Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Szczęście śpi na lewym boku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 listopada 2007
Ebook
21,25 zł
Audiobook
23,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szczęście śpi na lewym boku - ebook

Tym razem Renata Piątkowska napisała najprawdziwsze bajki. Barwne, mądre i dowcipne. A każda z bajek opowiada o jakimś przesądzie. Dlaczego ludzie wierzą, że czarny kot jest pechowy, a czterolistna koniczyna przynosi szczęście? Dlaczego odpukujemy w niemalowane drewno i boimy się rozbić lustro? I co takiego ma w sobie guzik kominiarza?

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7551-427-8
Rozmiar pliku: 6,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Czterolistna
koniczyna

Dawno, dawno temu w wielkim warownym zamku mieszkali król, królowa i ich ukochana córka Rozalia. Królewna miała buzię jak aniołki na świętych obrazkach – troszkę pyzatą i rumianą z uroczymi dołeczkami w policzkach, z niebieściutkimi oczami i złotymi lokami opadającymi na ramiona. Niestety na tym kończyło się podobieństwo do aniołków. I nie chodzi tu o brak skrzydeł, lecz o pokaźne rozmiary Rozalii, która ważyła chyba więcej niż jej mama i tata razem wzięci.

Rozalia jak nikt inny potrafiła docenić talenty nadwornego kucharza. To jej apetyt sprawił, że na zamku podawano już nie tylko pierwsze i drugie, ale także trzecie, czwarte i piąte śniadanie. Zaraz potem był wczesny obiad, gdzie danie główne poprzedzały liczne zimne zakąski i gorąca zupa, a desery ciągnęły się niemalże do podwieczorku, po którym następowała wystawna kolacja. Wstając późną nocą od stołu, królewna kierowała swe kroki prosto do sypialni, gdzie usługujące jej damy dworu już rozścielały królewskie łóżko. A właściwie solidne łoże, które trzeba było porządnie wzmocnić, bo pod ciężarem królewny niebezpiecznie trzeszczało i groziło zawaleniem.

Tam, otulona puchową pierzyną, śniła Rozalia swoje najpiękniejsze sny. A w tych snach była zawsze wiotką jak trzcina dziewczyną, o której względy zabiegali najznakomitsi rycerze. Wszystkie księżniczki zieleniały ze złości, patrząc na lekką jak piórko królewnę. Te zielone panny podobały się Rozalii najbardziej, aż nieraz zaśmiała się głośno przez sen, budząc drzemiące pod drzwiami straże.

I tak upływały jej dni między suto zastawionym stołem a wygodnym łożem. Nadworni krawcy zużywali coraz więcej materiału na suknie dla królewny, a ona nauczyła się omijać wzrokiem swe odbicie w kryształowych lustrach, zdobiących zamkowe komnaty. Wolała stać w oknie i błądzić wzrokiem po królewskich ogrodach i po dziedzińcu, na którym zawsze działo się coś ciekawego.

Pewnego razu ujrzała tam rycerza w srebrzystej zbroi, który dosiadał siwego rumaka. Rycerz też dostrzegł w oknie śliczną buzię królewny i pokłonił się jej nisko. Nagrodzony promiennym uśmiechem, z wrażenia ledwo utrzymał się w siodle.

– Cóż to za anioł stoi tam w oknie? – spytał przejęty, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie rżenie wiernego rumaka, jako że nikogo innego nie było w pobliżu.

Niejednego rycerza już zwiodła śliczna buzia stojącej w oknie królewny i niejeden koń już się uśmiał, widząc minę swego pana, który ujrzał potem Rozalię w całej okazałości. Bo obfite kształty wylewające się z obszernej sukni niczym strumień wody gasiły ognisty zapał rycerzy. Nic o tym nie wiedząc, srebrzysty rycerz przyrzekł sobie, że zrobi wszystko, by poznać bliżej tę cudnej urody dziewczynę. Również serce Rozalii fiknęło koziołka i od tej chwili błyszczący jeździec na siwym koniu na stałe zagościł w jej snach.

Królewna dobrze wiedziała, że chcąc go mieć u swego boku na jawie, musiałaby najpierw stracić te wszystkie wałki i wałeczki, których nie dało się już ukryć nawet pod najobszerniejszą suknią.

– Och, przy moim apetycie nigdy nie schudnę! A Srebrzysty tak pięknie wygląda na tym swoim koniu – jęknęła Rozalia, patrząc jednocześnie zazdrosnym okiem na smukłe damy dworu krzątające się wkoło.

– A może przepędzić z zamku naszego kucharza, który tak dobrze gotuje, i przyjąć na jego miejsce jakąś okropną kucharkę, która nic nie potrafi? Albo mogę zamknąć się w pokoju na cztery spusty i przez miesiąc każę podawać sobie tylko suchy chleb i wodę. Och! – Królewna ze złości tupnęła nogą, a w odpowiedzi zadrżały wszystkie żyrandole i szyby w oknach. – Musi być jakiś prostszy sposób – sapnęła i nadąsana opadła na stojące obok krzesło.

Wtedy przez okno wiatr przyniósł z ogrodu zapach kwitnących róż i głos starego ogrodnika, który rozmawiał ze swym pomocnikiem:

– Tak więc czterolistnej koniczyny na próżno byś szukał w naszym ogrodzie. Tu rosną tylko starannie dobrane kwiaty, a ziemia wokół jest dokładnie wyplewiona. Koniczyna zaś woli bujne łąki, gdzie ledwo ją widać wśród wysokich traw, a już ta czterolistna to prawdziwa rzadkość, która jakby specjalnie ukrywa się przed ludzkim okiem. Ten, kto ją znajdzie, może mówić o wielkim szczęściu, bo spełni się jego marzenie.

– Nie może być! – Pomocnik ogrodnika aż rozdziawił gębę ze zdumienia. – To wystarczy znaleźć jakieś zielsko w trawie i można mieć, co się chce?!

– To nie jest jakieś tam zielsko! – oburzył się ogrodnik. – Czterolistna koniczyna rosła kiedyś tylko w raju i zwykli śmiertelnicy pewnie nigdy by jej nie ujrzeli. Ale kiedy przepędzano z rajskich ogrodów Adama i Ewę, Ewa zdążyła zerwać jedną i zabrała ze sobą na szczęście. No i od tego czasu trochę się tych czarodziejskich koniczynek po świecie rozsiało...

Ogrodnik coś tam jeszcze mówił, ale Rozalia już go nie słuchała. Zerwała się na równe nogi, a drewniane krzesło skrzypnęło z ulgą.

– Znajdę ją! Znajdę tę koniczynę! Choć jedna musi przecież rosnąć na królewskich łąkach. A jak już ją będę miała, to spełnią się moje sny! – Uradowana królewna klasnęła w dłonie i okręciła się na pięcie, wygniatając obcasem spory dołek w podłodze.

Rozalia była osóbką porywczą i niecierpliwą, dlatego postanowiła zacząć poszukiwania natychmiast. Chciałoby się powiedzieć, że ruszyła biegiem na pobliskie łąki, ale bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że z wolna potoczyła się w ich kierunku. Dopiero gdy stanęła po kolana w trawie, otoczona bezmiarem zieloności, zdała sobie sprawę, jak trudnego podjęła się zadania. Już łatwiej byłoby chyba znaleźć igłę w stogu siana. Może ktoś inny by się zniechęcił, ale Rozalia zacisnęła tylko zęby i rozgarnęła zielone łodyżki.

Jednak czterolistnej koniczyny nawet w bajkach nie znajduje się ot tak po prostu, królewna buszowała więc w trawie jeszcze do wieczora, a i tak wróciła na zamek z pustymi rękami. Za to była tak zmęczona, że nawet nie spojrzała na suto zastawiony stół, tylko rzuciła się na łóżko i zasnęła. A śniły się jej całe pęki zielonych koniczynek, które wyciągały do Rozalii swoje czterolistne główki. Po przebudzeniu królewna ruszyła na dalsze poszukiwania. Szkoda jej było czasu na wystawne śniadanie, więc porwała ze stołu rumiane jabłko i pobiegła na łąki. Od ciągłego pochylania się bolały ją plecy, pragnienie gasiła w pobliskim strumieniu, a głód nie dał się oszukać jabłkiem i zachęcał ją, by spróbowała poskubać soczystą trawę. Nie poddała się jednak. Wróciła na zamek razem z zapadającym zmierzchem i usnęła, jak tylko zrzuciła z nóg trzewiki.

Trudno w to uwierzyć, ale na poszukiwaniu koniczyny upłynęły Rozalii dwa kolejne miesiące. Każdego ranka wierzyła, że właśnie tego dnia los się do niej uśmiechnie. Dlatego wędrowała coraz dalej i setki razy pochylała się nad trawą, jakby biła przed nią pokłony. Zaniedbała zupełnie pory posiłków, król i królowa jadali więc teraz sami, ale niepokój o córkę odbierał im apetyt. Tymczasem nadworni krawcy każdego dnia musieli zwężać suknie królewny, kucharz zaś szukał sobie nowej posady, bo nikt już nie doceniał jego wyjątkowych talentów.

A Rozalia niestrudzenie przemierzała łąki, przeczesując palcami trawę. Czasem ogarniało ją zwątpienie, ale pół kroku za nim szła nadzieja. A nadzieja to takie błyszczące w słońcu cudeńko, które przysiada gdzieś blisko i szepce: „Próbuj, na pewno się uda. Próbuj dalej”. No i królewna próbowała, aż pewnego dnia wśród łodyżek traw zobaczyła okrągłe listeczki. Liczyła je bez końca i za każdym razem wychodziło jej cztery. Jeśli na łące nie rozległy się wtedy gromkie oklaski i wiwaty, to tylko dlatego, że oprócz Rozalii nikogo tam nie było. Ona sama stała bez ruchu, jakby nie mogła uwierzyć, że oto właśnie jej poszukiwania dobiegły końca. Szybkim ruchem zerwała koniczynkę i nietrudno zgadnąć, o czym pomyślała, trzymając ją delikatnie w palcach.

Zbliżający się tętent końskich kopyt zmieniał jej marzenie w rzeczywistość. Bo już po chwili przed Rozalią stanął rycerz w srebrzystej zbroi na swym siwym rumaku. Potem był piękny ukłon, nieśmiałe uśmiechy, błękitne spojrzenia i czynione szeptem wyznania, a wszystko to już na końskim grzbiecie w drodze do zamku. Srebrzysty cieszył się, że ma Rozalię blisko siebie, koń, że królewna jest taka lekka, a król i królowa, że ich córka nareszcie jest szczęśliwa i nie spędzi reszty życia, biegając po łąkach. Nadwornych krawców cieszyła myśl, że wkrótce szyć będą ślubną suknię, i nawet kucharz zdecydował się zostać na dworze, gdy usłyszał, że na weselną ucztę sproszono już tysiąc gości, a wśród nich wielu łakomczuchów.

Królewna Rozalia ususzyła czterolistną koniczynę i schowała ją do złotej szkatułki, wierząc, że ta rajska roślinka przyniosła jej szczęście. Ale stary król i mądra królowa, którzy niejedno już w życiu widzieli, byli pewni, że z koniczyną czy bez ich córka i tak osiągnęłaby to, co chciała, bo ona sama była – można by rzec – pięciolistną uparciuchą. Nawet gdyby nie zgubiła na łąkach zbędnych kilogramów, to i tak srebrzysty rycerz oddałby jej swe serce. Sprawiłaby to jej anielska buzia i fakt, że zakochani miewają słaby wzrok i widzą tylko to, co chcą widzieć.

No cóż, jeśli Rozalii podoba się myśl, że ta roślinka przynosi szczęście, to niech jej będzie. Choć równie dobrze można by sądzić, że jak ktoś znajdzie stulistną kapustę, to będzie mógł latać – pomyślał stary król, ale za nic nie powiedziałby tego głośno, bo jego uszczęśliwiała nie czterolistna koniczyna, tylko uśmiechnięta buzia ukochanej córki.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: