się, to Rafael, syn mojego kamrata! Poczekaj chwilę, picaro17!

Wyduszając te słowa spomiędzy zębów, vaquero rozwinął lasso, które nosił przymocowane do pasa i zaczął biec w kierunku jeźdźca.

Tłum, który zrozumiał jego intencje, klaskał entuzjastycznie.

– Brawo! brawo! – krzyczano.

– Nie pomyl się, Cornejo! – zachęcało go kilku vaqueros, klaszcząc w dłonie.

Cornejo, skoro znamy imię tej interesującej postaci, nieznacznie zbliżał się do dziecka, przed którym mnożyło się coraz więcej przeszkód.

Jeździec, ostrzeżony przed niebezpieczeństwem okrzykami obserwatorów, odwrócił głowę.

Wtedy dojrzał vaquero.

Jego oblicze pokryła sina bladość; rozumiał, że jest zgubiony.

– Pozwól mi się uratować, Cornejo – krzyknął do niego, krztusząc się łzami.

– Nie! nie! – zawył tłum. – Złap go! Chwyć go na lasso!

Motłoch zasmakował w tym polowaniu na człowieka i obawiał się, że zostanie pozbawiony spektaklu, który tak bardzo go zainteresował.

– Poddaj się! – odkrzyknął olbrzym. – Jeśli nie, to ostrzegam cię, że złapię cię jak zwykłego kota.

– Nie poddam się! – odparł zdecydowanie chłopiec.

Dwaj rozmówcy nadal gnali, jeden pieszo, a drugi konno.

Tłum podążał za nimi, wyjąc z przyjemności. Masy są wszędzie barbarzyńskie i bezlitosne.

– Zostaw mnie, powiadam ci – odpowiedział chłopak – albo przysięgam ci, na błogosławione dusze w czyśćcu, że przydarzy ci się nieszczęście!

Vaquero parsknął szyderczym śmiechem i zakręcił lassem wokół głowy.

– Słuchaj, Rafael, czy chcesz się poddać? – zapytał po raz ostatni.

– Nie! Po tysiąckroć nie! – zawołał gniewnie chłopak.

– Zatem niech się dzieje wola Nieba! – rzekł vaquero.

Lasso świsnęło i poleciało w powietrze. Ale w tej samej chwili stało się coś dziwnego.

Rafael zatrzymał konia, jak gdyby ten został zamieniony w bryłę granitu i wyskoczywszy z siodła, rzucił się na olbrzyma niczym jaguar. Powalił go na piasek, i zanim ktokolwiek mógł mu się przeciwstawić, zanurzył w jego gardle nóż, który Meksykanie zawsze noszą przy pasie.

Długi strumień krwi trysnął na twarz dziecka, a vaquero wił się przez kilka sekund, po czym znieruchomiał. Był martwy!

Tłum wydał okrzyk strachu i przerażenia.

Szybko jak błyskawica chłopak wrócił na siodło i ponownie rozpoczął desperacką jazdę, wymachując nożem i śmiejąc się z uśmiechem demona na ustach.

Kiedy po pierwszej chwili osłupienia chciano znów zacząć gonić mordercę, już go nie było.

Nikt nie mógł powiedzieć, w którą stronę się udał.

Jak zawsze w takich okolicznościach, juez de letras – sędzia kryminalny otoczony chmarą obdartych alguazils18 – przybył na miejsce zabójstwa, gdy było już po wszystkim.

Juez de letras, don19 Inigo Tormentos Albaceyte, był mężczyzną w wieku około pięćdziesięciu lat, niskim i otyłym, z apoplektyczną twarzą, który zażywał hiszpańską tabakę ze złotego pudełka ozdobionego diamentami i pod pozorną dobrodusznością ukrywał głębokie skąpstwo połączone z niezwykłą przebiegłością i zimną krwią, której nic nie może wzburzyć.

Wbrew temu, co można by przypuszczać, godny sędzia nie wydawał się najmniej na świecie zaskoczony ucieczką mordercy. Dwa lub trzy razy pokiwał głową, rzucił spojrzenie na tłum i mrużąc swoje małe szare oczka oraz filozoficznie napełniając nos tabaką, rzekł:

– Biedny Cornejo, prędzej czy później musiało się mu to przydarzyć.

– Tak, został dobrze zabity – potwierdził jakiś lepero.

– Tak też pomyślałem – odparł sędzia. – Ten, kto zadał to pchnięcie, był facetem mającym doświadczoną rękę.

– Ach, chyba tak… – odpowiedział lepero, wzruszając ramionami – ale to było dziecko.

– Ba! – rzekł sędzia z udawanym zdziwieniem i zerkając na swojego rozmówcę. – Dziecko!

– Mniej więcej – stwierdził lepero, dumny, że jest wysłuchiwany – to Rafael, najstarszy syn don Ramona.

– Ach, patrzcie, patrzcie – powiedział sędzia z tajoną satysfakcją, po czym kontynuował: ale nie, to nie jest możliwe; Rafael ma tylko szesnaście lat i nie walczyłby z Cornejem, który tylko ścisnąwszy go za ramię, mógłby go okaleczyć.

– Tak jednak było, Ekscelencjo, wszyscy to widzieliśmy. Rafael grał w monte20 u don Aguilara, wygląda na to, że szczęście mu nie sprzyjało, stracił wszystkie pieniądze jakie miał, a potem wpadł we wściekłość i aby się zemścić, podpalił dom.

– Caspita! – zawołał sędzia.

– Tak, jak miałem honor panu oświadczyć, Ekscelencjo, spójrz, wciąż możemy zobaczyć dym, chociaż z domu pozostały popioły.

– Rzeczywiście – odrzekł sędzia, zerkając w stronę wskazaną przez lepero – a następnie…

– Potem – kontynuował ten – naturalnie chciał uciec, więc Cornejo próbował go zatrzymać…

– Miał rację!

– On nie miał racji, skoro Rafael go zabił!

– Zgadza się – potwierdził sędzia – ale nie martwcie się, moi przyjaciele, sprawiedliwość go pomści.

Ta obietnica została powitana przez obecnych z uśmiechami powątpiewania.

Sędzia, nie dbając o wrażenie wywołane jego słowami, nakazał swoim akolitom, którzy już przeszukali i obrabowali zmarłego, zabranie ciała i przetransportowanie do przedsionka pobliskiego kościoła, po czym wrócił do swego domu, zacierając ręce z zadowoloną miną.

Sędzia włożył podróżny strój, wcisnął za pas parę pistoletów, przymocował do boku długą szpadę i po zjedzeniu lekkiego posiłku, wyszedł.

Dziesięciu alguazils uzbrojonych po zęby i siedzących na silnych koniach czekało na niego przy drzwiach; sługa trzymał za uzdę wspaniałego czarnego konia, który tupał kopytami i niecierpliwie gryzł wędzidło. Don Inigo wskoczył na siodło, zajął miejsce na czele swoich ludzi i oddział ruszył lekkim kłusem w drogę.

– Ho! ho! – mówili ciekawscy, który znajdowali się w pobliżu progu domu. – Sędzia Albaceyte udaje się do don Ramona Garillasa; jutro będziemy mieli nowiny.

– Caspita! – odpowiadali inni. – Jego syn, picaro, zasłużył na sznur, który zostanie użyty do powieszenia go!

– Hm! – powiedział lepero z uśmiechem żalu. – To byłoby niefortunne. Na honor ten zuch tak dobrze się zapowiadał! jego cuchillada21 zadana Cornejowi była wspaniała. Biedaczysko został dobrze zabity.

Tymczasem sędzia nadal jechał dalej, oddając z największą regularnością pozdrowienia, jakimi go obdarzano po drodze i wkrótce znalazł się na wolnej przestrzeni.

Wówczas owinął się ciaśniej płaszczem i zapytał:

– Czy macie naładowaną broń?

– Tak, Ekscelencjo – odpowiedział szef alguazils.

– W porządku! Zatem szybko jedziemy do hacjendy Ramona Garillasa; postarajmy się tam dostać przed zmrokiem.

Oddział ruszył w drogę galopem.

1 Karol V (1500-1558) – cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego w latach 1519-1556 z dynastii Habsburgów, król Hiszpanii w latach 1516-1556 jako Karol I Hiszpański; najstarszy syn Filipa I (syna Maksymiliana I i Marii, księżnej Burgundii) i Joanny Szalonej (córki Ferdynanda II Aragońskiego i Izabeli I Kastylijskiej).

2 Guittarero (hiszp.) – gitarzysta (hiszpański).

3 Sonora (hiszp. Estado de Sonora) – współcześnie stan w północno-zachodnim Meksyku, nad Zatoką Kalifornijską, przy granicy z USA.

4 Gila – rzeka w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, przepływająca przez stany Nowy Meksyk i Arizonę, dopływ rzeki Kolorado; ma długość 1044 kilometrów (649 mil), powierzchnię dorzecza 150,7 tys. km²; źródła rzeki znajdują się w Gila Hot Springs i Gila Cliff Dwellings National Monument w południowo-zachodniej części Nowego Meksyku.

5 Sierra Madre – łańcuchy górskie w południowej części Ameryki Północnej, w Meksyku, należące do systemu Kordylierów.

6 Komancze – plemię Indian z Ameryki Północnej, mówiące językiem z rodziny uto-azteckiej, od końca XVII wieku, po opanowaniu jazdy konnej, wiodło koczownicze życie w południowej części prerii, bardzo wojownicze, walczące z Meksykanami, a potem z Amerykanami, głównie w Teksasie (lata 1840-1875), aż zostało zmuszone do zamieszkania w rezerwatach; obecnie jest ich około 17 tysięcy; Paunisi (Paneassa, Pari, Pariki, ang. Pawnee) – Indianie Ameryki Północnej, zamieszkujący niegdyś tereny obecnego stanu Nebraska, a współcześnie – Oklahomę i inne stany USA; prowadzili częste walki z sąsiednimi plemionami, szczególnie z Dakotami i Czejenami; czasami napadali też na białych kupców, traperów i karawany osadników, lecz utrzymywali przyjazne stosunki z rządem USA i dostarczali zwiadowców wojsku; Pimowie, Pima, Indianie Ameryki Północnej zamieszkujący pogranicze USA (ok. 11,5 tys., koniec XX w.) i Meksyku (ok. 700 osób); posługują się językiem należącym do rodziny uto-azteckiej; w przeszłości często walczyli przeciwko Apaczom opowiadając się po stronie Hiszpanii, Meksyku i USA; obecnie mieszkają w kilku rezerwatach usytuowanych na terenie ich ojczystych ziem nad rzekami Salt i Gila; podstawą ich tradycyjnej gospodarki było: kopieniacza uprawa ziemi na nawadnianych polach, uzupełniana myślistwem i zbieractwem; Opatowie (hiszp. Ópata, ᾿opata᾿ to rdzenny lud Meksyku) – plemię Indian; terytorium Opatów, „Opatería” po hiszpańsku, obejmuje górzysty północny wschód i środkową część stanu Sonora, sięgając w pobliże granicy ze Stanami Zjednoczonymi; historycznie obejmowało kilka podplemion, w tym ludy Eudeve, Teguima i Jova; większość miast Opaterii znajdowała się w dolinach rzek i ich gospodarka opierała się na rolnictwie nawadnianym; mówili językiem Opata, językiem uto-azteckim, który obecnie jest wymarły w XVI wieku, w okresie kontaktów z Hiszpanami, Opatowie stanowili najliczniejszą grupę ludności w Sonorze; niektóre źródła wskazują, że jako możliwa do zidentyfikowania grupa etniczna, Opatowie wymarli lub są na skraju wyginięcia; Apacze – zespół grup etnicznych Indian Ameryki Północnej, obejmujący co najmniej osiem szczepów, spośród których najbardziej znanymi były szczepy Kiowa, Mescalero, Jicarilla i Chiricahua; nazwa Apacze pochodzi z języka Zuni i znaczy wrogowie lub waleczni ludzie; po rozpoczęciu kolonizacji Ameryki przez Europejczyków wyróżnili się walkami najpierw z Hiszpanami, a następnie z Meksykanami i Amerykanami; kulminacja walk przypadła na lata przymusowych wysiedleń (1848-1886); wojny Apaczów z białymi i okres koczowniczego trybu życia plemienia skończyły się z chwilą poddania się wodza Apaczów Geronima (1886).

7 Charles René Gaston Gustave de Raousset-Boulbon (1817-1854) – francuski awanturnik i flibustier, który założył samozwańczą republikę w regionie Sonora (Meksyk); został rozstrzelany przez meksykańskich żołnierzy; autor spotkał się z nim w Sonorze.

8 Ciudad (hiszp.) – miasto.

9 Lepero (hiszp.) – prostak.

10 Gambusino (hiszp.) – poszukiwacz minerałów i drogocennych kruszców.

11 Ratero (hiszp.) – złodziej.

12 Yaqui (Hiaki lub Yoeme) – rdzenny lud Meksyku i plemię indiańskie mówiące językiem Yaqui, należącym do grupy języków uto-azteckich; siedziby plemienia znajdowały się głównie w dolinie rzeki Yaqui w północno-zachodnim meksykańskim stanie Sonora; obecnie w Sonorze znajduje się osiem pueblo Yaqui.

13 Válgame Dios (hiszp.) – O mój Boże!

14 Chicote (hiszp.) – bat, bicz.

15 Caspita (wł.) – do licha, do diaska!; odpowiednik hiszpańskiego caramaba!

16 Vaquero (hiszp.) – pastuch krów w Ameryce Łacińskiej; jego odpowiednikiem w Ameryce Północnej jest kowboj.

17 Picaro (hiszp.) – szelma, łobuz.

18 Alguazil (port., hiszp. alguacil) – sędzia, oficer ds. kryminalnych, woźny sądowy, strażnik.

19 Don (hiszp.) – pan.

20 Monte – hiszpańska hazardowa gra karciana, po roku 1848 popularna w Teksasie, potem w całej zachodniej części Stanów Zjednoczonych; używa się do niej talii 40-kartowej, gra przeciwko bankierowi, określa się tak również niektóre wersje trzykartowego pokera.

21 Cuchillada (hiszp.) – pchnięcie nożem, ranienie.II

Hacjenda del Milagro

Okolice Hermosillo są niczym prawdziwe pustynie. Droga, która prowadzi z tego miasteczka do hacjendy del Milagro – Farmy Cudu – jest najsmutniejsza i najbardziej sucha.

Jedynie od czasu do czasu widać tylko drzewa żelazne, drzewa gumowe, drzewa z Peru o czerwonych i pikantnych gronach, nopale22 i kaktusy – jedyne okazy jakie mogą rosnąć na ziemi wypalonej prostopadłymi promieniami żarzącego się słońca.

Od czasu do czasu pojawiają się, jak gorzkie szyderstwo, długie żerdzie cystern mających z jednej strony wiadro ze skręconej i pomarszczonej skóry, a z drugiej kamienie przymocowane rzemieniami; jednak te cysterny są osuszone, a ich dna to nic innego jak czarna, błotnista skorupa, w której igra mnóstwo plugawego robactwa. Wiry drobnego, nieuchwytnego pyłu unoszone przez najdelikatniejszy podmuch powietrza chwytają za gardło sapiącego podróżnika, a pod każdym źdźbłem wysuszonej trawy cykady wściekle połykają dobroczynną nocną rosę.

Jednak kiedy z ogromnymi trudnościami pokona się sześć lig23 w tych płonących samotnościach, oko może z rozkoszą spocząć na wspaniałej oazie, która nagle wydaje się wyłaniać z łona piachu.

Ten Eden to jest hacjenda del Milagro. W epoce, kiedy dzieje się nasza historia, owa hacjenda, jedna z najbogatszych i największych w prowincji, składała się z dwupiętrowego budynku, wzniesionego z tapii24 i adobes25, o tarasowatym dachu z trzcin pokrytych ubitą ziemią.

Do hacjendy wjeżdżało się przez ogromny dziedziniec, przez wejście w kształcie łukowatego portyku było wyposażone w mocną dwuskrzydłową bramę i furtkę po jednej ze stron. Cztery pokoje uzupełniały fasadę, okna miały pozłacane żelazne kraty i wewnętrzne okiennice; były oszklone, co w tym kraju było wówczas niesamowitym luksusem; po każdej stronie dziedzińca lub tego niby patio26 znajdowały się budynki gospodarcze dla peonów27, dzieci i innych osób.

Parter głównego budynku składał się z trzech pokoi, swego rodzaju dużego przedsionka wyposażonego w antyczne fotele i sofy pokryte kordybanem28, duży stół z nopalu i kilka taboretów; na ścianach zawieszonych było w złoconych ramach kilka starych naturalnej wielkości portretów członków rodziny. Belki sufitowe, pozostawione wolne, zostały ozdobione mnóstwem rzeźb.

Na salon otwierały się dwuskrzydłowe drzwi. Strona przed patio była podniesiona około stopy29 nad resztę podłogi pokrytej dywanem z rzędem niskich taboretów, ciekawie rzeźbionych, obszytych szkarłatnym aksamitem z poduszkami do ułożenia stóp; był też mały kwadratowy stół o wysokości osiemnastu cali30, służący jako blat roboczy. Ta część salonu została zarezerwowana dla pań, które siedzą tam po turecku. Po drugiej stronie salonu znajdowały się krzesła pokryte tym samym materiałem co taborety i poduszki; naprzeciwko wejścia do salonu otwierała się główna sypialnia z wnęką na końcu platformy, na której umieszczono ceremonialne łoże ozdobione nieskończoną ilością złoceń i brokatowych zasłon ze złotymi oraz srebrnymi chwostami i frędzlami. Bielizna pościelowa i poszewki na poduszki były z najlepszego płótna i oprawione szerokimi koronkami.

Za głównym budynkiem znajdowało się drugie patio, na którym umieszczono kuchnie i corral31; za tym dziedzińcem ukazywał się ogromny ogród, zamknięty murami, długi na ponad sto prętów32, ukształtowany w stylu angielskim i zawierający najbardziej egzotyczne drzewa i inne rośliny.

Hacjenda świętowała.

Był to czas matanza del ganado – uboju bydła. Peoni utworzyli niedaleko od hacjendy zagrodę, w której po wprowadzeniu bydła oddzielali chude sztuki od tłustych, wypędzanych jedna po drugiej z zagrody.

Vaquero – uzbrojony w narzędzie tnące w kształcie półksiężyca z ostrymi końcami umieszczonymi w odległości stopy od siebie – ukryty w zasadzce przy wrotach zagrody, podcinał z niesamowitą zręcznością ścięgna podkolanowe biednych zwierząt w miarę jak go mijały.

Jeśli przypadkiem chybiał, co bywało rzadkością, drugi vaquero na koniu galopował za zwierzęciem, zarzucał mu lasso wokół rogów i przytrzymywał tak długo, aż pierwszy zdołał podciąć mu ścięgna.

Niedbale opierając się o portyk hacjendy, mężczyzna po czterdziestce, ubrany w bogaty kostium wiejskiego szlachcica, z ramionami okrytymi sarape33 o jaskrawych barwach i głową chronioną od promieni słonecznych zachodzącego słońca przez wspaniałą panamę34 o wartości co najmniej pięciuset piastrów35 zdawał się przewodzić tej scenie, paląc kukurydzianą cygaretkę.

Był panem o wyniosłej postawie, o smukłej sylwetce, dobrze wysklepionej i idealnie proporcjonalnej, dobrze zarysowanymi rysami twarzy, o zdecydowanych i twardych liniach oznaczających lojalność, odwagę, a przede wszystkim żelazną wolę. Jego wielkie czarne oczy, ocieniowane gęstymi brwiami, pokazywały nieporównywalną łagodność, ale kiedy lekkie rozdrażnienie zabarwiało jego brązową cerę rumieńcem, ich spojrzenie zaczynało wyrażać stałość i siłę, której nikt nie mógł znieść i przez co najodważniejsi wahali się i drżeli.

Jego małe ręce i stopy, a przede wszystkim arystokratyczna pieczęć odciśnięta na jego osobie, już na pierwszy rzut oka wskazywały, że ten człowiek pochodził z czystej i szlachetnej rasy kastylijskiej.

Rzeczywiście, tym osobnikiem był don Ramon Garillas de Saavedra, właściciel hacjendy del Milagro, którą właśnie opisaliśmy.

Don Ramon Garillas pochodził z hiszpańskiej rodziny, której przodkiem był jeden z głównych poruczników Corteza, osiadły w Meksyku po cudownym podboju tego genialnego awanturnika.

Cieszący się książęcą fortuną, ale odrzucony przez władze hiszpańskie z powodu małżeństwa z kobietą mieszanej rasy azteckiej, poświęcił się całkowicie uprawie swoich ziem i ulepszeniu swych rozległych posiadłości.

Po siedemnastu latach małżeństwa stał się głową dużej rodziny złożonej z sześciu chłopców i trzech dziewczynek, łącznie dziewięcioro dzieci, w tym najstarszego Rafaela, którego widzieliśmy tak zręcznie zabijającego vaquero.

Małżeństwo don Ramona i doñi36 Jesusity było jedynie małżeństwem z rozsądku, zawartym wyłącznie dla fortuny, ale mimo to czyniło ich względnie szczęśliwymi; mówimy „względnie”, ponieważ młoda dziewczyna opuściła klasztor tylko po to, aby wyjść za mąż, więc nigdy nie istniała między nimi miłość, ale została ona zastąpiona czułym i szczerym przywiązaniem.

Doña Jesusita spędzała czas na opiece jakiej wymagały jej dzieci, wśród swoich kobiet Indianek; ze swojej strony jej mąż całkowicie pochłonięty obowiązkami swojego życia jako wiejski szlachcic, prawie zawsze przebywał ze swoimi vaqueros, peonami i myśliwymi, widując się z żoną tylko przez kilka minut w czasie posiłków, a czasami przez całe miesiące pozostawał nieobecny z powodu polowań nad brzegami Rio Gila37.

Musimy jednak dodać, że don Ramon, nieobecny lub obecny, dokładał wszelkich starań, aby niczego nie brakowało do dobrego samopoczucia jego żony i że spełniał każdy jej kaprys, ani nie oszczędzając ani pieniędzy, ani nie zważając na kłopoty, byle tylko zdobyć to, czego chciała.

Doña Jesusita została obdarzona cudownym pięknem i anielską słodyczą. Wydawało się, że zaakceptowała – jeśli nie z radością, to przynajmniej bez większego bólu, tryb życia, do którego zobowiązał ją mąż; ale po głębi jej dużych, melancholijnych czarnych oczach, po bladości jego rysów, a zwłaszcza po chmurze smutku, nieustannie przesłaniającej piękne czoło o matowej bieli, łatwo było zgadywać, że w tym kuszącym posągu była zamknięta żarliwa dusza i że to właśnie serce każe kobiecie ignorować samą siebie, zwracając wszystkie jej myśli ku dzieciom, które uwielbiała z wszystkimi dziewiczymi siłami macierzyńskiej miłości, najpiękniejszymi i najzdrowszymi ze wszystkich.

Co do don Ramona, zawsze dobrego i uprzejmego dla swojej żony – choć nigdy nie zadał sobie trudu poznania jej głębiej, to miał prawo wierzyć, że była najszczęśliwszą istotą na świecie, którą rzeczywiście stała się, gdy Bóg uczynił ją matką.

Było już kilka minut po zachodzie słońca, niebo stopniowo traciło purpurowy odcień i coraz bardziej ciemniało. Kilka gwiazd zaczynało już migotać, a wieczorny wiatr wzrósł z siłą, która zapowiadała jedną z tych strasznych nocnych burz, jakie często wybuchają w tych regionach.

Majordomus38 po starannym zamknięciu reszty ganado w zagrodzie, zebrał vaqueros oraz peonów i wszyscy udali się do hacjendy, gdzie bicie dzwonu oznajmiało im wieczerzę i to, że w końcu nadeszła godzina odpoczynku.

Kiedy majordomus przybył ostatni, kłaniając się swemu panu, ten go zapytał:

– No cóż, mój Eusebio, ile głów mamy w tym roku?

– Czterysta pięćdziesiąt, mój panie – odparł majordom, wysoki, suchy i chudy mężczyzna, z siwiejącą głową i twarzą opaloną jak kawałek skóry. Zatrzymując konia i zdejmujący kapelusz, powiedział: – To znaczy siedemdziesiąt pięć głów więcej niż w ubiegłym roku; nasi sąsiedzi, jaguary i Apacze, nie wyrządzili nam dużych szkód w tym sezonie.

– Dziękuję ci, mój Eusebio – odpowiedział don Ramon. – Twoja czujność była ekstremalna, będę wiedział jak cię za to wynagrodzić.

– Dla mnie najlepszą nagrodą jest dobre słowo, które właśnie wypowiedział do mnie panie – odrzekł majordom, którego szorstka twarz rozjaśniła się z uśmiechem zadowolenia. – Czyż nie powinienem pilnować tego, co należy do pana z taką samą starannością jakby to wszystko było moje?

– Dziękuję – rzekł pan, serdecznie potrząsając ręką swojego sługi. – Wiem, że jesteś mi oddany.

– Na życie i na śmierć, mój panie. Moja matka karmiła cię swoim mlekiem, należę do pana i pana rodziny.

– No dalej! Chodźmy, Eusebio – powiedział radośnie hacjender. – Kolacja jest gotowa, señora39 musi być przy stole, nie pozwólmy jej dłużej czekać.

Obaj weszli na patio i Eusebio, jak nazwał go don Ramon, przygotowywał się, jak co wieczór, do zamknięcia drzwi.

Tymczasem don Ramon wszedł do jadalni hacjendy, gdzie zgromadzili się wszyscy vaqueros i peoni.

Ta jadalnia była wyposażona w ogromny stół, który zajmował całe centrum; wokół tego stołu stały drewniane ławy wyłożone skórą i dwa rzeźbione fotele przeznaczone dla don Ramona i señory. Za fotelami wisiał na ścianie wysoki na cztery stopy Chrystus z kości słoniowej. Znajdował się między dwoma obrazami –: jeden to „Jezus w Ogrodzie Oliwnym”, drugi „Kazanie na Górze”. Tu i ówdzie na pobielonych ścianach szczerzyły zęby łby jaguarów, bawołów lub łosi zabitych na polowaniu przez hacjendera.

Stół był obficie zaopatrzony w lahua, czyli gęstą zupę z mąki kukurydzianej gotowanej z mięsem, puchero40 olla podridę41 i pepian42; w regularnych odległościach rozstawiono butelki mescalu43 i karafki z wodą.

Na znak z hacjendera zaczął się posiłek.

Wkrótce też z furią wybuchła groźna burza.

Deszcz lał się potokami, a co chwilę sinawe błyskawice powodowały, że światła gasły, poprzedzając straszliwe huki piorunów.

Pod koniec posiłku huragan stał się tak gwałtowny, że zgiełk szalejących elementów przyrody przebijał hałas rozmów.

Grzmoty piorunów wybuchły ze straszliwą siłą, wiejący wiatr wpadł do pokoju, wybijając okno, wszystkie światła zgasły, a zgromadzeni ludzie żegnali się z bojaźnią.

W tej chwili dzwon umieszczony przy bramie hacjendy rozbrzmiał z konwulsyjnym hałasem i głos, w którym nie było nic ludzkiego, dwa razy wykrzyczał:

– Pomocy…! Pomocy…!

– Na krew Chrystusa! – zawołał don Ramon, wybiegając z sali. – Kogoś morduje się na równinie!

Niemal w tym samym czasie rozległy się dwa strzały, gdzieś w przestrzeni rozległ się krzyk agonii i ponownie zapadła złowroga cisza.

Nagle ciemność rozdarła błyskawica, grzmot wybuchł z okropnym trzaskiem, a na progu pokoju pojawił się don Ramon, niosąc w ramionach nieprzytomnego mężczyznę.

Nieznajomy został umieszczony na siedzeniu, a wokół niego zgromadzili się ludzie.

Ani twarz tego człowieka, ani jego wygląd nie były niczym nadzwyczajnym, jednak po zobaczeniu go Rafael, najstarszy syn don Ramona, nie był w stanie powstrzymać gestu strachu, a jego twarz przybrała intensywną bladość.

– Och! – szepnął cicho. – To juez de letras…!

Był to rzeczywiście zacny sędzia, którego widzieliśmy opuszczającego Hermosillo z tak wspaniałą ekipą.

Długie, mokre od deszczu włosy opadały mu na klatkę piersiową, jego ubranie było w nieładzie, w wielu miejscach zakrwawione i podarte.

Jego prawa ręka konwulsyjnie ściskała kolbę rozładowanego pistoletu.

Don Ramon także rozpoznał że to juez de letras, mimo to rzucił swemu synowi spojrzenie, którego ten nie potrafił znieść.

Dzięki starannej opiece, której udzieliły mu doña Jesusita i jej kobiety, sędzia powoli odzyskiwał zmysły. Westchnął głęboko, otworzył omdlałe oczy, skierował na obecnych, ale jeszcze nic nie widząc, i stopniowo odzyskiwał przytomność.

Nagle na jego czole, tak bladym przed chwilą pojawił się jasny rumieniec. Jego oczy rozbłysły. Kierując w stronę Rafaela spojrzenie, które przygwoździło go do ziemi jak ofiarę nieprzezwyciężonego strachu, podniósł się ciężko i zbliżając się do młodego człowieka, który obserwował go, nie ośmielając się uciec. Ciężko położył dłoń na jego ramieniu, a potem zwrócił się do peonów, przerażonych tą dziwną sceną, chociaż nic z niej nie rozumieli.

– Ja, don Inigo Tormentos Albaceyte – powiedział poważnym głosem – juez de letras z miasta Hermosillo, w imię króla aresztuję tego człowieka oskarżonego o zabójstwo…!

– Łaski! – zawołał Rafael, padając na kolana i rozpaczliwie składając dłonie.

– Nieszczęście…! – szepnęła biedna matka, mdlejąc na swoim fotelu.

22 Drzewo żelazne – nazwa stosowana wobec wielu gatunków drzew, należących do różnych rodzin, pochodzących głównie z rejonów tropikalnych i subtropikalnych, wyróżniających się bardzo twardym drewnem; drzewo gumowe – drzewo, z którego pozyskuje się gumę arabską; obejmuje liczne rodzaje drzew, głównie akacje; także niektóre gatunki eukaliptusów; drzewo z Peru – schinus peruwiański, peruwiańskie drzewo pieprzowe (Schinus molle), gatunek drzewa z rodziny nanerczowatych; pochodzi z południowych obszarów tropikalnych Ameryki Południowej; nopal (Opuntia streptacanta) – drzewiasty kaktus z rodzaju Opuntia, na którym żyją koszenile; pochodzi z Ameryki Środkowej.

23 Liga (ang. league) – tu: anglosaska miara długości, równa trzem milom angielskim; tu: liga lądowa (land league) równa 4828,032 m.

24 Tapia (hiszp.) – mur z glinianych wypalanych cegieł.

25 Adobe (z hiszp.) – cegła suszona, podstawowy, obok drewna i kamienia, materiał budowlany używany w rejonach świata o gorącym klimacie; suszona na słońcu i nie wypalana; otrzymywana z gliny, iłu lub mułu wymieszanego z trawą lub słomą.

26 Patio – dziedziniec wewnętrzny większego domu mieszkalnego, najczęściej wyłożony płytkami, z roślinnością, rzeźbami, basenem.

27 Peon (hiszp.) – w Ameryce Łacińskiej: robotnik, zwłaszcza robotnik rolny, wyrobnik.

28 Kordyban (kurdyban) – wytłaczana, barwiona skóra koźla, w gorszych gatunkach cielęca lub owcza; kordybany były używane przede wszystkim na barwne obuwie, a także na obicia ścian i mebli; wyrób kordybanów rozwinął się w średniowieczu w Kordobie (stąd nazwa), od XV-XVI wieku również w środkowej Europie; w Polsce cechy kordybaniarskie powstały w XVI wieku, zanikły w XIX wieku.

29 Stopa – tu: anglosaska jednostka długości równa 30,48 cm.

30 Cal – tu: anglosaska jednostka długości, jedna dwunasta stopy, równa 2,54 cm.

31 Corral (hiszp. zagroda) – określenie ogrodzonych wybiegów dla koni, owiec i bydła.

32 Pręt – dawna miara długości, pręt anglosaski (rod) liczy 5,5 jarda (16,5 stóp), czyli 5,03 metra.

33 Sarape (zarape, hiszp.) – wełniany szal lub koc noszony jako peleryna w Ameryce Łacińskiej.

34 Panama – lekki kapelusz pleciony z liści rośliny łyczkowiec dłoniasty; pochodzi z Ekwadoru, ale popularność w całym świecie zdobył w czasach budowy Kanału Panamskiego, stąd nazwa.

35 Piastr – moneta bita w różnych państwach, w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej (odpowiednik peso), Turcji, na Bliskim Wschodzie, we francuskich Indochinach; na wielu obszarach stał się synonimem monety obiegowej.

36 Doña – pani, hiszpański tytuł grzecznościowy, łączony z imieniem kobiety.

37 Gila, River (Rio) Gila – rzeka w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, przepływająca przez stany Nowy Meksyk i Arizonę, dopływ rzeki Kolorado; ma długość 1044 kilometrów (649 mil), powierzchnię dorzecza 150,7 tys. km²; źródła rzeki znajdują się w Gila Hot Springs i Gila Cliff Dwellings National Monument w południowo-zachodniej części Nowego Meksyku.

38 Majordomus (majordom) – zarządca wielkopańskich dworów; tu: szef personelu hacjendy.

39 Señora (hiszp.) – pani.

40 Puchero – potrawa ciesząca się największą popularnością w kuchni hiszpańskiej oraz krajach Ameryki Południowej, którą przyrządza się z kawałków mięsa różnego rodzaju oraz warzyw, np. grochu, papryki, kapusty, kukurydzy itd.; odpowiednikiem puchero może być bigos bądź leczo.

41 Olla podrida (z hiszp. dosł. zgniły garnek) – hiszpańska potrawa jednogarnkowa, gotowana z resztek; mogą składać się na nią różnego typu mięsa i wędliny (np. kiełbasa czosnkowa lub szynka), warzywa, groch, soczewica, fasola i ryż (fakultatywnie lub łącznie).

42 Pepian – gęsta mięsna zupa, jedno z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych dań kuchni gwatemalskiej, którego pochodzenie datowane jest na kolonialną przeszłość Gwatemali i kuchnię tubylczą; mięsna zupa, zagęszczona pestkami dyni, może być przyrządzana z wołowiny lub kurczaka (wołowina jest bardziej popularna w ośrodkach miejskich); w tradycyjnych przepisach zawiera pomidory, paprykę i ostrą papryczkę chili.

43 Mescal (meskal) – meksykański mocny napój alkoholowy otrzymywany z gotowanych i destylowanych liści różnych gatunków agawy.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij