Szejk szuka żony - ebook
Szejk szuka żony - ebook
Szejk Tarik po śmierci żony nie szuka miłości. Ma jednak dwóch synów, którzy potrzebują matki. Samira, siostra jego przyjaciela, proponuje, by się z nią ożenił. Podobnie jak on nie oczekuje miłości, chciałaby tylko mieć rodzinę, bo sama nie może mieć dzieci. Tarikowi odpowiada ten układ. Samira nie przewidziała jednak, ile będzie ją kosztowało to małżeństwo…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-2098-9 |
Rozmiar pliku: | 746 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uwagę Samiry przykuli dwaj mali chłopcy po przeciwnej stronie hotelowego holu. Choć wyglądali całkiem zwyczajnie, a opiekunka w średnim wieku pilnowała, by nie hałasowali, Samira nie potrafiła oderwać od nich oczu. Z zapartym tchem obserwowała, jak jeden z malców idzie wzdłuż sofy z rączką wspartą na jedwabnym oparciu. Dumny z siebie, śmiał się radośnie i zerkał na towarzysza. Ten podążył w jego ślady, lecz zaraz upadł na pupę. Niania lub babcia szybko go podniosła.
Żal ścisnął serce Samiry, że los pozbawił ją na zawsze radości macierzyństwa. W ciągu czterech lat jakoś doszła do siebie, lecz poczucie dojmującej pustki pozostało.
Z trudem skupiała uwagę na słowach Celeste, wychwalającej nową restaurację, podobno lepszą i popularniejszą wśród znanych osobistości od tej na szczycie wieży Eiffla i paru innych, odznaczonych gwiazdkami Michelina. Popatrzyła na śliczną paryżankę, dopiero gdy ta podziękowała jej za przybycie:
– Uczestnicy aukcji wiele dadzą za możliwość osobistego spotkania z utalentowaną projektantką z królewskiego rodu. Twój dar przysporzy nam funduszy.
Samira z trudem przywołała na twarz uprzejmy uśmiech. Wolała nie uświadamiać towarzyszki, że tytuły i bogactwa nie gwarantują szczęścia, choć torują drogę do sławy, zwłaszcza w świecie mody. Sławni i bogaci chętnie składali zamówienia u osoby z własnej sfery, pewni, że dostosuje projekty do ich indywidualnych potrzeb. Królewskie nazwisko stanowiło gwarancję jakości i dyskrecji.
Dostała od losu znacznie więcej niż niejedna rówieśniczka. Czy miała prawo żądać jeszcze? Lecz cóż znaczy niezależność, sukcesy czy złoto, gdy doskwiera samotność?
Samira zacisnęła zęby. Przezwycięży własną słabość!
– To dla mnie zaszczyt, uczestniczyć w tak szlachetnym przedsięwzięciu – odrzekła z uśmiechem. – Wykonaliście doskonałą robotę, organizując tę aukcję. Jak właściwie będzie przebiegać i czego ode mnie oczekujecie?
Celeste objaśniła cel imprezy i możliwości korzystnych kontraktów, które z niej wynikną. Lecz ani znane nazwiska ani nowe perspektywy nie robiły na Samirze wrażenia. Spowszedniał jej pobyt na salonach. Nawet najbardziej prestiżowe zaproszenia nie wypełniały wewnętrznej pustki.
Odpędziła posępne myśli, dręczące ją od lat. Wmawiała sobie, że jej przygnębienie wynika z przemęczenia. Poprzedniego dnia odbyła konsultację z nową pierwszą damą jednego z krajów Ameryki Południowej w sprawie kreacji na bal inauguracyjny. W drodze zatrzymała się w Nowym Jorku na spotkanie z kolejną klientką. Dopiero przed godziną przybyła do Paryża.
Jej wzrok przykuła barczysta sylwetka w ciemnym garniturze, przecinająca salę niczym krawieckie nożyce miękki aksamit. Zwinne ruchy przemówiły do wyobraźni projektantki. Mimo nienagannego stroju wyczuła, że to nie zwykły bywalec salonów, lecz człowiek prowadzący bardzo aktywny tryb życia. Przewyższał wszystkich obecnych panów wzrostem co najmniej o głowę.
Nagle usłyszała dziecięcy śmiech. Jeden z malców dostrzegł przybysza i zmierzał ku niemu wzdłuż sofy. Mężczyzna powitał dzieci radosnym śmiechem. Wziął na ręce obu chłopców naraz, jakby nic nie ważyli, przytulił i przemówił do nich czule. Na ten widok żal ścisnął serce Samiry. Nie dla niej rodzinne szczęście, dzieci i miłość. Nie mogła nawet marzyć o znalezieniu życiowego partnera. Ze świstem wypuściła powietrze przez zaciśnięte zęby.
– Co z tobą, Samiro? – zapytała Celeste z troską.
– Nic. Wszystko w porządku – odrzekła z promiennym uśmiechem, wyćwiczonym przez lata publicznych wystąpień. – Liczę na wielki sukces. Wygląda na to, że zbierzecie znacznie więcej, niż zakładaliście.
– Dzięki tobie i pozostałym darczyńcom. Właśnie przyszedł jeden z nich. Gdyby zaoferował noc w swojej sypialni, sama licytowałabym aż do zwycięstwa, choćby kosztem bankructwa – dodała konspiracyjnym szeptem.
Samira natychmiast odgadła, o kim mowa. Zwróciła wzrok na postawnego ojca dwóch chłopców, akurat zwróconego twarzą do nich. Przeżyła szok, gdy rozpoznała wysokie, szerokie czoło, wydatne kości policzkowe, mocny zarys szczęki i długi, prosty nos. Niegdyś był jej niemal tak bliski jak rodzony brat, Asim. Owładnęły nią mieszane uczucia: radość, żal i ból, a w końcu palące pożądanie, po raz pierwszy od wielu lat, i wreszcie zdziwienie własną, niespodziewaną reakcją.
– Zapomniałam, że musisz znać zabójczo przystojnego szejka, Tarika z Al Sarathu. Przecież wasze kraje leżą w tym samym rejonie – paplała z ożywieniem Celeste. – Takiemu jak on rodziłabym nawet dzieci, ale nie mam szans. Podobno od śmierci żony żadnej kobiety nie traktował serio. Próbowały go zdobyć, ale szybko tracił zainteresowanie. Widocznie bardzo ją kochał.
Samira po raz ostatni zerknęła na Tarika z synami, zanim zwróciła wzrok na Celeste.
Kiedyś uważała go za przyjaciela. Podziwiała go i ufała mu. Lecz ta przyjaźń przeminęła tak szybko jak deszcz na pustyni. Nagle odszedł z jej życia. Nie potrafiła odgadnąć, czy go czymś uraziła, czy zapomniał o niej wśród nawału obowiązków państwowych, odkąd został szejkiem. Gdy przechodziła przez piekło przed czterema laty, nie dał znaku życia. Dziwne, jak bardzo to wspomnienie nadal bolało.
Po trzech minutach pobytu w sali bankietowej coś zaalarmowało Tarika. Zresztą przez całe popołudnie dręczył go nieokreślony niepokój, jakby przeoczył coś ważnego. Odruchowo zwrócił głowę w stronę plamy intensywnego szkarłatu. Gdy tłum się nieco rozstąpił, dostrzegł, że to długa suknia okrywająca od stóp do głów apetyczne, kobiece kształty: pięknie zaokrąglone biodra i kształtne pośladki. Głęboki dekolt na plecach ukazywał skrawek skóry, złocistej jak piasek pustyni o poranku. Włosy, upięte w luźny, wysoki kok, odsłaniały łabędzią szyję. Na ten widok zaschło mu w ustach, a krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach.
Ruszył w kierunku tajemniczej piękności. Nagle przystanął w pół kroku, rozpoznawszy Samirę, tę samą co przed laty, lecz jakże odmienioną. Kobieca, ponętna, emanowała pewnością siebie typową dla kobiety sukcesu. Pociągała go nieodparcie, lecz zaraz przypomniał sobie, dlaczego musi pozostać dla niego niedostępna.
Zwrócił wzrok na jasnowłosą towarzyszkę. Oczy jej rozbłysły, gdy obdarzył ją uśmiechem. Gdy chwyciła go mocno za ramię, wyczytał w nich nieme zaproszenie. Zastanawiał się, czy spostrzegła, że ktoś inny przykuł jego uwagę.
Samira ukradkiem obserwowała Tarika. Organizatorzy nie mogli wybrać lepszego rzecznika dobroczynnej akcji na rzecz dzieci. Urodzony przywódca, pełen zrozumienia dla potrzebujących, bez trudu skupił na sobie uwagę słuchaczy. Przemawiał ze swadą, przekonująco i dowcipnie. Panowie kiwali głowami, panie pożerały go wzrokiem. Nie wątpiła, że nakłoni zamożnych gości do otwarcia portfeli.
Doskonale pamiętała troskliwego i wyrozumiałego przyjaciela starszego brata. Lata doświadczenia w rządzeniu krajem dodały mu jeszcze charyzmy. Nie potrafiła oderwać oczu od wspaniałej sylwetki w smokingu. Nagle ogarnęła ją nieoczekiwana tęsknota. Gdy spojrzała w piękne, lśniące oczy, wspomniała, z jaką miłością patrzył na synków. W tym momencie uświadomiła sobie, czego potrzebuje: rodziny, dzieci do kochania i życiowego partnera, godnego zaufania i szacunku.
Przemknęło jej przez głowę, że istnieje sposób, korzystny dla wszystkich, by zostali rodziną, jeżeli tylko wystarczy jej odwagi, by przedstawić swój szokująco śmiały pomysł. Ta idea tak ją poraziła, że omal nie zemdlała. Celeste schwyciła ją za łokieć, gdy zachwiała się na wysokich obcasach.
– Czy na pewno dobrze się czujesz? – dopytywała się z troską. – Przez całe popołudnie jakoś słabo wyglądałaś.
– To tylko skutek zmęczenia – zapewniła Samira. – Już wszystko w porządku, dziękuję.
– Każda by dostała zawrotów głowy na jego widok – skomentowała Celeste, wskazując na Tarika. – Gdyby nie był królem, pewnie ktoś zatrudniłby go w charakterze modela.
Samira w milczeniu obserwowała mówcę z mocno bijącym sercem. Głos rozsądku, który kierował jej postępowaniem przez pierwszych dwadzieścia pięć lat życia, ostrzegał przed popełnieniem kolejnego szaleństwa. Już raz przypłaciła złamanie konwenansów bólem i rozpaczą. Nie powinna pragnąć tego, co nieosiągalne. Nie widziała Tarika od lat. Nie miała żadnej gwarancji, że zechce jej choćby wysłuchać.
Lecz inna, silniejsza część jej natury, która przy wsparciu najbliższych pomogła jej wrócić do w miarę normalnego życia, skłaniała ją do działania. Nie miała w końcu nic do stracenia. Co jej szkodziło spróbować?
Jadąc windą, Samira wygładziła spoconymi dłońmi cynamonowy żakiet i prostą, dopasowaną spódnicę. Założyła do nich kremową koszulową bluzkę, niezbyt kobiecą, ale jak najbardziej stosowną na oficjalne spotkanie. Jechała bowiem załatwić najważniejszy interes w życiu. Gdyby tylko miała tyle śmiałości co wobec klientów!
Chwilę później ochroniarz w ciemnym garniturze skłonił przed nią z szacunkiem głowę. Inny wprowadził ją do luksusowego gabinetu i zaproponował coś do jedzenia lub picia, ale odmówiła. Nie przełknęłaby ani kęsa. Na próżno usiłowała uspokoić skołatane nerwy. Od wyniku tego spotkania zależał jej dalszy los.
Przemocą odpędziła ogarniające ją wątpliwości. Przekona go, że jej niekonwencjonalna propozycja ma sens. Cała w nerwach podeszła do okna.
– Samiro!
Wstrzymała oddech, zanim odwróciła się twarzą do Tarika. Jej serce przyspieszyło do galopu jak przed laty, gdy w wieku siedemnastu lat po raz pierwszy zobaczyła mężczyznę w najlepszym przyjacielu swojego brata. Teraz też pociągał ją nieodparcie, jakby nie wyciągnęła żadnych wniosków z gorzkiej życiowej lekcji. Nie zapomniała tych zielonych oczu, głębokich i nieprzeniknionych jak tajemnicze jeziora. Nie potrafiła z nich wyczytać, czy go nie rozgniewała, wykorzystując polityczne powiązania pomiędzy sąsiadującymi królestwami dla uzyskania audiencji. Konwencjonalne, uprzejme powitanie też nie dostarczyło jej żadnych informacji na temat jego nastawienia. Gdy wskazał jej miejsce na sofie, podeszła do niej na miękkich nogach.
– Twoje wczorajsze przemówienie porwało słuchaczy – zagadnęła.
– Odnieśliśmy wielki sukces. Dobrze się bawiłaś?
– Trochę męczył mnie tłum, ale warto było przyjechać. Wynik aukcji okazał się dużo lepszy, niż początkowo zakładaliśmy.
Samira zaoferowała zaprojektowanie dwóch indywidualnych kreacji dla osoby, która zaproponuje najwyższą cenę. Jej oferta przyniosła ogromny zysk, który przeszedł najśmielsze oczekiwania Celeste.
– Jak długo zostaniesz w Paryżu? – zapytał Tarik.
Samira wpadła w popłoch. Najchętniej zataiłaby prawdziwy cel swojej wizyty, poprzestała na zwykłej towarzyskiej konwersacji i odeszła z godnością. Lecz gdyby stchórzyła, nie czekałoby jej nic prócz dojmującej pustki. Dla dodania sobie odwagi przypomniała sobie, że w jej żyłach płynie krew całych pokoleń dzielnych wojowników.
– To zależy – odrzekła ostrożnie.
Gdy nie zapytał, od czego, złożyła mu kondolencje z powodu śmierci żony, która zmarła przy porodzie bliźniaków.
Dołączyła wprawdzie kilka słów do listu Asima, ale nie widziała Tarika od dwunastu lat. Odkąd wyjechał tamtej zimy, gdy skończyła siedemnaście lat, nie odwiedził ich ani razu. Nie przyjechał nawet na ślub Asima przed trzema laty, podobno z powodu operacji wyrostka robaczkowego.
Onieśmielał ją bardziej, niż przewidywała. Zamiast przedstawić swą prośbę, pochwaliła jego synków. Dopiero wtedy twarz Tarika rozjaśnił ciepły uśmiech. Nie ulegało wątpliwości, że bardzo ich kocha, że poważnie traktuje nie tylko państwowe, ale i rodzinne obowiązki, że można mu zaufać. Prócz niego tylko jej brat zasługiwał na zaufanie. Inni mężczyźni, których znała, łącznie z własnym ojcem, srodze ją zawiedli. Dlatego mimo niepewności, czy nie czeka jej kolejne rozczarowanie, postanowiła przedstawić mu kuriozalny pomysł, jaki przyszedł jej do głowy podczas wczorajszej gali. Wzięła głęboki oddech, zanim oświadczyła z pozornym spokojem:
– Przyszłam zaoferować ci pewną nietypową, lecz moim zdaniem całkiem rozsądną propozycję. Pewnie z początku cię zaskoczy, ale gdy ją rozważysz, sam dostrzeżesz korzyści.
– Niewątpliwie, jeśli tylko mi ją przedstawisz.
Samira nerwowo oblizała spierzchnięte wargi.
– Chcę wyjść za ciebie za mąż – wyrzuciła z siebie jednym tchem.